Błotniście...
Wtorek, 3 września 2013
· Komentarze(4)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
KAZIK - Jesień
Budzę się wcześniej niż zwykle, jeszcze przed budzikiem, w zasadzie telefonem bo to on przejął tą rolę...
Spoglądam za okno..., pada..., sprawdzam prognozę na new.meteo.pl, deszcz ma zanikać..., mam jeszcze chwilę czasu, zbieram się, śniadanie, wychodzę.
Nie pada :), gdzieś na wschodzie pojawia się nieśmiało słońce, próbuje przebić się przez warstwę chmur..., ruszam.
Temperatura na starcie specjalnie nie zachwyca - +13, jednak pora przywyknąć do chłodu o poranku, w końcu do początku już niedaleko...
Początkowo szosami, później jednak las, trudno, będę musiał umyć rower, znowu...
Na leśnych ścieżkach mimo wszystko mało wody, kałuż, większość się wchłonęła. Przy wyjeździe w Starej Kuźni zaliczam delikatną glebę, najazd na błotniste zbocze głębokiej koleiny pod niewielkim kontem i... leżę... :)
Sprawdzam czy wszystko z rowerem w porządku..., uff nic się nie stało, nic nie odpadło, złamało się..., mogę ruszać dalej.
Chwila po szosach na Halembie i ponownie las, tutaj nie ma błota, można nieco popędzić...., pojawiają się nawet ludzie na trasie, biegający, czy jadący rowerami... w każdym bądź razie są...
Dzisiaj chyba wycinki nie ma, za to podjazd na starą hałdę w Kończycach niemiłosiernie błotnisty, koło delikatnie się zapada, ale jadę dalej. Na szczycie chwila przerwy, kilka fot i mogę gnać dalej. Zastanawiam się czy jechać przez hałdę w Sośnicy, ale tam teren po opadach jest zupełnie nieprzewidywalny, przy każdych większych ulewach część hałdy spływa w dół uniemożliwiając jakikolwiek przejazd..., więc odpuszczam.
Jadę przez całą długość Zabrza Makoszowy i wjeżdżam do parku, przecinam budowę DTŚki, znowu masa błota..., na szczęście to nie za duży odcinek...
W końcu wyjeżdżam na szosy, mogę trochę popędzić maszynę...
Dojeżdżam do firmy jestem do pada ubłocony..., ale nie żałuję, dobrze się jechało...
Budzę się wcześniej niż zwykle, jeszcze przed budzikiem, w zasadzie telefonem bo to on przejął tą rolę...
Spoglądam za okno..., pada..., sprawdzam prognozę na new.meteo.pl, deszcz ma zanikać..., mam jeszcze chwilę czasu, zbieram się, śniadanie, wychodzę.
Nie pada :), gdzieś na wschodzie pojawia się nieśmiało słońce, próbuje przebić się przez warstwę chmur..., ruszam.
Temperatura na starcie specjalnie nie zachwyca - +13, jednak pora przywyknąć do chłodu o poranku, w końcu do początku już niedaleko...
Początkowo szosami, później jednak las, trudno, będę musiał umyć rower, znowu...
Na leśnych ścieżkach mimo wszystko mało wody, kałuż, większość się wchłonęła. Przy wyjeździe w Starej Kuźni zaliczam delikatną glebę, najazd na błotniste zbocze głębokiej koleiny pod niewielkim kontem i... leżę... :)
Sprawdzam czy wszystko z rowerem w porządku..., uff nic się nie stało, nic nie odpadło, złamało się..., mogę ruszać dalej.
Chwila po szosach na Halembie i ponownie las, tutaj nie ma błota, można nieco popędzić...., pojawiają się nawet ludzie na trasie, biegający, czy jadący rowerami... w każdym bądź razie są...
Dzisiaj chyba wycinki nie ma, za to podjazd na starą hałdę w Kończycach niemiłosiernie błotnisty, koło delikatnie się zapada, ale jadę dalej. Na szczycie chwila przerwy, kilka fot i mogę gnać dalej. Zastanawiam się czy jechać przez hałdę w Sośnicy, ale tam teren po opadach jest zupełnie nieprzewidywalny, przy każdych większych ulewach część hałdy spływa w dół uniemożliwiając jakikolwiek przejazd..., więc odpuszczam.
Jadę przez całą długość Zabrza Makoszowy i wjeżdżam do parku, przecinam budowę DTŚki, znowu masa błota..., na szczęście to nie za duży odcinek...
W końcu wyjeżdżam na szosy, mogę trochę popędzić maszynę...
Dojeżdżam do firmy jestem do pada ubłocony..., ale nie żałuję, dobrze się jechało...
Krótko po opadach© amiga
Na starej hałdzie w okolicach Kończyc© amiga