Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Poranek...

Wtorek, 1 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo
Hey - Zazdrość

Dzisiaj już zdecydowanie lepszy dzień, miesiąc "pecha" się skończył. Przynajmniej mam taką nadzieję, starczy już niepotrzebnych wydatków. 
Wychodzę z domu ok 7:15, rześko... 3 stopnie. Ważne że na plusie. Przed wyjazdem rozebrałem korbę by sprawdzić uszkodzenie wielowpustu i... wydaje mi się, że jest na tyle niewielkie iż pojeżdżę na niej sporo... Profilaktycznie kupię ramiona..., ale będą na kiedyś tam gdy te się zmęczą.

A na drogach sajgon..., ruch jak w ulu..., częściowo uciekam na boczne drogi, nie mam ochoty na uczestnictwo w tym wariactwie. Z drugiej strony chcę w spokoju potestować korbę, wolę, by w razie czego padła mi w okolicy domu niż na jakimś maratonie, więc na tą chwilę decyzja jest prosta..., przez następne kilka dni jeżdżę pomarańczą. 

Podczas dojazdu zaliczam niewiele terenu, chociaż pogoda zachęcała..., zresztą już chyba potrzebuję terenu..., ale zostawię to sobie na wieczór. 

Już w firmie niespodzianka..., 2 rowery, chyba zaczął się wiosenny sezon :) 


Modrzew już zaczyna się zielenić
Modrzew już zaczyna się zielenić © amiga

Dobrze, że ten miesiąc się kończy....

Poniedziałek, 31 marca 2014 · Komentarze(4)
Piosenka leżącego - Grzegorz Tomczak

Poranek... nie chce mi się wstać..., gdy już jestem na nogach... to zbieranie się również sprawia mi dzisiaj wyraźny problem. Z domu wychodzę dopiero ok 7:30. Nie za fajnie... 
Na drogach pełno, jak to w poniedziałki o tej porze, Na Ligocie odbijam w ul Medyków i później Bałtycką i... czuję że rower pływa..., czyżby pana? Spoglądam na tylne koło.... Oczywiście... 10 min zabawy przy zmianie dętki... znajduję wbity kolec akacji... Nawet nie zauważyłem, że w tym miejscu rosną. Jadę dalej... wszystko jest dobrze..., poza oczywiście ruchem.
Już witam się z gąską, jestem tuż przed granicą z Gliwicami...i... masakra... odpada mi lewe ramię korby, bez żadnych znaków wcześniej, po prostu odpadło... jak? Zatrzymuję się, to nie wróży nic dobrego... Spoglądam na część pozbieraną z drogi... część szerokości wpustów jest spiłowana. Straciłem jakąś 1/3 punktów przyczepienia. Tyle że dalej nie wiem co i czemu się stało. Rano przed wyjazdem sprawdzałem luzy kół i na korbie... nie było nic... Ramię było na swoim miejscu i trzymało się sztywno...To chore. Chwila zastanowienia kiedy coś było robione z korbą.... czy to mój jakiś błąd? Tyle, że ostatnio zajmował się tym gość z Bikershopu w Katowicach to on ją montował po wymianie ramy... Masakra... z tego wynika, że żaden serwis nie jest bezbłędny... 
Przy pomocy znalezionego kamienia, kawałka drewna i oczywiście podręcznych kluczy ramię zostaje zamontowane na swoim miejscu. Dociągam tak mocno jak się tylko da... W domu będę musiał to i tak sprawdzić, ale to dopiero wieczorem. Trochę chore bo korba jest prawie nowa... ma ledwie kilka miesięcy. Nie spodziewałem się takiego numeru..., i mam kolejną nauczkę. Po każdym serwisie należy sprawdzać.

Korba już na miejscu
Korba już na miejscu © amiga

Na Helenkę....

Sobota, 29 marca 2014 · Komentarze(0)
Janusz Panasewicz - Wloczykij

Umówiłem się na sobotę , pierwotny plan to wyjazd max o 13:00. Pech chce, że później wszystko się rozsypało, rozpadło, jak domek z kart. W efekcie wyjeżdżam diabelnie późno. Jest 16:53..., nie ma mowy o jeździe po lesie, terenie. Pogoda do tego zachęca, ale nie mam na to w tej chwili czasu... Gnam szosami Do Zabrza a później na Helenkę... Szarak został w domu..., szprychy wymienione, okazało się, że w sumie 2 sztuki zerwałem. Na szczęście kupiłem kilka zapasu... W tygodniu będę go chciał podrzucić do serwisu na wymianę wszystkich.... Nie mam ochoty na niespodzianki, a Giant widzę, że zaoszczędził na tym...
Za to zaczyna mnie martwić pomarańcza...., Walka z przednią przerzutką jest chyba bezsensowna... Próba jej wyczyszczenia w zasadzie wypłukania czegoś co pewnie się dostało do środka nie powiodła się..., a może po prostu sprężyna jest już mocno zmęczona. W każdym bądź razie mam w przełożenia Blat i średnią tarczę... Wrzucenie na żółwia wymaga zatrzymania się i... "kopnięcia" w przerzutkę... by wskoczyła na właściwe miejsce... Z drugiej strony przeżyła ze mną ponad 2 lata..., grubo ponad 30kkm, tony błota... Trzeba będzie się za czymś rozejrzeć... Spróbuję jeszcze potraktować przerzutkę WD40..., ale jakoś nie mam nadziei.
Ok 18:20 dojeżdżam na miejsce do Darka, późno..., ważne że dotarłem...

Idą święta..., tylko jak tu ulepić zająca? © amiga

szybki poranek...

Piątek, 28 marca 2014 · Komentarze(0)
Maria Sadowska: "Baba za kierownicą"

Ciut gorsza pogoda niż ostatnio, z drugiej strony jest cieplej tyle, że słonce świeci jakoś tak niemrawo przez warstwę chmur... 
Z domu wychodzę dość późno, za późno by jechać lasami, w sumie może to i dobrze, bo wczorajsze prognozy wspominały coś o deszczach w nocy. Co prawda spoglądając przez okno jeszcze przed wyjazdem nie widziałem niczego podejrzanego, ale wiem jakie to jest zdradliwe... 
W chwili wyjazdu na drogach szaleństwo, to pewnie  przez to, że jest piątek... ostania chwila przed weekendem aby pozamykać pilne sprawy, a może pogoda też się nieco do tego dołożyła? 
Po raz pierwszy od ponad tygodnia odłożyłem prochy..., może w końcu przeziębienie opuści mnie na dobre?, może to pierwsze skowronki ozdrowienia, a może też efekt opychania się czosnkiem w ilościach przeczących zdrowemu rozsądkowi? ;P

Jedzie się niesamowicie przyjemnie. Na podjeździe w Kochłowicach chyba wiem co jest grane...., mam wiatr w plecy... w tej chwili to cieszy, pytanie tylko co będzie przy powrocie... już nie będzie tak wesoło, chociaż zawsze wiatr może się odwrócić...\


W firmie jestem w niezłym czasie...., może to nie to co bym jeszcze chciał... ale jest nieźle...

Ps. szprychy dalej nie wymieniłem szarakowi ;p

Wiosenne kwiaty
Wiosenne kwiaty © amiga

leśne ścieżki

Piątek, 28 marca 2014 · Komentarze(0)
T.Love - King
Wychodzę z firmy, rozpoczyna się weekend... Jest dość przyjemnie, słonecznie... co prawda wieje wiatr od wschodu jednak i tak mam plan aby pojechać terenem. Interesuje mnie hałda w Makoszowach. A dalej wały wzdłuż Kłodnicy.
Początek po szosie bo innej opcji nie ma, muszę się wydostać z Gliwic, ruch jak w ulu..., więc tym bardziej mam ochotę uciec od zgiełku miasta. Wjazd na hałdę w wersji przez plac budowy DTŚki :).
Nieco przed starą hałdą w Makoszowach pakuję się...na wały... Coś jest nei tak z przednią przerzutką, ostatnio nie pasowało mi jej działania na korno... teraz jestem już pewien że nie działa tak jak bym chciał... Spróbuję, ją w domu przeczyścić.... może to rozwiąże problemy..., jeżeli nie to trzeba będzie kupić nową... W końcu ta już ma 2 lata i swoje przeżyła... ze mną ;P

W Halembie na krótko wyjeżdżam na szosę by ponownie zanurzyć się na leśnych szlakach, jednak słońce jest już za horyzontem, powoli zaczyna zapadać zmrok... Ważne, że lampka odpalona. Kilkanaście min później i tak jestem w domu... w sumie było miło... :)

Zachód słońca
Zachód słońca © amiga

do pracy lasami

Czwartek, 27 marca 2014 · Komentarze(0)
To tu, to tam - Grzegorz Turnau

Poranek, jest słonecznie, wychodzę ciut wcześniej... i nie mam specjalnego parcia by zdążyć na cokolwiek..., większość pilnych spraw jest już zamknięta... Dość szybko decyduję się na przejazd lasem, tyle, że jakoś nieszczególnie mam ochotę na przejazd przez  Makoszowy, po drodze na bank czekała by mnie przeprawa przez błotniste hałdy, szczególnie ta stara w Makoszowach.... 
Na Halembie zmieniam nieco tor jazdy. Postanawiam wjechać na Bielszowickie szosy... i do końca pociągnąć już nimi. W względnie przyzwoitym czasie docieram do bram firmy... Pięknie rozpoczęty dzień :) Tym razem pany nie złapałem, Za to w końcu muszę kupić szprychy do szaraka..., może wieczorem uda się go podreperować...

Poranek w lasku Makoszowskim
Poranek w lasku Makoszowskim © amiga

słonecznie ale chłodno

Środa, 26 marca 2014 · Komentarze(0)


Poranek przedwczesny, podobnie jak wczoraj muszę dotrzeć wcześniej do Gliwic, muszę dokończyć badania... Rano jednak chwilę zajmuje przygotowanie pomarańczy do wyjazdu. Oczywiście wczoraj już nie znalazłem na to czasu. W efekcie wyjeżdżam jakieś 30 min po planowanym terminie. Cóż... Silić się na szybki przejazd też nie będę, temperatura daje znać o sobie..., męczy dalej. 
Za to poranek piękny, słoneczny, ale chłodny i to bardzo, już dawno nie widziałem ludzi skrobiących auta, czy przymrożonych kałuż... Te zero stopni jest wyraźnie odczuwalne. Przez pierwsze 10km jest mi chłodno w dłonie..., dopiero w okolicach Kochłowic rozgrzałem się na tyle, że nie czuję już zimna..., mało tego jest mi ciepło. 
Na drogach za to zaskakuje spory ruch..., to nie jest normalne... nie o tej porze..., a może się mylę? Koło 7:30 przebijam sięprzez korki w Zabrzu, Gliwice również nie zachwycają, za to w nagrodę dostaję króliczka do pogonienia... Gość jedzie  na rowerze od Kończyc, całkiem nieźle sobie radzi ale też cały czas siedzę mu na kole, dopiero wjeżdżać na ul Odrowążów decyduję się na wyprzedzenie go. Do pracy pozostały już tylko 4km..., mijają szybko, pierwsze 1.5km to zjazd, reszta to delikatny podjazd..., niemniej całkiem sprawnie mi to poszło... Po dojeździe czasu niewiele, milka min na kąpiel i lecę do lekarza... Muszę dokończyć to co zacząłem wczoraj.

Poranek w Zabrzu :)
Poranek w Zabrzu :) © amiga

wieczór

Środa, 26 marca 2014 · Komentarze(0)
The "Oasis" - Amanda Palmer

Wychodzę z firmy, jest jasno, jeszcze jasno, początkowo chcę jechać po szosach, jednak mijając wiadukt w Sośnicy zmieniam zdanie..., mimo wszystko przydałoby się nieco terenu, tym bardziej, że jadę góralem, a on się dobrze czuje w takim terenie. Odpuszczam hałdę w Sośnicy i starą hałdę w Makoszowach..., tam dzisiaj mam nie po drodze. Za to Postanawiam zwiedzić ul Wiosenną... Pech chce, że jadąc po płytach betonowych łapię panę, kosztuje mnie to 10 min na pompowanie, przy okazji w tylnej oponie znajduję drucik który zadbał o tą atrakcje, pewnie tałatajstwo z jakiegoś zbrojenia. Ważne, że już go nie ma.
Reszta trasy również terenowa, tyle, że bez przygód... i problemów, za to z mniejszą chęcią... Do domu docieram dośc późno jest coś koło 19:00, może kilka min wcześniej...
Bunkier w lesie Panewnickim
Bunkier w lesie Panewnickim © amiga


świt dobry :)

Wtorek, 25 marca 2014 · Komentarze(0)
Rammstein Spring

Jest 5:00 pobudka...., za oknem powoli się rozjaśnia... tylko po co wstaję o tej godzinie? Mija chwila zanim do siebie dochodzę. Wiem... mam do zaliczenia badania okresowe... Zbieranie idzie mi jakoś niesamowicie wolno, zastanawiam się nawet czy nie pojechać pociągiem, tym bardziej, że średnio się czuję..., znowu kaszel, temperatura, ogólnie samopoczucie do bani.
5:45 jestem na rowerze, na czczo, co jakiś czas delikatnie kropi, chwilami nawet leje..., za to drogi puste..., prawie zero samochodów... Niemniej nijak mi się jedzie... mijam kolejne dzielnice, miasta... Przyglądam się ludziom na przystankach...., chyba nie tylko ja tak wcześnie dzisiaj wstałem, ale mam nadzieję, że Oni nie wybierają się na badania...? Nie mam ochoty stać w kolejce...
Zaliczam Bielszowicką, podjazd na Pawłów..., zupełnie nie mam siły.jak marzę za tym aby w końcu temperatura i pogoda się ustabilizowały. Takie wahania po kilkanaście stopni pomiędzy porankiem w wieczorem mnie dobijają. Nawet ciężko się ubrać, gdy z rana +4 a wieczorem +20. 
W końcu po ciężkiej walce dojeżdżam do firmy, zostawiam rower, kąpiel, przebieram się, chwila przy komputerze i udaję się do przychodni.Starczy wrażeń na dzisiaj.


Wiosna zawitała
Wiosna zawitała © amiga

zerwana szprycha....

Wtorek, 25 marca 2014 · Komentarze(2)
Myslovitz - Polowanie Na Wielbłąda

Wychodzę z pracy gdzieś koło 17:00.., zaskakuje mnie pogoda, brak deszczu, słońce... coś jest nie tak... Już prawie zapomniałem jak wygląda to żółte coś... Od razu poprawia mi się humor. Nieco wcześniej dzwoni Darek z informacją, że na budowie DTŚki znaleźli jakiś mały arsenał amunicji, a jako, że i tak tamtędy jadę to może uda mi się zahaczyć o to miejsce i chwilę pofocić?
Na miejscu okazuje się, że nie ma na to szans, zasieki, sporo pracowników i nieco policji... Nie podejdę, nie podjadę, trudno.
Jadę dalej, drogi o dziwo pustawe, jedzie się szybko i przyjemnie, w którymś momencie czuję, że dziwnie pływa mi rower..., staję na chwilę sprawdzam opony i wszystko jest ok. Nie przebiłem, jadę dalej, to pewnie złudzenie. Jednak coś mi nie daje spokoju w końcu zatrzymuję się jeszcze raz na rogatkach Katowic sprawdzam ponownie opony i widzę co jest grane, zerwałem szprychę w tylnym kole.... Fuck...
Chwila zastanowienia co dalej, do koła 28" nie mam w domu nic zastępczego..., kombinuję gdzie są w pobliżu sklepy, może któryś będzie otwarty? W sumie w Ochojcu jest taki powinien być w tygodniu czynny do ok 20:00, jednak przecież mam 2 rowery :), jutro wezmę Pomarańczę na spacer a w Gliwicach kupię jakieś szprychy i postawię szaraka na koła. Tyle, że zapadła jeszcze jedna decyzja... jak pękła jedna szprycha to pęknie kolejna, te Giantowskie są więc do bani. Wymienię wszystkie na coś DT, inne raczej nie wchodzą w rachubę. Ale na to będzie jeszcze czas... Może uda się to załatwić jeszcze w tym tygodniu?
Staw w pobliżu akademików
Staw w pobliżu akademików © amiga