Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Czwartkowo terenowo

Czwartek, 27 września 2012 · Komentarze(4)
Renata Przemyk "Jakby nie miało być"


Poranek wyjątkowo ciepły, +20 na starcie, już się odzwyczaiłem od takich temperatur o tak wczesnej porze. Po 7:00 wsiadam na rower i jadę, jadę do pracy, dzisiaj ile się da to po terenie, więc zaliczona została bokiem hałda w Panewnikach, później w Halembie, w Kończycach i Sośnicy. Na chwilę zatrzymałem się w Makoszowach przy pomniku obok którego przejeżdżałem już setki razy, jednak jakoś nigdy się przy nim nie zatrzymałem. Czemu? Nie wiem.
Wczoraj koło nosa przezzedł mi koncert Marka Dyjaka w Chorzowie, masakra, na dokładkę 5 października też nie będę mógł być na koncercie Renaty Przemyk w Mikołowie. Będę w tym czasie w Krzeszowicach...

W krzywym zwierciadle © amiga


Pomnik w Zabrzy Makoszowach © amiga

powrót do domu

Czwartek, 27 września 2012 · Komentarze(2)
Nagły Atak Spawacza- uve kolarz


Porąbany dzień, ale tak to już czasem jest, co chwila coś dzisiaj wyleciało, niby drobiazgi, ale strasznie rozwala to dzień. W każdym bądź razie wyjeżdżam z pracy ok 17:00, późno, ale cóż zrobić. Pogoda wyraźnie się załamuje, na uszach odpalone Antyradio i słyszę, że w Katowicach pada. Oj niedobrze..., nie mam ochoty na kąpiel, jednak aż do Wirka jest sucho dopiero później widzę, że drogi są mokre, hmmm.... Co będzie dalej? Na szczęście nic, szosy mokre i to jedyna niedogodność, lekko ubrudzony docieram do domu. Temperatura ok 15 stopni na całej trasie więc nie było źle, chociaż w porównaniu do poranka to już wyraźny dołek.

Dzisiaj niestety nie ma czasu na kolejny elaborat. Może jutro uda się coś sklecić.

Ps. Tekst w kawału z poczatku wpisu zabija, nie jest to może moja muzyka, ale warto tego wysłuchać, mnie się gęba śmiała przez dobre 30 min ;)

Pusto, smutno.... © amiga


Tutaj też nic się nie dzieje © amiga


Pamiętny rok 1911 © amiga

powrót do domu i demoscena...

Środa, 26 września 2012 · Komentarze(6)
The butterfly effect - Andromeda Software Development


Powrót paskudny, wyjeżdżam dość wczęśnie, ale co z tego, gorączka i ogólne zmęczenie dają mi się we znaki. W Zabrzu uciekam do lasu i do Katowic jadę ścieżkami leśnymi. Osatatnie 6km to jedna wielka męczarnia, odliczam kolejne metry. Mam dość. Dzisiaj szybko do wyra, trzeba to w końcu wygonić.

Halemba - zachód słońca © amiga


Zachód słońca nad Rudą Śląska © amiga


A na dowidzenia coś o demoscenie

Wczoraj było trochę u muzyce na C64 dzisiaj o demoscenie. W zasadzie twór ten istniał od początku mikrokomputerów(maiłem okazję widzieć jak to powstaje ewoluuje), było to „pospolite ruszenie” ludzi, którzy posiadali komputery wiedzę, talent, umiejętności i oczywiście czas aby zrobić coś tylko po to aby wykazać się swoimi umiejętnościami. Organizowane były (zresztą dalej są organizowane) zloty entuzjastów takich produkcji. Całość oczywiście nigdy nie była robiona w celach zarobkowych, a tylko po to aby czegoś się nauczyć, coś poznać, wyciągnąć maksimum ze sprzętu który się posiada, aprzy okazji poznać fantastycznych ludzi. Pojedyncze osoby gromadziły się często w grupach gdzie na czele stał najczęściej koder (ten który składał to do kupy i pisał główny kod), grafik, muzyk i swapper który zajmował się kontaktami z innymi grupami.

Nigdy nie zapomnę gdy do qmpla przychodziło dziennie kilkanaście listów z zapakowanymi w środku dyskietkami 5” a później 3.5”. Internet wtedy nie istniał, czasami można było się spotkać osobiście na giełdach komputerowych, np. w nieistniejącym już dzisiaj budynku „Domu kultury huty Baildon” w Katowicach. Piękne czasy, gdy wchodziło się, a na sali połowa to znajomi :) i… następowała wymiana, kopiowanie itd…

Taboo - Place in the space (demo na c64 – część obliczeń robiona była na procesorze stacji dyskietek – całośc ma ok. 40min.)


Z częścią do dzisiaj pozostał kontakt, od czasu do czasu się spotykamy, by powspominać i napić się piwa :)

Technological death by Mad elks – 1993 (demo z Amigi w stylu techno, dość popularne w tamtym czasie)


Patrząc na te stare produkcje może nie robić to już takiego wrażenia jak wtedy, ale warto wspomnieć, że komputery te dysponowały dość mocno ograniczoną pamięcią (C64 – 64kB do wykorzystania ok. 40kB a w przypadku Amigi najczęściej kończyło się na 512kB), na dokładkę częstotliwości również są jak na dzisiejsze warunki abstrakcyjne – 1MHz w przypadku C64 i 7.16Mhz w przypadku Amigi 500.

Nie było OpenGl-a, nie było DirectX-a, wszystko robiło się na piechotę, żadnego wspomagania dla grafiki 3D.

Dzisiaj już wygląda to nieco inaczej, często takie zloty są już bardzo sformalizowane, owszem jest tam sporo wspaniałych ludzi, wręcz geniuszy w tym co robią, ale coraz częściej zagląda tam komercja, takich dożyliśmy czasów, ale nie ma co narzekać, dalej powstają perełki, które ogląda się z przyjemnością.

spacecut by cncd – 1 miejsce na Assembly Summer 2012


Największe wrażenie zawsze robią produkcje które zajmują 64kb i mniej. Gdy w dzisiejszych czasach większość gier, programów zajmuje wiele GB to coś zajmuje na dysku 64kb :).

Potężną bazę wiedzy na ten temat i produkcji można naleźć na stronie scene.org, a dema pobrać z ich serwera ftp: ftp.scene.org

I na koniec perełka – program który to wygenerował zajmuje …. 1kb – w tym jest również oprawa muzyczna :)

Traceless - TBC | 1k Assembly 2012


Tym razem całość jest kierowana raczej do zboczeńców komputerowych, ale może ktoś odkryje coś ciekawego, na YT można znaleźć sporo przykładów takich produkcji, wystarczy tylko wiedzieć jak tego szukać :)…
Przyjemnego wieczoru

uncovering static (64k) by fairlight & alcatraz


Zastanawiam się ile osób na BS było, lub jest powiązanych z demosceną. Kilka osób powonno być :), przynajmniej tak wynika ze statystyki :)

ciepły poranek

Środa, 26 września 2012 · Komentarze(4)
Attrition - Shattered Skies


Budzę się o 4:44, przeziębienie i podniesiona temperatura dają znać o sobie, masakra, biorę prochy lecz o spaniu nie ma już mowy. Mam czas aby zrobić coś innego i spokojnie zająć się przygotowaniem do wyjazdu do pracy. Wychodzę nieco przed 7:00, poranek wyjątkowo ciepły, da się jechać częściowo na krótko, ubieram jednak wiatrówkę - tak profilaktycznie. Na drogach jakoś dziwnie pusto, zupełnie mi to jednak nie przeszkadza, mogę poszaleć. Chociaż ciężko się jedzie gdy z nosa kapie, a gardło pali, pocieszam się, że jeszcze tylko 3 dni i już będzie weekend, gdy będę mógł wyjechać rekreacyjnie na rowerze :) i odpocząć.

To lubię - zestaw o poranku.... © amiga

900h :), wtorkowo, chorobowo,

Wtorek, 25 września 2012 · Komentarze(11)
Cela nr 3 - Nuda


Jadę do pracy znowu z lekkim opóźnieniem, jest 7:20, a obiecałem sobie, że wstanę wcześniej, ale… nie ze mną te numery, budzik jedno a przyzwyczajenie swoje :). Nie ma lekko.
W chwili wyjazd +15 stopni- ciepło, nawet bardzo. Cieszy mnie to ale, lekko kropi deszcz, przeziębienie dale się już solidnie we znaki, więc nie wygłupiam się, ubieram nieco więcej, biorę prochy i ruszam. Prawie przez całą drogę wredny wiatr chyba z północnego-zachodu, chwilami podmuchy wybijały mnie z rytmu… .
Spocony i wykończony jakoś dojeżdżam do Gliwic, szybki prysznic i mogę zasiąść za sterami, mogę zabrać się za pracę…
Dzisiaj zauważyłem, że stuknęło mi 900h na rowerze na BS :). Może uda się dociągnąć w tym roku do 1000h :), mam taką nadzieję. Jedynie opady śniegu i siarczysty mróz może pokrzyżować mi plany, ale dalej liczę na piękną złotą jesień.




Wspomnieniowo - podjazd na Salmopol © amiga

Mocno nostalgicznie

Wtorek, 25 września 2012 · Komentarze(7)
Machinae Supremacy - Sidology Episode 1 - Sid Evolution


Powrót do domu głównie po drogach, lekki katar i podniesiona temperatura wciąż dają się we znaki. Na szczęście pogoda dopisałe, jest ciepło, da się jechać na krótko, co oczywiście wykorzystuję ładując długie ciuchy do plecaka ;).

Już w Panewnikach coś mnie podkusiło i skręciłem na Starganiec, chwilę usiąść, przemyśleć kilka spraw, zastanowić się, a może spotkać kogoś znajomego? Kto wie.
Spędzam tam dłuższą chwilę, magiczne jest to miejsce, o tej porze dnia, o tej porze roku, dalej przyciąga mnie jak magnes....

Starganiec wieczorkiem © amiga


Zachód słońca nad Stargańcem © amiga


Ostatnio było poważnie więc może dzisiaj coś prostszego. Już ładne kilkanaście lat temu natknąłem się na bazę kawałków (muzyki) z C64, jest rozbudowywana do dzisiaj. Dla zainteresowanych podaję linka www.hvsc.c64.org do pobrania ok. 65MB -kilkadziesiąt tysięcy utworów, tworzonych na tym komputerku. Do odtworzenia potrzebny jest odpowiedni plugin pod używanego playera lub sidplayer (wszystko dostępne jest na podanej wyżej stronie – zakładka SID PLAYERS).

Reyn vs Martin Galway - Wizball


W przeciwieństwie do tego co oferują współczesne karty dźwiękowe C64 używał generatora dźwięku układu SID (w zasadzie były 2 modele – 6581 i nowszy 8580), więcej można przeczytać m.inn. na Wikipedii.
Cokolwiek by nie pisać/mówić lubię od czasu do czasu posłuchać tego starego jedynego w swoim rodzaju brzemienia, coś co trzeba lubić, coś co pewnie nie każdemu się spodoba, coś co każdy odbiera inaczej. Zamiast się rozpisywać proponuję posłuchać kilku z nich:
Yie_Ar_Kung_Fu.sid (Galway_Martin) - 19 subsong – MagneticFiels w wersji na C64
Dutch_Breeze_Mix-E-Load.sid (20CC)
Dutch_Breeze_Flip_the_Flop.sid (Ouwehand_Reyn)
Sanxion.sid (Hubbard_Rob)
Last_Ninja_3.sid (Ouwehand_Reyn) – 2 subsong
Last_Ninja_4_intro.sid (Feekzoid)
Battle_Valley.sid (Tel_Jeroen)
Star_Paws.sid (Hubbard_Rob)
Cannon_Fodder.sid (sampel na 4 bitach)
Oxygene_IV.sid (Feekzoid) (sampel na 4 bitach)
Wiele utworów składa się z kilku subsongów które zmienia się różnie w zależności od użytego playera, w winampie jest to przycisk przejścia do kolejnego utworu.
Top 20 countdown of C64 music awesomeness

Zastanawiam się czemu dalej mi się to podoba, czemu lubię do tego wracać, może dlatego, że w tamtych latach byłem związany z demo sceną, Może dlatego, że nazwy takie jak Quartet, FAIRLIGHT, Legend, Taboo znaczyły dla mnie wiele, może dlatego że nazwiska takie jak Klaudiusz Dybowski czy Marek Pampuch do dzisiaj coś dla mnie znaczą? A może dlatego, że w tamtych czasach poznawałem co to jest komputer, co można z nim zrobić i.. całkiem nieźle sobie z tym radziłem.
Zespół z początku wpisu Machinae Supremacy do dzisiaj wykorzystuje syntezatory oparte o układ dźwiękowy, który znajdował się wewnątrz Commodorka. Ich starsze płyty to w zasadzie covery utworów żywcem przeniesionych z C64, nowsze płyty zawierają już wokal, a generatory SID zeszły na dalszy plan, ale dalej są słyszalne. Warto zapoznać się z ich dyskografią, naprawdę świetnie grają.
I już na sam koniec, link do YT gdzie można przypomnieć sobie jak wyglądały gry w latach 80 początku 90. Ech łezka się w oku kręci…
100 Commodore 64 games in 10 minutes!

Miłego Wieczorka.

Porankowo, dopracowo...

Poniedziałek, 24 września 2012 · Komentarze(3)
Fabryka Zabawek - Flying Around


Kolejny rześki poranek, może nie taki jak piatek, ale te +9 to nie szczyt moich marzeń. Na dokładkę czuję, że w weekend się trochę załatwiłem. Podwyższona temperatura świadczy o tym dobitnie. Łykam prochy i powoli się zbieram, do pracy czas. Wyjeżdżam wyjątkowo późno 7:30, o odrabianiu w trasie mogę zapomnieć, wiem jak źle się kręci będąc przeziębionym. Na szczeście nie jestem zobligowany do dotarcia do Gliwic na konkretną godzinę.

Powrót będzie chyba w lepszych warunkach, mabyćgrubo ponad 20 stopni :)

Leśne ścieżki © amiga

Pod prąd

Poniedziałek, 24 września 2012 · Komentarze(2)
KSU - Idź pod prąd


Jezioro Żywieckie © amiga


Miało być dzisiaj o czymś zupełnie innym jednak chyba warto poruszyć ten temat.
Czasami zdarza się że oceniamy kogoś po pozorach, po tym jak go postrzegamy, nie mając o nim zielonego pojęcia, nie znając go. Sam zresztą wpadam w takie pułapki, staram się ich unikać ale to nie jest dobre wytłumaczenie. Dopiero chwila rozmowy, nagle otwiera oczy, człowiek awansuje od zera do bohatera. Wydawało mi się, że jestem już od dawna wolny od takich zachowań, a jednak…, mnie też się zdarza. Całe szczęście, że nie zdążyłem zabrnąć dalej, że w jakiś sposób nie skrzywdziłem jej, swoją opinią, swoją wypowiedzią… uff. Miałem jakąś taką potrzebę wyrzucenia tego z siebie.
Dawno, dawno temu gdy jeszcze chodziłem do szkoły średniej miałem okazję pracować z osobami niepełnosprawnymi i już wtedy odkryłem, że nie warto oceniać ludzi po pozorach, po wyglądzie zewnętrznym. Często okazywali się wspaniałymi ludźmi, którzy zostali skrzywdzenie przez los, przez innych ludzi, czy ulegli wypadkowi. Na dokładkę mają niesamowity dystans do siebie do swojego otoczenia, potrafią się z tego śmiać, potrafią się śmiać z siebie ze swoich ułomności. Od nich nauczyłem się tego samego, wydaje mi się, że potrafię się z siebie nabijać, że potrafię mieć jakiś zdrowy dystans do swojej osoby, znam swoje wady i chyba zalety.
Mistrzostwem świata w tej dziedzinie są dla mnie Anglicy i ich poczucie humoru, zresztą wychowałem się na Monty Pythonie, a tam jest wszystko co lubię, co kocham. Pełny absurdu humor.
My Polacy (oj jak górnolotnie) chyba jeszcze do tego nie dorośliśmy, wielokrotnie spotykam się z pewną schizofrenią w postępowaniu, mówimy jedno a zachowujemy się inaczej. Nie uwłaczając osobą wierzącym, szlag nie trafia jak widzę ludzi teoretycznie wierzących, latających co niedziela do kościoła, a już po wyjściu z mszy już zachowują się inaczej, już zaczynają kombinować, obgadywać, komu by tu wsadzić kij w plecy… Bigoteria. Nienawidzę tego, i chyba są to jedyni ludzie których staram się unikać. Przy czym absolutnie nie mam nic do ludzi faktycznie postępujących wg norm narzuconych przez wiarę. Sam jestem totalnie niewierzący, tzn. wierzę tyle, że w naukę, w postęp, po prostu pochodzę z epoki cyfrowej i stara wiara jakoś mi nie po drodze, tym bardziej, że miałem okazję zapoznać się z biblią i kilkoma opracowaniami różnej maści i… jakoś to się kupy nie trzyma. Po prostu trzeba w to wierzyć, a ja tego nie potrafię, nie trafiają do mnie dogmaty, za to mam po drodze z aksjomatami :).
Czytając dzisiaj wpis na blog handbikerki można przeczytać o dość perfidnych zachowaniach „pełnosprawnych” względem współuczestników – coś tu się chyba komuś po…o. Gdzie my żyjemy? Cytując pewnego polityka „Polska to dziki kraj”… i coś w tym jest. Musi jeszcze wymrzeć kilka pokoleń (w tym moje), musi nastać czas pokolenia 2000, ludzi którzy nie posiadają bagażu naszych doświadczeń, naszych uprzedzeń.

Monty Python - Olimpiada głupków

Starczy, na dzisiaj….

weeeekend.... i HDR

Piątek, 21 września 2012 · Komentarze(11)
Tuwim dla dorosłych- Całujcie mnie wszyscy w dupę


Jest piątek, koniec pracy w tym tygodniu, chyba mam dość, chwilowo, totalne przemęczenie. Dzisiaj rześki poranek i chłodne popołudnie, lecz cóż zrobić, w końcu to przedostatni dzień lata, od niedzieli mamy kalendarzową jesień. Jeszcze miesiąc może półtora i drzewa będą gołe, przymrozki będą na porządku dziennym i czeka nas zima. Cykl w przyrodzie się zamknie.
Droga do domu pokręcona, ile się dało tyle w terenie :). Coś jednak jest nie tak, czuję się źle, może dopada mnie przeziębienie ale wracałem z podwyższoną temperatutą. W domu marzę już tylko o jednym, władować się do ciepłego łóżka.

Ścieżka rowerowa inny kadr © amiga


Prognozy na weekend są takie sobie, sobota w deszczu, niedziela nieco lepiej, a ja znowu na rowerze, znowu w drodze, znowu będę się poruszał na jednośladzie po Śląsku. Mam jednak jeszcze ochotę na wypad rowerowy w Beskidy, zobaczymy jak się ułoży najbliższe kilka tygodni, może się uda coś wykręcić. W najgorszym wypadku część trasy pokona pociągiem, ale jakieś takie to niepodobne do mnie :).
Starczy tego narzekania, w końcu zaczyna się w weekend, jutro rano lekkie odgruzowania mieszkania, trzeba się zająć akwarium (strasznie je zaniedbałem), później wypad z siostrą do qzynki, a wieczorem…, a wieczorem czas na rower i do Zabrza, będzie okazja znowu pogadać, znowu oderwać się od wszystkich problemów, zapomnieć o świecie, spędzić miło czas. Chyba znowu potrzebuję lekkiej odskoczni.
Cały czas wracam do mojego wypadu do Francji, już ileś razy oglądałem zdjęcia, dalej jestem zachwycony tym krajem, tym klimatem, tymi ludźmi. To jest niesamowite jak można być dumnym z miejsca gdzie mieszkamy. Jak spotykam się z ludźmi w Polsce to mam wrażenie, że gdzieś w nas dalej siedzą kompleksy, że kraj jest g…o warty, że jesteśmy zaściankiem europy, że jest szaro, buro i nijako. Na dokładkę dalej z jakiegoś powodu nienawidzimy wszystkich sąsiadów wokoło, Niemców, „Ruskich”, czy nawet Czechów. Jakieś dalej to takie dziwne, jakieś jest mi to obce, ale może jestem inny? Z „Ruskimi” przeprosiłem się dawno temu, myślę, że oni mają większe kompleksy w stosunku do nas ;), z Niemcofobii wyleczyłem się na koncercie „Die Toten Hosen”, nawet język wydaje mi się od tego czasu jakiś taki bardziej ludzki, a do Czechów nic nie mam, mają świetne filmy i bajki :). Będąc we Francji pozbyłem się więc resztek kompleksów, spokojnie mogę podjąć się dowolnego zadania, czynności, wiem że to zrobię, potrafię, a jak nie potrafię to jestem w stanie się tego szybko nauczyć. Niby duperela, ale dotyczy to większości Polaków, jesteśmy jakoś w stanie dostosować się do wszystkiego, jesteśmy jacyś tacy elastyczni, jeszcze. Widać już objawy tego iż stajemy się wygodni, że zamiast zrobić coś samemu, coś co potrafimy, to szukamy gotowego rozwiązania, bądź kogoś kto nas wyręczy.

Tak z ciekawostek w tekście wiersza tuwima w wykonaniu przezacnych aktorów brakuje przedostatniej strofy, więc pozwolę sobie ją zacytować


...
Item ględziarze i bajdury,
Ciągnący z nieba grubą rętę,
O, łapiduchy z Jasnej Góry,
Z Góry Kalwarii parchy święte,
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
...




Dzisiaj czytając na blogu Kosmy, właścicielka przyznała się, że nie do końca wie co to jest HDR, więc postanowiłem to trochę przybliżyć. Nie czepiam się, ale warto czasami czegoś się dowiedzieć.

HDR – na początek trochę teorii (za wikipedią)

High dynamic range imaging – technika w fotografii polegająca na wykonaniu kilku ekspozycji tego samego kadru, z których część jest niedoświetlona, a pozostała część prześwietlona. Pozwala ona otrzymać obraz sceny charakteryzujący się dużą rozpiętością tonalną.
Używając tej techniki najczęściej robi się trzy do pięciu fotografii (czasami więcej – w zależności od rozpiętości tonalnej kadru oraz dynamiki aparatu) z poprawnie naświetlonymi cieniami, elementami pośrednimi oraz światłami, z różnicą np. 2 EV (może być 1 albo nawet 3), a następnie łączy się obrazy w jeden plik. W celu pozyskania źródłowych fotografii stosuje się metodę bracketingu lub wywołuje plik RAW z różnymi parametrami.

Starczy teorii teraz ja :)

W skrócie chodzi o to, że nasze oko/mózg inaczej postrzega otaczającą nas rzeczywistość niż matryca czy film w aparacie. Będąc w np. w budynku z oknami widzimy dobrze zarówno to co jest wewnątrz jak i to co jest za oknem pomimo tego, że w środku panuje półmrok a na zewnątrz jest piękny słoneczny dzień. Robiąc zdjęcie aparatem nie da się ustawić parametrów tak aby na jednym zdjęciu zobaczyć to co widzieliśmy, bo… albo okno jest prześwietlone (biała plama), albo wnętrze to jedna czarna plama.

Istnieją aparaty/kamery które sobie z tym radzą, ale robią to na 2 sposoby. Pierwszy polega na zrobieniu od 2-3 (czasami do 7) zdjęć i poskładaniu wszystkiego w aparacie. Druga lepsza metoda wykorzystywana jest też w kamerach. Wewnątrz znajduje się kilka matryc (najczęściej 2) które rejestrują obraz jeden prześwietlony, drugi niedoświetlony, a wewnętrzne oprogramowanie składa to do kupy. Wadą pierwszego rozwiązania jest to, że w zasadzie powinno się robić zdjęcia ze statywu i unikać obiektów które się nie przemieszczają, inaczej powstanie efekt tzw. duchów, czy rozmyć, nieostrych fragmentów obrazu, inna problem polega na tym, że wewnętrzne oprogramowanie z reguły średnio sobie radzi z przetwarzaniem tak dużych ilości danych i najczęściej upraszcza ją.

Druga z tych metod wiąże się z kosztami, aparaty czy kamery korzystające z kilku matryc są najczęściej koszmarnie drogie.

Jest jeszcze jedna metoda z której sam korzystam czasami (najczęściej nie robię HDRów, ostatni raz chyba rok temu, może jeszcze wcześniej…, najczęściej korzystam z samego mapowania tonów na 14 bitowych plikach RAW(surowa kopia danych z matrycy bez żadnej ingerencji przez oprogramowanie aparatu)), robię 3 zdjęcia korzystając z opcji Braketingu w aparacie, a następnie obrabiam je na komputerze w programie Machinery HDR (takich programów jest na rynku przynajmniej kilkanaście, najbardziej znany jest chyba Photomatix).

Takie 3 zdjęcia ładuję do programu który je łączy w jedno zawierające pełną informację o obrazie w miejscach niedoświetlonych i prześwietlonych, jednak przestrzeń kolorów (liczba kolorów na pojedynczą składową) jest zbyt duża aby wyświetlić to na czymkolwiek, nie istnieją takie monitory, drukarki. One operują najczęściej na 8-bitowej przestrzeni kolorów (256 odcieni na składową (czerwoną, zieloną i niebieską)), a HDR często opiera się na przestrzeniach 16 i 32 bitowych (odpowiednie 65536 i 16777216 odcieni na pojedynczą składową koloru).

Dlatego też robi się mapowanie (rzutowanie) tonów przestrzeni 14, 16, 32 bitowej na 8 bitową, dzięki temu można uzyskać bardzo naturalny efekt zbliżony do tego co widzieliśmy.

Dwa przykłady zdjęć, być może to pokaże lepiej o co mi chodzi (foty dzisiejsze)

1. Starganiec
Zdjęcie normalne, takie jak robi się zwykle
Starganiec normalne © amiga

Zdjęcie niedoświetlone
Starganien niedoświetlone © amiga

Zdjęcie prześwietlone
Starganiec prześwietlone © amiga

Poskładany HDR z rzytowaniem na przestrzeń 8 bitową – w zasadzie nic ciekawego, ale jak pisałem nie istnieje sprzęt który jest w stanie wyświetlić HDR-a
Starganiec HDR © amiga

HDR po mapowaniu tonów na przestrzeń 8 bitową
Starganiec tone mapping © amiga

Zdjęcie posiada jeszcze 2 wady, po pierwsze jest krzywe, po drugie jest źle wykadrowane, więc pozwoliłem sobie skorygować te 2 błędy w programie Picasa.
Starganiec wersja końcowa © amiga

Dzięki takiej obróbce mamy piekne niebo a jednocześnie widać wszystko co było w ciemnych partiach zdjęcia

2. Ścieżka rowerowa w Katowicach
Znowu zdjęcie normalne
Ścieżka rowerowa normalna © amiga

Zdjęcie niedoświetlone
Ścieżka rowerowa niedoświetlona © amiga

Zdjęcie prześwietlone
Ścieżka rowerowa prześwietlona © amiga

Poskładany HDR – i znowu nic ciekawego
Ścieżka rowerowa HDR © amiga

Wersja po mapowaniu tonów na przestrzeń 8 bitową
Ścieżka rowerowa tone mapping © amiga

I wersja ostateczna po wykadrowaniu
Ścieżka rowerowa - wersja ostateczna © amiga


Uff. Starczy na dzisiaj. Miłego weekendu.
ps. Naprawdę się nie czepiałem ;)

Ciesz się, dzisiaj ciesz :)

Piątek, 21 września 2012 · Komentarze(6)
Akurat - Cieszę Się


Poranek rześki :), na termometrze za oknem +2, jest mgliście. Odkopuję czapeczkę rowerową, ubieram się w kilka warstw wszystkiego i... w drogę, nie ma na co czekać. Trzeba dojechać pokręcić te 30km :).

Wbrew pozorom jechało się bardzo przyjemnie i co z tego, że chłodno, że jakoś nieco wolniej, po prostu sprawiało mi to przyjemność :), na dokładkę mamy piątek, jeszcze kilka godzin i zaczyna się weekend. Kolejny dłuuugi weekend, dla mnie długi. Znowu będzie się działo, oba dni mam już obłożone od rana do późnego wieczora.

Poranne zorze... © amiga


troszkę mgliście © amiga