Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień szósty
Piątek, 17 sierpnia 2018
· Komentarze(2)
Dzień drugi na Ponidziu :)
Wczesna pobudka, nad okolicą unoszą się lekkie mgiełki, wszyscy jeszcze śpią gdy my przygotowujemy się do wyjazdu. Dzisiaj planujemy kółeczko około 90-100 km z opcją skrócenia gdyby coś.
Gdy ruszamy nie jest jeszcze za ciepło, początkowo mamy długi kilku km płaski odcinek przecinający Otwarty teren, słońce nas trochę dogrzewa. Gdzieś po drodze zauważam leżącą cebulę na polach, krótki postój i planujemy kolację ;) Może jajecznica z cebulką?
Widok z Gacków © amiga
Wkrótce docieramy do Chroberzy, podjeżdżamy pod kościół, jest otwarty, w środku jedynie faroż ;), za głęboko więc nie wchodzimy.
Na zewnątrz szybki przegląd mapy i niedaleko jest pałac, na skrzyżowaniu pytamy się o niego mieszkańców, są jeszcze chyba wczorajsi, ale każą nam jechać nieco dookoła przez osiedle, bo z tej strony droga jest zamknięta i musielibyśmy przerzucać rowery przez bramę ;)
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Chroberzy © amiga
Wnętrze kościoła w Chroberzy © amiga
Kościół w Chroberzy © amiga
Sam pałac zadbany, na terenie znajduje się szkoła to w sumie dobrze, bo dzięki temu takie obiekty się nie niszczą, nie popadają w ruinę. W parku co jakiś czas zatrzymujemy się przy rzeźbach, przy starych maszynach rolniczych... Miejsce jest ciekawe.
Ośrodek Dziedzictwa Kulturowego i Tradycji Rolnej Ponidzia - Pałac Wielopolskich w Chrobierzy © amiga
Rzeźba w parku pałacowym (1) © amiga
Rzeźba w parku pałacowym (2) © amiga
Gdy wyjeżdżamy w kierunki Woli Chroberskiej i dalej na Stradów pojawiają się podjazdy i to nie takie 5% a 10-12 może i więcej. Jest co robić, tym bardziej, że za każdym kolejnym zakrętem okazuje się, że dalej trzeba się wspinać. Miejscami jedziemy wśród leśnych wąwozów, w tej chwili jest chłodno, ale wiem, że za kilka godzin będę marzył o takim chłodzie...
Jaka piękna okolica © amiga
Wąwóz © amiga
z górki na pazurki © amiga
Na szczęście każdy podjazd kończy się zjazdem, tak jest i tym razem, widoki z górki są nieziemskie, okolica usiana polami :) Mimo tego, że wieczorem nakreśliliśmy trasę przejazdy to już teraz ją modyfikujemy, bo zauważamy lepsze alternatywy, niektóre szutry zmieniły się w asfalt... skracają drogę, a czasami widzimy, że lepiej pojechać nieco dookoła niż po raz kolejny wspinać się na górkę, na której nic ciekawego nie ma.
Kościół pw. św. Bartłomieja apostoła w Stradowie © amiga
Kościół pw. Wszystkich Świętych w Cudzonowicach © amiga
Gdzieś przed Cudzonowicami jedziemy polną drogą, Trzeba się pomęczyć, ale zauważam coś na polach, ziemniaki :), Mamy już cebulkę, to może i ziemniaki? Chwilę później widzimy buraczki i marchewkę :) 5 minut zakupów i plecak pełen. Jadąc kombinujemy co z tego zrobimy. Może jakąś zupę? Trzeba będzie i tak podjechać do sklepu, bo z samych warzyw będzie pewnie wywar, ale przydałaby się jakaś wędzonka, może coś innego.
Na zakupach ;) © amiga
Czaszki polne © amiga
nawet są dwie © amiga
Słońce coraz wyżej, coraz bardziej przygrzewa. Docieramy do Skalbmierza, początkowo miasto nie robi specjalnego wrażenia, jednak gdy docieramy do centrum, do rynku... zmieniamy zdanie :), chwilę tutaj zostajemy, jest cukiernik, są drożdżówki, jest krzyż z czaszką, toaleta... fontanna, Na dokładkę jest czysto. Zasiadamy w cieniu drzewa i zajadamy ciastka :)
Spoglądamy na zegarek, hmm... pora zacząć rozglądać się jednak za jakimś miejscem obiadowym. Może w Działoszycach? To kolejna miejscowość na naszym szlaku :)
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Topoli © amiga
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Skalbmierzu © amiga
Na rynku w Skalbmierzu © amiga
Skalbmierski Rynek © amiga
Na miejscu okolica nie robi tak dobrego wrażenia jak Skalbmierz. Wydaje się bardziej zaniedbane, opuszczone, podjeżdżamy pod ruiny Synagogi i pod kościół. Pytamy się mieszkańców o jakąś restaurację, bar... cokolwiek. Okazuje się, że są 2 w tym jedno jest może 20m od nas :) To Bistro Pajęczynka. Wchodzimy do środka i... pierwsze wrażenie jest niezłe. Pytamy się co możemy dostać, na danie dnia trzeba jeszcze czekać około 40 minut, ale... inne dania są dostępne od zaraz. Zamawiamy więc standardowego Schabowego :), dzbanek herbaty i przyglądamy się mapą, nanosimy kilka drobnych korekt. Po kilku minutach zamówione dania i herbata lądują na stole. Jedzenie jest świeże, smaczne i szybko podane. Bar godny polecenia :)
Najedzeni ruszamy dalej.
Ruiny synagogi (1852 r.) - Działoszyce © amiga
Tablica na Snagodze © amiga
Wnętrze Synagogi © amiga
Wielka czaszka © amiga
Kościół pw. Św.Trójcy w Działoszycach © amiga
Okolice Biedrzykwoic © amiga
Pałac w Sancygniowie © amiga
Kościół Piotra i Pawła w Sancygniowie © amiga
Kościół w Sancygniowie © amiga
Po dość płaskim terenie pojawiają się znowu górki, podjazd pod Tomaszów daje popalić, dalej jest miejscowość o nazwie Góry, nie podoba mi się ta nazwa, ale okazuje się, że Górę już podjechaliśmy, teraz jest z górki ;)
Planowaliśmy wczoraj, że wrócimy przez Pińczów, ale w barze zmodyfikowaliśmy trasę, chcemy być wcześniej na kempingu, liczymy na gorącą wodę pod prysznicem ;)
Tak więc kierunek Betlejem :)
Dojechaliśmy do Tomaszowa © amiga
Tomaszowskie Panoramy © amiga
Okolice Gór © amiga
Dzisiaj w Betlejem © amiga
Samo Betlejem zupełnie nijakie, nieco dalej wjeżdżamy do rezerwaty Polichno, skraca nam to drogę, jednak leśna ścieżka zaskakuje. Z mapy wynikało, że powinien to być szeroki szuter, a w rzeczywistości droga jest coraz bardziej błotnista, usiana kałużami, koleiny są coraz głębsze. W końcu nie da się jechać. Sprawdzam na GPSie, jesteśmy w połowie lasu.... wiec nie ma sensu się cofać. Brniemy więc dalej. Dookoła nas lata krwiożercze dziadostwo. Gdzie tu i tam. Rowery za to utytłane, zresztą buty też do połowy obklejone gliną. W końcu wydostajemy się z lasu. Pojawia się szuter, później asfalt, ale zatrzymujemy się na dobre kilka minut by oczyścić choć trochę siebie i rowery. Po drodze będziemy szukać jakiejś myjni... a może umyjemy rowery w stawie ;)
Kolejna czaszka © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej © amiga
Czaszka przy Sanktuarium © amiga
Do mety coraz bliżej, ale upał daje się we znaki, mało tego zaczyna wiać od wschodu, jazda jest ciężka. Ostatni odcinek to ponownie droga przez Nidę po płaskim, ale ciągnie się niesamowicie. Przy sklepie krótki postój, małe uzupełnienie zapasów, a kostki rosołowe chyba załatwią nam smak zupy którą planujemy ugotować :)
Młodzawy © amiga
W Wąwozie © amiga
Wąwóz w drugą stronę © amiga
Gdzie my jesteśmy? © amiga
Jeszcze jedna Czaszka © amiga
Zupa z tego co przywieźliśmy jest niesamowicie aromatyczna i smaczna, znika wszystko. Plany na jutro już zrobione, rozrysowane na mapie. Niestety woda jak była zim,na tak jest dalej zimna. Ech. Ponownie rozglądam się za wymiennikami Nigdzie ich nie zauważam. Moim zdaniem nie ma ich... Tak więc to, że jest ciepła woda gdy świeci słońce jest bajką właścicieli. Trudno, damy sobie radę. Za to... mamy dostęp do myjki rowerowej :)... Po kilku minutach rowery lśnią, choć trudno było zmyć glinę.
W końcu zmęczeni około 21 idziemy spać. Jutro wczesna pobudka...
Słońce już zaszło © amiga
Wczesna pobudka, nad okolicą unoszą się lekkie mgiełki, wszyscy jeszcze śpią gdy my przygotowujemy się do wyjazdu. Dzisiaj planujemy kółeczko około 90-100 km z opcją skrócenia gdyby coś.
Gdy ruszamy nie jest jeszcze za ciepło, początkowo mamy długi kilku km płaski odcinek przecinający Otwarty teren, słońce nas trochę dogrzewa. Gdzieś po drodze zauważam leżącą cebulę na polach, krótki postój i planujemy kolację ;) Może jajecznica z cebulką?
Widok z Gacków © amiga
Wkrótce docieramy do Chroberzy, podjeżdżamy pod kościół, jest otwarty, w środku jedynie faroż ;), za głęboko więc nie wchodzimy.
Na zewnątrz szybki przegląd mapy i niedaleko jest pałac, na skrzyżowaniu pytamy się o niego mieszkańców, są jeszcze chyba wczorajsi, ale każą nam jechać nieco dookoła przez osiedle, bo z tej strony droga jest zamknięta i musielibyśmy przerzucać rowery przez bramę ;)
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Chroberzy © amiga
Wnętrze kościoła w Chroberzy © amiga
Kościół w Chroberzy © amiga
Sam pałac zadbany, na terenie znajduje się szkoła to w sumie dobrze, bo dzięki temu takie obiekty się nie niszczą, nie popadają w ruinę. W parku co jakiś czas zatrzymujemy się przy rzeźbach, przy starych maszynach rolniczych... Miejsce jest ciekawe.
Ośrodek Dziedzictwa Kulturowego i Tradycji Rolnej Ponidzia - Pałac Wielopolskich w Chrobierzy © amiga
Rzeźba w parku pałacowym (1) © amiga
Rzeźba w parku pałacowym (2) © amiga
Gdy wyjeżdżamy w kierunki Woli Chroberskiej i dalej na Stradów pojawiają się podjazdy i to nie takie 5% a 10-12 może i więcej. Jest co robić, tym bardziej, że za każdym kolejnym zakrętem okazuje się, że dalej trzeba się wspinać. Miejscami jedziemy wśród leśnych wąwozów, w tej chwili jest chłodno, ale wiem, że za kilka godzin będę marzył o takim chłodzie...
Jaka piękna okolica © amiga
Wąwóz © amiga
z górki na pazurki © amiga
Na szczęście każdy podjazd kończy się zjazdem, tak jest i tym razem, widoki z górki są nieziemskie, okolica usiana polami :) Mimo tego, że wieczorem nakreśliliśmy trasę przejazdy to już teraz ją modyfikujemy, bo zauważamy lepsze alternatywy, niektóre szutry zmieniły się w asfalt... skracają drogę, a czasami widzimy, że lepiej pojechać nieco dookoła niż po raz kolejny wspinać się na górkę, na której nic ciekawego nie ma.
Kościół pw. św. Bartłomieja apostoła w Stradowie © amiga
Kościół pw. Wszystkich Świętych w Cudzonowicach © amiga
Gdzieś przed Cudzonowicami jedziemy polną drogą, Trzeba się pomęczyć, ale zauważam coś na polach, ziemniaki :), Mamy już cebulkę, to może i ziemniaki? Chwilę później widzimy buraczki i marchewkę :) 5 minut zakupów i plecak pełen. Jadąc kombinujemy co z tego zrobimy. Może jakąś zupę? Trzeba będzie i tak podjechać do sklepu, bo z samych warzyw będzie pewnie wywar, ale przydałaby się jakaś wędzonka, może coś innego.
Na zakupach ;) © amiga
Czaszki polne © amiga
nawet są dwie © amiga
Słońce coraz wyżej, coraz bardziej przygrzewa. Docieramy do Skalbmierza, początkowo miasto nie robi specjalnego wrażenia, jednak gdy docieramy do centrum, do rynku... zmieniamy zdanie :), chwilę tutaj zostajemy, jest cukiernik, są drożdżówki, jest krzyż z czaszką, toaleta... fontanna, Na dokładkę jest czysto. Zasiadamy w cieniu drzewa i zajadamy ciastka :)
Spoglądamy na zegarek, hmm... pora zacząć rozglądać się jednak za jakimś miejscem obiadowym. Może w Działoszycach? To kolejna miejscowość na naszym szlaku :)
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Topoli © amiga
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Skalbmierzu © amiga
Na rynku w Skalbmierzu © amiga
Skalbmierski Rynek © amiga
Na miejscu okolica nie robi tak dobrego wrażenia jak Skalbmierz. Wydaje się bardziej zaniedbane, opuszczone, podjeżdżamy pod ruiny Synagogi i pod kościół. Pytamy się mieszkańców o jakąś restaurację, bar... cokolwiek. Okazuje się, że są 2 w tym jedno jest może 20m od nas :) To Bistro Pajęczynka. Wchodzimy do środka i... pierwsze wrażenie jest niezłe. Pytamy się co możemy dostać, na danie dnia trzeba jeszcze czekać około 40 minut, ale... inne dania są dostępne od zaraz. Zamawiamy więc standardowego Schabowego :), dzbanek herbaty i przyglądamy się mapą, nanosimy kilka drobnych korekt. Po kilku minutach zamówione dania i herbata lądują na stole. Jedzenie jest świeże, smaczne i szybko podane. Bar godny polecenia :)
Najedzeni ruszamy dalej.
Ruiny synagogi (1852 r.) - Działoszyce © amiga
Tablica na Snagodze © amiga
Wnętrze Synagogi © amiga
Wielka czaszka © amiga
Kościół pw. Św.Trójcy w Działoszycach © amiga
Okolice Biedrzykwoic © amiga
Pałac w Sancygniowie © amiga
Kościół Piotra i Pawła w Sancygniowie © amiga
Kościół w Sancygniowie © amiga
Po dość płaskim terenie pojawiają się znowu górki, podjazd pod Tomaszów daje popalić, dalej jest miejscowość o nazwie Góry, nie podoba mi się ta nazwa, ale okazuje się, że Górę już podjechaliśmy, teraz jest z górki ;)
Planowaliśmy wczoraj, że wrócimy przez Pińczów, ale w barze zmodyfikowaliśmy trasę, chcemy być wcześniej na kempingu, liczymy na gorącą wodę pod prysznicem ;)
Tak więc kierunek Betlejem :)
Dojechaliśmy do Tomaszowa © amiga
Tomaszowskie Panoramy © amiga
Okolice Gór © amiga
Dzisiaj w Betlejem © amiga
Samo Betlejem zupełnie nijakie, nieco dalej wjeżdżamy do rezerwaty Polichno, skraca nam to drogę, jednak leśna ścieżka zaskakuje. Z mapy wynikało, że powinien to być szeroki szuter, a w rzeczywistości droga jest coraz bardziej błotnista, usiana kałużami, koleiny są coraz głębsze. W końcu nie da się jechać. Sprawdzam na GPSie, jesteśmy w połowie lasu.... wiec nie ma sensu się cofać. Brniemy więc dalej. Dookoła nas lata krwiożercze dziadostwo. Gdzie tu i tam. Rowery za to utytłane, zresztą buty też do połowy obklejone gliną. W końcu wydostajemy się z lasu. Pojawia się szuter, później asfalt, ale zatrzymujemy się na dobre kilka minut by oczyścić choć trochę siebie i rowery. Po drodze będziemy szukać jakiejś myjni... a może umyjemy rowery w stawie ;)
Kolejna czaszka © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej © amiga
Czaszka przy Sanktuarium © amiga
Do mety coraz bliżej, ale upał daje się we znaki, mało tego zaczyna wiać od wschodu, jazda jest ciężka. Ostatni odcinek to ponownie droga przez Nidę po płaskim, ale ciągnie się niesamowicie. Przy sklepie krótki postój, małe uzupełnienie zapasów, a kostki rosołowe chyba załatwią nam smak zupy którą planujemy ugotować :)
Młodzawy © amiga
W Wąwozie © amiga
Wąwóz w drugą stronę © amiga
Gdzie my jesteśmy? © amiga
Jeszcze jedna Czaszka © amiga
Zupa z tego co przywieźliśmy jest niesamowicie aromatyczna i smaczna, znika wszystko. Plany na jutro już zrobione, rozrysowane na mapie. Niestety woda jak była zim,na tak jest dalej zimna. Ech. Ponownie rozglądam się za wymiennikami Nigdzie ich nie zauważam. Moim zdaniem nie ma ich... Tak więc to, że jest ciepła woda gdy świeci słońce jest bajką właścicieli. Trudno, damy sobie radę. Za to... mamy dostęp do myjki rowerowej :)... Po kilku minutach rowery lśnią, choć trudno było zmyć glinę.
W końcu zmęczeni około 21 idziemy spać. Jutro wczesna pobudka...
Słońce już zaszło © amiga