rześko, ale świeci słońce :)
Wtorek, 10 grudnia 2013
· Komentarze(2)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Iza Kowalewska -- Diabeł mi Cię dał
Poranek..., dla kolejnego ;P
Przytykam nos do szyby, nie pada, drogi wydają się być suche, gdzieś zniknęły wczorajsze kałuże, rozlewiska. Spoglądam na termometr, ok -2 stopni. Jeszcze tylko trzeba spojrzeć na prognozę pogody na new.meteo.pl. Jest nieźle.
O 6:00 zabieram się za.. mycie roweru, miałem to zrobić wczoraj, ale czasu i chęci brakło. Muszę się pozbyć piachu, wystarczył jeden przejazd aby pozbierać wszystko co leżało na drodze. 15 min później pozostaje już tylko oliwienie, można zabrać się za nieco bardziej przyziemnie przyjemności - śniadanie :)
W końcu chwilę po 7:00 siedzę na rowerze, czuję chłód i lekki wiatr, mam wrażenie że wieje od południa, ale głowy za to nie dam...
Dla zasady początek drogi dość powolnym tempem, muszę wybadać stan nawierzchni, tom że wydają się być suche nie oznacza, że nie będzie ślisko, w końcu trochę wody wczoraj spadło, i nie miała jak odparować, pewnie większość spłynęła, ale reszta musiała zamarznąć...
Na Zbożowej kilka kałuż, może bardziej lodowisk, ale mam całkiem niezłą przyczepność, nie jest źle. Jadę standardziakiem po szosach, chociaż przez chwilę korci mnie, aby wjechać do lasu..., błoto powinno być zamarznięte. Porzucam jednak tą myśl, pozostaję przy pierwotnym planie. Na odcinku DDR-ki w Kochłowicach korzystam z chodnika..., czerwony szlak jest tam niby przejezdny, ale za dużo błota i wody - o dziwo tutaj to nie zamarzło. Dopiero dalej wjeżdżam na rowerówkę, mijam prawie puste centrum Kochłowic... i jadę na Wirek. Trafiam na niewielki korek... tutaj dla odmiany sporo samochodów... zaliczam postoje na 2 czerwonych światłach..., dalej jest już zdecydowanie lepiej, zarówno Zabrze jak i Gliwice pustawe... nie muszę się przedzierać pomiędzy samochodami.
Dojeżdżam do pracy..., przyjemnie się jechało, i ten gorący prysznic... - po prostu bajka :)
Poranek..., dla kolejnego ;P
Przytykam nos do szyby, nie pada, drogi wydają się być suche, gdzieś zniknęły wczorajsze kałuże, rozlewiska. Spoglądam na termometr, ok -2 stopni. Jeszcze tylko trzeba spojrzeć na prognozę pogody na new.meteo.pl. Jest nieźle.
O 6:00 zabieram się za.. mycie roweru, miałem to zrobić wczoraj, ale czasu i chęci brakło. Muszę się pozbyć piachu, wystarczył jeden przejazd aby pozbierać wszystko co leżało na drodze. 15 min później pozostaje już tylko oliwienie, można zabrać się za nieco bardziej przyziemnie przyjemności - śniadanie :)
W końcu chwilę po 7:00 siedzę na rowerze, czuję chłód i lekki wiatr, mam wrażenie że wieje od południa, ale głowy za to nie dam...
Dla zasady początek drogi dość powolnym tempem, muszę wybadać stan nawierzchni, tom że wydają się być suche nie oznacza, że nie będzie ślisko, w końcu trochę wody wczoraj spadło, i nie miała jak odparować, pewnie większość spłynęła, ale reszta musiała zamarznąć...
Na Zbożowej kilka kałuż, może bardziej lodowisk, ale mam całkiem niezłą przyczepność, nie jest źle. Jadę standardziakiem po szosach, chociaż przez chwilę korci mnie, aby wjechać do lasu..., błoto powinno być zamarznięte. Porzucam jednak tą myśl, pozostaję przy pierwotnym planie. Na odcinku DDR-ki w Kochłowicach korzystam z chodnika..., czerwony szlak jest tam niby przejezdny, ale za dużo błota i wody - o dziwo tutaj to nie zamarzło. Dopiero dalej wjeżdżam na rowerówkę, mijam prawie puste centrum Kochłowic... i jadę na Wirek. Trafiam na niewielki korek... tutaj dla odmiany sporo samochodów... zaliczam postoje na 2 czerwonych światłach..., dalej jest już zdecydowanie lepiej, zarówno Zabrze jak i Gliwice pustawe... nie muszę się przedzierać pomiędzy samochodami.
Dojeżdżam do pracy..., przyjemnie się jechało, i ten gorący prysznic... - po prostu bajka :)
Wschód słońca w Zabrzu :)© amiga
Od około tygodnia w końcu można tędy jechać, w sumie dobrze, bo omija się dość paskudne rondo w Zabrzu - ul Jaskółcza© amiga