Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Do pracy o poranku

Środa, 12 września 2018 · Komentarze(1)
Ruszam kilka minut wcześniej niż wczoraj, jak tak dalej pójdzie to w piątek wyjadę może o czasie ;). Prognozy na dzisiaj niezłe. Z rana całe 13 stopni ;), nie pada, świeci słońce, wiatr niewyczuwalny chyba z południa, ale głowy za to nie dam. Na drogach... skoda gadać. Piotrowice wyglądają paskudnie, jadę jednak szosami, w sumie mógłbym wjechać w las, ale... jakoś nie mam o tej porze parcia na to. Za to mam wrażenie, że rower sam jedzie... nogi podają, może wiatr w plecy...

Dość szybo wyjeżdżam z Katowic, jakimś cudem szybko mijam Kochłowice, nie stoję na rondzie, piesi w idealnym czasie zmienili światła :), Na Wirku trwa wariactwo, jakiś gość w białym mercedesie trochę za szybko jechał, trochę za blisko, ale lusterko się przydało, widziałem co się święci... 

Za to od Bielszowic zupełny luz, drogi pustoszeją, choć jest jeszcze przed ósmą. Boję się jednak Zabrza, gdy tam dojeżdżam ruch jest wyraźnie większy, ale nie ma tragedii, odpuszczam sobie wariant przez ul Winklera, za dużo samochodów, jadę kawałek w kierunku Makoszów, później odbijam na Sportową i dalej ciągnę asfaltami.

Jestem w Gliwicach. samochodów prawie nie ma, za to goni mnie autobus ;), tyle że on zostaje na przystanku, a ja jadę dalej. 
W firmie jestem w przyzwoitym czasie :). Za to wieczorem pojadę zwiedzać lasy, może znowu trafię na jakiegoś grzybka ;)
Jeden z wjazdów do Lasku Makoszowskiego
Jeden z wjazdów do Lasku Makoszowskiego © amiga

Po lasach i do Paczkomatu

Środa, 12 września 2018 · Komentarze(1)
Jest trochę przed 16 gdy ruszam. Ciepło zaskoczyło, jest niesamowicie przyjemnie. Wiatr niestety trochę przeszkadza, ale co tam. Bardziej niepokoi mnie ruch na drogach. Choć i to nie powinno mnie ruszać, w planie mam przejazd lasami, poszukiwanie grzybów, może coś wypatrzę. 
Na chwilę staję w pobliżu PECu, szybki telefon :) i ruszam dalej. Przejeżdżam przez lasek Makoszowski, kieruję się na stawy Makoszowskie, gdzie niespodzianka, kolejne miejsce gdzie trwa wycinka. Od 2 lat to jakieś szaleństwo. Wycinają wszystko na potęgę. Nie przypominam sobie by coś takiego było w latach wcześniejszych. 
Okolice PECu w Gliwicach
Okolice PECu w Gliwicach © amiga
Rower czeka
Rower czeka © amiga
No to pora w las
No to pora w las © amiga
Na leśnych ścieżkach jadę wolniej, rozglądam się to tu to tam, w którymś momencie przypominam sobie, że miałem pojechać na Borową Wieś, teraz jest już za późno. Trochę krążę po Halembie by wjechać ja szlak pieszy prowadzący na Starą Kuźnię. W lasach dalej nie widzę grzybów, przynajmniej nie przy ścieżkach. Cóż... nie padało od dłuższego czasu. 
Ścieżki leśne pomiędzy Zabrzem, a Rudą Śląską
Ścieżki leśne pomiędzy Zabrzem, a Rudą Śląską © amiga
Przed Halembą
Przed Halembą © amiga
Melduję się na Dolinie Jamny, zastanawiam się którędy pojechać, czy tak jak wczoraj, czy może inaczej. Wybieram inny wariant, nie jest zbyt dobry, grzybów nie ma i coś czuję, że dzisiaj nic nie znajdę.  Wyjeżdżam w końcu na Panewnikach, jeszcze raz pakuję się do lasu, a co... ostatnie 2 może 3 km po ścieżkach. W Piotrowicach odbijam na Paczkomat, pewnie później nie będzie mi się chciało tam specjalnie jechać. Załatwię to po drodze. 
Stara Kuźnia
Stara Kuźnia © amiga
Jeszcze chwila i będę w Panewnikach
Jeszcze chwila i będę w Panewnikach © amiga
Ostatnie promienie zachodzącego słońca
Ostatnie promienie zachodzącego słońca © amiga
W domu jestem prawie w założonym czasie ;), Wieczór był niesamowicie przyjemny :)

W lekkim deszczu

Wtorek, 11 września 2018 · Komentarze(2)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo
Ruszam ciut wcześniej niż wczoraj, za oknami... spore zachmurzenie, nie ma słońca i meteo twierdzi, że raczej go dzisiaj nie zobaczymy. Cóż. Ruch na drogach... szkoda gadać. W Piotrowicach na przebudowywanym skrzyżowaniu przy Famurze dzieją się cuda. Podobne cyrki są na skrzyżowaniu Medyków i Panewnickiej. Tyle, że tutaj nie ma remontu, po prostu jest Sajgon, korek. 
Po głowie chodzi mi opcja las... może będą grzyby? Jednak to, że wyjechałem ze sporym opóźnieniem wybija mi to z głowy, tym bardziej, że rower całkiem szybko pomyka po drogach. 
Gdzieś za Kochłowicami zaczyna kropić, tego nie miałem w planach... kurtka przeciwdeszczowa jest w domu, mam jedynie wiatrówkę, przed lekkim deszczem mnie uchroni ale jak będzie gorzej...  Oby nie.

Im bliżej Zabrza, tym opady bardziej intensywne, dopiero po wjechaniu w lasek Makoszowski powoli się to uspokaja. Początkowo chronią mnie drzewa, ale później okazuje się, że na granicy z Gliwicami nie spadła ani jedna kropla

Pusta alejka
Pusta alejka © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Do firmy docieram  w niezłym czasie, jak na tą porę roku. Chyba to efekt sporo wyższej temperatury niż ta wczorajsza. 

Po lasach do domu

Wtorek, 11 września 2018 · Komentarze(3)
Wyjeżdżam z pracy około 16:30, jest względnie ciepło, choć nie tak jakbym sobie tego życzył, za to przyświeca lekko słońce, jest przyjemnie cokolwiek by nie mówić :). Na drogach spory ruch, ale od początku chcę wjechać w lasy, tylko w który miejscu, którymi lasami? Końcówki jestem pewien, to odcinek od Halemby do Panewnik. Ale wcześniej? Kombinuję... i w efekcie przejeżdżam przez lasek Makoszowski, dalej Makoszowy, gdzie chyba robię za króliczka. Widzę jak za mną gość się poci... zaczyna się jednak podjazd i tyle mnie widział ;) 
W Makoszowach jadę przez starą hałdę, może 20 m przed nią widzę kanię :) Staję, biegnę po nią, rozglądam się czy nie będzie obok kolejnej, ale nie ma. 
Pora w las
Pora w las © amiga
Czubajka Kania
Czubajka Kania © amiga
Lasami jadę dość wolno, rozglądam się na różne strony, grzyby głównie trujące, jest ich całkiem sporo, ale nie o nie mi chodzi. Szukam Kani :). Na drogi wyjeżdżam na chwilę na Halembie, ale tam dość szybko pakuję się w lasy i... kolejne zaskoczenie, może metr od ścieżki widzę Borowika :), Obok jest drogi :) Tak więc mam 2 :)... Postanawiam odwiedzić kilka odchodzących na boki ścieżek, może tam coś znajdę?  Niestety nie ma tak dobrze. Grzyby się pochowały. 
Okolice Halemby
Okolice Halemby © amiga
Piękny Borowiczek
Piękny Borowiczek © amiga
Odcinek od Starej Kuźni do Panewnik pokonuję w niemiłosiernie wolnym tempie, kilka razy zawracam, rozglądam się, wjeżdżam w boczne ścieżki... Niestety nic nie znajduję, poza muchomorem i kartką w miejscu gdzie jeszcze rok temu była mogiła. Jakiś czas temu widziałem informację, że lasy są "czyszczone" ze starych mogił... Teraz mam potwierdzenie tego faktu. W sumie to chyba dobrze. 
Zaskoczyła mnie ta informacja
Zaskoczyła mnie ta informacja © amiga
Tego nie biorę ;)
Tego nie biorę ;) © amiga

Do domu docieram mega spóźnionym, ale gdy wchodzę do mieszkania przypominam sobie o paczkomacie... Ech... Wsiadam jeszcze na chwilę na rower biorę większy posty plecak i jadę.. Operacja zajmuje mi jakieś 10 minut :), a 2 dodatkowe km przydadzą się w statystykach ;) Przy okazji była możliwość przetestowania nowej lampki rowerowej :)

Na grzyby po pracy

Poniedziałek, 10 września 2018 · Komentarze(2)
Ruszam o 17, plan to las... jest przyjemnie ciepło. Chcę przejechać ścieżkami leśnymi, może znajdę jakąś kanię? W zasadzie to jedyne grzyby do znalezienia jadąc rowerem, choć na wiele nie ma co liczyć, w weekend ludzie przeczesali lasy. 

Zamknięty przejazd na Sośnicy wymusza na mnie szybszy skręt w teren, tak więc jadę dookoła hałdy na Sośnicy. Dwa razy trzeba przenieść rower, pierwszy przez tory, drugi to kawałek dalej przez rów... 

Ludzi zero, nie licząc jednego biegacza. Trochę błota, koła oblepiają się, a na zjeździe dla odmiany kamyki lecą we wszystkie możliwe strony. Od Makoszów jadę ścieżką na Halembę i dalej na Panewniki.  O ile początkowo w zasadzie nie było widać grzybów, to od strony Starej Kuźni, widzę jakąś kanię, staję, zbieram ją, obok jest jeszcze jedna, pakuję do plecaka i... zauważam jeszcze coś... Całe stado borowików. Już w domu sprawdzam wagę 2 największych, w sumie mają prawie kilogram :)... 5 minut zbierania... Wczoraj 6 godzin i było mniej :)

Tak więc powrót udany :) i zaskakujący... 

Niestety jakoś trzeba to pokonać...
Niestety jakoś trzeba to pokonać... © amiga
W drodze na hałdę
W drodze na hałdę © amiga
Grzybki... Te 2 ważyły prawie kg
Grzybki... Te 2 ważyły prawie kg © amiga
Reszta zbiorów, w sumie 5 minut w lesie ;)
Reszta zbiorów, w sumie 5 minut w lesie ;) © amiga

W poniedziałek do pracy

Poniedziałek, 10 września 2018 · Komentarze(0)
Poranek ciężki, zbieram się dłużej niż powinienem. W końcu ruszam, ruch na drogach taki sobie, nie ma wariactwa, ale samochodów jest jednak całkiem sporo. Wiatr zerowy, niewyczuwalny, a przynajmniej nie jestem w stanie określić kierunku. Za to temperatura z rana zaskoczyła 9 stopni około 6, w chwili wyjazdu było 10... Zimniej niż w ostatnich dniach. 

Weekend minął bez rowera, choć nie było tragedii, niedzielny poranek spędzony w lasach Kobiórskich :) na poszukiwaniach grzybów. Są miejsca gdzie jest tego już dość trochę, a są tez takie gdzie las jest totalnie wysuszony... Woda gdzieś zniknęła, grzyby nie chcę rosnąć. Niemniej sama wycieczka udana. Miło spędzony czas. 

Gdzieś w lasach Kobiórskich
Gdzieś w lasach Kobiórskich © amiga
Mglisty poranek w lesie
Mglisty poranek w lesie © amiga
O poranku w lesie
O poranku w lesie © amiga

Za to poniedziałek już nie taki zupełnie miły, rozgrzanie się zajmuje mi dobre kilkadziesiąt minut, chłód robi swoje. Na szczęście wstające słońce zaczyna przygrzewać :). Gdy jestem w Kochłowicach jest już prawie komfortowo :) Ruch samochodowy w tym miejscu wymusił na mnie jazdę nieco inaczej, tak by minąć całe centrum. Kawalątek terenem na mrówczą górkę i dalej już standardowo. Gdy mija ósma, ruch na drogach zanika. 

W stronę Kochłowic
W stronę Kochłowic © amiga

Jestem w Zabrzu, skracam sobie drogę przez lasek Makoszowski, choć jakiegoś parcia nie mam by tędy jechać. W cieniu jest niestety chłodniej. Na drogach za to jest więcej słońca. Zresztą asfalt i beton całkiem nieźle grzeją :)

Na granicy Zabrza i Gliwic widzę policję z suszarkami, polują na kierowców, mam spokój, choć przejeżdżając przez jezdnię na drugą stronę, patrze by nie przejechać po pasach ;) Po co prosić się o problemy. 
W lasku Makoszowskim o poranku
W lasku Makoszowskim o poranku © amiga
Gliwice klasycznie puste, za to całkiem sporo rowerzystów pędzi po drogach. W firmie melduję się w przyzwoitym czasie jak na jesień, jak na koniec lata. Początkowo jechałem sporo wolniej by nie tracić ciepła.... A wieczór... zobaczymy, ale prosi się o jazdę lasami :)

Powrót z pracy

Piątek, 7 września 2018 · Komentarze(1)
Ruszam spod firmy o 16:22, już po chwili mam ważny dla mnie telefon :). Ujechałem niecałe 2 km rozmowa chwilę zajmuje. Gdy ruszam jest coś koło 17, ujeżdżam może 5 km i kolejny telefon, zatrzymuję się, chwilę rozmawiam... W końcu jadę dalej. Czas trochę uciekł, ale nieco się już przemieściłem. Od początku kierowałem się na lasy, nie zmieniam planów, z rana zebrałem 2 kanie. Może coś dorwę wieczorem? Specjalnie na to nie liczę,w końcu w ciągu dnia pewnie grzybiarze już pochodzili to tu, to tam... 

Jest przyjemnie ciepło, w lesie wilgotno, ścieżki suche. Nie specjalnie mam ochotę na mocniejsze naciskanie. Po prostu chcę miło spędzić wieczór. 
Droga na starą hałdę w Makoszowach
Droga na starą hałdę w Makoszowach © amiga
Docieram do starej Kuźni zatrzymuję się przy cukierni, kawałek makowca + coś do picia i robię sobie przerwę jakiś km dalej na dolinie Jamny. Słońce coraz niżej, jednak do zachodu jeszcze trochę czasu jest :)
Stara Kuźnia
Stara Kuźnia © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Okolice dominy Jamny
Okolice dominy Jamny © amiga
Jadąc na tym odcinku, moim oczom ukazuje się całkiem dorodna Kania :), hamowanie i mam... Dzisiaj to trzecia, wsiadam na rower, przejeżdżam może 100m i mam kolejne 2 :) Zapowiada się niezła kolacja, a może śniadanie :) 
Pierwsza wieczorna kania
Pierwsza wieczorna kania © amiga
Dwie kanie
Dwie kanie © amiga
W domy jestem trochę przed 19... kilka przystanków zrobiło swoje. Dzień jednak dobrze wykorzystany. Weekend zapowiada się jednak bez roweru... 

Piątkowy poranek

Piątek, 7 września 2018 · Komentarze(1)
Ruszam ze sporą obsuwą, jest 7:18, spory ruch na drogach, prawie niewyczuwalny wiatr i ledwie 12 stopni. Wiatrówka ubrana, powinna starczyć, choć chwilami czuję lekki chłód, pewnie się rozgrzeję za kilka km ;)
W Panewnikach dochodzę do wniosku, że jednak za duże wariactwo panuje na drogach, pojadę lasem, nie powinno być mokro. 
Za to prawie na początku trafiam na wycinkę... leśne drogi trudno przejezdne przez samochody służb leśnych... Kilka razy muszę zwolnić do zera, nawet przenieść rower bo inaczej się nie da... Na szczęście to nie jest długi odcinek, może 100-150m. Dalej jest już spokojniej, nawet spotykam rowerzystów :)
Poranek na leśnych drogach
Poranek na leśnych drogach © amiga
Moim oczom ukazuje się Kania :), ostre hamowania i bieg w las... Mam.... będzie kolacja ;), może minutę później trafiam na drugą :) jeszcze nie do końca rozwinięta, ale... i tak będzie dobra. Coś czuję, że wracając zahaczę jeszcze raz o tą okolicę, będę miał nieco więcej czasu... 
Niespodziewane spotkanie z kanią ;)
Niespodziewane spotkanie z kanią ;) © amiga
Kolejna kania :)
Kolejna kania :) © amiga
Słońce już wysoko
Słońce już wysoko © amiga
Stara Kuźnia
Stara Kuźnia © amiga
Wyjeżdżam na Halembie, krótki odcinek szosami i ponownie pakuję się w las, zaczynam kombinować jak wyjechać z lasu, najkrótsza droga to przez wiadukt nad A4, podobnej długości jest opcja przez hałdę na Sośnicy, tyle, że o poranku stracę tam sporo czasu. Jest jeszcze opcja przez Makoszowy, i lasek Makoszowski, ale tutaj nadrobię kilka km. Opóźnienie na stracie wymaga jednak poświęcenia, wybieram opcję przez wiadukt nad A4... Strasznie go nie lubię, ale mocno skraca przejazd. Tak więc szybko docieram do cywilizacji. A skrót przez lasek Makoszowski i tak mam po drodze... ;)
Leśne klimaty
Leśne klimaty © amiga
Słońce, lekkie przymglenie i las :)
Słońce, lekkie przymglenie i las :) © amiga
Nad autostradą A4 w Zabrzu
Nad autostradą A4 w Zabrzu © amiga

W Gliwicach na szczęście drogi puste. Jadę spokojnie, bez nacisku. Słońce ładnie już przygrzewa... W firmie jestem z lekką obsuwą, ale warto było. Mam 2 kanie ;)

W czwartek do pracy

Czwartek, 6 września 2018 · Komentarze(0)
Znowu późno ruszam, jest 7:18, wiatr słaby ale w twarz, strasznie krąży od kilku dni, nie mogąc się zdecydować skąd dmuchać. 
Chłodno, 12 stopni na starcie na dokładkę spory ruch... W Piotrowicach przebijam się przez stojące w korku samochody. Podobnie jest w Kochłowicach przy rondzie. Nie lubię takich sytuacji, ale pora się do tego przyzwyczaić, zresztą za jakieś 3 tygodnie będzie jeszcze gorzej gdy na drogi wyjadą studenci. 
Za Kochłowicami odbijam lekko w bok, by chwilę ochłonąć, do ruchy włączam się dopiero na Wirku... 
Słonce już przygrzewa
Słonce już przygrzewa © amiga
Kierunek Wirek
Kierunek Wirek © amiga

Gdy mija ósma ruch powoli słabnie, od granicy z Gliwicami w zasadzie jest zupełnie pusto, Jazda sprawie przyjemność, wieczór zapowiada się ciepły, przyjemny i mam nadzieję, że bez opadów, choć meteo znowu straszy. 
Wyjazd z Zabrza
Wyjazd z Zabrza © amiga

Do domu

Czwartek, 6 września 2018 · Komentarze(1)
Ruszam trochę przed 17, nie spieszy mi się, czuję zmęczenie, coś mnie męczy... to chyba efekt ostatniego przeziębienia. Nie planuję gnania, pędzenia, wariactwa. Nie mam też ochoty na jazdę lasami. Po prostu chcę dojechać do domu. Trasa ma być względnie krótka. Jednak na granicy z Zabrze, odbijam nieco inaczej przez lasek Makoszowski do wiaduktu przy DTŚce. Tam przejeżdżam na drugą stronę. Zaskakuje mnie to, że nie jest najcieplej, mimo że nie ma wiatru czuję lekki chłód.  Jadę oczywiście na krótko, nie myślę o ubieraniu się bardziej. 

Dalsza droga standardowa, aż do Wirka gdzie  jadę ul Polną, a później Oświęcimską, wyjeżdżam w Kochłowicach przy rondzie, zastanawiam się czy aby nie pojechać przez Radoszowy, wbić się w lasy na granicy z Załęską Hałdą. Jednak gdy docieram do skrzyżowania odbijam jak zwykle w kierunku Panewnik. 

Opuszczają mnie siły, nie wiem o co biega... Zwalniam i ostatnie 7-8 km jadę zupełnie na luzie bez ciśnienia. Mimo tego docieram do domu w przyzwoitym czasie. 
Rowerówka przy DTŚce w Zabrzu
Rowerówka przy DTŚce w Zabrzu © amiga
Teraz będzie z górki ;)
Teraz będzie z górki ;) © amiga
Kopalnia Bielszowice
Kopalnia Bielszowice © amiga
Droga do Kochłowic z mrówczej górki
Droga do Kochłowic z mrówczej górki © amiga
Samochodu coraz mniej w parku Zadole
Samochodu coraz mniej w parku Zadole © amiga