Wpisy archiwalne w kategorii

Solo

Dystans całkowity:86682.07 km (w terenie 14611.30 km; 16.86%)
Czas w ruchu:3846:14
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:321037 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3340130 kcal
Liczba aktywności:2661
Średnio na aktywność:32.57 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Czwartkowy chłodny poranek

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam kilka minut po 7, trochę się zdziwiłem, zanim wyszedłem z domu nie przyglądałem się temperaturze, za oknem świeciło słońce, więc założyłem, że jest ciepło... 

Było +13... a ja na krótko, nie chciało mi się wracać, liczyłem na to, że szybko się ociepli. Wiatr też dawał popalić, wydawało się, że będzie słabszy, przynajmniej wg meteo.pl... Nie był.

Niby słoneczki świeci, ale 13 stopni zaskoczyło
Niby słoneczki świeci, ale 13 stopni zaskoczyło © amiga
Jazda idzie trochę ciężko, ale daję radę... rozkręcam się powoli... zakwasy już prawie odpuściły, jednak czuję jakieś lekkie zmęczenie... 
W Kochłowicach odbijam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego... dzisiaj nie mam ochoty na jazdę pod górkę... może to błąd, a może nie... 
Krótka
Krótka "terenowa" opcja © amiga
Wracam na szosy na Wirku, jest już cieplej, licznik pokazuje +16... tyle, że wiatr nie słabnie. Trochę obawiam się przejazdu przez Zabrze, jednak niepotrzebnie, okazuje się, że jestem po 8, więc ruch maleje. W Gliwicach jest podobnie niewiele samochodów, trochę rowerzystów.... i tyle. 
Wjazd do Gliwic
Wjazd do Gliwic © amiga
Kibelek mnie wyprzedził ;)
Kibelek mnie wyprzedził ;) © amiga
Docieram do firmy... czas taki sobie... mam nadzieję, że siły i ochota wrócą jak najszybciej... ;)

Powrót z pracy

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam grubo po 17, miałem wyjechać o 16... ale oczywiście jak coś dzisiaj miało się sp... to się sp... ;) na dokładkę po 16... to chore... Od 16 do 17:15 w zasadzie wiszę na telefonach, to odbierając, to dzwoniąc... W końcu udało się sprowadzić kumpla który jest w stanie rozwiązać problem.  

Jest ciepło, wiatr w plecy, drogi puste... gnam... przed 19 muszę odebrać coś w GiGi Sport na Ligocie... mam 1.5 godziny, nie powinni być problemu... Początkowo jest nieźle... 

Trochę rowerzystów na drogach
Trochę rowerzystów na drogach © amiga
Przejechać tego nie dam rady
Przejechać tego nie dam rady © amiga
tyle, że gdy minąłem Zabrze, odbieram jeden tel... mija kilka minut, jadę dalej, w Bielszowicach kolejny tel... 20 minut  z głowy, na całej trasie... w sumie miałem z 6-7 rozmów, po kilka minut, najdłuższa to 20.... jakiś obłęd... najgorsze, że dzwoniły osoby które raczej nie dzwonią z pierdołami... najczęściej to coś ważnego.
A to komputer, a to serwis na necie nie działa... a to coś jeszcze... Gdy jestem w okolicach przejazdu na Wirku opuszczają szlabany... jeszcze tego brakowało, mam 30 minut czasu.. niby 10 km przed sobą, ale jeden tel i będę w czarnej... 
Zresztą nie tylko telefon, wiem, że mogą mnie złapać w 3 miejscach światła, wiem też, że muszę podjechać do bankomatu bo w GiGi nie dorobili się terminala... ;)
Jak pech to pech, znowu postój
Jak pech to pech, znowu postój © amiga
Krótka wizyta w bankomacie
Krótka wizyta w bankomacie © amiga
Ody tylko podnoszą zapory ruszam dalej, wpierw górka, później zjazd, Od Kochłowic jest dość szybki odcinek... gnam tak szybko jak jestem w stanie... na liczniku w wielu miejscach przekraczam 40 km/h. Podjeżdżam na szybko pod bankomat... tracę 2 minuty...  pozostało tylko podjechać do sklepu... jestem tam 2 minuty przed zamknięciem, gdy wchodzę dowiaduję się, że mam szczęście, bo kilka minut temu mieli wyjechać do Tych... na imprezę rolkową... Sprzęt odebrany... uff... teraz na luzie mogę jechać do domu, po drodze jeszcze 1 rozmowa tel.... na szczęście szybka... A po powrocie... hm... jeszcze kila tel, wpadł kumpel... inny się napatoczył... o 20:30 dopiero mogę odpocząć... mam trochę dość, pokręcony był ten wieczór... i to bardzo... 
GiGi sport po raz 2 w tym tygodniu
GiGi sport po raz 2 w tym tygodniu © amiga

Środa o poranku pod wiatr

Środa, 7 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam z domu nieco wcześniej niż wczoraj, widzę, że w nocy musiało solidnie lać, drogi mokre, jest dość chłodno, nawet decyduję się na ubranie przeciwdeszczówki, wiatr też dokłada swoje, dzisiaj niestety wieje w twarz... jest silny, porywisty, jazda będzie ciężka. 
Mokry poranek.... dobrze, że już nie pada
Mokry poranek.... dobrze, że już nie pada © amiga
Dobrze, że na drogach nie ma wielkiego ruchu. W Kochłowicach w kilku miejscach widzę dziwnie pochylone drzewa, czyżby nocna zawierucha była aż tak wielka? Z rana w wiadomościach pokazywali Radomsko, Koluszki, gdzie nawałnice połamały drzewa, pozalewały domy... Mam nadzieję, że drogę do pracy będę miał pozbawioną takich atrakcji
Zdaje się, że w nocy to było coś większego
Zdaje się, że w nocy to było coś większego © amiga
Gdy docieram do Zabrza, widzę, że jednak coś musiało się dziać, wczoraj gdy wracałem na chodnikach było czysto, dzisiaj leżą na poboczu, czy na chodnikach dość spore połamane konary... oj musiało wiać... 
Najwięcej połamanych konarów jest w Zabrzu
Najwięcej połamanych konarów jest w Zabrzu © amiga
Debil na rowerze, jazda bez trzymanki z wpatrywaniem się w komórkę
Debil na rowerze, jazda bez trzymanki z wpatrywaniem się w komórkę © amiga
Trochę wymęczony przez wiatr docieram do pracy... w sumie było przyjemnie.... gdyby jeszcze nie urywało głowy, ale może na powrocie będzie wspomagało ;)

Środowy powrót z pracy

Środa, 7 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam nieco wcześniej, jest około 16:40, nieźle, jest ciepło, lekki wiatr, świeci słońce, ale nie jest gorąco. Ruch na drogach niewielki, co trochę mnie zaskakuje, ale nie przeszkadza. Jadę szosami, niby jest czas i ochota, ale czuję jeszcze zakwasy, a po drogi chyba najwyższa pora dokończyć kilka wpisów na BS... Wyjazd integracyjny trochę rozwalił mi standardowe plany... ale, powoli wychodzę na prostą ;)
Jedzie pociąg... i trzeba chwilę odstać
Jedzie pociąg... i trzeba chwilę odstać © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Gdzieś w Rudzie Śląskiej przypominam sobie, że miałem odebrać tarczę hamulcową w GiGi Sport na Ligocie, więc po drodze zahaczam o sklep, mają, kupuję jeszcze klocki - przydadzą się ;) Ich akurat nigdy za mało... A jako, że wieczorem pewnie pochylę się nad rowerem, to wypadałoby go opłukać z syfu... więc podjeżdżam na myjnię, 2zł później ruszam do domu... 
Lekko z górki na Wireckiej
Lekko z górki na Wireckiej © amiga
Krótka wizyta w GiGi Sport
Krótka wizyta w GiGi Sport © amiga
Jeszcze tylko spłukać rower
Jeszcze tylko spłukać rower © amiga
Sam dojazd był przyjemny, oby jutro i pojutrze było podobnie :)

Wtorkowy poranek

Wtorek, 6 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam ze sporym poślizgiem, jest coś około 7:20, masakra jakaś. Zakwasy dają o sobie znać, ale jest lepiej... Z rana jeszcze mała zabawa z demontażem bagażnika, ze zmianą łańcucha... i czas uciekł... 

Na szczęście na drogach nie ma tragedii, bałem się, że tak późny wyjazd będzie powodował problemy.... ale nie... zacisków prawie nie ma, wiatr mam wrażenie, że wspomagający, jest dość ciepło, tylko te chmury... zresztą meteo wieszczy opady wieczorem, musiałbym wyjechać po 16, by była szansa przejazdu na sucho. 

Poranek dość ciepły, drogi pustawe
Poranek dość ciepły, drogi pustawe © amiga
Tylko te chmury trochę straszą
Tylko te chmury trochę straszą © amiga
Myślałem, że w Kochłowicach, czy na Wirku będzie jakaś jatka, ale też nie... przejazd bez zatrzymania, bez wariatów, spokojny, Dopiero w Bielszowicach muszę się zatrzymać na kilkanaście sekund. 
Do Zabrza dojeżdżam trochę po ósmej, więc miasto powoli się wyludnia, jadę najkrótszą trasą, najbardziej szosową, dzięki temu mam kilka minut oszczędności... 
Jeszcze 2 km i będę w firmie
Jeszcze 2 km i będę w firmie © amiga
Do firmy docieram w przyzwoitym czasie, myślałem że bolące łydki i uda będą mnie blokować i być może chwilami tak się działo, ale... to nei to co wczoraj gdy umierałem przy prędkości > 18 km/h ;)

Wtorek po południu

Wtorek, 6 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam dopiero kilkanaście minut po 17, jest gorąco 28 stopni, wieje lekki wiaterek w twarz. Jakieś 2 godziny temu przeszła krótka burza, prognozy jednak wspominają, że ma coś jeszcze popadać, Na radarach na tą chwilę czysto, jadę do domu najkrótszym wariantem, po pierwszy by coś mnie nie dopadło, po drogie, zakwasy dają o sobie znać... dalej czuję niektóre mięśnie... ;)

Pogoda dopisuje ;)
Pogoda dopisuje ;) © amiga

Drogi na szczęście puste, to zaleta tak późnego wyjazdu. 
Na podjazdach czuję, że boś mnie jeszcze boli... szczególnie gdy próbuję mocniej nacisnąć...  Na Wirku postanawiam ponownie przejechać się szlakiem wzdłuż potoku Bielszowickiego, dzisiaj jest sporo ludzi, rowerzystów, biegaczy, kijkarzy, spacerowiczów... 
Temperatura powolutku spada. ale ten stopnień niewiele zmienia... Mimo wszystko lubię takie temperatury...  Jeszcze miesiąc temu było +6, +7, padało.... gdzieś tam spadł śnieg... ech... ile się zmieniło od tego czasu
Wzdłuż potoku Bielszowckiego
Wzdłuż potoku Bielszowckiego © amiga
Krótki podjazd
Krótki podjazd © amiga
Praktycznie pod domem
Praktycznie pod domem © amiga

Na spokojnie docieram do domu... jechało się wyjątkowo dobrze, deszcze mnie nie dopadł... ale i tak jestem mokry... ;)

Poniedziałkowy rozjazd po spotkaniu integracyjnym

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Dzień niby ciepły, po nocnych opadach, z lekkim wiaterkiem... i wszystko byłoby ok gdyby nie zakwasy po zejściu z Giewontu... Z łóżka ledwo się zwlokłem, każde wstanie, przemieszczanie się, chodzenie, wchodzenie, schodzenie powoduje ból, szczególnie to ostatnie... masakra... 

Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © amiga

Wychodzę po 7, wiem jedno, nie będę dzisiaj szalał, nie będę naciskał mocniej na pedały, nie będę walczył z wiatrem, ze słabościami, z prędkością... 

Wsiadam na rower i powoli kręcę, zrzucam z przodu z największej zębatki, środkowa spokojnie wystarczy... 

Na Bielszowickiej pusto jak zawsze
Na Bielszowickiej pusto jak zawsze © amiga

Na szczęście ruch na drogach nie jest jakiś tragiczny, pozostaje tylko dojechać do pracy, do Gliwic... Krótkie przerwy na skrzyżowaniach powodują konieczność stanięcia na nodze, to nie jest przyjemne... za każdym razem, krzywię się, boli... i boleć będzie, myślę, że zakwasy potrzymają tydzień... Tak to jest jak się idzie w góry bez przygotowania... 

Nie podobają mi się te chmury
Nie podobają mi się te chmury © amiga

W takim sobie czasie docieram do firmy, humor mi się nieco poprawia gdy widzę, że takich jak ja paralityków jest pełno, w każdym kącie. Każdy kto był w górach buja się z lewej na prawo na schodach.... 

Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że wieczorem będzie przyjemny powrót z pracy, zakwasy na bank jeszcze nie puszczą...  ;)

Powrót z pracy

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam po 17, jeszcze kilka osób mnie zaczepiło o wycieczkę tą do Zakopca... zdaje się, że ci którzy pojechali byli zadowoleni, a Ci którzy nie pojechali, żałowali jak diabli.... 

Uda i łydki dalej bolą, walka ze schodami mnie przerasta, za to na rowerze jest jakby lepiej, tyle, że na niewielkich przełożeniach i z niewielką kadencją. Na dokładkę zabrałem ze sobą sakwy z rzeczami po wyjeździe... Sporo tego, kręcić się nie chce, i jeszcze ten wiatr w twarz.... 
Piękna pogoda
Piękna pogoda © amiga
Późny wyjazd to mniejszy ruch, dopiero w Bielszowicach jakiś debil w ciężarówce wyprzedza mnie z zza dużą prędkością. Na Wirku dochodzę do wniosku, że nie mam ochoty na podjazdy, nie mam na nie sił... więc pakuję się wzdłuż potoku Bielszowickiego, ma jego końcu tylko 200 może 300m za to dość stromego podjazdu... Wolę to niż 1.5 km... standardowej drogi... ;)
Wariat w ciężarówce
Wariat w ciężarówce © amiga
Wzdłuż potoku Bielszowckiego
Wzdłuż potoku Bielszowckiego © amiga
Wracam do cywilizacji w Kochłowicach, jeszcze tylko zjazd do Panewnik, podjazd na Ligotę i jestem w domu... Pozostało tylko wdrapać się na 1 piętro... masakra... Ledwo żyję... Mam nadzieję, że do jutra chociaż trochę to odpuści... 
Jeszcze trochę i będę w domu
Jeszcze trochę i będę w domu © amiga

Na bombowca do pracy

Środa, 31 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam tuż po ósmej, rower z sakwami, zapakowany, przygotowany do jutrzejszego wyjazdu... 
Wiatr niestety od zachodu, lekko więc nie będzie. Po wczorajszych opadach gdzieniegdzie widać kałuże. ruch na drogach w normie. Jadę na spokojnie bez napinki, na bombowca zresztą średnio jest sens... Rower waży... pewnie ze 30 kg ;)

Miejscami trochę kałuż
Miejscami trochę kałuż © amiga
W Kochłowicach dochodzę do wniosku, że odpuszczę mrówczą górkę, w zamian zaliczając szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego i chyba to był dobry wybór... zero samochodów, szuterek podsechł... Bombowiec daje radę ;)
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Powoli toczę się w kierunku Gliwic, spoglądam na zegarek w Zabrzu będę po ósmej, to dobrze. gdy docieram do Zabrza odbijam i tak na boczne drogi... wyjeżdżam przy granicy z Sośnicą... pozostało około 6 km... 
W lidlu coś jest?
W lidlu coś jest? © amiga
Pod firmą
Pod firmą © amiga
Gliwice puste jak zwykle, do firmy docieram w średnim czasie, ale z bagażem się specjalnie nie da... ;)

Powrót z pracy

Środa, 31 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam sporo wcześniej niż zwykle, ale mam dość tego dnia, tego zamieszania wokół wyjazdu integracyjnego. Muszę odreagować, odpocząć, przygotować się... 
Wieczór ciepły, wietrzny z niewielkim ruchem na drogach. Plan na dzisiaj to dotrzeć do domu, jeszcze parę spraw jest do załatwienia, zanim gdziekolwiek wyjadę

Remontowana Akademicka
Remontowana Akademicka © amiga
Droga na szczęście nie sprawia problemów, jeszcze tylko w Gliwicach sprawdzam jedną opcje wyjazdu, sprawdzam czy się nie pomyliłem rysując ślad... Jest chyba dobrze... odbijam na akademicką i wracam na standardowy szlak. 
W Bielszowicach
W Bielszowicach © amiga
Gliwice puste, podobnie jak i Zabrze, w Bielszowicach ciut więcej samochodów, za to wszędzie sporo rowerzystów, w końcu można wyjechać, można się cieszyć pogodą...  
Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © amiga
Gdy dojeżdżam do Piotrowic postanawiam zahaczyć jeszcze o myjnię, w planie na wieczór mam wyregulowanie przedniej przerzutki, syf na niej niespecjalnie pomoże ;) Po myciu mam cały kilometr by rower wysechł. Zresztą zanim za niego się wezmę, to pewnie będzie 20.
Jakiś remont?
Jakiś remont? © amiga
Do poniedziałku pewnie nie będzie wpisów, zresztą w poniedziałek też będzie z tym krucho.... chwilowa przerwa w blogowaniu...