Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

przez las...

Poniedziałek, 10 marca 2014 · Komentarze(3)
Turbo - Szalony Ikar


Jest kilkanaście min przed 17:00 w nowym hełmie wychodzę na zewnątrz. Jest ciepło..., tzn ciepło jak na tą porę roku, świeci jeszcze słońce i wieje wschodni wiatr. Tyle, że w tej chwili tylko jedno chodzi mi po głowie..., las...


Jadę na Sośnicę, tam odbijam do lasu, może bardziej w kierunku hałdy. Początkowo dookoła góry, później w już w Makoszowach kieruję się na wały wzdłuż Kłodnicy. Piękne miejsce... 


W okolicy miejsca gdzie usypują kolejną Śląską "Śnieżkę" ktoś próbuje mi urozmaicić drogę, na ścieżce wysypane są jakieś Kamienie głazy. Muszę zejść i przeprowadzić przez te kilka metrów rower. Za to dalej już bez większych sensacji..., po prostu można jechać.


Parę razy włącza mi się ścigacz leśnych i drogowych bikerów... Podobnie dzieje się w Katowicach na Panewnickiej..., mało tego zamiast skręcić jak zwykle w Bałtycką, bawię się w pogoń za oddalonym o kilkaset metrów światełkiem roweru... Dość szybko go doganiam i teraz muszę uciekać :) Chora zabawa ;P


Już w domu stary kask ląduje na "kupce" zużytych hełmów... - już są 3 ;P

Piękna pogoda i idealny czas
Piękna pogoda i idealny czas © amiga

Zachód słońca nad Kłodnicą w Zabrzu
Zachód słońca nad Kłodnicą w Zabrzu © amiga

po lesie

Niedziela, 9 marca 2014 · Komentarze(0)
Exodus - A Good Day to Die Niedziela... dzisiaj podobnie jak wczoraj dzień miał być poświęcony na podkurowanie się..., kolejny tydzień na prochach... pogoda obije mnie w tym roku... dobije bo chyba nie miałem przypadku gdy przeziębienie utrzymywało się przez tak długi okres. Z drugiej strony gdy za oknem +12 to ciężko usiedzieć...

Efekt dość nietypowy, gzy dzwoni siostra, że chce gdzieś pojechać to... zgadzam się bez większych oporów. Krótko przed wyjazdem przyjmuję kolejną porcję prochów i w drogę. Z założenia nie ma to być nic wymagającego..., nic szalonego... Padło na krótki objazd okolicznych lasów... ograniczony Ochojcem, Murckami i Giszowcem. Kilka postoi..., przerw przy kolejnych stawach i na rybaczówce w okolicach Giszowca skutkuje kilkoma sesjami fotograficznymi.

Wyszło więc tak jak miało być. Żadnego gnania, spinania się... taki krótki wiosenny wyjazd....

Stawek w pobliżu Ochojca
Stawek w pobliżu Ochojca © amiga
Jak miło popływać
Jak miło popływać © amiga
I pogibać się na boki
I pogibać się na boki © amiga
Nie ma nic interesującego
Nie ma nic interesującego © amiga
Kawałek podjazdu
Kawałek podjazdu © amiga
Kolejny staw
Kolejny staw © amiga
Tym razem Janina w pobliżu Giszowca
Tym razem Janina w pobliżu Giszowca © amiga
Nad stawem Barabara
Nad stawem Barabara © amiga
Słońce powoli chyli się ku zachodowi
Słońce powoli chyli się ku zachodowi © amiga

wieczorny wschodni wiatr....

Piątek, 7 marca 2014 · Komentarze(4)
Pudelsi - Nigdy więcej
Wychodzę z firmy, jest jasno ;). Na drogach pustawo... ruszam i czuję zaj...e silny wschodni wiatr...
Nie namyślając się specjalnie postanawiam jechać przez hałdę w Sośnicy a przy okazji poszukać jakiegoś alternatywnego wjazdu na nią.... omijającego plac budowy DTŚki. Ścieżka oczywiście znaleziona, ale dobre 200-300m nie za bardzo nadaje się do jazdy. Kilkadziesiąt szyn wystających z gruntu, to wyżej to niżej dość skutecznie uprzykrza jazdę.  Chyba nie będę z tego przejścia/przejazdu korzystał zbyt często. 

Za to coś co rzuciło mi się w oczy to... kilkudziesięcio metrowa górka usypana na szczycie hałdy, powstała w zaledwie kilka miesięcy, 3 może 4. Tyle, że moja droga prowadzi u podstawy hałdy, dopiero z drugiej strony wjeżdżam w poliże jej szczytu.

Hałda trochę urosła przez ostatnie kilka miesięcu
Hałda trochę urosła przez ostatnie kilka miesięcu © amiga

Jadę dalej, kolejne kawałki terenowe, na starej hałdzie w Makoszowach postanawiam skręcić w prawo w kierunku wałów przy Kłodnicy, głównie z tego powodu aby ominąć błoto zalegające na głównej ścieżce. I nieco dalej szok... pierwszy raz w tym roku miałem okazję spotkać żurawie..., ostatnio widziałem je chyba jesienią... . Kilkadziesiąt metrów dalej kolejna niespodzianka... lis :) Tego to dobre 4 lata nie miałem okazji oglądać. Podobno przyczyną jest masowe wybijanie tych zwierzaków przez myśliwych :(

Na wysokości Borowej Wsi krótka przerwa na focenie jednego z dopływów Kłodnicy. 

Dziwne miejsce... tuż obok ruchliwej drogi
Dziwne miejsce... tuż obok ruchliwej drogi © amiga

Kilka min. później podążam dalej lasami, kierując się na Halembę, przy okazji uświadamiam sobie, że wieczorem jestem umówiony. Chyba pora wyjechać z lasu i pognać nieco szosami. Tak też czynię, jednak w Starej Kuźni i tak najlepszą opcją jest las..., najkrótszy wariant.

Dopadam drzwi domu i mam jeszcze 20 min czasu... udało się ;)

Poranna nuda....

Piątek, 7 marca 2014 · Komentarze(2)
Gianki i Pacyfki - Artur Andrus


Po wczorajszej przerwie rowerowej związanej ze szwendaniem się po lekarzach, dzisiaj przyszła w końcu chwila by dosiąść rumaka... jednego z 2 stojącego w prywatnej stajni. Zastanawiam się czy wziąć kasztanowatego, czy może lepszy będzie kary? 

Jako, że dość szybko orientuję się iż za prędko nie opuszczę domu i trzeba będzie raczej ciągnąć szosami wybór pada na Karego. Jest szybszy, ale wybredny jeżeli chodzi o podłoże.

W końcu jesteśmy na zewnątrz, w chwili wyjazdu jest 7:16. Nie za dobrze... Trzeba będzie pogalopować. Standardowo chwila postoju w Piotrowicach na skrzyżowaniu AK i Kościuszki. Tuż przed wiaduktem jakiś raptus wyprzedza mnie na podwójnej ciągłej... Może nie było by w tym nic zdrożnego, jednak widok nadjeżdżających samochodów z naprzeciwka jakoś nie napawa mnie optymizmem.

W Panewnikach chwila wahania..., może jednak skręcić w las..., poddaję się temu pragnieniu i minutę później jestem już w kniei. Szerokie ścieżki, więc można nieco poszaleć, problematyczne są jedynie gałęzie leżące to tu, to tam... W wszystko przez "wiosenną" wycinkę drzew, zresztą jak się później okaże nie jedyną na trasie mojego przejazdu. 

W Halembie natykam się na jakąś sierotkę próbującą skręcić w prawo z ul. Piotra Skargi w 1-go Maja... przy pustej drodze. Dobrze, że jednak jadę wariantem nieco bardziej leśnym. Chociaż jeszcze kilka km i będę musiał zmierzyć się z moimi demonami..., przesadzam... ale mam jakiś uraz do zjazdu z A4-ki w Kończycach. 2 lata temu zaliczyłem tam dość paskudną glebę... Niby nic takiego..., po takim czasie jeżdżę zupełnie inaczej, pewniej, wiem czego spodziewać się po rowerze, po nawierzchni po warunkach w których jadę..., ale uraz do tego miejsca pozostał.

Z drugiej strony uświadamiam sobie, że dzisiaj jadę najstarszym wariantem dojazdu do pracy, jak sobie przypomnę ile czasu przesiedziałem nad google-maps-earth..., ale warto było. Do dzisiaj w zasadzie żadna modyfikacja, żaden wariant (poza dobudowaną Bielszowicką) nie jest krótsza. 


Chwila strachu w Kończycach i dojeżdżam do Lasku Makoszowskiego, zbliża się 8:00, niedobrze, bo ruch będzie wielki... z drugiej strony przejazd przez park zajmie mi trochę czasu, więc jest szansa iż uda się dzisiaj nie napotkać spowalniaczy.


Za wiaduktem w Sośnicy tuż przy rondzie, jakiś kretyn próbuje mnie zabić..., wyprzedza na kartkę papieru, przy wysepce l lewej strony, nie daję się... . Mam ochotę wkręcić mu jaja w szprychy za karę.


Kilka km dalej dla odmiany trafiam na wlokący się spowalniacz w postaci autobusu..., najgorsze, że specjalnie nie było go jak wyprzedzić, więc wlokę się przez prawie całą ul. Błogosławionego Czesława z prędkością niewiele większą niż 20km/h. Ech...
Na szczęście do bram firmy pozostało już niewiele, kilka min później odprowadzam Karego do "stajni", a sam udaję się do pracy.

Fotoskecher - rok temu
Fotoskecher - rok temu © amiga

do pracy o poranku

Środa, 5 marca 2014 · Komentarze(0)
Lilly Hates Roses Głosy zza kwiatów
Poranek... Dzień kolejny. Miałem w planie wyjść wcześniej i pociągnąć lasami..., jednak zbieranie się zajęło mi więcej niż myślałem. Jadę jednak szosą :( 
W sumie nie ma co narzekać, wg mew.meteo.pl wiatr dalej od wschodu i czuć to wyraźnie. Jedzie się bez większych problemów, po prostu koła same się toczą. Na szosach nie ma szaleństwa, można pognać nieco. 
Zmiana następuje na wysokości Gliwic..., wybiła ósma, więc każdemu się spieszy, każdy gna... Na ul Odrowążów mała niespodzianka. samochód wywrócony na bok. Jakiś Punciak się "wykopyrtnął" wygląda to nieciekawie, ale na poboczy stoi grupa 3 ludzi i tak na oko kierowca któremu nic się nie stało... Zachodzę w głowę jak on to wykonał..., pewnie wpadł kołem w rów...ale jak go aż tak odwróciło...?
No nic... jadę dalej, jeszcze kilkaset metrów i jestem w firmie.

Wiosna panie sierżancie ;P
Wiosna panie sierżancie ;P © amiga

na leśnym szlaku

Wtorek, 4 marca 2014 · Komentarze(6)
Kapela ze wsi Warszawa - Bendzie wojna


Na szaleństwa jakoś nie mam dzisiaj ochoty, jednak wychodząc z pracy czuję, że wieje jak diabli..., na dokładkę jest to wiatr od wschodu, więc całą drogę będę miał go w twarz. Przez chwilę zastanawiam się co z tym fantem zrobić. Rozwiązanie widzę tylko jedno... Wbić się w las... tam mimo wszystko nie będzie to aż tak odczuwalne. Mijając wiadukt w Sośnicy skręcam w Lasek Makoszowski i podążam niebieskim szlakiem rowerowym, o którym wspominał jakiś czas temu Darek. Niewielka ilość błota, w zasadzie jego niewyschnięte resztki zupełnie nie przeszkadzają. Prawdę powiedziawszy to pierwszy raz jadę tym wariantem niebieskiego szlaku - w zeszły roku w okolicy hałdy zmieniał się 2-krotnie. Zaskoczył mnie fragment przy wyjeździe z okolic stawu pod hałdę, solidny stromy podjazd. Na krótkim fragmencie wymiękłem..., za stromo... to chyba przegięcie, jeżeli miało to być projektowane dla zwykłych śmiertelników. Chyba wolę mój wariant wypracowany przez ostatnie 2 lata... 

W Makoszowach jadę ul. Jana Styki, podobnie jak dzień wcześniej, zmiana trasy następuje dopiero na Helmbie, gdzie decyduję się na jazdę "starym" leśnym wariantem dojazdu DPD. W Starej Kuźni przejeżdżając przez Jamnę natykam się na spore łachy nawiezionego piachu. Rower staje dęba...
Kilka metrów muszę podprowadzić, na 1.5" slickach nie przejadę.... Dobrze że to max 10-15m. Dalej już nie ma problemów z przejazdem... Po kilkunastu minutach jestem już w domu. Przejazd nie był jakoś specjalnie szybki, ale po lesie i... podobało mi się to;)
Chyba będę powtarzał to w następnych dniach :)

Coraz więcej ich
Coraz więcej ich © amiga

poniedziałek z rana

Poniedziałek, 3 marca 2014 · Komentarze(0)
HUNTER - Samael

W weekend niestety nie było kiedy jeździć..., coś zwiedzać.... W zasadzie jedynym akcentem rowerowym była wymiana łańcucha w szaraku. Po 800km podmianka, niby nieco spóźnione, ale nic nie skacze, więc chyba jest dobrze. 

Wyjeżdżam ok 7:15 może 7:20. Mści się to niesamowicie bo już od domu prawie cały czas borykam się z wzmożonym ruchem, z korkami...., światłami itd... dawno już nie musiałem zatrzymywać się i zwalniać w tylu miejscach. Staram się unikać ruchliwych dróg, Panewnicką dzisiaj odpuszczam. Jednak do Kochłowic specjalnie innej alternatywy nie mam, tyle, że na początku mam szerokie pobocze, a później moją ulubioną "rowerówkę". Bielszowice witają mnie za to pustkami na drogach, jednak to tylko kawałek, bowiem już w Pawłowie wszystko zaczyna się od nowa... ruch, korki, światła...., spoglądam na zegarek..... 8:01 i.... wszystko jasne.

Podczas jazdy wieje dość wredny wiatr, wydaje mi się, że z południowego zachodu, a przynajmniej takie mam odczucia. Im bliżej jestem Gliwic tym bardziej daje się we znaki...

Fotosketcher - Kraków
Fotosketcher - Kraków © amiga

koniec tygodnia

Piątek, 28 lutego 2014 · Komentarze(0)
Monika Brodka - Piosenka z głowy

Kolejny poranek, ostatni w tym tygodniu....
Ciężko jakoś mi się zbiera..., w końcu gdzieś w okolicach 7:15 jestem na zewnątrz, świeci słońce :), kilka stopni na plusie umila jazdę. Miejscami widać jednak szron na metalowych elementach. 
Jak to w piątki zwykle bywa ruch jak diabli, w Piotrowicach decyduje się na jazdę przez ul Asnyka, ominę nieco to wariactwo, podobnie czynię w Panewnikach jadąc Bałtycką, a nie Panewnicką.
W zasadzie aż do Kochłowic tak sobie się jedzie, dopiero droga za Kochłowicami aż do Pawłowa jest wolna od samochodów. Na wzmożony ruch natykam się ponownie w Zabrzu, sprawdzam godzinę... 8:03 - jeszcze kilka min i powinno być luźniej. Tak też się dzieje, tyle, że już w Gliwicach. 
Czemuś ciężko mi się dzisiaj jechało, może to zmęczenie?
Jeszcze jest chłodno
Jeszcze jest chłodno © amiga

późną nocą...

Piątek, 28 lutego 2014 · Komentarze(1)
UL/KR - Po tak cienkim lodzie


o 17:00 małe pożegnanie kumpla z pokoju... zmienia pracę..., trochę się przeciągnęło, kilka piw później gdzieś około 22:00 opuszczam towarzystwo i rozważam możliwe alternatywy. Po pierwsze, czy jazda rowerem ma sens? Czy alkohol się ulotnił? Może jednak pociągiem? Taki też  mam plan...
Tyle, że wszystko się sypie gdy docieram do firmy po ciuchy, po rower...., jedno, drugie spotkanie, kilka zdań wymienionych i w zasadzie nie mam po co iść na dworzec. Niby jest jeszcze autobus... ale po pierwsze z rowerem nim nie pojadę..., a po drugie ile można jechać busem 30km... chore. 

Zmieniam plan. jadę rowerem, nie jestem przeszczęśliwy z tego powodu. Wiem, że muszę uważać jak diabli. tak szybko jak się da muszę uciekać do lasu, na boczne ścieżki, na chodniki. Moje OC tego nie obejmuje :(

Powoli wyjeżdżam z Gliwic, ruch niewielki..., pustki na szosach..., tuż za wiaduktem w Sośnicy jadę przez lasek makoszowski, kieruję się drogami na których raczej nie powinno być samochodów, o są najczęściej pozamykane z jakiś powodów, czy to remont, czy po prostu zakaz jazdy. W Rudzie Ślaskiej kawałek drogą, ale specjalnie alternatywy nie było, jednak dalej już wyłączenie oczne drogi i ścieżki rowerowe... po prostu przykład idealnego bikera... ;P

Jazda zajęła sporo czasu, ale to nie był czas na szarże, na pędzenie na oślep, na ryzykowanie. Z drugiej strony chyba nie będę dumny z tego wyjazdu...

Kolejowe wspominki
Kolejowe wspominki © amiga

ciepły poranek

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komentarze(1)
Perfect - Objazdowe Nieme Kino

Poranek... Znów wychodzę później niż myślałem, ech... 
Przy domu widzę jadącego Tomka, pozdrawiamy się i ruszam w swoją drogę... do Gliwic...

Kolejny ciepły dzień, ciepły poranek, prognozy wskazują na możliwość wystąpienia deszczu, w ostatnim odruchu założyłem błotniki. Późniejsze wyjście owocuje koniecznością omijania korków, staram się skracać drogę jak się da, miejscami nawet po chodniku ;P
Centrum Kochłowic dość niemiło zaskakuje, sporo samochodów, lekki korek, trzeba bardzo uważać... Podobnie jest na Wirku, na szczęście tam tylko niewielki kawałek drogi, dość szybko odbijam na Bielszowice. drogi przez które jeżdżę, są fragmentami rozkopane, dzięki temu samochodów tam jak na lekarstwo, rower bez problemu radzi sobie z koniecznością jazdy przez plac budowy. Pawłów wygląda podobnie, pusto na drogach... W końcu zbliżam się w okolice centrum Zabrza. Jest po ósmej, więc jak to zwykle o tej porze ruch lekko zamiera..., jedynie samochody DHL-a denerwują... goście zap...ą ile mocy w silnikach, spieszą się, czasami łamią przepisy i stwarzają dość nieprzyjemne sytuacje, jednak widząc furgon DHL-a wiem, że należy być ostrożnym, bo diabli wiedzą co kierowcy strzeli do głowy.

W Gliwicach jakieś 3km przed metą mija mnie samochód firmowy, pozdrawiamy się i jedziemy... w tym samym kierunku. Wkrótce tracę go z widoku. W tym miejscu więcej niż 35 nie pojadę...

Lubię to miejsce, ale rzadko tam ostatnio bywam :(
Lubię to miejsce, ale rzadko tam ostatnio bywam :( © amiga