Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Wtorek po południu

Wtorek, 6 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam dopiero kilkanaście minut po 17, jest gorąco 28 stopni, wieje lekki wiaterek w twarz. Jakieś 2 godziny temu przeszła krótka burza, prognozy jednak wspominają, że ma coś jeszcze popadać, Na radarach na tą chwilę czysto, jadę do domu najkrótszym wariantem, po pierwszy by coś mnie nie dopadło, po drogie, zakwasy dają o sobie znać... dalej czuję niektóre mięśnie... ;)

Pogoda dopisuje ;)
Pogoda dopisuje ;) © amiga

Drogi na szczęście puste, to zaleta tak późnego wyjazdu. 
Na podjazdach czuję, że boś mnie jeszcze boli... szczególnie gdy próbuję mocniej nacisnąć...  Na Wirku postanawiam ponownie przejechać się szlakiem wzdłuż potoku Bielszowickiego, dzisiaj jest sporo ludzi, rowerzystów, biegaczy, kijkarzy, spacerowiczów... 
Temperatura powolutku spada. ale ten stopnień niewiele zmienia... Mimo wszystko lubię takie temperatury...  Jeszcze miesiąc temu było +6, +7, padało.... gdzieś tam spadł śnieg... ech... ile się zmieniło od tego czasu
Wzdłuż potoku Bielszowckiego
Wzdłuż potoku Bielszowckiego © amiga
Krótki podjazd
Krótki podjazd © amiga
Praktycznie pod domem
Praktycznie pod domem © amiga

Na spokojnie docieram do domu... jechało się wyjątkowo dobrze, deszcze mnie nie dopadł... ale i tak jestem mokry... ;)

Poniedziałkowy rozjazd po spotkaniu integracyjnym

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Dzień niby ciepły, po nocnych opadach, z lekkim wiaterkiem... i wszystko byłoby ok gdyby nie zakwasy po zejściu z Giewontu... Z łóżka ledwo się zwlokłem, każde wstanie, przemieszczanie się, chodzenie, wchodzenie, schodzenie powoduje ból, szczególnie to ostatnie... masakra... 

Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © amiga

Wychodzę po 7, wiem jedno, nie będę dzisiaj szalał, nie będę naciskał mocniej na pedały, nie będę walczył z wiatrem, ze słabościami, z prędkością... 

Wsiadam na rower i powoli kręcę, zrzucam z przodu z największej zębatki, środkowa spokojnie wystarczy... 

Na Bielszowickiej pusto jak zawsze
Na Bielszowickiej pusto jak zawsze © amiga

Na szczęście ruch na drogach nie jest jakiś tragiczny, pozostaje tylko dojechać do pracy, do Gliwic... Krótkie przerwy na skrzyżowaniach powodują konieczność stanięcia na nodze, to nie jest przyjemne... za każdym razem, krzywię się, boli... i boleć będzie, myślę, że zakwasy potrzymają tydzień... Tak to jest jak się idzie w góry bez przygotowania... 

Nie podobają mi się te chmury
Nie podobają mi się te chmury © amiga

W takim sobie czasie docieram do firmy, humor mi się nieco poprawia gdy widzę, że takich jak ja paralityków jest pełno, w każdym kącie. Każdy kto był w górach buja się z lewej na prawo na schodach.... 

Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że wieczorem będzie przyjemny powrót z pracy, zakwasy na bank jeszcze nie puszczą...  ;)

Powrót z pracy

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam po 17, jeszcze kilka osób mnie zaczepiło o wycieczkę tą do Zakopca... zdaje się, że ci którzy pojechali byli zadowoleni, a Ci którzy nie pojechali, żałowali jak diabli.... 

Uda i łydki dalej bolą, walka ze schodami mnie przerasta, za to na rowerze jest jakby lepiej, tyle, że na niewielkich przełożeniach i z niewielką kadencją. Na dokładkę zabrałem ze sobą sakwy z rzeczami po wyjeździe... Sporo tego, kręcić się nie chce, i jeszcze ten wiatr w twarz.... 
Piękna pogoda
Piękna pogoda © amiga
Późny wyjazd to mniejszy ruch, dopiero w Bielszowicach jakiś debil w ciężarówce wyprzedza mnie z zza dużą prędkością. Na Wirku dochodzę do wniosku, że nie mam ochoty na podjazdy, nie mam na nie sił... więc pakuję się wzdłuż potoku Bielszowickiego, ma jego końcu tylko 200 może 300m za to dość stromego podjazdu... Wolę to niż 1.5 km... standardowej drogi... ;)
Wariat w ciężarówce
Wariat w ciężarówce © amiga
Wzdłuż potoku Bielszowckiego
Wzdłuż potoku Bielszowckiego © amiga
Wracam do cywilizacji w Kochłowicach, jeszcze tylko zjazd do Panewnik, podjazd na Ligotę i jestem w domu... Pozostało tylko wdrapać się na 1 piętro... masakra... Ledwo żyję... Mam nadzieję, że do jutra chociaż trochę to odpuści... 
Jeszcze trochę i będę w domu
Jeszcze trochę i będę w domu © amiga

Na bombowca do pracy

Środa, 31 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam tuż po ósmej, rower z sakwami, zapakowany, przygotowany do jutrzejszego wyjazdu... 
Wiatr niestety od zachodu, lekko więc nie będzie. Po wczorajszych opadach gdzieniegdzie widać kałuże. ruch na drogach w normie. Jadę na spokojnie bez napinki, na bombowca zresztą średnio jest sens... Rower waży... pewnie ze 30 kg ;)

Miejscami trochę kałuż
Miejscami trochę kałuż © amiga
W Kochłowicach dochodzę do wniosku, że odpuszczę mrówczą górkę, w zamian zaliczając szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego i chyba to był dobry wybór... zero samochodów, szuterek podsechł... Bombowiec daje radę ;)
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Powoli toczę się w kierunku Gliwic, spoglądam na zegarek w Zabrzu będę po ósmej, to dobrze. gdy docieram do Zabrza odbijam i tak na boczne drogi... wyjeżdżam przy granicy z Sośnicą... pozostało około 6 km... 
W lidlu coś jest?
W lidlu coś jest? © amiga
Pod firmą
Pod firmą © amiga
Gliwice puste jak zwykle, do firmy docieram w średnim czasie, ale z bagażem się specjalnie nie da... ;)

Powrót z pracy

Środa, 31 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam sporo wcześniej niż zwykle, ale mam dość tego dnia, tego zamieszania wokół wyjazdu integracyjnego. Muszę odreagować, odpocząć, przygotować się... 
Wieczór ciepły, wietrzny z niewielkim ruchem na drogach. Plan na dzisiaj to dotrzeć do domu, jeszcze parę spraw jest do załatwienia, zanim gdziekolwiek wyjadę

Remontowana Akademicka
Remontowana Akademicka © amiga
Droga na szczęście nie sprawia problemów, jeszcze tylko w Gliwicach sprawdzam jedną opcje wyjazdu, sprawdzam czy się nie pomyliłem rysując ślad... Jest chyba dobrze... odbijam na akademicką i wracam na standardowy szlak. 
W Bielszowicach
W Bielszowicach © amiga
Gliwice puste, podobnie jak i Zabrze, w Bielszowicach ciut więcej samochodów, za to wszędzie sporo rowerzystów, w końcu można wyjechać, można się cieszyć pogodą...  
Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © amiga
Gdy dojeżdżam do Piotrowic postanawiam zahaczyć jeszcze o myjnię, w planie na wieczór mam wyregulowanie przedniej przerzutki, syf na niej niespecjalnie pomoże ;) Po myciu mam cały kilometr by rower wysechł. Zresztą zanim za niego się wezmę, to pewnie będzie 20.
Jakiś remont?
Jakiś remont? © amiga
Do poniedziałku pewnie nie będzie wpisów, zresztą w poniedziałek też będzie z tym krucho.... chwilowa przerwa w blogowaniu... 

Wtorkowo do pracy

Wtorek, 30 maja 2017 · Komentarze(0)
Jest jeszcze przed siódmą gdy ruszam, pogoda idealna, +19 stopni na starcie, słońce pali, zero chmur, deszczu. Trochę ruchu na drogach, za to wiatr wyraźnie mocniejszy i w twarz... Do Panewnik jadę normalnie... tam za to pakuję się na szlak leśny, jest pięknie... Wieki tędy nie jechałem. Chwilę po wjeździe widzę jakiegoś zwierzaczka przebiegającego ścieżkę, to mały dzik... zwalniam, bo regułą jest to, że za jednym pobiegnie kolejne kilka i mamusia... rozglądam się dookoła, ale tylko ten jeden postanowił przebiec drogę... Mamusi nie widzę... pewnie jest nieco głębiej w lesie, za to na poboczach kilka warchlaków przygląda mi się. 

Coś mi przebiegło drogę
Coś mi przebiegło drogę © amiga
Czegoś szukają?
Czegoś szukają? © amiga
Reszta leśnej ścieżki do Starej Kuźni już bez spotkania ze zwierzętami, za to trafili się ochroniarze, biegaczem, rowerzyści... 
Krótki kawałek ciągnę przez Halembę, czuję ten wiatr. 
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Mam okazję sprawdzić nową tarczę hamulcową... wczoraj na tyle wymieniłem na jakąś Shimanowską, stara się zużyła po 2 latach... z oryginalnej grubości 1.7 mmm zostało około 1mm... Nie ma znaczenia jakiej firmy to tarcze, widzę, że zużywają się w podobnym czasie... 
Lasami ciągnę aż do Zabrza Makoszowy, gdzie wjeżdżam, na ul. Legnicką, jeszcze krótki epizod w lasku Makoszowskim i zostało 6km drogami. Jest po ósmej, więc ruch jest niewielki.
Stara hałda w Makoszowach
Stara hałda w Makoszowach © amiga
Stacja Zabrze Makoszowy
Stacja Zabrze Makoszowy © amiga
Wąsko trochę
Wąsko trochę © amiga
Już w firmie
Już w firmie © amiga
W firmie jestem w przyzwoitym czasie biorąc pod uwagę nieco dłuższy wariant, częściowo po lesie :) To był przyjemny poranek

Zmykanie przed burzą

Wtorek, 30 maja 2017 · Komentarze(0)
Dzień nieco rozwalony w firmie, cóż, wiedziałem, że tak będzie... 
Wychodzę około 16:35, wiem, że od zachodu idzie na nas burza, chcę zdążyć do domu przed nią, wiatr mam w plecy, jest duszno, gorąco... Na drogach niewiele samochodów... Ruszam... Gdzieś za mną w lusterku widzę ciemniejsze chmury, boję się, że nie zdążę... 

Pora ruszyć do domu
Pora ruszyć do domu © amiga
Naciskam mocniej na pedały, staram się unikać świateł, skrzyżowań, ale na Wirku trafia mi się zamknięty przejazd, pociągu nie widać, więc zawracam i jadę wzdłuż potoku Bielszowickiego. Szkoda mi czasu na czekanie. 
Trochę samochodów ale problemu nie ma
Trochę samochodów ale problemu nie ma © amiga
Coraz więcej chmur
Coraz więcej chmur © amiga
Zamknięty przejazd z od zachodu idzie burza
Zamknięty przejazd z od zachodu idzie burza © amiga
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Na szczęście mam małe wspomaganie. W Panewnikach srywa się bardzo silny, porywisty wiatr, wzbija się kurz, oczy zawalone tym co leżało na drodze... A miałem wziąć z domu okulary ;) Na szczęście to końców trasy, zostały tylko 4km... 
Zakurzyło się
Zakurzyło się © amiga
Coraz brzydsze niebo
Coraz brzydsze niebo © amiga
Wpadam do domu, udało się, nie zmokłem, chociaż i tak wszystko mokre ;). Pić mi się chce.
Niebo coraz ciemniejsze, mniej więcej po godzinie od przyjazdu zaczyna padać... 

Poniedziałkowo do pracy

Poniedziałek, 29 maja 2017 · Komentarze(0)
Poranek, strasznie leniwy, mam problem z zebraniem się, w efekcie wychodzę około 7:15. Jest przyjemnie ciepło, wiatr z południowego-zachodu, bez deszczy, słonecznie, ruch taki sobie... Zastanawiam się jak pójdzie mi jazda po wczorajszym wyjeździe.

Nie jest źle... chwilę zajmuje rozkręcenie się, dopiero po kilku km jest ok. 

W Kończycach

W Kończycach © amiga

W trasie zauważam, że coś chyba jest nie tak z kamerką, a raczej z baterią, wydaje mi się, że jedna z baterii padła... nie chcę jej wymieniać... trudno... zobaczę później co jest grane. Pewnie pora je wymienić. Na drogach na szczęście jest spokojnie, nawet w Zabrzu gdzie o tej porze jest Sajgon, jest może połowa ilości samochodów. Udaje się dość szybko dotrzeć do firmy.... Dzisiaj spodziewam się niezłego bajzlu.... Za 3 dni wyjazd firmowy.... 

W piątek z rana

Piątek, 26 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam około 7:10, nieco później niż planowałem, w końcu ciut lepszy poranek... nie pada :), jest względnie ciepło, jada zupełnie na krótko to spore wyzwanie dla mnie, ale w długiej bluzie jest ok...

W Katowicach ruch na drogach niewielki, odbijam na Bałtycką, zaliczam kawałek lasu i wyjeżdżam na Starych Panewnikach..., bałem się, że rowerówka w Kochłowicach będzie zalana, ale... nie jest źle, są kałuże, ale woda szybko odparowuje... 

Wiatr w twarz dzisiaj nie pomaga... jednak wolę, to niż ulewę... W tym tygodniu 2 razy zmokłem.... 

W lesie po wczorajszym dniu jest całkiem nieźle
W lesie po wczorajszym dniu jest całkiem nieźle © amiga
Resztki kałuż jeszcze nie odparowały
Resztki kałuż jeszcze nie odparowały © amiga
Jakby więcej chmur na niebie
Jakby więcej chmur na niebie © amiga
Gdy Zbliżam się do Zabrza, widzę na zegarku 7:51, już wiem, że będzie Sajgon, tak też jest, w pobliżu szkół praktycznie nie da się jechać... uciekam gdzieś na tyły, jest zdecydowanie lepiej... Gdy wyjeżdżam z Zabrza jest już po ósmej, ruch niewielki, spokojny... i do firmy docieram w przyzwoitym czasie... chociaż kondycja dalej nie ta... 
W Zabrzu młyn
W Zabrzu młyn © amiga
Pod firmą
Pod firmą © amiga

W deszczu do pracy

Czwartek, 25 maja 2017 · Komentarze(2)
Ruszam około 7:08, już nie leje, lekko siąpi ;), chłodniej niż ostatnio, słońca także niewiele. Wieje w twarz. Ruch na drogach taki sobie. 
Myślałem, że uda mi się jakoś przejechać między chmurami, ale coś licho to widzę. Jadę szosami, z małym akcentem terenowym na Bałtyckiej, chociaż wstępnie myślałem by pojechać jednak Panewnicką, w ostatniej chwili jednak odbiłem ;). Warunki w lesie, nijakie. To nie jest dobry czas na wyprawy terenowe. 
Rowerówka w Kochłowicach na leśnym odcinku standardowo zalana, dalej zdecydowanie lepiej. Przed Wirkiem uwijają się ekipy remontowe, kładą chodniki, zaskoczyło nie jednak to, że z powrotem układają stare płyty chodnikowe, a nie kostkę. Ten remont to tak trochę po łebkach... Chyba, że to dopiero preludium i będą jeszcze raz to rozbierać ;) 

Znowu pada
Znowu pada © amiga
Niebo bardzo nieciekawe
Niebo bardzo nieciekawe © amiga
Pomimo deszczu prace trwają
Pomimo deszczu prace trwają © amiga
Deszcz niestety coraz mocniej pada, są chwile gdzie niewiele widzę, masakra jakaś. Za to przy wyjeździe z Zabrza deszcz nagle znika, już się cieszę, liczę, że chociaż trochę wyschnę, tyle, że 2 km dalej znowu zaczyna lać... 
Do firmy docieram zupełnie przemoczony... Ciuchy się suszą... ciekawe co z tego wyjdzie... ;) Za to po południu ma być zdecydowanie lepsza pogoda. 
Wyjazd z Zabrza
Wyjazd z Zabrza © amiga
Ciągle pada
Ciągle pada © amiga