Jadę do pracy znowu z lekkim opóźnieniem, jest 7:20, a obiecałem sobie, że wstanę wcześniej, ale… nie ze mną te numery, budzik jedno a przyzwyczajenie swoje :). Nie ma lekko. W chwili wyjazd +15 stopni- ciepło, nawet bardzo. Cieszy mnie to ale, lekko kropi deszcz, przeziębienie dale się już solidnie we znaki, więc nie wygłupiam się, ubieram nieco więcej, biorę prochy i ruszam. Prawie przez całą drogę wredny wiatr chyba z północnego-zachodu, chwilami podmuchy wybijały mnie z rytmu… . Spocony i wykończony jakoś dojeżdżam do Gliwic, szybki prysznic i mogę zasiąść za sterami, mogę zabrać się za pracę… Dzisiaj zauważyłem, że stuknęło mi 900h na rowerze na BS :). Może uda się dociągnąć w tym roku do 1000h :), mam taką nadzieję. Jedynie opady śniegu i siarczysty mróz może pokrzyżować mi plany, ale dalej liczę na piękną złotą jesień.
Co to za pomór wśród uczestników BSOrient ;) Najpierw Tymoteuszka, teraz Ty:) To już zakrawa na małą epidemię;) 100 godzin x 20km/h to "tylko" 2000km, lub 1500 spacerkiem;) Czyli nie należy zbytnio tempa forsować;)
o to ja dopiero w tym roku na jazdę poświęciłem dopiero 430 h co daje jakieś niepełne 18 bitych dni licząc od północy do północy jak by to tak szczegółowo liczył he to nawet nie ma pełnego miesiąca, swoją drogą ZBOKUWIND fajna nazwa teraz pomyślmy nad najbardziej oczekiwanym kierunku powiewu przyjaciela rowerzysty czyli wiatru na plecy :D
O, to wiatry dzielą się na: plecowy, klatkowy i ramieniowy? Dzięki za podpowiedź, będę umiała teraz jakoś go nazywać ;) amiga - kuruj się szybko, polecam grzane piwko :p