Wpisy archiwalne w kategorii

Solo

Dystans całkowity:86682.07 km (w terenie 14611.30 km; 16.86%)
Czas w ruchu:3846:14
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:321037 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3340130 kcal
Liczba aktywności:2661
Średnio na aktywność:32.57 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Powrót przez las

Środa, 23 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Jest po 17 gdy ruszam, wiatr niby w plecy, 19 stopni, niewielki ruch... więc czegóż można chcieć więcej? Chyba lasu... Boję się trochę co będzie w terenie, w końcu wczoraj solidnie lało. Co z tego że krótko... 
Odpuszczam hałdę na Sośnicy, ale pakuję się w lasek Makoszowski a dalej w las prowadzący na Halembę, po drodze obserwuję, czy gdzieś nie widać grzybów.
Ścieżka w lasku Makoszowskim
Ścieżka w lasku Makoszowskim © amiga
Goście nazbierali trochę grzybów
Goście nazbierali trochę grzybów © amiga
Tylko jeden gość miał nazbierane trochę grzybów, w okolicach Kończyc, sam nigdzie nic nie widziałem, nawet trujaków. To chyba jeszcze nie pora na grzyby. Trudno. Chociaż z chęcią zjadłbym jakąś Kanię :) W lasach Panewnickich objeżdżam 2 miejsca gdzie je widuję. Niestety nie ma nic... 
Na podjeździe nad Jamną
Na podjeździe nad Jamną © amiga
Rodzinna wycieczka
Rodzinna wycieczka © amiga
Rower po wczorajszym powrocie jest mocno usyfiony, sporo piasku, więc wracając postanowiłem odwiedzić myjnię, ta jest przy stacji Lukoil w Piotrowicach. 2 minuty starczają, rower lśni... Może wieczorem wymienię w nim linki ;)
Dolina Kłodnicy
Dolina Kłodnicy © amiga
Jeszcze tylko myjnia i do domu
Jeszcze tylko myjnia i do domu © amiga

Wtorkowy poranek pod wiatr

Wtorek, 22 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Ruszam coś koło 7:10, wieje paskudny wiatr z zachodu, wiem, że lekko nie będzie... ale cóż... Wczoraj miałem podłubać przy pancerzach i linkach... ale oczywiście czas diabli wzięli... więc jadę z tym co mam ;) 

Na drogach sporo spokojniej niż wczoraj, całkiem sporo rowerzystów, jest niby ciut cieplej... jedna wiatr robi swoje. Mam na sobie tylko wiatrówkę... Początkowo jest mi chłodno, jednak po kilku km wiem, że to był dobry wybór :)

Rowerzystka o poranku :)
Rowerzystka o poranku :) © amiga
Jeszcze wieczorem myślałem, czy by może jednak nie pojechać lasem z rana... jednak późny wyjazd wybił mi to z głowy..., może jutro? Od czasu do czasu kombinuję, a może jednak... odbić gdzieś w bok... schronić się przed wiatrem? 
Z tej chmury raczej deszczu nie będzie
Z tej chmury raczej deszczu nie będzie © amiga
W teren wjeżdżam dopiero w Zabrzu, tyle, że to park... zero ludzi... jestem tylko ja... na wyjeździe do Gliwic równie spokojnie jak na całym poprzednim odcinku. Można by rzec nuuuuda... 
W Lasku Makoszowskim
W Lasku Makoszowskim © amiga
Jeszcze chwila i będę w firmie
Jeszcze chwila i będę w firmie © amiga
Może i dobrze... nie ma wariatów, więc na spokojnie dojeżdżam do firmy. 

Uciekając przed deszczem

Wtorek, 22 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Ruszam po 17. Wiatr mam w plecy, przed wyjazdem sprawdziłem radary, nie jest źle... niebo czyste. Jest dość ciepło 19 stopni, ale mam założoną wiatrówkę...Jazda sprawia przyjemność.  Jednak gdy docieram do Zabrza w lusterku widzę jakieś ciemne chmury... Staję, odwracam się oj... w Gliwicach leje... na szybko sprawdzam radary... nic wielkiego, opady tak na 10 minut... może ucieknę? Gnam dalej... naciskam na pedały... tyle, że tych chmur coraz więcej za mną... masakra... staram się odbić nieco bardziej na południe... Jeszcze raz sprawdzam radary... strefa opadów się powiększa... 

Popołudnie zapowiada się dość przyjemnie
Popołudnie zapowiada się dość przyjemnie © amiga
Pozdrawiamy się z rowerzystami
Pozdrawiamy się z rowerzystami © amiga
Coś zaczyna się kotłować
Coś zaczyna się kotłować © amiga
Na Wirku gdy wjeżdżam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego nagle dopada mnie ulewa... szybko ubieram kurtkę przeciwdeszczową, zabezpieczam plecak i... jedyne co mogę robić to dalej jechać... w miejscu gdzie jestem nie ma po co się cofać, ale przez 2-3 km i tak nic nie ma... nie ukryję się, nie przeczekam... trudno.... 
Równo leje... a schować się nie ma gdzie
Równo leje... a schować się nie ma gdzie © amiga
Zjazd terenowy po płynącym potoku
Zjazd terenowy po płynącym potoku © amiga
Leje coraz bardziej. Jestem przemoczony, w butach jezioro ;), ale im bliżej Kochłowic tym opady słabsze... to najgorsze powoli odchodzi... Tym razem się nie udało. Spoglądam na termometr... temperatura spadła do 11 stopni... Para bucha z ust... Jadę dalej... deszcz zanika. znowu zaczyna się ocieplać, ale marzę tylko o tym by wpakować się pod gorący prysznic... 
Ciemne chmury powoli odchodzą
Ciemne chmury powoli odchodzą © amiga
Trzeba przejść po pasach
Trzeba przejść po pasach © amiga
Gdy jestem już pod domem, widzę jak woda paruje... w domu wszystko co mam na sobie ląduje w praniu... a ja w wannie... tylko rower wygląda tragicznie. Może jutro zajadę na myjnię? 

Chłodny poniedziałkowy poranek....

Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
Powoli wracam do świata normalnych dojazdów i wyjazdów z pracy... Ostatnie prawie 3 tygodnie były strasznie męczące... Pobudka o 5:00, wyjazd o 6, często nawet przed, powrót na 15, biegiem do szpitala na rehabilitację, powrót do domu... niby tylko 10 zabiegów, ale rozwalało to cały misterny plan dnia. 
Dobrze, że w firma jest elastyczna.... 

Dzisiaj już nic nie było mnie w stanie zwlec z łóżka przed 6:00... wiedziałem, że mogę posiedzieć w firmie dłużej... że nie będzie gonitwy, wariactwa itd.... 

Pozbierałem się na 7:00 i jakoś tak wyjechałem. Poranek chłodny jedynie 11 stopni z dodatkowym bonusem w postaci wiatru w twarz :) Drogi mokre... nieco większy ruch niż to z czym miałem do czynienia ostatnio... Na sobie mam dodatkowo kurtkę przeciwdeszczową... na wszelki wypadek. Meteo coś mówi o opadach po południu... Być może mnie miną, a może będę wracał w deszczu, kto to wie... Z rana kurtka też się przydaje, nie jest mi zimno ;)
Mokro po weekendzie
Mokro po weekendzie © amiga
Słońce zaczyna przygrzewać
Słońce zaczyna przygrzewać © amiga
Wczoraj wyczyściłem jarzmo pod siodełkiem, dziwne dźwięki stamtąd dochodziły, gdy je rozebrałem było sporo pyłu, kurzu, piasku. Dzisiaj jest cichuteńko, za to... zauważyłem, że mam do regulacji tylną przerzutkę. Tak naprawdę to do wymiany są pancerze i linki... czuć, że działają z oporem, pancerz przedniej przerzutki jest złamany w jednym miejscu...  Może po powrocie tym się zajmę? Tylko nie mam obcinaczki do pancerzy... Da się obciąć czymś innym, jednak chyba zainwestuję... Na ostatniej wyprawie dla odmiany wyszło, że mam za krótki przewód do hamulca tylnego... Wszystko przez to, że mocno podniosłem kierownicę, a dodatkowo założyłem krótsze chwyty... co spowodowało przesunięcie się klamek... Muszę tylko sprawdzić jaki powinien być przewód, ew końcówki... Płyn i zestaw do napełniania mam w domu :)
Na ścieżkach w lasku Makoszowskim
Na ścieżkach w lasku Makoszowskim © amiga
Zapowiada się ciepły i przyjemny dzień
Zapowiada się ciepły i przyjemny dzień © amiga
Pod firmą :)
Pod firmą :) © amiga

Do pracy docieram w spokojnym tempie, czas, żadna rewelacja... ale nie spieszyło mi się, aż tak bardzo jak jeszcze w piątek :)
Ciekawe jak dzień się ułoży... 

Powrót lasami :)

Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
Ruszam przed 17 :) w końcu, nie muszę się spieszyć, nie ma rehabilitacji.... To co chodzi mi od dawna po głowie to przejazd lasem, przejazd przez hałdę... Gdy tylko wychodzę kieruję się na Sośnicę i tamtejszą hałdę :)... Trochę straszą chmury, co jakiś czas dopada mnie kilka kropli... Oby to nie była burza... Jedzie się przyjemnie, w końcu mam wiatr w plecy... 

Nie podobają mi się te chmury
Nie podobają mi się te chmury © amiga
W terenie już ostrożnie, nie mogę zaliczyć gleby... nie wiem jak wygląda hałda po kilku miesiącach... po opadach... może być wszystko... Na miejscu okazuje się, że jest nieźle, owszem trzeba uważać, ale ścieżki są w niezłym stanie. 
NA ścieżce przy hałdzie na Sośnicy
Na ścieżce przy hałdzie na Sośnicy © amiga
Coś czuję, że popada
Coś czuję, że popada © amiga
Jadę chyba najstarszym moim wariantem do Gliwic, zaliczam Makoszowy, Halembę, Stare Panewniki. Po opadach powinny pojawić się grzyby, zahaczam o kilka miejsc gdzie natknąłem się już kilka razy na kanie... Niestety nic nie ma... rozglądając się po bokach nie widziałem nawet trujaków... za mało deszczu? W lesie jest i tak dość sucho... woda więc wsiąkła... pewnie musiałoby popadać nieco dłużej... 
Tato jechał pierwszy, a dzieciaki go gonią
Tato jechał pierwszy, a dzieciaki go gonią © amiga
Dojazd do Halemby
Dojazd do Halemby © amiga
Przy dolinie Jamny
Przy dolinie Jamny © amiga
Czyżby leśnicy?
Czyżby leśnicy? © amiga
Wyjeżdżam z lasu w Panewnikach, trochę asfaltu do Piotrowic i Ochojca... Deszcz i burze mnie nie dopadły. Szkoda, że było tylko 16 stopni... Jutro ma być cieplej :)
Już prawie pod domem
Już prawie pod domem © amiga

Na ostatnią sesję fizjoterapii

Piątek, 18 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Ruszam około 13:30. jest gorąco, wiatr chyba z południa. Ale to ostatni raz o tej porze... Kończy się rehabilitacja, kończą się ćwiczenia. Od poniedziałku będę mógł wyjeżdżać później, jechać lasem, cieszyć się z jazdy. Nie będzie gnania, pędzenia... 

Tyle, że jest jeszcze ten dzisiejszy powrót. W domu muszę być na 15:00. Ruch na drogach sporo większy. Trzeba nieco uważać. Skracam tam gdzie się da. W lasku Makoszowskim, nieco dalej już w Starych Panewnikach , na Zadolu... do domu docieram minutę przed zaplanowanym czasem. 

W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Wjazd na DDRkę na Bielszowickiej
Wjazd na DDRkę na Bielszowickiej © amiga
Wąska ścieżynka :)
Wąska ścieżynka :) © amiga
Jeszcze 2 km do domu
Jeszcze 2 km do domu © amiga
Temperatura zabijała, w domu wypijam litr wody... szybka kąpiel i lecę do szpitala. Spędzam tam 90 minut... Myślę, że rehabilitacja zakończona sukcesem, chociaż ból i problemy z nadgarstkiem pewnie będą odczuwalne jeszcze za pół roku... Ale powoli ręka odzyskuje sprawność. Myślę, że w tej chwili jest to już 90%...

W piątek o świcie do pracy

Piątek, 18 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam nieco wcześniej niż ostatnio, jest 5:50 gdy ruszam. Termometr za oknem pokazuje 17 stopni, słońce gdzieś tam pojawia się na horyzoncie, chyba nie będzie źle ;)

Za pół godziny jestem umówiony z Piotrkiem w Kochłowicach, dzisiaj mamy jechać razem do pracy..., gdy docieram na miejsce Piotrka jeszcze nie ma, wysyłam esa i czekam... Po chwili Piotrek dojeżdża i jedziemy dalej, omijamy górkę przed Wirkiem w zamian nieco terenu przy potoku Bielszowickim ;)
Nie będę się czepiał, chociaż przez progi to nie jest dobre miejsce na parkowanie
Nie będę się czepiał, chociaż przez progi to nie jest dobre miejsce na parkowanie © amiga
Ciekawe chmury
Ciekawe chmury © amiga
Z Piotrkiem wzdłuż potoku Bielszowickiego
Z Piotrkiem wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga

Większość drogi jednak po asfalcie, mimo wszystko dobrze jest być jak najwcześniej, wieczorem to inna sprawa, chociaż ja i tak muszę wyjechać około 13:30, Ostatni dzień rehabilitacji. Nareszcie. To strasznie mi rozwala rozkład dnia. Wstawanie przed świtem to nie moja ulubiona pora. 
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Na prawo patrz ;)
Na prawo patrz ;) © amiga
Jesteśmy w Gliwicach
Jesteśmy w Gliwicach © amiga
Jeszcze 1.5 km
Jeszcze 1.5 km © amiga
Po około 50 minutach od spotkania docieramy do pracy, średnia całkiem przyzwoita, wiatr nieco wspomagał :) Dzień dobrze się zaczął :)
Pod firmą
Pod firmą © amiga

Po przerwie do pracy

Czwartek, 17 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Ruszam około 6:00, jest dość ciepło, sucho, wiatr ledwo odczuwalny chyba z północy. Góral po zdjęciu sakw i kilku innych udogodnień zrobił się niesamowicie lekki :). Został tylko założony bagażnik. Dobrze by było podjechać dzisiaj na myjnię, po kilku dniach wyprawowych trzeba zmyć pył, kurz, błoto z rowera. 

Coś dobrze mi się kręci, czuję jednak, że czeka mnie zabawa z przerzutkami, rozregulowały się, w domu będzie zabawa. Jechać się da, ale zrzucanie biegów nie jest łatwe. 


Na jednym kole też można, tylko po co?
Na jednym kole też można, tylko po co? © amiga

Gdy wyjeżdżam z Katowic, zaczyna kapać, meteo o tym nie wspominało, pewnie coś małego, lokalnego, mam taką nadzieję, bo nie zabrałem przeciwdeszczówki o błotników. Po kilku km, kropienie ustępuje :) Na Wirku w oddali widać, że niebo się przeciera, będzie dobrze. 
Zaczyna lekko kropić
Zaczyna lekko kropić © amiga
Chyba się wypogadza
Chyba się wypogadza © amiga
Tyle, że przy wyjeździe z Zabrza drogi są kompletnie mokre, masa kałuż, niedawno musiało tutaj lać. Gdy docieram do firmy dowiaduję się, że od 5:00-6:30 solidnie padało... Hmmm, szkoda, że nie sprawdziłem prognoz dla Gliwic...  teraz już to nie ma sensu.. 
Niespodzianka w lasku Makoszowskim
Niespodzianka w lasku Makoszowskim © amiga

Powrót z pracy

Czwartek, 17 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
13:30, wyjeżdżam z pracy, standardowo muszę pojechać na rehabilitację, cieszy to że zostały tylko 2, strasznie rozbijają mi plan dnia. Tyle, że coś za coś... widać, że ręka powoli odzyskuje sprawność.
Jest ciepło, 27 stopni, lekki wiatr w twarz... chyba w twarz. spieszy mi się, nie zatrzymuję się, naciskam ile daję radę. Dobrze, że drogi puste, jest bezpiecznie :)

Dalej trwa remont DTŚki
Dalej trwa remont DTŚki © amiga
Może do sklepu?
Może do sklepu? © amiga
Jadę opcją tylko szosa, może z wyjątkiem krótkiego odcinka przez lasek Makoszowski i na Bałtyckiej w Katowicach, tam nieco dalej na Medyków natykam się na Artura, zamieniamy kilka znań, na nic więcej nie mam czasu... szkoda. Za pół godziny muszę być w okolicach szpitala na Ochojcu ;)
Przy sklepie jest od cholery miejsca do parkowania, a ten musi stać na DDRce
Przy sklepie jest od cholery miejsca do parkowania, a ten musi stać na DDRce © amiga
Spotkanie z Art75
Spotkanie z Art75 © amiga
W domu szybka kąpiel, przebieranka i do szpitala... Minęło 90 minut na fizjoterapii... Jeszcze tylko jutro...

Gonitwa na kolejną sesję rehabilitacyjną

Środa, 9 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Udaje mi się wyjechać o 13:30, w chwili gdy na zewnątrz żar leje się z nieba... ale co zrobić, za 2 godziny muszę być w szpitalu. 5 zabiegów za mną, jeszcze drugie tyle.. Z pozytywów, ćwiczenia pomagają, pewnie rower też się do tego dokłada, ruchliwość nadgarstka to już około 80% tego co powinno być. Jeszcze czuję ból, coś jest dalej nie tak, ale po tygodniu różnica jest niesamowita... :)
Wiatr średnio ma ochotę pomagać, wieje z południowego-zachodu, czasami daje w kości innym razem nieco pomaga... 
Piknik na skraju parku ;)
Piknik na skraju parku ;) © amiga
Jadę standardowym szlakiem, bez kombinowania, bez wycieczek na boki... muszę dotrzeć na czas... na Wirku znowu pakuję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. Na szczęście widzę, że mam lekki zapas czasu, nie muszę specjalnie naciskać na pedały. Do domu docieram nieco przed zakładanym czasem. 
Gorąco, ale przyjemnie
Gorąco, ale przyjemnie © amiga
W Piotrowicach na skrzyżowaniu
W Piotrowicach na skrzyżowaniu © amiga
Szybki prysznic i lecę do szpitala. Tam mnie "męczą" prawie 2 godziny... jednak warto, jeżeli postępy będą tak duże, to zniosę każdy ból, każde ćwiczenie. 
Wyjątkowo w tym tygodniu to ostatni rowerowy dojazd do pracy. Jutro parę spraw do pozałatwiania, a w piątek w końcu krótki urlop... oczywiście rowerowy