Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

leśne ścieżki

Piątek, 28 marca 2014 · Komentarze(0)
T.Love - King
Wychodzę z firmy, rozpoczyna się weekend... Jest dość przyjemnie, słonecznie... co prawda wieje wiatr od wschodu jednak i tak mam plan aby pojechać terenem. Interesuje mnie hałda w Makoszowach. A dalej wały wzdłuż Kłodnicy.
Początek po szosie bo innej opcji nie ma, muszę się wydostać z Gliwic, ruch jak w ulu..., więc tym bardziej mam ochotę uciec od zgiełku miasta. Wjazd na hałdę w wersji przez plac budowy DTŚki :).
Nieco przed starą hałdą w Makoszowach pakuję się...na wały... Coś jest nei tak z przednią przerzutką, ostatnio nie pasowało mi jej działania na korno... teraz jestem już pewien że nie działa tak jak bym chciał... Spróbuję, ją w domu przeczyścić.... może to rozwiąże problemy..., jeżeli nie to trzeba będzie kupić nową... W końcu ta już ma 2 lata i swoje przeżyła... ze mną ;P

W Halembie na krótko wyjeżdżam na szosę by ponownie zanurzyć się na leśnych szlakach, jednak słońce jest już za horyzontem, powoli zaczyna zapadać zmrok... Ważne, że lampka odpalona. Kilkanaście min później i tak jestem w domu... w sumie było miło... :)

Zachód słońca
Zachód słońca © amiga

do pracy lasami

Czwartek, 27 marca 2014 · Komentarze(0)
To tu, to tam - Grzegorz Turnau

Poranek, jest słonecznie, wychodzę ciut wcześniej... i nie mam specjalnego parcia by zdążyć na cokolwiek..., większość pilnych spraw jest już zamknięta... Dość szybko decyduję się na przejazd lasem, tyle, że jakoś nieszczególnie mam ochotę na przejazd przez  Makoszowy, po drodze na bank czekała by mnie przeprawa przez błotniste hałdy, szczególnie ta stara w Makoszowach.... 
Na Halembie zmieniam nieco tor jazdy. Postanawiam wjechać na Bielszowickie szosy... i do końca pociągnąć już nimi. W względnie przyzwoitym czasie docieram do bram firmy... Pięknie rozpoczęty dzień :) Tym razem pany nie złapałem, Za to w końcu muszę kupić szprychy do szaraka..., może wieczorem uda się go podreperować...

Poranek w lasku Makoszowskim
Poranek w lasku Makoszowskim © amiga

po terenie :)

Czwartek, 27 marca 2014 · Komentarze(0)
Russian Red - Casper

Wychodzę z firmy o dość przyzwoitej godzinie jak na mnie, jest przed 17:00 ;)
Ciepło, słonecznie..., Korci mnie by wjechać do lasy tym bardziej, że wieje paskudny wiatr od wschodu... Klasycznie za Sośnicą wjeżdżam do parku, później Makoszowy i ul. Wiosenna :), tym razem nie łapię tutaj pany..., zastanawiam się czy aby nie chciałem sprawdzić w którym miejscu są te płyty betonowe z wystającymi drutami zbrojeniowymi :)
 W okolicach Halemby wbijam się w ul. Panewnicką, później księżycową, by w efekcie wyjechać gdzieś w okolicach Kokocińca w Katowicach. Po drodze staję przy ruinach zabudowania, wycinka drzew odsłoniła coś co mnie zaskoczyło... tu był basen... Tyle razy jechałem tędy i tego nie zauważyłem, chociaż kilka razy nawet stałem przy tych zabudowaniach.... Z drugiej strony gęste krzaki dość skutecznie ograniczają widoczność... Pewnie za tydzień 2 gdy wszystko się zazieleni znowu nie będzie wiele widać...


Szprychy w końcu zostały kupione, ciekawe czy znajdę chwilę  czasu by podreperować Szaraka :)


Pozostałości basenu
Pozostałości basenu © amiga


W tej chwili jeszcze coś widać przez krzaki z drogi
W tej chwili jeszcze coś widać przez krzaki z drogi © amiga

słonecznie ale chłodno

Środa, 26 marca 2014 · Komentarze(0)


Poranek przedwczesny, podobnie jak wczoraj muszę dotrzeć wcześniej do Gliwic, muszę dokończyć badania... Rano jednak chwilę zajmuje przygotowanie pomarańczy do wyjazdu. Oczywiście wczoraj już nie znalazłem na to czasu. W efekcie wyjeżdżam jakieś 30 min po planowanym terminie. Cóż... Silić się na szybki przejazd też nie będę, temperatura daje znać o sobie..., męczy dalej. 
Za to poranek piękny, słoneczny, ale chłodny i to bardzo, już dawno nie widziałem ludzi skrobiących auta, czy przymrożonych kałuż... Te zero stopni jest wyraźnie odczuwalne. Przez pierwsze 10km jest mi chłodno w dłonie..., dopiero w okolicach Kochłowic rozgrzałem się na tyle, że nie czuję już zimna..., mało tego jest mi ciepło. 
Na drogach za to zaskakuje spory ruch..., to nie jest normalne... nie o tej porze..., a może się mylę? Koło 7:30 przebijam sięprzez korki w Zabrzu, Gliwice również nie zachwycają, za to w nagrodę dostaję króliczka do pogonienia... Gość jedzie  na rowerze od Kończyc, całkiem nieźle sobie radzi ale też cały czas siedzę mu na kole, dopiero wjeżdżać na ul Odrowążów decyduję się na wyprzedzenie go. Do pracy pozostały już tylko 4km..., mijają szybko, pierwsze 1.5km to zjazd, reszta to delikatny podjazd..., niemniej całkiem sprawnie mi to poszło... Po dojeździe czasu niewiele, milka min na kąpiel i lecę do lekarza... Muszę dokończyć to co zacząłem wczoraj.

Poranek w Zabrzu :)
Poranek w Zabrzu :) © amiga

wieczór

Środa, 26 marca 2014 · Komentarze(0)
The "Oasis" - Amanda Palmer

Wychodzę z firmy, jest jasno, jeszcze jasno, początkowo chcę jechać po szosach, jednak mijając wiadukt w Sośnicy zmieniam zdanie..., mimo wszystko przydałoby się nieco terenu, tym bardziej, że jadę góralem, a on się dobrze czuje w takim terenie. Odpuszczam hałdę w Sośnicy i starą hałdę w Makoszowach..., tam dzisiaj mam nie po drodze. Za to Postanawiam zwiedzić ul Wiosenną... Pech chce, że jadąc po płytach betonowych łapię panę, kosztuje mnie to 10 min na pompowanie, przy okazji w tylnej oponie znajduję drucik który zadbał o tą atrakcje, pewnie tałatajstwo z jakiegoś zbrojenia. Ważne, że już go nie ma.
Reszta trasy również terenowa, tyle, że bez przygód... i problemów, za to z mniejszą chęcią... Do domu docieram dośc późno jest coś koło 19:00, może kilka min wcześniej...
Bunkier w lesie Panewnickim
Bunkier w lesie Panewnickim © amiga


świt dobry :)

Wtorek, 25 marca 2014 · Komentarze(0)
Rammstein Spring

Jest 5:00 pobudka...., za oknem powoli się rozjaśnia... tylko po co wstaję o tej godzinie? Mija chwila zanim do siebie dochodzę. Wiem... mam do zaliczenia badania okresowe... Zbieranie idzie mi jakoś niesamowicie wolno, zastanawiam się nawet czy nie pojechać pociągiem, tym bardziej, że średnio się czuję..., znowu kaszel, temperatura, ogólnie samopoczucie do bani.
5:45 jestem na rowerze, na czczo, co jakiś czas delikatnie kropi, chwilami nawet leje..., za to drogi puste..., prawie zero samochodów... Niemniej nijak mi się jedzie... mijam kolejne dzielnice, miasta... Przyglądam się ludziom na przystankach...., chyba nie tylko ja tak wcześnie dzisiaj wstałem, ale mam nadzieję, że Oni nie wybierają się na badania...? Nie mam ochoty stać w kolejce...
Zaliczam Bielszowicką, podjazd na Pawłów..., zupełnie nie mam siły.jak marzę za tym aby w końcu temperatura i pogoda się ustabilizowały. Takie wahania po kilkanaście stopni pomiędzy porankiem w wieczorem mnie dobijają. Nawet ciężko się ubrać, gdy z rana +4 a wieczorem +20. 
W końcu po ciężkiej walce dojeżdżam do firmy, zostawiam rower, kąpiel, przebieram się, chwila przy komputerze i udaję się do przychodni.Starczy wrażeń na dzisiaj.


Wiosna zawitała
Wiosna zawitała © amiga

zerwana szprycha....

Wtorek, 25 marca 2014 · Komentarze(2)
Myslovitz - Polowanie Na Wielbłąda

Wychodzę z pracy gdzieś koło 17:00.., zaskakuje mnie pogoda, brak deszczu, słońce... coś jest nie tak... Już prawie zapomniałem jak wygląda to żółte coś... Od razu poprawia mi się humor. Nieco wcześniej dzwoni Darek z informacją, że na budowie DTŚki znaleźli jakiś mały arsenał amunicji, a jako, że i tak tamtędy jadę to może uda mi się zahaczyć o to miejsce i chwilę pofocić?
Na miejscu okazuje się, że nie ma na to szans, zasieki, sporo pracowników i nieco policji... Nie podejdę, nie podjadę, trudno.
Jadę dalej, drogi o dziwo pustawe, jedzie się szybko i przyjemnie, w którymś momencie czuję, że dziwnie pływa mi rower..., staję na chwilę sprawdzam opony i wszystko jest ok. Nie przebiłem, jadę dalej, to pewnie złudzenie. Jednak coś mi nie daje spokoju w końcu zatrzymuję się jeszcze raz na rogatkach Katowic sprawdzam ponownie opony i widzę co jest grane, zerwałem szprychę w tylnym kole.... Fuck...
Chwila zastanowienia co dalej, do koła 28" nie mam w domu nic zastępczego..., kombinuję gdzie są w pobliżu sklepy, może któryś będzie otwarty? W sumie w Ochojcu jest taki powinien być w tygodniu czynny do ok 20:00, jednak przecież mam 2 rowery :), jutro wezmę Pomarańczę na spacer a w Gliwicach kupię jakieś szprychy i postawię szaraka na koła. Tyle, że zapadła jeszcze jedna decyzja... jak pękła jedna szprycha to pęknie kolejna, te Giantowskie są więc do bani. Wymienię wszystkie na coś DT, inne raczej nie wchodzą w rachubę. Ale na to będzie jeszcze czas... Może uda się to załatwić jeszcze w tym tygodniu?
Staw w pobliżu akademików
Staw w pobliżu akademików © amiga

bez życia...

Poniedziałek, 24 marca 2014 · Komentarze(0)
Rammstein Engel

Zaczyna się kolejny pracowity tydzień, chociaż dla mnie ten poprzedni się nie skończył. Wczoraj kilka godzin w firmie..., dzisiaj też raczej nie będzie lekko. Po Weekendzie czuję się jakby potrąciła mnie ciężarówka... Samopoczucie sięgnęło dna..., chyba gorzej już nie będzie. Pokonują mnie najłatwiejsze podjazdy, nie mam ochoty na jakikolwiek wysiłek, zastanawiam się czemu nie pojechałem cugiem. Przynajmniej nie męczyłbym się... 
Dzień nijaki, wczoraj pogoda pod psem dzisiaj wcale nie lepiej, drogi pełne samochodów... korek za korkiem, korka pogania... Chyba największa tragedia z samochodami jest w Kochłowicach, dobre kilkaset metrów przed centrum ciągnie się kolejka. Wyprzedzam towarzystwo wpierw z prawej, później lewej strony. Jakoś się przebijam dalej. Podjazd w kierunku Wirka i czuję, że padam..., walka z tą niewielką górką zabiera mi sporo czasu, ale w końcu udaje się.. Nie mam siły, nie mam chęci... męczy mnie wszystko.
Tyle, że to i tak nei ostatni podjazd, jest jeszcze kilka pierwszy pomiędzy Bielszowicami, a Pawłowem, później już w samym Pawłowie, w pobliżu centrum Zabrza i podjazd pod Wiadukt w Sośnicy. Dojeżdżam do firmy i mam dość. Na dokładkę uświadamiam sobie, że zostawiłem spodnie cywilne w domu :( Trudno. Trzeba awaryjnie kupić nowe..., na dokładkę zapowiada się ciężki dzień

Jeszcze jedna fota z koncertu czwartkowego
Jeszcze jedna fota z koncertu czwartkowego © amiga

W końcu otwarto Bielszowicką ;)

Poniedziałek, 24 marca 2014 · Komentarze(0)
Farben Lehre - Na skróty

Z firmy wyjeżdżam wyjątkowo późno, jest ciut przed 18:00. Zaczyna szarzeć...
Jako że od kilku dni walczę z kolejną falą przeziębienia to nie ma mowy o szaleństwie, o jakiejś wycieczce Śląskoznawczej. Staram się jechać jak najkrótszą drogą do domu,  Zastanawiam się czy gdzieś po drodze nie spłukać roweru, ale z drugiej strony po co... i tak jutro ma padać...
W Bielszowicach/Wirku zaskakuje jeszcze coś, po kilku miesięcznym okresie karencji w końcu została otwarta droga Bielszowicka, jeszcze mało kto o niej wie. Ruch jest niewielki, minęło mnie zaledwie kilka samochodów.. Ale będę musiał korzystać ze ścieżki rowerowej wzdłuż drogi, szkoda, że kładąc nowy  asfalt nie zrobili jej po obu stronach szosy. Jest dwukierunkowa w ramach jednego chodnika, na dokładkę od strony Wirka chodnik kończy się zasiekami.... jest to tym bardziej dziwne, że tuż za przeszkodą, chodzik dalej istnieje..., zastanawiam się jaki jest sens istnienia tej przeszkody, ale też jaki jest sens istnienia tej ścieżki? Jeżeli zaczyna się zupełnie nigdzie i kończy również w taki dość osobliwy sposób... Czas pokaże..., być może jest w tym jakiś większy plan, który ukarze się gdy pojawią się kolejne ścieżki. Chyba że będzie tak jak zawsze..., dobudowany fragment powiększy liczbę km ścieżek rowerowych w Rudzie Śląskiej, a to że jest zupełnie nieprzydatna to już nikogo nie zainteresuje. 
W domu jestem po 19:00, jedyne co jestem w stanie zrobić to... iść spać..., jutro muszę wstać przynajmniej godzinę wcześniej niż zwykle.
Ostatnie koncertowe
Ostatnie koncertowe © amiga

ciepło

Piątek, 21 marca 2014 · Komentarze(0)
Apocalyptica -Path

Ostatni dzień tygodnia, wiem jedno będzie długi, bardzo długi, po wczorajszym wcześniejszym wyjściu na koncert, dzisiaj będę musiał przysiąść i zrobić co zrobić, tym bardziej, że czasu nie ma zbyt wiele. Wyjeżdżam z domu i pędzę co sił. Piękny, ciepły poranek poranek, czegóż chcieć więcej, oby pogoda utrzymała się jak najdłużej. Zimy w sumie nie było, ale prognozy na najbliższe kilka dni są mocno zróżnicowane. Szykuje się piękna sobota i paskudna niedziela. Żal szczególnie tego drugiego dnia. Zapowiadał się intrygująco, a przez pogodę będzie chyba nijaki...
Jako, że spodziewam się dzisiaj nawału pracy to zależy mi na jak najszybszym dostaniu się do Gliwic, skracam w wielu miejscach trasę. Nie mam mowy o zaliczeniu jakiejś atrakcji w okolicy. Pozostaje jazda na czas :) Poczynając od Zabrza trafiam na kolejne zaciski na szosach, staram się jakoś toto wyminąć, ale z różnym skutkiem, chyba za późno wyjechałem.
W końcu jestem w firmie... i jest tak jak się spodziewałem... - ciężko.

Niespodzianka na Zabskiej rowerówce
Niespodzianka na Zabskiej rowerówce © amiga
Dobrze, że ktoś włożył patyki
Dobrze, że ktoś włożył patyki © amiga
Rower na mnie czeka
Rower na mnie czeka © amiga