Powrót z Zakopanego
Niedziela, 10 czerwca 2018
· Komentarze(1)
Kategoria do 136km, Firmowo, W jedną stronę
Sobota minęła dość spokojnie, bez wycieczek rowerowych. Za to na spokojnym spacerze po Zakopanem i okolicy, po kilku tygodniach spiny, kulminacji w czwartek i piątek, wczoraj odpoczywaliśmy z Darkiem. 20 km spacer :), niby nic wielkiego, ale jednak czujemy zmęczenie.
Zespół Szkół Budowlanych im. dr Władysława Matlakowskiego w Zakopanem Technikum Nr. 1 © amiga
Oby nie padało z tych chmur © amiga
Giewont, rok temu tam byłem © amiga
Krajobrazy jak z bajki © amiga
Kościół na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej © amiga
wewnątrz kościoła na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej © amiga
Pomniki zaskakują © amiga
Czaszka na jednym z grobów na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku © amiga
Kolejna czaszka na grobie na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku © amiga
Pomniki zaskakują © amiga
Grób Kornela Makuszyńskiego na cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku © amiga
Zbieramy ekipę około 8:00, oczywiście są opóźnienia, ruszamy trochę przed 9. Tym razem pozostali najwytrwalsi. Trasa powrotna planowana jest na 100 km do Żywca, a dalej jeżeli ktoś chce też może jechać. W sumie rusza na 9 osób, 2 kolejne mają wyjechać nieco później i podążać inną trasą. Peleton szybko się rozbija, z przodu jadą wycinaki, a ja z Witkiem i Tomkiem spokojnie jedziemy z tyłu. Wiatr nas wspomaga. Jeszcze w Zakopanem krótki postój przy sklepie, szybkie uzupełnienie zapasów. Podjazd na Kościelisko daje się lekko we znaki. Za to dalej... przez kolejne kilkadziesiąt km głównie z górki.
Od Chochołowa po szlaku kolejki.. Pogoda dopisuje... Gdy wracamy na szosy ruch jest sporo mniejszy niż w tygodniu, nie widać Tirów, osobówek też mniej. Kierujemy się na Korbielów, krótszy wariant, znamy go, podjazd nie jest specjalnie wymagający. Na szczycie Złoty Bażant bezalkoholowy, zakup serków i można jechać dalej. Zjazd do Żywca zajmuje nam około godziny :) Tam rozstajemy się z kilkoma osobami, jadą do samochodu w Łodygowicach.
14% podjazd po bruku ;) za nami © amiga
Uwielbiam takie drogi © amiga
Jest pora obiadowa, tak więc zatrzymujemy się w centrum w restauracji, zamawiamy obiad i czekamy... czasu jest trochę, bo samochody które mają nad odebrać są jeszcze daleko :)... Tak więc najedzeni i napici dzielimy się na 3 grupy, pierwsza jedzie ze mną, druga zapakuje się za chwilę do innego samochodu i trzecia Witek i Sławek którzy postanowili pojechać rowerami do Gliwic.
W domu jestem około 17... tego wieczora mam jeszcze 2 rzeczy do ogarnięcia. Gdzieś po 21 dostaję informację, wszyscy bezpiecznie dojechali....
Ten przedłużony weekend to kulminacja półrocznych przygotowań. Wszystko się udało, nie było większych problemów na trasie, emocje opadły.
Podziękowania należą się wszystkim którzy podjęli wyzwanie, Za rok obiecujemy, że trasa będzie łatwiejsza... choć niekoniecznie krótsza ;)
Zespół Szkół Budowlanych im. dr Władysława Matlakowskiego w Zakopanem Technikum Nr. 1 © amiga
Oby nie padało z tych chmur © amiga
Giewont, rok temu tam byłem © amiga
Krajobrazy jak z bajki © amiga
Kościół na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej © amiga
wewnątrz kościoła na Pęksowym Brzyzku pw. Matki Boskiej Częstochowskiej © amiga
Pomniki zaskakują © amiga
Czaszka na jednym z grobów na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku © amiga
Kolejna czaszka na grobie na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku © amiga
Pomniki zaskakują © amiga
Grób Kornela Makuszyńskiego na cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku © amiga
Zbieramy ekipę około 8:00, oczywiście są opóźnienia, ruszamy trochę przed 9. Tym razem pozostali najwytrwalsi. Trasa powrotna planowana jest na 100 km do Żywca, a dalej jeżeli ktoś chce też może jechać. W sumie rusza na 9 osób, 2 kolejne mają wyjechać nieco później i podążać inną trasą. Peleton szybko się rozbija, z przodu jadą wycinaki, a ja z Witkiem i Tomkiem spokojnie jedziemy z tyłu. Wiatr nas wspomaga. Jeszcze w Zakopanem krótki postój przy sklepie, szybkie uzupełnienie zapasów. Podjazd na Kościelisko daje się lekko we znaki. Za to dalej... przez kolejne kilkadziesiąt km głównie z górki.
Od Chochołowa po szlaku kolejki.. Pogoda dopisuje... Gdy wracamy na szosy ruch jest sporo mniejszy niż w tygodniu, nie widać Tirów, osobówek też mniej. Kierujemy się na Korbielów, krótszy wariant, znamy go, podjazd nie jest specjalnie wymagający. Na szczycie Złoty Bażant bezalkoholowy, zakup serków i można jechać dalej. Zjazd do Żywca zajmuje nam około godziny :) Tam rozstajemy się z kilkoma osobami, jadą do samochodu w Łodygowicach.
14% podjazd po bruku ;) za nami © amiga
Uwielbiam takie drogi © amiga
Jest pora obiadowa, tak więc zatrzymujemy się w centrum w restauracji, zamawiamy obiad i czekamy... czasu jest trochę, bo samochody które mają nad odebrać są jeszcze daleko :)... Tak więc najedzeni i napici dzielimy się na 3 grupy, pierwsza jedzie ze mną, druga zapakuje się za chwilę do innego samochodu i trzecia Witek i Sławek którzy postanowili pojechać rowerami do Gliwic.
W domu jestem około 17... tego wieczora mam jeszcze 2 rzeczy do ogarnięcia. Gdzieś po 21 dostaję informację, wszyscy bezpiecznie dojechali....
Ten przedłużony weekend to kulminacja półrocznych przygotowań. Wszystko się udało, nie było większych problemów na trasie, emocje opadły.
Podziękowania należą się wszystkim którzy podjęli wyzwanie, Za rok obiecujemy, że trasa będzie łatwiejsza... choć niekoniecznie krótsza ;)