Dolinki Krakowskie - Wielkanocna Wigilia z Karoliną
Sobota, 20 kwietnia 2019
· Komentarze(1)
Dzień zapowiada się intensywnie, zresztą kolejne 3 dni zapowiadają się intensywnie. W przeciwieństwie to poprzednich lat padł pomysł, a może by tak rowerowa Wielkanoc?
Umawiam się z Karoliną w Sławkowie, tak więc wpierw dojazd na dworzec w Katowicach, dojazd do Sławkowa i już jesteśmy razem :) Jedziemy po miejsca startowego - doliny Będkowskiej. Gdzie dopiero wspólnie wsiadamy na nasze rumaki. Jest coś koło 10 gdy mamy ustaloną trasę. Postanawiamy pojechać na Krzeszowice i tam odbić w kierunku kolejnych dolinek. Oczywiście po drodze odwiedzamy co bardziej interesujące miejsca pozaznaczane na mapach, jako dworki, zabytkowe wille czy kościoły ;)
Pora na przygodę © amiga
Szkoda, że nie można przekazać poprzez zdjęcie zapachu... © amiga
Przyroda budzi się do życia :) © amiga
Niesamowity poranek w dolinie Będkowskiej © amiga
W dolinie Będkoskiej © amiga
Niegoszewice, gdzieś tam z tyłu jest dworek © amiga
Zabytkowy budynek w Rudawie, podobno mieszkał tutaj Henryk Sienkiewicz © amiga
Uśmiechnięta jak zawsze :) © amiga
Zabudowania folwarczne w Pisarach © amiga
Lekki wiatr specjalnie nam nie przeszkadza, ale też nie pomaga. Jedzie się przyjemnie :), rozmawiamy, gadamy, kombinujemy, modyfikujemy trasę, play... Gdzieś przed Krzeszowicami źle skręcamy, coś się nie zgadza na mapie, później się okazuje, że kolej dość mocno remontuje tą trasę tworząc nowe przejazdy, wiadukty, nasypy. Nasza droga gdzieś ginie. Spoglądamy przed siebie, na mapy, daleko nie ma... wjeżdżamy więc do kanału i w wersji na hulajnogę poruszamy się do przodu. Po kilkuset metrach w kanale pojawia się błoto, woda, śmieci. Trzeba zsiąść i bokiem przemykać do przodu szukając wyjścia, czy może wyjazdu. Czas leci. Czujemy zmęczenie. Bike Walking niekoniecznie jest tym o czym marzymy. Gdy docieramy w końcu do miejsca gdzie możemy wydostać się na drogi musimy chwilę odsapnąć i zastanowić się co dalej.
W końcu wiem po co są takie rowy ;) © amiga
Wpierw udajemy się pod Pałac w Krzeszowicach, później na rynek gdzie robimy sobie dłuższą przerwę przy okazji udając się na zakupy. Gdzieś po 14 sklepy będą zamykane. Jutro święta. Czas pracy jest skrócony. To nasz największy problem na już. Tak więc obładowani i nasyceni możemy ruszyć dalej.
Pałac Potockich w Krzeszowicach - nic się z nim nie dzieje od kilkunastu lat, a szkoda © amiga
Widok spod pałacu Potockich w Krzeszowicach © amiga
W parku miejskim w Krzeszowicach © amiga
Zając i świta :) © amiga
Na rynku w Krzeszowicach © amiga
Remonty prowadzone przez kolej po raz kolejny nas zaskakują, zniknął jeden z przejazdów w kierunku Tenczynka, mieliśmy odwiedzić Bramę Zwierzyniecką, ale to nie ma sensu. Dziś ją odpuszczamy, kierujemy się od razu na Wolę Filipowską. Pora na przejazd pierwszą z dolinek (w zasadzie to druga, pierwszą była Będkowska). Samochodów na drodze niewiele, za to pojawiają się groźne nazwy miejscowości - Nowa Góra... To... nie jest miła dla ucha nazwa... Jestem pewny, że czeka nas podjazd. Nie mam pojęcie jakie będzie nachylenie, łudzę się jeszcze że niewielkie. Gdy tylko jednak mijamy jedno ze skrzyżowań pojawia się przed nami ścianka... Dobre kilkaset metrów podjazdu. Na szczycie ledwo żyjemy ;)
Kładką, a może wpław ;) © amiga
Nie podoba mi się nazwa tej miejscowości, czyżby sugestia? © amiga
Jakie widoczki :) © amiga
A może do Paryża? © amiga
Za to widoki rekompensują nam męczarnie. Co chwilę przystajemy, focimy. Oj warto było pomęczyć się chwilę. Ale jak była górka, to musi być zjazd :). Tak też się dzieje. Lądujemy w dolinie Krzeszówki. Jest inna, chyba fajniejsza. Są miejsca gdzie jest pełno kwiatów. Są miejsca gdzie pojawiają się spiętrzenia wody, malownicze wodospady. Coś pięknego.
Kościół Zesłania Ducha Świętego w Nowej Górze © amiga
wnętrze kościoła w Nowej Górze © amiga
Punkt widokowy w Nowej Górze © amiga
Chwila odpoczynku w wśród kwiecia © amiga
Jedne ze źródełek w dolinie Krzeszówki © amiga
Krzeszówka © amiga
Ruiny w dolinie Krzeszówki © amiga
Ruiny mostu Diabelskiego © amiga
Po jakimś czasie docieramy w okolice Czernej, na szczycie wzniesienia znajduje się klasztor, a do szczytu prowadzi ścianka ;) Rowery nie mają ochoty na jazdę ;). Stawiają się na wszelkie możliwe sposoby. Przy klasztorze widzimy informację o kawiarni. Pora na kawę, na coś gorącego... Tyle, że kawiarnia jest zamknięta. Szkoda...
Ponad klasztorem znajduje się punkt widokowy, postanawiamy tam dotrzeć, tyle, że można to zrobić tylko pieszo. Tak więc rowery zostają na dole, a my powoli wdrapujemy się na górę zahaczając o kolejne stacje drogi krzyżowej. XIV stacja znajduje się przy punkcie widokowy. Pora na kilka zdjęć :), kilka panoram...
Brama do klasztoru w Czernej © amiga
Klasztor karmelitów bosych w Czernej © amiga
Pora wrócić do rowerów i pojechać dalej. Paczółkowice są kolejną miejscowością na naszej liście. Trafiamy na otwarty drewniany kościołek. Wewnątrz Straż pożarna pilnuje grobu. Nie chcemy przeszkadzać, tak więc zdjęcia tylko z daleka. O szukaniu czaszek nie myślimy, choć.... na zewnątrz na murze okalającym kościółek Karolina coś zauważa. Jest, a w zasadzie są. od razu 2 :) na jednej z tablic.
Kościół Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Wnętrze kościoła Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Znalezione przez Karolinę czaszki w Paczółtowicach © amiga
Spoglądamy na mapy i zegarki, czas ucieka, chyba pora lekko skrócić wycieczkę. Przebijemy się terenowo z Racławic do Szklar, pierwszy fragment podjazdu zabija... ale dalej... jest niesamowicie. Widoki nieziemskie :) Masa skałek, górek, malowniczych pół, łąk czy niewielkich zagajników.
Kościół pw Narodzenia N.M.P w Racławicach © amiga
Uwielbiam takie trasy © amiga
Troszkę z górki © amiga
Wydaje się że jest płasko, choć rower sam nie chce jechać © amiga
Niesamowite widoki © amiga
Jeszcze trochę terenu © amiga
Szklary - dolina Szklarki, Biała Ścianka © amiga
W Szklarach odbijamy na Łazy, Już się przyzwyczailiśmy do podjazdów. Do zachodu słońca jest jeszcze sporo czasu, jednak zaczyna się robić chłodno. Zaczynamy kombinowanie z ubieraniem. Na podjazdach jest gorąco, na zjazdach chłodno.
Drogi są niesamowite, nawet takie leśne odcinki © amiga
Kolejny podjazd.... © amiga
Pompa przy OSP w Łazach © amiga
Okolice Łaz © amiga
W końcu docieramy do doliny Będkowskiej, gdzie odbieramy sakwy, coś jemy i udajemy się objuczeni do położonej 4 km dalej kwatery, czy może naszej bazy. Kilkanaście kg na rowerze robi sporą różnice, Podjazd do Będkowic wysysa z nas ostatnie siły. Co ciekawe do miejsca noclegu cały czas pniemy się pod górkę. Zegarek pokazuje mi że na tych 4 km mieliśmy 130m podjazdu... W Katowicach mam mniej więcej tyle w drodze do pracy ale rozłożone na 30km :)
Będzie ciężko.... © amiga
Podjazd mamy już za sobą © amiga
Pod Agroturystyką na granicy Będła i Będkowic © amiga
Na miejscu jesteśmy trochę przed 20:00. Trochę czasu zajmuje nam rozkulbaczenie rumaków. Pora trochę odpocząć i ustalić plany na jutro...
Święta zapowiadają się cudownie :), dzięki Karolina :)
Umawiam się z Karoliną w Sławkowie, tak więc wpierw dojazd na dworzec w Katowicach, dojazd do Sławkowa i już jesteśmy razem :) Jedziemy po miejsca startowego - doliny Będkowskiej. Gdzie dopiero wspólnie wsiadamy na nasze rumaki. Jest coś koło 10 gdy mamy ustaloną trasę. Postanawiamy pojechać na Krzeszowice i tam odbić w kierunku kolejnych dolinek. Oczywiście po drodze odwiedzamy co bardziej interesujące miejsca pozaznaczane na mapach, jako dworki, zabytkowe wille czy kościoły ;)
Pora na przygodę © amiga
Szkoda, że nie można przekazać poprzez zdjęcie zapachu... © amiga
Przyroda budzi się do życia :) © amiga
Niesamowity poranek w dolinie Będkowskiej © amiga
W dolinie Będkoskiej © amiga
Niegoszewice, gdzieś tam z tyłu jest dworek © amiga
Zabytkowy budynek w Rudawie, podobno mieszkał tutaj Henryk Sienkiewicz © amiga
Uśmiechnięta jak zawsze :) © amiga
Zabudowania folwarczne w Pisarach © amiga
Lekki wiatr specjalnie nam nie przeszkadza, ale też nie pomaga. Jedzie się przyjemnie :), rozmawiamy, gadamy, kombinujemy, modyfikujemy trasę, play... Gdzieś przed Krzeszowicami źle skręcamy, coś się nie zgadza na mapie, później się okazuje, że kolej dość mocno remontuje tą trasę tworząc nowe przejazdy, wiadukty, nasypy. Nasza droga gdzieś ginie. Spoglądamy przed siebie, na mapy, daleko nie ma... wjeżdżamy więc do kanału i w wersji na hulajnogę poruszamy się do przodu. Po kilkuset metrach w kanale pojawia się błoto, woda, śmieci. Trzeba zsiąść i bokiem przemykać do przodu szukając wyjścia, czy może wyjazdu. Czas leci. Czujemy zmęczenie. Bike Walking niekoniecznie jest tym o czym marzymy. Gdy docieramy w końcu do miejsca gdzie możemy wydostać się na drogi musimy chwilę odsapnąć i zastanowić się co dalej.
W końcu wiem po co są takie rowy ;) © amiga
Wpierw udajemy się pod Pałac w Krzeszowicach, później na rynek gdzie robimy sobie dłuższą przerwę przy okazji udając się na zakupy. Gdzieś po 14 sklepy będą zamykane. Jutro święta. Czas pracy jest skrócony. To nasz największy problem na już. Tak więc obładowani i nasyceni możemy ruszyć dalej.
Pałac Potockich w Krzeszowicach - nic się z nim nie dzieje od kilkunastu lat, a szkoda © amiga
Widok spod pałacu Potockich w Krzeszowicach © amiga
W parku miejskim w Krzeszowicach © amiga
Zając i świta :) © amiga
Na rynku w Krzeszowicach © amiga
Remonty prowadzone przez kolej po raz kolejny nas zaskakują, zniknął jeden z przejazdów w kierunku Tenczynka, mieliśmy odwiedzić Bramę Zwierzyniecką, ale to nie ma sensu. Dziś ją odpuszczamy, kierujemy się od razu na Wolę Filipowską. Pora na przejazd pierwszą z dolinek (w zasadzie to druga, pierwszą była Będkowska). Samochodów na drodze niewiele, za to pojawiają się groźne nazwy miejscowości - Nowa Góra... To... nie jest miła dla ucha nazwa... Jestem pewny, że czeka nas podjazd. Nie mam pojęcie jakie będzie nachylenie, łudzę się jeszcze że niewielkie. Gdy tylko jednak mijamy jedno ze skrzyżowań pojawia się przed nami ścianka... Dobre kilkaset metrów podjazdu. Na szczycie ledwo żyjemy ;)
Kładką, a może wpław ;) © amiga
Nie podoba mi się nazwa tej miejscowości, czyżby sugestia? © amiga
Jakie widoczki :) © amiga
A może do Paryża? © amiga
Za to widoki rekompensują nam męczarnie. Co chwilę przystajemy, focimy. Oj warto było pomęczyć się chwilę. Ale jak była górka, to musi być zjazd :). Tak też się dzieje. Lądujemy w dolinie Krzeszówki. Jest inna, chyba fajniejsza. Są miejsca gdzie jest pełno kwiatów. Są miejsca gdzie pojawiają się spiętrzenia wody, malownicze wodospady. Coś pięknego.
Kościół Zesłania Ducha Świętego w Nowej Górze © amiga
wnętrze kościoła w Nowej Górze © amiga
Punkt widokowy w Nowej Górze © amiga
Chwila odpoczynku w wśród kwiecia © amiga
Jedne ze źródełek w dolinie Krzeszówki © amiga
Krzeszówka © amiga
Ruiny w dolinie Krzeszówki © amiga
Ruiny mostu Diabelskiego © amiga
Po jakimś czasie docieramy w okolice Czernej, na szczycie wzniesienia znajduje się klasztor, a do szczytu prowadzi ścianka ;) Rowery nie mają ochoty na jazdę ;). Stawiają się na wszelkie możliwe sposoby. Przy klasztorze widzimy informację o kawiarni. Pora na kawę, na coś gorącego... Tyle, że kawiarnia jest zamknięta. Szkoda...
Ponad klasztorem znajduje się punkt widokowy, postanawiamy tam dotrzeć, tyle, że można to zrobić tylko pieszo. Tak więc rowery zostają na dole, a my powoli wdrapujemy się na górę zahaczając o kolejne stacje drogi krzyżowej. XIV stacja znajduje się przy punkcie widokowy. Pora na kilka zdjęć :), kilka panoram...
Brama do klasztoru w Czernej © amiga
Klasztor karmelitów bosych w Czernej © amiga
Pora wrócić do rowerów i pojechać dalej. Paczółkowice są kolejną miejscowością na naszej liście. Trafiamy na otwarty drewniany kościołek. Wewnątrz Straż pożarna pilnuje grobu. Nie chcemy przeszkadzać, tak więc zdjęcia tylko z daleka. O szukaniu czaszek nie myślimy, choć.... na zewnątrz na murze okalającym kościółek Karolina coś zauważa. Jest, a w zasadzie są. od razu 2 :) na jednej z tablic.
Kościół Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Wnętrze kościoła Nawiedzenia NMP w Paczółkowicach © amiga
Znalezione przez Karolinę czaszki w Paczółtowicach © amiga
Spoglądamy na mapy i zegarki, czas ucieka, chyba pora lekko skrócić wycieczkę. Przebijemy się terenowo z Racławic do Szklar, pierwszy fragment podjazdu zabija... ale dalej... jest niesamowicie. Widoki nieziemskie :) Masa skałek, górek, malowniczych pół, łąk czy niewielkich zagajników.
Kościół pw Narodzenia N.M.P w Racławicach © amiga
Uwielbiam takie trasy © amiga
Troszkę z górki © amiga
Wydaje się że jest płasko, choć rower sam nie chce jechać © amiga
Niesamowite widoki © amiga
Jeszcze trochę terenu © amiga
Szklary - dolina Szklarki, Biała Ścianka © amiga
W Szklarach odbijamy na Łazy, Już się przyzwyczailiśmy do podjazdów. Do zachodu słońca jest jeszcze sporo czasu, jednak zaczyna się robić chłodno. Zaczynamy kombinowanie z ubieraniem. Na podjazdach jest gorąco, na zjazdach chłodno.
Drogi są niesamowite, nawet takie leśne odcinki © amiga
Kolejny podjazd.... © amiga
Pompa przy OSP w Łazach © amiga
Okolice Łaz © amiga
W końcu docieramy do doliny Będkowskiej, gdzie odbieramy sakwy, coś jemy i udajemy się objuczeni do położonej 4 km dalej kwatery, czy może naszej bazy. Kilkanaście kg na rowerze robi sporą różnice, Podjazd do Będkowic wysysa z nas ostatnie siły. Co ciekawe do miejsca noclegu cały czas pniemy się pod górkę. Zegarek pokazuje mi że na tych 4 km mieliśmy 130m podjazdu... W Katowicach mam mniej więcej tyle w drodze do pracy ale rozłożone na 30km :)
Będzie ciężko.... © amiga
Podjazd mamy już za sobą © amiga
Pod Agroturystyką na granicy Będła i Będkowic © amiga
Na miejscu jesteśmy trochę przed 20:00. Trochę czasu zajmuje nam rozkulbaczenie rumaków. Pora trochę odpocząć i ustalić plany na jutro...
Święta zapowiadają się cudownie :), dzięki Karolina :)