Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

wcześniejszy powrót

Piątek, 27 września 2013 · Komentarze(0)
Hurt - Tak Jak Bolek i Lolek


Wychodzę z firmy trochę przed 16:00, muszę dojechać do Katowic, jestem z Darkiem umówiony po 18:00, w tym czasie muszę przygotować rower do Galicji Orient. Mykam szosami, jednak godzina szczytu dość paskudnie mnie hamuje..., piekło na drogach, a ja bez alternatywy wjazdu w teren. Dopiero minąwszy Rudę Śląską czuję, że zaczyna się nieco luzować...

A w domu czeka mnie szybkie mycie roweru, krótki serwis i zmiana opon...., w slickach chyba zabiłbym się w górach

Dalszy ciąg realacji z budowy DTŚki © amiga

Szosowy góral...

Czwartek, 26 września 2013 · Komentarze(0)
HAPPYSAD - Taka historia


Poranek średni, ale nie mam ochoty, na kolejne łatania o poranku, sklep mam w Gliwicach... Spoglądam do rowerowej komórki i... :) mam oponki... 2 komplety Zimówki i Slicki. O tych drugich zapomniałem... Zmieniam opony i dętki...
Kendy Kwest 1"25 na kołach, liczniki uaktualnione mogę jechać...
Tyle, że do pracy muszę jechać szosami..., te opony nie nadają się w teren..., przynajmniej tak mi się wydaje...
Pierwsze wrażania niesamowite, zerowe opory, mam wrażenie, że nawet pod górkę rower sam jedzie...
Problem pojawia się dopiero na przejeździe przez plac budowy na granicy Rudy i Zabrza, po paletach nie ma mowy o jeździe, koła wpadają w dziury pomiędzy deskami..., muszę zejść i przeprowadzić rower kawałek, jednak reszta po błocie, piasku i kamieniach poszła całkiem sprawnie...

Nowy wiadukt w Zabrzu © amiga

powrót na Slickach

Czwartek, 26 września 2013 · Komentarze(0)
Happysad - Pani K


Po pracy znowu muszę jechać szosami..., cieniutkie oponki na mnie to wymuszają, jednak zupełnie mi to nie przeszkadza. Jedzie się przyjemnie, a w plecaku wiozę nowiutką oponkę Maxxis Ranchero, poprzednia wytrzymała ze mną 9000km, z tego 70-75% po szosach, więc jest to wynik rewelacyjny. Na dokładkę trafiłem na jakąś dziwną promocję za 65zł wersja zwijana... :)
Założę ją jednak dopiero na Galicja Orient, w piątek będę się cieszył jeszcze Slickami, diabli wiedzą kiedy założę je ponownie....
W kilku miejscach specjalnie wbijam się w teren, kawałki niezbyt długie, ale chcę wyczuć te opony, chcę sprawdzić jak cieniutki laćki spisują się na błocie, piasku w terenie, ale też na podjeździe po schodach (niezbyt wysokich, jakieś 7-8cm). Powiem tak jest nieźle... Kendy były kupione aby potestować trochę ten wariant rowerowy, ale w przyszłym roku obiecałem sobie Maxxisy Xenith 26x1.50 :) na dojazdy do pracy.

Okolice budowy DTŚki w Zabrzu © amiga

do pracy w środę...

Środa, 25 września 2013 · Komentarze(2)
BRACIA FIGO FAGOT - Pisarz miłości


Pogoda taka sobie, temperatura 8 stopni na starcie też nie zachwyca... dobrze, że nie leje..., w końcu ruszam, wbijam się w teren... nie mam melodii do ciągnięcia szosami..., a może po prostu chciałem zobaczyć las... liście na drzewach... jeszcze miesiąc i drzewa będą przypominać miotły... Szkoda gadać...
Z lasu wyjeżdżam w Kończycach, nieco wcześniej niż planowałem ale czas zaczął gonić..., praca czeka.

O poranku w lasku makoszowskim © amiga

wtorek...znowu dżdżyście...

Wtorek, 24 września 2013 · Komentarze(0)
Lenka - Trouble Is A Friend


Drugi poranek w tym tygodniu, ciężko się jeszcze pozbierać, na dokładkę za oknem pada..., nie chce mi się zbierać, dopiero po wyjściu na zewnątrz jakoś lepiej, tylko po co ten wiatr? Jadę po raz n-ty szosami, w sumie rower i tak brudny..., ale jak sobie wspomnę wkładanie mokrych butów... ech.....

W Kochłowicach mały szok... od strony Katowic korek zaczyna się jakieś 2 km przed dojazdem..., później okazuje się, że to jakaś sierota w ciężarówce próbowała niezdarnie zawracać, kawałek dalej jakaś śmieciara zajmuje cały pas..., i co z tego że jest rowerówka, skoro i tak musiałem stanąć, przenieść rower na chodnik, innej opcji nie było...

Dobrze, że później już bez zbędnych problemów, zacisków, może poza Kończycami.. gdzie standardowo zaciska o tej porze...

W firmie jestem w takim sobie czasie, ale i tak zadowolony, że jednak rowerem...

Z prywatnego archiwum © amiga

znowu pada...

Wtorek, 24 września 2013 · Komentarze(3)
Calogero - L'ombre et la lumière


Wyjazd późno, jest po 17:00, prognozy nie napawają optymizmem, decyduję się na szybszą jazdę po szosach, teren odpuszczam, może uda się uciec przed deszczem...
Jest prawie idealnie..., wiatr chyba dalej zachodni, tyle, że słabszy...
Zaczyna siąpić... im bliżej Katowic tym gorzej, końcówka w solidnej ulewie..., znowu wszystko do suszenia, a rower do mycia... Mam gdzieś taką jesteń, gdzie ta Złota Polska...?

Do świąt oraz bliżej © amiga

do pracy

Poniedziałek, 23 września 2013 · Komentarze(0)
Stanislaw Soyka - Na Czesc Ksiedza Baki



Wyjazd do pracy dość nietypowy, po ciężkim weekendzie..., po rowerowym weekendzie... . Czuję zmęczenie, czuję te kilometry, na szczęście trasa nieci krótsza, bo z Helnki, do przejechania jedynie ok 16-17km..., gorzej że leje.., a może to i dobrze? Przynajmniej się nie spocę...
Tylko którędy? Myślę, o całości drogami, jednak nie... sprawdzę co słychać na ul Leśnej ;), pewnie mokro jak zawsze :) za to kawałek dalej w Szałszy wjeżdżam na Tarnogórską i jadę do centrum Gliwic... nie przepadam, za tym kawałkiem, duży ruch, sporo ciężarówek, ale daję radę...

Już w centrum mały skok w bok... i jadę w pobliże wieży ciśnień :), kilka fot i... ląduję na szarej... Ciekawe czy ciuchy przeschną?

Wieża wodna w Gliwicach © amiga

poniedzialkowo po pracy

Poniedziałek, 23 września 2013 · Komentarze(3)
Aleksandra Pęczek - Nieosiągalny


Ruszam spod firmy, znowu założona przeciwdeszczówka. Plecak ciąży, zapakowany na maxa... i jeszcze ten deszczyk..., nic przyjemnego...

Za to bez wygłupów jadę szosami..., muszę uzupełnić przynajmniej częściowo wpisy, jestem z tym w czarnej..., chyba lepiej nie będę kończył ;P

Pierwsze 10km idzie jak z płatka, ale w Zabrzu łapię gumę..., ech... w pobliży jest wiadukt, staję pod nim, zastanawiam się nad podpompowaniem, ale słyszę ssss...., lepiej wymienić dętkę... Ciekawe na co najechałem? Mam wrażenie, że opona jest już mocno zużyta... chyba poszukam czegoś nowszego w sklepie..., czegoś już na okres mokra i błotnista jesień (oby nie).

Po 10-15 minutach ruszam dalej, mimo mżawki dobrze się jedzie, gdyby jeszcze nie to zmęczenie..., ale warto było... pomimo tych setek km które trzeba było pokonać...

Po owocach ich poznacie :) © amiga

Pranie brudnych liczników

Czwartek, 19 września 2013 · Komentarze(6)
Nosowska - Czego tu się bać


Poranek znowu nijaki, tyle, że nie pada, za to wieje paskudny zachodni wiatr, ciśnienie poleciało na łeb na szyję, zwleczenie się z łóżka stanowi nie lada wyczyn.

Szukam liczników, nie ma. Kombinuję gdzie są i gdzie je ostatnio widziałem..., wygląda na to, że wrzuciłem je do prania razem z bluzą..., teraz powinny dosychać na suszarce... Faktycznie tam są..., sprawdzam działają.., przeżyły 86 minut prania, wirowania, płukania w temperaturze do 60 stopni :)

Co ciekawe i ile Ciclomaster zachował wszystkie parametry w formie niezmienionej to... Sigma 1609 doliczyła ok 3km trasy, jakieś 20 minut jazdy :) i wyliczyła średnią kadencję w okolicach 57 :) Pranie pozbawiło też sigmę resztek srebrnej farby :)

Wychodzę późno, jest ok 7:25, ale nie chcę jechać po szosach, wbijam się w las, wmordęwiatr i tutaj daje się we znaki. Trochę błota i kałuż spowalnia mój przejazd, na dokładkę w przy wyjeździe w Starej Kuźni zaliczam glebę gdy przednie koło wpada w jakiś błotny uskok zalany wodą..., ląduję na boku w głębokim błocie... Chwilę później zbieram się i jadę dalej. Dobrze, że już bez przygód. w firmie i taj jestem wyjątkowo późno. Ciekawe jaki będzie powrót...

Prognozy takie że... się wszystkiego odechciewa....

Trzeba robić bokami aby to przejechać © amiga

Do domu

Czwartek, 19 września 2013 · Komentarze(0)
Zbigniew Zamachowski - Pieśń naczelnika wydziału grobownictwa


Piątkowy wieczór… wracam do domu… początkowo chcę jechać po szosach…, bo liczy się czas…, jednak w Kończycach stwierdzam, że jednak nie, pojadę lasem… trochę nadłożę, ale rower i tak jest maksymalnie ubrudzony…., mycie i tak będzie jedno…, a do jutrzejszego wyjazdu w zasadzie jestem przygotowany.
W lesie mokro…, zresztą mogłem się tego spodziewać…, w końcu lało ostatnio, a wyschnąć też specjalnie nie było kiedy. Do domu dojeżdżam w takim sobie czasie… Dzisiaj muszę jeszcze lecieć pozałatwiać kilka drobiazgów, a bike-a umyję jutro z rana…

Kłodnica w Panewnikach © amiga