Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

po szosach...

Środa, 2 lipca 2014 · Komentarze(0)
Clannad - Robin (The Hooded Man)

Wyjeżdżam dość późno, coś w tym tygodniu mam problem ze wstawaniem, a może to raczej efekt wczorajszego meczu? Trochę się przeciągnął ;P

Jest 7:25 i dopiero ruszam, szosami. O poranku nie planuję żadnych udziwnień. Za to kilku idiotów za kółkiem skutecznie mi uprzykrza przejazd, oba przypadki w Rudzie Śląskiej i to prawie identyczne. Gdy z podporządkowanej ktoś wyjeżdża ładując się prosto pod koła... Mam ochotę dogonić i zabić... tyle, że na prostej nie ma szans. W pierwszym przypadku najbliższe skrzyżowanie było po ok 1.5km w drugim odbijałem sporo wcześniej.  Gonienie samochodu by kogoś tylko opieprzyć i nadkładać kilometrów jakoś nie leży w mojej naturze. 

Na szczęście nic się nie stało, poza podniesieniem mi ciśnienia, w zasadzie na drogach luźno, jak to w wakacje, więc dość szybko docieram na miejsce... 

Budynek cechowni KWK Gliwice - fotosketcher
Budynek cechowni KWK Gliwice - fotosketcher © amiga

chłodno ale nie pada

Wtorek, 1 lipca 2014 · Komentarze(2)
Indila - Dernière Danse
Na starcie chłodno, ważne, że nie leje... to zaliczyłem wczoraj. Początkowo myślałem by z rana się gdzieś dalej przejechać, ale gdy kończę się zbierać jest po 7:00.
Na rower wsiadam dopiero ok 7:20, cóż, zamiast czegoś dłuższego jadę "na krechę" po szosach. wczorajsze ulewy pozostawiły dość wyraźne ślady, wszędzie kałuże. Najgorsza sytuacja jest na ścieżce rowerowej w Kochłowicach. Tam jedyna sensowna opcja to jazda po chodniku. 
Pod koniec wjeżdżam jednak na chwilę w lasek Makoszowski.... i to był błąd, robotnicy przy DTŚ-ce skutecznie utrudniają przejazd. Przez kilkadziesiąt metrów muszę prowadzić rower... 
Mam nadzieję, że wieczorem uda mi się jednak zaliczyć coś więcej niż trasę PD... w wersji na krechę...
Ścieżki lekko rozmiękłe
Ścieżki lekko rozmiękłe © amiga

okienko w ulewie...

Poniedziałek, 30 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Amberian Dawn 4-Valkyries

5:00 - budzę się spoglądam za okno, leje... idę spać dalej
6:20 - nie ma wyjścia trzeba wstać, za oknem jeszcze gorzej niż było
6:22 - odpalam meteora na telefonie... wygląda na to, że za godzinę powinienem mieć okienko pomiędzy ulewami...
6:50 - masakra co się dzieje za oknem...
7:10 - deszcz słabnie
7:20 - gotowy i pełnym rynsztunku...
7:30 - jeszcze kropi, ale ruszam.
7:35 - jestem w Piotrowicach, deszcz prawie całkowicie ustaje, zaskakuje prawie kompletny brak ruchu - chyba zaczęły się wakacje :)
7:40 - w panewnikach jakaś i.....tka w samochodzie na blatach S1 BZIK wymusza na mnie pierwszeństwo, niewiele brakowało, jechałem jakieś 35km/h w tym miejscu. Z grubsza wiem na jakiej ulicy mieszka, znajdę ją...
7:55 - Kochłowice, po deszczu zostały tylko wspomnienia no i kałuże..., widzę jednak na południu jakieś ciężkie ciemne chmury, tyle, że wieje od północy, może z północnego zachodu
8:00 - Wirek, pusto jak nigdy...
8:05 - Bielszowice - przejeżdżam obok myjni, może jednak spłukać rower? Zeszłotygodniowe ulewy i teren pozostawiły na rowerze widoczną grubą warstwę błota i piasku...
8:20 - Jestem w Zabrzu, jednak skorzystam z myjni, wydam 2 zł, ale przynajmniej przez chwilę rower będzie czysty
8:30 - jeszcze kilka km i będę w pracy, bardzo delikatnie zaczyna kropić
8:45 - już, albo raczej dopiero w firmie, udało się przejechać całą trasę bez moknięcia. Owszem kałuże zrobiły swoje... jednak jest lepiej niż to wyglądało o szóstej rano. mam tylko nadzieję, że wieczorem też jakoś uda się dojechać do domu po "suchym"
Staw krótko po deszczu
Staw krótko po deszczu © amiga

jednak popaduje...

Poniedziałek, 30 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Mela Koteluk - Fastrygi
Jestem poza firmą, pora wracać. Delikatnie kropi.
Przed wyjazdem sprawdzam meteo.pl i radar.bourky.cz, jest szansa, że mnie nie zleje..., że to tylko chwilowe...
Z takim nastawieniem ruszam w drogę, pusto :), na sośnicy zaczyna solidnie lać, zastanawiam się czy nie stanąć i nie schować mimo wszystko komórki do plecaka, niby mam przeciwdeszczówkę, ale... to może niewiele zmienić...
Za to w Zabrzu sucho, jakby dzisiaj nie padało :). Planów jednak nie zamierzam zmienić, a jest prosty, jak najkrótszą drogą do domu. 
Deszcz zaczyna kropić ponownie w Bielszowicach, ale to już niewiele zmienia, buty i tak mokre ciuchy też...
Na Wirku decyduję się na małą zmianę trasy, bardziej bokiem, czerwoną rowerówką. Jakoś tutaj spokojniej. 
Na ostatnim Katowickim fragmencie, mam wrażenie, że delikatnie zaczyna się wypogadzać, gdzieś przez chwilę błysnęło nawet słońce. Czyżby zapowiedź zmiany pogody na lepszą? 
W domu oczywiście wszystko ląduje w pralce... jutro wystąpię w innym rynsztunku :)
Chyba padało
Chyba padało © amiga

po dłuższej przerwie na pomarańczce

Piątek, 27 czerwca 2014 · Komentarze(0)
TESSERACT - Singularity
Piątek, niby ostatni dzień wyjazdów do Gliwic, ale jutro BO więc nie będzie bezrowerowo, co prawda boję się, że gdzieś mnie odetnie, że coś mnie zniszczy, ale to już wyjdzie na miejscu. Transjurę już definitywnie odpuściłem w tym roku, trochę szkoda, bo bardzo mi na tym zależało, ale najważniejsze jest zdrowie, a Transjura będzie pewnie za rok i za 2 lata... Trasa jest znana, więc w razie czego można pojechać w innym czasie, dla samego siebie. 
A poranek pokręcony, to efekt wczorajszego wieczoru, gdzie pierwotnie chciałem się zająć rowerem, a nie było mi to dane. Cóż... 
Za to dzisiaj zbieranie się na szybko, ciekawe ilu rzeczy zapomniałem. Za to dziwny efekt, chyba lekko odzwyczaiłem się od górala..., od tych przełożeń. Mam wrażenie, że lepiej jeździ mi się na szaraku z przełożeniami górskimi i korbą 48. Te 42 ząbki to jakieś nieporozumienie... Dobrze by było to zrobić jeszcze przed śnieżka, a mam nadzieję ponownie na niej zawitać w tym roku, tylko kiedy i jak się przygotować?
A na drogach dzisiaj masakra, ale tak to już jest, po pierwsze wyjechałem dopiero ok 7:25, po drugie to ostatni dzień szkoły więc z definicji jest więcej samochodów. Jakoś trzeba sobie radzić i chyba poszło nieźle, bo nikt nie chciał mnie rozjechać. W lasku Makoszowskim prace wykończeniowe przy DTŚce niemiłosiernie utrudniają przejazd, do tej pory z reguły trzeba było walczyć jedynie z błotem i ew. koleinami na odcinku ok 100-150m, teraz w tym miejscu pojawił się ciężki sprzęt, ominięcie na wąskiej ścieżce 2 koparek, ciężarówki zajmuje chwilę, tym bardziej, że nie zawsze da się przejechać, po prostu nie ma miejsca biorąc pod uwagę fakt, że obok płynie potok Guido w nowym korycie.
Fioletowe kwiatki
Fioletowe kwiatki © amiga

odnaleźć power bank...

Czwartek, 26 czerwca 2014 · Komentarze(3)
Magenta - Metamorphosis
Rano dociera do mnie zła wiadomość, przepakowując plecak odkrywam, że... zgubiłem power bank.... 
Chwila zastanowienia i... są 4 miejsca gdzie mogłem bo stracić. Tam gdzie wyjmowałem aparat i... przy sklepie gdzie kupowałem jedzenie. Spoglądam za okno... leje... Masakra.. czeka mnie 30 km w terenie, może nie pełne 30... ale w firmie będę wyglądał na błotnego potwora... masakra... 
Jadę po ok 2 km ulewa ustaje..., :) przynajmniej  jeden pozytyw, wbijam się w las panewnicki i przy wylocie w Starej Kuźni sprawdzam miejsce gdzie wczoraj odpoczywałem, nie ma... dalej jest sklep, ale przy nim też nic nie widać. Tego się akurat spodziewałem, podejrzewam, że pewnie zguba leży gdzieś w okolicach jeziorek lub rzeki w Kończycach. Jadę dalej, skracając ile się da..., w końcu nie muszę się przebijać przez wszystkie ścieżynki.
W Kończycach odwiedzam jeziorko... nie ma..., pozostał potok Bielszowicki i... jest :) znalazłem, Jest zalany... to nie za dobrze. Jadę do firmy, i pierwszy test.... nie działa... rozkręcam, w środku sporo wody... czeka mnie suszenie, a potem się zobaczy

Power bank
Power bank © amiga

powrót do domu

Czwartek, 26 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Magic Pie - Change

Wracam do domu, dzień był... długi, ciężki, podobnie jak wczoraj czuję się nijak... mam wrażenie, że jedzie drugi ja... ten wykończony, rano był ten pierwszy. Mam skrócony czas operacyjny czy co?
Początkowo chcę pojechać po szosach, by było szybciej, jednak coś mnie nachodzi.... jadę prawie identyczną trasą jak ta poranna..., z rana kojarzę te niesamowite chwile po deszczu, gdy wszystkie ptaki zaczęły kwilić, śpiewać... drzeć się wniebogłosy ;). Tym razem już tak nie ma, ale co las to las, rowera i tak bardziej nie ubrudzę, poranna jazda rozwiązała problem utrzymywania bike-a w czystości :) Czyszczenie szaraka zostawiam na weekend po powrocie... A teraz... teraz pora na las ,teren, nie spieszy mi się..., omijam kałuże, jeziorka, w sumie podoba mi się, widzę, że w rzeczkach powoli opada poziom wody.. rano było rwące teraz toczą się leniwie... ja prawie zawsze :)
Pod koniec słyszę jak łańcuch niesamowicie rzęzi... masaka... 
Przy okazji, power bank nie wykazuje ochoty na powstanie z martwych..., po kilku godzinach suszenia efekt jest zerowy, cóż, baterie da się wykorzystać w lampce ;) do rowera..., a nowy po trzeba będzie kupić...
Kawałek dalej wpada do Kłodnicy
Kawałek dalej wpada do Kłodnicy © amiga

dzień jak codzień

Środa, 25 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Ayreon - Isis and Osiris
Wyjeżdżam bardzo późno, dzień pod wezwaniem wizyty u lekarza..., znowu cd. informacji. przynajmniej wiem, że płuca niby czyste.., tylko co z tego... skoro po dłuższym wysiłku i tak mnie wszystko boli i zdycham kilak dni po... Ostatnio z tego powodu odpuściłem m.inn. Grassora. na Ciupadze też nie było mowy o walce... dobrze, że dojechałem do mety. Lekarka obiecała mi tę tak będę miał jeszcze długo. Cóż. Zdecydowałem się jednak na występ na BO. Bo to "tylko" 8 godzin - chyba dam radę. Jest szansa na zobaczenie kilku znajomych ;), w najgorszym wypadku wrócę wcześniej na metę. Zobaczymy.

Za to do pracy ruszam dopiero przed 10:00. Jadę szosami, jest ciepło.., chociaż chyba za dużo powiedziane... 15 stopni ;)
Wiatr od wschodu więc kręci się nieźle, próbuję zamiast walczyć z obciążeniem podciągnąć kadencję... i jakoś to wychodzi... muszę jednak do podstawki kupić czujnik... bo stary nijak się ma do tego co mam...
Jedzie mi się rewelacyjnie, pomimo sporego ruchu na drogach. w dość przyzwoitym czasie, może nie rekordowym docieram do firmy, wyjątkowo jechało mi się świetnie. Nie czuję zmęczenia..., nic mnie nie boli ;)

Lawendowe pole?
Lawendowe pole? © amiga

szukając nowych ścieżek

Środa, 25 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Unitopia - The Garden

Wracam z pracy, dzień był stosunkowo krótki ale intensywny, mam ochotę na teren... Prognozy wskazują, że mam max 3 godziny czasu, później ma padać. Jadę na Makoszowy i tam, przypominam sobie, że kilka dni temu przeglądając zdjęcia satelitarne odkryłem, ścieżkę, która powinna mnie wyprowadzić gdzieś na ul. wiosenną. Oczywiście wbijam się w nią, ląduję na jakieś hałdzie gdzieś pomiędzy torami a A4-ką. tyle, że zamiast zjechać na w/w ulice, kombinuję inaczej, sprawdzam jakąś ścieżkę. Oczywiście nadkładam sporo trasy, bo ścieżka zawraca, wzdłuż jakiejś rzeki (później sprawdziłem, że to potok Bielszowicki).  Szukam jakiegoś miejsca gdzie dało by się go przekroczyć i w końcu jest, tyle że i z jednej i s drugiej strony jest stromo, a kładka zostawia trochę do życzenia.
Trzeba zejść
Trzeba zejść © amiga
Kładka mocno nieszczególna
Kładka mocno nieszczególna © amiga

Ląduję w miejscu które znam, ale co tam...  jest jakaś inna ścieżka, która wyprowadza mnie do dość ciekawego leśnego stawu... oczywiście krótka sesja foto i ruszam dalej szukając wyjazdu. 
Staw w lesie
Staw w lesie © amiga
I jeszcze raz staw
I jeszcze raz staw © amiga
Niestety nie ma lekko... ścieżka robi się wąska, prowadzi przez kilka rowów, chwilami muszę się mocno pochylać aby się nią przebić, ale udaje się. wspomagam się endomondo i określam gdzie powinno być coś szerszego. Trafiam bezbłędnie :)
Dalej również już odchodzi mi na chwilę ochota na kluczenie po lasach. Kieruję się na Halemę, jednak czuję coś... dziwnego... odcina mnie, czemu? Przed wyjazdem zjadłem, opiłem się, a upłynęło może 40-50 minut... Może to te nowe tabletki? Na ul. P.Skarki w Rudzie wstępuję do sklepu, kola + 2 drożdżówki i jadę na pobliską hałdę zająć się zakupami... Tylko co z tego, że to zjadłem i wypiłem, nic to nie zmieniło.... czuję się paskudnie. Staram się jechać jak najkrótszą drogą do domu...
Jamna w okolicach Starej Kuźni
Jamna w okolicach Starej Kuźni © amiga

kolejny późny wyjazd

Wtorek, 24 czerwca 2014 · Komentarze(0)
LACUNA COIL - Our Truth
Ja już chyba się nie zmienię... po raz kolejny wyjeżdżam ze sporym opóźnieniem, na dokładkę mam wrażenie, że wczoraj przeholowałem... niby to tylko 50km...., a czuję się  jakbym zrobił przynajmniej 150.
Cóż... i tak trzeba jakoś dojechać... do Gliwic, w Panewnikach stwierdzam, że zupełnie nie mam dzisiaj melodii do jazdy szosami, skręcam w teren, wyjadę w Kończycach przez węzeł A4-ki. Nie lubię tego miejsca..., mógłbym pojechać przez Makoszowy, ale nadłożę kilka km dodatkowo. Nie.... to będzie dobra opcja...
Jak pomyślałem tak uczyniłem, pomimo kilku przeszkód docieram do Halemby na szosy i.... natykam się na solidny zacisk, jest kilka minut przed 8:00, wszystko jasne... im szybciej odbiję w las tym lepiej dla mnie. Kolejny kawałek i już jestem w Kończycach. Na ul. Styki przypomina mi się, że miałem pojechać obfocić kościół, teraz jednak nie mam na to czasu, może... wieczorem? Chyba, że znowu mnie poniesie... 

W lasku Makoszowskim niespodzianka... usuwane są ogrodzenia wzdłuż DTŚki... w końcu da się odbić "normalnie" przez cały park :), w pierwszej chwili przestrzeliłem to miejsce..., przez ostatni rok nie było opcji aby tędy jechać. Zawracam i jadę tak jak to kiedyś bywało...
Pozostało jeszcze kilka km... :), drogi puste.... Nie zmienia to faktu, że firmę osiągam i tak ze sporym opóźnieniem - jest 8:45
W drugą stronę
W drugą stronę © amiga