poranek...
Wtorek, 11 marca 2014
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
PIDŻAMA PORNO - Taksówki w poprzek czasu
Dzisiaj już nie mam takiego ciśnienia, już nie mam potrzeby jazdy do lidla... :) Kask kupiony... więc pozostaje czekać na kolejną partię rowerowych gadżetów, pewnie za miesiąc...
Z domu wyjeżdżam ok 7:10, wydaj mi się, że wieje południowy wiatr. Słońce już dawno wstało..., tyle, że jest chłodno 0 stopni. Ruszam i czuję, że marzną mi dłonie... dawno tak nie było. Potrzebuję dobrych 10 km zanim temperatura otoczenia przestaje mi przeszkadzać.
Ruch na drogach od początku zajebisty... Samochody pędzą we wszystkich możliwych kierunkach i na dokładkę w wielu miejscach się zatyka. Nie przepadam za jazdą w takich warunkach, nawet przez chwilę chodzi mi po głowie opcja wjazdu w las. W Panewnikach chwila wahania, ale jednak nie... ciągnę szosami... jakimś cudem dość sprawnie pokonuję "runek" w Kochłowicach i ul. 3-go maja na Wirku. Za to dojeżdżając do centrum Zabrza widzę, że szykuje się niezła masakra...., po liczbie samochodów próbuję odgadnąć która godzina... strzelam... 8:00?
Tak też jest..., zmieniam nieco tor jazdy, wjeżdżam w osiedle Janek czy Janki... jak zwał tak zwał... tutaj zawsze jest pusto..., tylko dla odmiany jakaś zawalidroga jedzie cienkolem. Masakra 15 km/h na godzinę samochodem... Wyprzedzam ją (oczywiście, że baba) i dość szybko osiągam Gliwice...
Na wiadukcie w Sośnicy dla odmiany koparka walczy z podjazdem, tym razem wlokę się za nią, to maź kilkaset metrów, na bank jedzie na budowę DTŚki.
Końcówka za to bezproblemowa..., w końcu minęła 8:10 i na szosach ruch "jakby" zelżał.
Tak było rok temu © amiga
Dzisiaj już nie mam takiego ciśnienia, już nie mam potrzeby jazdy do lidla... :) Kask kupiony... więc pozostaje czekać na kolejną partię rowerowych gadżetów, pewnie za miesiąc...
Z domu wyjeżdżam ok 7:10, wydaj mi się, że wieje południowy wiatr. Słońce już dawno wstało..., tyle, że jest chłodno 0 stopni. Ruszam i czuję, że marzną mi dłonie... dawno tak nie było. Potrzebuję dobrych 10 km zanim temperatura otoczenia przestaje mi przeszkadzać.
Ruch na drogach od początku zajebisty... Samochody pędzą we wszystkich możliwych kierunkach i na dokładkę w wielu miejscach się zatyka. Nie przepadam za jazdą w takich warunkach, nawet przez chwilę chodzi mi po głowie opcja wjazdu w las. W Panewnikach chwila wahania, ale jednak nie... ciągnę szosami... jakimś cudem dość sprawnie pokonuję "runek" w Kochłowicach i ul. 3-go maja na Wirku. Za to dojeżdżając do centrum Zabrza widzę, że szykuje się niezła masakra...., po liczbie samochodów próbuję odgadnąć która godzina... strzelam... 8:00?
Tak też jest..., zmieniam nieco tor jazdy, wjeżdżam w osiedle Janek czy Janki... jak zwał tak zwał... tutaj zawsze jest pusto..., tylko dla odmiany jakaś zawalidroga jedzie cienkolem. Masakra 15 km/h na godzinę samochodem... Wyprzedzam ją (oczywiście, że baba) i dość szybko osiągam Gliwice...
Na wiadukcie w Sośnicy dla odmiany koparka walczy z podjazdem, tym razem wlokę się za nią, to maź kilkaset metrów, na bank jedzie na budowę DTŚki.
Końcówka za to bezproblemowa..., w końcu minęła 8:10 i na szosach ruch "jakby" zelżał.
Tak było rok temu © amiga