Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

wieje jak diabli....

Poniedziałek, 17 marca 2014 · Komentarze(1)
Myslovitz - Deszcz

Poniedziałkowy poranek nie zapowiada się zbyt ciekawie, za oknem na niebie płyną ciemne chmury, na dokładkę co jakiś czas kropi... i wieje silny wiatr. Profilaktycznie odwiedzam  new.meteo.pl i widzę, że całą drogę będę miał pod wiatr. Będzie ciężko, tego jestem pewien. Kilka minut po siódmej jestem na rowerze, wyjeżdżam zza budynku i pierwszy podmuch mało nie zwala mnie z nóg.

Pierwszy kilometr jest już ciężki, gdy dojeżdżam do Piotrowic, zaczynam zastanawiać się czy dobrze dzisiaj zrobiłem wybierając się rowerem go Gliwic, z drugiej strony może to być całkiem niezły trening. Przez głowę chodzi mi jeszcze opcja jazdy przez las..., tam nie powinno aż tak bardzo wiać. Dojeżdżam do Panewnik i chwila wahania, jednak... nie... dzisiaj jednak szosy, ostatnie dwa dżdżyste dni mogły dość mocno rozmiękczyć leśne dukty, hałdy..., z dwojga złego chyba wolę kręcić pod wiatr. 

Dojeżdżam po grubo ponad godzinie do firmy, czuję ten przejazd..., lekko nie było, za to jest szansa na to iżwieczorny powrot będzie z wiatrem. Ciekawe czy prognozy się sprawdzą?

W Lasku Makoszowskim
W Lasku Makoszowskim © amiga

powrót z wiatrem

Poniedziałek, 17 marca 2014 · Komentarze(1)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo
Ewa Bem - Sprzedaj mnie wiatrowi

17:00 wybiła, siedzę na rowerze, wiatr wyraźnie osłabł, jednak kierunek został zachowany, tzn będę go miał w plecy, więc tym razem cała droga z górki :) Tym razem nie myślę o wjeździe do lasu, na szlaki... jadę szosą. Gliwice i Zabrze w zasadzie całkowicie opustoszone, Ruch pojawia się dopiero w Rudzie Śląskiej, tak jak przypuszczałem tym razem wiejący zachodni wiatr wspomaga mnie dość mocno. Nawet jazda pod górkę jest przyjemnością. 
Za to w Kochłowicach idiotyczna sytuacja na tym dziwnym rondzie w Kochłowicach dookoła "rynku", jakiś debil na chama wbijał się przede mnie, cóż z tego, że stoi wielki znak jak krowa ustąp pierwszeństwa, że jest stop. Tyle, że mimo wszystko jadąc w pobliżu skrzyżowań zawsze mam oczy dookoła głowy, już nie raz uratowało mi to 4 litery, Tym razem jest podobnie. Widząc co się szykuje, odbijam na lewy pas który mi do niczego nie pasuje, kawałek dalej zatrzymuję się na chodniku. 
Chwila zastanowienia co robić, jeszcze 2 min temu myślałem aby ruszyć na Radoszowy, teraz zupełnie odeszła mi ochota na jazdę. Jadę najkrótszą trasą do domu, na szczęście dalej już bez przygód. Za to zaskoczyły mnie 2 miejsca, pierwsze to końcówka ul Bałtyckiej a drugie to okolice parku Zadole, jestem tam kilkanaście min przed zapadnięciem ciemnicy i słyszę ten niesamowity śpiew ptaków. Coś niesamowitego. Ze zdecydowanie poprawionym humorem dojeżdżam do domu :)
Resztki z zimowej spiżarni
Resztki z zimowej spiżarni © amiga

poranek po szosach...

Piątek, 14 marca 2014 · Komentarze(0)
DAAB - Nie wolno nie ufać


Kolejny piękny dzień. Tylko co z tego skoro dalej czuję się nieszczególnie. Krótko przed wyjazdem szybka kuracja, polopiryna, apap zalane energetykiem... Jest lepiej...
7:10 jestem na rowerze, jadę szosami i raczej od tego nie będzie odstępstw..., może też nie zupełnie najkrótszą drogą, w Piotrowicach zaliczam boisko Kolejarza..., - już niedługi basen... może jeszcze w tym roku :)
Dalej Śląska, Panewnicka... i zbliżam się do Kochłowic, o dziwo jakiś sprawnie przychodzi mi przejazd przez centrum tej dzielnicy. Na otwartym terenie czuję silne podmuchy wiatru z południowego-zachodu, ale też jest coś jeszcze - grzejące słońce... Temperatura nie jest specjalnie wysoka, jednak w słońcu jest niesamowicie przyjemnie. 
W Zabrzu melduję się ok 8:03 - przynajmniej tak pokazuje zegarek... i ruch na drogach. Jest prawie pusto. Do bram firmy nie napotykam już żadnych korków, tyle, że 2 razy stoję na czerwonym. 
W plecaku spoczywają 2 dętki - jedna połatana z rana, druga jeszcze wczoraj. Z tego co widzę, to prawie na 100% jechałem na zbyt małym ciśnieniu w kołach. W góralu byłem przyzwyczajony do 40PSI i tak też były napompowane koła w Giancie... tyle, że tutaj oponki mają 42mm szerokości, balon jest sporo mniejszy. Patrząc na dętkę i dziury wynika z tego jasno że dobiła obręcz na jakiejś przeszkodzie, więc trzeba nieco bardziej wypełnić gumkę powietrzem. Przed wyjazdem dopompowałem koła do 60PSI. Na Szosach jest nieźle, ale muszę to sprawdzić w terenie. Muszę sprawdzić jak te opony będą się zachowywać na hałdzie, błocie, piachu przy takim ciśnieniu... Ale to pewnie wieczorem

Kawałek w lesie
Kawałek w lesie © amiga

po pracy

Piątek, 14 marca 2014 · Komentarze(2)
Róże Europy - Mamy dla was kamienie

Już po pracy, wychodzę trochę przed 17:00, wieje..., ale za to mamy piątek, ostatni dzień w tym tygodniu gdy jadę na rowerze. Weekend będzie nierowerowy, poświęcony na wykurowanie się po raz n-ty..., tyle, że nie będzie mi żal tych dni - ma lać. 
Za to teraz świeci słońce, jest pięknie. Wsiadam na rower i jadę na Sośnicę, by tam wjechać wpierw na hałdę, a później w miarę możliwości lasami. Tyle, że nie mogę przeciągać dzisiaj przejazdu. 

Będąc na w pobliżu szczytu zastanawiam się czy tam nie wjechać i chwilę pofocić, rozmyślam się jednak - mam max 40 min do zachodu słońca, druga sprawa to jak wspominałem wcześniej nie mam nieograniczonego czasu przejazdu. 

Kilka min później jestem już w Makoszowach, w ostatnich dniach kierowałem się na wały wzdłuż Kłodnicy, jednak dzisiaj jadę na krechę przez starą hałdę, przejeżdżam ul Legnicką w Kończycach i kieruję się na Helembę.

Tutaj 2 km po szosach i znowu las. Muszę przyznać, że po dopompowaniu kół do 60-PSI opony zachowują się dużo lepiej, są przewidywalne, a i w terenie radzą sobie nieźle. Na dokładkę nie załapałem się dzisiaj na żadną panę. Pewnie za wcześnie na odtrąbienie sukcesu, ale wydaje mi się, że to to. Przyzwyczajony jestem do ciśnień na poziomie 40 PSI w góralu. A Giant to w końcu cross :) i cieńsze oponki.

Zachód słońca nad Rudą Śląską
Zachód słońca nad Rudą Śląską © amiga

Bazylika w Panewnikach
Bazylika w Panewnikach © amiga

do pracy...

Czwartek, 13 marca 2014 · Komentarze(0)
CHWYTAK vs. CZAKI - Wjebię jej?
 Rano tragedia, czuję się jakby coś mnie sponiewierało w nocy. Niemniej go Gliwic czas ruszyć. decyduję się na przejazd szosami, jednak w dość spokojnym tempie. Bolą mnie mięśnie..., chcę tylko dojechać.


Drogę skracam na tyle ile się da, teraz to nie jest czas na szaleństwa, to nie czas na błądzenie, na kombinacje. Zresztą nie mam ani siły ani ochoty. Dobrze, że ruch jest nijaki. W zasadzie, aż do 8:00 nie dzieje się nic na drogach. Dopiero o 8:00 gdy jestem w Zabrzu wiać rój samochodów udających się we wszystkich możliwych kierunkach. Omijam więc kilka niebezpiecznych punktów wjeżdżając w lasek Makoszowski. Za to w Gliwicach pusto na drogach, tyle, że ósma minęła dobre kilkanaście minut temu :)


Jeszcze wczoraj połatałem dętki i zmieniłem  opony na Maxxisy, na szosach nie czuję specjalnie różnicy w stosunku do slicków w które rower był wyposażony fabrycznie. Zastanawiam się tylko jak będą się zachowywały w terenie. Ale na to dopiero przyjdzie czas.

Maxxis Wormdrive 700x42C
Maxxis Wormdrive 700x42C © amiga

na podwójnym....

Czwartek, 13 marca 2014 · Komentarze(2)
Magda Umer - Koncert na dwa świerszcze
Już rano czułem się nieszczególnie. Teraz nie jest lepiej..., zastanawiam się czy nie wrócić pociągiem...
Trochę przed wyjazdem aplikuję sobie podwójnego Vicksa w komplecie z litrowym energetykiem. 
Wyjazd na wspomaganiu, ale może uda mi się jakoś dojechać do domu.

Gdy wychodzę, widzę że mam ok 30-40 minut  do zachodu słońca i gdzieś koło godziny do zapadnięcia ciemnicy nocą zwaną :)
Nie chcę jechać drogami..., boję się, że chwila nieuwagi i... okaże się, że to moja wina. Tak szybko jak się da skręcam na Sośnice i hałdę. W zasadzie trasa podobna do tej wczorajszej, może w wyłączeniem kilku drobnych fragmentów. 2-krotnie  zatrzymuję się na wałach wzdłuż Kłodnicy. Jest zbyt pięknie by tego nie zrobić, na dokładkę jest niesamowicie ciepło.

Jako, że  pokusiłem się o teren to mam chwilę, by potestować nowe oponki i.... mam mieszane uczucia. Po pierwsze całkiem nieźle radzą sobie z lekkim błotem i piachem. Ale dziwnie zachowują się na wąskich koleinach. Tutaj przypominają mi Michelin-y Wildracery z których byłem totalnie niezadowolony bo nie trzymały trakcji... Ale być może to kwesta ciśnienia w oponach? Jutro dopompuję koła i sprawdzę to jeszcze raz.

Kilometr przed Panewnikami w lesie łapię kolejną w ciągu ostatnich 2 dni panę..., Miejsce to samo. Jakieś fatum? Wymiana zajmuje mi ok 10 min. Kilkanaście min później jestem już w domu...

Gdzieś na wałach Kłodnicy
Gdzieś na wałach Kłodnicy © amiga
Zachód słońca
Zachód słońca © amiga
Po prostu pięknie
Po prostu pięknie © amiga

pana...

Środa, 12 marca 2014 · Komentarze(2)
Maciej Maleńczuk VLADIMIR

Wyjeżdżam spóźniony..., zupełnie mi się nie chce..., nie wiem czy wczoraj nie przegiąłem z czymś.
Czuję jakieś paskudne podmuchy wiatru od północy, chwila zastanowienia i jadę terenem..., w sumie to nie wiem czemu..., może przez ten wiatr? Wjeżdżam w las i dość szybko bo w pobliżu hałdy w lesie Panewnickim czuję, że nie do końca panuję nad rowerem, tylne koło dobija..., staję i czuję, że opona jest jakby nieco bardziej miękka niż powinna, ujeżdżam może 200-300m i muszę stanąć... wymienić dętkę. 10 min w plecy, mało tego zdążyłem się lekko wychłodzić, nie za dobrze...

Ruszam w dalszą podróż, ale to już nie to. Już nie chce mi się pędzić, gnać, zastanawiam się czy aby nie wrócić na szosowy szlak. Jednak nie... przejeżdżam Halembę i ponownie wybieram las... tak już dzisiaj zostanie. Jest jeszcze jedna niewiadoma... co w Makoszowach, czy jednak zrobić esa przez Lasek Makoszowski czy może jednak lepszą opcją będzie hałda w Sośnicy. Nie mam specjalnie już ochoty na hardcore, ale taż nie chce mi się jechać dookoła... Więc jednak hałda...

Po chamsku przejeżdżam przez budowę DTŚki klucząc między pracownikami, najwyżej mnie wygonią :) W Gliwicach pusto, tyle, że na Odrowążów trafiam na zawalidrogę w postaci koparki, wyprzedzić się nie da bo jadą samochody z naprzeciwka. 
Po kilkuset metrach koparka skręca, mogę nieco przyspieszyć. 
Dojeżdżam do firmy.
Dzisiejszy plan obejmuje wizytę w rowerowym, podbić gwarancję i... zobaczymy co jeszcze :)

Chwilę po łataniu gumy
Chwilę po łataniu gumy © amiga

po lesie

Środa, 12 marca 2014 · Komentarze(1)
Chwytak & Dj Wiktor - "BIMBER" 

Zbliża się czas wyjścia z firmy, coś ze mną jest nie tak od kilku godzin czuję się nijako..., chyba coś mnie dorywa... znowu.. 
W końcu jestem na rowerze i ruszam, mięśnie odmawiają współpracy..., szybko dochodzę do wniosku, że "po szosach" to nie będzie dobry wybór. Bezpieczniej będzie pojechać lasem. Postanawiam trochę pokluczyć po Sośnicy..., szukając innego wariantu przejazdu...
Alternatywa niby jest, ale niedługo. Gdy tylko dokończona zostanie DTŚka to w zasadzie cała dzielnica zostanie oddzielona od lasu..., bez możliwości przejścia. Chore, mam wrażenie, że znowu ktoś dał ciała. Jedyna opcja to będzie tłuc się pod wiaduktem po torach.
Brawo dla projektanta. Przebijam się nieco na azymut... w w końcu dojeżdżam do hałdy. Tutaj już jestem prawie jak u siebie. 

W Makoszowach pakuję się po raz kolejny na wały wzdłuż Kłodnicy, tak sobie jadę nie przejmując się specjalnie niczym. Tyle że dalej sił nie ma i coś mam wrażenie, że tak będzie przez kilka dni.

W lesie Panewnickim przejeżdżając w okolicach hałdy łapię panę. Masakra... Miejsce prawie identyczne jak to poranne.Staję i wymieniam dętkę. A gość twierdził, że te opony są z wkładką antyprzebiciową... :) Czwarta pana w miesiąc...W plecaku mam co prawda nowe oponki do Gianta, ale założę je dopiero w domu. Są nieco bardziej terenowe. Maxxis Wormdrive. Ciekawe jak się sprawdzą. Oponie o wersji 26" do górali są zniechęcające. Tyle, że to nieco inny rozmiar, inne wykonanie. Gorzej, że w sklepie specjalnie wyboru nie było.

Zachód słońca w Makoszowach
Zachód słońca w Makoszowach © amiga

Jeszcze kilkadziesiąt min i będzie zupełnie ciemno
Jeszcze kilkadziesiąt min i będzie zupełnie ciemno © amiga

poranek...

Wtorek, 11 marca 2014 · Komentarze(0)
PIDŻAMA PORNO - Taksówki w poprzek czasu

Dzisiaj już nie mam takiego ciśnienia, już nie mam potrzeby jazdy do lidla... :) Kask kupiony... więc pozostaje czekać na kolejną partię rowerowych gadżetów, pewnie za miesiąc...  

Z domu wyjeżdżam ok 7:10, wydaj mi się, że wieje południowy wiatr. Słońce już dawno wstało..., tyle, że jest chłodno 0 stopni. Ruszam i czuję, że marzną mi dłonie... dawno tak nie było. Potrzebuję dobrych 10 km zanim temperatura otoczenia przestaje mi przeszkadzać. 
Ruch na drogach od początku zajebisty... Samochody pędzą we wszystkich możliwych kierunkach i na dokładkę w wielu miejscach się zatyka. Nie przepadam za jazdą w takich warunkach, nawet przez chwilę chodzi mi po głowie opcja wjazdu w las. W Panewnikach chwila wahania, ale jednak  nie... ciągnę szosami... jakimś cudem dość sprawnie pokonuję "runek" w Kochłowicach i ul. 3-go maja na Wirku. Za to dojeżdżając do centrum Zabrza widzę, że szykuje się niezła masakra...., po liczbie samochodów próbuję odgadnąć która godzina... strzelam... 8:00? 
Tak też jest..., zmieniam nieco tor jazdy, wjeżdżam w osiedle Janek czy Janki... jak zwał tak zwał... tutaj zawsze jest pusto..., tylko dla odmiany jakaś zawalidroga jedzie cienkolem. Masakra 15 km/h na godzinę samochodem... Wyprzedzam ją (oczywiście, że baba) i dość szybko osiągam Gliwice... 

Na wiadukcie w Sośnicy dla odmiany koparka walczy z podjazdem, tym razem wlokę się za nią, to maź kilkaset metrów, na bank jedzie na budowę DTŚki. 

Końcówka za to bezproblemowa..., w końcu minęła 8:10 i na szosach ruch "jakby" zelżał.

Tak było rok temu
Tak było rok temu © amiga

zdążyć do Lidla...

Poniedziałek, 10 marca 2014 · Komentarze(19)
Tres.B - The Goose Hangs High



6:50 a ja już na rowerze..., dzisiejszy plan dość prosty..., dojechać do pracy zahaczając po drodze od Lidla. Dzisiaj zabawki rowerowe. W zasadzie interesuje mnie tylko jedna pozycja... reszta już niekoniecznie... Chodzi o kask. Niestety zużywa się przynajmniej jeden rocznie i to niezależnie od tego ile za niego zapłacę... więc wolę wydać 50zł i wyp...yć go po roku niż 200zł i mieć dokładnie ten sam problem. A bez kasku jakoś nie mam odwagi jeździć, tym bardziej, że na drogach jest bardzo różnie... czasami ruch jest płynny, a czasami mam wrażenie, że sami wariaci siedzą za kółkami a prawko zostało kupione... Ale mniejsza z tym...


Nie wiem czemu ubzdurałem sobie, że Lidla otwierają o 8:00 wszędzie..., zakup planuję w Bielszowicach bo przejeżdżam w odległości 20m od sklepu. Tyle, że nie przewidziałem jednego drobiazgu..., jeżeli wyjadę o 6:50 to pod sklepem będę max o 7:30 czyli przed otwarciem...


W Katowicach dość spoty ruch ja na tak wczesną godzinę, na szczęście na Śląskiej jest już zdecydowanie luźniej, podobnie jest na Panewnickiej, dziwnie dobrze mi się jedzie..., wieje wiatr, ale prawie na bank mam go w plecy..., więc wieje albo od wschodu, albo z południowego-wschodu. Ciężko mi to ocenić...
Droga do Kochłowic przeleciała dość szybko, teraz podjazd w kierunku Wirka, tam na ul 1-go Maja znowu jakieś wariactwo na drogach... spoglądam na zegarek..., jest 7:20 hmmm... trochę za wcześnie na wzmożony ruch. I już wiem, że będę sporo przed otwarciem sklepu w Bieszowicach... Kilka min później melduję się Lidlem..., otwierają go za 27 minut... stać nie będę bo się wyziębię... jadę dalej, p drodze mam jeszcze kolejną miejscówkę na 3-go Maja w Zabrzu, tyle że dojeżdżając też widzę, że jestem przed czasem.... trudno... chyba odpuszczę zakupy w tej chwili..., zahaczę o to miejsce gdy będę wracał.


Zbliżając się do Gliwic uświadamiam sobie, że mam jeszcze jeden sklep..., modyfikując nieco trasę mogę dojechać do marketu przy Wielickiej. Wstępne szacunki pokazują, że będę tam 10 min przed 8:00. Więc po drodze jeszcze mała przerwa na ul Korczoka pod Kościołem, mała sesja... chociaż to miejsce lepiej się prezentuje w nocy lub gdy wszystko się zazieleni. 

Kościół NMP w Gliwicach
Kościół NMP w Gliwicach © amiga

Czas się tym razem wlecze niesamowicie..., spokojnie podjeżdżam do Lidla jest 7:53 i... jest otwarty..., jak to tak przed czasem..., spoglądam na godziny otwarcia i placówka jest otwarta od 7:00. Hmm...


Wchodzę do środka... tylko kilku ludzi kręci się koło rowerowych zabawek. Ilość kasków na stanowisku nie powala..., ale jest to co mnie interesuje i mój rozmiar. Szkoda, że to nie model z zeszłego roku - był zdecydowanie lepszej jakości, ale ten też trochę pojeździ...


O 8:06 jestem już przed sklepem z przepakowanym plecakiem..., Opakowanie wylądowało w śmietniku. Mam ok 3 km do pracy... niedaleko.., kilka min później dopadam wrót firmy. :) W zasadzie dopiero teraz sprawdzam co kupiłem... chyba jest nieźle... jedyne zastrzeżenia pewnie będę miał do pasków, ale to dopiero za kilka tyg... W sumie za 49zł to całkiem niezły zakup.