Wpisy archiwalne w kategorii

do 136km

Dystans całkowity:17562.19 km (w terenie 3900.00 km; 22.21%)
Czas w ruchu:1001:47
Średnia prędkość:17.53 km/h
Maksymalna prędkość:63.92 km/h
Suma podjazdów:99129 m
Maks. tętno maksymalne:236 (128 %)
Maks. tętno średnie:152 (82 %)
Suma kalorii:716912 kcal
Liczba aktywności:181
Średnio na aktywność:97.03 km i 5h 32m
Więcej statystyk

Dolinki Krakowskie - Wielkanocna Wigilia z Karoliną

Sobota, 20 kwietnia 2019 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dzień zapowiada się intensywnie, zresztą kolejne 3 dni zapowiadają się intensywnie. W przeciwieństwie to poprzednich lat padł pomysł, a może by tak rowerowa Wielkanoc? 

Umawiam się z Karoliną w Sławkowie, tak więc wpierw dojazd na dworzec w Katowicach, dojazd do Sławkowa i już jesteśmy razem :) Jedziemy po miejsca startowego - doliny Będkowskiej. Gdzie dopiero wspólnie wsiadamy na nasze rumaki. Jest coś koło 10 gdy mamy ustaloną trasę. Postanawiamy pojechać na Krzeszowice i tam odbić w kierunku kolejnych dolinek. Oczywiście po drodze odwiedzamy co bardziej interesujące miejsca pozaznaczane na mapach, jako dworki, zabytkowe wille czy kościoły ;)

Pora na przygodę
Pora na przygodę © amiga
Szkoda, że nie można przekazać poprzez zdjęcie zapachu...
Szkoda, że nie można przekazać poprzez zdjęcie zapachu... © amiga
Przyroda budzi się do życia :)
Przyroda budzi się do życia :) © amiga
Niesamowity poranek w dolinie Będkowskiej
Niesamowity poranek w dolinie Będkowskiej © amiga
W dolinie Będkoskiej
W dolinie Będkoskiej © amiga
Niegoszewice, gdzieś tam z tyłu jest dworek
Niegoszewice, gdzieś tam z tyłu jest dworek © amiga
Zabytkowy budynek w Rudawie, podobno mieszkał tutaj Henryk Sienkiewicz
Zabytkowy budynek w Rudawie, podobno mieszkał tutaj Henryk Sienkiewicz © amiga
Uśmiechnięta jak zawsze :)
Uśmiechnięta jak zawsze :) © amiga
Zabudowania folwarczne w Pisarach
Zabudowania folwarczne w Pisarach © amiga

Lekki wiatr specjalnie nam nie przeszkadza, ale też nie pomaga. Jedzie się przyjemnie :), rozmawiamy, gadamy, kombinujemy, modyfikujemy trasę, play... Gdzieś przed Krzeszowicami źle skręcamy, coś się nie zgadza na mapie, później się okazuje, że kolej dość mocno remontuje tą trasę tworząc nowe przejazdy, wiadukty, nasypy. Nasza droga gdzieś ginie. Spoglądamy przed siebie, na mapy, daleko nie ma... wjeżdżamy więc do kanału i w wersji na hulajnogę poruszamy się do przodu. Po kilkuset metrach w kanale pojawia się błoto, woda, śmieci. Trzeba zsiąść i bokiem przemykać do przodu szukając wyjścia, czy może wyjazdu. Czas leci. Czujemy zmęczenie. Bike Walking niekoniecznie jest tym o czym marzymy. Gdy docieramy w końcu do miejsca gdzie możemy wydostać się na drogi musimy chwilę odsapnąć i zastanowić się co dalej. 

W końcu wiem po co są takie rowy ;)
W końcu wiem po co są takie rowy ;) © amiga
Wpierw udajemy się pod Pałac w Krzeszowicach, później na rynek gdzie robimy sobie dłuższą przerwę przy okazji udając się na zakupy. Gdzieś po 14 sklepy będą zamykane. Jutro święta. Czas pracy jest skrócony. To nasz największy problem na już. Tak więc obładowani i nasyceni możemy ruszyć dalej. 
Pałac Potockich w Krzeszowicach - nic się z nim nie dzieje od kilkunastu lat, a szkoda
Pałac Potockich w Krzeszowicach - nic się z nim nie dzieje od kilkunastu lat, a szkoda © amiga
Widok spod pałacu Potockich w Krzeszowicach
Widok spod pałacu Potockich w Krzeszowicach © amiga
W parku miejskim w Krzeszowicach
W parku miejskim w Krzeszowicach © amiga
Zając i świta :)
Zając i świta :) © amiga
Na rynku w Krzeszowicach
Na rynku w Krzeszowicach © amiga
Remonty prowadzone przez kolej po raz kolejny nas zaskakują, zniknął jeden z przejazdów w kierunku Tenczynka, mieliśmy odwiedzić Bramę Zwierzyniecką, ale to nie ma sensu. Dziś ją odpuszczamy, kierujemy się od razu na Wolę Filipowską. Pora na przejazd pierwszą z dolinek (w zasadzie to druga, pierwszą była Będkowska). Samochodów na drodze niewiele, za to pojawiają się groźne nazwy miejscowości - Nowa Góra... To... nie jest miła dla ucha nazwa... Jestem pewny, że czeka nas podjazd. Nie mam pojęcie jakie będzie nachylenie, łudzę się jeszcze że niewielkie. Gdy tylko jednak mijamy jedno ze skrzyżowań pojawia się przed nami ścianka... Dobre kilkaset metrów podjazdu. Na szczycie ledwo żyjemy ;)
Kładką, a może wpław ;)
Kładką, a może wpław ;) © amiga
Nie podoba mi się nazwa tej miejscowości, czyżby sugestia?
Nie podoba mi się nazwa tej miejscowości, czyżby sugestia? © amiga
Jakie widoczki :)
Jakie widoczki :) © amiga
A może do Paryża?
A może do Paryża? © amiga
Za to widoki rekompensują nam męczarnie. Co chwilę przystajemy, focimy. Oj warto było pomęczyć się chwilę. Ale jak była górka, to musi być zjazd :). Tak też się dzieje. Lądujemy w dolinie Krzeszówki. Jest inna, chyba fajniejsza. Są miejsca gdzie jest pełno kwiatów. Są miejsca gdzie pojawiają się spiętrzenia wody, malownicze wodospady. Coś pięknego. 
Kościół Zesłania Ducha Świętego w Nowej Górze
Kościół Zesłania Ducha Świętego w Nowej Górze © amiga
wnętrze kościoła w Nowej Górze
wnętrze kościoła w Nowej Górze © amiga
Punkt widokowy w Nowej Górze
Punkt widokowy w Nowej Górze © amiga
Chwila odpoczynku w wśród kwiecia
Chwila odpoczynku w wśród kwiecia © amiga
Jedne ze źródełek w dolinie Krzeszówki
Jedne ze źródełek w dolinie Krzeszówki © amiga
Krzeszówka
Krzeszówka © amiga
Ruiny w dolinie Krzeszówki
Ruiny w dolinie Krzeszówki © amiga
Ruiny mostu Diabelskiego
Ruiny mostu Diabelskiego © amiga
Po jakimś czasie docieramy w okolice Czernej, na szczycie wzniesienia znajduje się klasztor, a do szczytu prowadzi ścianka ;) Rowery nie mają ochoty na jazdę ;). Stawiają się na wszelkie możliwe sposoby. Przy klasztorze widzimy informację o kawiarni. Pora na kawę, na coś gorącego... Tyle, że kawiarnia jest zamknięta. Szkoda... 

Ponad klasztorem znajduje się punkt widokowy, postanawiamy tam dotrzeć, tyle, że można to zrobić tylko pieszo. Tak więc rowery zostają na dole, a my powoli wdrapujemy się na górę zahaczając o kolejne stacje drogi krzyżowej. XIV stacja znajduje się przy punkcie widokowy. Pora na kilka zdjęć :), kilka panoram... 
Brama do klasztoru w Czernej
Brama do klasztoru w Czernej © amiga
Klasztor karmelitów bosych w Czernej
Klasztor karmelitów bosych w Czernej © amiga
Pora wrócić do rowerów i pojechać dalej. Paczółkowice są kolejną miejscowością na naszej liście. Trafiamy na otwarty drewniany kościołek. Wewnątrz Straż pożarna pilnuje grobu. Nie chcemy przeszkadzać, tak więc zdjęcia tylko z daleka. O szukaniu czaszek nie myślimy, choć.... na zewnątrz na murze okalającym kościółek Karolina coś zauważa. Jest, a w zasadzie są. od razu 2 :) na jednej z tablic. 
Kościół Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach
Kościół Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Wnętrze kościoła Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach
Wnętrze kościoła Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Znalezione przez Karolinę czaszki w Paczółtowicach
Znalezione przez Karolinę czaszki w Paczółtowicach © amiga
Spoglądamy na mapy i zegarki, czas ucieka, chyba pora lekko skrócić wycieczkę. Przebijemy się terenowo z Racławic do Szklar, pierwszy fragment podjazdu zabija... ale dalej... jest niesamowicie. Widoki nieziemskie :) Masa skałek, górek, malowniczych pół, łąk czy niewielkich zagajników. 
Kościół pw Narodzenia N.M.P w Racławicach
Kościół pw Narodzenia N.M.P w Racławicach © amiga
Uwielbiam takie trasy
Uwielbiam takie trasy © amiga
Troszkę z górki
Troszkę z górki © amiga
Wydaje się że jest płasko, choć rower sam nie chce jechać
Wydaje się że jest płasko, choć rower sam nie chce jechać © amiga
Niesamowite widoki
Niesamowite widoki © amiga
Jeszcze trochę terenu
Jeszcze trochę terenu © amiga
Szklary - dolina Szklarki, Biała Ścianka
Szklary - dolina Szklarki, Biała Ścianka © amiga
W Szklarach odbijamy na Łazy, Już się przyzwyczailiśmy do podjazdów. Do zachodu słońca jest jeszcze sporo czasu, jednak zaczyna się robić chłodno. Zaczynamy kombinowanie z ubieraniem. Na podjazdach jest gorąco, na zjazdach chłodno. 
Drogi są niesamowite, nawet takie leśne odcinki
Drogi są niesamowite, nawet takie leśne odcinki © amiga
Kolejny podjazd....
Kolejny podjazd.... © amiga
Pompa przy OSP w Łazach
Pompa przy OSP w Łazach © amiga
Okolice Łaz
Okolice Łaz © amiga
W końcu docieramy do doliny Będkowskiej, gdzie odbieramy sakwy, coś jemy i udajemy się objuczeni do położonej 4 km dalej kwatery, czy może naszej bazy. Kilkanaście kg na rowerze robi sporą różnice, Podjazd do Będkowic wysysa z nas ostatnie siły. Co ciekawe do miejsca noclegu cały czas pniemy się pod górkę. Zegarek pokazuje mi że na tych 4 km mieliśmy 130m podjazdu... W Katowicach mam mniej więcej tyle w drodze do pracy ale rozłożone na 30km :)
Będzie ciężko....
Będzie ciężko.... © amiga
Podjazd mamy już za sobą
Podjazd mamy już za sobą © amiga
Pod Agroturystyką na granicy Będła i Będkowic
Pod Agroturystyką na granicy Będła i Będkowic © amiga
Na miejscu jesteśmy trochę przed 20:00. Trochę czasu zajmuje nam rozkulbaczenie rumaków. Pora trochę odpocząć i ustalić plany na jutro... 
Święta zapowiadają się cudownie :), dzięki Karolina :)

Okolice Skarżyska-Kamiennej z Karoliną :)

Niedziela, 24 marca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kierunek wycieczki... w sumie długo był nieznany, ustalił się w ostatniej chwili... może ciut wcześniej. Kiedyś rzuciłem hasło a może Skarżysko-Kamienna? Tam na rowerze nas nie widzieli :)

Samo miasteczko jest nijakie i o tym wiem, zresztą okolice pod kątem  zwiedzania, szukania zabytków nie jest dobrym miejscem. Ale górek po okolicy jest całkiem sporo, są parki krajobrazowe. Po głowie chodzą też Starachowice, na rondach można zobaczyć różne modele samochodów marki Star :)  w pobliżu jest Wąchock... Tylko czy na wszystko starczy czasu? 
Umówiłem się z Nią na 9:00 :), w Bliżynie. Jeszcze nie Skarżysko, ale jest blisko, po drogie to całkiem niezły punkt startu zakładając że chcemy do lasu i w góry :)

Na miejscu jestem kilka minut przed ustaloną godziną, chwilę później dojeżdża Karolina :). Szybkie przywitanie, rowery gotowe, ruszamy. Jest dość chłodno, mimo tego, że słońce grzeje. Wiatr niestety daje nam popalić, początkowo krążymy po samym Bliżynie, jest kaplica drewniana, jest i zameczek :).
Bliżyn - Kaplica św. Zofii
Bliżyn - Kaplica św. Zofii © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Żeliwne zardzewiałe nagrobki przy kaplicy św. Zofii w Bliżynie
Żeliwne zardzewiałe nagrobki przy kaplicy św. Zofii w Bliżynie © amiga
Gminny Ośrodek Kultury w Bliżynie
Gminny Ośrodek Kultury w Bliżynie © amiga
Obieramy kierunek Jastrzębia, wkrótce okazuje się, że to dobre kilka km pod górkę, na szczycie jest nam gorąco. Karolina coś wspomina o Piekielnej Bramie na Piekielnym Szlaku :). Z mapy wynika, że nie ma tam prowadzącej bezpośrednio ścieżki. Jednak przy głównej drodze jest drewniany drogowskaz... 800m i czerwony szlak pieszy. Obstawiamy, że powinien nas doprowadzić na miejsce, bądź w jego pobliże. Jedziemy... 800m to nie jest zbyt duża odległość, tyle, że już powinniśmy być przy skałkach, sprawdzamy google, sprawdzamy osmAnda i... na tym drugim udaje nam się odnaleźć informację o kamieniołomie w pobliżu. Cóż tam pojedziemy.

Na miejscu okazuje się, że kamieniołom z nawigacji to Piekielna Brama ;), a odległość od zjazdu z głównej drogi jest o kilkaset metrów większa. Cóż... Szkoda, że nie było drogowskazów pośrednich, powiedzmy co 300-400m. W każdym bądź razie udało się odnaleźć atrakcję :), Skałki przypominają te z jury w wersji mini ;) Co nie zmienia faktu, że jest piękne :)
Karolina przy piekielnej bramie
Karolina przy piekielnej bramie © amiga
Skałki
Skałki "Piekło Dalejowskie" © amiga
Po kilku minutach wracamy na główny szlak, czy raczej drogę rowerową. Zaskakuje nam jej jakość, to w większości asfalt, od czasu do czasu zamieniający się na szutry. Zero kałuż, błota... Coś pięknego :) Od czasu do czasu zatrzymujemy się by zrobić kilka zdjęć. 
Pamięci Myśliwych i Leśników
Pamięci Myśliwych i Leśników © amiga
Rezerwat przyrody
Rezerwat przyrody "Świnia Góra" © amiga
Rowerki czekają na nas
Rowerki czekają na nas © amiga
Przylaszczka pospolita
Przylaszczka pospolita © amiga

Po głowie chodził nam zjazd z góry do Zagnańska, tyle że tam byliśmy, na powielanie drogi jakoś mamy średnio ochotę. Odbijamy na Szałas i kierujemy się na Krasną. W Lutej doczytujemy się, że jest platforma widokowa, co ciekawe nasze mapy mają ją zaznaczoną w nieco różnych miejscach oddalonych od siebie o jakieś 250m. W obu lokalizacjach nic nie ma. Ponownie posiłkujemy się googlem i osmandem i... nic nie ma... Cóż... mapy zawierają błędy... Za to jest chwila by odpocząć, coś zjeść i opalić twarze :)
Już po powrocie odnalazłem informację, że platforma widokowa została rozebrana w okolicach 2014 roku.... Szkoda... w zamian są słupy wysokiego napięcia :)
Z mapy wynika, że to wieża widokowa ;)
Z mapy wynika, że to wieża widokowa ;) © amiga
Do Krasnej nie ma daleko, rowerki dowożą nas nam w ciągu kilkunastu minut, słońce przygrzewa, ale wiatr wychładza. Tak więc po kilku fotach ruszamy w dalszą drogę :) Troszkę terenem, troszkę asfaltem. W Odroważku udaje się namierzyć pierwszego wiosennego Bociana :) tak więc zima już nie wróci. 
Nad zalewem w Krasnej
Nad zalewem w Krasnej © amiga
Okolice Włochowa
Okolice Włochowa © amiga
Trochę jak Skansen - Odrowążek
Trochę jak Skansen - Odrowążek © amiga
Widać łebek Bociana :)
Widać łebek Bociana :) © amiga
Wróciliśmy do Bliżyna, ale nie byliśmy jeszcze w Skarżysku, mamy kilka godzin zapasu, tak więc główną drogą pędzimy do tego miasteczka. Gdy tylko mijamy rogatki miasta zapach obiadu przypomina nam o porze obiadowej :). Karolina wskazuje na pobliski Bar u Edka. Wewnątrz jest trochę ludzi. W środku... przypomina to knajpkę myśliwską. W karcie jednak próżno szukać dziczyzny... 
Zalew Bliżyn
Zalew Bliżyn © amiga
Plaża, Molo :)
Plaża, Molo :) © amiga
Zamawiamy bezpieczne potrawy, barszcz z Uszkami, Schabowego i placek po węgiersku i kawę... Z tego wszystkiego kawa była najlepsza ;) O ile barszcz robił wrażenie, że jest z buraków, tak uszka... tragiczne. wygotowane i bez smaku mięso z drobiu w środku. Uszka przypominają raczej pierogi z mięsem, ale i na tą nazwę nie zasługują. Mój placek po węgiersku prezentuje się nieźle, ale... sam placek smażony na 100% na starym oleju, coś na nim było wcześniej już smażone... może frytki, raczej jakieś mięso... trudno określić. Sos przesolony. Trudno... Byłem głodny to zjadłem, ale...więcej tam nie wrócę... Karolina miała podobne odczucia z kotleta schabowego... Muszę przyznać, że zepsucie tak prostych dań to sztuka... A może to taka wersja kuchni Skarżyskowo-Kamiennej? Zróbmy źle, może do nas nie wrócą ;)

Wjeżdżamy do miasta, do zwiedzenia, czy raczej do odwiedzenia jest drewniany kościółek zamknięty na 3 spusty i jedno ze starszych osiedli robotniczych. W zasadzie na tym się kończą zabytki tego miasta... ale z tego od początku zdawaliśmy sobie sprawę. 
Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Józefa Oblubieńca w Skarżysku-Kaminnej
Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Józefa Oblubieńca w Skarżysku-Kaminnej © amiga
Przez dziurkę od klucza
Przez dziurkę od klucza © amiga
Osiedle robotnicze przy ul Leopolda Staffa w Skarżysku-Kamiennej
Osiedle robotnicze przy ul Leopolda Staffa w Skarżysku-Kamiennej © amiga
Pora skierować się do Sucheniowa, po drodze mamy jeszcze zalew, przy którym przystajemy, robimy jak to z nami bywa kilka zdjęć i ruszamy dalej. W Sucheniowie kolejny zalew, kolejna przerwa i ustalamy co dalej i ile mamy czasu, jest przez trochę po 15... Spoglądamy na mapy i chyba pora obrać kierunek powrotny do Bliżyna, ale przejeżdżając jeszcze raz przez pobliskie lasy i Jastrzębią. 
Zalewie Rejowski
Zalewie Rejowski © amiga
Suchedniów - Zalew Kamionka
Suchedniów - Zalew Kamionka © amiga
Jak fotomodelka :)
Jak fotomodelka :) © amiga
Zaskakuje nas dość miło jakość szlaków. w 80% to asfalt, a kolejne naprawdę przyjemne szutry. Szerokie ścieżki to jest to co lubimy, choć zaskakuje nas podjazd pod Czerwoną górkę... Kilka km piłowania... ale na szczycie czujemy zadowoleni, daliśmy radę :) 
Szkoda tylko, że słońce jest coraz niżej, że powoli robi się chłodno. Drzewa dodatkowo rzucają cień na drogę... Powoli marzymy o tym by jak najszybciej dotrzeć do bazy... 
Na szlaku za Suchedniowem
Na szlaku za Suchedniowem © amiga
Słońce już tak nie grzeje...
Słońce już tak nie grzeje... © amiga
Uwielbiam takie drogi :)
Uwielbiam takie drogi :) © amiga
Tam jedziemy
Tam jedziemy © amiga
Długa prosta droga....
Długa prosta droga.... © amiga
Jastrzębia - przy wjeździe do parku
Jastrzębia - przy wjeździe do parku © amiga
Do Bliżyna wjeżdżamy drogą, którą z niego o 9 rano wyjeżdżaliśmy, tyle, że tym razem kilka km z górki :). Jeszcze tylko mały poczęstunek w pobliżu kościoła i.... możemy zacząć się pakować. 
Drewniana zabudowa
Drewniana zabudowa © amiga
Dzień był dobrze wykorzystany, jedynie wiatr dawał nam się we znaki. Choć i tak jak na marzec jest nieźle. Dzięki Karolina za kolejną niesamowitą wycieczkę :) Mam nadzieję, że wkrótce znowu uda się gdzieś wyjechać na rowerach... Co prawda kierunek jeszcze nie jest obrany... ale... jak to z nami bywa takie drobiazgi ustala się na kilka godzin przed ;)

Nad zalew w Miedznej Murowanej z Karoliną

Niedziela, 17 marca 2019 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Pany wycieczki kilka razy się zmieniały, w sumie o kierunku zdecydowaliśmy (z Karoliną) kilkanaście godzin przed... Z domu wyjeżdżam około 6:30. W Tomaszowie jestem przed 9:00, a ruszamy dopiero o 9:33. Plan dość ambitny.... do przejechania około 100km. To będzie nasz najdłuższy dystans w tym roku :). Pytanie jak kondycja po przerwie? Pewnie nijak... 
Wiatr z południowego zachodu będzie nas zabijał przez pierwsze kilkadziesiąt km, jednak gdy będziemy wracać powinien pomagać. I oby tak było. 
Przez pierwszą godzinę jazdy nigdzie się nie zatrzymujemy. Znamy ten teren, dopiero przed Sławnem zatrzymujemy się kilka razy, z wzniesień rozpościera się panorama okolicy. Po prostu trzeba się zatrzymać, trzeba zrobić zdjęcia... 
Wiatraki mają dzisiaj co robić :), wiatr daje się we znaki
Wiatraki mają dzisiaj co robić :), wiatr daje się we znaki © amiga
Punkt widokowy w okolicach Sławna
Punkt widokowy w okolicach Sławna © amiga
Pierwsze górki podjechanie, nie jest źle, choć brakuje kondycji, oj brakuje, mam nadzieję, że wkrótce ją odbuduję :).. Sezon w zasadzie w pełni, byle pogoda dopisała. 
Trwa budowa dino parku w Sławnie
Trwa budowa dino parku w Sławnie © amiga
Za Sławnem wpadam na szatański pomysł, a może skrócimy sobie przez Owadów? Tam mamy jakieś 1.5 km terenem, damy radę... 
Szlak terenowy upstrzony jest jednak kałużami, błotem, rozlewiskami, miejscami jest też sporo grząskiego piasku... Przejechanie tego odcinka zajmuje nam dobre pół godziny ;)
Trochę terenu
Trochę terenu © amiga
Docieramy do Psar, obiecujemy sobie, że nie będziemy więcej jechać terenem ;) Asfalt wygodniejszy i bez niespodzianek. 
Młyn w Psarach
Młyn w Psarach © amiga
Docieramy do Paradyża, jako, że odwiedziliśmy tą miejscowość już kilka razy odpuszczamy sobie centrum, za to zauważamy jakiś maleńki park tuż przy boisku, w środku jest coś... na miejscu okazuje się, że to zabytkowa Wiata? Jakie miasto takie zabytki ;)
W Par(ad)yżu
W Par(ad)yżu © amiga
Zabytek w parku w Paradyżu...
Zabytek w parku w Paradyżu... © amiga
Planowaliśmy jeszcze wycieczkę do Żarnowa, jednak ciągła jazda pod wiatr wykańcza nas. Postanawiamy odbić bardziej na wschód, w kierunku zalewu W Miedznej murowanej. Gdy tylko obieramy ten kierunek wiatr znika ;) rowery same jadą, nawet górki są nam niestraszne :)
Panorama z Karoliną :)
Panorama z Karoliną :) © amiga
Nad zalewem planowaliśmy tylko podjazd na tamę, jakieś jedno czy 2 zdjęcia, ale... coś nam skłoniło d odbicia nieco inaczej na boczne drogi... i trafiamy na nowiutką plażę, czekającą na sezon... W pobliżu plac zabaw dla dzieci, molo... Robi to na nas wrażenie, postanawiamy coś zjeść :), odpocząć chwilkę... 
Nad zalewem w Medznej Murowanej
Nad zalewem w Medznej Murowanej © amiga
Molo nad zalewem
Molo nad zalewem © amiga
Zalew w Miedznej Murowanej
Zalew w Miedznej Murowanej © amiga
Pierwsze kwiaty :)
Pierwsze kwiaty :) © amiga
Wyjeżdżając z plaży, odwiedzamy jeszcze tamę.. z tej strony, to nic specjalnego...  więc 2 zdjęcia i w drogę.... Kierunek Opoczno, tam planujemy jakiś dłuższy odpoczynek, zjedzenie czegoś w restauracji... Miasteczko dość spore, wiem, że jest tam przynajmniej kilka miejsc z jedzeniem, a potrzebujmy zjeść coś konkretnego... 
Widok na zalew z Tamy w Miedznej Murowanej
Widok na zalew z Tamy w Miedznej Murowanej © amiga
Uśmiechnięta Karolina :)
Uśmiechnięta Karolina :) © amiga
Młyn w Wąglanach
Młyn w Wąglanach © amiga
Nie dla kurników w Wąglanach - chyba ich rozumiem
Nie dla kurników w Wąglanach - chyba ich rozumiem © amiga
Na każdym płocie wisi sprzeciw dla kurników
Na każdym płocie wisi sprzeciw dla kurników © amiga
W Samym Opocznie.. szok... Sporo ludzi na ulicach przechadzających się po mieście i.... wszystko pozamykane. Trafiamy na jedną restaurację, w okolicach Pegaza, ale .. nie prezentuje się za dobrze, krążymy po mieście dobre 10 minut.. I nic. W końcu zagadujemy mieszkańca... Panie tu wszystko zamknięte, tam dalej jest Pizzeria, może będzie otwarta... Cóż... może to nie wymarzone jedzenie, ale przynajmniej coś jest...  Pizzeria jest w miejscu w którym byśmy nigdy jej nie szukali, niby w pobliżu głównej drogi, ale jej nie widać. Obok kebab... jakoś nie mamy na niego ochoty. Zostaje pizza... a może będzie coś jeszcze? 
Wystrój restauracji... przypomina głęboki PRL... Czuć piwo... Karolina kręci nosem na to miejsce, ja jednak wiem, że na 2 bananach nie dojedziemy do Tomaszowa. Upieram się by coś zjeść...  Zamawiamy Pizzę "wegetariańską" Za 25 zł dostajemy ją strasznie wielką, tak na "oko" ma 40-50cm.. Już wiemy, że nie zjemy jej w całości... Za to można chwilę odsapnąć... Mija dobre pół godziny... 
Objedzeni z zapakowaną połową pizzy ruszamy do Inowłodza. 
Pegaz w Opocznie
Pegaz w Opocznie © amiga
Pora coś zjeść, może pizza wegetariańska?
Pora coś zjeść, może pizza wegetariańska? © amiga
Las trochę nas chroni, wiatr mamy lekko z tyłu i prawej strony. Jedzie się szybko... Zaskakują nas "drogi techniczne" wzdłuż 726, korzystamy z nich chętnie, choć co jakiś czas musimy wrócić na drogę przejechać może 200 metrów i kontynuujemy jazdę po kolejnym fragmencie drogi technicznej. 
Pomnik w okolicach Dębia
Pomnik w okolicach Dębia © amiga
Po około godzinie docieramy do Inowłodza. Co jakiś czas zatrzymujemy się, robimy zdjęcia, Karolina wspomina o nowej drodze rowerowej do Spały, trzeba z niej skorzystać :) Okazuje się że to droga szutrowa, ale wykonana solidnie, nie ma kałuż, nie ma błota, jest nieźle. Szkoda tylko, że pojawiają się na tej drodze głupki na skuterach... mimo zakazu.
Gmina Inowłodz
Gmina Inowłodz © amiga
Będzie dobre zdjęcie :)
Będzie dobre zdjęcie :) © amiga
Kościół pw. św. Idziego w Inowłodzu
Kościół pw. św. Idziego w Inowłodzu © amiga
Winduga na Pilicy
Winduga na Pilicy © amiga
Rowerki odpoczywają :)
Rowerki odpoczywają :) © amiga
Widok na zamek i kościół św. Idziego w Inowłodzu
Widok na zamek i kościół św. Idziego w Inowłodzu © amiga
Droga rowerowa z Inowłodza do Spały
Droga rowerowa z Inowłodza do Spały © amiga
Docieramy do Spały, chwila odpoczynku w COSie, i... pora ruszyć nieco żwawiej do Tomaszowa, zachód słońca za 15 może 20 minut... Bez przerw docieramy do rogatek miasta... Zaczyna się ściemniać... Jeszcze tylko wizyta na Bulwarach Wolbórki i jesteśmy w punkcie w którym zaczęliśmy dzisiejszą wycieczkę... 
Nowy most nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim
Nowy most nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim
Nad Wolbórką w Tomaszowie Mazowieckim © amiga
Dzień minął szybko, ale wykorzystaliśmy do granic możliwości... Temperatura bajeczna, chwilami było 23-24 stopnie. Gdyby jeszcze nie ten wiatr... ;)

Dzięki Karolina za kolejny piękny dzień :) Uwielbiam wycieczki z Tobą :)

Łódzki szlak jurajski

Niedziela, 14 października 2018 · Komentarze(3)
Uczestnicy

Niedziela jak to niedziela, rządzi się swoimi prawami. W Tomaszowie jestem kilkanaście minut po 7. Jest jeszcze trochę czasu więc możemy się przygotować, wypić kawę... ;) W końcu ruszamy z Karoliną do Sulejowa gdzie jesteśmy umówieni z ekipą na małą wyprawę rowerową. Wszystko wskazuje na to, że trasa powinna być spokojna bez większych przygód. Na miejscu jest już Goździk. chwilę później dociera Domino83Skowronki, Marcin... W sumie ekipa wyjazdowa składa się z 9 osób, choć doliczyć się nie mogę... ;)

Jeszcze przed wyjazdem podjeżdżamy z Karoliną do kościoła, mimo tego, że już tutaj byliśmy postanawiamy odwiedzić przykościelną latrynę ;) Muszę przyznać, że dawno czegoś takiego nie widziałem... Na wsi 40 lat temu to był normalny widok, jednak w 2018 roku w środku 6 tysięcznego miasteczka przy okazałym kościele i podobnej plebanii. W jakiś sposób obrazuje to podejście kleru do wiernych... ale w końcu nie o tym ma być ten wpis ;)

Chwila rozmowy z Mariuszem i... dowiadujemy się, że trasa w większości prowadzi asfaltami, spoglądam na Pomarańczkę, chyba nie ten rower wziąłem jeżeli mają być asfalty. Jednak coś mi nie pasuje gdy spoglądam na rowery pozostałych uczestników ;). Poza jednym przypadkiem są to tylko górale. Na dokładkę z oponami terenowymi. Coś mi tutaj nie pasuje w zeznaniach ;)

Droga do kościoła w Sulejowie
Droga do kościoła w Sulejowie © amiga
Widok na Sulejów
Widok na Sulejów © amiga

Plan zakłada dojazd do Bąkowej Góry i powrót. Wydaje się, że w obie strony zamkniemy się w 60 km. Coś.. jednak mi mówi, że to tak się nie skończy. Ruszamy, początkowo droga mi znana z kilku poprzednich wyjazdów z Karoliną w te strony. Przy drodze sporo zaparkowanych samochodów, jakieś ostrzeżenie o trwającym polowaniu. Nie wygląda to dobrze, co roku słychać, że jakiś myśliwy pomylił rowerzystę z dzikiem, a nas jest całe stado... Dziki średnio przypominamy, jednak chyba trzeba uważać. Co do samego polowania to uważam, że myśliwi powinni wpierw wystrzelać siebie, zupełnie nie trafia do mnie argument walki z ASF, czy próba regulowania zwierzyny łownej. Dla mnie jest to mordowanie, równie dobrze mogliby pracować w rzeźni. Choć nie jestem weganinem, wegetarianinem, to jednak zwierzęta nie powinny ginąć na wojnie, zresztą podobnie jak i ludzie. 

Odwiedzamy wapienniki w Kurnędzu, kilka zdjęć, słońce zaczyna grzać, zdejmujemy z siebie ciepłe ubrania. Kilka zdjęć i pora ruszyć dalej. Tempo całkiem przyzwoite, ale mam czas by rozglądać się za grzybami. W sumie nie wiem po co to robię, bo w tej chwili i tak ich nie będę zbierał. W 2 miejscach widzę kanie, jednak nie zatrzymuję się. Może gdy będziemy wracali, pytanie tylko czy tą samą drogą? 

Wapienniki w Kurnędzu
Wapienniki w Kurnędzu © amiga
Fotografa cień
Fotografa cień © amiga
Na skale w Kurnędzu
Na skale w Kurnędzu © amiga
Widok na wapieenniki
Widok na wapienniki © amiga
W końcu pora wjechać w teren, w pobliże Pilicy, mamy poruszać się po czerwonym szlaku pieszym. Z poprzednich wycieczek pamiętam, że miejscami jest mało przejezdny. Piasek do pasa ;) O ile szerokie szutry, czy leśne dukty sprawiają mi przyjemność to zabawy w piaskownicy już średnio mi się podobają. Piach ma to do siebie, że mocno spowalnia, a czasami uniemożliwia jazdę. Jednak warto się pomęczyć, warto zejść z roweru, dla tych widoków. 
Nad Pilicą
Nad Pilicą © amiga
Kultowy mostek nad Pilicą
Kultowy mostek nad Pilicą © amiga
Po moście na drugą stronę
Po moście na drugą stronę © amiga
Jesienne drogi
Jesienne drogi © amiga
Ruiny zamku w Majkowicach
Ruiny zamku w Majkowicach © amiga
Co jakiś czas na chwilę przystajemy, a to zdjęcia, a to jakaś ciekawostka, czy inna atrakcja. Chwilami peleton rozciąga się trochę za bardzo. Warto poczekać na wszystkich, szczególnie zdradliwe są nieoczywiste skrzyżowania leśne. Tym bardziej, że ślad zaproponowany przez Mariusza został mocno zmodernizowany ;) 
Uśmiechnięta Karolina ;)
Uśmiechnięta Karolina ;) © amiga
Pod pomnikiem na czerwonym szlaku.
Pod pomnikiem na czerwonym szlaku. © amiga
Po 30 km pada pytanie gdzie obiad? W Przedborzu? Wybór pada na restaurację z którą mamy przykre doświadczenia z Karoliną, przyjmujemy jednak opcję, że była to pojedyncza wpadka. Wtedy na obsłudze była tylko jedna osoba. Choć nie do wytłumaczenia dla mnie jest jak można spieprzyć wątróbkę. Coś co przygotowuje się dosłownie kilka minut. 
Dzisiaj... w restauracji jest kilka osób, nasza 9-ka zamawia kilka różnych dań. Największe wzięcie ma placek po węgiersku. Zresztą też takie zamawiamy. Wydaje się, że jest to bezpieczne danie. Trudno go zepsuć (z wątróbką jest podobnie ;) Dobre kilkanaście minut oczekiwania, dania są wydawane w różnym czasie, co może trochę dyskredytować restaurację. Nas to jedna specjalnie nie rusza. Kibicujemy tym co się doczekali... ;) Sam posiłek tym razem jest przyzwoity, świeży, choć do ideału jeszcze daleko. Myślę, że wizyta Gesslerowej mogłaby kilka spraw poprawić. By jednak nie narzekać trzeba powiedzieć, że było smacznie...  

Rondo w Przedborzu
Rondo w Przedborzu © amiga
Po sytym obiedzie
Po sytym obiedzie © amiga
Po obiedzie ciężko się rozruszać, a na dzień dobry mamy podjazd do Kamieniołomu, ostro pod górkę, po wąskiej ścieżce. Ta atrakcja zupełnie mi nie leży. Bardzo nie lubię 20 cm ścieżek z przepaścią po którejkolwiek stronie. Niestety psychika po kilku glebach ze złamaniami, zwichnięciami, stłuczeniami już mi nie pozwala na takie numery. Choć pewnie całość jest jak najbardziej do przejechania na maratonie XC ;)
Trochę spaceru i jest nieco bardziej cywilizowane miejsce, krótki zjazd przez krzami i docieramy do asfaltu, nie cieszy się nim długo szutry i polne ścieżki czekają na nas ;)
Przedborskie krajobrazy - w tle
Przedborskie krajobrazy - w tle "Fajna Ryba" © amiga
Jesień w pełni :)
Jesień w pełni :) © amiga
Tak docieramy na Bąkową górę chwila przerwy przy zamku i dworku. Pora jednak ruszyć dalej, do zachodu słońca niby jest jeszcze trochę czasu jednak, już zaczyna się chwilami robić chłodniej. Odbijamy w las, na szlaki, trzeba jednak w końcu podjąć jakaś decyzję. Do bazy w Sulejowie mamy jakieś 20 km. Jak będziemy się błąkać po terenie to dotrzemy tam po zmroku. Chyba jednak czas wrócić na drogi. 
Zamek na Bąkowej Górze.
Zamek na Bąkowej Górze. © amiga
W sumie nie nie wiem jak opisać to zdjęcie... ;)
W sumie nie nie wiem jak opisać to zdjęcie... ;) © amiga
Zamek w Bąkowej Górze
Zamek w Bąkowej Górze © amiga
Dwór Małachowskich w Bąkowej Górze
Dwór Małachowskich w Bąkowej Górze © amiga
Wierzbowa aleja
Wierzbowa aleja © amiga
I... po może 2 km jazdy asfaltem pierwsza niespodzianka, nasz przewodnik łapie gumę. 10-15 minut wymuszonej przerwy. Można odpocząć i wygrzać się w słońcu  :)
Pora relaksu
Pora relaksu © amiga
Loża szyderców
Loża szyderców "pomaga" przy wymianie dętki ;) © amiga

Ostatnie 15 km z jednym postojem przy stacji benzynowej. Gnamy na złamanie karku w większości drogami, ale pojawiają się i szutry i leśne ścieżki i piasek ;) Nie zapomniałem oczywiście o Kaniach, tym razem mogę je zebrać. W końcu przy samochodzie będziemy za max godzinę ;) Trafiają się 2 ;). Musze się zatrzymać, zerwać grzyba i dogonić resztę. Na szczęście nie gnają zbyt szybko wiec jest to do zrobienia. 
Około 17 jesteśmy w bazie. Dawno tak mnie nie zmęczyła trasa, dawno nie jeździłem tyle po piachach. Dało to w kość, pewnie kilka dni będę potrzebował na regenerację.
Ponarzekałem sporo, w tym wpisie, na jedzenie, na piaski,  itd... ale gdyby ktoś zapytał się mnie czy pojechałbym jeszcze raz taką trasą, to odpowiedział bym tak... oczywiście, że TAK. W końcu o to chodzi by się zmęczyć, by coś zwiedzić, zobaczyć, porozmawiać. Było rewelacyjnie. Tak więc dziękuję organizatorom :), za tyle przygód :), za trasę, za wyciśnięcie ostatnich potów. Szkoda tylko, że dzień tak szybko się kończy. Cóż. prawo jesieni... Było za to kolorowo :)

Do źródeł Królewskich z Karoliną

Niedziela, 16 września 2018 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Z rana trochę zajęć, kilka spraw do ogarnięcia, w efekcie ruszamy około 11:50, późno, tak więc plan musiał zostać już na wstępnie lekko skorygowany? A gdzie? Cóż... Karolina zaproponowała Królewskie Źródła. Czemu nie? Choć z wiemy, że 90% trasy która nas czeka już znamy, mamy ją objechaną, to jednak nigdy nie trafiliśmy do źródeł. Po prostu o nich nie wiedzieliśmy. 
Prawdę mówiąc to jeszcze wczoraj nie wiedzieliśmy gdzie pojedziemy, cy może zobaczyć wyimaginowanego prezydenta w Spale? Czy może gdzieś na jurę, a może w Świętokrzyskie? Wszystkie opcje było możliwe. 
Mimo tego, iż jest prawie południe, i słońce jest wysoko, termometr twierdzi że jest ciepło, to wiatr robi jednak swoje. Czuć chłód, czuć, że to już bardziej jesień niż lato.

Przez pierwsze kilkadziesiąt km czeka nas jada pod wiatr, nie jest za dobrze, lecz oznacza to, że gdy będziemy wracać, to wiatr będzie naszym sprzymierzeńcem. 

Miejscami zachwyca nas aleja drzew, mieniąca się niesamowitymi barwami, a to trafiamy na coś co obydwoje podsumowujemy "pole golfowe", choć w rzeczywistości ty nie jest. Niemniej równa, przystrzyżona trawa nasuwa nam taką samą myśl...  Musimy się zatrzymać, musimy zrobić zdjęcie. 
Kolorowa aleja drzew
Kolorowa aleja drzew © amiga
Dworek w Rudniku koło Ujazdu
Dworek w Rudniku koło Ujazdu © amiga
Zielone pola
Zielone pola © amiga
A może to pole golfowe?
A może to pole golfowe? © amiga
Dużo rozmawiamy podczas wycieczki, jest o czym, zresztą długo się nie widzieliśmy, prawie miesiąc, czy raczej "aż prawie miesiąc".  Na wysokości miejscowości Rzepki skręcamy, jest wielki znak informujący o źródłach, choć gdyby nie Karolina, to pewnie potraktowałbym go jako reklamę ;). Pisze coś o 3 km, ciekawe jak oznaczenia będą wyglądały dalej. 
Na jednym z zakrętów jest dla odmiany strzałka z napisem Grota :), wskazuje polną drogę. Pora porzucić równe asfalty i wjechać w teren. Wydaje się, że nie powinno być źle, gdy jednak już kawałek ujechaliśmy pojawiają się kałuże i błoto. Na szczęście w większości da się to objechać, ominąć. Po kilkunastu minutach bujania pomiędzy polami coś zaczyna być widać, z daleka majaczy  ogrodzenie drewniane. Podjeżdżając bliżej okazje się, że to taras na szczycie groty.
Ambona w pobliżu źródeł Królewskich
Ambona w pobliżu źródeł Królewskich © amiga
Grota przy źródłach Królewskich
Grota przy źródłach Królewskich © amiga
Oj tam, oj tam...
Oj tam, oj tam... © amiga
Rowerki odpoczywają
Rowerki odpoczywają © amiga
Grota z bliska
Grota z bliska © amiga
Źródła Królewskie
Źródła Królewskie © amiga
Woda o smaku żelaza ;)
Woda o smaku żelaza ;) © amiga
Czysta woda
Czysta woda © amiga
Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga
Przejrzystość wody zaskakuje
Przejrzystość wody zaskakuje © amiga
Całość to nowa konstrukcja, podejrzewam, że szkielet żelbetonowy pokryty kamieniami polnymi,głównie chyba piaskowce. Niemniej samo miejsce robi wrażenie, jest pośrodku niczego. Myślę, że same źródła mimo że też piękne, to nie wzbudziłyby takiego zachwytu. Spacerujemy pomiędzy kolejnymi źródłami, czytamy umieszczone przy nich tabliczki, postanawiam spróbować wody ze źródła Jana Chrzciciela. Woda... ma nieprzyjemny metaliczny smak, podejrzewam, że gdy ten teren był porządkowany,, gdy grota była budowana, w miejsca gdzie wybijała woda zostały wbite stalowe rurki. Te niestety mają tendencję do korozji i myślę, że stąd smak. Gdy podchodzimy do innych źródełek widzimy rury, rudy nalot obok nich tłumaczy smak. Tak więc chyb wlałbym, by same źródła zostały w formie bardziej naturalnej. Co nie zmienia faktu, że warto tutaj przyjechać, warto odwiedzić grotę. 
Tylko po co ta rura....
Tylko po co ta rura.... © amiga
Widok z tarasu
Widok z tarasu © amiga
Rowery jeszcze stoją
Rowery jeszcze stoją © amiga
Chyba tam pojedziemy?
Chyba tam pojedziemy? © amiga
Nad strumieniem
Nad strumieniem © amiga
Nad strumieniem
Nad strumieniem © amiga
Mija dobre kilkadziesiąt minut gdy wsiadamy na rowery i ruszamy w drogę powrotną.  Oczywiście jak przystało na rasowych bikerów nie chcemy jechać 2 razy tą samą drogą. Wiem, że to czasami się mści, ale na szczęście nie tym razem :) Drogę udaje nam się szybko odnaleźć, mimo, że wyjechaliśmy delikatnie poza mapę. Karolina zna Łódzkie jak własną kieszeń, więc nie obawiam się zabłądzenia. Zachodni wiatr wspomaga nas, mimo, że czujemy lekkie zmęczenie, to nie musimy walczyć ze słabościami, po prostu jedziemy :) Średnia nawet nam rośnie ;) Przy jednym z otwartych sklepów krótka przerwa. Od wyjazdu nic nie piliśmy i nic nie jedliśmy. Pora na krótką przerwę. Pora na odpoczynek. zaskakuje mnie napój jałowcowy z kawą. Muszę go spróbować i mimo, że jest mocno dosładzany to smakuje mi :). W komplecie Grzesiek znika w naszych brzuchach. Niby niewiele, ale wystarczająco by odbudować siły i morale ;)
Coraz bardziej kolorowo
Coraz bardziej kolorowo © amiga
Przerwa w polu
Przerwa w polu © amiga
Rozwinęli nowy dywan :)
Rozwinęli nowy dywan :) © amiga
Łódzkie krajobrazy
Łódzkie krajobrazy © amiga
Mimo, że sama trasa nie była jakoś bardzo wymagająca, czy strasznie długa, to do Tomaszowa wracamy  około 17. Dzień rowerowo może nie był specjalnie długi, ale i tak dobrze wykorzystany. Zresztą jak każda wycieczka z Posterunkową tak i ta był Udana :) 
Dzięki Karolina :)
Słonecznikowe pole
Słonecznikowe pole © amiga

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień ósmy

Niedziela, 19 sierpnia 2018 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dziś niedziela, pobudka bardzo wcześnie, zmieniamy miejsce pobytu, w zasadzie to ostatni dzień naszej wyprawy, przemieszczamy się do Morawicy. To będzie nasza dzisiejsza baza. Na miejscu jesteśmy po około 30 minutach. Miejsca przy Biedronce sporo, dzień niby wolny od handlu ;)

Rozpakowujemy rowery i ruszamy. Jest jeszcze chłodno, choć prognozy pokazywały, że może być i 35 stopni, bezchmurne niebo to potwierdza. Przez pierwsze kilka km ciężko się rozgrzać, ale pojawiające się pagórki dbają o temperaturę naszych ciał ;)
Młyn nad Czarną Nidą w Morawicy
Młyn nad Czarną Nidą w Morawicy © amiga
Kapliczka w Brudzowie
Kapliczka w Brudzowie © amiga
Okolice Brudzowa
Okolice Brudzowa © amiga
Górki w Górkach ;)
Górki w Górkach ;) © amiga
Pierwszą większą atrakcją na naszej drodze jest kościół w Lisowie, co prawda nie jest drewniany, jednak jest zabytkowy, a jego wnętrze pięknie zdobione. W środku trwają przygotowania do mszy. Nie chcemy specjalnie przeszkadzać, choć udaje się obejść go dookoła ;) Tuż obok jest coś na kształt dworu, nie wiem do końca jak to sklasyfikować, czy jest to zabytek, czy jednak jakiś szalony pomysł jakiegoś właściciela terenu. Dach kryty eternitem nie przypadł mi do gustu, może to próba jakiegoś nieudanego remontu?
Wnętrze kościoła św. Mikołaja Biskupa w Lisowie
Wnętrze kościoła św. Mikołaja Biskupa w Lisowie © amiga
Ołtarz w kościele w Lisowie
Ołtarz w kościele w Lisowie © amiga
Czaszka nr jeden w kościele w Lisowie
Czaszka nr jeden w kościele w Lisowie © amiga
Czaszka nr dwa w kościele w Lisowie
Czaszka nr dwa w kościele w Lisowie © amiga
Malowany sufit w Kościele św. Mikołaja Biskupa w Lisowie
Malowany sufit w Kościele św. Mikołaja Biskupa w Lisowie © amiga
Kościół św. Mikołaja Biskupa w Lisowie
Kościół św. Mikołaja Biskupa w Lisowie © amiga
Jakiś dworek przy kościele w Lisowie?
Jakiś dworek przy kościele w Lisowie? © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej i Parafia Zwiastowania Pańskiego w Piotrkowicach
Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej i Parafia Zwiastowania Pańskiego w Piotrkowicach © amiga
Krzyż przy kościele w Piotrkowicach
Krzyż przy kościele w Piotrkowicach © amiga

Gdy jedziemy dalej mamy na mapie zaznaczony przejazd kilkoma szutrami, w okolicach Buska często okazywały się wyasfaltowanymi odcinkami, tutaj niestety tak dobrze nie ma. Mało tego często na mapie zaznaczony jest asfalt a trafiamy na kamienie, na piasek, jeżeli już jest szuter to cieszy nas to niezmiernie, bo po tym da się jechać. Kika razy przez złe oznaczenia nie tak wjeżdżamy, dopiero kierunek z którego świeci słońce mówi nam, że coś jest nie tak.

Asfalt czasami zaskakuje ;)
Asfalt czasami zaskakuje ;) © amiga
Ruiny dworku w Drochowie Dolnym
Ruiny dworku w Drochowie Dolnym © amiga
I gdzie te asfaltowe drogi ;)
I gdzie te asfaltowe drogi ;) © amiga
Kierunek Łukowa
Kierunek Łukowa © amiga

Za to w końcu trafiamy na drewniane kościółki, tych ma być dzisiaj kilka, Jeden już w Chomentowie, gdzie tuż obok jest nowy kościół, murowany, ale jest coś co mnie zaskakuje. Nowe kościoły obok starych buduje się najczęściej gdy liczba wiernych rośnie i nie mieszczą się wewnątrz. Więc nowy kościół jest budowany najczęściej na wyrost. Tutaj jest inaczej... nowy kościół ma te same wymiary, przynajmniej optycznie. Więc po co było go budować?  Nie lepiej byłoby wyremontować ten stary? Tym bardziej, że trwa remont dzwonnicy przy nim. Ale może chodzi o prestiż... my też mamy murowany kościół, a we wsi są 2 kościoły ;) I takie podejście dopuszczam. 

Chomentów kościół św. Marii Magdaleny
Chomentów kościół św. Marii Magdaleny © amiga
Kościół w Chomentowie z drugiej strony
Kościół w Chomentowie z drugiej strony © amiga
I mamy kolejną czaszkę
I mamy kolejną czaszkę © amiga

Powoli toczymy się do Morska, wiemy, że kilka razy tędy przejedziemy, zbliża się też południe, może to dobra pora by rozejrzeć się za jakimś barem czy restauracją. W Morsku dolnym jest jakaś Pizzeria, ale zamknięte, jest też otwarty sklep, ale to ostateczność. Robimy kilka zdjęć i wracamy do Morska Górnego, a raczej do Sobkowa ;) gdzie odwiedzamy tamtejszy zamek. Kilka zdjęć z zewnątrz i  wracamy na rynek gdzie powinna być jakaś knajpka. Jest ale zamknięta, chwilę rozmawiamy i wracamy do zamku, tam była informacja o restauracji. Zajeżdżamy więc pod bramę, wjeżdżamy do środka i.... płacimy po 8 zł za możliwość dojazdu do restauracji ;) Tak nie jeszcze nie miałem. Niby to opcja ze zwiedzaniem zamku. 
Ruiny wieży w Mokrsku Górnym
Ruiny wieży w Mokrsku Górnym © amiga
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Morsku Dolnym
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Morsku Dolnym © amiga
Sad przy kościele w Morsku Dolnym
Sad przy kościele w Morsku Dolnym © amiga
Nad Nidą w okolicach Morska Dolnego
Nad Nidą w okolicach Morska Dolnego © amiga
Przy zamku Sobków
Przy zamku Sobków © amiga

Cóż, zatrzymujemy się w restauracji, zamawiamy dania i idziemy zwiedzać, tyle, że tego nie ma zbyt wiele, wnętrza są zagospodarowane, a to na salę balową, a to na kuchnię, stajnię. DO samego zwiedzania niewiele jest udostępnione, choć kawałek dookoła dziedzińca przeszliśmy. Całość jest przyzwoicie utrzymana. Gdy wracamy jedzenie jest właśnie podawane :) Chwila na posiłek :) i wsiadamy na rowery. W tym momencie zaczyna padać deszcz. Jest zupełnie niezapowiedziany, chmura jednak nie wygląda na dużą, oceniam że za 5-10 minut będzie po wszystkim. Tak też się dzieje... 

Sobków - przy restauracji zamkowej
Sobków - przy restauracji zamkowej © amiga
Sobków - ptaszarnia zamkowa
Sobków - ptaszarnia zamkowa © amiga
Zabudowania zamku Sobków
Zabudowania zamku Sobków © amiga
Na dziedzińcu zamku Sobków
Na dziedzińcu zamku Sobków © amiga
Ruiny zamku Sobków
Ruiny zamku Sobków © amiga
Wozownia zamkowa
Wozownia zamkowa © amiga
Zamek Sobków - ruiny(1)
Zamek Sobków - ruiny(1) © amiga
Zamek Sobków - ruiny(2)
Zamek Sobków - ruiny(2) © amiga
Zamek Sobków - ruiny(3)
Zamek Sobków - ruiny(3) © amiga
Zamek Sobków - ogród
Zamek Sobków - ogród © amiga
Zamek Sobków - widać, że ktoś o to dba
Zamek Sobków - widać, że ktoś o to dba © amiga
Zamek Sobków - może kiedyś odbudują?
Zamek Sobków - może kiedyś odbudują? © amiga
Okolica usiana jest krzyżami z czaszkami
Okolica usiana jest krzyżami z czaszkami © amiga

Jadąc dalej kluczymy kilkukrotnie przecinając DW 766 i linię kolejową. W Chałupkach robimy kolejną przerwę przy sklepie, strasznie chce nam się pić, oranżada pomaga :), kupujemy też zapasy na drogę. Odwiedzamy ośrodek garncarstwa, ale jest zamknięty. Z jednej strony szkoda, z drugiej pewnie byśmy tutaj utknęli na długie dziesiątki minut ;) Kierujemy się na Łukową. Miejscowość wita nam przystrojonymi drogami, dziesiątkami ludzi pędzących do kościoła i do pobliskiego parku. Wygląda do bardzo ciekawie, po chwili wiemy, że chodzi o dożynki. Pod kilkoma budynkami wystrój jest w klimatach mocno rowerowych :)

Budynek dworca w Chałupkach
Budynek dworca w Chałupkach © amiga
Ośrodek tradycji garncarstwa w Chałupkach
Ośrodek tradycji garncarstwa w Chałupkach © amiga
Kościół Matki Boskiej Częstochowskiej w Dębskiej Woli
Kościół Matki Boskiej Częstochowskiej w Dębskiej Woli © amiga
Okolice Zbrza
Okolice Zbrza © amiga
Stamtąd przyjechaliśmy
Stamtąd przyjechaliśmy © amiga
Rowerzyści w Łukowej
Rowerzyści w Łukowej © amiga
Łukowa wystrojona na dożynki
Łukowa wystrojona na dożynki © amiga
Ten uśmiech :)
Ten uśmiech :) © amiga
Opatrzyłem krówki, świnki teraz jadę na dożynki ;)
Opatrzyłem krówki, świnki teraz jadę na dożynki ;) © amiga

Powolutku zaczynamy się w kierunku Morawicy, niby niedaleko, ale mylimy drogę, zmylił nas jeden z mostów, w efekcie po raz kolejny jechaliśmy, czy raczej podjeżdżaliśmy Łukową ;) Gratis kilka km :) W Morawicy już na miejscu chwila odpoczynku, pora na herbatę, na odpoczynek w cieniu. Pakujemy się do samochodów i jedziemy do Tomaszowa :)
Stary młyn w Wolnicy
Stary młyn w Wolnicy © amiga
Młyn nad Czarną Nidą
Młyn nad Czarną Nidą © amiga
Długa droga za nami
Długa droga za nami © amiga
Wielki dzięki Karolina za kolejną wyprawę znienacka, zupełnie bez planu i jak zawsze udaną, świetnie się bawiliśmy mimo tego, że od początku dopadały nas drobne awarie i przygody, ale dzięki temu będziemy to długo pamiętać :)

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień siódmy

Sobota, 18 sierpnia 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Poranek zaczyna się wcześnie, zresztą jak zwykle n naszych wyjazdach, szybkie śniadanie, rowerki gotowe i ruszamy. Opracowany wczoraj plan kieruje nas do Pińczowa, ale oczywiście nie najprostszą drogą. Będziemy jechali nieco dłuższym wariantem, ale myślę, że bardziej malowniczym :)

Wschodzące słońce nad kempingiem Gacki
Wschodzące słońce nad kempingiem Gacki © amiga
Spotkanie na wysokości
Spotkanie na wysokości © amiga

Odwiedzamy Krzyżanowice, drewniana dzwonnica przy kościele przykuwa naszą uwagę, choć na mapie nie jest zaznaczona, za to obok jest spory park wydaje się, że to miejsce po dworku, pałacu. Wewnątrz jest jakiś ośrodek z hotelem. Troszkę tam krążymy, ale nie ma specjalnie nic ciekawego. 

Drewniana dzwonnica przy kościele św. Tekli w Krzyżanowicach Średnich
Drewniana dzwonnica przy kościele św. Tekli w Krzyżanowicach Średnich © amiga
Pierwsza znaleziona dzisiaj czaszka
Pierwsza znaleziona dzisiaj czaszka © amiga
Pomiędzy drutami
Pomiędzy drutami © amiga

W drodze do Pińczowa trafiamy na 2 krzyże z czaszkami :), dobrze się zapowiada. Końcówkę pokonujemy drogą wojewódzką. Na szczęście to wczesna pora samochodów prawie nie ma. Dość szybko za to docieramy do Pińczowa, od razu zauważamy Sanktuarium, wjeżdżamy do środka i... 2 kolejne czaszki znalezione. Na dziedzińcu spędzamy dobrą chwilę, wchodzimy też do kościoła, kończy się nabożeństwo więc jest szansa na zwiedzenie wnętrza. Tyle, że ksiądz skończył, a ludzie coś się nie kwapią do wyjścia...  Mija kilka minut więc odpuszczamy, wsiadamy an rowery.... 

Jakiś urodzaj krzyży z Czaszkami
Jakiś urodzaj krzyży z Czaszkami © amiga
Z drugiej strony też jest :)
Z drugiej strony też jest :) © amiga
Kościół p.w. Nawiedzenia NMP w Pińczowie
Kościół p.w. Nawiedzenia NMP w Pińczowie © amiga
Wnętrze kościoła w Pińczowie
Wnętrze kościoła w Pińczowie © amiga

.. i pojawia się problem, przytarłem kierownicą jakąś beemkę, kierowca jakiś krzykacz, raptus, wzywa policję, cóż.. średnio mnie to rusza. Za to tracimy trochę czasu. Przy policji nieco się uspokaja, nie ma papierów, nie zna numeru rejestracji swojego samochodu... coś dziwnego. Dzwoni po rodzinę by przywieźli mu dokumenty... Kończy się tym, że podaję mu mój numer polisy OC (w życiu prywatnym, w końcu po dobrych 10 latach się przydała ;). Samo uszkodzenie niewielkie, ale pewnie warsztat wyliczy to na kilka stów... Pod dobrych 40 minutach i spisaniu oświadczenia ruszamy dalej. Niemiła przygoda na początek dnia, ale zdarzyła się i zostanie w pamięci. 

Po Pińczowie krążymy dobre 20 minut odwiedzając kolejne miejsca, w sumie ciekawe  miasteczko. Jednak pora ruszyć dalej. Jest jeszcze tyle do zwiedzenia... 

Kościół pw. św. Jana Ewangelisty w Pińczowie
Kościół pw. św. Jana Ewangelisty w Pińczowie © amiga
Wnętrze kościoła Jana Ewangelisty
Wnętrze kościoła Jana Ewangelisty © amiga
Która to czaszka dzisiaj?
Która to czaszka dzisiaj? © amiga
Zabytkowa kapliczka w Skowronnie Dolnym
Zabytkowa kapliczka w Skowronnie Dolnym © amiga
Kolejna zabytkowa kapliczka w Skowronnie Dolnym
Kolejna zabytkowa kapliczka w Skowronnie Dolnym © amiga
Tutaj nie zatankujemy ;)
Tutaj nie zatankujemy ;) © amiga

Co jakiś czas zatrzymujemy się i fotografujemy, okolica usiana jest kapliczkami, krzyżami, pojawiają się dworki, kościoły, szkoda, że tych drewnianych nie ma. Ale wschód, zachód i południe Gacków mamy objechane, została nam północ. W planie mamy jeszcze zajechanie do Buska-Zdroju a raczej do Choteliku pod Buskiem. Gdzie jest kościółek który ostatnie pominęliśmy, nasz błąd zauważyliśmy gdy odjechaliśmy już dość daleko, a że dzisiaj będziemy wracać od strony Buska, to można to naprawić ;)

Kościół św. Mikołaja w Imielnie
Kościół św. Mikołaja w Imielnie © amiga
Zrekonstruowany dworek w Stawach
Zrekonstruowany dworek w Stawach © amiga
Motkowice - ruiny gospodarstwa
Motkowice - ruiny gospodarstwa © amiga
Kawałek drogi wzdłuż Nidy jest wysypany drobnymi kamykami, są mocno ubite, jednak co jakiś czas pojawiają się kałuże, zagłębienia i błoto, opony w rowerach wyglądają paskudnie, oblepiły się tym czymś. Na dokładkę wjeżdżam w jakąś kałużę, tak więc trochę błota ląduje na mnie ;) Kombinujemy gdzie umyć rowery? Może znowu w bazie? Ale przypominamy sobie, że przy wjeździe do Buska-Zdroju była chyba myjnia. I tak tam będziemy to poszukamy ;)

Droga wzdłuż Nidy
Droga wzdłuż Nidy © amiga
Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga
Nad Nidą
Nad Nidą © amiga
Okolice Rębowa
Okolice Rębowa © amiga
Czaszki w Zakościelu
Czaszki w Zakościelu © amiga
Krzyż z drugiej strony
Krzyż z drugiej strony © amiga

Docieramy bocznymi drogami do Kijów, sama miejscowość zupełnie nie zachwyca, za to kościół i owszem, widać, że zostało wpompowane tutaj sporo pieniędzy. W zasadzie to chyba jedyna atrakcja. Coś na kształt rynku tuż obok jest zupełnie nijakie. Tak więc za długo tutaj nie zostajemy, szybko wyjeżdżamy dalej. Po drodze na mapie mamy zaznaczone zielone słoneczka. Okazuje się, że to jakieś zjawisko przyrodnicze. W sumie opis nic nam nie mówi, ale okazuje się, że to skałki. W tym miejscu faktycznie są zjawiskiem ;) Wszędzie dookoła płasko, bez skał. Królują pola, a tutaj niespodzianka. 
Brama Kościelna w Kijach
Brama Kościelna w Kijach © amiga
Kościół p.w. św. Piotra i Pawła Apostołów w Kijach
Kościół p.w. św. Piotra i Pawła Apostołów w Kijach © amiga
Wnętrze kościoła w Kijach
Wnętrze kościoła w Kijach © amiga
Gdzieś pomiędzy Lipnikiem a Kątami
Gdzieś pomiędzy Lipnikiem a Kątami © amiga
Ciekawie się jedzie po tym mostku
Ciekawie się jedzie po tym mostku © amiga
Skałki w okolicach Gartatowic
Skałki w okolicach Gartatowic © amiga
Skałki jeszcze raz
Skałki jeszcze raz © amiga
Kolejne skałki
Kolejne skałki © amiga
Okolica znowu się fałduje, to już nie jest jazda po płaskim, ale pojawiają się krótkie i dłuższe podjazdy. Może nie po kilkanaście procent, ale jednak są odczuwalne. Do niektórych kościołów nie ma szans wejść, trwają nabożeństwa. Nie będziemy się tam pchać, p[o prostu szybka fota i ruszamy dalej.
Kościół p.w. św. Jakuba Apostoła w Sedziejowicach koło Buska Zdroju
Kościół p.w. św. Jakuba Apostoła w Sedziejowicach koło Buska Zdroju © amiga
Tego na mapie nie mamy :)
Tego na mapie nie mamy :) © amiga
Kolejne skałki
Kolejne skałki © amiga
Zabytkowa kapliczka w okolicach Chomentówka
Zabytkowa kapliczka w okolicach Chomentówka © amiga

W Szańcu wjeżdżamy an teren kolejnego kościoła, ustawiamy rowery w cieniu, chwila odpoczynku, kończy nam się też woda. Udaje się wejść do środka, mamy kolejne czaszki ;), a tuż przy kościele jest jakiś drewniany niewielki budynek, okazuje się, że to pozostałość po klasztorze Kamedułów. Szkoda, że informacja jest tak skąpa. Historia tego miejsca może być ciekawa. 
Szaniec - kościół Wniebowzięcia NMP
Szaniec - kościół Wniebowzięcia NMP © amiga
Dzwonnica przy kościele w Szańcu
Dzwonnica przy kościele w Szańcu © amiga
Pozostałości z klasztoru Kamedułów w Szańcu
Pozostałości z klasztoru Kamedułów w Szańcu © amiga
Czaszka na krzyżu w kościele w Szańcu
Czaszka na krzyżu w kościele w Szańcu © amiga
Druga czaszka na krzyżu w kościele w Szańcu
Druga czaszka na krzyżu w kościele w Szańcu © amiga
Trzecia czaszka na krzyżu w kościele w Szańcu
Trzecia czaszka na krzyżu w kościele w Szańcu © amiga
Wnętrze kościoła w Szańcu
Wnętrze kościoła w Szańcu © amiga
Jakoś nie do końca pasują mi filary w środku kościoła
Jakoś nie do końca pasują mi filary w środku kościoła © amiga
Boczna nawa
Boczna nawa © amiga
Chyba nieźle poimprezowali ;)
Chyba nieźle poimprezowali ;) © amiga

Kierujemy się do Buska-Zdroju, w kilku miejscach rowerówki zaskakują, wylane są na połowie starej drogi asfatowej. DDRka jest idealna, a droga obok usiana dziurami. Chyba jest zakaz jazdy samochodów, pewni też z wykluczeniem mieszkańców, dojazdów na pola itd. Niemniej pierwszy raz widzę takie rozwiązanie. 

Okolice Nowego Folawarku
Okolice Nowego Folawarku © amiga
Nowiutki asfalt, ale tylko dla rowerzystów :)
Nowiutki asfalt, ale tylko dla rowerzystów :) © amiga

W Busku-Zdroju udaje odnaleźć się myjnię, przy stacji benzynowej. Kilka minut i rowery lśnią, choć białe błoto ciężko było zmyć. Przy okazji zjadamy kanapki, popijamy kawą :) i dopiero wtedy ruszamy do Chotelku, gdzie czeka na nas kościółek drewniany. Na miejscu widzimy, że trwa jego remont, dookoła kręcą się koty. Ktoś je dokarmia. O wejściu do środka nie ma mowy, a szkoda. Może kiedyś... za kilka lat... kto wie. 
Droga do Chotelku
Droga do Chotelku © amiga
Drewniany kościół w Chotelku
Drewniany kościół w Chotelku © amiga
Kościół św. Stanislawa Biskupa w Chotelku
Kościół św. Stanislawa Biskupa w Chotelku © amiga
Jeszcze trwa remont
Jeszcze trwa remont © amiga
Widziane przez dziurę w desce
Widziane przez dziurę w desce © amiga
Nietypowe malowanie krzyża w tej okolicy :)
Nietypowe malowanie krzyża w tej okolicy :) © amiga
Zawracamy i kierujemy się do Gacków, zostało jakieś 10 km, tyle, że w skwarze średnio się jedzie. Droga nieco się dłuży, tym bardziej, że tutaj mamy już wszystko odwiedzone. Po kilkunastu minutach osiągamy Gacki, o gorącej wodzie pod prysznicem nie ma mowy. To chyba największa wada tego miejsca i chyba jedyna. 
Widok na Gacki
Widok na Gacki © amiga
Jezioro w Gackach
Jezioro w Gackach © amiga
Widać kemping Gacki
Widać kemping Gacki © amiga
Ja cię chyba uduszę ;)
Ja cię chyba uduszę ;) © amiga
Wieczorem siadamy przy mapach. Trzeba coś ustalić na jutro. Okolicę Buska mamy odwiedzoną. Chyba ruszymy dalej.. 

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień szósty

Piątek, 17 sierpnia 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Dzień drugi na Ponidziu :)
Wczesna pobudka, nad okolicą unoszą się lekkie mgiełki, wszyscy jeszcze śpią gdy my przygotowujemy się do wyjazdu. Dzisiaj planujemy kółeczko około 90-100 km z opcją skrócenia gdyby coś. 
Gdy ruszamy nie jest jeszcze za ciepło, początkowo mamy długi kilku km płaski odcinek przecinający Otwarty teren, słońce nas trochę dogrzewa. Gdzieś po drodze zauważam leżącą cebulę na polach, krótki postój i planujemy kolację ;) Może jajecznica z cebulką? 
Widok z Gacków
Widok z Gacków © amiga
Wkrótce docieramy do Chroberzy, podjeżdżamy pod kościół, jest otwarty, w środku jedynie faroż ;), za głęboko więc nie wchodzimy. 
Na zewnątrz szybki przegląd mapy i niedaleko jest pałac, na skrzyżowaniu pytamy się o niego mieszkańców, są jeszcze chyba wczorajsi, ale każą nam jechać nieco dookoła przez osiedle, bo z tej strony droga jest zamknięta i musielibyśmy przerzucać rowery przez bramę ;)
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Chroberzy
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Chroberzy © amiga
Wnętrze kościoła w Chroberzy
Wnętrze kościoła w Chroberzy © amiga
Kościół w Chroberzy
Kościół w Chroberzy © amiga
Sam pałac zadbany, na terenie znajduje się szkoła to w sumie dobrze, bo dzięki temu takie obiekty się nie niszczą, nie popadają w ruinę. W parku co jakiś czas zatrzymujemy się przy rzeźbach, przy starych maszynach rolniczych... Miejsce jest ciekawe.  
Ośrodek Dziedzictwa Kulturowego i Tradycji Rolnej Ponidzia - Pałac Wielopolskich w Chrobierzy
Ośrodek Dziedzictwa Kulturowego i Tradycji Rolnej Ponidzia - Pałac Wielopolskich w Chrobierzy © amiga
Rzeźba w parku pałacowym (1)
Rzeźba w parku pałacowym (1) © amiga
Rzeźba w parku pałacowym (2)
Rzeźba w parku pałacowym (2) © amiga
Gdy wyjeżdżamy w kierunki Woli Chroberskiej i dalej na Stradów pojawiają się podjazdy i to nie takie 5% a 10-12 może i więcej. Jest co robić, tym bardziej, że za każdym kolejnym zakrętem okazuje się, że dalej trzeba się wspinać. Miejscami jedziemy wśród leśnych wąwozów, w tej chwili jest chłodno, ale wiem, że za kilka godzin będę marzył o takim chłodzie... 
Jaka piękna okolica
Jaka piękna okolica © amiga
Wąwóz
Wąwóz © amiga
z górki na pazurki
z górki na pazurki © amiga
Na szczęście każdy podjazd kończy się zjazdem, tak jest i tym razem, widoki z górki są nieziemskie, okolica usiana polami :) Mimo tego, że wieczorem nakreśliliśmy trasę przejazdy to już teraz ją modyfikujemy, bo zauważamy lepsze alternatywy, niektóre szutry zmieniły się w asfalt... skracają drogę, a czasami widzimy, że lepiej pojechać nieco dookoła niż po raz kolejny wspinać się na górkę, na której nic ciekawego nie ma. 
Kościół pw. św. Bartłomieja apostoła w Stradowie
Kościół pw. św. Bartłomieja apostoła w Stradowie © amiga
Kościół pw. Wszystkich Świętych w Cudzonowicach
Kościół pw. Wszystkich Świętych w Cudzonowicach © amiga
Gdzieś przed Cudzonowicami jedziemy polną drogą, Trzeba się pomęczyć, ale zauważam coś na polach, ziemniaki :), Mamy już cebulkę, to może i ziemniaki? Chwilę później widzimy buraczki i marchewkę :) 5 minut zakupów i plecak pełen. Jadąc kombinujemy co z tego zrobimy. Może jakąś zupę? Trzeba będzie i tak podjechać do sklepu, bo z samych warzyw będzie pewnie wywar, ale przydałaby się jakaś wędzonka, może coś innego. 
Na zakupach ;)
Na zakupach ;) © amiga
Czaszki polne
Czaszki polne © amiga
nawet są dwie
nawet są dwie © amiga
Słońce coraz wyżej, coraz bardziej przygrzewa. Docieramy do Skalbmierza, początkowo miasto nie robi specjalnego wrażenia, jednak gdy docieramy do centrum, do rynku... zmieniamy zdanie :), chwilę tutaj zostajemy, jest cukiernik, są drożdżówki, jest krzyż z czaszką, toaleta... fontanna, Na dokładkę jest czysto. Zasiadamy w cieniu drzewa i zajadamy ciastka :)
Spoglądamy na zegarek, hmm... pora zacząć rozglądać się jednak za jakimś miejscem obiadowym. Może w Działoszycach? To kolejna miejscowość na naszym szlaku :) 
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Topoli
Kościół p.w. Wniebowzięcia NMP w Topoli © amiga
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Skalbmierzu
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Skalbmierzu © amiga
Na rynku w Skalbmierzu
Na rynku w Skalbmierzu © amiga
Skalbmierski Rynek
Skalbmierski Rynek © amiga
Na miejscu okolica nie robi tak dobrego wrażenia jak Skalbmierz. Wydaje się bardziej zaniedbane, opuszczone, podjeżdżamy pod ruiny Synagogi i pod kościół. Pytamy się mieszkańców o jakąś restaurację, bar... cokolwiek. Okazuje się, że są 2 w tym jedno jest może 20m od nas :) To Bistro Pajęczynka. Wchodzimy do środka i... pierwsze wrażenie jest niezłe. Pytamy się co możemy dostać, na danie dnia trzeba jeszcze czekać około 40 minut, ale... inne dania są dostępne od zaraz. Zamawiamy więc standardowego Schabowego :), dzbanek herbaty i przyglądamy się mapą, nanosimy kilka drobnych korekt. Po kilku minutach zamówione dania i herbata lądują na stole. Jedzenie jest świeże, smaczne i szybko podane. Bar godny polecenia :) 
Najedzeni ruszamy dalej.
Ruiny synagogi (1852 r.) - Działoszyce
Ruiny synagogi (1852 r.) - Działoszyce © amiga
Tablica na Snagodze
Tablica na Snagodze © amiga
Wnętrze Synagogi
Wnętrze Synagogi © amiga
Wielka czaszka
Wielka czaszka © amiga
Kościół pw. Św.Trójcy w Działoszycach
Kościół pw. Św.Trójcy w Działoszycach © amiga
Okolice Biedrzykwoic
Okolice Biedrzykwoic © amiga
Pałac w Sancygniowie
Pałac w Sancygniowie © amiga
Kościół Piotra i Pawła w Sancygniowie
Kościół Piotra i Pawła w Sancygniowie © amiga
Kościół w Sancygniowie
Kościół w Sancygniowie © amiga
Po dość płaskim terenie pojawiają się znowu górki, podjazd pod Tomaszów daje popalić, dalej jest miejscowość o nazwie Góry, nie podoba mi się ta nazwa, ale okazuje się, że Górę już podjechaliśmy, teraz jest z górki ;) 
Planowaliśmy wczoraj, że wrócimy przez Pińczów, ale w barze zmodyfikowaliśmy trasę, chcemy być wcześniej na kempingu, liczymy na gorącą wodę pod prysznicem ;)
Tak więc kierunek Betlejem :)
Dojechaliśmy do Tomaszowa
Dojechaliśmy do Tomaszowa © amiga
Tomaszowskie Panoramy
Tomaszowskie Panoramy © amiga
Okolice Gór
Okolice Gór © amiga
Dzisiaj w Betlejem
Dzisiaj w Betlejem © amiga
Samo Betlejem zupełnie nijakie, nieco dalej wjeżdżamy do rezerwaty Polichno, skraca nam to drogę, jednak leśna ścieżka zaskakuje. Z mapy wynikało, że powinien to być szeroki szuter, a w rzeczywistości droga jest coraz bardziej błotnista, usiana kałużami, koleiny są coraz głębsze. W końcu nie da się jechać. Sprawdzam na GPSie, jesteśmy w połowie lasu.... wiec nie ma sensu się cofać. Brniemy więc dalej. Dookoła nas lata krwiożercze dziadostwo. Gdzie tu i tam. Rowery za to utytłane, zresztą buty też do połowy obklejone gliną. W końcu wydostajemy się z lasu. Pojawia się szuter, później asfalt, ale zatrzymujemy się na dobre kilka minut by oczyścić choć trochę siebie i rowery. Po drodze będziemy szukać jakiejś myjni... a może umyjemy rowery w stawie ;)
Kolejna czaszka
Kolejna czaszka © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej © amiga
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej
Sanktuarium Matki Bożej Młodzawskiej © amiga
Czaszka przy Sanktuarium
Czaszka przy Sanktuarium © amiga
Do mety coraz bliżej, ale upał daje się we znaki, mało tego zaczyna wiać od wschodu, jazda jest ciężka. Ostatni odcinek to ponownie droga przez Nidę po płaskim, ale ciągnie się niesamowicie. Przy sklepie krótki postój, małe uzupełnienie zapasów, a kostki rosołowe chyba załatwią nam smak zupy którą planujemy ugotować :) 
Młodzawy
Młodzawy © amiga
W Wąwozie
W Wąwozie © amiga
Wąwóz w drugą stronę
Wąwóz w drugą stronę © amiga
Gdzie my jesteśmy?
Gdzie my jesteśmy? © amiga
Jeszcze jedna Czaszka
Jeszcze jedna Czaszka © amiga

Zupa z tego co przywieźliśmy jest niesamowicie aromatyczna i smaczna, znika wszystko. Plany na jutro już zrobione, rozrysowane na mapie. Niestety woda jak była zim,na tak jest dalej zimna. Ech. Ponownie rozglądam się za wymiennikami  Nigdzie ich nie zauważam. Moim zdaniem nie ma ich... Tak więc to, że jest ciepła woda gdy świeci słońce jest bajką właścicieli. Trudno, damy sobie radę. Za to... mamy dostęp do myjki rowerowej :)... Po kilku minutach rowery lśnią, choć trudno było zmyć glinę. 
W końcu zmęczeni około 21 idziemy spać. Jutro wczesna pobudka... 
Słońce już zaszło
Słońce już zaszło © amiga

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień piąty

Czwartek, 16 sierpnia 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Jako, że Beskid Wyspowy okazał się kolejną krainą deszczowców, bez szans na ocieplenie klimatu w ciągu najbliższych kilku godzin i bez specjalnych opcji wyjazdowych bez powtarzania przejazdów postanawiamy jeszcze wieczorem na wyjazd w inne rejony. 
Wcześnie rano jemy śniadanie, szybka kawa i ruszamy. Kierunek Busko-Zdrój, tam ma być nasza baza. Karolina coś mówi o Gackach i Loch Ness tam też się kierujemy. Na szczęście nie ma daleko, po trochę ponad godzinie jesteśmy na miejscu, tyle, że nie ma miejsc. 

Szybka lektura google i tuż obok jest jeszcze jedno miejsce, telefon i... czekają na nas. Kemping Gacki. Już na miejscu okazuje się, że to zupełnie nowy ośrodek położony nad jeziorem w starym kamieniołomie. Wszystko nowe, kilka drewnianych domków krytych strzechą. Sam kemping jest stosunkowo niewielki, jednak robi wrażenie :) pozytywne wrażenie. Właścicielka ostrzega nas, że ciepła woda jest tylko gdy świeci słońce, są EKO i mają wymienniki ciepła... 
Rozglądam się za wymiennikami, za panelami, za czymkolwiek ale nie mogę dostrzec, może po prostu są umieszczone na którymś z domków. Teraz nie to nas interesuje. 

Po pierwsze musimy pojechać do Buska-Zdroju, nie mamy map okolicy, odpalam więc nawigację na komórce i korzystając z niej jedziemy do miasta. Tuż po wyjeździe trafiamy na pierwszy krzyż z 2 czaszkami :)

Ledwo wyjechaliśmy a już jest czaszka
Ledwo wyjechaliśmy a już jest czaszka © amiga
.. a nawet dwie czaszki
.. a nawet dwie czaszki © amiga
Nawigacja prowadzi nas wpierw opłotkami, później wyprowadza nas na drogę wojewódzką, ruch nie jest specjalnie wielki, jednak pojawiają się tiry. Nieco przed Buskiem trafiamy na kolejną czaszkę. 
Kolejny krzyż z czaszką
Kolejny krzyż z czaszką © amiga
Gdy wjeżdżamy do miasta staramy się kierować wg drogowskazów na centrum, tyle tylko, że one są przygotowane dla samochodów, a nie rowerów, w efekcie jedziemy nieco dookoła, ale o tym dowiadujemy się sporo później. 
Odszukujemy centrum informacji przy głównym deptaku w mieście, jest przyzwoicie zaopatrzone. Gdy dostajemy do ręki mapy okolicy... serca nam się radują, to jest to o czym marzyliśmy, nawet nieco więcej... Mamy też plan miasta. Jako, że trochę czasu już minęło, to postanawiamy stanąć w pobliskim barze, zajrzeć do map, ustalić plan na dzisiaj, zobaczyć gdzie możemy podjechać, z grubsza nakreślamy plan. W między czasie znika jedzenie z talerzy. Najedzeni ruszamy na objazd miasta. 
Busko-Zdrój
Busko-Zdrój © amiga
W Busku-Zdroju nad deptakiem
W Busku-Zdroju nad deptakiem © amiga
Droga rowerowa
Droga rowerowa © amiga
Oznaczenia na DDRce
Oznaczenia na DDRce © amiga
Wojtek Belon i Karolina
Wojtek Belon i Karolina © amiga
Synagoga w Busku-Zdroju
Synagoga w Busku-Zdroju © amiga
2 czaszki na  starym cmentarzu przy kościółku św. Leonarda w Busku-Zdroju
2 czaszki na starym cmentarzu przy kościółku św. Leonarda w Busku-Zdroju © amiga
kościół św. Leonarda w Busku-Zdroju
kościół św. Leonarda w Busku-Zdroju © amiga
kościół św. Leonarda w Busku-Zdroju
kościół św. Leonarda w Busku-Zdroju © amiga
W parku zdrojowym
W parku zdrojowym © amiga
Dom zdrojowy
Dom zdrojowy © amiga
Kapliczka  św. Anny w parku Zdrojowym
Kapliczka św. Anny w parku Zdrojowym © amiga
Wnętrze kapliczki św. Anny
Wnętrze kapliczki św. Anny © amiga
Mimo tego, że samo miasto nie jest szczególnie wielkie to punktów do odwiedzenia jest całkiem sporo. Niesamowicie wyglądają drogi rowerowe, dodatkowo odwiedzamy drewniany kościółek, park zdrojowy, kapliczkę... Znajdujemy kolejne czaszki na krzyżach, w sumie w Busku spędziliśmy grubo ponad godzinę. 
Jedyne co mi się nie podobało, to dopuszczenie ruchu samochodowego w ścisłym centrum, powinien być mocno ograniczony, dotyczy to jednak prawie wszystkich polskich miast. Samochodu powinny mieć zakaz wjazdu do centrów miast. 
Drugi element który strasznie mnie ruszył to synagoga, budynek sam w sobie piękny, ale jednak jakiś nadzór nad nim powinien być, masa reklam na elewacji, pstrokacizna itd. Podoba mi się to co zostało przyjęte na starym mieście w Warszawie. Gdzie nawet logo Żabki czy Biedronki ma inną kolorystykę, nie straszy. Mało tego pasuje do otoczenia. 
Pstrokacizna na elewacjach zabytkowych budynków to niestety norma w Polsce. Brakuje nam jeszcze sporo do zachodu... 

Po wyjeździe z miasta krążymy po okolicy, mamy zaznaczone kilka punktów na mapie, dworki, pałace, kościoły itd. Dworki niestety zaskakują nieprzyjemnie, w większości okazują się to ruiny mimo, że mapa twierdzi co innego. Szkoda takich miejsc. Za to kościoły wyglądają całkiem przyzwoicie, Zaskakują ich wnętrza gdzie dokładnie w środku na głównej alei umieszczone są kolumny. Nie trafia do mnie to rozwiązanie, jest dziwne i inne of tego do czego przywykłem. 
Kościół pw. św. Jakuba Apostoła w Szczaworyżu
Kościół pw. św. Jakuba Apostoła w Szczaworyżu © amiga
Panorama Szczaworyżu
Panorama Szczaworyżu © amiga
W wąwozie
W wąwozie © amiga
Nowicjat Księży Sercanów
Nowicjat Księży Sercanów © amiga
Znajdź czaszkę ;)
Znajdź czaszkę ;) © amiga
Na dziedzińcu Nowicjatu
Na dziedzińcu Nowicjatu © amiga
Kościół św. Apostołów Piotra i Pawła
Kościół św. Apostołów Piotra i Pawła © amiga
Dzwonnica przy kościele św. Apostołów Piotra i Pawła
Dzwonnica przy kościele św. Apostołów Piotra i Pawła © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Chyba trwają przygotowania
Chyba trwają przygotowania © amiga

Okolica niby powinna być płaska, pewnie tak też jest w porównaniu do Beskidów czy Pienin, ale jednak co chwilę mamy górki do podjechania. Czasami ciągną się po 2 km czasami są strome, nachylenie po 10 i więcej procent. W tej okolicy raczej się tego nie spodziewałem. Docieramy do Solca-Zdroju. Nazwa powinna trochę zobowiązywać, jednak widać, że czas nie obszedł się łaskawie z tym miejscem. Dopiero od niedawna coś się dzieje, zaczęły się jakieś remonty. Wydaje się że park zdrojowy jest w rękach prywatnych. W sumie samo miasteczko jest średnio przyjemne. Można je obejść w ciągu kilkudziesięciu minut. 
Jednak w samym mieście były 2 miejsca, które odwiedzamy, to sklep rolniczy - kupiliśmy przedłużacz i stoisko z miodami, coś nas męczy, a do herbaty będzie jak znalazł :)

To teraz będzie z górki
To teraz będzie z górki © amiga
Strudzenie rowerzyści odpoczywają
Strudzenie rowerzyści odpoczywają © amiga
Willa Irena w parku zdrojowym w Solcu-Zdroju
Willa Irena w parku zdrojowym w Solcu-Zdroju © amiga
Łazienki w parku zdrojowym
Łazienki w parku zdrojowym © amiga
Trwa remont
Trwa remont © amiga
Kościół pw. św. Katarzyny w Piasku Wielkim
Kościół pw. św. Katarzyny w Piasku Wielkim © amiga
Kolejna dzisiaj znaleziona czaszka
Kolejna dzisiaj znaleziona czaszka © amiga
Parafia św. Bartłomieja w Wiślicy
Parafia św. Bartłomieja w Wiślicy © amiga
Płaska okolica ;)
Płaska okolica ;) © amiga
Kościół pw. św. Wawrzyńca w Gorysłwicach
Kościół pw. św. Wawrzyńca w Gorysłwicach © amiga

Pora ruszyć dalej, dzień nie jest za długi, a chcemy być przed zachodem słońca w bazie, jest jeszcze szansa na ciepłą wodę ;). Powoli więc odbijamy na zachód kierując się na Wiślicę, a później Gacki. Okolica jakby nieco bardziej płaska, choć w oddali widać jakieś wzniesienia. 
Centrum Wiślicy
Centrum Wiślicy © amiga
Pod kościołem pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Wiślicy
Pod kościołem pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Wiślicy © amiga
Dzwonnica przy kościele
Dzwonnica przy kościele © amiga
nietypowe wnętrze kościoła
nietypowe wnętrze kościoła © amiga
... tutaj też ciekawie
... tutaj też ciekawie © amiga
Widać że trwają przygotowania do uroczystości
Widać że trwają przygotowania do uroczystości © amiga
Wiślica zaskakuje zabytkami, miejscowość wielkościowo podobna do Solca, jednak jest tutaj jakoś przytulniej. Rynek, kościół i dom Długosza. Sporo tablic informacyjnych, spisanej historii... Spędzamy tutaj dobre kilkanaście minut :)
Dom Długosza
Dom Długosza © amiga
Okolice Jurkowa
Okolice Jurkowa © amiga
Kościół św. Teresy z Avila w Jurkowie
Kościół św. Teresy z Avila w Jurkowie © amiga
Pola kukurydzy
Pola kukurydzy © amiga
Nad Nidą w okolicach Starej Zagości
Nad Nidą w okolicach Starej Zagości © amiga
Słońce grzeje
Słońce grzeje © amiga
Czas niestety szybko ucieka, a do Gacków droga jeszcze daleka zastanawiamy się co musimy jeszcze kupić, będziemy pewnie przejeżdżać obok sklepów, większość jest otwarta. Tylko czego nam brakuje? Wydaje się, że mamy wszystko... miód jest, przedłużacz też ;) Resztę kupiliśmy z rana. 
Kościół św. Jana Chrzciciela w Starej Zagości
Kościół św. Jana Chrzciciela w Starej Zagości © amiga
Czaszka na zakończenie wycieczki :)
Czaszka na zakończenie wycieczki :) © amiga
Na miejsce docieramy trochę przed zachodem słońca, woda jest... mocno letnia. Ech... Wieczór za to spędzamy na snuciu planów na dzień następny :), a ten zapowiada się wyjątkowo gorący :)

Od Pienin po Pogórze Szydłowskie z Karoliną dzień pierwszy

Niedziela, 12 sierpnia 2018 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Dzień zaczął się około 3:00, ale jak to bywa w życiu nic nie jest łatwe, tym razem awaria, problemy z wyjazdem spowodowały lekką obsuwę. Z Katowic wyjeżdżam dopiero po 6:00... jak późno, a droga daleka. Kierunek Pieniny, okolice Łącka... 
W między czasie dostaję informację, że z północy Karolina już jest w drodze... 

Dzień dobry :)
Dzień dobry :) © amiga

Opóźnienie i problemy spowodowały, że w bazie w Wietrznicach melduję się trochę przed 10.... czas na szybkie drugie śniadanie, lekkie rozpakowanie się, przygotowanie rowerów i około 11:00 w końcu wsiadamy na rowery. 
Przez zawieruchę ostatnich dni i porannego Sajgonu specjalnie nie miałem czasu by przyjrzeć się mapą... na szczęście jest Karolina :) bez której wyjazdy nie doszłyby do skutku, bez której to nie było by to... 

Dunajec w okolicy Tylmanowej
Dunajec w okolicy Tylmanowej © amiga

Jako że głównym punktem wyjazdu w Pieniny ma być spływ kajakowy, zaplanowany an jutro postanawiamy przyjrzeć się przełomom Dunajca. Do tej pory rzeki z którymi mieliśmy do czynienia miały powolny nurt... płynęło się nimi z zawrotną prędkością 3-4 km/h ;), Nie mamy doświadczenia z rzekami górskimi... Podejrzewam, że i tutaj cudów nie będzie, jednak to są góry, woda płynie nieco szybciej... 

Takie rowerówki lubię
Takie rowerówki lubię © amiga

Jadąc wzdłuż rzeki w kierunku Krościenka nie do końca podoba nam się kolor wody, ale to pewnie efekt ostatnich opadów, nurt niesie sporo ziemi, mułu i Bóg wie czego jeszcze. Zaskakują za to wędkarze, stoją na środku rzeki, po piersi w wodzie i łowią ryby... Chyba więc nie jest głęboko, pocieszamy się co jakiś czas... Damy radę... 

Przed Krościenkiem nad Dunajcem szok... korek, dobre 2 km... rowerami jedziemy kilka razy szybciej... Może to dlatego, że dzisiaj niedziela? Co za przyjemność stać w czymś takim... 

A co to za zbój?
A co to za zbój? © amiga

Krościenko mijamy dość szybko, choć nieco źle skręcamy i szlak nam się urywa po około kilometrze. Musimy zawrócić i jechać po drugiej stronie rzeki, wkrótce osiągamy Szczawnicę, rozglądamy się na bazą organizatora spływu... ale mamy na to sporo czasu jeszcze jutro, miasteczko nie jest szczególnie wielkie. Po osiągnięciu centrum postanawiamy udać się w kierunku Niedzicy częściowo po Słowackiej stronie rzeki. Na szlaku... ludzi co niemiara. Jazda jest przerywana, szarpana, trzeba bardzo uważać... 

Niby spokojna woda ;)
Niby spokojna woda ;) © amiga
Pięknie jest
Pięknie jest © amiga

Dobre 7-8 km i osiągamy Czerwony Klasztor, jako że południe już dawno minęło rozglądamy się za czymś do zjedzenia, może knedliczki? Stajemy przy pierwszej lepszej restauracji. Zamawiamy pierogi z bryndzą... i... niestety to nie jest to... za mało bryndzy, za dużo ciasta... ech... Chyba trzeba będzie po te dobre jechać do Wisły... 

Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Okolice Czerwonego Klasztoru
Okolice Czerwonego Klasztoru © amiga

Po obiedzie wracamy na Polską stronę :), Sromowce Niżne, dalej Średnie, przy okazji odwiedzamy galerię w zabytkowym drewnianym kościele. Zaskakuje mnie to trochę, choć może i dobrze, że taka budowla nie niszczeje, że jest dalej wykorzystywana. 
Kierujemy się na Niedzicę, ruch coraz większy, coraz więcej turystów, w sumie to nic dziwnego jest niedziela, wakacje, długi weekend... 

Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny - obecnie galeria
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny - obecnie galeria © amiga
wewnątrz galerii
wewnątrz galerii © amiga

Pora zajrzeć na zegarki, ustalić ile mamy jeszcze czasu... chyba nie za dużo, o kontynuacji jazdy w kierunku Zakopanego nie ma mowy, tym bardziej, że poranne problemy z dojazdem opóźniły wyjazd na szlak rowerowy. 

Jezioro Czorsztyńskie
Jezioro Czorsztyńskie © amiga
Niby jest trochę chmur, ale upał zabija
Niby jest trochę chmur, ale upał zabija © amiga
Spichlerz w Niedzicy
Spichlerz w Niedzicy © amiga
Okolice Niedzicy
Okolice Niedzicy © amiga

Zawracamy... 

Powrót bardzo podobny choć tym razem większość dróg mamy po stronie Słowackiej, co ciekawe samochodów jest niewiele, nie ma turystów, nie ma wariactwa... dobrze, że wybraliśmy ten wariant :), mimo wszystko mamy nieco inne widoki. Jest więcej lasów, cienia, przy takiej temperaturze to dobra opcja. 

Lesnica na Słowacji
Lesnica na Słowacji © amiga
Po Słowackiej stronie
Po Słowackiej stronie © amiga
Piękne widoki
Piękne widoki © amiga
Jeszcze długa droga przed nami
Jeszcze długa droga przed nami © amiga


Od Czerwonego Klasztory jedziemy zdecydowanie wolniej, częściej się zatrzymujemy bo popatrzeć na Dunajec, na kajaki płynące po nim. Jutro nas to czeka... lekki strach nas obleciał, a co będzie gdy się wywrócimy, ile jest wody? Czy jest niebezpiecznie? Co z Flisakami? Czy ktoś nas nie zatopi... 

Na dziedzińcu muzeum klasztornego
Na dziedzińcu muzeum klasztornego © amiga
Sporo rowerzystów
Sporo rowerzystów © amiga

Droga do Polski
Droga do Polski © amiga

Zaskakuje nas też tempo spływu, chwilami pontony, kajaki płyną szybciej niż my na rowerach, to co najmniej kilkanaście km/h. Szybko... 

Jakieś zdjęcie?
Jakieś zdjęcie? © amiga
Juto może być tutaj ciekawie :)
Juto może być tutaj ciekawie :) © amiga
Przydałby się jednak asfalt
Przydałby się jednak asfalt © amiga
Wygląda bezpiecznie, ale jak będzie w rzeczywistości na kajaku?
Wygląda bezpiecznie, ale jak będzie w rzeczywistości na kajaku? © amiga
Przy skale
Przy skale © amiga
Spokojna okolica
Spokojna okolica © amiga
Na zakręcie rzeki
Na zakręcie rzeki © amiga
Chyba nieco podniesiony jest stan Dunajca
Chyba nieco podniesiony jest stan Dunajca © amiga

Przed wyjazdem w Szczawnicy jeszcze na chwilę odbijamy na Leśnicę, podziwiamy skały, widoki... pięknie tutaj jest :)

Te skały...
Te skały... © amiga
Drewniany domek
Drewniany domek © amiga
Ciekawie jak się w takim domu mieszka?
Ciekawie jak się w takim domu mieszka? © amiga

Pora jednak wracać do bazy, przed nami jakaś godzina jazdy, tym razem korki jeszcze bardziej szokują, zaczynają się już w Szczawnicy, tak jest aż do Krościenka. Na szczęście jest ciąg pieszo-rowerowy, może nie jest to moja wymarzona opcja, jednak tym razem jestem z tego zadowolony.

Pora wracać...
Pora wracać... © amiga
Przy schronisku PTTK Orlica Szczawnica
Przy schronisku PTTK Orlica Szczawnica © amiga

Od Krościenka jest już nieco lepiej, korki za nami, uciekamy jednak gdzie się da na boczne drogi, zdarzają się wariaci na drogach... a w końcu przyjechaliśmy tutaj odpocząć, a nie zaliczyć szkołę przetrwania. 

Kościół pw. św. Mikołaja w Tylmanowej
Kościół pw. św. Mikołaja w Tylmanowej © amiga

Gdy docieramy do Wietrznicy słońce już schowało się za pobliskie wzgórza. Mimo początkowych problemów to był dobrze wykorzystany dzień :)

Słońce za chwilę schowa się za górami
Słońce za chwilę schowa się za górami © amiga

Dzięki Karolina za kolejny świetny wyjazd...