Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Poranny przejazd do pracy

Środa, 5 września 2018 · Komentarze(1)
Zbieranie się dzisiaj nie idzie mi zbyt żwawo. Na zewnątrz jestem około 7:10, poranek nie za gorący, jest około 14 stopni, na dokładkę chyba mamy dzień świra... Samochodów jak mrówków... Wszędzie pełno. Korki ciągną się przy każdym skrzyżowaniu. W Piotrowicach jedyna sensowna opcja to chodnik... Nieco luzuje się przy wyjeździe z Katowic, niestety centrum Kochłowic wygląda tragicznie, od wiadukty A4 stoją już samochody. Odbijam w bok, mijam całe centrum, kieruję się na polną, gdzie ruch nie ma ;)

Słońce schowane za chmurami
Słońce schowane za chmurami © amiga
Dopiero na Wirku wracam na drogi, jest chyba lepiej. Aż do Zabrza wszystko jest w jak najlepszym porządku. Niestety dojazd do Centrum Południe to również walka z samochodami, mimo, że jest po ósmej...  swoje na skrzyżowaniu musiałem odstać. Ech... mogłem skręcić na Kończyce i Makoszowy. Nie spodziewałem się jednak tutaj takich problemów. 
W Zabrzu na rondzie jakiś debil w samochodzie prawie nie wjechał mi w 4 litery... Szkoda gadać... Słyszałem hamowanie i to że zgasł mu silnik... gdzie mu się tak spieszyło... Mam trochę dość, wiec jadę przez Lasek Makoszowski... mogę odpocząć. 
Ścieżki w Lasku Makoszowskim
Ścieżki w Lasku Makoszowskim © amiga
Jest niesamowicie przyjemnie w lesie
Jest niesamowicie przyjemnie w lesie © amiga

Po drugiej stronie jestem już w Gliwicach, jest spokojniej... Dopiero przy wyjeździe z bł.Czesława postanawiam nieco inaczej przejechać. Remont Zabrskiej skutkuje objazdami i korkami. Na szczęście do pracy niedaleko... 
Mimo problemów poranek jest dobrze wykorzystany. Na wieczór zapowiedziane są burze... oby to się nie sprawdziło... 

Powrót do domu

Środa, 5 września 2018 · Komentarze(0)
Jest 6:10 gdy ruszam, pogoda dopisuje, tyle, że wieje nie z tego kierunku. Zresztą kierunek wiatru zmienił się w ciągu dnia. Teraz dmucha z północnego-wschodu... Meteo straszy burzami, ale radary nic o tym nie wspominają. Pędzę do domu, kilka razy muszę się zatrzymać, bo coś. W efekcie przez pierwsze 40 minut przejechałem może 5 km ;)

O jeździe po lasach nie myślę, teraz zależy mi by dotrzeć do domu i to jak najszybciej. Szosy są idealne, gdy docieram do Bielszowic widzę myjnię, skręcam tam 2 minuty później rower jest czysty, nie ma na sobie piachu... Wieczorem będę mógł za spokojnie zajrzeć do klocków hamulcowych, mam wrażenie, że z tyłu piłuję już sprężynkę ;) 

W plecaku mam co prawda komplet klocków, ale w domu jednak robi się takie rzeczy przyjemniej niż gdzieś na chodniku, czy poboczu. 
Pora odwiedzić myjnię
Pora odwiedzić myjnię © amiga
Na Wirku ruch jak diabli, ciężko przejechać, w końcu jednak udaje się przejechać do Kochłowic, tam dla odmiany trafiam na jakąś panią kierowniczkę, przejechanie przez skrzyżowanie stanowi dla niej spore wyzwanie. Minuta idzie się paść. Na koniec wykonała jakiś dziwny manewr przelatując przez 2 pasy... 
Do domu na szczęście coraz bliżej. Dość szybki i bezpieczny odcinek, poza skrzyżowaniem przy Famurze. Tyle, że stąd mam kilometr do domu ;) Dzień należy zaliczyć do dobrze wykorzystanych :)
Przebudowa drogi przy Famurze
Przebudowa drogi przy Famurze © amiga

Uciekając przed burzą

Wtorek, 4 września 2018 · Komentarze(1)
Jest 7:10 gdy ruszam, drogi suche, wiatr od wschodu. Dwie rzeczy które mnie niepokoją to ruch na drogach i burza idąca od wschodu, mam nad nią jakieś 15 minut przewagi na starcie, pytanie czy uda mi się dojechać na sucho? 

Już na starcie leciutko kropi, z oddali słychać grzmoty, nie wróży to zbyt dobrze porannemu przejazdowi. Gnam ile sił w nogach, tyle, że już w Piotrowicach muszę odstać na światłach. Kropienie nie ustaje.  

Na Ligocie odbijam na skrót przez Bałtycką, dzisiaj każdy zaoszczędzony km jest ważny. Wiem, że muszę poruszać się na zachód i na północ, w zasadzie to w kierunku do pracy by jakoś uniknąć zlania. Deszcze raczej powinien mnie minąć od południa, tyle, że cały czas jestem gdzieś na granicy. 

Gdy docieram do Kochłowic widzę wielkie rozlewiska, niedawno lało, z górek płyną wartkie strumienie, odbijam na ul.Polną, nieco z dala od samochodów, staję, szybkie zdjęcie, sprawdzam radary. Te zaskakują, bo teraz mam burzę przed sobą, za sobą i od południa. Jestem w dziurze między tym wszystkim. 

Jeszcze kilka minut temu musiało tutaj lać
Jeszcze kilka minut temu musiało tutaj lać © amiga

Niby na mnie nie pada nic z nieba, ale woda spod kół robi swoje. Dobrze, że wziąłem błotniki, ostatni raz miałem je założone chyba w czerwcu, może w lipcu...Długa przerwa, przed wyjazdem musiałem ich poszukać ;) Na Wirku i w Bielszowicach jeszcze więcej wody... Na Bielszowickiej decyduję się na wjazd na znienawidzoną DDRkę, jest powyżej lustra wody. A w kilku miejscach rozlewiska są na całą szerokość drogi. W butach wilgotno ;), choć nie marznę, nie przy tej temperaturze. 

Mokro na Bielszowickiej
Mokro na Bielszowickiej © amiga
W centrum Zabrza kolejne zaskoczenie, drogi suche, tutaj nie padało, mam chwilę czasu i sprawdzam jeszcze raz radary, wygląda na to, że nieco wyjechałem z dziury na północ, za to za mną kroczy wielgaśna chmura...  Mogę mieć tylko cichą nadzieję, że mnie nie dogoni. Skracam drogę przez lasek Makoszowski, w zasadzie nie ma tutaj żywej duszy. Jestem na granicy z Gliwicami, oglądam się za siebie, nie widzę jeszcze chmury deszczowej... chyba zdążę, powinienem być w firmie za jakieś 15 minut. 
Czekając na zielone
Czekając na zielone © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Przejazd przez Gliwice na szczęście bez większych problemów, jakiś wariat wymusza pierwszeństwo, dobrze, że jestem w bezpieczniej odległości. W firmie melduję się w takim sobie czasie. Najważniejsze, że mnie nie zlało. Uciekłem przed ulewą... 

Zdążyć przed deszczem

Wtorek, 4 września 2018 · Komentarze(0)
Ruszam trochę po 17, prognozy wskazują, że może coś popadać, radary pokasują chmury gdzieś daleko na wschodzie, chyba więc będzie dobrze. Wiatr od wschodu, na drogach niewielki ruch. Jest ciepło i przyjemnie, choć od rana przez kilka godzin lało. 

Początkowo chcę jechać najkrótszą możliwą drogą, by jak najszybciej być w domu, jestem wieczorem umówiony z kumplem, ale... na wysokości parku Pileckiego w Zabrzu rower sam wbija się do parku... wyjeżdżam w Pawłowie, tak jest początek nowej DDRki wczoraj widziałem jej kontynuację gdzieś na Wirku, cóż... trzeba sprawdzić jak to wygląda. 

W Zabrzu przy lasku Makoszowskim
W Zabrzu przy lasku Makoszowskim © amiga
Park W Pileckiego w Zabrzu
Park W Pileckiego w Zabrzu © amiga
Nowa piękna DDRka w Rudzie Śląskiej
Nowa piękna DDRka w Rudzie Śląskiej © amiga
Spory odcinek jest już otwarty, ale od granicy z Czarnym Lasem drogę zagradzają znaki zakazu ruchu... oczywiście ignoruję je. Jak się okazuje po 200 m droga kończy się w polu. Jakoś tak trochę t bez sensu... Wydaje mi się, że powinno to prowadzić gdzieś na wysokość Bielszowickiej i być może dalej w kierunku węzła z A4. To góra kilometr do tego pierwszego miejsca i jakieś 2 więcej do węzła. Czemu przerwano? Brak funduszy? Dobra zmiana? 

Zupełnie nowa droga, jeszcze zamknięta
Zupełnie nowa droga, jeszcze zamknięta © amiga
DDRka prawie idealna, prawie, bo zamiast kostki powinien być asfalt
DDRka prawie idealna, prawie, bo zamiast kostki powinien być asfalt © amiga
A to niespodzianka, droga urywa się w polu
A to niespodzianka, droga urywa się w polu © amiga
Ciekawe czy ktoś tutaj wypadł...
Ciekawe czy ktoś tutaj wypadł... © amiga
Na samym Wirku też trochę niespodzianek, przejeżdżam przez plac budowy miasteczka ruchu drogowego. W tej chwili jeszcze masa błota, ale gdzieniegdzie pojawiają się jednak namiastki dróg, ścieżek... Wydaje się, że ma to sens... Chwilę później jestem na Bieszowickiej, jadę wzdłuż potoku Bielszowickiego aż do Kochłowic. Tam wyjeżdżam na asfalty... Pora pognać do domu, robi się późno... na dokładkę od wschodu widać nadciągające ciemne chmury... Nie wygląda to zbyt dobrze. 
Budowa miasteczka ruchu drogowego na Wirku
Budowa miasteczka ruchu drogowego na Wirku © amiga
W końcu pojawiło się słońce
W końcu pojawiło się słońce © amiga
W Panewnikach na rondzie
W Panewnikach na rondzie © amiga
Gdy docieram do domu lekko kropi... udało się... Mija pół godziny ma przebranie się i na wyjazd do kumpla. Na zewnątrz leje... 
Ciekawe jak będzie jutro... meteo straszy... 
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga






Poniedziłkowy poranek

Poniedziałek, 3 września 2018 · Komentarze(1)
Poniedziałek jak zwykle pokręcony, szybkie zbieranie, wychodzenie i... powrót... skleroza nie boli, dobrze, że zrobiłem rachunek sumienia przed ruszeniem, w firmie nie miałbym w co się przebrać ;)
W efekcie ruszam dopiero około 7:25.... strasznie późno, na dokładkę ruch na drogach jest spory, dużo większy niż to co było przez ostatnie kilka tygodni... zaczął się rok szkolny, 10 miesięcy walki o życie z kierowcami... tymi niedzielnymi głównie. 
Szkoły otwierają się około 9... niby więc mam sporo czasu by dotrzeć do pracy, ale po co kusić los... pojadę przez las... Odbijam tuż za granicą z Rudą Śląską, nad stawami unoszą się poranne mgiełki :) Muszę stanąć.... 

O poranku nad jednym ze stawów księżycowych
O poranku nad jednym ze stawów księżycowych © amiga
Wczoraj i w nocy długo lało, wszędzie widać po tym ślady, na ścieżkach leśnych w wielu miejscach trzeba mijać kałuże czy błoto, nie wszędzie się da. Czasami muszę w to wjechać... będzie wieczorem co prać ;). Po krótkim odcinku leśnym wyjeżdżam na Halembie tyle, że z nieco innej strony niż zwykle, spoglądam na nawigację, zainteresował mnie jej wariant. Korzystam z niego, "skrót" przez osiedla jest intrygujący, być może do wykorzystania na kolejnych wycieczkach. W sumie wjeżdżam na leśną ścieżkę prowadzącą, aż na Makoszowy :)
Mokro w lesie
Mokro w lesie © amiga
Na starej hałdzie w Makoszowach
Na starej hałdzie w Makoszowach © amiga
Przejazd przez hałdę na Sośnicy sobie daruję, po ulewach ścieżki zmieniają swoją konsystencję, kształt, zawartość. Często jest tak że coś się obsunie, wolę nie ryzykować, bo jak znam siebie to zamiast zawrócić, ryzykując nadrobienie kilku km, to pewnie bym się w to pchał dalej, po kolana w błocie... tracąc kilkadziesiąt minut. Lepiej więc nieco bardziej dookoła, ale bezpieczniej. 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Wyjeżdżam na granicy z Gliwicami, tutaj też widać zwiększony ruch... Samochodów kilka razy więcej... nawet z wyjechaniem z lasu mam problem. Muszę odczekać kilka aut... 
W firmie jestem w nie najlepszym czasie, mam na sobie całkiem sporo błota, zresztą rower jest nim solidnie pokryty... ;) Dzień za to zapowiada się całkiem ciepły, mam nadzieję, że powrót będzie równie przyjemny jak dojazd do pracy. 

Wieczorny powrót do domu

Poniedziałek, 3 września 2018 · Komentarze(0)
Ruszam o 16:50, jest przyjemnie ciepło, wiatr chyba od wschodu, zastanawiam się czy wjechać w las czy może pociągnąć drogami. Mam trochę czasu, nawigacja pokazuje mi jakąś dziwną alternatywę, jest nieco dłuższa, jednak co z tego. Nie muszę przecież korzystać cały czas z podpowiedzi. 

Wyjazd z Gliwic raczej bez niespodzianek, za to już w Zabrzu proponuje mi ciekawą opcję, wpierw przy stadionie Górnika, a później przez osiedla, na tych krótkich jednokierunkowych drogach miałbym problem by się odnaleźć, ale Mio daje radę. Wyjeżdżam na granicy z Bielszowicami, tam mimo opcji standardowej postanawiam pojechać w kierunku osiedla Ficinus. 


Rowerówka zupełnie bez zapowiedzi skręciła, bez znaku, bez ostrzeżenia
Rowerówka zupełnie bez zapowiedzi skręciła, bez znaku, bez ostrzeżenia © amiga
Kościół św. Józefa w Zabrzu
Kościół św. Józefa w Zabrzu © amiga
Stadion Górnika Zabrze im. Ernesta Pohla, a jeszcze kilka lat temu im. Adolfa Hitlera ;)
Stadion Górnika Zabrze im. Ernesta Pohla, a jeszcze kilka lat temu im. Adolfa Hitlera ;) © amiga
DDRka w Zabrzu - to chyba żart
DDRka w Zabrzu - to chyba żart © amiga

Po drodze kilka niespodzianek, nowe drogi, ścieżki, nowe alternatywy przejazdu. Wiele miejsc zaskakuje, próbuję to jakoś połączyć ze starą mapą tego miejsca... i po chwili z grubsza wiem gdzie jestem i co tutaj było jeszcze rok czy dwa lata temu. Myślę, że jeszcze kilka razy tutaj podjadę sprawdzić kilka ścieżek rowerowych, wyglądają zachęcająco, tyle, że trzeba to sprawdzić. Za jednym przejazdem raczej to niemożliwe. 
Kawałek nowego węzła na Wirku
Kawałek nowego węzła na Wirku © amiga
Kilka lat temu ten schron wyglądał zupełnie inaczej
Kilka lat temu ten schron wyglądał zupełnie inaczej © amiga
Kolonia Robotnicza Ficinus
Kolonia Robotnicza Ficinus © amiga
W Rudzie Śląskiej
W Rudzie Śląskiej © amiga
Będąc na Ficinusie przypominam sobie o informacji o nowych Muralach, są niedaleko, jadę na czuja, choć przez chwilę chodzi mi po głowie by sprawdzić adres. Gdy jednak widzę sklep rowerowy na Wirku wiem gdzie jestem i gdzie szukać murali, są może 100 m dalej. 
Nowy mural na Wirku
Nowy mural na Wirku © amiga
Kolejny mural na Wirku
Kolejny mural na Wirku © amiga
Pora odbić do Panewnik, jednak nie za szybko, jeszcze chwilę kręcę się po Rudzie, po nowych rowerówkach, gdyby wszędzie były tak rozwiązane. Brakuje tego praktycznie w każdym mieście, coś podobnego jest chyba tylko w Warszawie. 
W Kochłowicach wjeżdżam już na drogę do Katowic, myślę, by pociągnąć do końca szosami. jednak to co się dzieje w Panewnikach zniechęca mnie do tego planu. Wjeżdżam w las i kieruję się częściowo na ścieżkę na Starganiec, dopiero przy jednym z pomników skręcam na Piotrowice i dom... 
Piękna DDRka - gdyby wszędzie takie były
Piękna DDRka - gdyby wszędzie takie były © amiga
W lasach Panewnickich
W lasach Panewnickich © amiga
Wieczór był niesamowicie przyjemny :) Jechało się rewelacyjnie, a przy okazji co nieco  zobaczyłem :)

Piątkowo do pracy

Piątek, 31 sierpnia 2018 · Komentarze(3)
Kolejny dzień dojazdu rowerem do pracy, za oknem sporo chmur, nie ma szans na słońce, radary za to pocieszają, nie będzie padać, chmury deszczowe gdzieś odeszły. Tyle, że drogi są mokre... 

Ruszam, ze sporym poślizgiem, jest 7:23.... masakra, na dokładkę wiatrówka została w domu, myślałem by wziąć inną, może nawet przeciwdeszczówkę, jednak termometr pokazywał 16 stopni... chyba nie zmarznę... 

Początkowo czuję chłód, szczególnie gdy jadę pomiędzy drzewami, przez park... cóż... teraz już za późno by się wracać, dam radę. 
Samochodów na drogach wyraźnie więcej. Podejrzewam, że jednak w poniedziałek będzie dopiero tragedia. Rok szkolny się zacznie. Myślę o wjeździe do lasu tyle, że przerażają mnie te kałuże na drogach, pytanie jak będzie w lesie. Wczoraj gdy wracałem w lasach było sucho, wiec taki drobny deszcz powinien po prostu wsiąknąć. 
Budowa tężni na Zadolu
Budowa tężni na Zadolu © amiga
Nie ryzykuję, jadę dalej szosami, kolejne górki dają trochę popalić, tym bardziej, ze zmienił się kierunek wiatru. Mam go z zachodu... tak więc przez większość trasy będzie odczuwalny... 
Z górki do Wirka
Z górki do Wirka © amiga

W Zabrzu skracam drogę przez lasek Makoszowski, tak jak przypuszczałem nie ma błota, nie ma kałuż... woda wsiąkła, nie ma jej... :)
Robi się też cieplej, od czasu do czasu słońce przebija się zza chmur... Zapowiada się całkiem przyjemny dzień, może więc wieczorem pojadę dłuższą trasą... Może odwiedzę Chudów? Dawno mnie tam nie było... 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Lubię takie ścieżki
Lubię takie ścieżki © amiga
W firmie melduję się nieco później niż zwykle, to efekt tak późnego wyjazdu. 

Muchy w tym roku nie smakują najlepiej

Piątek, 31 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam sporo wcześniej niż zwykle, coś mi się pokręciło i wyszedłem przed 16 ;), drogi lekko zawalone samochodami, ale... mam plan, czasu całkiem sporo wiec kierunek Chudów. Oczywiście z Gliwic jakoś trzeba wyjechać, więc kieruję się na cmentarz hutniczy, dalej arenę w Gliwicach, już otwarta, można przejechać przez parking co skraca mi drogę ;) W końcu osiągam Nowe Gliwice i podziwiam budowę magazynów... Szok jakie to jest wielkie. Mam wrażenie, że wiatr znowu zmienił kierunek. myślałem, że będzie mi pomagał, a wykańcza...  
Cmentarz Hutniczy w Gliwicach
Cmentarz Hutniczy w Gliwicach © amiga
Arena Gliwice
Arena Gliwice © amiga
Muzeum w Gliwicach – Oddział Odlewnictwa Artystycznego
Muzeum w Gliwicach – Oddział Odlewnictwa Artystycznego © amiga
Kończy się budowa magazynów, są ogromne
Kończy się budowa magazynów, są ogromne © amiga
Przejazd przez Przyszowice całkiem przyjemny, poza przymusowym postoju na przejeździe kolejowym, wydaje mi się, że trafiam tutaj na pociąg po raz pierwszy...  Wkrótce docieram do Chudowa, chwila pod zamkiem... i ruszam dalej, kombinując którędy jechać, kierunek Paniowy, choć korci i Borowa Wieś, i centrum Mikołowa, to ostatnie jeszcze jest możliwe :)
Zamknięty przejazd w Przyszowicach
Zamknięty przejazd w Przyszowicach © amiga
Chyba jutro będzie impreza w Przyszowicach przy pałącu
Chyba jutro będzie impreza w Przyszowicach przy pałącu © amiga
Zamek w Chudowie
Zamek w Chudowie © amiga
Nowy płotek
Nowy płotek © amiga
Kościół św. Piotra i Pawła w Paniowach
Kościół św. Piotra i Pawła w Paniowach © amiga
Mikołowskie krajobrazy
Mikołowskie krajobrazy © amiga
W okolicach Śmiłowickiej Rety wpadam w jakieś stado much, otwarte usta na podjeździe i problem gotowy, muchy mają paskudny smak... muszę stanąć... Masakra... chwilę dochodzę do siebie... 
Stamtąd przyjechałem
Stamtąd przyjechałem © amiga
Teraz pod górkę
Teraz pod górkę © amiga
Bramki w Mikołowie
Bramki w Mikołowie © amiga
Wyjeżdżam w okolicach Stragańca,  czuję zmęczenie, czuję, że zaczyna mi brakować energii pora wracać do domu... jeszcze tylko Piotrowice i koniec... Na dzisiaj wystarczy. 
Pomnik ofiar katastrofy Smoleńskiej - zdaje się, że powoli te pomniki są zapominane, władza obrzydziła je wszystkim
Pomnik ofiar katastrofy Smoleńskiej - zdaje się, że powoli te pomniki są zapominane, władza obrzydziła je wszystkim © amiga
Jeszcze 2 lata temu ten budynek był w prawie idealnym stanie, pilnowała go firma ochroniarska
Jeszcze 2 lata temu ten budynek był w prawie idealnym stanie, pilnowała go firma ochroniarska © amiga
Jedzie pociąg...
Jedzie pociąg... © amiga
Ciekawe jak się weekend ułoży... 

Czwartkowy wyjazd do pracy

Czwartek, 30 sierpnia 2018 · Komentarze(2)
Strasznie mi idzie zbieranie się... Wczoraj szybko padłem, dzisiaj problem z dobudzeniem, dopiero gdy trzeci kur zapiał wstaję ;) Teraz wszystko szybko, szybko, udaje się wyjść z domu coś około 7:20... późno. Za to jest ciut cieplej niż wczoraj, ruch chyba nieco większy na drogach. Wiatr... chyba w plecy... ale mogę się mylić. 

Zastanawiam się, czy nie pociągnąć lasami, w Panewnikach gdy muszę już podjąć jakąś decyzję, ostaję jednak na asfalcie... to szybszy wariant. 

Za Kochłowicami górka, zresztą jak zwykle, ale mam wrażenie, że mnie dzisiaj bardziej męczy... Za to zjazd po drugiej stronie dał mi chwilę wytchnienia. 
W Bielszowicach króciutki postój na skrzyżowaniu, ciąg samochodów musiał mnie minąć, dopiero mogłem kontynuować drogę. 
Coś złego zaczyna się dziać z napędem, a może tylko z tym łańcuchem... być może jest już za bardzo wyciągnięty, mam wrażenie, że czasami korba go "zabiera". Nie powinno być takiego efektu. O wymianie łańcucha na nowy raczej nie mam co myśleć... napęd go nie przyjmie, nawet podróba Shimano która leży od 2 lat w domu pewnie jest zbyt mało rozciągnięta by się dostosować do zębatek.

Przed wyjazdem prychnąłem brunoxem na linkę przerzutki tylnej... chyba zupełnie niechcący spryskałem tarczę hamulca... tak więc tylny hamulec zachowuje się dziwnie... Ciężko powiedzieć, że działa. Muszę na to zerknąć w domu... wyczyścić tarczę i lekko zeszlifować klocki... Moja wina..., zresztą nie pierwszy raz sobie zrobiłem takie kuku ;)

Na Sośnicy jakiś debil wyprzedza mnie na łuku, zachowując odstęp może 20cm... oj poleciała wiązanka... Podniósł mi ciśnienie. Już dawno nie miałem takiej sytuacji. 
Na szczęście wkrótce osiągam firmę... a przed nią niespodzianka, wyłączona część ul Zabrskiej i Jagiellońskiej. Zaczyna się kolejny etap remontu...

Warszawka Nocą - z archiwum
Warszawka Nocą - z archiwum © amiga

Trochę dookoła i zerwana szprycha

Czwartek, 30 sierpnia 2018 · Komentarze(2)
Jest coś koło 16:30 gdy ruszam, prognozy straszą deszczem, radary pokazują coś jeszcze nad Czechami, chyba nie powinienem się jeszcze przejmować. Za to wiatr strasznie przeszkadza, jest z południowego-zachodu, jednak miejscami wykańcza. 
Postanawiam pojechać nieco lasami, kierunek hałda na Sośnicy, na niej spotykam chłopaczka może 14-15 lat prosi mnie bym z nim poskakał na chopkach... ;) Nie ma takiej opcji.. 

W kierunku hałdy na Sośnicy
W kierunku hałdy na Sośnicy © amiga
Torowisko na granicy Gliwic i Zabrza
Torowisko na granicy Gliwic i Zabrza © amiga
Coraz bardziej krzywy mostek
Coraz bardziej krzywy mostek © amiga
Staw przy hałdzie
Staw przy hałdzie © amiga
Droga na Makoszowy
Droga na Makoszowy © amiga

Kieruję się na Halembę, choć kilka razy miałem ochotę by odbić na Chudów, jednak powstrzymuję się... od tego... jadę na skróty na Halembę... jakoś nie chce mi się gnać, choć... są miejsca gdzie nieco mocniej naciskam. 
U Zigusia na Halembie
U Zigusia na Halembie © amiga
Miejsce na ognisko
Miejsce na ognisko © amiga
W Panewnikach zupełnie niechcący odbijam... w kierunku Stargańca, częściowo szosami, dalej lasami. Pod koniec wycieczki wpadam na szatański pomysł, a może przez Kamionkę i Zarzecze? Tak też robię. Tylko coś jest nie tak, coś brzdękło... zatrzymuję się na chwilę... 
Na Stargańcu
Na Stargańcu © amiga
Zerwałem szprychę, tylko w przedziwny sposób, pękła mniej więcej w 1/3 swojej długości. Bicie na kole nie jest zbyt wielkie, do domu góra 3 km... jadę dość wolno. Pod domem widzę, że coś jest jeszcze nie tak, obluzowała się szpilka być może dlatego padła szprycha, choć nie powinna... Cóż... wieczorem będę miał co robić... 
Zerwana szprycha - trochę nietypowo
Zerwana szprycha - trochę nietypowo © amiga