Wpisy archiwalne w kategorii

do 136km

Dystans całkowity:17562.19 km (w terenie 3900.00 km; 22.21%)
Czas w ruchu:1001:47
Średnia prędkość:17.53 km/h
Maksymalna prędkość:63.92 km/h
Suma podjazdów:99129 m
Maks. tętno maksymalne:236 (128 %)
Maks. tętno średnie:152 (82 %)
Suma kalorii:716912 kcal
Liczba aktywności:181
Średnio na aktywność:97.03 km i 5h 32m
Więcej statystyk

Jura Wieluńska z Karoliną, upał, awarie i guz

Niedziela, 22 lipca 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Wczesna pobudka, szybkie zbieranie się i w drogę do Krzeczowa koło Wielunia, trasa mija dość szybko, nigdzie nie ma korków, da się jechać. Nawet Częstochowa nie straszy. Około 6:30 melduję się na miejscu, jest już Karolina. Witamy się, przygotowujemy rumaki i kilka minut po 7 ruszamy. Mam jednak dziwne wrażenie, że już tutaj byłem. Chwila zastanowienia... no tak, przecież jedna z edycji BikeOrientu miała tutaj swoją bazę. 
Zresztą relacje z tych zawodów są na blogach: KarolinyDarka moim. Działo się wtedy... wspomnienia wracają...

Na dzień dobry  postanawiamy podjechać do Kochlewa, na mapie jest zaznaczony drewniany młyn, jakaś kapliczka, wiem, że jeżeli teraz tam nie pojedziemy to wracają nie ma mowy byśmy tam podjechali, będziemy zbyt zmęczeni... Prognozy mówią o dość ciepłym dniu ;)

Trasa pagórkowata, pierwszy podjazd i robi się ciepło, choć termometr twierdzi, że jest coś koło 14 stopni, fakt, w cieniu czuć chód.. ale w słońcu, na otwartej przestrzeni jest już gorąco...  
Stary młyn w okolicach Kochlewa
Stary młyn w okolicach Kochlewa © amiga

Kapliczka nieciekawa, młyn faktycznie drewniany, opuszczony, ale stoi, wracając do Krzeczowa znów wspinamy się pod górkę, pada pomysł, a może policzymy górki? Próbujemy, 2 mamy już za sobą... jak będzie dalej. 

Wcześnie rano, a słońce już grzeje
Wcześnie rano, a słońce już grzeje © amiga
Jako, że jest wczesny poranek, postanawiamy pociągnąć do Wielunia główną drogą, o tej porze w niedzielę, nie spodziewamy się wielkiego ruchu. Jazda jest przyjemna i czasami zaskakująca. Jeszcze w Krzeczowie zauważamy czaszkę pod krzyżem, trzeba stanąć :) Za to później do Rudy, po drodze nie ma specjalnie nic ciekawego, sporo lasów, trochę cywilizacji. Za to w Rudzie zaznaczony jest pałać, kombinujemy jak tam wjechać, okazuje się, że przez... prywatną posesję, choć to jest złe określenie. 
Przy drodze stoi blok, pozostałość po PGR, lekko wiejskie klimaty, oczywiście stajemy się atrakcją ;). 
Sam pałac nieco dalej... zniszczony, zdewastowany. Wykorzystywany za czasów PRL, pewnie po upadku PGRu stał opuszczony, nikt się nim nie interesował, a w tej chwili są małe szanse na odrestaurowanie. Cóż... 
Dookoła walają się śmieci, sporo butelek po piwie, winie... pewnie mieszkańcy nie raz i nie dwa tutaj imprezowali. 
Niespodzianka - czaszka pod krzyżem w Krzeczowie
Niespodzianka - czaszka pod krzyżem w Krzeczowie © amiga
Zniszczony pałac w Rudzie
Zniszczony pałac w Rudzie © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga

Wsiadamy na rowery, do Wielunia jedziemy po dość przyzwoitej DDRce, gdyby jeszcze ta kostka nie była frezowana, bądź zamiast niej wylano by asfalt powiedziałbym, że to wzorcowe wykonanie. Nie ma na niej żadnych niespodzianek, nie wyrastają lampy, znaki. Szkoda tylko, że jest obniżana w miejscach gdzie są wjazdy do posesji... Są miejsca gdzie nami nieźle buja... 
Wjeżdżamy do Wielunia
Wjeżdżamy do Wielunia © amiga
Sam Wieluń jak przy poprzednich moich wizytach zrobił niezłe wrażenie, centrum zadbane, miłe dla oka. Jako, że jest niedziela wcześnie rano, niewielu mieszkańców kręcie się po centrum. Przystajemy tu i ówdzie, focimy wszystko dookoła. Ponownie wracając wspomnienia, prawie dokładnie 4 lata temu z Darkiem przejeżdżaliśmy przez Wieluń robiąc pętlę 300km :). Wtedy był to najgorętszy dzień roku, dzisiaj zapowiada się równie upalnie. Obym się jednak mylił. Objazd zajmuje nam dobre kilkadziesiąt minut... 
Wieluński dom Kultury
Wieluński dom Kultury © amiga
Dawny Zamek Wieluński
Dawny Zamek Wieluński © amiga
Pomnik Pogromcom hitleryzmu, aż dziwne że dobra zmiana go nie zdemolowała
Pomnik Pogromcom hitleryzmu, aż dziwne że dobra zmiana go nie zdemolowała © amiga
Ratusz w Wieluniu
Ratusz w Wieluniu © amiga
Baszta Męczarnia
Baszta Męczarnia © amiga
Wieluński Rynek
Wieluński Rynek © amiga
Fundamenty dawnego Kościoła Farnego
Fundamenty dawnego Kościoła Farnego © amiga
Pamięci blisko 1200 mieszkańców Wielunia...
Pamięci blisko 1200 mieszkańców Wielunia... © amiga
Kościół pw. św. Barbary Dziewicy i Męczennicy
Kościół pw. św. Barbary Dziewicy i Męczennicy © amiga
W końcu wyjeżdżamy z miasta kierując się mocno na południe, oczywiście odwiedzamy wszystkie możliwe atrakcje, trochę żal, że nie ma szans na wejście do drewnianych kościołów, w chwili gdy meldujemy się pod nimi trwają poranne nabożeństwa. Cóż... może kiedyś, przy innej wizycie? Za to przed Krzyworzeczką trafiamy na cmentarz choleryczny, na mapie nie ma po nim śladu. Jest mocno zarośnięty, a tablica informacyjna jest wymalowana odręcznie. 
Kościół pw. Najświętszego Imienia Maryi
Kościół pw. Najświętszego Imienia Maryi © amiga
Pędząca na Bocianie :)
Pędząca na Bocianie :) © amiga
Cmentarz choleryczny w Krzyworzeczce
Cmentarz choleryczny w Krzyworzeczce © amiga
Panorama z okolic Jeziorka
Panorama z okolic Jeziorka © amiga
W końcu trochę z górki
W końcu trochę z górki © amiga
Na całym odcinku zmagamy się z kolejnymi górkami, czasami są krótkie, a czasami ciągną się kilka km. Za to widoki ze szczytu zapierają dech w piersi. W Ożarowie krótka przerwa przy drewnianym Pałacu, tablica informacyjna mnie denerwuje. W niedzielę, takie punkty, muzea powinny być jednak otwarte. W końcu to jest dzień gdy mogą trafić turyści. W zamian lepiej by było gdyby dniem wolnym był np poniedziałek. Takie rozwiązania stosuje się, nawet u nas. Nie wszędzie jednak ludzie do tego dorośli. Zresztą przy sklepie widać było miejscowy "element" ;) Od rana ławeczka, wino, piweczko... dzień jakoś przeleci... Może i fajne, gdy ogląda się ranczo, ale mieć takich sąsiadów... chyba nie. 
Muzeum Wnętrz Dworskich. Oddział Muzeum Ziemi Wieluńskiej
Muzeum Wnętrz Dworskich. Oddział Muzeum Ziemi Wieluńskiej © amiga
Zabytkowy Wiatrak w Kocilewie
Zabytkowy Wiatrak w Kocilewie © amiga
Gdy powoli obieramy kierunek na wschód, czujemy, że do tej pory jechaliśmy bądź z wiatrem, bądź mieliśmy go nieco z boku.  Teraz trzeba z nim lekko walczyć. Gdy jadę po asfalcie mam wrażenie, że na tylnym kole mam bicie, przy jakimś krótkim postoju zaglądam, sprawdzam co się dzieje... Nie wygląda to zbyt dobrze, lekko uszkodzona opona, widać przetarcie. osnowa jeszcze trzyma ale to kwestia czasu. Na szybko kombinuję co mam w razie czego w plecaku, najważniejsza jest taśma klejąca... A tą mam, 2 rolki ;)... 
Wierzbie - Kościół pw. św. Leonarda Opata
Wierzbie - Kościół pw. św. Leonarda Opata © amiga
Jadąc dalej słyszę jak tylne koło w rowerze Karoliny trze o coś, zatrzymujemy się na przystanku, zaglądam do klocków, spiłowane. Pora zamienić je miejscami podobnie jak to zrobiliśmy będąc w okolicach Białegostoku. Kilka minut zabawy i ruszamy, ale coś źle zrobiłem, na zjeździe przy próbie hamowania jeden z klocków wypada, zatrzymujemy się, widzę mój błąd, na szczęście nic nie zostało uszkodzone, zgubione. Ufff, kolejne 10 minut i tym razem robimy prosty test na bocznej drodze. Jest lepiej... 
Wnętrze Kościoła pw. św. Leonarda Opata
Wnętrze Kościoła pw. św. Leonarda Opata © amiga
Są i organy
Są i organy © amiga
Popowice - kościół Wszystkich Świętych
Popowice - kościół Wszystkich Świętych © amiga
W Popowie mieliśmy odbić na Grębień, ale tak się zagadaliśmy, że przestrzeliliśmy zjazd, dopiero krajówka uświadomiła nam, że chyba nie tak pojechaliśmy. Trudno, nie ma sensu się wracać, choć przy drodze w Grębieniu zaznaczony jest bar, może restauracja, Jest jeszcze przed południem, ale wyjechaliśmy na tyle wcześnie, że zaczynamy odczuwać głód. Dobrze, że przy kościele w Popowie zjedliśmy o bananie i batonie. Trochę nas to ratuje. Tyle, że słońce zaczyna palić, niby mam coś jeszcze w bukłaku, Karolinie woda jeszcze pluska w bidonie, ale... trzeba myśleć o zakupach. Sklep mile widziany... W Dzietrznikach jest coś otwartego, sklep zaopatrzony dość przyzwoicie. Szybkie zakupy, woda, Karmi, delicje... jest ławeczka w cieniu. Posilamy się, uzupełniamy zapasy wody. Chwila relaksu... Przyglądamy się też mapom. Karolina wspomina coś o Źródle objawienia, podobno jest tam pięknie.... Trzeba odnaleźć to miejsce. Tak więc gdy ruszamy kontrolujemy mapy by dobrze wjechać. 
Nareszcie teren ;)
Nareszcie teren ;) © amiga
W drodze do Źródełka Objawienia
W drodze do Źródełka Objawienia © amiga

Gdy docieramy na miejsce, nie wierzę, przecież ja tutaj byłem, przy samym źródle był lampion - PK. Kompletnie jestem zaskoczony. W lesie, w cieniu chwilę spędzamy musimy ochłonąć. Przysiadamy na ławeczce, kilka minut rozmowy, gdy troszkę odsapnęliśmy ruszamy dalej. 
Przy Źródełku Objawienia
Przy Źródełku Objawienia © amiga
Staw przy Źródełku Objawienia
Staw przy Źródełku Objawienia © amiga
Źródełko Objawienia
Źródełko Objawienia © amiga
Kaplica przy Źródełku Objawienia
Kaplica przy Źródełku Objawienia © amiga

W okolicach Starej Wsi trafiamy na jakiś przydrożny bar, sporo ludzi, wszyscy zajadają, korzystamy z okazji, zamawiamy polędwiczki z frytkami, a drugą porcję z sałatką. Zaskoczenie... polędwiczki to coś zrobione z kury, opanierowane i utopione w oleju... Frytki standardowe marketowe, za to sałatka niezła... 

Szlakiem pieszym kierujemy się na Granatowe Źródła, jeżeli będą tak urokliwe jak to z którego przed chwilą wyjechaliśmy to chyba warto :) Staramy się unikać terenu, niestety nie wszędzie ma to sens, leśne drogi mocno skracają dystans. Jednak miejscami zakopujemy się w piachu. Trzeba poprowadzić rowery.. Pierwsza próba znalezienia źródeł nieudana, wyjeżdżamy w Troninach..., Karola zaczepia miejscowego i... ten nieco nas nakierowuje, przy okazji opowiada historię jak to jeszcze kilka lat temu musieli iść z baniakami po wodę do tego źródła. Cóż... zawracamy i zgodnie ze wskazówkami  ponownie wjeżdżamy w las... druga próba i lądujemy na brzegu Warty, to mój błąd, zasugerowałem się mapą, a jak się chwilę później okazało, nie wszystkie ścieżki są na niej zaznaczone. W końcu trafiamy do źródła i zaskoczenie, to niewielki ciek tuż przy mocno zarośniętym rzęsą jeziorku... ścieżka mocno zarośnięta. Cóż... nie wszystko musi być piękne, a to było tylko nasze pobożne życzenie, by i te źródło wyglądało jak Źródło Objawienia. 
Szukając Granatowych Źródeł
Szukając Granatowych Źródeł © amiga
Granatowe Źródła
Granatowe Źródła © amiga
Jedziemy na Bobrowniki, znam ten szlak czemu ponownie go wybrałem? Kilka km zmagań z piachem. Cenne minuty umykają, choć nie mamy jakiegoś strasznego ciśnienia, że musimy gdzieś dojechać, zawsze możemy zmodyfikować trasę. 
Trochę piaskowy szlak rowerowy ;)
Trochę piaskowy szlak rowerowy ;) © amiga
Gdy w końcu docieramy do cywilizacji, a raczej drogi asfaltowej, czujemy ulgę, jazda jest szybsza, ale rozdarcie opony wyraźnie się powiększyło. Czuję jakbym jechał na jakimś narowistym koniu.  Bicie koła na około centymetr... Nie jest dobrze. 
Na otwartej przestrzeni słońce pokazuje co potrafi.... wysysa z nas resztki sił. Mimo częstego popijania, sporo wody z nas odparowuje. Do Działoszyna coraz bliżej, w centrum... zupełnie nijak, niby jest pałac, ale co z tego. Samo miasto zupełnie nieciekawe. 
Nad Wartą
Nad Wartą © amiga
Milczenie Owiec
Milczenie Owiec © amiga
Wapiennik w okolicy Sęsowa
Wapiennik w okolicy Sęsowa © amiga
Pałac w Działoszynie
Pałac w Działoszynie © amiga
Kościół pw. świętej Marii Magdaleny
Kościół pw. świętej Marii Magdaleny © amiga
Szybko opuszczamy miasteczko, podjedziemy tylko na punkt widokowy... solidny 10% podjazd, na szczycie kolejna kontrola opony... masakra, osnowa ledwo trzyma wszystko w kupie, jestem przygotowany na najgorsze... W razie czego mam w plecaku pustą butelkę po małej koli... będzie przeszczep... Opuszczamy Działoszyn i kierujemy się leśnym szlakiem na Niżankowice, obawiam się czy nie wpakujemy się w kolejne piaski.. chwilami tak niestety też jest, ale... mimo wszystko droga dość przyjemna. Drzewa osłaniają nas od skwaru, na dokładkę pojawił się lekki przyjemny wiatr z północy, jest chłodniej... 
Panorama Działoszyna
Panorama Działoszyna © amiga
A teraz z górki po piachu
A teraz z górki po piachu © amiga
Kwatera wojskowa na cmentarzu w Działoszynie
Kwatera wojskowa na cmentarzu w Działoszynie © amiga
Zespół stodół w Działoszynie
Zespół stodół w Działoszynie © amiga
Droga przez las..
Droga przez las.. © amiga
Kończy nam się woda, zatrzymujemy się przy sklepie, szybkie zakupy i ruszamy do Kamionu, na mojej mapie widnieje droga leśna oznaczona jako szlak koński, na mapie Karoliny jest jednak asfalt...  Mam straszą mapę... Gdy wyjeżdżamy spod sklepu okazuje się, że cały odcinek do Kamionu jest po nowiutkim asfalcie :) A w Kamionie trafiamy na drewnianą kapliczkę, jest otwarta, wchodzimy do środka... Miniaturka kościoła zaskakuje... 
Modrzewiowa Kapliczka z XVIII wieku w Kamionie
Modrzewiowa Kapliczka z XVIII wieku w Kamionie © amiga
Wewnątrz kapliczki
Wewnątrz kapliczki © amiga
Modrzewiowa kapliczka - 1894-1900
Modrzewiowa kapliczka - 1894-1900 © amiga
W kapliczce na oknie
W kapliczce na oknie © amiga
Wychodząc z kapliczki walę głową o dach... ból... skóra na czubku głowy rozcięta... trochę krwi, mam ze sobą apteczkę i najlepszą pielęgniarkę w okolicy :)... Kilka minut później z opatrunkiem na głowie ruszamy dalej. Pora wrócić do bazy w Krzczowie. 
Drewniany most w Kamionie
Drewniany most w Kamionie © amiga
Warta w okolicach Kamionu
Warta w okolicach Kamionu © amiga
Ostatni leśny odcinek trochę mnie zaskoczył, przy drodze rosną kanie... 2 z nich z dużymi kapeluszami zbieram i obdarowuję nimi Karolinę :), myślę, że w siateczce na plecaku przetrwają ten ostatni krótki odcinek... Jeszcze tylko podjeżdżamy na pobliską stację benzynową, szybka kawa, toaleta, obmycie się z soli, krwi. 
Będzie kolacja :)
Będzie kolacja :) © amiga
Armata w Krzeczowie
Armata w Krzeczowie © amiga
Opona zakończyła żywot
Opona zakończyła żywot © amiga

Na koniec jeszcze zdjęcie armaty i pora się pozbierać, rowery spakowana, wracamy.
Opona w moim rowerze nadaje się do wywalenia, jura Wieluńska po raz kolejny załatwiła mi koło... Trudno... Pora kupić coś nowego. W domu powinienem coś mieć, a pewnie na necie czegoś poszukam... 

Dzięki Karolina za kolejną niesamowitą wyprawę, bez Ciebie to nie miło by sensu...
Uwielbiam wycieczki rowerowe w Twoim towarzystwie :-*

Z Kuzynką i młodą do Pszczyny

Niedziela, 8 lipca 2018 · Komentarze(5)
Niedziela... pogoda dopisuje, prognozy od kilku dni straszą, więc wszystkie opcje wyjazdu były w lekkim zawieszeniu. Jednak w ostatniej chwili coś się zmieniło. Zapowiadane deszcze zniknęły. Około 9:00 jest jeszcze chłodno, nadjeżdżają dziewczyny :)

Dzisiaj niezłe wyzwanie, 40 km, kierunek Pszczyna, sprawdzam wiatr ten początkowo ma wiać z zachodu, później z północy. Tak więc powinien nam nieco pomagać :)

Temperatura optymalna, około 18 stopni na starcie, później będzie cieplej co trochę mnie niepokoi. Trzeba dużo pić. 

Nadjeżdża dzisiejsza ekipa :)
Nadjeżdża dzisiejsza ekipa :) © amiga

Zaplanowana trasa wiedzie bądź lasem, bądź bocznymi drogami, od czasu do czasu przecinając nieco bardziej ruchliwe ciągi. Nie spodziewam się problemów, mimo wszystko jest niedziela rano, niektórzy pewnie dopiero wstają. 

Niestety na starcie mamy pierwszy podjazd na Kostuchnę, to będzie chyba najwyższy punkt na trasie ;) Dajemy radę :) Długi zjazd... i pakujemy się w las prowadzący na Podlesie, ścieżka jest wąska i prowadzi przy wyciągu narciarskim Sopelek. 

Pierwsze 6 km za nami, pora na krótką przerwę, te będziemy robili w miarę potrzeb, w końcu nie jedziemy na wyścigi, tylko na wycieczkę. ma być miło i przyjemnie. 
Droga nie dłuży się, w zasadzie co chwilę zmieniają się widoki, zmienia się krajobraz, okolica, ścieżki po których jedziemy. 
Co jakiś czas widujemy zwierzątka, a to kotek, a to konik ;) Wiewiórki się pochowały. 
Krótka przerwa w Wilkowyjach
Krótka przerwa w Wilkowyjach © amiga

Słyszę co jakiś czas Ochy i Achy... ale też pytanie, a ile jeszcze zostało... ;) Na szczęście kilometry powoli topnieją, do mety jest coraz bliżej. W Tychach Żwakowie pierwsza dłuższa przerwa, dobre 20-30 minut, pora na ciastko, na Hot-Doga, na napoje... 

Najedzeni możemy ruszyć dalej, mijamy bokiem Paprocany, Promnice, i ladujemy w Kobiórze, widzę, że młoda jest już mega zmęczona, jeszcze kawałek do Piasku, tam stajemy przy sklepie, Nutelki, słodkie napoje stawiają  nas na nogi, możemy jechać dalej. 
Mostek w Kobiórze
Mostek w Kobiórze © amiga
Droga już się nie ciągnie, mija dość szybko, wjeżdżamy do parku przypałacowego... i słyszę, a może tutaj staniemy porzucamy się piłką ;) Tak też robimy,. chwila oddechu, jakiegoś innego ruchu... 
Pora rozprostować nogi
Pora rozprostować nogi © amiga
Długa droga za nami
Długa droga za nami © amiga
Park w Pszczynie
Park w Pszczynie © amiga

Jest pora obiadowa tak więc trzeba by coś zjeść,m znajdujemy odpowiednią restaurację, kelnerzy zakręceni jak słoiki... Mylą się, zapominają, ale jedzenie spoko. Może nie na 6kę, ale solidną 4 z plusem ;) się należy. Czas ucieka a trzeba jeszcze wykorzystać dmuchańce ;), kupić pamiątkowe magnesy, itp... 
Sprawdzamy pociągi, do 15:48 mamy coś co 20 minut, tak więc kupujemy lody na rynku.... pycha... 

Widać Pałac w Pszczynie po drugiej stronie stawu
Widać Pałac w Pszczynie po drugiej stronie stawu © amiga

Powoli jedziemy na dworzec, coś mi się nie podoba, za dużo podróżnych czeka, zbyt wiele rowerzystów, w sumie chyba 9 naliczyłem... Jak podjedzie nowy skład to będzie ciężko, mam nadzieję, że podjedzie stary kibelek, nie jest za fajny, ale mieści się w nim prawie dowolna liczba rowerów i rowerzystów. 

Pociąg jest opóźniony dobre 15 minut. Skład nie dość, że nowy, to wyjątkowo krótki, wewnątrz ludzie ubicie jak śledzie w puszcze. Masakra... 
Udaje się wsiąść dziewczyną z roweremi... Uff... Ja odpuszczam, nie ma miejsca, ale... mam rower i nie zawaham się go użyć. Żegnamy się... 
Wychodzę z dworca, następny pociąg za godzinę, nie mam ochoty na powtórkę. A w końcu do domu nie jest specjalnie daleko. Ruszam wariantem krótszym niż tutaj dojechaliśmy, ale bardziej paskudnym, po drodze wzdłuż wodociągu. Trasa szybka, ale nudna. Choć w tej chwili chyba jedyny sensowny wariant. Prognozy straszą burzami od około 17-18. 
Jadę pod wiatr... trochę męczące, ale, jest nieźle. Szybko docieram do Kobióra i jedynki, którą muszę przekroczyć. Ruch jak diabli, a to miejsce nie jest za fajne na takie numery. Tracę dobre kilka minut by pokonać tą przeszkodę. 

Przekroczenie jedynki w tym miejscu to horror
Przekroczenie jedynki w tym miejscu to horror © amiga

Dalej wracam na drogą którą jechaliśmy do Pszczyny, szybko mijam kolejne atrakcje, w Tychach pakuję się przez całą długość miasta. Ciężko powiedzieć, że jest szybciej, sporo skrzyżowań, debilne rozwiązania świateł... a za browarem jadę kawałek 44-ką. 
Na szczęście ruch niewielki i udaje się szybko przejechać ten odcinek. 

Pod browarem w Tychach
Pod browarem w Tychach © amiga

Ostatni fragment przez las, jestem na Podlesiu, zaskakuje mnie stacja rowerów miejskich, miejsce piękne :), odnowione, tyle, że nie mam specjalnie potrzeby by tam wjeżdżać, szybkie zdjęcie z daleka i ruszam do domu.  W okolicach Tunelowej przymusowy postój, jedzie pociąg z Pszczyny, ten na który mogłem czekać ;) Stary, lekko odnowiony skład. Szkoda, że ten wcześniejszy taki nie był. 

Rowery miejskie na Podlesiu :)

Rowery miejskie na Podlesiu :) © amiga
Jedzie pociąg z daleka
Jedzie pociąg z daleka © amiga

Po kilku km jestem w domu. Dzień dobrze wykorzystany... choć trochę zaskakujący :)

"Poszukiwanie Drogi do Wolności" - RnO z Karoliną

Niedziela, 17 czerwca 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Niedziela,16 czerwca... ugadujemy się z Karoliną na wyjazd na rajd... Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem na rajdzie na orientację. W zeszłym roku sezon przepadł, złamanie ręki i tyle. Wydaje mi się, że był to Tropiciel w 2016.... ale mogę się mylić. 

Wyjeżdżam z domu trochę przed 6... powinienem zdążyć. 

Na miejscu jestem około 8:30... Mamy sporo czasu na przygotowanie siebie, rowerów, na zarejestrowanie się w biurze rajdu. 

Coś po 9 ruszamy na krótką przejażdżkę po okolicy... mała rozgrzewka na szosach. Rowery same śmigają. W sumie przed rozpoczęciem maratonu mamy około 10 km w nogach. Może ciut więcej. 

Zgodnie z planem zabawa zaczyna się o 10:00, odprawa, rozdanie map, start o 10:20. Rysujemy wstępny plan trasy, starając się unikać terenu, a już na 100% unikać szlaków końskich, których w okolicy jest dość trochę. Zresztą baza jest w stajni :) a jadąc drogami mijamy kolejne kilka... 

Wczoraj pakując się wypadło na to, że jadę góralem na szerszych oponach, spodziewałem się, że będą piaski.... 

W tej chwili żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia karcie z punktami... to 2 strony A4 ;) 21 PK do zaliczenia. Kilka punktów zupełnie poza główną pętlą... szykują się długie puste przeloty, za którymi nie przepadam, a są miejsca jak okolice Gałkówka gdzie 5 PK jest w odległości może 2 km... Te zostawiamy na koniec, mam tylko nadzieję, że to się na nas nie zemści... bo jak braknie czasu to możemy stracić wiele punktów. 

Lampiony jak na RnO są trochę nietypowe, to butelki oklejone taśmą. Pomysł jest niezły... chyba lepszy niż klejenie kartek A4, tanie widoczne i działające :)

Na punktach nie będzie perforatorów, za to trzeba coś zrobić, a to policzyć okna, gwiazdki, sprawdzić datę, autora. 

Zaczynamy od długiego przelotu do kościoła w Kurowicach, to nasz pierwszy PK, na miejscu do przeliczenia liczba wmurowanych łusek. Trochę mnie to zaskoczyło, bo przy tym kościele byłem już kilka raz, jednak nie wpadłem na to, że mogą być tutaj łuski w murze. Szukam czegoś małego przy wejściu, może jakiejś tablicy, obchodzimy kościół dookoła i nic. Karolina zadaje pytanie księdzu, ten pokazuje nam jedną łuskę, to... łuska działa... jest wielka wielka. Próbujemy policzyć, są wszędzie, to bez sensu... pytamy księdza - 32 wmurowane. Uff... Jedziemy dalej, 

Trochę ludzi się zjechało
Trochę ludzi się zjechało © amiga
Krótka odprawa przed startem, prezentacja lampionów ;)
Krótka odprawa przed startem, prezentacja lampionów ;) © amiga

Gaj Benedykta, miejsce gdzieś w lesie, oddalone od głównej drogi, pierwsze spotkanie z piaskami, trochę kluczymy szukając tablicy której się podziewaliśmy, ale w zamian jest kamień z odpowiednią inskrypcją. nas interesuje rok. 
Kolejne PK położone są na szlaku końskim w kierunku Gałkówka, chodzi o kamień w miejsc okopów z 1914 roku, liczbę schodów przy cmentarzu z I wojny i tak powoli jedziemy dalej.
W Gałkówku zmieniamy nieco naszą trasę, odbijamy w kierunku najbardziej skrajnych PK na północnym-zachodzie. Liczymy kondygnacje budynku na terenie bazy wojskowej. Nieco dalej mimo tego, że z mapy wynika, iż czerwony szlak jest przeprowadzony pod czy nad torami to okazje się na miejscu, że kolej nie przewidziała normalnego przejścia. Cóż... pomykamy przez szerokie torowisko z rowerami w rękach... Jeszcze tylko rów i jesteśmy po drogiej stronie.

Gaj Benedykta
Gaj Benedykta © amiga
Miejsce krwawej bitwy
Miejsce krwawej bitwy © amiga

W pobliżu pałac, trzeba przeliczyć okna z tyłu pałacu, tylko jak tam wjechać? Odnajdujemy ścieżkę i jest, 12 sztuk, organizatorzy czatują tan na nas, robią nam kilka zdjęć, a my po chwili ruszam dalej, do może 1/3 trasy. Słońce zaczyna piec. Niby pijemy, ale mam wrażenie, że trochę za mało, cały czas umyka nam jedzenie, wieziemy je co prawda w plecakach ale kto by o tym pamiętał. 

Gdy tak krążymy od PK do PK, zdajemy sobie sprawę z tego, że sporo tych miejsc znamy z naszych wycieczek po okolicy. Cmentarze z I wojny odwiedziliśmy w ramach zapoznania się z mapą gry terenowej ;), tyle, że pytania są szczegółowe i trzeba tam podjechać, bo nie zauważyliśmy napisy, kto by pamiętał jakąś datę, nazwę oddziału, czy autora projektu ;) Na wycieczkach patrzy się na coś innego. 


Policz okna ;)
Policz okna ;) © amiga
Kolejny PK przy cmentarzu
Kolejny PK przy cmentarzu © amiga

Docieramy do bunkra w okolicach Natolina, czy raczej trzeba by to nazwać ziemianką piwnicą, jest lampion, zadanie brzmi, podaj liczbę gwiazdek na pomniku ;). Tyle, że tutaj pomnika nie ma. Zaglądamy na mapę, pomnik jest jakieś 150m dalej, być może o niego chodzi. Ale lampion wisi na bunkrze. To błąd w oznaczeniu i to dość spory. Pamiętam pewną Odyseję Miechowską... gdzie PK jak trafił w kółko to było nieźle, organizatorom oberwało się wtedy solidnie. Pamiętam grupki przeczesujące pole o powierzchni 500x500m. Działo się... 
Tym razem robimy zdjęcie lampionu i ruszamy dalej, cóż... to błąd. Jak się okaże przy kolejnym PK nie jedyny. Kolejny punkt miał być przy kapliczce, z mapy wynikało, że znajduje się za kapliczką jakieś 100m, jadąc jednak widzimy sporą grypę rowerzystów kłębiącą się przy kapliczce... w Małczewie, są też organizatorzy, pokazujemy im mapy... odpowiedź mnie zaskoczyła, to zabawa, w Małczewie nie ma drugiej kapliczki, szkoda tylko, że nikt nie wspomniał, że punkty są poza właściwym miejscem, zaczynam trochę się obawiać co będzie dalej.... Oby to był ostatni błąd... 

Bunkier, czy może piwnica
Bunkier, czy może piwnica © amiga
Wewnątrz piwnicy
Wewnątrz piwnicy © amiga
W pobliżu jest stary cmentarz w Małczewie, wiem, że tam byliśmy chyba rok temu, pora podjechać w to miejsce jeszcze raz, mamy sprawdzić w jakim języku jest inskrypcja na jednym z kamieni. dobrze, że jest tablica, jeden z bikerów mówi że w grece, wierzę i sprawdzam... dla mnie to łacina ;), tym bardziej, że są liczby rzymskie ;) Uzupełniamy kartę i w drogę... 

PK przy cmentarzy z I wojny św.
PK przy cmentarzy z I wojny św. © amiga
Tablica przy cmentarzu w Małczewie
Tablica przy cmentarzu w Małczewie © amiga
Okolice Gałkowa to wysyp punktów, a to do policzenia okna w budynku plebanii, tylko jak je liczyć? Są 4 duże, 10 małych na strychu, dodatkowe 1 w krużganku i 2 piwniczne ;) Już wolę spisywanie dat, czy autora pomnika. 

Kto jest autorem....
Kto jest autorem.... © amiga
Pomnik w Gałkowie, czy może Gałkówku
Pomnik w Gałkowie, czy może Gałkówku © amiga
Zostały nam do zaliczenia 3 ostatnie punkty, wysunięte mocno na wschód, 2 z nich w pobliżu stacji kolejowych w Żakowicach, oczywiście i jeden w Słotwinach... przejazd przez Koluszki... co by nie mówić to nie przepadam za tym miastem, kojarzy mi się z kebabami... choć pewnie jest to krzywdzące dla mieszkańców. Skrzyżowanie drug wojewódzkich niestety nie pomaga temu miejscu. 
Nie oznacza to oczywiście, że nie bywam tutaj przynajmniej kilka razy do roku. W końcu krzyżują się tutaj szlaki kolejowe. Wiele razy wysiadałem na stacji czy to w Koluszkach czy Żakowicach. Na stacji w Słotwinach również bywałem... ;)

Gdzieś po 14 meldujemy się z kompletem punktów w bazie. Temperatura pod koniec trochę dobijała. Picie powoli ale jednak się kończyło. Na mecie musimy chwilę odsapnąć. 
Żurek... pierwsza klasa, to jeden z tych które uwielbiam, przypomina śląski :), czeka też na nas kiełbasa z ogniska, jednak ani ja ani Karolina jakoś nie mamy na nią ochoty, za to herbata, woda, znika litrami.... 

Coś co mnie zaskoczyło to fantom i miejsce gdzie można sprawdzić się w roli ratownika, pomysł niezły... przydatny, i chyba niespotykany na maratonach... wydaje mi się, że chyba tylko na którymś tropicielu było to jako zadanie na którymś z punktów.

Odpoczywamy, powoli pakujemy rowery, rzeczy, korzystamy z łazienki... Witamy się z konikami z kózkami ;), wypełniamy ankiety. Czas ucieka... 
Mizianie konika :)
Mizianie konika :) © amiga
Jest i kózka
Jest i kózka © amiga
Podczas wypełniania ankiety
Podczas wypełniania ankiety © amiga
Pora na odpoczynek
Pora na odpoczynek © amiga

Po 17, pora na ogłoszenie wyników, Przed nami z kompletem przyjechała ekipa z Koluszek, 4 mężczyzn. Tak więc jestem piąty, a Karolina pierwszą kobietą na pełnej trasie. Jest nieźle... 
Organizatorzy jeszcze bardziej zaskakują, gdy okazuje się, że wszyscy uczestnicy otrzymują nagrody.... Dawno tak nie było na rajdzie. Miłe zaskoczenie... 

Co mi się podobało? Organizacja ;),pomysł z lampionami prosty i działający... fajne miejsce.... choć kurzu było co niemiara. 
Ilość nagród, upominków, gadżetów... wow... 
Pomysł na wykorzystanie miejsc związanych z I wojną światową, poprowadzenie takim szlakiem... genialny... 

Uwagi... to 2 błędnie oznaczone punkty, rozwlekłe opisy punktów i zadań do zrobienia. Format A4 opisu PK sporo za duży. Myślę, że kompresja do czegoś pokroju A6, A7 byłaby mile widziana. Brak jednoznaczności szczególnie tam gdzie coś trzeba było przeliczyć... liczba łusek.. nawet księża nie wiedzieli ile ich jest. jeden twierdził, że 32 inny że 37... Przyjmowane były odpowiedzi od kilkudziesięciu w górę ;), liczba okien na plebanii .... podobnie... 
To drobne potknięcia, ale jednak... 

Nie zmienia to faktu, że zabawa była przednia, a jak na pierwszą edycję to nie za bardzo  jest się do czego przyczepić. 

Muszę podziękować Karolinie za tak spędzony dzień, za namówienie mnie (choć długi się nie opierałem) na ten raj. Niesamowicie miło spędzony dzień :) Wielkie dzięki..... brakowało mi trochę tego, a to że nie w Pucharze Polski to co z tego. Tam mam wrażenie, że od jakiegoś czasu trwa wyścig szczurów, gdzieś zostało utracone to coś, zabawa... Spędy po kilkaset osób chyba nie są dla mnie. Nie przepadam za nimi. Wolę kameralne małe imprezy... A to należało do nich. Zresztą Łódzkie ma szczęście to niezłych rajdów, maratonów, ludzi którzy je tworzą, - BikeOrient, OrientAkcja, Krowa...  

Powrót z Zakopanego

Niedziela, 10 czerwca 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Sobota minęła dość spokojnie, bez wycieczek rowerowych. Za to na spokojnym spacerze po Zakopanem i okolicy, po kilku tygodniach spiny, kulminacji w czwartek i piątek, wczoraj odpoczywaliśmy z Darkiem. 20 km spacer :), niby nic wielkiego, ale jednak czujemy zmęczenie. 

Zespół Szkół Budowlanych im. dr Władysława Matlakowskiego w Zakopanem Technikum Nr. 1
Zespół Szkół Budowlanych im. dr Władysława Matlakowskiego w Zakopanem Technikum Nr. 1 © amiga
Oby nie padało z tych chmur
Oby nie padało z tych chmur © amiga

Giewont, rok temu tam byłem
Giewont, rok temu tam byłem © amiga
Krajobrazy jak z bajki
Krajobrazy jak z bajki © amiga
Kościół na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej
Kościół na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej © amiga
wewnątrz kościoła na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej
wewnątrz kościoła na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej © amiga
Pomniki zaskakują
Pomniki zaskakują © amiga
Czaszka na jednym z grobów na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku
Czaszka na jednym z grobów na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku © amiga
Kolejna czaszka na grobie na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku
Kolejna czaszka na grobie na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku © amiga
Pomniki zaskakują
Pomniki zaskakują © amiga
Grób Kornela Makuszyńskiego na cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku
Grób Kornela Makuszyńskiego na cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku © amiga

Zbieramy ekipę około 8:00, oczywiście są opóźnienia, ruszamy trochę przed 9. Tym razem pozostali najwytrwalsi. Trasa powrotna planowana jest na 100 km do Żywca, a dalej jeżeli ktoś chce też może jechać. W sumie rusza na 9 osób, 2 kolejne mają wyjechać nieco później i podążać inną trasą. Peleton szybko się rozbija, z przodu jadą wycinaki, a ja z Witkiem i Tomkiem spokojnie jedziemy z tyłu. Wiatr nas wspomaga. Jeszcze w Zakopanem krótki postój przy sklepie, szybkie uzupełnienie zapasów. Podjazd na Kościelisko daje się lekko we znaki. Za to dalej... przez kolejne kilkadziesiąt km głównie z górki.

Od Chochołowa po szlaku kolejki.. Pogoda dopisuje... Gdy wracamy na szosy ruch jest sporo mniejszy niż w tygodniu, nie widać Tirów, osobówek też mniej. Kierujemy się na Korbielów, krótszy wariant, znamy go, podjazd nie jest specjalnie wymagający. Na szczycie Złoty Bażant bezalkoholowy, zakup serków i można jechać dalej. Zjazd do Żywca zajmuje nam około godziny :) Tam rozstajemy się z kilkoma osobami, jadą do samochodu w Łodygowicach. 

14% podjazd po bruku ;) za nami
14% podjazd po bruku ;) za nami © amiga
Uwielbiam takie drogi
Uwielbiam takie drogi © amiga

Jest pora obiadowa, tak więc zatrzymujemy się w centrum w restauracji, zamawiamy obiad i czekamy... czasu jest trochę, bo samochody które mają nad odebrać są jeszcze daleko :)... Tak więc najedzeni i napici dzielimy się na 3 grupy, pierwsza jedzie ze mną, druga zapakuje się za chwilę do innego samochodu i trzecia Witek i Sławek którzy postanowili pojechać rowerami do Gliwic. 
W domu jestem około 17... tego wieczora mam jeszcze 2 rzeczy do ogarnięcia. Gdzieś po 21 dostaję informację, wszyscy bezpiecznie dojechali.... 
Ten przedłużony weekend to kulminacja półrocznych przygotowań. Wszystko się udało, nie było większych problemów na trasie, emocje opadły. 
Podziękowania należą się wszystkim którzy podjęli wyzwanie, Za rok obiecujemy, że trasa będzie łatwiejsza... choć niekoniecznie krótsza ;)

Wyjazd integracyjny Zakopane 2018 - dzień drugi

Piątek, 8 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień drugi firmowego wyjazdu rowerowego do Zakopanego. Wczesny poranek, pora przyjrzeć się rowerom, sprawdzić czy wszystko działa, czasami wymienić opony ;), podpompować koła. Zbliża się 9, na miejscu jest już kolejne kilkadziesiąt osób mających nam towarzyszyć, w sumie jedzie nas dzisiaj 88. Kilka osób dopiero dzisiaj wyjechało z Gliwic w wariancie 226 km w jeden dzień.

Samochód wiozący rowerzystów lekko się spóźnił, w efekcie wyjeżdżamy z półgodzinnym poślizgiem. Nie ma to jednak większego znaczenia tą trasę planujemy na 10 godzin z postojami... 

Ostatnie przygotowania
Ostatnie przygotowania © amiga
Początek jest wyjątkowo trudny, pojawiają się pierwsze podjazdy, nie są specjalnie długie, ale za to strome, ten "najgorszy" ma około 14%, ale za to widoki.... 
Pomimo wczesnej pory słońce grzeje niemiłosiernie, to jedna z tych rzeczy której się obawiam, odwodnić się w takich warunkach jest się łatwo, a część osób nie ma wyrobionych nawyków picia. 
Prognozy pogoda na dokładkę nas straszą burzami po południu, zastanawiamy się wszyscy gdzie to nas dopadnie i czy w ogóle dopadnie, a może meteo się myli? 
Zwarty szyk
Zwarty szyk © amiga
a teraz w dół
a teraz w dół © amiga
Chwila odpoczynku po ostrym podjeździe
Chwila odpoczynku po ostrym podjeździe © amiga
Jest gdzie się zmęczyć
Jest gdzie się zmęczyć © amiga
Pod sklepem
Pod sklepem © amiga
Początek trasy wygląda tak, że co 2-3 km jest krótki postój, by pozbierać grupy, by zrobić zdjęcia, nie wróży to dobrze czasowi przejazdu. O 12 powinniśmy być na przełęczy Glinka, a mamy za sobą dopiero 12 km i już minęła godzina. W Węgierskiej Górce wjeżdżamy na trakt cesarski, piękna droga bez samochodów, piękne widoki. W Milówce wjeżdżamy na czerwony szlak i jego z grubsza musimy się trzymać. Tyle, że przy projektowaniu trasy w ślad wkradł się błąd i o ile ja czy Darek wiemy jak jechać, to obawiamy się jak poradzą sobie z tym pozostałe grupy. Już na mecie dowiadujemy się, że faktycznie wprowadziło ich to w błąd i wchodzili pod jakieś dziwne mostki, ale bez większych problemów przejechali ten odcinek. Tym bardziej, że za przejazdem kolejowym w Milówce i tak musimy się poruszać główną drogą. 
Piękne widoki
Piękne widoki © amiga
Na mostku
Na mostku © amiga
Kładka w Węgierskiej Górce
Kładka w Węgierskiej Górce © amiga
Sporo chmur na niebie
Sporo chmur na niebie © amiga
Góry coraz bliżej
Góry coraz bliżej © amiga
Okolice Rajczy
Okolice Rajczy © amiga
Droga coraz bardziej stroma
Droga coraz bardziej stroma © amiga
Ostatnia stacja...
Ostatnia stacja... © amiga

Na podjeździe robimy jeszcze 2 krótkie postoje, jeden w Rajczy i drugi w Ujsołach, tam ostatnie uzupełnienie płynów. Zaczyna się bardziej stromy odcinek. To około 8 km, jednak może nam zająć i godzinę. Mimo tego, że im bliżej d granicy tym nachylenie większe, to wszyscy dają sobie z tym świetnie radę. Ewe podwożą na przełęcz drogowcy ;) Łukasz odkrywa, że od dłuższego czasu ma zaciśnięty przedni hamulec... ;) To jest wyczyn... jechać 30 km pod górkę na zaciśniętym hamulcu :) Na szczycie już czekają na nas wozy wsparcia. Są banany, batony, woda, kola itp. Przerwa około 30 minut. Trochę straszą mnie te ciemne chmury na horyzoncie. Może jednak uda się przejechać bez deszczu... 
Wycinanki na drodze
Wycinanki na drodze © amiga
Na szczycie przełęczy
Na szczycie przełęczy © amiga
Teraz długi zjazd
Teraz długi zjazd © amiga
Chmury nie wróżą nic dobrego
Chmury nie wróżą nic dobrego © amiga
Długi zjazd po Słowackiej stronie, ale... wjeżdżamy w ulewę, w ciągu kilku chwil jesteśmy mokrzy, zatrzymujemy się tylko na chwilę, pochować telefony. Ulewa połączona z gradem na dość ruchliwym odcinku drogi nie jest przyjemna. Gnamy jak szaleni, Zatrzymujemy się po około 30km za tamą. Deszcz ustaje. 
Solidnie leje
Solidnie leje © amiga
Ten deszcz nie umila jazdy
Ten deszcz nie umila jazdy © amiga
Chwila odpoczynku
Chwila odpoczynku © amiga
W końcu przestało padać
W końcu przestało padać © amiga
Chyba się wypogadza
Chyba się wypogadza © amiga
Oravská priehrada
Oravská priehrada © amiga
Od grupy jadącej za nami jakieś 30 minut później dowiadujemy się, że oni jechali tylko po mokrych drogach, nie skropiło ich nic z nieba. Cóż trzeba mieć szczęście. ;) Uśmiechnięci zadowoleni jedziemy dalej. Temperatura znowu rośnie, coś czuję, że wyschniemy zanim dojedziemy do hotelu w Zakopanem, a do tego jest coraz bliżej. Zostało około 50 km. 
Ostatni postój w Słowacji
Ostatni postój w Słowacji © amiga
Kawałek z górki
Kawałek z górki © amiga
Od Trsteny zaczyna się 15 km najfajniejszego odcinka na trasie poprowadzonego po starym nasypie kolejowym w kierunku Nowego Targu. Tutaj słychać zachwyty Ochy i Achy, tyle, że patrząc a kierunku Tatr Wysokich widać szalejące tam burze. Oby nas znowu coś nie dorwało. Jedna z rzecz których nie lubię, są burze w lesie i w górach, szczególnie gdy jestem na szczycie. ;)
Most kolejowy przerobiony na rowerowy
Most kolejowy przerobiony na rowerowy © amiga
Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga
Te mostki są niesamowicie klimatyczne
Te mostki są niesamowicie klimatyczne © amiga
Genialna rowerówka
Genialna rowerówka © amiga
Miejsce postojowe przy drodze rowerowej w kierunku granicy z Polską
Miejsce postojowe przy drodze rowerowej w kierunku granicy z Polską © amiga
Tatry coraz bliżej
Tatry coraz bliżej © amiga
Przed Chochołowem
Przed Chochołowem © amiga
Po przekroczeniu granicy jesteśmy w Chochołowie, ostatnia przerwa na trasie, tym razem dość krótka, kilka osób jedzie już siłą woli, ale nie poddają się, do mety około 20km, to jakaś godzina z lekkim okładem. Leciusieńko kropi, na szczęście nie jest to nic wielkiego. ruszamy. Ostatni podjazd na Kościelisko, i dłuuuugi zjazd do Zakopanego. 
Przerwa w Chochołowie
Przerwa w Chochołowie © amiga
Kawałek pod górkę
Kawałek pod górkę © amiga
Kościół pw. św. Kazimierza w Kościelisku
Kościół pw. św. Kazimierza w Kościelisku © amiga
Giewont na wyciągnięcie ręki
Giewont na wyciągnięcie ręki © amiga
Te 3 km od centrum miasta do hotelu są nieprzyjemnie, ruch jak diabli, cały czas lekki podjazd, zajęło nam to dobre 20 minut, ale jesteśmy na miejscu, dotarliśmy, zwyciężyliśmy. Dla wielu osób były to życiówki, rekordy odległości, rekordy prędkości.... 
Dalej nie jadę ;)
Dalej nie jadę ;) © amiga
Już w hotelu
Już w hotelu © amiga

Na miejscu podczas kolacji dziękujemy wszystkim uczestnikom za podjęcie wyzwania, za miesiące przygotowań. To był 5 wyjazd rowerowy w dużym gronie, co roku zapisuje się na nieco coraz więcej osób. Strach pomyśleć co będzie jeżeli przedłużymy dystans do 300km. Podziękowania należą się szefostwu Etisoftu za udzielone wsparcie, działowi HR,osobą które jechały samochodami i w razie czego wspomagały nas, czy to bananami, czy narzędziami. Niespodzianek na całym 220 km odcinku prawie nie było.



Wyjazd integracyjny Zakopane 2018 - dzień pierwszy

Czwartek, 7 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Uczestnicy
W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień, to zwieńczenie półrocznych przygotowań. Dziś ruszamy jako Etisoft Bike Team do Łodygowic. Zebrało się około 60 osób, jutro w drugi dzień dołączy do nas kolejne kilkadziesiąt. Z roku na rok trasa jest coraz dłuższa, coraz bardziej wymagająca, a i tak zapisuje się coraz więcej osób. Gdy rok temu pisaliśmy o 200km ludzie pukali się w głowę, nie dacie rady... Oczywiście daliśmy radę, tym razem jest jeszcze trudniej.
Trasa nieco dłuższa, 2 dni, pierwszy bardziej spokojny, krótszy z mniejszymi przewyższeniami, drugi dłuższy i do pokonania przełęcz. 

Po 13:00 w końcu ruszamy, podzieleni na 4 grupy po około 15 osób. Mam zaszczyt prowadzić grupę S2, mocno mieszaną, zachowane są parytety :). Wszyscy z którymi jadę przygotowywali się kilka miesięcy do tego wyczynu :)

Jeszcze tylko kilka zdjęć przed wyjazdem i... 
Ostatnie przygotowania
Ostatnie przygotowania © amiga
Ekipa na pierwszy dzień firmowego wyjazdu integracyjnego 2018 - Etisoft
Ekipa na pierwszy dzień firmowego wyjazdu integracyjnego 2018 - Etisoft © amiga

.... i w końcu jedziemy, początki trudne, słońce wysoko, grzeje, pojawiają się pierwsze odcinki z podjazdami, trasę nieco wydłużyliśmy, tak by poprowadzić wycieczkę bocznymi drogami, dzięki temu przejeżdżamy przez Przyszowice i Chudów, gdzie na 2-3 minuty się zatrzymujemy. 
Długi dość łagodny podjazd do Bujakowa, weryfikuje naszą kondycję, nie jest źle :), na miejscu trafiamy na grupę Darka, korzystamy z okazji i uzupełniamy płyny w pobliskim sklepie. Wiem, że za chwilę będzie kolejny podjazd na górę św. Wawrzyńca w Orzeszu.
Już w drodze
Już w drodze © amiga
Okolice zamku w Chudowie
Okolice zamku w Chudowie © amiga
Krótki postój w Bujakowie
Krótki postój w Bujakowie © amiga

Na szczycie rozstajemy się z Maćkiem, jedzie wariantem bardziej szosowym do Goczałkowic, gdzie ma na nas poczekać, my wolimy lasy i szutry. Pojawia się jednak problem, ktoś się za nim puszcza, udaje mi się go powstrzymać, ale mylę drogę... i skręcamy za wcześnie z tego powodu robimy lekki objazd po szczycie górki... nachylenie jest solidne, mój błąd... po kilkuset metrach wracamy na właściwą drogę. Pora na lasy, wpierw Zgoń i dalej już ścieżkami... w kilku miejscach trafiamy na wysypane kamienie. Nie jest to przyjemne. Dobre kilkanaście km dalej wracamy na szosy i lądujemy w Pszczynie pod pałacem gdzie raczymy się lodami :), a niektórzy nawet kawą.
Zbliżamy się do lasu
Zbliżamy się do lasu © amiga
Sklep z Zgoniu
Sklep z Zgoniu © amiga
Szutry nam niestraszne
Szutry nam niestraszne © amiga
Po płytach przed Piaskiem
Po płytach przed Piaskiem © amiga
Grupa S1 właśnie nas mija ;)
Grupa S1 właśnie nas mija ;) © amiga
Podczas przerwy w Pszczynie
Podczas przerwy w Pszczynie © amiga
Jedziemy dalej
Jedziemy dalej © amiga
Spoglądam na zegarek, powinniśmy się zbierać jeżeli chcemy dojechać na miejsce przed zmrokiem, do Goczałkowic nie ma na szczęście daleko, a nowa rowerówka uprzyjemnia nam drogę :). Piękny asfalcik odsunięty nieco od szosy :) W połowie tamu zjeżdżamy, a nawet znosimy rowery, czasami tak trzeba by ominąć jakiś paskudny odcinek. Dalej już tylko szosy. 
Na tamie w Goczałkowicach
Na tamie w Goczałkowicach © amiga
Ścieżka w dół ;)
Ścieżka w dół ;) © amiga
Droga z tamy w Goczałowicach
Droga z tamy w Goczałowicach © amiga
Spacer z rowerami
Spacer z rowerami © amiga
Pozostaje Bielsko-Biała, zdaję sobie sprawę z tego, że to najtrudniejszy i najbardziej wymagający fragment drogi, to jedno z tych miast przez które nie lubię jeździć rowerem, niby są DDRki jednak nie wszędzie i nie zawsze takie jakie bym sobie życzył.  Podjazdy też dodają uroku, stromy podjazd na wiadukt i kolejny chwilę później na ul Zuchów wyciska ostatnie krople potu. Przejazd przez miasto zajął nam sporo czasu, na dokładkę sklepy w większości są już zamknięte, a przydałoby się coś do Picia. Z daleka widzimy Żabkę, podjeżdżamy i... jest zamknięta... masakra. Zdaję sobie sprawę z tego, że przez kolejne kilka km nie ma nic.
Ciekawie to wygląda :)
Ciekawie to wygląda :) © amiga
Wiadukt przy wjeździe do Bielska-Białej
Wiadukt przy wjeździe do Bielska-Białej © amiga
na ul. Zuchów w Bielsku-Białej
na ul. Zuchów w Bielsku-Białej © amiga
Bielskie rowerówki
Bielskie rowerówki © amiga
Zamknięta Żabka
Zamknięta Żabka © amiga
Kółko mi się nie kręci
Kółko mi się nie kręci © amiga
Dopiero na wysokości Wilkowic trafiamy na otwarty sklep, nieco wcześniej Dorota dysząc jak lokomotywa mówi, że chyba coś jest nie tak z rowerem, bo koło nie chce się obracać. Sprawdzam, zerwana szprycha, bicie koła na centymetr, na połowie obwodu koło trze o hamulec, w tej chwili średnio jest czas na naprawę, rozpinam więc hamulec, do hotelu w Łodygowicach niedaleko, dojedziemy. 

Już na miejscu sprawdzamy z Tomkiem koło, o ile udaje się nie nieco wyprostować, to okazuje się, że hamulec też jest uszkodzony. Ktoś za mocno dokręcił jedną ze śrub regulacyjnych i uszkodził go. Próby naprawy pękniętej obejmy do niczego nie prowadzą. Za ten cyrk odpowiedzialny jest jakiś serwis z Knurowa, podejrzewam, że na siłę centrowali koło, przeciągnęli szprychy i uszkodzili hamulec przy regulacji. Masakra. Rower w zasadzie nie nadaje się do dalszej jazdy. Dorota decyduje się kontynuować podróż jako suport.. 

Grupa S2 po dotarciu do Łodygowic
Grupa S2 po dotarciu do Łodygowic © amiga

Pod hotelem
Pod hotelem © amiga
Jest trochę rowerów
Jest trochę rowerów © amiga

Wieczorem przy kolacji rozmawiamy z kilkunastoma osobami, wszyscy zachwyceni, zadowoleni. Dość szybko udajemy się na spoczynek, jutro dłuższa i bardziej wymagająca trasa, sporo długich podjazdów i większa epika :)

Wyprawa dzień 3 - Z Karoliną Bystrzyca Kłodzka i okolice

Sobota, 2 czerwca 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Dzień trzeci wyprawy., wczorajszy wieczór spędziliśmy na szukaniu miejsca gdzie nie będzie lało. Wygląda na to, że jedynym takim miejscem będzie Bystrzyca Kłodzka. By nie powtarzać wczorajszej trasy postanawiamy podjechać tam samochodem. Porzucić go gdzieś przy markecie i dalej ruszyć rowerami.

Po 6:30 jesteśmy na miejscu. Szybkie wypakowanie i możemy ruszać. Zwiedzanie Bystrzycy zostawiamy na później, teraz gnamy w kierunku Stronia Śląskiego. Po drodze trafiamy na informację, że za Sienną droga jest zamknięta. Mam nadzieję, że to nie przebudowa mostu nad rzeką... 

W drodze do Pławnicy
W drodze do Pławnicy © amiga
Mapy wskazują, że co jakiś czas odbijając z głównej drogi jest coś do zwiedzenia, do zobaczenia, tak więc zbaczamy to tu to tam...  Kilka miejsc zaskakuje, niestety najczęściej w tym gorszym znaczeniu. A to dworek w opłakanym stanie, a to kapliczka nijaka, młyn po jakiś dziwnych remontach... cóż nie można mieć wszystkiego.
Dworek w Pławnicy
Dworek w Pławnicy © amiga
Pławnica - młyn i kapliczka
Pławnica - młyn i kapliczka © amiga
Droga coraz bardziej się pnie, od Marianówki czuć podjazd... niby to tylko kilka % ale nogi muszą pracować intensywniej. Karolina przyjęła opcję normalnego kolarza szybko przebierając nogami na mniejszych obciążeniach, ja dalej jak diesel, duże obciążenie, wolne obroty, kierat, ale rower jedzie ;)
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP - Marianówka
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP - Marianówka © amiga
Panorama okolic Marianówki
Panorama okolic Marianówki © amiga
Ruiny w Międzylesiu
Ruiny w Międzylesiu © amiga
Od Idzikowa stromizna coraz większa, jedziemy ledwie kilka km/h. wjeżdżamy w las... pojawiają się zakręty, serpentyny, na jednej z nich stajemy na dobre kilkanaście minut, trzeba odsapnąć... uspokoić się i dopiero ruszamy na podbój przełęczy. Tam trafiamy na stół i ławeczki. Siadamy. Gorąca herbata z termosu i banan nieco nas ożywiają. Wiemy, że czeka nas długi zjazd, jednak gdy zaczynamy jechać okazuje się, że widoki są tak piękne iż zatrzymujemy się co kilkaset metrów ;)
Cały czas pod górkę
Cały czas pod górkę © amiga
Rowery muszą chwilę odsapnąć
Rowery muszą chwilę odsapnąć © amiga
Kapliczka prawie na szczycie przełęczy
Kapliczka prawie na szczycie przełęczy © amiga
Osiągnęliśmy szczyt
Osiągnęliśmy szczyt © amiga
Jest miejsce na odoczynek
Jest miejsce na odoczynek © amiga
Ruszamy dalej
Ruszamy dalej © amiga
Dookoła góry
Dookoła góry © amiga
Widok z przełęczy Puchaczowej
Widok z przełęczy Puchaczowej © amiga
Widać Sienną
Widać Sienną © amiga
Ten remont pomiędzy Sienną, a Stroniem Śląskim to zerwany asfalt, robotników nie ma, nikt sobie nic nie robi z zakazu i objazdu... to samo robimy i my ;) Te kilka km mija szybko. Meldujemy się w Stroniu Śląskim, kilka zdjęć i... nic więcej nie ma. Kierunek Lądek Zdrój. Zaskakuje spory odcinek drogi rowerowej we właściwym kierunku... To chyba pierwszy taki przypadek odkąd jesteśmy w tym województwie. 
Stronie Śląskie - Kościół pw. Zmartwychwstania Pańskiego
Stronie Śląskie - Kościół pw. Zmartwychwstania Pańskiego © amiga
Urząd miejski w Stroniu Śląskim
Urząd miejski w Stroniu Śląskim © amiga
Uwielbiam gdy się haha ;)
Uwielbiam gdy się haha ;) © amiga
Jako że jest dalej z górki to pierunem osiągamy Lądek Zdrój.... tutaj jest więcej ciekawych miejsc, kręcimy się po okolicy... focimy co się da, szukamy czaszek ;) Przed wyjazdem na rynku kolejna przerwa, coś jemy pytamy się o optyka, potrzebuję płyn do czyszczenia obiektywów a te do okularów spisują się świetnie. Trochę zaskakuje mnie, że w takiej miejscowości jest tylko jeden mizerny optyk... Ma tylko jeden płyn, na szczęście działa... 
W Lądku Zdroju
W Lądku Zdroju © amiga
Park Centralny w Lądku Zdroju
Park Centralny w Lądku Zdroju © amiga
Zakład Przyrodoleczniczy „Wojciech“
Zakład Przyrodoleczniczy „Wojciech“ © amiga
Kościół Sanktuarium Matki Bożej Uzdrowienia Chorych
Kościół Sanktuarium Matki Bożej Uzdrowienia Chorych © amiga
Wewnątrz kościoła Matki Bożej Uzdrowienia Chorych
Wewnątrz kościoła Matki Bożej Uzdrowienia Chorych © amiga
Znalazło się miejsce i na organy
Znalazło się miejsce i na organy © amiga
Runek w Lądku Zdroju
Runek w Lądku Zdroju © amiga
Przydrożny Krzyż z czaszką :)
Przydrożny Krzyż z czaszką :) © amiga
Kierujemy się na Żelazno, coś lekko kropi, radary straszą ale nie za bardzo, wiemy, że im bliżej będziemy Bystrzycy i Żelazna tym pogoda będzie lepsza... Po drodze co chwilę trafiamy na ciekawe miejsce, a to kościół, a to czaszka, a to dworek, pałac... sporo tego na krótkim odcinku. 
Okolice Gruszczyna
Okolice Gruszczyna © amiga
Kościół pw. Św. Mikołaja w Radochowie
Kościół pw. Św. Mikołaja w Radochowie © amiga
Nad Białą Lądecką
Nad Białą Lądecką © amiga
Czysta woda
Czysta woda © amiga
Okolice Trzebieszowic
Okolice Trzebieszowic © amiga
Kolejna znaleziona dzisiaj czaszka
Kolejna znaleziona dzisiaj czaszka © amiga
W Trzebieszowicach rzucam hasło, a może byśmy tak wpadli na zupę to restauracji? Padło na podatny grunt... Tyle, że w Hotelu w Trzebiesławicach ruch jak w ulu, tutaj stracilibyśmy za dużo czasu, ale w Żelaźnie też coś jest, tak więc może tam? 
Trzebieszowice - Hotel Zamek na Skale
Trzebieszowice - Hotel Zamek na Skale © amiga
Trzebieszowice - Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła
Trzebieszowice - Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła © amiga
Ołdrzychowice Kłodzkie - ruiny pałacu
Ołdrzychowice Kłodzkie - ruiny pałacu © amiga
Ołdrzychowice Kłodzkie - ruiny pałacu
Ołdrzychowice Kłodzkie - ruiny pałacu © amiga
Ołdrzychowice Kłodzkie - Kościół pw. św. Jana Chrzciciela
Ołdrzychowice Kłodzkie - Kościół pw. św. Jana Chrzciciela © amiga
Zaskakujące miejsce
Zaskakujące miejsce © amiga
Wewnątrz kościoła św. Marcina Biskupa w Żelaźnie
Wewnątrz kościoła św. Marcina Biskupa w Żelaźnie © amiga
Kościół św. Marcina Biskupa w Żelaźnie
Kościół św. Marcina Biskupa w Żelaźnie © amiga
Wieża mieszkalno - obronna w Żelaźnie
Wieża mieszkalno - obronna w Żelaźnie © amiga
Pałac Żelazno to również zaskoczenie, pomieszanie nowoczesności ze starymi elementami. Niby wszystko w porządku, ale coś mi jednak w tym miejscu nie pasuje. Trafiamy na zlot motocyklistów, boję się, że będzie długa kolejka... Jednak w restauracji pusto. Składam zamówienie ma flaczki :) Czekamy kilka minut i danie podane :) Szkoda tylko, że to co dostaliśmy nie przypomina flaczków. Raczej jakiś rosół warzywny do którego wrzucono flaczki. Za bardzo wyczuwalne są warzywa, brak przypraw... to nie to. Najsmaczniejszy z tego wszystkiego był chleb i herbata. Dobrze, że to była tylko zupa... strach pomyśleć co podaliby nam gdybyśmy zamówili coś bardziej konkretnego. Miejsce to nadaje się do programu Magdy Gessler ;)... 
Pałac Żelazno - pora na obiad
Pałac Żelazno - pora na obiad © amiga
Kierujemy się do Starkowa, pogoda poprawia się, zaczyna być gorąco, powoli znikają chmury, za to pojawia się słońce i podjazdy po mega połatanych asfaltach... 
W drodze do Starkowa
W drodze do Starkowa © amiga
Kościół pw. św. Mikołaja w Starkowie
Kościół pw. św. Mikołaja w Starkowie © amiga
Dworek w Starkowie
Dworek w Starkowie © amiga
Piękna okolica - tylko te chmury
Piękna okolica - tylko te chmury © amiga
Okolice Starej Łomnicy
Okolice Starej Łomnicy © amiga
Trochę pusty przelot, zresztą z mapy wynika, że pomiędzy kolejnymi miejscowościami będzie to wyglądało podobnie. Do Bystrzycy jest jednak blisko :)
Stara Łomnica - kościół pw. Św. Małgorzaty
Stara Łomnica - kościół pw. Św. Małgorzaty © amiga
Ruiny wieża mieszkalno-obronnej w Starej Łomnicy
Ruiny wieża mieszkalno-obronnej w Starej Łomnicy © amiga
Stara Łomnica - dworek?
Stara Łomnica - dworek? © amiga
Pałac w Gorzanowie
Pałac w Gorzanowie © amiga
W Gorzanowie zaskoczył mnie zamek/pałac. Zdewastowany, ale trwają intensywne prace. Informacja o fundacji która tym się zajmuje, mało tego jest biuro wycieczek... hmmmm.... Zjeżdżamy do centrum Gorzanowa, przerwa przy sklepie, uzupełniam płyny, zjadamy co nieco i... zaskakuje mnie miejsce oznaczenia szlaku... jest na drzewie za ceglanym płotem... 
Brama pałacu w Gorzanowie
Brama pałacu w Gorzanowie © amiga
Jak poprawnie oznaczyć szlak tak by każdy to zauważył ;)
Jak poprawnie oznaczyć szlak tak by każdy to zauważył ;) © amiga
Bystrzyca Kłodzka
Bystrzyca Kłodzka © amiga
Młyn elektrownia w Bystrzycy Kłodzkiej
Młyn elektrownia w Bystrzycy Kłodzkiej © amiga
Wkrótce docieramy do Bystrzycy Kłodzkiej, mamy w samochodzie przygotowane jedzenie, makaron z białym serem i brzoskwiniami... jest go tak dużo, że zostaje połowa, cóż, będzie na wieczór ;) Chwila zastanowienia i Karolina rzuca hasło, a może byśmy tak podjechali jeszcze do Zalesia? Tam jest drewniany kościół, domy drewniane... jak mógłbym się nie zgodzić... początkowo jest nieźle, jednak ostatnie 2 km to 8-12% nachylenie... Muchy, komary nas doganiają na nim... W końcu osiągamy kościół. Przed nim jest drewniany dom, okazuje się, że kiedyś była to szkoła. Mieszkanka trochę nas zagaduje, zaprasza do ogródka... zabawa lekką konwersacją ;) Dziękujemy za gościnę, jeszcze tylko kilka zdjęć i wracamy do Bystrzycy :) W tą stronę jedzie się zdecydowanie szybciej ;)
Dzielna Karolina
Dzielna Karolina © amiga
Kościół p.w. Świętej Anny z 1718 r.
Kościół p.w. Świętej Anny z 1718 r. © amiga
Drewniany kościół p.w. Świętej Anny z 1718 r.
Drewniany kościół p.w. Świętej Anny z 1718 r. © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Przed chwilą to podjechaliśmy
Przed chwilą to podjechaliśmy © amiga
W centrum wpadamy do kościoła, na rynek, fotografujemy zabudowę, mieszkańcy chyba patrzą na nas jak na wariatów gdy po raz 3 okrążamy jeden z kościołów ;)
Kościół pw. św. Michała Archanioła w Bystrzycy Kłodzkiej
Kościół pw. św. Michała Archanioła w Bystrzycy Kłodzkiej © amiga
Dziwne wnętrze kościoła... kolumny na środku?
Dziwne wnętrze kościoła... kolumny na środku? © amiga
Organy też są
Organy też są © amiga
Nie wiem czemu ale kojarzy mi się z P...ę nie robię
Nie wiem czemu ale kojarzy mi się z P...ę nie robię © amiga
Bystrzyca Kłodzka centrum
Bystrzyca Kłodzka centrum © amiga
Baszta Rycerska w Bystrzycy Kłodzkiej
Baszta Rycerska w Bystrzycy Kłodzkiej © amiga
Ratusz w Bystrzycy Kłodzkiej
Ratusz w Bystrzycy Kłodzkiej © amiga
Słońce jeszcze wysoko
Słońce jeszcze wysoko © amiga
Ratusz z innej strony
Ratusz z innej strony © amiga
Pora jednak zakończyć wycieczkę i wracać do Śremu na kwaterę. Chmury deszczowe otaczają nas z każdej strony. Gdy już jedziemy samochodem co jakiś czas popaduje, przed Śremem po drogach płyną rzeki, w wielu miejscach wypłukało ziemię z pobliskich pól, widać połamane gałęzie. Wygląda jakby padał grad... 

Gdy jesteśmy na kwaterze z daleka widać nadciągającą nawałnice. Mamy jednak kilka innych ciekawszych zajęć. Jutro wyjazd będzie krótszy, w końcu musimy wrócić do domów.... 

Wyprawa dzień 2 - Z Karoliną Kłodzko i okolice

Piątek, 1 czerwca 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Piątek, Dzień Dziecka, 4:00, wczesna pobudka, na popołudnie zapowiedziane są burze. Wczoraj wieczorem po przeglądzie prognoz pogody, zdecydowaliśmy się na wyjazd po okolicy, W promieniu 40 km mamy Złoty Stok, Kłodzko, Bardo i z grubsza taki mamy plan, ze względu na możliwość ewakuacji pociągiem obieramy jako końcowe pozycje Kłodzko i Bardo :) Z rana więc Złoty Stok. Jako, że będziemy mieli do przejechania około 20 km krajówką, to wczesna pora powinna nas uchronić przed dużym ruchem. Ale to wyjdzie w drodze. 

Staramy się uciekać z dróg wojewódzkich i krajowych, jednak nie zawsze się da, szczególnie w górach, gdzie liczba wariantów jest wyraźnie ograniczona. Ruszamy po 5:00, jest jeszcze chłodno, choć słońce już wysoko. Do Złotego Potoku w większości korzystamy z drogi wojewódzkiej. Na szczęście mija nas może kilka samochodów na całym odcinku. Przed Złotym Stokiem za to widzimy, że zatacza się jakiś gość, gdy podjeżdżamy bliżej widzimy, że to nie zataczanie, a zbieranie grzybów na poboczu ;)
Słońce już niedawno wstało
Słońce już niedawno wstało © amiga
Kościół pw. św. Maternusa w Sosnowej
Kościół pw. św. Maternusa w Sosnowej © amiga
Kościół pw. Św. Mikołaja w Płonicy
Kościół pw. Św. Mikołaja w Płonicy © amiga

Złoty Stok o tej porze okazuje się pusty, miasteczko, lekko wymarłe, centrum to sporo starych kamieniczek, tyle, że jakoś mnie nie urzekło. Zresztą ogólnie mam dziwny stosunek do Opolskiego i Dolnośląskiego o ile stolice tych województw są do przyjęcia, tak mniejsze miejscowości już różnie wyglądają, to chyba jedyny taki obszar gdzie widać aż tak zniszczone asfalty, brak inwestycji w infrastrukturę, brak dróg rowerowych... są co prawda szlaki... ale to nie wszystko. Zresztą wczoraj wywiązała się rozmowa z gospodarzem na ten temat, okazuje się, że społeczność jest mocno skłócona, zazdrosna, zawistna wręcz. Jeden drugiego jest w stanie podp...ić gdy tylko zauważy że tamten ma lepiej. A władze nie chcą turystów... to zupełnie zaskakuje... Gdy jeździliśmy po Mazurach, po Warmii, czy po Beskidach, w zasadzie w każdym innym zakątku polski to wszędzie mieszkańcy i władze są nastawieni na turystykę. Z tego są spore pieniądze. A tutaj trochę dziwnie na nas patrzą... 
Zabudowania w Złotym Stoku
Zabudowania w Złotym Stoku © amiga
Uliczki w Złotym Stoku
Uliczki w Złotym Stoku © amiga
Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w Złotym Stoku
Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w Złotym Stoku © amiga
Dzień powoli się budzi - Złoty Stok
Dzień powoli się budzi - Złoty Stok © amiga
Po kilkunastu minutach opuszczamy Złoty Stok i kierujemy się do Kłodzka, oczywiście krajówką, tam gdzie się da staramy się uciec w bok... dzięki temu udaje się odnaleźć kościół, dworek, pałac, czy inną atrakcję. Jednak podjazd na szczyt górki zajmuje nam sporo czasu. Udaje się wjechać, na parkingu krótki postój, banan zjedzony. Niby przed nami długi zjazd... ale od czasu do czasu jednak pojawiają się podjazdy. Jest coś koło ósmej gdy odbijamy na Jaszkową Dolną, by uciec z głównej drogi na krórej i tak nie ma nic ciekawego. 
Jaka piękna okolica
Jaka piękna okolica © amiga
Krótka przerwa przy drodze
Krótka przerwa przy drodze © amiga
Mąkolno - Kościół pw. św. Marii Magdaleny
Mąkolno - Kościół pw. św. Marii Magdaleny © amiga
Długa droga za nami
Długa droga za nami © amiga
Przydrożny maczek
Przydrożny maczek © amiga
Okolice podzamku
Okolice podzamku © amiga
Dzień dobry :)
Dzień dobry :) © amiga
Krótki postój
Krótki postój © amiga
Dom Pomocy Społecznej - Podzamek
Dom Pomocy Społecznej - Podzamek © amiga
Pałac w Podzamku
Pałac w Podzamku © amiga
W drodze do Jaszkowej Dolnej
W drodze do Jaszkowej Dolnej © amiga
Te widoki :)
Te widoki :) © amiga
Góry mają zwój urok
Góry mają zwój urok © amiga
W Jakoszowej kilka fot i stajemy przy sklepie, pora uzupełnić płyny, zjeść drożdżówkę z truskawkami :). Pora jednak udać się do Kłodzka. To ledwie kilka km... tak więc wkrótce osiągamy centrum. Pamiętam jak przez mgłę to miasto z dzieciństwa... Głowna zmiana to ilość samochodów na drogach. Stare miasto piękne, jednak jestem za zamknięciem go dla samochodów. Dotyczy to w zasadzie wszystkich większych miast i miasteczek. Tyle, że do tego jeszcze nie dorośliśmy. Może za 10-20 lat to się spełni, ale zajmie się tym inne pokolenie. 
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Jaszkowej Dolnej
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Jaszkowej Dolnej © amiga
Jaszkowa Dolna - kaplica cmentarna
Jaszkowa Dolna - kaplica cmentarna © amiga
Wjeżdżamy do Kłodzka
Wjeżdżamy do Kłodzka © amiga
Na moście w Kłodzku
Na moście w Kłodzku © amiga
Kościół Matki Bożej Różańcowej w Kłodzku
Kościół Matki Bożej Różańcowej w Kłodzku © amiga
Wewnątrz kościoła Matki Bożej Różańcowej
Wewnątrz kościoła Matki Bożej Różańcowej © amiga
Kłodzko - okolice mostu św Jana
Kłodzko - okolice mostu św Jana © amiga
most św. Jana w Kłodzku
most św. Jana w Kłodzku © amiga
Na moście św Jana
Na moście św Jana © amiga
Znaleziona czaszka :)
Znaleziona czaszka :) © amiga
Stare miasto w Kłodzku
Stare miasto w Kłodzku © amiga
na Kłodzkim rynku
na Kłodzkim rynku © amiga
Kolejna czaszka
Kolejna czaszka © amiga
Twierdza Kłodzka
Twierdza Kłodzka © amiga

Jest po 10 gdy kończymy zwiedzanie, podjeżdżamy jeszcze do baru mlecznego, gdy wjeżdżaliśmy był już otwarty, a że w drodze jesteśmy od dobrych kilku godzin to pora coś zjeść. Szkoda tylko, że nie ma miejsc na rowery. Przypinamy je do pobliskiej lampy... 
Obiad podany w ekspresowym czasie, zupa botwinkowa, pierogi ruskie, kompot. Wszystko zjadliwe, mi jednak brakuje przysmażonej cebulki w zamian za smalec... Karolina ma rację, trochę za tłusta polewka... Niemniej było smaczne :) Ruszamy więc dalej obserwując radary pogodowe, to pokazują, że gdzieś na granicy państwa coś zaczyna się pojawiać. 

Twierdza Kłodzka
Twierdza Kłodzka © amiga
Droga dziwnie nas prowadzi
Droga dziwnie nas prowadzi © amiga
Widok na szary kamieniołom
Widok na szary kamieniołom © amiga
Przygotowania do raftingu
Przygotowania do raftingu © amiga
Ruszyli :)
Ruszyli :) © amiga
Może też kiedyś popłynę?
Może też kiedyś popłynę? © amiga
Okolice Młynowa
Okolice Młynowa © amiga
Znowu pod górkę?
Znowu pod górkę? © amiga
Po raz n-ty przekraczamy Nysę Kłodzką
Po raz n-ty przekraczamy Nysę Kłodzką © amiga
Trasa wiedzie nas to w górę to w dół, przed Bardem kilku km podjazd, spotykamy tam bikera chwila rozmowy, dowiadujemy się, że ma zbiera zdjęcia krzyży pokutnych... Wskazuje nam na mapie kilka miejsc :) Może tam podjedziemy jeżeli czas i pogoda pozwolą?
Na kajaku
Na kajaku © amiga
Podtynie...
Podtynie... © amiga
Piękna okolica
Piękna okolica © amiga
Ilość znalezionych dziś czaszek zaskakuje
Ilość znalezionych dziś czaszek zaskakuje © amiga
Bocian na tle gór :)
Bocian na tle gór :) © amiga
Panorama okolic Wojborza
Panorama okolic Wojborza © amiga

Na szczycie górki ponownie sprawdzamy radary, coś zaczyna się dziać złego w okolicy, pojawiają się ciemne chmury... Chyba skrócimy wycieczkę.. Pędzimy na złamanie karku do Barda. Tam kilka szybkich zdjęć i... jesteśmy skołowani, nie wiemy tak naprawdę w której części miasta jesteśmy, w który kierunku jedziemy. Kompletnie skołowani mając w głowie nadchodzące burze, kilka razy mylimy drogi w końcu Karolina pyta jakiegoś mieszkańca. Szybko okazuje się, że jesteśmy nie tam gdzie myśleliśmy... Masakra jakaś... Sprawdzamy też rozkład pociągów... ten dopiero za godzinę, możemy bądź przeczekać to w jakiejś kawiarni ale nic ciekawego w mieście nie ma. Tak więc ruszamy w kierunku Kamieńca Ząbkowickiego.

Drzewa osłaniają nas od skwary
Drzewa osłaniają nas od skwaru © amiga
Bardo - Bazylika Mniejsza Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny
Bardo - Bazylika Mniejsza Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny © amiga
Nysa Kłodzka w okolicach Barda
Nysa Kłodzka w okolicach Barda © amiga
Rynek w Bardzie
Rynek w Bardzie © amiga
Stara remiza?
Stara remiza? © amiga
Do kwatery coraz bliżej jednak za horyzoncie paskudne chmury, nie wróży to dobrze. Docieramy do bazy, udało się jeszcze po głowie chodzi nam krótki wyjazd wieczorny, ale decydujemy się tylko na podjechanie do sklepu... Na dzisiaj starczy... nie ma co pchać się w burzę. 
Oj... leje tam solidnie
Oj... leje tam solidnie © amiga
Kościół pw. Św. Bartłomieja Apostoła w Topoli
Kościół pw. Św. Bartłomieja Apostoła w Topoli © amiga

Dzień trochę zaskakujący, ciekawy i jak wszystkie wyprawy z Karoliną bardzo intensywny, ale w końcu o to nam chodzi.... :) Dzięki Karola :)

Z Karoliną w Opolu i Okolicach + coś jeszcze ;)

Czwartek, 31 maja 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Dzień święty należy odpowiednio obchodzić, kilka dni wcześniej jakoś tak wyszło, że postanowiliśmy z Karoliną gdzieś się urwać na długi weekend Bożocielny ;) Plany planami.... a rzeczywistość sobie ;) Miało być może, miał być Beskid Niski, może Wyspowy. W ostatniej chwili kierunek - Kłodzko :), szybkie uzupełnienie map w geografie w Katowicach, pakowanie się... i. decyzja... jak tam dojechać. Stanęło na samochodzie ;), w tym przypadku chyba najlepsza opcja, tym bardziej, że raczej będziemy objeżdżali okolicę, a nie przemieszczali się pomiędzy punktami. 

Cały czas monitorujemy prognozy pogody, dzień przed okazuje się, że w okolicach Otmuchowa gdzie miała być baza wypadkowa dzisiaj będzie padać. Tak więc rozważamy alternatywną wycieczkę po okolicach Opola. Spotkamy się gdzieś na stacji, a dalej już rowerami. Myślę, o Turawie i okolicy, oczywiście do Opola trzeba wjechać i czynimy to od razu z rana. Jest trochę przed 7:00 gdy jesteśmy w centrum. 

Przygotowania do wyprawy
Przygotowania do wyprawy © amiga



Opolska wieża wodna
Opolska wieża wodna © amiga

Stare miasto urzeka, o tej porze nie ma zbyt wielu ludzi, szczególnie, że jest święto, widać przygotowania, widać kapliczki, stacje.... itp... Kilka lat temu gdy tutaj byłem , turystów był co niemiara. Tyle, że i pora była inna ;) 

Stare miasto w Opolu
Stare miasto w Opolu © amiga
Wieża Piastowska w Opolu
Wieża Piastowska w Opolu © amiga
Wewnątrz kościoła pw. Świętej Trójcy w Opolu
Wewnątrz kościoła pw. Świętej Trójcy w Opolu © amiga

Samo Opole nie było w zasadzie na dziś planowane, jedyną mapę jaką mamy ze sobą to wersja dla tirów. Kiedyś mi się sprawdziła, na długich przelotach ma to sens, bo jak wjedzie TIR to i rower da radę. Nie wpuszcza się Tira na drogi leśne, czy po piachu... Tym razem gdy chcemy zwiedzać, przydatność tej mapy jest średnia. Skala za duża, wiele miejsc nieoznaczonych. Trochę jeździmy na czuja... 



Zabytkowy rynek w Opolu
Zabytkowy rynek w Opolu © amiga
kamieniczki przy rynku
kamieniczki przy rynku © amiga
Kościół pw. św. Sebastiana w Opolu
Kościół pw. św. Sebastiana w Opolu © amiga
Parafia Katedralna p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Opolu
Parafia Katedralna p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Opolu © amiga
okolice kościoła p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Opolu
okolice kościoła p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Opolu © amiga
Ujście kanału Młynówki do Odry
Ujście kanału Młynówki do Odry © amiga

Po około godziny postanawiamy wyjechać z miasta, kombinujemy z przejazdami po wałach, w końcu przez półwieś wyjeżdżamy z terenów zabudowanych, od razu lepiej, tylko znów wjeżdżamy do Opola... To miast jest wszędzie... ;) Kierunek Żelazna. Gdzieś w okolicach Kątów ma być przeprawa promowa przez Odrę. Ciekawe tylko czy prom dzisiaj kursuje, ciekawe czy o tak wczesnej porze. 

Znowu Opole?
Znowu Opole? © amiga
Kościół św. Mikołaja w Żelaznej
Kościół św. Mikołaja w Żelaznej © amiga
Śluza przy zniszczonym młynie
Śluza przy zniszczonym młynie © amiga

W Niewodnikach odbijamy przy młynie, niestety jest zniszczony i za drzewami niewiele widać, ale za to ciut dalej trafiamy na pałac. jest w wielkim parku. Z daleka widać budynek, ale wjazdu nie ma. Później już na necie znalazłem informację o Hotelu i Restauracji w tym miejscu, jednak sprawiało wrażenie opuszczonego. 
Pałac Niewodniki
Pałac Niewodniki © amiga

Kombinujemy z drogami i oczywiście na prom nie trafiamy, ale gdzieś z dala majaczy nam most... kierujemy się na niego... Na miejscu okazuje się, że to elektrownia, tama, śluza.... i co tylko ;) A w poprzek rzeki poprowadzona jest całkiem fajna kładka, tylko po co te schody? Rowery trzeba wtargać na górę, ale widoki.... warto było. Z drugiej strony dla odmiany jest pochylnia... i gdzie tutaj sens? 
Kładka nad Odrą w okolicach Kątów
Kładka nad Odrą w okolicach Kątów © amiga
Na kładce :)
Na kładce :) © amiga
Widok na odrę
Widok na Odrę © amiga
Miejsce to nas zaskoczyło
Miejsce to nas zaskoczyło © amiga
Nad Odrą
Nad Odrą © amiga
Śluza przy elektrowni wodnej
Śluza przy elektrowni wodnej © amiga

Pora skierować się na Turawę, wiatr męczy... jest już upalnie, pot leje się ze mnie ciurkiem, piję ile wlezie, po drodze mała przerwa na banana i Grześka ;) Od czasu do czasu trafiamy na "atrakcję". Stajemy na chwilę kilka zdjęć i ruszamy dalej. 

Stary młyn w Czarnowąsach
Stary młyn w Czarnowąsach © amiga
Kościół w Czarnowąsach
Kościół w Czarnowąsach © amiga
Samosiejki ;)
Samosiejki ;) © amiga

W końcu docieramy do Turawy, miejscowość zaskakuje mnie, mimo, że byłem tutaj kilka lat temu. Stajemy przy pałacu... i układamy plan dalszej podróży, objedziemy jezioro, tylko w którą stronę? Później jeszcze trzeba wrócić po samochody... Po krótkich konsultacjach postanawiamy pojechać zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara, wracając być może zetniemy część trasy po terenie. Zaczynamy jednak od Kotórza Wielkiego, tam trafiamy na procesję. Kościół prawie pusty więc korzystamy z okazji. Niesamowicie pachną płatki kwiatów rozsypane na drogach... i te ułożone w napis przed kościołem. 

Pod pałacem w Turawie
Pod pałacem w Turawie © amiga
Niszczejący pałac w Turawie
Niszczejący pałac w Turawie © amiga
Kotórz Wielki - kościół pw. św. Michała Archanioła
Kotórz Wielki - kościół pw. św. Michała Archanioła © amiga
Kotórz Wielki - wewnątrz kościoła
Kotórz Wielki - wewnątrz kościoła © amiga
Pora jednak ruszyć nad zalew, tutaj niespodzianka, tafla jeziora jest kilka metrów nad nami, nie widać go... Trzeba się wspiąć na wały, tak też czynimy, szybka fota. Można by jechać szutrem po wałach, ale.. wolimy/wybieramy szosy :) W okolicach Rzędowa mapa wyprowadza nas na manowce, jakim cudem to coś jest zaznaczone na przejezdne dla Tirów? Kombinujemy ze ścieżkami, po ciężkich bojach z nawigacją w ręce wracamy do cywilizacji. W Dylakach jest otwarta knajpka. Stajemy, kupujemy po Radlerze ale jedzenia barowego nie ryzykujemy, knajpka rodem z PRL, brakuje tylko latających kufli, za to śmierdzi starością, zleżałym piwem... 
Na szczęście mamy swoje zapasy, zjadamy kanapki :), mamy czym popić... W końcu ruszamy dalej. 

nad zalewem Turawa
nad zalewem Turawa © amiga

Docieramy do Ozimka, miejscowość nieco bardziej zadbana, odwiedzamy kilka miejsc zaznaczonych na mapie, fotografujemy co się da, jeszcze tylko most wiszący... i mamy komplet. 

Kościół Ewangelicko-Augsburski w Ozimku
Kościół Ewangelicko-Augsburski w Ozimku © amiga
Ozimek - kościół Ewangelicko-Augsburski od przodu
Ozimek - kościół Ewangelicko-Augsburski od przodu © amiga
Tablica informacyjna przy moście w Ozimku
Tablica informacyjna przy moście w Ozimku © amiga
Most wiszący w Ozimku
Most wiszący w Ozimku © amiga
W całkiem niezłym stanie
W całkiem niezłym stanie © amiga
Mała Panew w Ozimku
Mała Panew w Ozimku © amiga
Stara kadź
Stara kadź © amiga

Kierunek Szczydrzyk i tamtejszy kościół. Mieliśmy w planie ściąć część drogi po terenie, ale po przygodach przed Dylakami, odpuszczamy, trochę nadrobimy, jednak będzie to bezpieczniejsze, jeżeli będziemy trzymać się dróg... 

Szczedrzyk - kościół pw. św. Mikołaja
Szczedrzyk - kościół pw. św. Mikołaja © amiga
Szczedrzyk - wewnątrz kościoła
Szczedrzyk - wewnątrz kościoła © amiga
Szczedrzyk - relikwie
Szczedrzyk - relikwie © amiga
Szczedrzyk - w kościele
Szczedrzyk - w kościele © amiga

Ponownie jesteśmy w Kotórzu Wielkim, wracamy do Zawady i szok, gdy jechaliśmy tędy jakieś 2 godziny temu drogi były puste, teraz to istne wariactwo, wygląda to tak jakby całe Opole ruszyło nad zalew... Jazda jest nieprzyjemna. Dopiero za Zawadą jest spokojniej. Wkrótce osiągamy stację benzynową, pora się zapakować i podjechać do zarezerwowanej kwatery. 

Dwujęzyczna nazwa
Dwujęzyczna nazwa © amiga
Ciepło dzisiaj
Ciepło dzisiaj © amiga

Godzina jazdy samochodem i jesteśmy na miejscu, tylko coś nam nie pasuje, okazuje się, że Ośrodek Wypoczynkowy Grek wygląda nieco inaczej niż na zdjęciach, na dokładkę proponują nam pokój w innej cenie niż pierwotnie się umawialiśmy. Pokoje wyglądają jak kurniki, bród, smród i ubóstwo. Okienka jak w więzieniu, za większą cenę proponują nam coś lepszego, wygląda to faktycznie lepiej, ale... ta cena. Za podobną można już wynająć pokój w hotelu 2-3 gwiazdki... To dalej nieporozumienie. Obdzwaniamy pobliskie agroturystyki. Dzisiaj będzie ciężko, bo to święto, mało tego noclegu potrzebujemy od dzisiaj. Po kilkunastu telefonach mam trochę dość, chwila odpoczynku... Szukam nieco dalej... okolice Kamieńca Ząbkowickiego i... jest... pokój będzie czekał, są miejsca na rowery, na samochody. Jedziemy... 

W Śremie koło Ząbkowic wita nas już przed wjazdem uśmiechnięty gospodarz :) Gaduła jakich mało, zakręcony jak słoik z ogórkami :), ale w taki pozytywny sposób. Miło się gawędzi, miło się słucha. Do dyspozycji mamy wielki podwójny pokój, sporą łazienkę, wielka i dobrze wyposażoną kuchnię :)

Rozpakowaliśmy się i na rowery, kawałem po okolicy i do sklepu, mimo święta wiemy, że niektóre sklepy są otwarte :)
Agroturystyka w Śremie obok Kamieńca Ząbkowickiego
Agroturystyka w Śremie obok Kamieńca Ząbkowickiego © amiga
Widoki na Kamieniec Ząbkowicki
Widoki na Kamieniec Ząbkowicki © amiga
Okolice Kamieńca Ząbkowickiego
Okolice Kamieńca Ząbkowickiego © amiga
Szybki objazd Kamienia Ząbkowickiego, zakupy w sklepie, największy problem mamy z pieczywem... Gdy wszystko już mamy kierujemy się do pobliskich atrakcji w Byczeniu. Słońce jednak powoli znika za horyzontem. Jeszcze trochę zdjęć w okolicach zalewu w Topoli i wracamy... 
Brama zamkowa
Brama zamkowa © amiga
Pod zamkiem w Kamieńcu Ząbkowickim
Pod zamkiem w Kamieńcu Ząbkowickim © amiga
Kamieniec Ząbkowicki - trwają remonty
Kamieniec Ząbkowicki - trwają remonty © amiga
Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim
Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim © amiga
Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim
Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim © amiga
Klasztor Cystersów w Kamieńcu Ząbkowickim
Klasztor Cystersów w Kamieńcu Ząbkowickim © amiga
Kościół Pocysterski
Kościół Pocysterski © amiga
Zabudowania pocysterskie...
Zabudowania pocysterskie... © amiga
Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Kościół św. Marcina w Byczeniu
Kościół św. Marcina w Byczeniu © amiga
Pięknie jest
Pięknie jest © amiga
Zachodzi słoneczko
Zachodzi słoneczko © amiga
Zalew Topola
Zalew Topola © amiga
W centrum Topoli
W centrum Topoli © amiga
Do kwatery na szczęście niedaleko
Do kwatery na szczęście niedaleko © amiga

Na miejscu jeszcze omówienie planów na jutro, sprawdzenie prognoz pogody... i pora powoli iść spać


Dzięki Karolina za kolejny niesamowity wyjazd, wyprawę, wycieczkę, ten dzień był intensywny, najbardziej zrezygnowany byłem przy Greku gdy okazało się, do czego gość chce nas wpuścić do kurnika. Za to przeszczęśliwy byłem gdy okazało się, że jest coś w Śremie, a to dzięki Tobie nie nie odpuściłem poszukiwań... :)


Dookoła wielkiej dziury - wycieczka z Karoliną

Niedziela, 20 maja 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Kilka dni przerwy od rowera... i umawiam się z Karoliną na kolejny wyjazd bez specjalnego planu... Jedyne co wiemy to to, że startujemy z Kamieńska... 

Na miejscu jestem trochę po 9, lekko spóźniony, ale Częstochowa to nie przelewki ;) Karolina jest już od pół godziny... na szczęście nie marznie, jest gorąco. 

Szybkie omówienie planów i... jedziemy dookoła wielkiej dziury, tyle, że łatwo nie ma, okazuje się, że sezon remontów jest w pełni, drogi pozamykane, asfalt zerwany dość szybko lądujemy prawie w miejscu z którego zaczęliśmy... cóż trzeba z innej strony. Tym razem jest lepiej. Choć mapy twierdzą miejscami co innego. Wydaje się, że od czasu wydrukowania map siatka dróg nieco się zmieniła. W lesie przypominam sobie, że miałem podjechać pod bankomat ;) cóż... teraz będzie trudniej ;)

Przed nami góra Kamieńsk
Przed nami góra Kamieńsk © amiga
Pomnik w okolicach Kaliska
Pomnik w okolicach Kaliska © amiga
Ośrodek Wychowawczy w Łękawie
Ośrodek Wychowawczy w Łękawie © amiga
W Łękawie kolejne remonty, jest zwężka i światła... zaskakują kierowcy, którzy nic nie robią sobie z czerwonego i jadą w najlepsze.... jakiś obłęd... może nie należę do osób które trzymają się słowa pisanego, ale jednak jakieś zasady obowiązują, myślę, że nawet na dzikim zachodzie pewnych reguł się przestrzega. Na szczęście szybko opuszczamy tą miejscowość, dalej jest lepiej.... 
Rozkopane, że hej... gorzej, że kierowcy nie stosują się do sygnalizacji
Rozkopane, że hej... gorzej, że kierowcy nie stosują się do sygnalizacji © amiga
Podjeżdżamy w okolice zalewu Słok... widoki piękne, elektrownia odbijająca się w tafli wody :), sporo wypoczywających ludzi... fajne miejsce :) Przez jakiś czas jedziemy w kierunku Bełchatowa, wydaje nam się, że nawet tam wjedziemy, tylko co dalej? Specjalnej ciekawej alternatywy wyjazdowej nie ma, do zwiedzania też niewiele będzie poza miastem, tak więc odbijamy na Kurnos. 
Fabryka chmur
Fabryka chmur © amiga
Nad zalewem Słok
Nad zalewem Słok © amiga
W okopach
W okopach © amiga
Bunkier w okolicy Oleśnika
Bunkier w okolicy Oleśnika © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga
2 miejscowości po 2 stronach drogi...
2 miejscowości po 2 stronach drogi... © amiga
Dziwna to miejscowość, po jednej stronie Kurnos pierwszy po drugiej Kurnos drugi ;) Chyba coś takiego widzę w Polsce po raz drugi, tylko gdzie był ten pierwszy? Nie mogę sobie przypomnieć.  Wkrótce docieramy do Kaszewic, kościółek drewniany w centrum miejscowości, trwa msza... w zasadzie kończy się, pora na banana ;)... po 10 minutach wchodzimy do środka... kilka zdjęć i możemy ruszyć dalej... 
Kaszewice - kościół pw. Świętej Trójcy
Kaszewice - kościół pw. Świętej Trójcy © amiga
wnętrze drewnianego kościółka
wnętrze drewnianego kościółka © amiga
Gdzieś tutaj powinien być pałać...
Gdzieś tutaj powinien być pałac... © amiga
Spoglądamy na mapy, by nie mieć zupełnie psutego przelotu... W Słupi powinien być pałac, dworek... jedziemy, tylko gdzie on jest? Trafiamy na jakieś ruiny popegeerowskie... chwila kombinowania i jest :) wjazd nieoczywisty, nie ma żadnego znaku... a szkoda, miejsce ciekawe, wewnątrz hotel i restauracja. 
Uwaga pszczoły ;)
Uwaga pszczoły ;) © amiga
Dwór Słupia
Dwór Słupia © amiga
Nie zostajemy tutaj długo Powoli trzeba wracać do Kamieńska, a jeszcze spory kawał do przejechania. Dojeżdżamy do punktu widokowego... kopalnia robi niesamowite wrażenie... i pomyśleć, że za kilkadziesiąt lat będzie tutaj jezioro... ;)
Taśmociągi z kopalni do elektrownii
Taśmociągi z kopalni do elektrownii © amiga
Księżycowe krajobrazy
Księżycowe krajobrazy © amiga
Wielkie to jest
Wielkie to jest © amiga
Wola Wydrzyna - stara gorzelnia
Wola Wydrzyna - stara gorzelnia © amiga
Sulmierzyce - kościół pw. Wniebowzięcia NMP
Sulmierzyce - kościół pw. Wniebowzięcia NMP © amiga
wnętrze kościoła w Sulmierzycach
wnętrze kościoła w Sulmierzycach © amiga
Rowery nad przepaścią
Rowery nad przepaścią © amiga
Wielka dziura w ziemi
Wielka dziura w ziemi © amiga
Czasu coraz mniej, już wiemy, że na obiad się nie zatrzymamy, w okolicach kleszczowa podjeżdżamy na Orlen, hotdog i kawa muszą wystarczyć... szkoda... ale, też wiemy, że max o 17 musimy być w Kamieńsku... 15 minut przerwy to i tak sporo... Pędzimy do mety... 
Tamie coś powinno być w każdym mieście...
Takie coś powinno być w każdym mieście... © amiga
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Łękińsku
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Łękińsku © amiga

Zaskakują niektóre ścieżki rowerowe, wyglądają rewelacyjnie, nawet specjalnie ta kostka nie przeszkadza... DDRka jest oddalona od głównej drogi, wije się pomiędzy drzewami.... 
Prawie jak droga do Spały
Prawie jak droga do Spały © amiga

Wpadamy do Kamieńska trochę przed 17... szkoda, że tak późno... ale... wycieczka i tak należy do udanych... Żegnam się z Karoliną i  rozjeżdżamy się do domów...

To był niesamowicie miło spędzony dzień... Dzięki Karolina za ten wspólny czas.... mam nadzieję, że wkrótce ponownie się zobaczymy :)