Piątkowy poranek
Piątek, 4 sierpnia 2017
· Komentarze(2)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Ruszam kilka minut wcześniej niż wczoraj, jest chwila po 6:00, poranek niesamowicie przyjemny, wieje lekki wiatr w plecy :), 17 stopni za oknem... Coś pięknego, chwila odpoczynku od upałów. Zero samochodów... Tak to można jechać.
Jestem nieco zmęczony, te wczesne pobudki, gnanie tak i z powrotem na czas, z rana do pracy po południu na rehabilitację mnie wykańczają a to dopiero 2 dzień. Ręka pobolewa, ale nie spodziewałem się by było inaczej, to nie od roweru oczywiście. Zrośnięcie pewnie dalej nie jest pełne, ruchliwość stawu ograniczona, mięśnie osłabione. W weekend ręka mam nadzieję, że nieco odpocznie, korci mnie by na godzinę, może 2 pojechać do lasu w sobotę, ale to wszystko. Podczas jazdy do kilkadziesiąt minut muszę dawać ręce odpocząć...
Wczorajsza rehabilitacja zajęła ponad godzinę, ale widać, że pracownikom się chce... :), nie znaleźli się tam przypadkowo... Zaskoczyło mnie jeszcze coś, niby limity wykorzystane, ale sprzęt leży obłogiem, na kilkanaście stanowisk tylko ja i jedna pacjentka... chyba nie tak to powinno wyglądać? Kolejne zmiany w kasach chorych, później w NFZcie pogarszają tylko sytuację. Narzucanie debilnych limitów... nie przynosi nikomu korzyści... Nie powinien być w końcu narzucany limit górny tyko dolny... Być może odbiłoby się to na jakości, ale teraz też jest "jakoś"... więc nic to nie zmieni...
No dobra ponarzekałem a teraz w końcu jadę do pracy, noga jakby nieco lepiej podawała, dobrze się kręci, wieczorem padało, gdzieniegdzie widać kałuże, temperatura w końcu spadła... jest akceptowalna...
Przyjemny poranek w drodze © amiga
Orła cień ;) © amiga
W lasku Makoszowskim trafiam na rowerzystę oczywiście w miejscu gdzie ciężko się minąć, bo zwaliło się drzewo i został wycięty z pnia tylko wąski jedno-rowerowy przejazd. Stajemy, ja po jednej stronie, on po drugiej... kiwamy do siebie i w końcu ja przejeżdzam pierwszy :) Dzięki
Jakoś musimy dać sobie radę ;) © amiga
Do pracy coraz bliżej... Po czasie widzę, że będę z całkiem niezłym zapasem na starcie. Po południu gdy będę gnał na kolejną sesję rehabilitacji może się przydać te kilka minut. Wygląda na to, że będę miał pod wiatr i.... w deszczu ;) Oczywiście wszystko się może zdarzyć...
Okolice PECu w Gliwicach © amiga
W firmie na szczęście działa klima, da się przetrwać... a co będzie to będzie... :) Dzień zapowiada się zwariowany :)
Jestem nieco zmęczony, te wczesne pobudki, gnanie tak i z powrotem na czas, z rana do pracy po południu na rehabilitację mnie wykańczają a to dopiero 2 dzień. Ręka pobolewa, ale nie spodziewałem się by było inaczej, to nie od roweru oczywiście. Zrośnięcie pewnie dalej nie jest pełne, ruchliwość stawu ograniczona, mięśnie osłabione. W weekend ręka mam nadzieję, że nieco odpocznie, korci mnie by na godzinę, może 2 pojechać do lasu w sobotę, ale to wszystko. Podczas jazdy do kilkadziesiąt minut muszę dawać ręce odpocząć...
Wczorajsza rehabilitacja zajęła ponad godzinę, ale widać, że pracownikom się chce... :), nie znaleźli się tam przypadkowo... Zaskoczyło mnie jeszcze coś, niby limity wykorzystane, ale sprzęt leży obłogiem, na kilkanaście stanowisk tylko ja i jedna pacjentka... chyba nie tak to powinno wyglądać? Kolejne zmiany w kasach chorych, później w NFZcie pogarszają tylko sytuację. Narzucanie debilnych limitów... nie przynosi nikomu korzyści... Nie powinien być w końcu narzucany limit górny tyko dolny... Być może odbiłoby się to na jakości, ale teraz też jest "jakoś"... więc nic to nie zmieni...
No dobra ponarzekałem a teraz w końcu jadę do pracy, noga jakby nieco lepiej podawała, dobrze się kręci, wieczorem padało, gdzieniegdzie widać kałuże, temperatura w końcu spadła... jest akceptowalna...
Przyjemny poranek w drodze © amiga
Orła cień ;) © amiga
W lasku Makoszowskim trafiam na rowerzystę oczywiście w miejscu gdzie ciężko się minąć, bo zwaliło się drzewo i został wycięty z pnia tylko wąski jedno-rowerowy przejazd. Stajemy, ja po jednej stronie, on po drugiej... kiwamy do siebie i w końcu ja przejeżdzam pierwszy :) Dzięki
Jakoś musimy dać sobie radę ;) © amiga
Do pracy coraz bliżej... Po czasie widzę, że będę z całkiem niezłym zapasem na starcie. Po południu gdy będę gnał na kolejną sesję rehabilitacji może się przydać te kilka minut. Wygląda na to, że będę miał pod wiatr i.... w deszczu ;) Oczywiście wszystko się może zdarzyć...
Okolice PECu w Gliwicach © amiga
W firmie na szczęście działa klima, da się przetrwać... a co będzie to będzie... :) Dzień zapowiada się zwariowany :)