Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Wyprawa w Świętokrzyskie z Karoliną - dzień 3 - Kielce, Małogoszcz, Włoszczowa

Niedziela, 27 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Wczesna pobudka, zaglądam za okno, jest nieźle, jeszcze wieczorem meteo wieszczyło poranne opady. Jest sucho..., wiatr niestety wg plany z zachodu, będzie ciężko, bo 80% trasy mamy na zachód. Jemy śniadanie, pakujemy się i o ósmej jesteśmy już w blokach startowych. Ruszamy... Pierwsze 30 km wg planu na krechę przez Kielce na Piekoszów. O 15 chcemy być we Włoszczowie. Do przejechania około 70km, tyle, że pewnie gdzieś odbijamy. Jako, że Kielce jakiś czas temu odwiedziliśmy z Karoliną to dzisiaj tylko szybka fota na rynku. Przejazd przez miasto jak to zawsze masakra, sporo skrzyżowań, świateł. Wyjeżdżając z Kielc, pomyliliśmy kierunki, na szczęście dość szybko to sobie uświadomiliśmy. Zawracamy i już bez problemów kierujemy się na Piekoszów. 

Przy pompie na Kieleckim rynku

Przy pompie na Kieleckim rynku © amiga
Jakaś impreza była w wczoraj
Jakaś impreza była w wczoraj © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga
Za Piekoszynem zatrzymujemy się na małej stacji, kupujemy coś do picia, pora też coś przekąsić. Grześki wędrują do brzuchów :) Dorysowujemy trasę na mapie, teraz to ma sens, wiemy jak wyglądamy z czasem, wiemy ile możemy przejechać, na mapie widać miejsca które jest sens odwiedzić. Jeszcze przez kilkanaście km nie będzie zbyt wielu atrakcji, ale w Małogoszczy... 

Gnamy dalej, a raczej miejscami się czołgamy, bo podjazdy, bo wiatr... W okolicach Rudy Zajączkowskiej na mapie widać młyn, próbujemy go odnaleźć, ale chyba jest na prywatnym terenie bez opcji przejazdu. Szkoda... Jedna atrakcja mniej. Za Gnieździskami odbijamy na południe, Wiatr nieco mniej dokucza, zmęczenie jednak daje znać o sobie. Gdy widzimy znak Małogoszcz i Kozłów bez zastanowienia skręcamy, dopiero po chwili uświadamiamy sobie, że będziemy jechać dookoła.Mapa pokazuje, w tym miejscu szuter, jest asfalt i niestety solidny podjazd. Przy 32 stopniach to nie jest miła niespodzianka. Gdy docieramy do centrum, proszę Karolinę o postój na rynku. Zamawiamy kawę, lody i chwilę odpoczywamy... Przed wyjazdem jeszcze szybkie zakupy w Groszku i możemy jechać. 
W kierunku kościoła w Małogoszczy
W kierunku kościoła w Małogoszczy © amiga

Za Małogoszczą w lesie przy drodze stała drewniana kapliczka, zatrzymujemy się, kilka fot i można jechać dalej. Wiele obiecujemy sobie po Kozłowie i Ludynii. W tej pierwszej miejscowości jest zabytkowy kościół. Tyle, że dzisiaj niedziela, a my standardowo trafiamy tam w trakcie mszy, więc o wejściu do środka nie ma mowy. W Ludynii za  to nie było możliwości podjechania pod dwór, a drogi do zboru ariańskiego nie znaleźliśmy. Już po powrocie znalazłem informację jak dojechać do zboru, byliśmy tak blisko. Ale co ciekawsze to w Dworze w Ludynii było kręcone Przedwiośnie. Tym bardziej, żal, że nie udało się tam podjechać

Przydrożna kapliczka za Małogoszczą
Przydrożna kapliczka za Małogoszczą © amiga
Kościół Narodzenia NMP w Kozłowie
Kościół Narodzenia NMP w Kozłowie © amiga
Drewniany budynek w Kozłowie
Drewniany budynek w Kozłowie © amiga
Pora na zdjęcie
Pora na zdjęcie © amiga
Gdzieś tam jest pałac w Ludynii
Gdzieś tam jest pałac w Ludynii © amiga
Staw przy pałacu
Staw przy pałacu © amiga
Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga

Czas goni a droga jeszcze daleka, mamy do zaliczenia tylko jedną miejscowość przed Włoszczową, to Nieznanowice, gdzie wg mapy jest stary młyn, zabytkowe zabudowania gospodarcze oraz ruiny Pałacu. Gdy tam podjeżdżamy robimy jeszcze jedną krótką przerwę... Banan, Grzesiek, picie... dopiero wtedy zabieramy się za focenie ;) 

Koń zdechł
Koń zdechł © amiga
Nieznanowice - stary młyn
Nieznanowice - stary młyn © amiga
Ruiny pałacu Poznańskich w Nieznanowicach
Ruiny pałacu Poznańskich w Nieznanowicach © amiga

Do Włoszczowy mamy jakieś 20-30 minut jazdy, głownie szosą przez las, zero atrakcji, w mieście podjeżdżamy pod kościół, standardowo kilka zdjęć i szukamy czegoś gdzie można coś zjeść. Tyle, że wszystko zamknięte, tubylcy twierdzą, że jedynie pizzeria o tej porze jest otwarta, ale... nie o to nam chodzi. Cóż... wybieramy jakąś cukiernię. Kolejna kawa, gorące ciastko z musem jabłkowym i lodami. 

Kościół pw. Wniebowzięcia NMP we Włoszczowej
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP we Włoszczowej © amiga
Wieje silny wiatr
Wieje silny wiatr © amiga
Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga
Dzisiaj zdjęcia telefonem :)
Dzisiaj zdjęcia telefonem :) © amiga
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP © amiga

Spoglądamy na zegarki, pora udać się na stację Włoszczowa Północ, gdzie przed 16 Karolina ma pociąg do Tomaszowa. Jesteśmy nieco przed czasem, możemy odsapnąć, jeszcze chwilę porozmawiać i pożegnać się. Łezka w oku się zakręciła i pociąg odjechał. 

Mój pociąg odjeżdża ze stacji Czarnca, jakieś 5 km dalej, na dojazd mam godzinę ;) Jadę na spokojnie, docieram na miejsce, sprawdzam jeszcze raz rozkład. Siadam na peronie i czekam. Dojeżdża pociąg. Tym razem to Regio ale takie świętokrzyskie. Wsiadam. W Środku klima, sporo ludzi, a maszynista gna jakby go diabeł gonił ;)

Po godzinie jestem w Katowicach, 30 minut później w domu... Czuję zmęczenie... ból, niektórych części ciała, ale nie żałuję tego wyjazdu. Jestem zadowolony, to były 3 intensywne dni. Być może jest to też ostatnia w tym roku wyprawa z sakwami. Dzięki Karolina za ten niesamowity wypad... bez Ciebie pewnie sam bym tam się nie wybrał :) 

Ps. Kiedy następny? ;)

Opis Karoliny


Wycieczka wg Relive:
https://video.relive.cc/7173984511_strava_15038466...


Wyprawa w Świętokrzyskie z Karoliną - dzień 2 - Na Pizzę do Barka w drodze na Łysą Górę

Sobota, 26 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Wczesna pobudka, za oknem jest nieźle, tyle, że chłodno, zresztą noc też była nie za ciepła. Gorąca kawa stawia nas nieco na nogi, pyszna jajecznica z wiejskich jaj... jest genialna... Jest jeszcze trochę czasu by przygotować kanapki na drogę :) Ruszamy kilka minut po ósmej. Widzę, że coś mi świruje pulsometr, pokazuje jakieś bzdury... czemu? Nie mam pojęcia, rozłączam więc ten zewnętrzny, zostaje ten w zegarku... W efekcie ślad coś się rwie. 

Pierwszy postój w Końskich, wczoraj nie mieliśmy czasu by zatrzymać się tu i tam. 
Kolegiata pw. Św. Mikołaja w Końskich

Kolegiata pw. Św. Mikołaja w Końskich © amiga
Kolegiata widok do góry
Kolegiata widok do góry © amiga
Zespół pałacowo-parkowy w Końskich
Zespół pałacowo-parkowy w Końskich © amiga
W Końskich zaczyna się, bądź kończy szlak Green Velo, próbujemy odszukać to miejsce, chwilę to trwa.... oznaczenie niestety jest do bani. na dokładkę MOR znajduje się na terenie ogródka Jordanowskiego. Na dokładkę sam ogródek jest zamknięty... Sens umieszczenia go w tym miejscu jest żaden. Są rowerzyści którzy jeżdżą o innych porach niż jest otwarty ogródek. A miejsce odpoczynku, przydaje się i w dzień i w nocy. Pewnie można by się spodziewać, że miejscowe pijaczki będą urządzać tutaj libacje, ale to da się rozwiązać przecież inaczej. W końcu od czego jest Policja, czy Straż Miejska (w sumie to nie wiem czy w Końskich jest ta druga formacja). Robimy więc zdjęcia MORu zza płota i ruszam dalej. 
Początek szlaku Green Velo na terenie ogródka Jordanowskiego
Początek szlaku Green Velo na terenie ogródka Jordanowskiego © amiga
MOR zza płotu
MOR zza płotu © amiga
Kierunek Wąsocz, Stąporów, wielu atrakcji po drodze nie ma. W tej drugiej miejscowości sobota to dzień targowy, zatłoczone, zawalone, trudno przejechać. Próbujemy odszukać ruiny huty Jednak po krótkich poszukiwaniach odpuszczamy, bądź zostały już rozebrane, bądź znajdują się na terenie ogródków działkowych... Szkoda czasu. Coraz więcej podjazdów, miejscowość Huciska wita nas solidną górką... chyba będę miał uraz to miejscowości o tej nazwie ;) jadąc dalej zatrzymujemy się to tu, to tam. W okolicach Szałasu zaczyna padać, lać, chowamy się pod wiatą przystankową... jest okazja by coś zjeść, napić się i przeczekać tą ulewę... Mija dobre 10 minut. Opady są mniejsze, zakładamy kurtki i dalej w drogę. Powolutku się wypogadza. jeszcze pada, jeszcze kropi... 
W Samsonowie trafiamy na całkiem przyjemne ruiny huty... Widać je z daleka, zabudowania są spore. Szkoda tylko, że nie ma dostępu do środka. Być może jesteśmy po prostu za wcześnie. 
Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej
Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej
Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej © amiga
Przyłapana na foceniu ;)
Przyłapana na foceniu ;) © amiga
Karolina na swoim Czarnym Bocianie
Karolina na swoim Czarnym Bocianie © amiga
Samsonów - Ruiny Huty
Samsonów - Ruiny Huty "Józef" © amiga
Samsonów - Ruiny Huty
Samsonów - Ruiny Huty "Józef" © amiga
Do Zagnańska coraz bliżej, spoglądamy na zegarki, może coś zjemy? Odpoczniemy i poczekamy aż deszcze pójdą precz? Kilka fotek Bartka i ruszamy nieco dalej, odnajdujemy Pizzerię, zasiadamy w środku i grzejemy się ;). Kawa, pizza... jest przyjemnie... 
Przy Bartku
Przy Bartku © amiga
Dąb Bartek w Zagnańsku
Dąb Bartek w Zagnańsku © amiga
Sprawdzam prognozy, radary, to co najgorsze już przeszło, nie powinno padać. Wcześniejsza ulewa była jednak zaskoczeniem, żadna z prognoz o tym nie wspominała. Za to były informacje o burzach po 17 ;) 
Im dalej jesteśmy od Zagnańska tym coraz większe górki się pojawiają, podjazdy mają po kilka km. Chcąc sobie co nieco skrócić, na mapie odnajdujemy drogę w okolicach kopalni w pobliżu Kajetanowa... po dobrych 2 km podjazdu okazuje się, że droga jest zamknięta. Strażnik pilnuje wjazdu... Ech... trochę nam to burzy plany... szukamy alternatywy... jest serwisówka wzdłuż DK73. Korzystamy z niej... dojeżdżamy na rogatki Kielc... Pozostało tylko dojechać do Górna gdzie czeka na nas kolejna kwatera... 
Widok na okolicę z Masłowa
Widok na okolicę z Masłowa © amiga
Jazda jest dość powolna, kolejne Masłowy leżą na wzniesieniach, z sakwami to szaleństwo, ale dajemy Radę, docieramy do Radlina z którego gnamy do Górna po DK74. Co prawda nie ma tutaj rowerówki, chodniki są nijakie, ale pobocze ma dobre 2 metry :) Motel/Hotel odnaleziony, zostawiamy bagaże i ruszam dalej, mamy sporo czasu do zachodu słońca. Kierunek - Łysa Góra :) Kierujemy się na Bieliny, po drodze stając od czasu do czasu. Droga powoli staje się coraz bardziej stroma.

W okolicach Huty  Nowej, czuję, że strasznie mną buja... Spoglądam na tylne koło, niedobrze... Jest coś za mało powietrza... Stajemy przy kościele... 15 minut przymusowej przerwy. Wymieniam dętkę, na szukanie dziury szkoda czas, za wolno to schodzi. W razie czego mam jeszcze 2 w zapasie ;)  Ruszamy dalej... Do Świętego Krzyża coraz bliżej. 

Po powrocie już w domu sprawdziłem, że całość podjazdy ma około 6 km, średnie nachylenie 4,4%, najbardziej stromo jest pomiędzy 4, a 5 km gdzie norma to 9% a jest i miejsce z 14%... Ostatnie 2 km to jedynie 5% nachylenia... ale po potworze wcześniejszym czujemy to w nogach... Gdy stajemy na szczycie... nogi same się uginają... 

Drewniana kapliczka w Bielinach
Drewniana kapliczka w Bielinach © amiga
Kościół MB Fatimskiej w Hucie Nowej
Kościół MB Fatimskiej w Hucie Nowej © amiga
Wjazd do Puszczy Jodłowej
Wjazd do Puszczy Jodłowej © amiga
Pomnik Trzech Krzyży
Pomnik Trzech Krzyży © amiga
Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze na Łysej Górze
Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze na Łysej Górze © amiga
Dojechaliśmy - stąd ten uśmiech :)
Dojechaliśmy - stąd ten uśmiech :) © amiga
Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej- Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego
Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej- Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego © amiga
Widok spod klasztoru
Widok spod klasztoru © amiga
Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej - Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego
Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej - Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego © amiga

Widoki wynagradzają nam te kilka km podjazdu... warto było, na szczycie robimy przerwę, kupujemy po żurku, po kawie, dojadamy kanapki które jadą z nami cały dzień ;). I pora się zbierać, czasowo jesteśmy do przodu... Teraz będzie głównie z górki :) Powinniśmy więc dość szybko wrócić. Słońce powoli chyli się ku zachodowi a my gnamy, gnamy, gnamy... 
Droga z Łysej Góry
Droga z Łysej Góry © amiga
Idealna droga
Idealna droga © amiga

Parafia pw. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny
Parafia pw. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny © amiga

Na miejscu w Górnie, szybka decyzja, jeszcze jedziemy do sklepu :) Jego poszukiwanie trochę zajęło, objechaliśmy całą miejscowość, ale napoje i coś na późną kolację kupione. Wracamy do hotelu, rowery grzeją się w kotłowni ;) a my w ciepłym pokoju... Dzień był intensywny... a jutro nieco mniej do przejechania, ale trzeba będzie się pośpieszyć około 16 jest pociąg powrotny we Włoszczowie. 

Opis Karoliny




2 linki z trasy
Do Zagnańska:
https://video.relive.cc/8397143511_strava_15038446...
i do Górna:
https://video.relive.cc/0901243511_strava_15037734...


Wyprawa w Świętokrzyskie z Karoliną - dzień 1

Piątek, 25 sierpnia 2017 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Kilka dni temu patrząc na prognozy pogody, zgadaliśmy się z Karoliną na weekend, kierunek zmieniał się standardowo kilak razy, po głowach chodziły dolinki podkrakowskie, dokończenie wyprawy na jurę... tylko czasu mało. Mamy jedynie 2,5 dnia. Stanęło na wyjeździe do Końskich o których kilka razy myśleliśmy, już dawno, dawno temu... Główną zaletą tego miejsca jest nie tracenie zbyt wiele cennego czasu na dojazd... Piątek i tak będzie krótszy... 

Pakuję się więc z rowerem do pociągu Kolei Śląskich, wieszam rower i jadę do Częstochowy, gdzie mając trochę czasu i odpowiednią porę zahaczam o chińczyka w pobliżu stacji... Po dość wczesnym obiedzie tarabanię się do kolejnego pociągu, tym razem Regio jadącego do Żakowic. 
W pociągu Kolei Śląskich
W pociągu Kolei Śląskich © amiga
Koleje regionalne :)
Koleje regionalne :) © amiga
Tam na stacji wsiadam na rower i gnam do Koluszek - całe 3 km :), kolejny pociąg, jestem w Tomaszowie, witam się prędziutko z Karoliną i... jedziemy szynobusem do Opoczna. Dzisiaj chyba padł mój rekord przesiadek ;)

Mamy 30 minut na dojazd do Opoczna, możemy z grubsza określić trasę jaką będziemy się poruszać, na miejscu nie będziemy na to tracić czasu. Najważniejszy punkt dzisiejszego planu to dotrzeć na kwaterę w Baryczy (Agroturystyka Barycz 46). Adres podaję bo już na miejscu okazało się, że warunki są rewelacyjne :) Niejeden hotel wygląda gorzej. 

Trasa prawie na krechę, bez dłuższych postojów. Tak naprawdę to kilka razy króciutki postój by przyjrzeć się mapie, raz na zdjęcie przy wjeździe na  Nałęczowa, i później dopiero na kwaterze. 
W Nałęczowie
W Nałęczowie © amiga
Tam zostawiamy rzeczy i jedziemy na krótki objazd okolicy, w pobliżu znajdują się miejscowości Piekło i Niebo więc trzeba tam zajrzeć, głównie ze względu na nazwę, bo atrakcji tam wiele nie ma :) o czym wiedzieliśmy... Są jedynie skałki zaznaczone... 

W centrum Końskich zatrzymujemy się w centrum, kilka szybkich fot, ale na dłuższą sesję przyjedziemy jutro z rana. Nasza dalsza podróż pokrywa się fragmentami z Green Velo który właśnie w Końskich ma swój koniec, czy może początek? Pewnie jedno i drugie ;)
Kolegiata św. Mikołaja w Końskich
Kolegiata św. Mikołaja w Końskich © amiga
Fragment Green Velo w Końskich
Fragment Green Velo w Końskich © amiga
Odszukujemy interesującą nad drogę do Nieba i gnamy, wiemy, że czasu do zachodu słońca zostało niewiele... nie znamy też samej trasy, nie wiemy czy po drodze będziemy się zatrzymywać, czy też nie... czy zobaczymy coś ciekawego? 

Mija dobre kilak km gdy wita nas znak Niebo, rowery parkujemy pod znakiem, kilak zdjęć, ale ku naszemu zaskoczeniu z krzaków wyłaniają się koty, wpierw jeden, młodziutki... przymila się do bajów :), chwilę później w pobliżu pojawia się i drugi. To znak by wsiąść na rowery i udać się do Piekła ;)
Jesteśmy w Niebie
Jesteśmy w Niebie © amiga
Niebiański kot ;)
Niebiański kot ;) © amiga
Na mapie zaznaczone są skałki... Odbijamy więc na nie, tak nam się wydaje, chociaż oznakowanie... hmmm... jest wątpliwe. Na czuja trafiamy w odpowiednie miejsce. Skałki... zaskakują, spodziewałem się czegoś podobnego jak na jurze, a to ledwie kilka kamyków i tuż obok ślady po licznych libacjach... Kilka for i lecimy dalej, docieramy do Piekła. 
Skałki Piekło
Skałki Piekło © amiga
Piekielne skałki
Piekielne skałki © amiga
Sama miejscowość widać, że jest opuszczona przez Boga... niewiele zabudowań, droga zniszczona... więc zostaje tylko fota pod znakiem na Piekielnym szlaku i w drogę w kierunku Sielpi. Z mapy wynikało, że powinien być asfalt... być może kiedyś był, teraz to droga Piekielna... łaty asfaltu pojawiają się to tu, to tam, a dookoła rumosz. Wytrzęsło nas okrutnie...
Trafiliśmy do Piekła
Trafiliśmy do Piekła © amiga
W końcu wjeżdżamy na szlak wzdłuż drogi 728, prowadzi po nim GreenVelo, pomimo kostek jedzie się po tym dość szybko. Słońce jednak coraz niżej. Mijamy kolejne miejscowości, zaskakuje ilość ekranów dźwiękochłonnych i luster... jakieś to chore...  Może trzeba było pomyśleć nad innymi rozwiązaniami, a nie budować coś tak paskudnego. To nie autostrada. 
Szaleństwo z tymi lustrami
Szaleństwo z tymi lustrami © amiga
Gdy docieramy  w pobliże kwatery w Baryczy... jest już ciemno... jeszcze zahaczamy o mały sklepik, kilka drobnych zakupów i pora udać się do gospodarstwa... Plan wykonany... rowery śpią na zewnątrz pod wiatą... Jest cicho i spokojnie, szkoda tylko, że zrobiło się zimno.

Opis Karoliny

Chłodny poranek...

Środa, 23 sierpnia 2017 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam z lekkim poślizgiem, jest 7:13. A wszystko przez temperaturę, po przebudzeniu to była pierwsza rzecz którą sprawdziłem..., termometr za oknem pokazał 10 stopni... brrrr. Słońce jednak przyświeca, więc powinno się robić cieplej.  

Wiatr niestety w twarz, jest dość silny, nieprzyjemny, kręcenie idzie z oporami. Pomimo takiego poranku, na drogach jest całkiem sporo bikerów, tyle, że wszyscy jakoś cieplej ubrani niż ja ;). W zasadzie tylko przeciwdeszczówkę mam dodatkowo ubraną... reszta jak to w lato - na krótko ;)

Chłodny poranek, ale rowerzyści są :)

Chłodny poranek, ale rowerzyści są :) © amiga
W Kochłowicach na DDRce
W Kochłowicach na DDRce © amiga
Jakby więcej samopchodów na drogach... w wielu miejscach trzeba uważać, mam wrażenie, że pojawili się niedzielni kierowcy... Na niebie słońce gdzieś znika za chmurami, te są nieprzyjemnie ciemne. O naciśnięciu na pedały nie ma mowy... wiatr robi swoje. 
Nie podobają mi się te chmury
Nie podobają mi się te chmury © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Dojeżdżam na spokojnie do firmy, zmęczył mnie ten dojazd. Na dokładkę na miejscu dowiaduję się, że pulsometr chyba wariował... gdzieś od Wirka podawał zupełnie z czapy puls... na poziomie 70-80 uderzeń... Takich cudów nie ma.. Być może pada bateria, ale powinienem dostać odpowiednie info... wieczorem to sprawdzę... 
Na kogoś polują?
Na kogoś polują? © amiga

Powrót przez las

Środa, 23 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Jest po 17 gdy ruszam, wiatr niby w plecy, 19 stopni, niewielki ruch... więc czegóż można chcieć więcej? Chyba lasu... Boję się trochę co będzie w terenie, w końcu wczoraj solidnie lało. Co z tego że krótko... 
Odpuszczam hałdę na Sośnicy, ale pakuję się w lasek Makoszowski a dalej w las prowadzący na Halembę, po drodze obserwuję, czy gdzieś nie widać grzybów.
Ścieżka w lasku Makoszowskim
Ścieżka w lasku Makoszowskim © amiga
Goście nazbierali trochę grzybów
Goście nazbierali trochę grzybów © amiga
Tylko jeden gość miał nazbierane trochę grzybów, w okolicach Kończyc, sam nigdzie nic nie widziałem, nawet trujaków. To chyba jeszcze nie pora na grzyby. Trudno. Chociaż z chęcią zjadłbym jakąś Kanię :) W lasach Panewnickich objeżdżam 2 miejsca gdzie je widuję. Niestety nie ma nic... 
Na podjeździe nad Jamną
Na podjeździe nad Jamną © amiga
Rodzinna wycieczka
Rodzinna wycieczka © amiga
Rower po wczorajszym powrocie jest mocno usyfiony, sporo piasku, więc wracając postanowiłem odwiedzić myjnię, ta jest przy stacji Lukoil w Piotrowicach. 2 minuty starczają, rower lśni... Może wieczorem wymienię w nim linki ;)
Dolina Kłodnicy
Dolina Kłodnicy © amiga
Jeszcze tylko myjnia i do domu
Jeszcze tylko myjnia i do domu © amiga

Wtorkowy poranek pod wiatr

Wtorek, 22 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Ruszam coś koło 7:10, wieje paskudny wiatr z zachodu, wiem, że lekko nie będzie... ale cóż... Wczoraj miałem podłubać przy pancerzach i linkach... ale oczywiście czas diabli wzięli... więc jadę z tym co mam ;) 

Na drogach sporo spokojniej niż wczoraj, całkiem sporo rowerzystów, jest niby ciut cieplej... jedna wiatr robi swoje. Mam na sobie tylko wiatrówkę... Początkowo jest mi chłodno, jednak po kilku km wiem, że to był dobry wybór :)

Rowerzystka o poranku :)
Rowerzystka o poranku :) © amiga
Jeszcze wieczorem myślałem, czy by może jednak nie pojechać lasem z rana... jednak późny wyjazd wybił mi to z głowy..., może jutro? Od czasu do czasu kombinuję, a może jednak... odbić gdzieś w bok... schronić się przed wiatrem? 
Z tej chmury raczej deszczu nie będzie
Z tej chmury raczej deszczu nie będzie © amiga
W teren wjeżdżam dopiero w Zabrzu, tyle, że to park... zero ludzi... jestem tylko ja... na wyjeździe do Gliwic równie spokojnie jak na całym poprzednim odcinku. Można by rzec nuuuuda... 
W Lasku Makoszowskim
W Lasku Makoszowskim © amiga
Jeszcze chwila i będę w firmie
Jeszcze chwila i będę w firmie © amiga
Może i dobrze... nie ma wariatów, więc na spokojnie dojeżdżam do firmy. 

Uciekając przed deszczem

Wtorek, 22 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Ruszam po 17. Wiatr mam w plecy, przed wyjazdem sprawdziłem radary, nie jest źle... niebo czyste. Jest dość ciepło 19 stopni, ale mam założoną wiatrówkę...Jazda sprawia przyjemność.  Jednak gdy docieram do Zabrza w lusterku widzę jakieś ciemne chmury... Staję, odwracam się oj... w Gliwicach leje... na szybko sprawdzam radary... nic wielkiego, opady tak na 10 minut... może ucieknę? Gnam dalej... naciskam na pedały... tyle, że tych chmur coraz więcej za mną... masakra... staram się odbić nieco bardziej na południe... Jeszcze raz sprawdzam radary... strefa opadów się powiększa... 

Popołudnie zapowiada się dość przyjemnie
Popołudnie zapowiada się dość przyjemnie © amiga
Pozdrawiamy się z rowerzystami
Pozdrawiamy się z rowerzystami © amiga
Coś zaczyna się kotłować
Coś zaczyna się kotłować © amiga
Na Wirku gdy wjeżdżam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego nagle dopada mnie ulewa... szybko ubieram kurtkę przeciwdeszczową, zabezpieczam plecak i... jedyne co mogę robić to dalej jechać... w miejscu gdzie jestem nie ma po co się cofać, ale przez 2-3 km i tak nic nie ma... nie ukryję się, nie przeczekam... trudno.... 
Równo leje... a schować się nie ma gdzie
Równo leje... a schować się nie ma gdzie © amiga
Zjazd terenowy po płynącym potoku
Zjazd terenowy po płynącym potoku © amiga
Leje coraz bardziej. Jestem przemoczony, w butach jezioro ;), ale im bliżej Kochłowic tym opady słabsze... to najgorsze powoli odchodzi... Tym razem się nie udało. Spoglądam na termometr... temperatura spadła do 11 stopni... Para bucha z ust... Jadę dalej... deszcz zanika. znowu zaczyna się ocieplać, ale marzę tylko o tym by wpakować się pod gorący prysznic... 
Ciemne chmury powoli odchodzą
Ciemne chmury powoli odchodzą © amiga
Trzeba przejść po pasach
Trzeba przejść po pasach © amiga
Gdy jestem już pod domem, widzę jak woda paruje... w domu wszystko co mam na sobie ląduje w praniu... a ja w wannie... tylko rower wygląda tragicznie. Może jutro zajadę na myjnię? 

Chłodny poniedziałkowy poranek....

Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
Powoli wracam do świata normalnych dojazdów i wyjazdów z pracy... Ostatnie prawie 3 tygodnie były strasznie męczące... Pobudka o 5:00, wyjazd o 6, często nawet przed, powrót na 15, biegiem do szpitala na rehabilitację, powrót do domu... niby tylko 10 zabiegów, ale rozwalało to cały misterny plan dnia. 
Dobrze, że w firma jest elastyczna.... 

Dzisiaj już nic nie było mnie w stanie zwlec z łóżka przed 6:00... wiedziałem, że mogę posiedzieć w firmie dłużej... że nie będzie gonitwy, wariactwa itd.... 

Pozbierałem się na 7:00 i jakoś tak wyjechałem. Poranek chłodny jedynie 11 stopni z dodatkowym bonusem w postaci wiatru w twarz :) Drogi mokre... nieco większy ruch niż to z czym miałem do czynienia ostatnio... Na sobie mam dodatkowo kurtkę przeciwdeszczową... na wszelki wypadek. Meteo coś mówi o opadach po południu... Być może mnie miną, a może będę wracał w deszczu, kto to wie... Z rana kurtka też się przydaje, nie jest mi zimno ;)
Mokro po weekendzie
Mokro po weekendzie © amiga
Słońce zaczyna przygrzewać
Słońce zaczyna przygrzewać © amiga
Wczoraj wyczyściłem jarzmo pod siodełkiem, dziwne dźwięki stamtąd dochodziły, gdy je rozebrałem było sporo pyłu, kurzu, piasku. Dzisiaj jest cichuteńko, za to... zauważyłem, że mam do regulacji tylną przerzutkę. Tak naprawdę to do wymiany są pancerze i linki... czuć, że działają z oporem, pancerz przedniej przerzutki jest złamany w jednym miejscu...  Może po powrocie tym się zajmę? Tylko nie mam obcinaczki do pancerzy... Da się obciąć czymś innym, jednak chyba zainwestuję... Na ostatniej wyprawie dla odmiany wyszło, że mam za krótki przewód do hamulca tylnego... Wszystko przez to, że mocno podniosłem kierownicę, a dodatkowo założyłem krótsze chwyty... co spowodowało przesunięcie się klamek... Muszę tylko sprawdzić jaki powinien być przewód, ew końcówki... Płyn i zestaw do napełniania mam w domu :)
Na ścieżkach w lasku Makoszowskim
Na ścieżkach w lasku Makoszowskim © amiga
Zapowiada się ciepły i przyjemny dzień
Zapowiada się ciepły i przyjemny dzień © amiga
Pod firmą :)
Pod firmą :) © amiga

Do pracy docieram w spokojnym tempie, czas, żadna rewelacja... ale nie spieszyło mi się, aż tak bardzo jak jeszcze w piątek :)
Ciekawe jak dzień się ułoży... 

Powrót lasami :)

Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
Ruszam przed 17 :) w końcu, nie muszę się spieszyć, nie ma rehabilitacji.... To co chodzi mi od dawna po głowie to przejazd lasem, przejazd przez hałdę... Gdy tylko wychodzę kieruję się na Sośnicę i tamtejszą hałdę :)... Trochę straszą chmury, co jakiś czas dopada mnie kilka kropli... Oby to nie była burza... Jedzie się przyjemnie, w końcu mam wiatr w plecy... 

Nie podobają mi się te chmury
Nie podobają mi się te chmury © amiga
W terenie już ostrożnie, nie mogę zaliczyć gleby... nie wiem jak wygląda hałda po kilku miesiącach... po opadach... może być wszystko... Na miejscu okazuje się, że jest nieźle, owszem trzeba uważać, ale ścieżki są w niezłym stanie. 
NA ścieżce przy hałdzie na Sośnicy
Na ścieżce przy hałdzie na Sośnicy © amiga
Coś czuję, że popada
Coś czuję, że popada © amiga
Jadę chyba najstarszym moim wariantem do Gliwic, zaliczam Makoszowy, Halembę, Stare Panewniki. Po opadach powinny pojawić się grzyby, zahaczam o kilka miejsc gdzie natknąłem się już kilka razy na kanie... Niestety nic nie ma... rozglądając się po bokach nie widziałem nawet trujaków... za mało deszczu? W lesie jest i tak dość sucho... woda więc wsiąkła... pewnie musiałoby popadać nieco dłużej... 
Tato jechał pierwszy, a dzieciaki go gonią
Tato jechał pierwszy, a dzieciaki go gonią © amiga
Dojazd do Halemby
Dojazd do Halemby © amiga
Przy dolinie Jamny
Przy dolinie Jamny © amiga
Czyżby leśnicy?
Czyżby leśnicy? © amiga
Wyjeżdżam z lasu w Panewnikach, trochę asfaltu do Piotrowic i Ochojca... Deszcz i burze mnie nie dopadły. Szkoda, że było tylko 16 stopni... Jutro ma być cieplej :)
Już prawie pod domem
Już prawie pod domem © amiga

Na ostatnią sesję fizjoterapii

Piątek, 18 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Ruszam około 13:30. jest gorąco, wiatr chyba z południa. Ale to ostatni raz o tej porze... Kończy się rehabilitacja, kończą się ćwiczenia. Od poniedziałku będę mógł wyjeżdżać później, jechać lasem, cieszyć się z jazdy. Nie będzie gnania, pędzenia... 

Tyle, że jest jeszcze ten dzisiejszy powrót. W domu muszę być na 15:00. Ruch na drogach sporo większy. Trzeba nieco uważać. Skracam tam gdzie się da. W lasku Makoszowskim, nieco dalej już w Starych Panewnikach , na Zadolu... do domu docieram minutę przed zaplanowanym czasem. 

W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Wjazd na DDRkę na Bielszowickiej
Wjazd na DDRkę na Bielszowickiej © amiga
Wąska ścieżynka :)
Wąska ścieżynka :) © amiga
Jeszcze 2 km do domu
Jeszcze 2 km do domu © amiga
Temperatura zabijała, w domu wypijam litr wody... szybka kąpiel i lecę do szpitala. Spędzam tam 90 minut... Myślę, że rehabilitacja zakończona sukcesem, chociaż ból i problemy z nadgarstkiem pewnie będą odczuwalne jeszcze za pół roku... Ale powoli ręka odzyskuje sprawność. Myślę, że w tej chwili jest to już 90%...