Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

do pracy w poniedziałek

Poniedziałek, 23 czerwca 2014 · Komentarze(0)
WINDS OF PLAGUE - Open The Gates Of Hell

Zupełnie bezrowerowy weekend, przeznaczony na podkurowanie się, chociaż trochę... w końcu trzeba, za to za diabła nie chce mi się nigdzie dzisiaj jechać, dopadł mnie chyba leń. W końcu jednak wybiła 7:09 i siedzę na rowerze, ujechałem może 300-400m i... coś mi się przypomniało, sprawdzam plecak...
Skleroza nie boli... muszę wrócić... mija kilka minut..., pięknie...
Gnam do pracy szosami... początkowo chcę skrócić przejazd przez bałtycką, tyle, że na skrzyżowaniu zrobił się mały zator, czekanie na możliwość zjazdu jest bezcelowe, to co zyskam na skrócie stracę na  czekaniu na możliwość zjazdu. Jadę dalej i jakoś idealnie trafiam na zielone... więc wjazd na Panewnicką nie stanowił problemu. 

Dopiero tutaj czuję, że wieje zachodni wiatr... w domu tego nie sprawdziłem, brakło czasu... cóż, nie pierwszy raz... zresztą cały poprzedni tydzień był podobny. Zastanawiam się czy po drodze nie podjechać na jakąś myjnię, rower już jest pokryty warstwą brudu... napęd też... Jednak nie w tej chwili nie gdy jadę do firmy... i to z opóźnieniem....

Jeszcze trochę..., w Zabrzu prawie standardowo odpuszczam skręt na centrum, jednak ul Miła jest,.... miła :)
Moją uwagę przykuwa za to nowy kościół w Końcycach, jest lekko ukryty, ale jego bryła, użyte materiały i wykończenie są niesamowite, Może wracając zatrzymam się tutaj na małą sesję?

Ognisko nad Stargańcem
Ognisko nad Stargańcem © amiga

piątek... po świętach

Piątek, 20 czerwca 2014 · Komentarze(0)
WARBRINGER - Black Sun, Black Moon

Po krótkiej świątecznej przerwie i odpoczynku od rowera, pora na wyjazd do Gliwic, do pracy, w zasadzie mógłbym wziąć wole... ale... wiem, że będzie spokojniej, mniej pracowników, będę mógł dokończyć kilka spraw... będzie czas na testy... Jadę...

W chwili wyjazdu jest 7:26 - padł rekord późnego wyjazdu w tym tygodniu, tyle, że to nie ma większego znaczenia. Przedłużony weekend dla niektórych skutkuje zupełnie pustymi drogami, jest prawie jak w niedzielę :), tyle, tylko, że wiejący w pysk wiatr niespecjalnie ułatwia mi dojazd....Co ciekawe po raz trzeci w tym tygodniu stoję na przejeździe na Wirku, coś co wcześniej zdarzało się raz na miesiąc... 

Przez Pawłów przebijam się podobnie jak ostatnio skręcając w kierunku Kończyć i ul miłej, to chyba na ten czas najlepsza opcja... i najmniej rozkopany wariant, pomimo tego, że fragment Rogoźnickiej jest nieciekawy a przejazd przez lasek Makoszowski od tej strony to też wbicie się w plac budowy DTŚki... 

Na zjeździe na ul. Odrowążów w Gliwicach wiatr jest tak silny, że pomimo dopedałowywania, rower ledwo osiąga 25km/h podczas gdy w normalny dzień sam toczy się ponad 30 a ze wspomaganiem zdarzało mi się zbliżać do ok 50km/h. Dobrze, że to ostatnie kilka km, za to liczę na to, że wracając wiatr mnie wspomoże...

Tablica informacyjna przy bunkrze w Rudzie Śląskiej - Kochłowicach
Tablica informacyjna przy bunkrze w Rudzie Śląskiej - Kochłowicach © amiga

weekend czas zacząć...

Piątek, 20 czerwca 2014 · Komentarze(1)
DEICIDE - End the Wrath of God

Wracam... jest 17:25... nie mam ochoty na nic, tym bardziej, że niebo jest nieco zasnute chmurami, a new.meteo.pl twierdzi, że może popadać, chcę zdążyć przed deszczem. Jadę po szosach, po... pustych szosach :) Dość szybko mijam kolejne miasta, dzielnice, aż do... Wirka, gdzie widzę, że opuszczane są szlabany na przejeździe kolejowym... to... 4 raz w tym tygodniu i 2 dzisiaj... tyle, że wiem, iż w prawo jest droga która można ominąć tą przeszkodę, wcześnie z nie korzystałem, jednak 2 dni temu zauważyłem, że część samochodów tam skręca.. więc powinno dać się przejechać... W domu w środę sprawdziłem i faktycznie nadkładając jakiś kilometr powinienem ominąć przejazd wyjeżdżając z drugiej strony. Okazuje się, że tuż za wiaduktem jest znana mi droga, czerwona ścieżka rowerowa prowadząca przez Rudę :) Dalej już wszystko znajome, rowerówką jadę jeszcze kilka km, na szczyt mrówczej górki.
Do domu docieram przed deszczem. Zaczyna padać dopiero po 2 godzinach... i po co się tak spieszyłem?
Piękny Śląsk
Piękny Śląsk © amiga

środa przedświąteczna

Środa, 18 czerwca 2014 · Komentarze(0)
MARATHONMANN - Wo Ein Versprechen Noch Was Wert Ist
Zapowiada się kolejny ciężki dzień, próbuje się zmusić do szybszego wyjazdu i... nic to nie daje... na zewnątrz jestem dopiero o 7:15. Skutkuje to oczywiście zwiększonym ruchem na drogach... Cóż taki los... 
Spory korek przed Kochłowicami, zabawa w kluczenie pomiędzy samochodami, na Wirku za to po raz kolejny natykam się na zamknięte szlabany. Coś co prawie nigdy się nie zdarza..., pora taka, czy zwiększony ruch na tej trasie? 
Dobrze, że dzisiaj pociąg jedzie, a nie stoi i czeka na nie wiadomo co... kilku minutowy postój i prowadzę peleton samochodowy do skrzyżowania z Bielszowicką na którym znowu muszę odstać... Mijam Bielszowice..., Pawłów z rozkopanymi drogami i... zamiast w kierunku centrum Zabrza jadę przez ul Miłą w kierunku Makoszów i lasku Makoszowskiego... 
Minęła 8:00, na drogach zaczyna się luzować... chyba lekko przyspieszam... firma jest 6km dalej..., już niedaleko...
tyle, że na Odrowążów czeka mnie zabawa w ciuciubabkę z koparką... mam nadzieję, że za chwilę skręci..., bo tutaj wiele nie zrobię... na chodnik się nie ma jak dostać... a wyprzedzić też się nie uda... za dużo samochodów na drugim pasie... Trwa to dobre 2-3 minuty, w końcu koparka odbija... w boczną drogę... jeszcze chwila i jestem w firmie :)
Już ze 4 lata tam nie byłem
Już ze 4 lata tam nie byłem © amiga

wtorek szosowy

Wtorek, 17 czerwca 2014 · Komentarze(0)
IN THIS MOMENT - Whore

Poranek chłodnawy i drugi dzień zmagania się z samym sobą, dalej męczy mnie kaszel... co jest... Na rowerze jestem 5 min wcześnie niż wczoraj, jest więc jakiś postęp..., za to wiatr dalej utrzymuje swój kierunek utrudniając mi jazdę... 
Kręcenie zupełnie mi nie idzie... mrówcza górka w Kochłowicach jest dzisiaj  sporym wyzwaniem, spoglądam na puls... ledwie 140... znaczy się, że się op...am... ale nie mogę się zmusić do czegoś więcej... organizm odmawia współpracy. Na Wirku mała niespodzianka... zamknięty przejazd kolejowy... zmuszony jestem czekać... tyle, że widzę iż lokomotywa stoi jakieś 100 m dalej i nie na najmniejszego zamiaru jechać... po kilku minutach czekania mam dość, pora złamać przepisy... chwilę później jestem już z drugiej strony i mam 2 pasy tylko dla siebie :), Bielszowice również puste i Pawłów... ciekawe kiedy zapamiętam, że sąw tej chwili tutaj problemu z przejezdnością :)
Pewnie nieprędko... 
Końcówka to przejazd przez lasek Makoszowski i Gliwice... przy bramie spoglądam na licznik i czas.... jeszcze nie ma tragedii 1:11 jest do przyjęcia... chociaż wolałbym by było 00:55, ale coś czuję, że ten rok nie będzie najlepszy dla mnie...

Dawno tam nie byłem, kiedy znajdę czas
Dawno tam nie byłem, kiedy znajdę czas © amiga

do domu po lesie

Wtorek, 17 czerwca 2014 · Komentarze(0)
IN THIS MOMENT - Beautiful Tragedy

Kolejne późne wyjście... jest 17:15... prognozy wspominają coś o możliwych deszczach...  nie mam ochoty na moknięcie... wracam po szosach, będę za to nieco szybciej w domu. Za wiaduktem za Sośnicą coś mnie jednak korci by wjechać w las... skręcam, lasek Makoszowski, później trochę szos i witam się z ul Wiosenną :) Dalej za Kończycami wbijam się na standardowy szlak leśny wiodący przez Halembę, Starą Kuźnię i Panewniki. Tyle, że w kilku miejscach muszę zwolnić... niestety wycinka zrobiła swoje... tzn bardziej ciężki sprzęt który jest do tego wykorzystany, na dokładkę w kilku miejscach zauważam kałuże..., czyżby padało? Siedząc w pracy mogłem tego nie zauważyć... 
Za to udaje się do domu dojechać bez moknięcia, opady mnie ominęły :)
Kolejne z miejsc które na mnie czeka
Kolejne z miejsc które na mnie czeka © amiga

poniedziałek po rowerowym weekendzie

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · Komentarze(0)
MARATHONMANN - Wir Sind Immer Noch Hier

Zaczyna się nowy ale krótki tydzień, po weekendowym spotkaniu integracyjnym pozostały dobre wspomnienia. Za to dzisiaj problemy ze wstaniem, dyskomfort po stłuczeniu, czuję się nieszczególnie. Jestem już pewien, że Grassor w tym roku nie dla mnie. Trochę szkoda bo była by okazja sprawdzić się na długim dystansie, ale problemy ze "zdrowiem" zbyt długo się ciągną. Zresztą cały ten rok jest pod patronatem NFZ... 

Za to poranek chłodny ale słoneczny, prognozy optymistyczne, więc w końcu ok 7:15 wsiadam na rower, wiatr wyraźnie mnie dzisiaj nie będzie rozpieszczał, czuję, że wieje od zachodu... Drogi zawalone, od samego początku jestem zmuszony przebijać się pomiędzy samochodami czy wlec się a to za busem a to za koparką. Na dokładkę zapomniałem o nowych wykopkach na Pawłowie i zmuszony jestem przepychać rower po piachu kamieniach. Może nie powinienem narzekać bo... i tak cały czas jadę, ale... odcinek z super szybkiego zrobił się obłędnie wolny. Zastanawiam się kiedy to się skończy... remont tego odcinka trwa już drugi rok z drobnymi przerwami gdy nic się nie dzieje. Gdyby była pewność że w lesie jest sucho to pewnie powróciłbym z rana na leśne dukty tyle, że tam leśnicy pozastawiali wiele pułapek w postaci wycinek drzew. Ciężki sprzęt w kilku miejscach zniszczył podłoże... i tak jak kiedyś po deszczu było tam trochę kałuż, ale wszystko przejezdne, to teraz wystarczy trochę wody i robi się jedna wielka breja. 

Centrum Zabrza wita mnie kolejnymi korkami..., zmuszony jestem uciekać na chodnik, denerwujące, w efekcie decyduję się na przejazd przez lasek Makoszowski. Tutaj dla odmiany trwają końcowe prace przy DTŚce, wygląda na to, że wkrótce da się tędy normalnie jeździć, ideałem by było gdyby zrobili jeszcze coś z tym gruzem na drodze :)


Widok z hałdy w Halembie
Widok z hałdy w Halembie © amiga

powrót lasami

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · Komentarze(0)
TERROR - Hard Lessons

Wychodzę z firmy ok 17:30... późno, ale to, że dzień będzie długi było od dawna pewne... muszę odreagować, jest ciepło... może to jeszcze nie letnie temperatury..., ale i tak jest nieźle, tym bardziej, że niebo błękitne. 
Jadę na hałdę w Sośnicy..., tuż za nowym wiaduktem na Sośnicy widzę jak powoli ciężki sprzęt opuszcza plac budowy. Jest nieźle...m jeszcze trochę i znowu wszystko będzie przejezdne :)
Dość zgrabnie przewalam się przez hałdę i już jestem w Makoszowach... 
Dalej skręcam na wały wzdłuż Kłodnicy i uświadamiam sobie, że... dawno już nie jechałem przez Borową Wieś... trzeba to dzisiaj odrobić, ostatnio trwała tutaj w najlepsze wymiana asfaltu..., dzisiaj jest inaczej... równiutka, gładziutka powierzchnia... Rowerek sunie po niej bezgłośnie. Odbijam na Helembę strasząc wędkarzy przy stawie... Strasznie dużo ich dzisiaj... pogoda zrobiła swoje.
Z Halemby do Panewnik dalej jadę leśnymi szlakami, nie spieszy mi się, mam jeszcze trochę czasu. Jeszcze tylko krótka przerwa przy boisku Kolejarza w Piotrowicach i... jestem w domu
Maki na polach
Maki na polach © amiga

Piątkowy poranek

Piątek, 13 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Roger Waters & Sinead O'Connor - Mother

Niby ostatni dzień pracy, ale nie ostatni rowerowy w tym tygodniu, weekend szykuje ciekawy, wraz z Darkiem będziemy prowadzić "wycieczkę" do Siewierza, chyba obydwoje odczuwamy jaką presję, średnio się czuję jako przewodnik... tym bardziej, że spora część będzie prowadziła przez tereny znane Darkowi - okolice Tarnowskich Gór, Miasteczka śląskiego, Bibieli... 
Ale z rana nie muszę jeszcze się tym przejmować, plan na poranek to dojechać do pracy ;) Jakimś cudem udaje mi się wyjść tuż przed 7:00, może to stres? Ciągnę szosami, bo o innej opcji raczej nie myślę i tak pewnie będzie ciężko dzisiaj..., drogi względnie puste, dopiero przed ósmą samochodów jest wyraźnie więcej i standardowo jestem w tym czasie w Zabrzu. Ze względu a nowe wykopki na Pawłowie zmieniam nieco plan i przebijam się w kierunku Makoszow, a tam klasycznie do lasku i dalej na Gliwice.
W drodze
W drodze © amiga

przed weekendem

Piątek, 13 czerwca 2014 · Komentarze(1)
B. B. King - The Thrill Is Gone

Koniec roboczego tygodnia... wychodzę po 17:00, jedyne o czym myślę, to jak najszybciej dotrzeć do domu i dokończyć przygotowania do jutrzejszego wyjazdu, gonię więc szosami. Drogi puściutkie, zero ruchy, nawet światła tam gdzie mogą dzisiaj pomagają. Korzystam z zielonej fali ;) Silny wiatr w plecy pomaga, ale jest coś co mi się nie podoba, prognozy wskazują na możliwość wystąpienia silnych lokalnych burz. Widzę, że po niebie suną ciemne chmury, oby tylko dzisiaj mnie ominęły... 
Na szczęście udaje mi się dotrzeć do domu, na sucho..., może jedynie nieco się spociłem ;)
Teraz zostało przygotować się do jutrzejszego wyjazdu i spać...
W Zabrzu... w parku
W Zabrzu... w parku © amiga