Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Mam chwilowo dość...

Wtorek, 8 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
Ruszam około 13:25, jest ciepło i wietrznie... Wiatr silny z południowego-wschodu. Nie zapowiada to szybkiego dojazdu, niestety rehabilitacja nie poczeka. Muszę tam być na 15... Niby jest czas, tyle, że pół godziny wcześniej muszę być w domu, by się przebrać, umyć itd... 
na drogach nieco zwiększony ruch, pojawiło się kilku debili... niegroźnych, raczej denerwujących, a to ktoś parkuje na DDRce przy podjeździe na wiadukt, a to ktoś ciut za blisko przejeżdża... Jednak najbardziej zaskoczyły światła w Rudzie Śląskiej, na całej trasie przejazdu nie działały ani jedne z 4... począwszy od Bielszowic, a kończąc na Kochłowicach. Co ciekawe drogi zrobiły się bardziej drożne ;). Może by je na stałe wyłączyć ;)
Znalazł sobie parking ;)
Znalazł sobie parking ;) © amiga
Światła nie działają?
Światła nie działają? © amiga
Miałem jechać tylko szosami, gdy jednak dojechałem do przejazdu na Wirku zaczęły opadać szlabany... W tył zwrot i pojechałem wzdłuż potoku Bielszowickiego. Wiatr mnie wykańcza... ani chwili odpoczynku... Do domu dojeżdżam około 14:59... Zdążyłem, ale ledwie żyję... 
Wąsko i pod górkę
Wąsko i pod górkę © amiga
Kolejne światła nie działają
Kolejne światła nie działają © amiga
Rodzinne wycieczki
Rodzinne wycieczki © amiga
Kilkanaście minut później lecę już do szpitala... Zabawki już czekają... 
Zabawki na fizjoterapii ;)
Zabawki na fizjoterapii ;) © amiga

W poniedziałek skoro świt

Poniedziałek, 7 sierpnia 2017 · Komentarze(5)
Ruszam około 6:00.... Nieco inaczej przygotowany niż w zeszłym tygodniu. Orteza wylądowała w plecaku, w zamian na ręce jest opaska uciskowa. Nie wiem jak ręka zareaguje.... 

W weekend trochę powalczyłem z góralem, podniosłem o dobre 5 cm kierownicę ;), wyczyściłem to i tamto.. W efekcie 3 razy muszę się zatrzymać by poprawić siodełko ;) Poranek chłodny i wietrzny. 16 stopni na starcie, wiatr chyba z północnego-wschodu.  

Na drogach miejscami jakaś zawierucha, nie wiem o co chodzi. O poniedziałek? Być może... 
Znowu pojawiły się znaki dot. DDRki po chodniku... ech
Znowu pojawiły się znaki dot. DDRki po chodniku... ech © amiga
Prognozy wskazują, że z rana może popadać, tyle, że wczoraj miało lać i.... nie padało. Kilka kropli spada na mnie w okolicach Wirka... ale to wszystko. W Zabrzu jestem grubo przed 7... Mam sporo czasu więc jadę spokojnie... ugniatając raz lewego, a raz prawego pedała... chociaż politycznie poprawnie powinienem pisać geja ;)
Niebo takie sobie
Niebo takie sobie © amiga
Kolejna głupota, 20m DDRki
Kolejna głupota, 20m DDRki © amiga
Do firmy docieram w takim sobie czasie. Ręka dała radę. Spokojnie mogę jechać bez ortezy... po 13 znowu będę musiał gnać na rehabilitację...  Tydzień będzie pokręcony... 

Zdążyć na kolejną rehabilitację

Poniedziałek, 7 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Jest 13:31 gdy ruszam, minuta obsuwy ;) Jest przyjemnie ciepło, na liczniku 27 stopni :), wieje wiatr w... twarz. Cóż nie można mieć wszystkiego. Spieszy mi się jak diabli. Na 15:30 muszę być w szpitalu w Ochojcu... Tyle, że wcześniej muszę podjechać do domu, wziąć prysznic, przebrać się itd... 
Czasu wbrew pozorom mało. Na drogach znowu większy ruch, podobnie jak w piątek. Skracam drogę przez lasek Makoszowski. Większość jednak szosami. Tak jest mimo wszystko szybciej, chociaż wolałbym pojechać lasami... Niestety nie teraz... nie przez najbliższe 2 tygodnie. 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Pomimo ciężkiej walki z wiatrem, jakoś idzie, a raczej jedzie ;) Za Wirkiem pakuję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, jest spokojniej :), mimo tego, że sam potok to raczej ściek to sama ścieżka jest niezła. 
Piękne niebo
Piękne niebo © amiga
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Pech jednak chce, że mniej więcej w jej połowie na coś najeżdżam, widzę tylko chmurę pyłu i w ciągu kilku sekund ulatnia się powietrze z tylnej opony. Zaskoczyło mnie to, bo ta tylna jest gruba jak diabli... Jak... ? Znajduję wbity jakiś ostry kawałek szkła... Wszystko jasne. Rozcięcie na jakiś centymetr... Wymieniam dętkę, pompuję i 10 minut ucieka... Ech... 
Teraz mam już sporą obsuwę... gonię ile wlezie, a jednocześnie boję się by drugiej pany nie złapać.  
Strasznie nasyfili
Strasznie nasyfili © amiga
Docieram do domu około 15:08, nie jest źle... 10 minut później lecę już do pobliskiego szpitala... Jestem o czasie... Ufff....
Dzisiaj całość zajęła około 75 minut... Sporo... Ale widzę wyraźną poprawę :). Lewy staw powoli odzyskuje pełny zakres ruchów... Jeszcze to potrwa... 

Rehabilitacji część 3

Piątek, 4 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Z firmy wyjeżdżam około 13:30, chwilę wcześniej solidnie lało, ale tylko przez kilkanaście minut. Jest mokro, lekko duszno, wieje wiatr z południa, dalej jest upalnie. Całkiem spory ruch na drogach, może to przez to że dzisiaj piątek? Dopiero gdy wyjeżdżam z Gliwic i Zabrza, zaczyna się luzować. 

Chwilę wcześniej padało
Chwilę wcześniej padało © amiga
W Zabrzu za to chyba nie spadła ani kropla
W Zabrzu za to chyba nie spadła ani kropla © amiga
Będąc na Wirku decyduję się ponownie na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. Jestem chroniony przed wiatrem, ale też mogę odpocząć od samochodów. Marzy mi się, by jeździć tylko terenem... Puki jednak nie skończy się rehabilitacja na którą w tej chwili gnam... nie mam o czym marzyć, chyba, że rano... 
Przed Kochłowicami
Przed Kochłowicami © amiga
Na ul Zbożowej
Na ul Zbożowej © amiga
3 dni wariactwa z dojazdami na czas do szpitala robią swoje, jestem zmęczony... ręka też musi chyba trochę odpocząć. Więc jutro rower zostaje w domu... Wybiorę się za to na spacer po lesie :)


Piątkowy poranek

Piątek, 4 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
Ruszam kilka minut wcześniej niż wczoraj, jest chwila po 6:00, poranek niesamowicie przyjemny, wieje lekki wiatr w plecy :), 17 stopni za oknem... Coś pięknego, chwila odpoczynku od upałów. Zero samochodów... Tak to można jechać.

Jestem nieco zmęczony, te wczesne pobudki, gnanie tak i z powrotem na czas, z rana do pracy po południu na rehabilitację mnie wykańczają a to dopiero 2 dzień. Ręka pobolewa, ale nie spodziewałem się by było inaczej, to nie od roweru oczywiście. Zrośnięcie pewnie dalej nie jest pełne, ruchliwość stawu ograniczona, mięśnie osłabione. W weekend ręka mam nadzieję, że nieco odpocznie, korci mnie by na godzinę, może 2 pojechać do lasu w sobotę, ale to wszystko. Podczas jazdy do kilkadziesiąt minut muszę dawać ręce odpocząć... 

Wczorajsza rehabilitacja zajęła ponad godzinę, ale widać, że pracownikom się chce... :), nie znaleźli się tam przypadkowo... Zaskoczyło mnie jeszcze coś, niby limity wykorzystane, ale sprzęt leży obłogiem, na kilkanaście stanowisk tylko ja i jedna pacjentka... chyba nie tak to powinno wyglądać? Kolejne zmiany w kasach chorych, później w NFZcie pogarszają tylko sytuację. Narzucanie debilnych limitów... nie przynosi nikomu korzyści... Nie powinien być w końcu narzucany limit górny tyko dolny... Być może odbiłoby się to na jakości, ale teraz też jest "jakoś"...  więc nic to nie zmieni... 

No dobra ponarzekałem a teraz w końcu jadę do pracy, noga jakby nieco lepiej podawała, dobrze się kręci, wieczorem padało, gdzieniegdzie widać kałuże, temperatura w końcu spadła... jest akceptowalna... 

Przyjemny poranek w drodze
Przyjemny poranek w drodze © amiga
Orła cień ;)
Orła cień ;) © amiga
W lasku Makoszowskim trafiam na rowerzystę oczywiście w miejscu gdzie ciężko się minąć, bo zwaliło się drzewo i został wycięty z pnia tylko wąski jedno-rowerowy przejazd.  Stajemy, ja po jednej stronie, on po drugiej... kiwamy do siebie i w końcu ja przejeżdzam pierwszy :) Dzięki 
Jakoś musimy dać sobie radę ;)
Jakoś musimy dać sobie radę ;) © amiga
Do pracy coraz bliżej... Po czasie widzę, że będę z całkiem niezłym zapasem na starcie. Po południu gdy będę gnał na kolejną sesję rehabilitacji może się przydać te kilka minut. Wygląda na to, że będę miał pod wiatr i.... w deszczu ;) Oczywiście wszystko się może zdarzyć... 
Okolice PECu w Gliwicach
Okolice PECu w Gliwicach © amiga

W firmie na szczęście działa klima, da się przetrwać... a co będzie to będzie... :) Dzień zapowiada się zwariowany :)

By zdążyć na kolejną rehabiliację...

Czwartek, 3 sierpnia 2017 · Komentarze(1)
Uciekam z firmy około 13:30, mam 2 godziny by dojechać do domu i pognać na drugą serię zabiegów. 
Jest obrzydliwie gorąco, rozpływam się, a jechać trzeba. Licznik miejscami pokazuje mi ponad 40 stopni, tyle, że w słońcu. W cieniu jest nieco mniej, ale niewiele.
Zależy mi na czasie, więc nie wchodzą w rachubę tereny, chyba, że skrócą mi trasę, te odcinki to lasek Makoszowski i nieco dalej już na Wirku ścieżka wzdłuż potoku Bielszowickiego... 
Dzisiaj zapobiegliwie mam ze sobą bidon wypełniony płynem. Dwa razy staję na kilka sekund by się nawodnić, pomaga :) Nie mam takich sensacji jak wczoraj gdy padały mi baterie pod koniec jazdy... 
Znowu gonię autobus
Znowu gonię autobus © amiga
Zaczął się remont DTŚki w Zabrzu
Zaczął się remont DTŚki w Zabrzu © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Ścieżka wzdłuż potoku Bielszowickiego
Ścieżka wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Już pod domem
Już pod domem © amiga
W domu jestem na czas, mam 10 minut na prysznic i przebranie się. Mieszczę się w limicie. W szpitalu jestem przed czasem :) Zabiegi trwają godzinę... dzisiaj wszystko jakby sprawniej... Jeszcze 8 takich dni i będzie po rehabilitacji. Mam nadzieję, że pomogą... :)

Wcześnie z rana do pracy

Czwartek, 3 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
Ruszam znowu trochę po 6, po ran kolejny wcześniej, tak raczej zostanie przez kolejne 2 tygodnie. Wszystko przez rehabilitację. Ta wczorajsza o wyjątkowo paskudniej porze - 13:30... Od dzisiaj nieco później , przesunięta na 15:30... później się nie dało, Wczoraj zabiegi zajęły około 90 minut... Sporo czasu. Więc jeżeli tak to będzie wglądało codziennie to będę i tak wychodził ze szpitala jako ostatni... 

A poranek... na szczęście przyjemny, chłodny... 18 stopni... idealna temperatura na rozruch... Lewa ręka uzbrojona w ortezę... sprawdzam jeszcze czy wszystko jest w porządku... wydaje się, że tak... Ruch na drogach niewielki. Aż żal, że nie jadę czymś szybszym. Jednak ni w tej chwili i nie przez następne kilkadziesiąt dni... Może za 2 tygodnie zdecyduję się na szaraka... ? Ale i tak wstawię mu z powrotem amortyzator... 

Piotrowice - przejazd pod wiaduktem
Piotrowice - przejazd pod wiaduktem © amiga
Korków nie ma nigdzie, zresztą jak to w wakacje ;), uwielbiam taką jazdę, jeszcze chwila i może zdecyduję się na kawałek terenem? Na powrocie na 100% nie, nie w tej chwili i nie przez najbliższe 2 tygodnie. Bo czas będzie mnie mocno gonił... 
Słońce jeszcze nie grzeje, aż tak mocno
Słońce jeszcze nie grzeje, aż tak mocno © amiga
Trochę żałuję, że nie zabrałem czegoś do picia, na mniej więcej 20 km czuję, że się odwadniam... jak będę wracał muszę wziąć z firmy jakiś bidon... Dzisiaj chyba jednak bardziej będzie mi potrzebna kawa. Nie wyspałem się... 
W stronę słońca, Widok na park W. Pileckiego w Zabrzu
W stronę słońca, Widok na park W. Pileckiego w Zabrzu © amiga
Doganiam autobus 197
Doganiam autobus 197 © amiga
Do bram firmy docieram w takim sobie czasie, jak na przejazd po tak długiej przerwie jest ok... cieszę się, że jeżdżę... Nie ma znaczenia, że nieco wolniej i że odczuwam lekki dyskomfort w dolnej części ciała ;) To przejdzie... 
Uff... Dotarłem do celu :)
Uff... Dotarłem do celu :) © amiga

Po przerwie do pracy

Środa, 2 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
Ruszam z domu około 6:10, nie nastawiam się na szybką jazdę, długa ponad 6 tygodniowa przerwa na bank odcisnęła na mnie swoje piętno... od początku czuję, że kondycja jest w lesie i to głęboko... Lewa ręka zaopatrzona w dość mocno zbrojoną ortezę, muszę na nią uważać, by zmniejszyć podatność na uderzenia jadę góralem, tak będzie pewnie przez kilka tygodni... Jest lepiej amortyzowany, lepiej wybiera nierówności, a to dla mnie ma znaczenie. Dodatkowo założyłem szerokie opony 2,1"... więc i opory sporo większe, ale czuję się jakbym płynął jechał na chmurce. Tyle, że narobić się trzeba ;)

Podziwiam to co zmieniło się w tym okresie, w wielu miejscach pojawiły się nowe place budowy, rozkopane drogi, na bałtyckiej postawili połowę osiedla ;)... Szok... 
Pojawiło się nowe miejsce budowy... ciekawe co tutaj powstanie - ul. Medyków w Katowicach
Pojawiło się nowe miejsce budowy... ciekawe co tutaj powstanie - ul. Medyków w Katowicach © amiga
Nie przepadam gdy stoją na tej rowerówce
Nie przepadam gdy stoją na tej rowerówce © amiga
Gdy wyjeżdżałem termometr pokazywał około 22 stopni, ale cały czas temperatura rośnie. Na drogach pusto, bo to i wczesna pora i okres wakacyjny... Szkoda, że pierwszy miesiąc wakacji mi przepadł... a miało być tak pięknie... Za to są plany na sierpień ;) Co z tego wyjdzie? Czas i pogoda pokaże. W każdym bądź razie limit gleb na kolejne kilka lat wykorzystany. 
Na spokojnie po DDRce
Na spokojnie po DDRce © amiga
Lasek Makoszowski, coś jest nie tak z chmurami... jest ich za dużo
Lasek Makoszowski, coś jest nie tak z chmurami... jest ich za dużo © amiga
Pies trochę się wystraszył... pociągnął właściciela
Pies trochę się wystraszył... pociągnął właściciela © amiga
Pod firmą
Pod firmą © amiga
Z pracy muszę się dzisiaj wcześniej ewakuować, zaczynam rehabilitację, nieszczęsna jest pora 13:30 w przychodni... Ale biorę co jest, niesamowicie wyszedł ten termin... Terminy niby na przyszły rok..., a dostałem się z dnia na dzień... Szok... 

Po dojeździe do pracy, pierwsze wrażenia pozytywne, w tej ortezie którą kupiłem da się jeździć na rowerze, bez niej byłoby krucho... kondycja jak wspomniałem jest w lesie... 4 litery się odezwały... kilka dni trzeba będzie się przemęczyć... czas pokaże kiedy uda mi się jakoś odpracować to co straciłem przez te 6 tygodni

Zdążyć na rehabilitację ;)

Środa, 2 sierpnia 2017 · Komentarze(3)
Dzień postawiony na głowie, ale zanosi się na to, że kolejne 2 tygodnie takie będą... Zaczynam rehabilitację, godzina do bani, rozkłada mi plan dnia, na 13:30 muszę być w szpitalu/przychodni w Ochojcu... Wyjeżdżam z firmy około 11:45, już dzisiaj tu nie wrócę, pracę biorę do domu... 
Jest obrzydliwie gorąco, w cieniu około 30 stopni... na niebie trochę chmur, ale niewiele to zmienia. Jestem po lekkim drugim śniadaniu, płyny uzupełnione, będzie dobrze, boję się jedynie, że spadek kondycji będzie odczuwalny i nie wyrobię się na czas... 
Skracam ile się da, przez lasek Makoszowski, odbijam szybciej niż zwykle na Pawłów, jest okazja, więc ją wykorzystuję. Zaskakuje mnie że wyprzedzam rowerzystów, jak? Przecież 1.5 miesiąca nie jeździłem, na dokładkę jadę na szerokich oponach... Pod górki łapię powietrze jak ryba... ale nie ma obijania się, widzę, że zwykłe 5% nachylenie potrafi mnie zabić... 
W okolicach południa w lasku Makoszowskim
W okolicach południa w lasku Makoszowskim © amiga
Chyba dorobiłem się fotki ;)
Chyba dorobiłem się fotki ;) © amiga
Na Mrówczej Górce pomiędzy Kochłowicami a Wirkiem ledwo zipię, ale wjeżdżam nie poddaję się... za to czuję ból... ból miejsca na 4 litery i nie jest to ani ręka, ani noga... to tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę... ;) Przerwa zrobiła swoje. Muszą minąć 2 tygodnie by organizm się przyzwyczaił. gdy Docieram do Panewnik, czuję wyczerpanie, ciężko jest na podjeździe na Bałtyckiej, dalej nawet lekki zjazd nie pomaga... Tyle dobrze, że jestem prawie w domu... Ostatnie 3 km jadę siłą woli... Docieram do drzwi około 13:10... Mam 5 minut na szybki prysznic, przebranie się i wyjście ;)
W Kochłowicach
W Kochłowicach © amiga
Jeszcze 1000m do domu
Jeszcze 1000m do domu © amiga
10 minut obsuwy, na szczęście wspomagam się autobusem. Do szpitala docieram z opóźnieniem 4 minutowym, więc w zasadzie żadnym... Uff... 40 minut ćwiczeń i masażu.. 15 minut pola magnetycznego... O ile to drugie mam wrażenie, że nic nie pomaga (chociaż pani technik twierdzi inaczej), to ćwiczenia zaskakują, niby proste, i prawą ręką wykonuję je bez problemu, to lewą... mogę zapomnieć, blokada w połowie zakresu ruchu... Cóż... trzeba będzie nad tym popracować. Do domu wracam grubo po 15... zmęczony jak diabli. Dopiero wtedy analizuję zapis Garmina... Dowiaduję się, że na powrocie prawie cały czas jechałem w czwartej i piątej strefie....
1 strefa - 17 sekund
2 strefa - 28 sekund
3 strefa - 2 minuty i 33 sekundy
4 strefa - 43 minuty i 45 sekund
5 strefa - 41 minut i 25 sekund

Chyba pierwszy raz widzę taki wynik... 
Ręka wytrzymała, orteza pomaga, pewnie gdybym się przyznał lekarzowi bądź fizjoterapeucie to by mnie zabili... może tylko śmiechem, a może ku przestrodze dla innych... 

Z wiatrem przez las do domu

Wtorek, 13 czerwca 2017 · Komentarze(1)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo
Ruszam po 17, dzisiaj to mój ostatni dzień w firmie w tym tygodniu, jutro dzień to małe przygotowania, a co potem to się zobaczy, pogoda niestety płata w tym roku psikusa za psikusem... zdaje się, że kolejny dłuższy planowany wyjazd nie wypali, w końcu co za przyjemność taplać się w wodzie... 
Wiatr mam w plecy, temperatura w okolicach 19 stopni... w sumie, żadna rewelacja jak na tą porę roku..., w Zabrzu odbijam na hałdę na Sośnicy, będzie trochę terenu, fragmentami zaliczam trasę Runmageddonu...  jeszcze nie wszystko posprzątano..., widać tu i ówdzie worki ze śmieciami... 

Kratery w asfalcie
Kratery w asfalcie © amiga
Staw przy hałdzie na Sośnicy
Staw przy hałdzie na Sośnicy © amiga
Po runmageddonie
Po runmageddonie © amiga
Od Makoszow jadę dalej na Halembę, w lesie bez błota, wody, kałuż, no... może poza 2 czy dwoma małymi wyjątkami... tyle, że to nic nie zmienia. Lasy Panewnickie są nieźle zazieleniony, rozglądam się za grzybami, jest niewielka szansa, że coś będzie, tyle, że z pozycji roweru jest to trudne, jedynie Żółciak Siarkowy mi się rzuca w oczy ;). Gdy jestem w Piotrowicach podjeżdżam jeszcze pod paczkomat... przyjechał nowy suport na... zapas ;)
Pogoda całkiem, całkiem ;)
Pogoda całkiem, całkiem ;) © amiga
Do paczkomatu
Do paczkomatu © amiga
Pod domem
Pod domem © amiga
Jadąc do domu natykam się jeszcze na kumpla, wyjechał właśnie na rower, ale nie mam już czasu na pogaduchy, lecę do domu...