Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Wtorkowe dymanie pod wiatr

Wtorek, 13 czerwca 2017 · Komentarze(1)
Ruszam kilka minut po 7, z rana zbierałem się jak mucha w smole... za oknem słońce i wiatr, to chyba on wpływał na moje przygotowania. Termometr pokazywał około 15 stopni... 
Jest wtorek, ruch na drogach masakryczny... dzieje się. W sumie spodziewałbym się tego raczej w poniedziałek... 
Z górki na pazurki... szkoda, że tylko kawałek
Z górki na pazurki... szkoda, że tylko kawałek © amiga
Już na pierwszych km wiem, że będzie walka, wiatr w twarz, silny porywisty, urywający głowy.... i to gdzieś koło kolan... 
Na bałtyckiej zatrzymuje mnie operator koparki, szuka ulicy Ziembowej... ktoś mu powiedział, że to boczna Bałtyckiej, ale jak długo tutaj jeżdżę to takiej nie kojarzę, niedaleko idzie jakaś mieszkanka, odsyłam go do niej... tylko mieszkaniec może wiedzieć gdzie takie coś jest... W firmie sprawdzam... i nie mogłem wiedzieć... nie przejeżdżam tamtędy... to nie jest boczna Bałtyckiej... wpierw trzeba odbić na ul Bema, a dopiero z niej na Ziembową... droga jest ślepa, więc nikt kto nie musi tam się nie zapuszcza... 
Po krótkiej wymianie zdań jadę dalej, Kochłowice i Wirek poszły sprawnie, chociaż zamiast standardowym szlakiem pojechałem wzdłuż potoku Bielszowickiego, dzisiaj śmierdział okrutnie... ja tutaj jadę od czasu do czasu, więc wdycham to może przez 10 minut... na całej trasie. Za to nie zazdroszczę mieszkańcom pobliskich osiedli... chyba, że przywykli ;)
Gdzie jest ulica Ziembowa?
Gdzie jest ulica Ziembowa? © amiga
Niby słońce świeci, ale za ciepło nie jest
Niby słońce świeci, ale za ciepło nie jest © amiga
Chwila odpoczynku od samochodów
Chwila odpoczynku od samochodów © amiga
W Zabrzu jestem o 7:58, lekko nie ma, samochodów jak mrówków, ale do czasu... szybko zaczyna się luzować, a gdy wyjeżdżam z Zabrza, jest już prawie pusto, zostało tylko zaliczyć ostatnie niecałe 6 km Gliwic. To szło trochę opornie przez wiatr i otwarty teren, chyba najgorzej było pod wiaduktem A1 gdzie nastąpiła kumulacja wiatru... w jednej chwili wyhamowało mnie do 18 km/h ;)
Tutaj jak zawsze pusto
Tutaj jak zawsze pusto © amiga
Uwielbiam takie niebo, tylko czemu tak wieje
Uwielbiam takie niebo, tylko czemu tak wieje © amiga
Docieram do firmy w takim sobie czasie, ale gdy patrzę na puls, to jednak wiem czemu czułem się jakbym robił górkę w Korbielowie ;)

Po krótkiej przerwie

Poniedziałek, 12 czerwca 2017 · Komentarze(0)
2 dni przerwy od rowera trochę pomogły, poprzedni ciąg... trwał 18 dni... wycieczki krótsze, dłuższe. Potrzebowałem chwilę odpocząć, w sobotę mały spacer z buta, niedziela... za to nieco robocza.
Z rana ruszam o 7:08, wieje w z południa, jest dość ciepło, chociaż ubrałem wiatrówkę, na starcie 15 stopni... ruch niewielki w Katowicach, dobrze się jedzie... Testuję rower po małych korektach... 
Coś mi "strzela" ociera w korbie, ale nie mogę zlokalizować źródła, jest zupełnie nowa korba, jest suport s przebiegiem 0 km... i dźwięk dalej dochodzi gdzieś z okolic korby, suportu... pomysły mi się skończyły... zaczynam dochodzić do wniosku, że albo to coś się wytrze, albo urwie... chyba do olania.. ;)
Niebo nieszczególne
Niebo nieszczególne © amiga
Im dłużej jadę tym niebo coraz ładniejsze, bardziej błękitne, jazda jest przyjemnością... nowe buty idealnie pasują, nowe bloki spisują się nieźle... chociaż ze 2 razy wyrywam nogę z bloków... spróbuję podkręcić sprężynę ;)
Chyba się przeciera
Chyba się przeciera © amiga
Jakąś rurę wywaliło?
Jakąś rurę wywaliło? © amiga
Do Zabrza docieram jeszcze przed 8, o dziwi nie ma szaleństwa, wiec jadę ul Winklera do ronda przy DTŚce. Gliwice klasycznie puste. w firmie melduję się z niezłym czasem... 
Prawie w firmie
Prawie w firmie © amiga

Poniedziałkowy powrót z pracy

Poniedziałek, 12 czerwca 2017 · Komentarze(2)
zegar pokazuje 16:40, przed wyjazdem sprawdzam radary, przelotne opady krążą po okolicy, tak na oko mam godzinę do deszczu, może zdążę do domu? Cóż wsiadam na rower i gnam szosami, Wiatr ponownie w plecy... kierunek nieco się zmienił w ciągu dnia... temperatura w okolicy 26... 

Pogoda dopisuje... jeszcze ;)
Pogoda dopisuje... jeszcze ;) © amiga
Gdy docieram do Zabrza na niebie pojawiają się pierwsze ciemne chmury, nie wróży to dobrze, staram się mocniej nacisnąć, tylko co z tego, przed Kochłowicami padają pojedyncze krople... na zjeździe już pada, po minięciu centrum leje. Zatrzymuję się na chwilę pod wiaduktem, ubieram przeciwdeszczówkę i jadę dalej. 
Chmury zaczynają straszyć
Chmury zaczynają straszyć © amiga
Na Bielszowickiej... gdzieś za mną już leje
Na Bielszowickiej... gdzieś za mną już leje © amiga
Dorwał mnie deszcz
Dorwał mnie deszcz © amiga
Deszcz jest ciepły, wiosenny, taki jak lubię :), zwalniam nieco, warunki na drodze są trochę nie teges... Dopiero gdy wjeżdżam na Bałtycką przyspieszam, tyle, że deszcz powoli odchodzi... 
Nie tylko ja moknę
Nie tylko ja moknę © amiga
I po deszczu ;)
I po deszczu ;) © amiga
Im bliżej domu tym warunki lepsze, w Piotrowicach i Ochojcu ledwie pokropiło... a ze mnie jeszcze kapie ;) W domu ciuchy lądują w pralce, a ja w wannie...
Z suportem czy korbą za to stało się coś dziwnego, po deszczy przestało zgrzytać... więc coś o coś się ociera... za mocno/za słabo skręciłem lewe ramię? Może, może trzeba się nad tym pochylić... 

Piątunio o poranku

Piątek, 9 czerwca 2017 · Komentarze(6)
Udaje mi się wyjść ciut wcześniej, pogoda dopisuje, ale nie popełniam wczorajszego błędu, sprawdzam temperaturę i... biorę wiatrówkę ;). Termometr za oknem pokazuje +14.... 

Wieje w plecy wiatr, będzie szybki dojazd, niby też jest ciepło, ale cieszę się, że mam na sobie wiatrówkę, ruch na drogach wyraźnie większy. Co ciekawe jeszcze w Piotrowicach natykam się na sporą ilość rowerzystów... 

Czuję dalej zmęczenie po sobotnich górach, ale to już "tylko" zmęczenie. Pewnie za chwilę puści, tym bardziej, że w sobotę nie planuję wyjścia na rower czy na kije... pogoda ma się załamać. W domu mam co robić, więc specjalnie tym się nie przejmuję, tym bardziej, że kolejny weekend może być rowerowy, a nieco później jadę do Warszawy na kilka dni... tam już bez rowerka. 

Ten pierwszy to mistrz parkowania
Ten pierwszy to mistrz parkowania © amiga
Kałuż na trasie już nigdzie nie ma, zdążyły odparować, jazda jest przyjemnością, W Kochłowicach dzięki pieszym udaje się sprawnie przejechać centrum, na Wirku nie było najmniejszych problemów, te pojawiają się dopiero w Zabrzu... awaria samochodów i jeden z pasów stoi, na szczęście to nie ten którym jadę. Pokonanie ronda przy DTŚce to też niezłe wyzwanie, w sumie mogłem się tego spodziewać, bo jest około 7:55. Alternatywą była opcja przejazdu przy szkole, tam dla odmiany tabuny rodziców i dzieciaków... zawsze trzeba bardzo uważać. 
Piękne niebo nad Bielszowicami
Piękne niebo nad Bielszowicami © amiga
Jedno z gorszych miejsc na awarię w Zabrzu
Jedno z gorszych miejsc na awarię w Zabrzu © amiga
Gdy docieram do Gliwic, drogi pustoszeją, jest już po 8. Wiatr ciągle wspomaga... tylko szkoda, że kondycja nie ta. Docieram do firmy, mam nadzieję, że dzień będzie spokojny, inny niż wczorajsze popołudnie, gdy nagle wszystko wzięło w łeb... 
Do firmy już niedaleko, przy takiej pogodzie aż chce się jechać
Do firmy już niedaleko, przy takiej pogodzie aż chce się jechać © amiga

Powrót z pracy przez pola Runmageddonu

Piątek, 9 czerwca 2017 · Komentarze(2)
Ruszam ciut przed 17, jakoś nie mogłem wyjść... chociaż komputer wyłączony dobre 40 minut temu... 

Cóż... przynajmniej pogoda dopisuje, wiatr się utrzymał, tym razem mam go w twarz ;), gorąc bije od asfaltu, uświadamiam sobie, że bardzo mało w tym roku jeździłem "terenowo", chyba ani razu nie przejechałem jeszcze przez hałdę na Sośnicy... trzeba to trochę odrobić... 
Jadę więc w jej kierunku i małe zaskoczenie..., drogi częściowo poblokowane, oznaczenia wskazują że zaczyna się Runmageddon, liczę na to, że dopiero zbierają się zawodnicy, a nie że biegną... bo jestem tego pewien, że kilka razy ich szlak będzie przecinał mi drogę..  Wąskimi ścieżkami jadę dookoła hałdy, widzę w wielu miejscach taśmy ze stosowną informacją, nie zazdroszczę zawodnikom... będę mieli do robić, masa skarp, urwisk do pokonania, a jako gratis bagna i rowy ze starą stojącą i śmierdzącą wodą ;)

Zaskoczył mnie parking Runmageddonu w tym miejscu
Zaskoczył mnie parking Runmageddonu w tym miejscu © amiga
Gdy widzę fragmenty trasy, to... zupełnie nie zazdroszczę zawodnikom ;)
Gdy widzę fragmenty trasy, to... zupełnie nie zazdroszczę zawodnikom ;) © amiga
Pogoda rewelacja
Pogoda rewelacja © amiga
Kolejny raz przecinam szlak Runmageddonu... po lewej bagna, po prawej rów i hałda ;)
Kolejny raz przecinam szlak Runmageddonu... po lewej bagna, po prawej rów i hałda ;) © amiga
Wyjeżdżam w Makoszowach, jadę dzisiaj wyjątkowo na luzie, pewnie to dlatego, że jest piątek, za kilka dni będzie weekend Bożocielny, jest szansa, że uda się gdzieś pojechać rowerem, oby tylko pogoda dopisała. Co ciekawe kierunek wyjazdu jest jeszcze dla mnie niespodzianką, okaże się w ostatniej chwili gdy pojawią się bardziej wiarygodne prognozy pogody... W końcu nikt nie chce się taplać w błocie... no może poza zawodnikami Runmageddonu ;)
Zjazd ze starej hałdy w Makoszowach
Zjazd ze starej hałdy w Makoszowach © amiga
Trochę rowerzystów się ruszyło dzisiaj
Trochę rowerzystów się ruszyło dzisiaj © amiga
Z lasu na chwilę wyjeżdżam do dopiero na Halembie... korci mnie by przystanąć na kilka min przy lodziarni, ale pokonuję pokusę... ;) kierunek lasy Panewnickie ;) na ul Piotra Skargi mijam kilkunastu rowerzystów. Pogoda dopisuje więc czemu nie ;)... 
Na Starych Panewnikach trafiam na debila który skręca jakieś 50m przede mną do sklepu blokując rowerówkę, muszę przyhamować, odbić na lewo, bo gość chyba się przeliczył z umiejętnościami, mam ochotę przygotować krótki filmik i podesłać go policji... przejrzę jeszcze raz nagranie, numer rejestracyjny jest dobrze widoczny... 
Jak mu okropnie skrzypiał rower... masakra
Jak mu okropnie skrzypiał rower... masakra © amiga
Gość chyba próbuje mi zajechać drogę
Gość chyba próbuje mi zajechać drogę © amiga
Głupek do potęgi
Głupek do potęgi © amiga
Dobrze, że to blisko domu, jeszcze tylko paczkomat, do odebrania nowe buty... tym razem XLC, podobno to marka hibieke... w domu po rozpakowaniu okazuje się, że pomimo dość niskiej ceny są wykonane z niezłych materiałów, wydaje się, że posłużą znowu co najmniej rok (u mnie to jak 5 lat u pozostałych rowerzystów)... Pierwsza przejażdżka w nich najwcześniej w niedzielę, jutro ma lać... szkoda nowych butów... 
Tylko przez pasy i będę w domu
Tylko przez pasy i będę w domu © amiga

Czwartkowy chłodny poranek

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam kilka minut po 7, trochę się zdziwiłem, zanim wyszedłem z domu nie przyglądałem się temperaturze, za oknem świeciło słońce, więc założyłem, że jest ciepło... 

Było +13... a ja na krótko, nie chciało mi się wracać, liczyłem na to, że szybko się ociepli. Wiatr też dawał popalić, wydawało się, że będzie słabszy, przynajmniej wg meteo.pl... Nie był.

Niby słoneczki świeci, ale 13 stopni zaskoczyło
Niby słoneczki świeci, ale 13 stopni zaskoczyło © amiga
Jazda idzie trochę ciężko, ale daję radę... rozkręcam się powoli... zakwasy już prawie odpuściły, jednak czuję jakieś lekkie zmęczenie... 
W Kochłowicach odbijam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego... dzisiaj nie mam ochoty na jazdę pod górkę... może to błąd, a może nie... 
Krótka
Krótka "terenowa" opcja © amiga
Wracam na szosy na Wirku, jest już cieplej, licznik pokazuje +16... tyle, że wiatr nie słabnie. Trochę obawiam się przejazdu przez Zabrze, jednak niepotrzebnie, okazuje się, że jestem po 8, więc ruch maleje. W Gliwicach jest podobnie niewiele samochodów, trochę rowerzystów.... i tyle. 
Wjazd do Gliwic
Wjazd do Gliwic © amiga
Kibelek mnie wyprzedził ;)
Kibelek mnie wyprzedził ;) © amiga
Docieram do firmy... czas taki sobie... mam nadzieję, że siły i ochota wrócą jak najszybciej... ;)

Powrót z pracy

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam grubo po 17, miałem wyjechać o 16... ale oczywiście jak coś dzisiaj miało się sp... to się sp... ;) na dokładkę po 16... to chore... Od 16 do 17:15 w zasadzie wiszę na telefonach, to odbierając, to dzwoniąc... W końcu udało się sprowadzić kumpla który jest w stanie rozwiązać problem.  

Jest ciepło, wiatr w plecy, drogi puste... gnam... przed 19 muszę odebrać coś w GiGi Sport na Ligocie... mam 1.5 godziny, nie powinni być problemu... Początkowo jest nieźle... 

Trochę rowerzystów na drogach
Trochę rowerzystów na drogach © amiga
Przejechać tego nie dam rady
Przejechać tego nie dam rady © amiga
tyle, że gdy minąłem Zabrze, odbieram jeden tel... mija kilka minut, jadę dalej, w Bielszowicach kolejny tel... 20 minut  z głowy, na całej trasie... w sumie miałem z 6-7 rozmów, po kilka minut, najdłuższa to 20.... jakiś obłęd... najgorsze, że dzwoniły osoby które raczej nie dzwonią z pierdołami... najczęściej to coś ważnego.
A to komputer, a to serwis na necie nie działa... a to coś jeszcze... Gdy jestem w okolicach przejazdu na Wirku opuszczają szlabany... jeszcze tego brakowało, mam 30 minut czasu.. niby 10 km przed sobą, ale jeden tel i będę w czarnej... 
Zresztą nie tylko telefon, wiem, że mogą mnie złapać w 3 miejscach światła, wiem też, że muszę podjechać do bankomatu bo w GiGi nie dorobili się terminala... ;)
Jak pech to pech, znowu postój
Jak pech to pech, znowu postój © amiga
Krótka wizyta w bankomacie
Krótka wizyta w bankomacie © amiga
Ody tylko podnoszą zapory ruszam dalej, wpierw górka, później zjazd, Od Kochłowic jest dość szybki odcinek... gnam tak szybko jak jestem w stanie... na liczniku w wielu miejscach przekraczam 40 km/h. Podjeżdżam na szybko pod bankomat... tracę 2 minuty...  pozostało tylko podjechać do sklepu... jestem tam 2 minuty przed zamknięciem, gdy wchodzę dowiaduję się, że mam szczęście, bo kilka minut temu mieli wyjechać do Tych... na imprezę rolkową... Sprzęt odebrany... uff... teraz na luzie mogę jechać do domu, po drodze jeszcze 1 rozmowa tel.... na szczęście szybka... A po powrocie... hm... jeszcze kila tel, wpadł kumpel... inny się napatoczył... o 20:30 dopiero mogę odpocząć... mam trochę dość, pokręcony był ten wieczór... i to bardzo... 
GiGi sport po raz 2 w tym tygodniu
GiGi sport po raz 2 w tym tygodniu © amiga

Środa o poranku pod wiatr

Środa, 7 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam z domu nieco wcześniej niż wczoraj, widzę, że w nocy musiało solidnie lać, drogi mokre, jest dość chłodno, nawet decyduję się na ubranie przeciwdeszczówki, wiatr też dokłada swoje, dzisiaj niestety wieje w twarz... jest silny, porywisty, jazda będzie ciężka. 
Mokry poranek.... dobrze, że już nie pada
Mokry poranek.... dobrze, że już nie pada © amiga
Dobrze, że na drogach nie ma wielkiego ruchu. W Kochłowicach w kilku miejscach widzę dziwnie pochylone drzewa, czyżby nocna zawierucha była aż tak wielka? Z rana w wiadomościach pokazywali Radomsko, Koluszki, gdzie nawałnice połamały drzewa, pozalewały domy... Mam nadzieję, że drogę do pracy będę miał pozbawioną takich atrakcji
Zdaje się, że w nocy to było coś większego
Zdaje się, że w nocy to było coś większego © amiga
Gdy docieram do Zabrza, widzę, że jednak coś musiało się dziać, wczoraj gdy wracałem na chodnikach było czysto, dzisiaj leżą na poboczu, czy na chodnikach dość spore połamane konary... oj musiało wiać... 
Najwięcej połamanych konarów jest w Zabrzu
Najwięcej połamanych konarów jest w Zabrzu © amiga
Debil na rowerze, jazda bez trzymanki z wpatrywaniem się w komórkę
Debil na rowerze, jazda bez trzymanki z wpatrywaniem się w komórkę © amiga
Trochę wymęczony przez wiatr docieram do pracy... w sumie było przyjemnie.... gdyby jeszcze nie urywało głowy, ale może na powrocie będzie wspomagało ;)

Środowy powrót z pracy

Środa, 7 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam nieco wcześniej, jest około 16:40, nieźle, jest ciepło, lekki wiatr, świeci słońce, ale nie jest gorąco. Ruch na drogach niewielki, co trochę mnie zaskakuje, ale nie przeszkadza. Jadę szosami, niby jest czas i ochota, ale czuję jeszcze zakwasy, a po drogi chyba najwyższa pora dokończyć kilka wpisów na BS... Wyjazd integracyjny trochę rozwalił mi standardowe plany... ale, powoli wychodzę na prostą ;)
Jedzie pociąg... i trzeba chwilę odstać
Jedzie pociąg... i trzeba chwilę odstać © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Gdzieś w Rudzie Śląskiej przypominam sobie, że miałem odebrać tarczę hamulcową w GiGi Sport na Ligocie, więc po drodze zahaczam o sklep, mają, kupuję jeszcze klocki - przydadzą się ;) Ich akurat nigdy za mało... A jako, że wieczorem pewnie pochylę się nad rowerem, to wypadałoby go opłukać z syfu... więc podjeżdżam na myjnię, 2zł później ruszam do domu... 
Lekko z górki na Wireckiej
Lekko z górki na Wireckiej © amiga
Krótka wizyta w GiGi Sport
Krótka wizyta w GiGi Sport © amiga
Jeszcze tylko spłukać rower
Jeszcze tylko spłukać rower © amiga
Sam dojazd był przyjemny, oby jutro i pojutrze było podobnie :)

Wtorkowy poranek

Wtorek, 6 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam ze sporym poślizgiem, jest coś około 7:20, masakra jakaś. Zakwasy dają o sobie znać, ale jest lepiej... Z rana jeszcze mała zabawa z demontażem bagażnika, ze zmianą łańcucha... i czas uciekł... 

Na szczęście na drogach nie ma tragedii, bałem się, że tak późny wyjazd będzie powodował problemy.... ale nie... zacisków prawie nie ma, wiatr mam wrażenie, że wspomagający, jest dość ciepło, tylko te chmury... zresztą meteo wieszczy opady wieczorem, musiałbym wyjechać po 16, by była szansa przejazdu na sucho. 

Poranek dość ciepły, drogi pustawe
Poranek dość ciepły, drogi pustawe © amiga
Tylko te chmury trochę straszą
Tylko te chmury trochę straszą © amiga
Myślałem, że w Kochłowicach, czy na Wirku będzie jakaś jatka, ale też nie... przejazd bez zatrzymania, bez wariatów, spokojny, Dopiero w Bielszowicach muszę się zatrzymać na kilkanaście sekund. 
Do Zabrza dojeżdżam trochę po ósmej, więc miasto powoli się wyludnia, jadę najkrótszą trasą, najbardziej szosową, dzięki temu mam kilka minut oszczędności... 
Jeszcze 2 km i będę w firmie
Jeszcze 2 km i będę w firmie © amiga
Do firmy docieram w przyzwoitym czasie, myślałem że bolące łydki i uda będą mnie blokować i być może chwilami tak się działo, ale... to nei to co wczoraj gdy umierałem przy prędkości > 18 km/h ;)