Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Dalej trwa remont ul.rogoźnickiej w Pawłowie :(

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komentarze(0)
Hey - Katasza

Jest trochę po 17:00. ostatnie przygotowania i ruszam. Zaczyna się ściemniać. 
Plan był nieco inny, miałem wyjść ok 16:00, myślałem o wjeździe do lasu, jednak teraz nie mam już na to ochoty, chociaż z drugiej strony  i tak dobrze się jedzie. Kombinuję z przełożeniami, jednak jestem niskokadencyjny i najlepiej jedzie mi się na wolnych obrotach ale z dużym obciążeniem. Co prawda jeszcze nie dorosłem do 48/11, ale już 48/13 jest przyjemne :), w każdym bądź razie widzę, że jest jeszcze margines, jest co robić.
Na szosach umiarkowany ruch, tyle, że to pewnie ta pora, późniejszy wyjazd, w Pawłowie skręcam w ul.Rogoźnicką, głównie po to aby sprawdzić stan prac..., remontu kanalizacji. Powoli ale coś tam się dzieje, chwilami ciężko przejechać pomiędzy porozrzucanymi rurami, jednak to tylko fragment całości. Nie musiałem zsiadać z roweru, więc i tak to był sukces. :)
Zastanawiam się czy nie domyć roweru do końca, jednak prognozy wskazują na możliwy deszcz, więc to trochę bezcelowe. Kolejne myjnie mijam bokiem. Dziwnie duży ruch na Wirku, dobrze, że mam tylko kilkaset metrów do pokonania, dalej znowu pustki, chociaż i tak pojechałem fragmentem czerwonej rudzkiej rowerówki. W Katowicach dla odmiany zaliczam boisko kolejarza i po kilku min melduję się w domu.
Jeszcze miesiąc i powinno być podobnie
Jeszcze miesiąc i powinno być podobnie © amiga

po krótkiej przerwie

Środa, 26 lutego 2014 · Komentarze(0)
KULT - Inżynierowie z Petrobudowy

Wczoraj mała przerwa w wyjazdach do i z pracy. Dostałem wezwanie na policję ;P jako świadek... Pierwsze wrażenie to zdziwienie..., po co i  jakiej sprawie. Nic trzeba było się tam w końcu wybrać i zobaczyć co jest grane. Już na miejscu dowiedziałem się, że sprawa dotyczy usera allegro który prawdopodobnie przywłaszczył sobie kasę nie wysyłając towaru. Za to pytania zabawne... czy pamięta pan usera..., aukcje.... sprzed 3 lat.... jaja jakieś... Po nazwie aukcji domyśliłem się, że chodziło o pendrive, ale już dawno o tym zapomniałem. W między czasie miałem kilka innych ;P Przy czym, Policja pewnie leciała po liście wszystkich którzy kiedykolwiek tam kupowali. A ja miałem dzień w plecy. Może nie do końca, bo udało się go spożytkować m.inn. na wizytę u lekarza. Kolekcja prochów zakupiona i teraz można próbować się kurować. 

A poranek, jak zwykle w lutym ciepły ;P, wyjazd kilka min. po 7:00. Dość ograniczony ruch co może zaskakiwać, ale zupełnie nie przeszkadza.... Od jakiegoś czasu czuję, że w Giancie mam nieco za nisko siodełko i jest źle pochylone... i o ile pamiętam o tym gdy jadę, ale nie chce mi się tego korygować na trasie, to w domu o tym zawsze kompletnie zapominam... tym razem czuję to samo, a jest to odczuwalne szczególnie po jeździe na "pomarańczy" gdzie lata pracy ekspertów pozwoliły wypracować odpowiednią pozycję siodełka ;P

Oczywiście teraz też nie pora na to... w sumie pewnie zajęło by mi to minutę..., jednak mimo wszystko szkoda mi czasu. Po prostu gnam po szosach... 

W Bielszowicach chwila przerwy na... myjni. muszę doprowadzić rower do jakiegoś stanu używalności, po ostatniej jeździe jest cały pokryty warstewką błota. 2 zł wydane i rower prawie nówka ;P
Do pokonania zostało już tylko Zabrze i Gliwice... drogi prawie puste..., jazda jest przyjemnością..., dojeżdżam do firmy i wita mnie wynalazek znajomego...., musiałem się zatrzymać i zrobić mu fotę. :)

Poranek na trasie
Poranek na trasie © amiga

wieczór...

Środa, 26 lutego 2014 · Komentarze(0)
EL DUPA - Natalia w Bruklinie

Wieczór... jest po 17:00
Miałem wyjść wcześniej, ale wyszło jak zwykle... ;P
Czuję dość wredny wiatr od południa...., miejscami mam go w twarz..., 2 najgorsze fragmenty to 3 km w Zabrzu, jakieś 2 w Bielszowicach i kolejne 3 pomiędzy Kochłowicami, a Katowicami, gdzie jestem  na otwartym terenie bądź jadę dokładnie na południe. Po raz drugi dzisiaj zaskakuje mnie wyjątkowo mały ruch... Dość zaskakujące jak na połowę tygodnia. Przy czym absolutnie nie powiem, że mi to przeszkadza. Jestem wręcz zadowolony z tego. Do domu docieram w średnim tempie, jednak w trasie próbuję się przekonać do przełożenia 48/11. Ciężkie, ale da się jechać..., muszę trochę poćwiczyć..., tan naprawdę to 42 zęby w góralu to stanowczo za mało..., następna zębatka mam nadzieję, że będzie miała ich przynajmniej 44. Chociaż nie wiem czy taką dostanę do 10rz korby Hollowtecha. 
jeszcze mam na to czas, bo blat zarżnę pewnie najwcześniej w lato..., może później, bo pewnie więcej będę jeździł Giantem, w końcu po to był kupiony ;P

Hmmm... tak było mniej więcej rok temu... też bez śniegu
Hmmm... tak było mniej więcej rok temu... też bez śniegu © amiga

po pracy

Poniedziałek, 24 lutego 2014 · Komentarze(0)
T.Love - King

Wyjeżdżam, jest jeszcze jasno, względnie jasno. W końcu po kilku dniach pora wrócić do domu.
Męczy mnie przeziębienie, to już 5 tydzień, chyba pora odwiedzić doktora... 

Ale nie to jest ważne, przede mną 30km. Drogi względnie puste, ruch jakby mniejszy, dzisiaj marzę o jak najszybszym dotarciu do Katowic. Jadę ale, nogi nie chcą specjalnie pomagać, o wjeździe w las nawet nie myślę, chociaż góral powinien sobie dawać tam świetnie radę. Mam wrażenie, że wieje na dokładkę wiatr od wschodu..., ech... cóż, jechać trzeba... :)
Na pocieszenie zostaje wysoka (jak na luty) temperatura i coraz dłuższe dni... 


Dojeżdżam do Katowic, jest już ciemno, zupełnie ciemno. Ostatnie kilka km na szczęści dość szybko mijają. Docieram do domu... pora odpocząć :)
Pięknie się świeci :)
Pięknie się świeci :) © amiga

go work

Czwartek, 20 lutego 2014 · Komentarze(0)
EL CONDOR PASA - SIMON & GARFUNKEL.

Po raz ostatni w tym tygodniu jadę do pracy. Niby czwartek, ale... jutro wyjazd do Poznania a później w okolicę Bydgoszczy. Rower przygotowany, przynajmniej tak mi się wydaje.  Mapnik założony, ciężki plecak też, kompas na ręce... mogę jechać.
Po kilometrze staję, coś jest nie tak, czuję, że tylne koło jakieś miękkie jest, przez tydzień z KTM-a zeszło część powietrza. Ech...
Chwila pompowania, mogę jechać dalej, ale i tak mam wrażenie, że jadę na mule... 

Chyba przyzwyczaiłem się do Gianta...., do tych wąskich opon..., korby 48ki :) Tutaj muszę walczyć na 42 zębach..., niby da się to nadrobić kadencją..., ale ja wolę siłowe rozwiązania ;P Na dokładkę na podjazdach mam problem z amorem, stary był sporo bardziej twardy, nie bujał tak... ale przecież mam blokadę na kierownicy i zaczynam z niej korzystać.... jest zdecydowanie lepiej..., ale każdy podjazd to konieczność włączenia blokady. Nic to musi wejść w krew... 

Po drodze zastanawiam się czy nie zjechać na myjnię, spłukać trochę rower. Jednak nie teraz..., zrobię to wieczorem... po wyjeździe z firmy.

Dojeżdżam do pracy..., kąpiel i można zasiąść przed komputerem.

Masakra - jak ja dawno tam nie byłem..., chyba pora zorganizować sobie wycieczkę w okolice Mikołowa ;)
Masakra - jak ja dawno tam nie byłem..., chyba pora zorganizować sobie wycieczkę w okolice Mikołowa ;) © amiga

powrót tym razem nie dookoła ;)

Środa, 19 lutego 2014 · Komentarze(0)
Sinead O'Connor - Molly Malone

Czuję lekkie zmęczenie, średnią ochotę na jazdę, z drugiej strony chyba zmęczył mnie dzisiejszy dzień w pracy. Wychodzę raczej klasycznie ok 17:00. Drogi względnie czyste..., nie pada... więc jest nieźle... 
W miarę normalnym czasie ocieram do Katowic, mam tylko jedno marzenie... spać :)
A jednak nie..., spoglądam na ślad endomondo i wizę jakieś zanotowane bzdury.począwszy od tego że wygląda jakbym część drogi zrobił chorzowską w Gliwicach a na dokładkę wyrosła mi wielka 2,5km góra :) analizując ślad z rana okazało się, że endomondo gdzieś pomiędzy Bytomiem, a Zabrzem znalazł 100m depresję. Może amerykanie postanowili napaść na kogoś i satelity pokazują bzdury? Cóż... ślad zostawiam dla potomności :)

Lubię takie zachody słońca
Lubię takie zachody słońca © amiga

późny poranek

Wtorek, 18 lutego 2014 · Komentarze(0)
Pink Floyd - Time Poranek...

Wyjeżdżam późno, bardzo późno... niedobrze, na drogach czekają mnie korki. Tak też się dzieje, tragedia w Katowicach, później jeszcze Kochłowice i Wirek, dalej na szczęście jest już zdecydowanie lepiej, tyle, że jest po ósmej. Przejazd przez Pawłów kosztuje mnie trochę wysiłku. Drogi miejscami mokrawe, a w chwili wyjazdu delikatny minus. Przydałoby się aby temperatury się podniosły do komfortowych +16 + 20 stopni. Na szczęście połowę lutego mamy już za sobą i raczej nie zapowiada się, aby zima miała powrócić. A nawet to będzie to chwilowe. W firmie jestem w dość niezłym czasie, chyba zaczyna mi się podobać jazda crossem, na drogach spisuje się rewelacyjnie. Można by się czepić do opon, bo... w 2 miejscach czułem delikatny uślizg.
Na drugiej lokalizacji jest chyba trochę więcej bikerów
Na drugiej lokalizacji jest chyba trochę więcej bikerów © amiga

po ciemku i błocie :)

Poniedziałek, 17 lutego 2014 · Komentarze(0)
AC / DC - HELLS BELLS

Jest po 17:00 późno..., miałem wyjść wcześniej...


Ruszam i wiem jedno, pora przetestować nową lampkę w terenie, profilaktycznie mam drugą starą na kierownicy oraz czołówkę Biedronkowską na głowie... 


Wyjeżdżam z Gliwic i hyc do lasku Makoszowskiego, pierwsza próba to błotniste pobojowisko w okolicy budowy DTŚki, nie była to próba dla lampki, tylko raczej dla roweru, nie spodziewałem się aż tak głębokiego błota, wczorajsze mycie diabli wzięli..., teraz nawet nie zastanawiam się czy jechać drogami czy lasami... Odpowiedź jest jedna. Jak.... cały rower jest up...y to nie zrobi mu już żadnej różnicy przecioranie po terenie. Spodziewam się problemów w okolicach starej hałdy w Makoszowach i... nie mylę się... 

Musi być kilka tygodni słonecznych by droga ta stała się w pełni przejezdna, bokami po nieco mniejszym błocie udaje mi się przejechać, pomimo tego, że koła kręcą się w miejscu... prędkość spada do kilku km/h. Koła wyraźnie zwiększyły swoją szerkość, to już nie 700x40... to 700x2.1", kilka kg więcej do uciągnięcia... Wydawało mi się, że dalej będzie już lepiej..., pomyłka, wycinka drzew i ciężki sprzęt zrobiły swoje. Za to z opon powoli odpada warstwa błota...

Dobrze że widzę na kilkadziesiąt metrów do przodu, kilka razy przebiegają mi drogę sarny, tyle, że przy takiej prędkości nie zagrażam im ani one mnie :)

Nieco lepiej prezentuje się odcinek pomiędzy Kończycami, a Halembą..., to co uskuteczniam można nawet nazwać jazdą :)

Krótki odcinek szos na Halembie i w Starej Kuźni ponownie wbijam się w las, dolina Jamny wita mnie rozmiękłą ziemią, głębokimi koleinami, tutaj nie ma mowy o jeździe, jest gorzej niż na hałdzie w Makoszowach, kilkadziesiąt metrów muszę podprowadzić rower...
Dzieje się...


Przy drodze na hałdę w Panewnikach natykam się na pociąg... chwila przerwy i ruszam w dalszą podróż, tyle, że już niedaleką, w ciągu kilku minut dojeżdżam do asfaltu... 

Jeszcze krótki odcinek terenu na końcu Bałtyckiej, gdzie doganiam jakiegoś zupełnie nieoświetlonego "niedzielnego" bikera, tyle, że dzisiaj widzę go ze 100m :)


15 min później jestem w domu, rower wygląda tak jak przed wyjazdem na Helenkę... w niedzielę, szkoda go było myć ;P


Potwór Bajką zwany - zdjęcie sprzed dokładnie roku :)
Potwór Bajką zwany - zdjęcie sprzed dokładnie roku :) © amiga

z nową przerzutką...

Piątek, 14 lutego 2014 · Komentarze(4)
Piotr Rogucki - Mała Wczoraj wieczorem coś mnie podkusiło..., wymieniłem tylną przerzutkę, zmieniłem XTR-a na SLX - Shadowa..., myślałem pierwotnie, aby poczekać do wymiany napędu, ale nie..., 10 minut roboty i mam wrażenie że konstrukcja jest bardziej odporna na cokolwiek, mało tego, prowadzenie linki jest moim zdaniem bardziej przemyślane..., pytanie tylko jak to będzie działać w rzeczywistości.

5:20 - wyje telefon, uciszam go i śpię dalej...

W końcu 6:10.... jednak pora się ruszyć..., zbieram się i godzinę później  siedzę na rowerze, zabieram się za testowanie przerzutki... chyba chodzi lepiej..., w porównaniu do starego XTR-a ma sporo większy margines regulacji..., działa dość sprawnie, doregulowania będzie wymagało przerzucanie pomiędzy drugą, trzecią i czwartą zębatką. Pewnie starczy pobawić się 20s "beczułką". Ale nie teraz, teraz jadę do Gliwic...


Po szosach...., od kilku dni mam wrażenie że pełnia na niektórych dziwnie działa, że przestali myśleć..., wsiedli za kierownicę i próbują się zabić przy okazji zabierając może jeszcze kilka osób. Dzisiaj idiotyczny przypadek na ul Panewnickiej...., niby duperela, ale gość wjeżdżając na posesję zajechał mi drogę..., byłem może 2-3 metry od niego... widział mnie bo jechałem z naprzeciwka i świeciłem lampkami... Po raz n-ty jakimś cudem wyminąłem debila...


Na szczęście dalsza droga ie obfitowała w jakieś większe problemy, pozostały takie zwykłe standardziaki..., rozkopana droga, błoto, woda... trochę lodu...


Dojeżdżam do firmy i... prawie od progu mnie napadają... oj będzie ciężki dzień...

Założony nowy Shimano SLX M662 Shadow
Założony nowy Shimano SLX M662 Shadow © amiga

Z nową lampką

Piątek, 14 lutego 2014 · Komentarze(18)
STRACHY NA LACHY - Krew z szafy Wychodzę z pracy coś po 16:30, jest jeszcze jasno, to... niedobrze.

Niedobrze, bo dzisiaj dotarła lampka na diodzie Cree T6. W takich warunkach źle się będzie ją  testować, pociesza mnie tylko to, że do domu mam ponad godzinę i w końcu zapadni zmrok. 

Wyjeżdżam z firmy i... przypominam sobie, że... miałem zadzwonić do kumpla..., staję na jakimś przystanku, 5 min rozmowy i... wiem, że wracając muszę zahaczyć o niego... A że "zboczeniec" rowerowy więc zawsze będzie temat ;P

W okolicach Kochłowic jest już dostatecznie ciemno, mogę odpalić reflektor... bałem się, że oświetlane pole będzie zbyt małe, ale nie... spokojnie można oświetlić kilkadziesiąt metrów do przodu... Nieco klucze na bocznych drogach, tym mniej lub wcale nieoświetlonych... Lampka robi wrażenie... 

Ale pora kończyć zabawę, trzeba pociągnąć do domu, zahaczając o kumpla..., jeszcze kilka km i jestem w Ochojcu. Wpadam do niego i 2 godziny później dopiero wracam do siebie. Kilometr przede mną, jednak ciuchy są mokre i szybko wyciągają ze mnie ciepło. 3 min później jestem już w domu. Wszystko do prania, a lampka do ładowania. Teraz będzie mnie interesowało ile wytrzyma na jednym ładowaniu i... dlaczego tak mało... Trochę czasu jest do "nocnych" występów więc pewnie coś wykombinuję :)

Nowe światełko... - testy trwają :)
Nowe światełko... - testy trwają :) © amiga