Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

lekko spóźniony

Czwartek, 20 marca 2014 · Komentarze(0)
Vital Remains - Forever Underground

Jest wieczór, miałem wyjść o 16:00, ale... nie wyszło. Wychodzę kilkanaście min przed 17:00, niedobrze, bardzo niedobrze. O 19:00-19:30 mam być w MegaClubie na koncercie... A nie dość, że muszę dojechać, to jeszcze trzeba się przebrać, coś zjeść i dojechać na miejsce. Jadę szosami, naciskając na pedały ile mam sił. Tyle, że o tej porze jest jeszcze wariactwo na drogach, muszę uważać, chcę skracać ile się da, jednak w 2-3 miejscach decyduję się na nieco dłuższą trasę, za to szybszą... Omijam miejsca gdzie mogą być światła, skrzyżowania, gdzie prawie na 100% mnie coś zatrzyma. W domu jestem kilka min po 18:00. Udało się... teraz tylko się pozbierać i dotrzeć do klubu na czas.

Vital Remains - koncert MegaClub
Vital Remains - koncert MegaClub © amiga

Czwartek...

Czwartek, 20 marca 2014 · Komentarze(0)
Gorgoroth - Sign of an Open Eye

Dzisiejszy dzień zapowiada się intensywnie..., w końcu dostanę sprzęt do testów. Tyle, że jednego jestem pewien nie będę miał go na tak długi na ile chciałbym, po jutro już musi zostać poskładany, a po drugie wieczorem wybieram się na koncert i nie będę dzisiaj mógł posiedzieć przy nim tyle ile chciałbym. 
Za to na dworze ciepło, przyjemnie. Jedzie się niesamowicie dobrze. Przez chwilę korci mnie aby wjechać do lasu, jednak przypominam sobie jak napięty będzie plan dnia..., nie ma mowy o czymś więcej. Po prostu staram się jak najkrótszą drogą dotrzeć do firmy. 
Zastanawiam się jak to wszystko dzisiaj uda się pogodzić, pozbierać do kupy, prawie niewykonalne. Dobrze, że na drogach nie ma źle, i samochody specjalnie nie przeszkadzają. Korki widzę dopiero w Zabrzu, mijam je bokiem i jadę przez lasek Makoszowski. jeszcze kilka km i jestem u celu. 
Pracę czas zacząć :)
MegaClub Katowice - na koncercie - Gorgoroth
MegaClub Katowice - na koncercie - Gorgoroth © amiga

na śpiocha...

Środa, 19 marca 2014 · Komentarze(0)
Metallica live July 7, 2009 at Festival de Nimes in Nimes, France.


Wczorajszy dzień lekko mi się przeciągnął, w zasadzie do domu ściągnąłem...dzisiaj, kilka min po północy. Usnąłem gdzieś koło 1:00. Efekt jest łatwy do przewidzenia, kilka dzwonków z rana i wszystkie ignoruję, w końcu jednak 30 min po czasie normalnej pobudki wstaję i próbuję się pozbierać. Idzie to koszmarnie, niemniej o 7:15 jestem na rowerze.
Pogoda wredna, jak to często w marcu - pada. prognozy wskazują na to, że tak będzie przez cały dzień, z drobnymi przerwami. Ubieram się nieco inaczej, bardziej szczelnie, może deszcz mnie nie zmoczy, ale suchy nie dotrę do Gliwic.
Na rogach Sajgon, samochód, na samochodzie..., nieprzyjemnie się jedzie, na dokładkę dalej wieje z północnego zachodu, a ja zmęczony. Próba pociśnięcia spełza na niczym bo i jak...
Im dłużej jestem w trasie tym rower gorzej wygląda, coraz więcej zbiera błota, piasku i wszystkiego po czym jadę..., jak pogoda się zmieni czeka mnie solidne mycie roweru. Na szczyt... trafiam w Zabrzu, decyduję się na małą zmianę trasy, przebiję się przez Lasek Makoszowski, jadąc przez niego postanawiam się zatrzymać na chwilę przy Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich, dawno mnie tutaj nie było :) Kilka min później jadę dalej, pozostało ok 7km. Tym razem jest nieźle, jest już po ósmej. Ruch wyraźnie zelżał :)
Przed bramą
Przed bramą © amiga
Mogiły poległych żołnierzy
Mogiły poległych żołnierzy © amiga
Chyba idzie wiosna
Chyba idzie wiosna © amiga

w deszczu...

Środa, 19 marca 2014 · Komentarze(1)
Megadeth - The Big 4 in Sofia 2010


Wybiła 17:00 pora opuścić cieplutką firmę, na zewnątrz pada, może nie jest to ulewa, ale siąpi i jest nieprzyjemnie. Odpalam maszynę i jadę. Początkowo chcę jechać szosami, ale uświadamiam sobie, że rower i tak jest już pokryty błotem i w zasadzie niewiele to zmieni czy pojadę terenem czy też nie i tak nadaje się do mycia i to solidnego. 
Trochę dookoła pomijam Makoszowy ale w końcu wbijam się w las, przy okazji testując opony w dość paskudnych warunkach, jest okazja więc trzeba ją wykorzystać. Jak wspominałem kilka dni temu, Maxxisy WormDrive mają dość kiepską opinię wśród opon górskich, tyle, że ja nie jadę na góralu. Przy rozmiarze 700x42C spisują się nadspodziewanie dobrze, nawet w paskudnym błocie nie zdarzyło mi się aby koło uciekło, aby coś z nim się działo, tyle, że już się nauczyłem iż pompuje się je minimum na 60PSI inaczej opona faktycznie jest niestabilna, a dętki podatne na uszkodzenia... 
Na chwilę zatrzymuję się w Starej Kuźni przy przejeździe nad Jamną, pada coraz bardziej, ale jest okazja do kilku fot... 
Mija dobre 10 min. pora ruszać... Dojeżdżając do Piotrowic postanawiam przedłużyć trasę o kolejny kilometr, tyle, że chcę zahaczyć o myjnię ręczną i spłukać syf z rowera. Za dużo błota, jest wszędzie i oblepia wszystko, słyszę piasek w łańcuchu, na tarczach hamulcowych. Po prostu jest wszędzie. 5 min na myjni i rower lśni, mogę wracać.  
Ciekawe jakie warunki będą jutro?
Szarak czeka na mnie :)
Szarak czeka na mnie :) © amiga
Jamna w swoim korycie
Jamna w swoim korycie © amiga
Jeszcze nie wylała
Jeszcze nie wylała © amiga

szosowy poranek

Wtorek, 18 marca 2014 · Komentarze(3)
Within Temptation & Metropole Orchestra: Black Symphony

Poranek..., muszę w miarę szybko dotrzeć do firmy, opcję wjazdy w las odrzucam z definicji, po pierwsze po ostatnich ulewach pewni będzie tam nieciekawie, a po drugie jak wspominałem wcześniej zależy mi na czasie. Dzisiejszy dzień będzie pokręcony, tym bardziej, że będę musiał wyjść wcześniej. max o 15:30 muszę być w domu.

Po wyjściu z domu pierwsze co czuję to wredny wiatr wiejący z zachodu a w zasadzie chyba z północnego zachodu, kolejny dzień z jazdą pod górę, kolejny dzień treningu..., tyle, że wolałbym uniknąć dzisiaj tej walki.

Chwilę przed ruszeniem widzę że kropi, przeciwdeszczówka ląduje na garbie, może się ugotuję, ale nie zmoknę ;).
Na drogach całkiem spory ruch, w zasadzie na całej długości..., może to nie zaskakuje bo załamanie pogody często skutkuje wzmożonym ruchem samochodów...
Dojeżdżam do Gliwic, do firmy..., czas dość przyzwoity, ale czuję tą dzisiejszą walkę z wmorewindem. Pociesza mnie jedno, wracając będę miał wiatr w plecy :)

Wjazd do Lasku Makoszowskiego
Wjazd do Lasku Makoszowskiego © amiga

Pędząc do domu...

Wtorek, 18 marca 2014 · Komentarze(3)
Dream Theater - Score 20th Anniversary World Tour

Tak jak wspominałem rano, dzisiaj czeka mnie wcześniejsze wyjście. Punkt 14:00 jestem już na rowerze przed firmą i ruszam w drogę powrotną, mam max 90 min na dotarcie do domu.
Kombinuję nad trasą, w rachubę wchodzą tylko szosy, co nie zmienia faktu, że w 2 miejscach skracam sobie trasę terenem. Pociesza też wiatr w plecy, chociaż raz pomaga.
Za to im bliżej Katowic tym ruch na rogach gęstnieje, coraz więcej samochodów, coraz więcej problemów..., w Zasadzie od Wirka jedzie się nieprzyjemnie gdy mija mnie kolumna samochodów. Pół biedy gdy prowadzą go kierowcy, ale w Kochłowicach trafiam na Kretyna..., który olewa znaki, oznaczenia. To drugi raz w ciągu kilku dni w tym miejscu... Zastanawiam się nawet czy to nie ten sam bałwan... Ale nie to jest ważne dla mnie w tej chwili. Ostatnie 5-6 km muszę zwolnić..., muszę być bardziej uważny, chwilami dość paskudnie zaciska, decyduję się chwilami na ominięcie takich miejsc chodnikami. Do domu dojeżdżam ok 15:09 - jest nieźle. mam zapas czasu.
Rok temu na Wirku
Rok temu na Wirku © amiga

Fota sprzed roku :), przy okazji uświadomiłem sobie, że dokładnie rok temu zaliczyłem w okolicy dość paskudną glebę, skutki odczuwałem dobre pół roku. 

wieje jak diabli....

Poniedziałek, 17 marca 2014 · Komentarze(1)
Myslovitz - Deszcz

Poniedziałkowy poranek nie zapowiada się zbyt ciekawie, za oknem na niebie płyną ciemne chmury, na dokładkę co jakiś czas kropi... i wieje silny wiatr. Profilaktycznie odwiedzam  new.meteo.pl i widzę, że całą drogę będę miał pod wiatr. Będzie ciężko, tego jestem pewien. Kilka minut po siódmej jestem na rowerze, wyjeżdżam zza budynku i pierwszy podmuch mało nie zwala mnie z nóg.

Pierwszy kilometr jest już ciężki, gdy dojeżdżam do Piotrowic, zaczynam zastanawiać się czy dobrze dzisiaj zrobiłem wybierając się rowerem go Gliwic, z drugiej strony może to być całkiem niezły trening. Przez głowę chodzi mi jeszcze opcja jazdy przez las..., tam nie powinno aż tak bardzo wiać. Dojeżdżam do Panewnik i chwila wahania, jednak... nie... dzisiaj jednak szosy, ostatnie dwa dżdżyste dni mogły dość mocno rozmiękczyć leśne dukty, hałdy..., z dwojga złego chyba wolę kręcić pod wiatr. 

Dojeżdżam po grubo ponad godzinie do firmy, czuję ten przejazd..., lekko nie było, za to jest szansa na to iżwieczorny powrot będzie z wiatrem. Ciekawe czy prognozy się sprawdzą?

W Lasku Makoszowskim
W Lasku Makoszowskim © amiga

powrót z wiatrem

Poniedziałek, 17 marca 2014 · Komentarze(1)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo
Ewa Bem - Sprzedaj mnie wiatrowi

17:00 wybiła, siedzę na rowerze, wiatr wyraźnie osłabł, jednak kierunek został zachowany, tzn będę go miał w plecy, więc tym razem cała droga z górki :) Tym razem nie myślę o wjeździe do lasu, na szlaki... jadę szosą. Gliwice i Zabrze w zasadzie całkowicie opustoszone, Ruch pojawia się dopiero w Rudzie Śląskiej, tak jak przypuszczałem tym razem wiejący zachodni wiatr wspomaga mnie dość mocno. Nawet jazda pod górkę jest przyjemnością. 
Za to w Kochłowicach idiotyczna sytuacja na tym dziwnym rondzie w Kochłowicach dookoła "rynku", jakiś debil na chama wbijał się przede mnie, cóż z tego, że stoi wielki znak jak krowa ustąp pierwszeństwa, że jest stop. Tyle, że mimo wszystko jadąc w pobliżu skrzyżowań zawsze mam oczy dookoła głowy, już nie raz uratowało mi to 4 litery, Tym razem jest podobnie. Widząc co się szykuje, odbijam na lewy pas który mi do niczego nie pasuje, kawałek dalej zatrzymuję się na chodniku. 
Chwila zastanowienia co robić, jeszcze 2 min temu myślałem aby ruszyć na Radoszowy, teraz zupełnie odeszła mi ochota na jazdę. Jadę najkrótszą trasą do domu, na szczęście dalej już bez przygód. Za to zaskoczyły mnie 2 miejsca, pierwsze to końcówka ul Bałtyckiej a drugie to okolice parku Zadole, jestem tam kilkanaście min przed zapadnięciem ciemnicy i słyszę ten niesamowity śpiew ptaków. Coś niesamowitego. Ze zdecydowanie poprawionym humorem dojeżdżam do domu :)
Resztki z zimowej spiżarni
Resztki z zimowej spiżarni © amiga

poranek po szosach...

Piątek, 14 marca 2014 · Komentarze(0)
DAAB - Nie wolno nie ufać


Kolejny piękny dzień. Tylko co z tego skoro dalej czuję się nieszczególnie. Krótko przed wyjazdem szybka kuracja, polopiryna, apap zalane energetykiem... Jest lepiej...
7:10 jestem na rowerze, jadę szosami i raczej od tego nie będzie odstępstw..., może też nie zupełnie najkrótszą drogą, w Piotrowicach zaliczam boisko Kolejarza..., - już niedługi basen... może jeszcze w tym roku :)
Dalej Śląska, Panewnicka... i zbliżam się do Kochłowic, o dziwo jakiś sprawnie przychodzi mi przejazd przez centrum tej dzielnicy. Na otwartym terenie czuję silne podmuchy wiatru z południowego-zachodu, ale też jest coś jeszcze - grzejące słońce... Temperatura nie jest specjalnie wysoka, jednak w słońcu jest niesamowicie przyjemnie. 
W Zabrzu melduję się ok 8:03 - przynajmniej tak pokazuje zegarek... i ruch na drogach. Jest prawie pusto. Do bram firmy nie napotykam już żadnych korków, tyle, że 2 razy stoję na czerwonym. 
W plecaku spoczywają 2 dętki - jedna połatana z rana, druga jeszcze wczoraj. Z tego co widzę, to prawie na 100% jechałem na zbyt małym ciśnieniu w kołach. W góralu byłem przyzwyczajony do 40PSI i tak też były napompowane koła w Giancie... tyle, że tutaj oponki mają 42mm szerokości, balon jest sporo mniejszy. Patrząc na dętkę i dziury wynika z tego jasno że dobiła obręcz na jakiejś przeszkodzie, więc trzeba nieco bardziej wypełnić gumkę powietrzem. Przed wyjazdem dopompowałem koła do 60PSI. Na Szosach jest nieźle, ale muszę to sprawdzić w terenie. Muszę sprawdzić jak te opony będą się zachowywać na hałdzie, błocie, piachu przy takim ciśnieniu... Ale to pewnie wieczorem

Kawałek w lesie
Kawałek w lesie © amiga

po pracy

Piątek, 14 marca 2014 · Komentarze(2)
Róże Europy - Mamy dla was kamienie

Już po pracy, wychodzę trochę przed 17:00, wieje..., ale za to mamy piątek, ostatni dzień w tym tygodniu gdy jadę na rowerze. Weekend będzie nierowerowy, poświęcony na wykurowanie się po raz n-ty..., tyle, że nie będzie mi żal tych dni - ma lać. 
Za to teraz świeci słońce, jest pięknie. Wsiadam na rower i jadę na Sośnicę, by tam wjechać wpierw na hałdę, a później w miarę możliwości lasami. Tyle, że nie mogę przeciągać dzisiaj przejazdu. 

Będąc na w pobliżu szczytu zastanawiam się czy tam nie wjechać i chwilę pofocić, rozmyślam się jednak - mam max 40 min do zachodu słońca, druga sprawa to jak wspominałem wcześniej nie mam nieograniczonego czasu przejazdu. 

Kilka min później jestem już w Makoszowach, w ostatnich dniach kierowałem się na wały wzdłuż Kłodnicy, jednak dzisiaj jadę na krechę przez starą hałdę, przejeżdżam ul Legnicką w Kończycach i kieruję się na Helembę.

Tutaj 2 km po szosach i znowu las. Muszę przyznać, że po dopompowaniu kół do 60-PSI opony zachowują się dużo lepiej, są przewidywalne, a i w terenie radzą sobie nieźle. Na dokładkę nie załapałem się dzisiaj na żadną panę. Pewnie za wcześnie na odtrąbienie sukcesu, ale wydaje mi się, że to to. Przyzwyczajony jestem do ciśnień na poziomie 40 PSI w góralu. A Giant to w końcu cross :) i cieńsze oponki.

Zachód słońca nad Rudą Śląską
Zachód słońca nad Rudą Śląską © amiga

Bazylika w Panewnikach
Bazylika w Panewnikach © amiga