Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

po pracy

Poniedziałek, 11 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
The Voice of My Doctor - Sinéad O'Connor
Jednak czuję delikatne zmęczenie, zabieram graty i pędzę do domu, po szosach, na lasy, ścieżki dzisiaj nie mam zupełnie ochoty, może też z powodu późnego wyjazdu, w końcu wyszedłem ok 17:15.... Pogoda za to dość przyzwoita..., jest ciepło... jedzie się szybko.. tyle, że plecak trochę ciąży, sporo ciuchów w nim.... 
Większość drogi mignęła dość szybko, ale... na Wirku spory ruch, zmieniam trasę, zamiast główną drogą na Kochłowice jadę czerwonym szlakiem... przynajmniej częściowo, bo bezpieczniej, bo bez ruchu bo lubię ten fragment. Gdzie w zasadzie nie spotyka się samochodów, a asfalt jest....:)
 Dojeżdżam do domu... ciuchy lądują w pralce razem z butami, a ja nie mam ochoty na nic więcej... Chyba dopadło mnie zmęczenie... pora spać...
Makro... :)
Makro... :) © amiga

Przełęcz Karkonoska

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
La Rasarit - ROA (Rise Of Artificial)

Niedzielny poranek, dzisiaj plan prosty, przełęcz karkonoska, tyle, że od Borowic, więc w zasadzie skrócony wariant...
Ruszamy dość wcześnie, krótki postój przy cmentarzu znanym nam z poprzedniego roku i jedziemy w kierunku Golgoty.

Kamień z upamiętkaniający
Kamień z upamiętniający © amiga
Cmentarz więźniów obozu pracy nad przesieką
Cmentarz więźniów obozu pracy nad przesieką © amiga
Z innej strony
Z innej strony © amiga

Przed potworem krótka przerwa na nawodnienie i powoli wspinamy się w górę, by po 50m natknąć się na szlan... trzeba przerzucić rowery i dopiero wtedy ruszyć dalej... Napęd coś mi szwankuje... dziwne jest to, że nie zmieniałem przełożeń... przy przenoszeniu... po chwili odzyskuję kontrolę i gonię Darka... OSMAnd dość dokładnie wskazuje mi ilość km którą mamy do pokonania... Wbrew wszystkiemu... jedzie się zdecydowanie lepiej niż wczoraj na Śnieżkę, a nachylenie jest większe, ale nie ma kocich łebków... wybojów... Jestem w szoku...
Jednak nie ma tak różowo, gdzieś pod koniec daję za wygraną... po prędkość 5km/h to jakaś porażka, kawałek podchodzę... i wsiadam ponownie na rower, muszę wjechać... Na szczycie kilka sweet foci... wizyta w schronisku.... 

Panorama z przełęczy
Panorama z przełęczy © amiga

Rowery 2
Rowery 2 © amiga

Zaproszenie na IWW ;)
Zaproszenie na IWW ;) © amiga

Wieje niemiłosiernie, w ciągu kilku chwil czuję, że wiatr wychładza mnie, po szybkim piwku pora wracać... Zjeżdża się dość przyjemnie i szybko, aż prosi się o puszczenie klamek, jednak  nie ma takiej opcji, asfalt pozostawia wiele do życzenia, co jakiś czas są w nim wyrwy i o ile przy podjeździe to nie przeszkadza... bo przy 5km/h po prostu jest czas by je ominąć, to przy 50km/h może nie być czasu na reakcję... ale i tak na dole jesteśmy w ciągu kilkunastu minut ;) Cała wycieczka włącznie z przerwą zajęła nam 2 godziny... aż szok, że to tylko tyle... W zasadzie to mam wrażenie, że na Chrobaczej Łące swego czasu dostałem bardziej w d...ę niż tutaj... 
Widzę jednak jeden mały problem w tym wszystkim, brakuje mi gór..., długich podjazdów.., w tym roku pewnie tego już nie doświadczę... chyba że na wyrypach... Chociaż na Izerskiej nie spodziewam się cudów... za to na Kaczawskiej zawsze można pojechać na Jelenią Górę...  W przyszłym roku chyba zmienię plany.... Beskidy w końcu są niedaleko....

zerwana spinka

Piątek, 8 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
I Wasn`t Made For The World I Left Behind - Machinae Supremacy

Szykuje się dzisiaj zwariowany dzień, wieczorem czeka nas wyjazd do Borowic, a teraz muszę się pospieszyć by dojechać do firmy, pech chce, że jakieś 200-300m od domu pęka mi spinka Connex-a w łańcuchu, podejrzewam, że źle ją założyłem, gub się też fragment ogniwa... zawracam do domu, tam szybkie odszukanie potrzebnego mi fragmentu, zakładam nową spinkę i ruszam do Gliwic. 
Pozostały tylko szosy, jestem już spóźniony, a dzisiejszy dzień to jak wspomniałem będzie obłęd... Na 15:00 muszę być w przychodni... 
Gonię ile sił w nogach by nadrobić stracony czas... tyle, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć i tak cieszę się, że w firmie byłem ok 8:30... ech
Kościół w Ornontowicach
Kościół w Ornontowicach © amiga

do pracy przez hałdę w Sośnicy

Czwartek, 7 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
KULT - Dzisiaj jest mojej córki wesele
z rana krótka wizyta w przychodni, w efekcie wychodzę z domu ok 7:20, pędzę na wizytę i... dopiero później mogę jechać do pracy, pomimo późnej pory wybieram jazdę po terenie, trochę się obawiam błota, ale cóż, mam wyjątkowo nieco więcej czasu z rana. 
Odbijam do lasu w Panewnikach, później przez Halembę, Kończyce i tutaj zastanawiam się co dalej? Czy lepiej odbić w kierunku cywilizacji czy pchać się przez starą hałdę w Makoszowach. Oczywiście wybieram ten drugi wariant... a co...
Po przejechaniu błotnistego fragmentu już nie robi mi różnicy którędy pojadę dalej... więc kolejna hałda przede mną, tym razem ta w Sośnicy, jednak nie jadę jak zwykle omijając ją w większości prawą stroną, ale mozolnie wspinam się po wąskiej ścieżce na jej szczyt... 300m później jestem na górze... chyba pierwszy raz podjechałem całość, tutaj nachylenie cały czas oscyluje od 12-17%. Może więc na Śnieżce nie będzie tak źle jak się spodziewam?
Pozostała jazda szczytem zjazd do lasku Makoszowskiego i ostatni kilka km przez miasto... W firmie jestem ok 9:00.
Fotka z Mikołowa
Fotka z Mikołowa © amiga

przez hałdę

Środa, 6 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
KULT - Prosto
Wychodzę kilka minut po 17:00 ruszam, pogoda taka sobie, nie pada, wiatr się odwrócił, wieje od północy, jakoś nie mam ochoty dzisiaj na szaleństwa, ale za to pojadę po terenie, przez hałdę w Sośnicy, zaskakuje mnie wykończenie budowy DTŚki. w Zasadzie zniszczony został jedyny sensowny wjazd w okolicę hałdy... komu to przeszkadzało... w zamian mam kilka rowów do pokonania... Bez sensu... Jadę nieco inaczej, jest tam ścieżka tyle, że po niej będę musiał przenieść rower bo... torowisko jest nie za bardzo przyjemne... W sumie ok 100m tachania roweru... W końcu jestem na właściwej drodze... docieram w okolice szczytu teraz pozostało tylko zjechać, po ostatnich deszczach widać, że nawierzchnia pozostawia wiele do życzenie, w kilku miejscach czuć jak rower się zapasa w piasku wymieszanym z czymś... Dalej kolejna niespodzianka, tyle, że w Makoszowach, mocno rozkopana Oświęcimska zmusza mnie do kolejnego zejścia z roweru, ciężko jechać obok kilku metrowych dziur i ciężkiego sprzętu... Mam nadzieję, że wkrótce skończą tutaj kopać. 
Stara hałda wita mnie masą błota... w sumie czemu mnie to dziwi.... za to dalej kolejne niespodzianki związane z wycinką drzew w okolicy... Wkrótce dojeżdżam do Halemby, zastanawiam się co będzie dalej...  bo  poniedziałek było widać, że ten teren jest zalewany po ulewach, a w końcu wczoraj padało..., czy da się tamtędy przejechać, czy będę musiał zawrócić i poszukać innej opcji przejazdu?
Szczęśliwie jest nieźle, widać nowe naniesione konary, gałęzie, widać, że coś tutaj się działo, ale da się przejechać... , dzięki temu wkrótce ląduję na Panewnikach i kilkanaście minut później jestem już w domu.

Jeszcze jedna focia z okolic Mikołowa
Jeszcze jedna focia z okolic Mikołowa © amiga

do pracy przez przychodnię

Środa, 6 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
A Metaphysical Drama - Vintersorg

Rano plan nieco inny niż zwykle, muszę zahaczyć o przychodnię z rana, ta jednak otwiera swoje podwoje dopiero o 7:30. Wyjeżdżam więc później załatwiam co mam załatwić na miejscu (chyba już przyzwyczaili się tutaj do mnie i ciuchów rowerowych) i jadę dalej. Zawracam w kierunku domu i raczej standardową drogą na Gliwice, na las nie ma już czasu, o tej porze lepiej jest gdy pojadę szosami... Dziwnie źle mi się jedzie, cały czas mam wrażenie, że wieje mi w oczy, masakra... dzisiaj nie mam ochoty na walkę z wiatrem...ale lekko nie ma, w końcu nie zawsze może być idealnie, tak jak by się chciało... w firmie ląduję dopiero przed 9:00 - tak bywał... ale dzisiaj było to raczej pewne.
Rzut oka na kamieniołom w Mikołowie
Rzut oka na kamieniołom w Mikołowie © amiga

poranek na szosach

Wtorek, 5 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Guerra Tras Guerra - Deny
Poranek mocno nijaki..., jest chłodno i mokro po wczorajszych ulewach, unosi się lekka mgła... 15 po siódmej wsiadam na rower i ruszam, jakoś nie ciągnie mnie do lasu, jeżeli na drogach jest tak paskudnie to nawet nie myślę, co jest w terenie... Profilaktycznie wziąłem ze sobą ubranie rowerowe na trasę powrotna, bo...  może być bardzo różnie, tym bardziej, że prognozy wskazują na możliwe burze... Cały czas mam wrażenie, że strasznie źle mi się jedzie tym rowerem, nie wiem czy to kwestia tego, że przyzwyczaiłem się już do rowerów ATB, węższych opon, nieco innej geometrii... W zeszłym roku góralem pomykałem po wszystkim i wszędzie, teraz jakoś zupełnie mi nie leży ten rower... nawet zastanawiam się czy na Śnieżkę nie zabrać Gianta, tyle, że te oponki 700x40C pewni by mnie zabiły na podjeździe... a gdyby lało to pewnie nie myłoby mowy o wdrapaniu się na szczyt... 
Dojechałem bezpiecznie do firmy, dopiero pod koniec lekko mnie skropiło ale to wszystko, jedynie buty standardowo mokre...
Jeszcze nie jest dojrzała
Jeszcze nie jest dojrzała © amiga

do pracy na góralu

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Dżem-Lunatycy

Kilka minut po 7 ruszam w drogę do pracy, przez najbliższe kilka dni będę jeździł góralem, muszę przywyknąć do tej geometrii do kół... i do tego że prowadzi się to to jak wół. Chyba coraz bardziej podoba mi się jazda czymś bardziej szosami...Tyle, że za kilka dni czeka mnie uphill na śnieżkę. Nie wiem co będzie, chciałbym wjechać... Szczytem marzeń jest czas zbliżony do zeszłorocznego..., problemy ze zdrowiem dość solidnie odbijają się na mojej jeździ i kondycji... 
A że wziąłem dziś górala to chyba wypadało by pojechać bardziej terenowo..., po lasach Panewnickich, później czerwony szlak rowerowy z Halemby do mniej więcej Kończyć i dalej przez starą hałdę w Makoszowach i hałdę w Sośnicy.... Spoglądam na zegarek, czas przejazdu nie zachwyca... Spokojnie powinienem z tego urwać z 15 minut... Być może to jeszcze efekt tego iż nie wszędzie jest sucho. Mocno zaskoczył mnie fragment przy wyjeździe w Starej Kuźni... tam widać, że ostatnie ulewy zrobiły swoje...Musiało tutaj być nielicho zalane...

Jakieś osty
Jakieś osty © amiga

po pracy w deszczu

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Orden Ogan - Mystic Symphony
W ciągu dnia pogoda się zepsuła... Próbuję przeczekać największą ulewę, w chwili gdy wychodzę jest 17:30 dalej pada... Tak jak rano przyjemność sprawiła mi jazda lasami, tak w tej chwili nawet o tym nie myślę... Jedyna możliwość to szosy... a teren w deszczu zostawię sobie na jakiś maraton. Zresztą wszystkie na których byłem były w deszczu...  i kończyły się paskudnie dla mnie... 
Pomimo tego, że leje... jedzie się dość dobrze, znikomy ruch, tylko w butach mokro... przejazd przez kilka kałuż i po 5 minutach jazdy jest mi wszystko jedno czy jadę po wodzie czy po suchym. Pod wiaduktem na ul Jaskółczej.... wjeżdżam na chodnik... ulica jest zalana... samochody mają wodę na wys. ok 20 cm... Na chodniku powinno być mniej..., tak też jest. W domu melduję się  po ok godzinie i 10 minutach... Hmmm.... szybciej niż poranny dojazd... Wszystko za to leci do prania i suszenia...

Zabrze Biskupice
Zabrze Biskupice © amiga

kolejny raz szosami

Piątek, 1 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Arven - Music Of Light
Kolejny późny wyjazd, na rowerze jestem dopiero o 7:30, obłęd... ruszam i jadę szosami... dzisiaj jest piątek więc ruch ciutkę większy. W Panewnikach mała przygoda z pętlą indykcyjną, ech... w okresie wakacyjnym już któryś raz się na nią nadziałem, przeczekuję chwilę, ale, że nie zbliża się żaden samochód to zmuszony jestem do złamania kilku przepisów... cóż... taki kraj, takie przepisy i wbijam się na chodnik po lewej stronie, dopiero 50m dalej wjeżdżam na Panewnicką. Za to dalej, już jest wszystko ok... poza tym, że oczywiście wieje... W częściach gdzie jadę po lasach czuję wilgoć i widzę unoszące się mgiełki. 
Docieram do firmy, może jeżeli wszystko pójdzie ok to uda mi się pojechać na dłuższą wycieczkę?
Staw w lasach w Rudzie Śląskiej
Staw w lasach w Rudzie Śląskiej © amiga