Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

bladym świtem

Środa, 11 grudnia 2013 · Komentarze(0)
EDGUY - Ministry Of Saints


To mamy połowę tygodnia roboczego i z tym optymistycznym nastawieniem zaglądam co się dzieje za oknem... Niebo zasnute grubą warstwą chmur.., ale jest ciepło i sucho...
Wychodzę później niż planowałem, jest 7:20, chyba się za ciepło ubrałem..., cóż. Nie będę się wracał, ruszam, korci mnie bardzo aby skręcić w las, jednak uświadamiam sobie, że temperatura jest na plusie i pewnie nie wszędzie błoto i woda zamarzły, to... nie jest dobra pora na takie eskapady, może skuszę się na to wieczorem, a może jutro? Kto to wie...
Późna pora wyjazdu skutkuje jednym sporymi utrudnieniami w ruchu..., przejazd przez Kochłowice poszedł z trudem..., jednak największe wariactwo czekało mnie n a Wirku i fragmencie Zabrza przy wylocie z Kończyc, zdecydowałem się na odbicie w boczną drogę i przebicie się tyłem przez lasek Makoszowski. To była chyba dobra decyzja, na dokładkę potwierdziła moje domysły odnoście stanu ścieżek leśnych, sporo błota, jesiennych śliskich liści i wody.... Dobrze, że to był tylko kawałek... Gdyby podkusiło mnie na całość w terenie pewnie jechałbym dobre kilkadziesiąt minut dłużej...

Trochę się przeciera © amiga

powrót przez Bytom

Środa, 11 grudnia 2013 · Komentarze(0)
Imagine Dragons - Radioactive


Masakra... jest późno, grupo po 17:00, dawno już się ściemniło...., mało tego czeka mnie droga lekko dookoła. Muszę odwiedzić znajomych w Miechowicach... Chcę skrócić trasę i pozwalam na przygotowanie jej przez endomondo. Z grubsza wygląda, że wszystko jest ok..., co jakiś czas muszę tylko spojrzeć na komórkę i w zasadzie tyle... Ruszam, początek do centrum Zabrza później odbijam w jakieś boczne drogi i zaczyna się robić mocno nieciekawie, jadę między jakimiś stawami, przez pola, ścieżka gdzieś mi ginie... znika w, gąszczu krzaków.. Na czuja przebijam się w okolice najbliższych latarni, licząc na to, że będzie tam jakaś droga.
Na szczęście jest..., zastanawiam się czy kontynuować jazdę po wyznaczonym szlaku, w końcu to max 3-4 km w mini prostej, sprawdzam drogę, próbuję jechać dalej, ścieżka gdzieś ginie, jadę po ściernisku.... dojeżdżam do torów, nie widać żadnej możliwości kontynuacji jazdy, chyba, że z buta. Decyduję się zawrócić, to nie ma sensu. Zyskam na odległości ale stracę masę czasu. Wracam na asfalt i próbuję dojechać do jakiejś głównej trasy. W końcu jest, rozpoznaję nawet te okolice... Jestem w pobliżu drogi na na Rokitnicę..., wiem, że nadłożę kilka km ale przynajmniej nie będę się błąkał po nocy...
Docieram do Miechowic, chwila odpoczynku, no może nie odpoczynku, tylko dodatkowego zajęcia i... zbieram się. Pozostało dojechać do Katowic, przede mną ok 25km..., głównymi szlakami, nie mam zamiaru gdzieś krążyć..., przynajmniej widzę gdzie jadę :)
W domu ląduję po 22:00..., miałem dzisiaj tyle, rzeczy zrobić, a wyszło jak zawsze. Nic może jutro będzie lepiej.

Fotosketcher - jezioro © amiga

rześko, ale świeci słońce :)

Wtorek, 10 grudnia 2013 · Komentarze(2)
Iza Kowalewska -- Diabeł mi Cię dał


Poranek..., dla kolejnego ;P
Przytykam nos do szyby, nie pada, drogi wydają się być suche, gdzieś zniknęły wczorajsze kałuże, rozlewiska. Spoglądam na termometr, ok -2 stopni. Jeszcze tylko trzeba spojrzeć na prognozę pogody na new.meteo.pl. Jest nieźle.
O 6:00 zabieram się za.. mycie roweru, miałem to zrobić wczoraj, ale czasu i chęci brakło. Muszę się pozbyć piachu, wystarczył jeden przejazd aby pozbierać wszystko co leżało na drodze. 15 min później pozostaje już tylko oliwienie, można zabrać się za nieco bardziej przyziemnie przyjemności - śniadanie :)
W końcu chwilę po 7:00 siedzę na rowerze, czuję chłód i lekki wiatr, mam wrażenie że wieje od południa, ale głowy za to nie dam...
Dla zasady początek drogi dość powolnym tempem, muszę wybadać stan nawierzchni, tom że wydają się być suche nie oznacza, że nie będzie ślisko, w końcu trochę wody wczoraj spadło, i nie miała jak odparować, pewnie większość spłynęła, ale reszta musiała zamarznąć...
Na Zbożowej kilka kałuż, może bardziej lodowisk, ale mam całkiem niezłą przyczepność, nie jest źle. Jadę standardziakiem po szosach, chociaż przez chwilę korci mnie, aby wjechać do lasu..., błoto powinno być zamarznięte. Porzucam jednak tą myśl, pozostaję przy pierwotnym planie. Na odcinku DDR-ki w Kochłowicach korzystam z chodnika..., czerwony szlak jest tam niby przejezdny, ale za dużo błota i wody - o dziwo tutaj to nie zamarzło. Dopiero dalej wjeżdżam na rowerówkę, mijam prawie puste centrum Kochłowic... i jadę na Wirek. Trafiam na niewielki korek... tutaj dla odmiany sporo samochodów... zaliczam postoje na 2 czerwonych światłach..., dalej jest już zdecydowanie lepiej, zarówno Zabrze jak i Gliwice pustawe... nie muszę się przedzierać pomiędzy samochodami.
Dojeżdżam do pracy..., przyjemnie się jechało, i ten gorący prysznic... - po prostu bajka :)

Wschód słońca w Zabrzu :) © amiga


Od około tygodnia w końcu można tędy jechać, w sumie dobrze, bo omija się dość paskudne rondo w Zabrzu - ul Jaskółcza © amiga

wieczorem...

Wtorek, 10 grudnia 2013 · Komentarze(4)
Avantasia - The Scarecrow


W zasadzie nie wiem o której wyszedłem, ale mam dość dzisiaj, nawet nie wiem kiedy czas przeleciał, przeciekł przez palce...
Do domu daleko, pogoda dopisuje. Temperatura oscyluje gdzieś w okolicach zera, może bardzo delikatnie poniżej, drogi suche.
W Sośnicy zatrzymuje mnie przejazd kolejowy, po raz drugi dzisiaj..., dobre kilka min stania..., zanim tutaj dojechałem zdążyłem się już spocić, teraz zaczynam się wychładzać. W końcu szlabany poszły w górę, mogę jechać dalej, mija dobre kilkanaście minut zanim ponownie się rozgrzewam...
Poranne mycie rowera skutkowało drobną niedogodnością... dostała się woda do pancerzy i zamarzła, tylna przerzutka nie działała..., odtajała dopiero w firmie, na szczęście odparowała i wieczorem problem nie powtórzył się..., chociaż trochę się tego obawiałem.
Zatrzymuję się dopiero w Ligocie, a może to jeszcze Panewniki? W każdym bądź razie chodzi mi o ul Medyków na wysokości gimnazjum nr 23. Szybkie focenie i w drogę. Czemu tutaj? Wczoraj w tym miejscy na rowerówce stały jakieś 4 samochody, pomiędzy nimi przechadzała się policja wypisując mandaty, za parkowanie. W końcu... ile razy widziałem w tym miejscu zaparkowane samochody...
o kilku minutach ruszam dalej, do domu pozostało ok 3km..., droga szybko mija, niecałe 10 min. później mogę się pozbyć mokrych/przepoconych ciuchów. Pora na odpoczynek...

Ul Medyków - Katowice © amiga

Początkowo leje, później już tylko pada deszcz ;P

Poniedziałek, 9 grudnia 2013 · Komentarze(4)
Waglewski Fisz Emade - Majty


Poniedziałek, poranek... w zasadzie jeszcze noc..., w każdym bądź razie za oknem ciemno i leje... Termometr pokazuje ok 4 stopni, po śniegu nie ma śladu. Pozostał jedynie wiatr, słabszy niż w ostatnich kilku dniach, jednak te >30km/h będzie czuć, tym bardziej, że będę prawie cały czas jechał pod wiatr.
W końcu wychodzę, jest kilka minut po 7:00, dalej ciemno i dalej leje, nic nie zapowiada zmian. Nie pozostaje nic innego tylko zasiąść za sterami i przejechać te 30km...
Po raz pierwszy po poprzedniej zimy założone mam przeciwdeszczowe spodnie, tylko cóż tego skoro pewnie się niemiłosiernie upocę.
O innym wariancie niż szosy nie ma mowy, więc trasa zapowiada się na klasyczną i w zasadzie odstępstw niema. Denerwuje rozlewisko na DDR w Kochłowicach, na dokładkę sporo gałęzi, kamieni, w wszystkiego co "wypało" z lasu. Jeszcze te debilne odbojniki po lewej stronie i wysoki krawężnik z drugiej. W efekcie decyduję się przejechać ten fragment po chodniku, tutaj nie ma wody a i gałęzi jakoś mniej.
Jestem w Zabrzu za chwilę będę obijał już na Gliwice i jakiś kretyn zaczyna na mnie trąbić bo jadę lewym pasem służącym do skrętu w lewo.
W końcu dojeżdżam do pracy, jestem przepocony, przepocony, najgorzej jest z butami, ochraniacze niewiele dzisiaj dały.
Szybka kąpiel a ciuchy lądują na kaloryferach, może się wysuszą?

To piątkowy efekt wichury w parku Kościuszki © amiga

Mokry powrót

Poniedziałek, 9 grudnia 2013 · Komentarze(2)
Amorphis- Thousand Lakes


Minęła 17:00.Jestem w blokach startowych, dawno zapadła ciemność dookoła..., pada deszcz. Ciuchy suche, jeszcze suche...
Na ulicach względnie mały ruch, za to wszędzie kałuże, jedno jest pewne, gdy wrócę znowu wszystko będzie nadawało się do suszenia i prania, może w odwrotnej kolejności, wpierw prania a później suszenia...
Po raz kolejny przekonuję się jak sp...a jest rowerówka w Kochłowicach, nie dość, że na niej jest masa syfu, to na dokładkę nie ma możliwości wyjechania z tego, lewej strony bronią odbojniki, a prawej krawężnik. Zmuszony byłem jechać po tym czymś co kiedyś zostało wymalowane na czerwono, a teraz ukryte jest pod grubą warstwą piachu, błota, gałęzi i zatopione w jeziorze. Pociesza mnie jedynie fakt, że na ok 15 km przestało padać :) W końcu.
Ciekawe co będzie jutro gdy to wszystko zamarznie, przynajmniej na to wskazują prognozy. Zastanawiam się czy nie założyć bardziej hardocorowych opon..., ale decyzję zostawiam na rano, dopiero wtedy będę w stanie ocenić stan nawierzchni, chociaż patrząc na ul.Jankego z wysokości 1 piętra pewni i tak nie będę w stanie wysnuć właściwych wniosków. Więc zostanie założyć je lub nie na czuja ;)
W domu jestem trochę przed 19:00. Jak przypuszczałem, wszystko ląduje w pralce, a później powędruje do suszenia.

Brynów - okolice OBI © amiga

Poranek...

Czwartek, 5 grudnia 2013 · Komentarze(3)
The Rumjacks - An Irish Pub Song


Jest 6:00, pora ruszyć 4 litery. Pierwsza myśl, co z pogodą, jakie są warunki...
1) Odpalam new.meteo.pl - hm... nie powinno być źle, temp > 0 w nocy niby sypnęło, ale wiatr ma się wzmóc dopiero późnym wieczorem.
2) Patrzę za okno, drogi lekko przyprószone śniegiem..., z grubsza czarne i mokre...
3) Termometr za oknem pokazuje ok +2
Jadę na rowerze, to pewne.
Z domu wychodzę tuż po 7:00, będę wcześniej w pracy :), ruszam, pustki na ulicach, zastanawia mnie czy to efekt straszenia w TV pogodą, czy wczesnej godziny. Być może i jedno i drugie...
Na wejściu podążam standardowym szlakiem bocznymi drogami, na nich nie jest idealnie, cieniutka warstewka rozmarzającego śniegu, ogólnie nieprzyjemnie. Sprawdzam przyczepność, jest nieźle...
Po wyjeździe na główne drogi jest rewelacyjnie, zero śniegu, lodu... wszystko roztopione...
Piotrowice, Ligota, Panewniki..., nowa ścieżka rowerowa, na niej już nie jest tak przyjemnie, podobnie jak na fragmencie do Kochłowic... tutaj już można trafić na grudki lodu, śnieg i wodę, dużo wody..., Na granicy miast decyduję się na wjazd na chodnik, przynajmniej tutaj nie ma rozlewisk. Kilkaset metrów dalej wracam na DDR-kę... Jestem w Kochłowicach, odbijam na wirek i... jadę sprawdzić Wirecką, dalej przemysłową i już wiem, że szkoda mojego czasu, to dobra droga ale gdy jest sucho, a nie dzisiaj, asfalt szybko zmienia się w drogę gruntową. Jazda robi się nieprzyjemna, w końcu skręcam w kierunku górnośląskiej, początkowo wpakowałem się na jakiś wał? zjazd niby jest, ale zatrzymuję się tuż przed nim..., jest ślisko jak diabli, psychika nie pozwala mi tędy jechać. Zawracam i odszukuję jakiś bardziej cywilizowany zjazd. Mijam Kłodnicę, i dopadam asfalt... To nie był dobry pomysł, nie w takich warunkach nie przed pracą... Straciłem go całkiem sporo, a jakoś nie podejrzewam aby udało się to nadrobić.
Trochę na czuja kieruję się w okolice Plazy, tam poprzez ul Główną docieram do standardowego szlaku. W sumie ciekawy wariant dojazdowy, ale nie na tą porę roku, nie jeżeli spieszy mi się...
W centrum Zabrza jestem ok 8:10 - pusto na drogach ;P, za to jakiś baran obtrąbił mnie na rondzie. Za karę musiał jechać za mną..., a wyjątkowo nie spieszyłem się.
Docieram do firmy, w sumie niezłe warunki do jazdy dzisiaj panują...

Wschód słońca © amiga

wzmaga się wiatr...

Czwartek, 5 grudnia 2013 · Komentarze(3)
Amorphis - Black winter day


Wybiła 16:00. Jeszcze kilka minut i zbieram się, nie chcę ryzykować powrotu przy szalejącym Ksawerym. Wyjeżdżam.
Zastanawiam się którędy..., wybór mógł być tylko jeden..., najkrótszą drogą i to raczej asfaltami.
Chyba ciut za wcześnie wyjechałem, ruch jak diabli na dokładkę czuję, że wzmaga się wiatr..., wieje tak na oko z południa, może lekko z południowego zachodu. Przez większość drogi mam go z boku. O ile stałe dmuchanie specjalnie mi nie przeszkadza, to silne podmuchy chwieją rowerem, a to dopiero początek....
Nie chcę się zatrzymywać, nie chcę kombinować. Na granicy Wirka i Kochłowic korci mnie aby jeszcze raz odwiedzić Wirecką... Szybko jednak pozbywam się tej myśli..., dzisiaj to głupi pomysł.
Dojeżdżam do Panewnik, jeszcze kawałek i jestem w parku Zadole, zatrzymuję się i robię kilka zdjęć..., moja może 5 min i w pobliżu pojawia się kilka dzików..., Jeden wielki jak szafa 3 drzwiowa... Jeszcze kilka fot i spadam... Średnio mam ochotę na przebywanie w takim towarzystwie :)
Traktować je raczej trzeba jak folklor..., jak się ich nie zaczepia, to i one nie zaczepiają... Zastanawiałem się czy będzie je widać na którejś focie,ale poruszały się zbyt szybko. Przy ok 30s naświetlania musiałby by stać przynajmniej przez 1/3 tego czasu. Miały ciekawsze zajęcie ;), niż pozowanie ;P
10 min później jestem już w domu, teraz trzeba przeczekać wichurę..., a rano pociągiem :)

Na huśtawce © amiga


Dzik w parku © amiga

pod wiatr...

Środa, 4 grudnia 2013 · Komentarze(2)
Nightwish - Wish I Had an Angel


Poranek chłodny, chociaż może nie aż tak bardzo. Jest zero, no może -0 :)
Ruszam, jest ok 7:20, wyjątkowo późno, na dokładkę czuję, że nie będzie lekko, wieje niesamowicie silny wiatr z południowego zachodu, szybko przekonuję się jak upierdliwy dzisiaj będzie. Na zjeździe w Kochłowicach gdzie normalną prędkością jest >40km/h, ciężko było wykręcić 30. Nieco lepiej było w miejscach gdzie wiatr wiał z boku, lub byłem od niego odsłonięty, takich fragmentów nie było zbyt wiele.
A co do ruchu na drogach, to początkowo było spore zamieszanie w Katowicach, nie wiem z jakiego powodu..., Na Panewnickiej na dokładkę drogę tarasowała śmieciarka, skutecznie blokując ruch na drodze.
Za to pojawiła się dość nieoczekiwana zmiana na fragmencie od skrzyżowania Panewnickiej z Owsianą w kierunku Rudy Śląskiej. Część jezdni została pomalowana na czerwono, pojawiły się białe pasy rozdzielające jezdnię... Wygląda na to, że będzie normalna rowerówka, już nie niebezpieczny przeszczep który egzystował w tym miejscu od kilku lat zagrażając wszystkim, i pieszym, i rowerzystom, i kierowcom. W końcu ktoś zauważył, jak spieprzona jest tutaj DDR-ka. Powinno być bezpieczniej, mam tylko nadzieję, że ktoś nie wpadnie na kretyński pomysł instalacji odbojników jak to się stało w Kochłowicach.
Dopuszczam jeszcze jedną możliwość takiego malowania, być może jest to miejsce składowania śniegu w zimie, ale to się okaże już wkrótce..., możliwe że już jutro...


Miło jest zobaczyć słońce :) © amiga


jak momuś będzie się nudzić w pracy - trochę ponad 7 godzin
Nightwish Full Discography 1997-2012

powrót....

Środa, 4 grudnia 2013 · Komentarze(6)
HUNTER - Imperium UBOJU


Wyjeżdżam z firmy, znowu ciemno, w sumie to i jedno, i drugie jakoś nie dziwi, w końcu to codzienność. Plan powrotu bez odstępstw, chociaż...
Wieje dalej paskudny wiatr z południowego zachodu, ale nie pomaga, ale też nie przeszkadza specjalnie, za to nie mam melodii do kręcenia... za to cały czas kombinuję jak zmodyfikować trasę w wariancie zimowym... W sumie wiem jak objechać całość bokami bez wjazdu w teren, z drugiej strony te boczne drogi nie będą odśnieżane, tam będzie lód... Więc pozostają 2 warianty, pierwszy to standardowa droga głównymi szosami, i drugi to pociągnięcie terenem, sam samochodów nie ma, lodu też nie powinno być wiele. A może warto zainwestować w opony z kolcami? Pewnie się nad tym zastanowię jeszcze. Jednego jestem pewniej jutro raczej pojadę rowerem, za to w piątek odpuszczam, zbyt silny wiatr, zbyt hardcorowe warunki.

Na odcinku Wirek, Kochłowice, modyfikuję nieco trasę, wjeżdżam na kawałek czerwonej ścieżki rowerowej, jednak pod koniec podjazdu wjeżdżam w ul.Wirecką. na mapie widziałem ją i wydaje mi się, że może być niezłą alternatywą do ul. Wyzwolenia. Na dokładkę okazuje się, że rozciąga się stamtąd całkiem ładny widok na Rudę... Może jutro też tędy pojadę z rana... Może...

Dojeżdżam do domu, czuję zmęczenie, ale to chyba taki okres..., pewnie jak wszystko się ustabilizuje w pogodzie, to będzie lepiej...
Byle do wiosny... to już za 3.5 miesiąca... :)

Panorama Rudy Śląskiej © amiga


Smuga światła © amiga