Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

po pracy

Wtorek, 10 września 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Brygada Kryzys - "To Co Czujesz"


Kolejny powrót z pracy, wychodzę później niż pierwotnie zakładałem, ale czy to coś dziwnego? Dzisiaj może tak, zależy mi na czasie, muszę dotrzeć w okolica parku Zadole na ok 17:30. Nie myślę o terenie, nie mam na to czasu...

Docieram na miejsce przed czasem..., kilka minut później dociera Devilek, jest chwila czasu na pogadanie, na piwo w pubie, na rozmowy, jednak czas zap...a i w końcu musimy się pożegnać... początkowo jedziemy razem, ale w Ochojcu każdy odbija w swoją stronę.

Ps. Dzięki za spotkanie :)

Tarcze na swoim miejscu :) © amiga

Jak poniedziałek to do pracy

Poniedziałek, 9 września 2013 · Komentarze(2)
Sidney Polak - Chomiczowka


Jak to w poniedziałki pora ruszyć do pracy, jest dość przyjemnie pomimo tego, że temperatura na starcie jest taka sobie... 13 stopni...

Jadę przez lasy.., standardzik, jednak coś mi nie daje spokoju..., czy ja wziąłem spodnie cywilne do przebrania?

Oczywiście, że nie, ale dowiaduję się o tym na dobrą sprawę dopiero w pobliżu firmy, cóż... mała zmiana planów i jadę na objazd okolicy, kupię nowe.
Problem polega na tym, że jest zbyt wcześnie :), wszystko zamknięte..., masakra..
.
W efekcie przez pierwsze 2 godziny po firmie paraduję w rowerowych gaciach :), dopiero póżniej z Darkiem lecimy do marketu..., udało się.
Dzięki Darku ;)

Elektrownia Halemba © amiga

po pracy

Poniedziałek, 9 września 2013 · Komentarze(2)
T.Love - Gnijący Świat


Powrót z pracy, juz nie jest tak przyjemnie jak rano, pada. Chyba pojadę po szosach. Początkowo trzymam się planu, jednak..., ciągnie do lasu, ciągnie w teren..., może dlatego, że najwyższa pora przetestować nowe hamulce Avidy Elixity 3.
W Makoszowach odbijam na leśne dukty, tutaj jest zdecydowanie lepiej ;), ale nie spieszy mi się..., delektuję się każdym kilometrem...
Efekt... w Katowicach jestem późno, tyle, że nic to mi nie zmienia ;) Trzeba się przygotować do kolejnego dnia.

Hamulce zdały egzamin, działają rewelacyjnie..., pewnie trzeba będzie to i tamto doregulować, ale są w końcu... przy okazji uświadamamiam sobie, że z oryginału KTM-a został już tylko amor i siodełko... :)

Avid Elixir 3 :) © amiga

W piątek do pracy

Piątek, 6 września 2013 · Komentarze(0)
Farben Lehre - Erato


Piątkowy poranek, jadę do pracy, po drodze kombinuję jak dzisiaj zorganizować dzień, jak to wszystko połapać... Sporo będzie się działo i nie tylko w firmie...
Lecę szosami, zależy mi na czasie..., dopiero w Zabrzu przypominam sobie ilu rzeczy zapomniałem..., masakra, wiem już że będę musiał wrócić do Katowic chociaż na chwilę..., później się okazuje, że jest to nawet dość dobra opcja..., ale na tą chwilę jestem wściekły na siebie...

Po drodze rozważam jeszcze jeden drobiazg..., chyba na szybko dam zarobić pobliskiemu serwisowi, wymienię piastę... a przy okazji wszystkie szprychy..., jednak nie mam ochoty na awarie na rajdach, maratonach, a w sobotę szykuje się niezła przepierducha w Kaletach..., po co ryzykować... Piasta po serwisie pewnie mogłaby przejechać jeszcze trochę, ale jeżeli miałbym ją wymieniać za miesiąc to.., chyba lepiej zrobić to od razy przy zmianie szprych...

W Zabrzu klasycznie o poranku masakra, wielkie korki..., Kończyce stoją...., klasyk po chodnikach i torowiskach i jakoś bokami udaje się to przejechać. Reszta to sama przyjemność..., dojeżdżam do firmy, pora na pracę....

Jakaś odnoga ul Beskidzkiej w Zabrzu © amiga

piatkowa skleroza

Piątek, 6 września 2013 · Komentarze(0)
RED LIPS - To co nam było


Piątek, kończę pracę nieco wcześniej około 15:00 (w między czasie udało się w pobliskim serwisie wymienić tylną piastę i szprychy), muszę się wrócić do Katowic i chwilę później odbić się i pojechać do Zabrza...
Wyjeżdżam, lecę szosami, naciskam ile sił w nogach, spieszy mi się..., po drodze zdzwaniam się z [http://zyziu.bikestats.pl]Zyziem[/url], umawiamy się na szybko w Kochłowicach, więc tym bardziej mam powód aby jechać po szosach. Już w Rudzie na chwilę się zatrzymuję, rozmawiamy, dostaję gifta :) i.... muszę lecieć dalej, przede mną jeszcze kawał drogi. Dojeżdżam do domu, szybko zabieram to o czym zapomniałem, wsiadam na rower i wracam...
Teraz lecę już bezpośrednio na Helenkę..., o drodze odkrywam przyczynę tak wielkich korków w Zabrzu..., prawie cała ul. 3-go Maja jest wyłączona z ruchu..., jadę po chodniku..., inaczej się nie da..., Dojeżdżam do centrum i... teraz jest już lepiej, ale czuję lekkie zmęczenie...
Jeszcze kilkanaście km i jestem na miejscu... uff..., chociaż nie wiem czy to dobrze, jeżeli jutro czeka mnie do przejechania ok 200km...

Zachód słońca © amiga

powrót z pracy

Czwartek, 5 września 2013 · Komentarze(0)
Kategoria Solo, Do/Z Pracy, do 34km
Hurt - Lecę ponad chmurami


Powrót z pracy, dzisiaj coś mnie tknęło, któryś z serwisów pokazuje mi dość dziwny przejazd za kościołem św. Józefa w Zabrzu. Nie daje mi to spokoju, w końcu jeżdżę w okolicy, często mijam to miejsce, ale nie kojarzę opcji przejazdu...
Ruszam, dość szybko jestem w pobliżu stadionu Górnika Zabrze, to tutaj znajduje się to miejsce, skręcam i... coś jest, początkowo dość szeroka ścieżka, późnej coraz węższa, dziwne da się przejechać, może nie jest to ideał...,a i wieczorami pewnie bałbym się tędy jechać, ale jest przejezdne ;)
Tuż za kościołem św. Józefa odkrywam jakieś resztki podkładów kolejowych, czyli... jadę po jakimś starym nasypie..., wyjeżdżam na ul. Matejki tuż przy zjeździe ze Średnicówki...
Muszę przyznać, że to ciekawy odcinek..., może będę z niego korzystał? Kto wie.
Reszta drogi już prawie standardowa. Jadę Przez całe Kończyce i wbijam się w las, z grubsza tą samą trasą którą pokonałem z Filipem dojeżdżam do domu. Szprychy się nie urywają, ale jakaś skaza na psychice jest... Co będzie gdy szprychy urwą się na jakimś maratonie?

Zachód słońca © amiga

Do pracy o poranku

Czwartek, 5 września 2013 · Komentarze(0)
Alice In Chains - Voices


Czwartkowy poranek, stosunkowo ciepło, wsiadam na rower i muszę sprawdzić jak udało mi się zrobić koło... jedno jest pewne, długo na tym nie pojeżdżę...., pora pomyśleć o wymianie piasty i szprych... Piasta też jest na wykończeniu,, a szprychy nie mogą się ot tak urywać...

Dzisiaj muszę dotrzeć względnie szybko, lecę drogami. Początkowo jest nieźle, jednak... w Zabrzu zaczyna się zabawa w slalom między samochodami, trochę jazdy po chodnikach, po torowiskach, w sumie chyba na tą chwilę nie jest szybciej... Chyba lepiej wychodzę jadąc po ścieżkach leśnych...

Kukurydze - zdjęcie archiwalne © amiga

we mgle...

Środa, 4 września 2013 · Komentarze(0)
Infinita Symphonia - Fly


Jak to zwykle bywa o poranku budzę się spoglądam za okno..., nie pada :), więc już jest nieźle...
Spoglądam na rower, ech... tona błota..., szybkie spłukanie "charakteru" z roweru, jakieś śniadanie i mogę wyjść...
Chłodno..., na starcie około 8 stopni..., długa bluza wskazana, ale na spodnie jeszcze za wcześnie :). Z prawdziwej skóry brud schodzi zdecydowanie lepiej... ;)

Nie wiem czemu ale podkusiło mnie aby pojechać trochę szosami..., w zasadzie wiem, że to początek roku, że na drogach jest wzmożony ruch..., ale co tam...

Planu trzymam się więc od początku do końca. W Panewnikach zauważam, że jest gęsta mgła..., staję na chwilę, włączam lampki, tak dla zasady. Ja widzę może na 100 metrów, w samochodach jest pewnie gorzej..., a światło zawsze widać z większej odległości, po co kusić los?

O ile do Zabrza jechało się nieźle, to przebicie się przez kilometrowe korki w Zabrzu... już specjalnie mnie nie rajcuje. Jazda zrobiła się strasznie rwana, po chodnikach i torowiskach, gdzieś pomiędzy samochodami..., nie lubię takiej jazdy, chyba na chwilę odpuszczę sobie ten wariant, a może delikatnie go zmodyfikuję, w końcu mogłem jechać przez lasek Makoszowski, będzie nawet krócej...

Kilka porankowych zdjęć..
Milky Way o poranku © amiga


Jednak coś widać © amiga


Skrapla się © amiga


Miłego dnia :)

2 zerwane szprychy

Środa, 4 września 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Coldplay - Atlas


Dzień jak co dzień, niby..., w każdym bądź razie wychodzę z firmy i pędzę do Katowic umówiłem się z Filipem, w planie jest pętla po okolicy. Niby mam sporo czasu, ale cisnę ile wlezie... Początkowo myślę, o przejechaniu całej drogi po szosach, bo będzie tak szybciej. Jednak ruch jest na tyle duży i nieprzewidywalny, że odpuszczam. W Kończycach wjeżdżam w las i lecę leśnymi autostradami. Jestem już w Starej Kuźni, czuję, że coś jest nie tak, rower mi pływa. Pierwsza myśl, to złapałem panę..., spoglądam na koło widzę, że ma jakiś bicie. To nie snejk..., staję robię szybki przegląd..., mam zerwane 2 szprychy... No to sobie pojeździłem dzisiaj... Wsiadam na zdezelowany rower i powoli toczę się przez las na Panewniki. Prędkość max 18km/h..., szybciej nie chcę jechać, nie chcę zerwać kolejnej szprychy. W końcu udaje mi się dojechać na miejsce spotkania. Chwila rozmowy, pokazuję na koło..., Ech...
Filip pilotuje mnie do domu, może nie wprost, ale dzisiaj już wiele więcej nie pojeździmy. Wieczorem będzie mnie czekała praca... W Ochojcu rozmawiamy z dobrą godzinę, w końcu się rozstajemy. Flip leci do domu, a ja... cóż... mam koło do remontu...

Wspomnieniowo z Giszowca © amiga

Błotniście...

Wtorek, 3 września 2013 · Komentarze(4)
KAZIK - Jesień


Budzę się wcześniej niż zwykle, jeszcze przed budzikiem, w zasadzie telefonem bo to on przejął tą rolę...
Spoglądam za okno..., pada..., sprawdzam prognozę na new.meteo.pl, deszcz ma zanikać..., mam jeszcze chwilę czasu, zbieram się, śniadanie, wychodzę.
Nie pada :), gdzieś na wschodzie pojawia się nieśmiało słońce, próbuje przebić się przez warstwę chmur..., ruszam.
Temperatura na starcie specjalnie nie zachwyca - +13, jednak pora przywyknąć do chłodu o poranku, w końcu do początku już niedaleko...
Początkowo szosami, później jednak las, trudno, będę musiał umyć rower, znowu...
Na leśnych ścieżkach mimo wszystko mało wody, kałuż, większość się wchłonęła. Przy wyjeździe w Starej Kuźni zaliczam delikatną glebę, najazd na błotniste zbocze głębokiej koleiny pod niewielkim kontem i... leżę... :)
Sprawdzam czy wszystko z rowerem w porządku..., uff nic się nie stało, nic nie odpadło, złamało się..., mogę ruszać dalej.
Chwila po szosach na Halembie i ponownie las, tutaj nie ma błota, można nieco popędzić...., pojawiają się nawet ludzie na trasie, biegający, czy jadący rowerami... w każdym bądź razie są...
Dzisiaj chyba wycinki nie ma, za to podjazd na starą hałdę w Kończycach niemiłosiernie błotnisty, koło delikatnie się zapada, ale jadę dalej. Na szczycie chwila przerwy, kilka fot i mogę gnać dalej. Zastanawiam się czy jechać przez hałdę w Sośnicy, ale tam teren po opadach jest zupełnie nieprzewidywalny, przy każdych większych ulewach część hałdy spływa w dół uniemożliwiając jakikolwiek przejazd..., więc odpuszczam.
Jadę przez całą długość Zabrza Makoszowy i wjeżdżam do parku, przecinam budowę DTŚki, znowu masa błota..., na szczęście to nie za duży odcinek...
W końcu wyjeżdżam na szosy, mogę trochę popędzić maszynę...
Dojeżdżam do firmy jestem do pada ubłocony..., ale nie żałuję, dobrze się jechało...

Krótko po opadach © amiga


Na starej hałdzie w okolicach Kończyc © amiga