Jacek Różański - Biała lokomotywa , Edwarda Stachury
Środowy poranek... w końcu zaświeciło słońce, wygląda na to że to znowu tylko jeden rodzynek, krótka przerwa w jesiennych słotach, ale dobre i to... Wczoraj odpuściłem gdy spojrzałem za okno lało, a jako, że w poniedziałek wieczorem wyczyściłem rower to... nie miałem ochoty na powtórkę tej czynności, a jazda w mokrych gaciach również mnie nie rajcuje... Za to dzisiaj mam tajny plan... w plecaku nowiutki blat i suport accenta po wymianie łożysk. Podrzucę rower do serwisu, niech się bawią..., zmiana w sumie niewielka, ale nie mam na nią ochoty, tym bardziej, że kominki w blacie są już uszkodzone, czeka mnie dodatkowa wymiana...., ciekawe czy będą mieli odpowiednie śruby...
Po pracy szybka wizyta w serwisie po odbiór roweru, wstępnie umawiam się na kolejny termin, chciałbym w tym miesiącu powymieniać większość zużytych części..., plany są ambitne, ale cóż, weekendy wszystkie zajęte, w tygodniu czasu również niewiele... Może to i lepiej?
Nowy blacik działa, świetnie się na nim jedzie, tym razem wstawiłem wersję stalową, zamiast oryginalnej aluminiowej z slx-a. Na tą chwilę interesuje mnie ile wytrzyma, ile na nim przejadę i czy jest jakikolwiek sens kupowania tych dedykowanych blacików... droższych o ok 100%. Nowe śruby i kominki też prezentują się rewelacyjnie, standardowo wziąłem wersje szybsze - czerwone (w zasadzie to pomarańczowe) XON-a. Innych nie było... Ważne, że są na imbusy. Czuje jednak, że do listy zużytych części dopisze jeszcze jedną... pedały :), chyba przyszła ich pora, lewy zaczyna nieprzyjemnie zgrzytać, luzy są na nich już od roku :), ale remont 520 mija się z celem... tym bardziej, że mają za sobą ponad 25000km. Może jutro uda się to załatwić..., w każdym bądź razie jakiegoś strasznego parcia jeszcze nie mam. :)
Do domu szosami, zupełnie mi się nie chce..., zmęczenie cały czas daje się we znaki, na dokładkę prognozy nieciekawe, tylko czekać aż spadnie śnieg... Może przesadziłem, ale gdzie są te wrześniowe temperatury z zeszłego roku? Wtedy było pięknie. Ten rok to długa zima i później ciągłe deszcze z małą 6 tygodniową przerwą na niezbyt ciepłe lato. Na jutro zapowiedziane są ulewy... ech..
Martyna Jakubowicz i Dżem Jarocin 1989- W domach z betonu...
Piątek, będzie ciężko dzisiaj..., wyjeżdżam wcześniej, nie zastanawiam się jak, muszę być na czas, spieszy mi się, nie mam czasu na szaleństwa, dzisiaj to czysty przejazd, za to jutro będzie okazja pojeździć, nieco więcej, ale to dopiero jutro.
Powrót późno i na dokładkę z wtopami. Może to piątek 13-go? Dzisiaj zamiast do domu lecę na Helenkę, jutro skoro świt jedziemy do Zawiercia na Mordownik, będzie się działo. A dzisiaj seria wtop..., zapomniałem kluczy, zostały w drugim plecaku, w efekcie jestem pozbawiony lampki przedniej, kompasu, bidonu, pulsometra..., ech... Najbardziej brakuje mi lampki, jest ok 20:00, na zewnątrz jest już ciemno... niewiele widzę, ale może gdzieś coś kupię po drodze.
Na granicy Zabrza i Gliwic wpadam na Shella, kupuję pierwszą lepszą latarkę i baterie do niej. Wiem, że od Rokitnicy nie przejechałbym po DDr-ce, tam jest niemiłosiernie ciemno...
Ech..., średnio zaczyna się kolejny wyjazd..., ale co będzie to czas pokaże.
Czwartkowy poranek, znowu mgły, chłodno. Spieszy mi się do pracy, dzisiaj będzie długi dzień, jutro w firmie zaczynają się Dni Otwarte. Jest co robić... sporo przygotowań, sporo do zrobienia.
Witam więc szosy..., korki tam gdzie zwykle - czytaj w Zabrzu, ale już przywykłem, cóż zrobić :) Do Gliwic docieram w dość przyzwoitym czasie, chwila na przebranie i... do roboty.
Tak jak się spodziewałem, powrót późno, bardzo późno, chociaż to nie rekord..., ważne że wszystko przygotowane, że wszystkoe na miejscu, jutro z rana czeka nas dopieszczenei szczegułów i wuala :)
Dobrze, że jest nieco cieplej i nie pada, ale i tak jadę szosami, jest za późno na szaleństwa.
Ech..., nieprzyjemny miesiąc, sporo opadów, dzisiaj jest podobnie. Nieprzyjemnie, ale cóż zrobić, trzeba ruszyć, trzeba się pozbierać...
Terenu nie chcę, nie teraz, lecę szosami, w Kochłowicach jednak wjeżdżam na chodnik, na pięknej nowej rowerówce są zajebiste kałuże bez możliwości ich objechania. Po lewej wysokie odbojniki po prawej chodnik. Na granicy Zabrza i Rudy w najlepsze trwa wymiana kanalizacji, a kawałek dalej jest zajebisty korek, spowodowany przebudową torowisk... liczę samochody jest ich chyba 60..., a to nie wszystko, ja odbijam nieco inaczej na skróty, przecież nie będę stał z wszystkimi :).
Pogoda nieco się poprawia, przynajmniej nie pada, nie leje, ale i tak nie chcę do lasu, nie chcę w teren, ponownie jadę szosami, za mokry jest ten miesiąc, za mokry jest ten rok... Liczę jednak na to, że wkrótce jednak wrócą ciepłe dni i będzie można poszaleć. Spoglądam na prognozy w okolicach weekendy. Nie wygląda to ciekawie, a ja, a my z Darkiem będziemy krążyć w okolicach Zawiercia...
Wtorek, strasznie mglisty poranek, widoczność może na 100m. Do lasu mnie nie ciągnie, wczoraj dość się wymoczyłem. O poranku jakoś nie mam ochoty na kąpiel. jadę po szosach, od kilku dni szaleję na nowej piaście. Poprzednia zaczynała niedomagać, a że ostatnio powtarzał się problem ze szprychami decyduję się na wymianę całości, pozostała obręcz. Muszę przyznać, że XT-k na tyle pracuje inaczej, czy lepiej? Nie wiem, tego nie mogę jeszcze porównać, będę w stanie cokolwiek powiedzieć tak na dobrą sprawę za kilka miesięcy.