Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1982.12 km (w terenie 578.00 km; 29.16%)
Czas w ruchu:91:13
Średnia prędkość:21.73 km/h
Maksymalna prędkość:58.87 km/h
Suma podjazdów:9547 m
Maks. tętno maksymalne:200 (108 %)
Maks. tętno średnie:150 (81 %)
Suma kalorii:75816 kcal
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:40.45 km i 1h 51m
Więcej statystyk

Wieczorem już o nieco lepiej, a przynajmniej nie padało...

Piątek, 12 lipca 2013 · Komentarze(6)
Diablo swing orchestra - Vodka Inferno


Wychodzę z pracy, przestało padać, świeci słońce, ale i tak nie jest najcieplej. Zapasowe wdzianko na szczęście suche, tylko te buty, brrrr...
Ruszam, hmmm..., jest przyjemnie, przez chwilę po głowie chodzi mi jazda po lesie, na szczęście udało mi się o tym szybko zapomnieć, widząc kałuże na drogach.
W Bielszowicach plac budowy ul Rogoźnickiej to jedna wielka błotno-piaskowa breja. Już wjeżdżając tam czuję, że rower w zapada mi się..., kręci się ciężko, na szczęście to tylko kilkaset metrów. Podobny numer na kawałku terenowym w okolicach Wirka... ech....
Po powrocie muszę siąść nad napędem i wymienić w końcu ten łańcuch. Paskudnie działa, skacze....
Do Katowic udaje się dotrzeć bez większych problemów z pogodą, dopiero w domu zauważam, że za oknem pociemniało i zaczęło kropić... Kolejny sukces :)

Beskid mały, górski potok w okolicach Świnnej-Poręby © amiga


A na koniec filmik z bugiem który odkryłem w nowiutkim pięknym liczniku Ciclomaster CM4.4A HR. Ta technologia jednak się nie rozwija... utknęła gdzieś10 lat temu i tam została... Po prostu muszę uważać z komórą jadąc na rowerze... Jak będzie zbyt blisko licznika to będę jechał wyraźnie szybciej. A może właśnie o to chodzi?

Ciclomaster CM4.4A HR & HTC One V - bug

lało tylko przez pierwsze 30km... później luz

Piątek, 12 lipca 2013 · Komentarze(3)
EDYTA BARTOSIEWICZ - Zegar


Poranek paskudy, leje…, z drobnymi przerwami. Jednak zbieram się i wychodzę…, rower przesmarowany więc co mi zależy…
Początkowo nie jest źle, nawet za bardzo nie pada… . Już na początku „wyprawy” zauważam, że coś jest nie tak z tylną lampką, obraca mi się dookoła sztycy. Zdejmuję ją dla zasady i dopiero w pracy sprawdzam co się z nią dzieje. Uszkodzony gwint, więc leci do wymiany, dokonała żywota swojego…, Amen.

Łańcuch delikatnie szaleje na 2 zębatkach, ale tym razem może, chociaż pewnie tego mu nie wybaczę, od 2 dni jest połączony 3-ma spinkami… Masakra. Chyba najwyższa pora pożegnać się z tanimi łańcuchami Shimano – HG73. Co prawda na tym napędzie pewnie przejadę jeszcze ok. 1000-1500km na drugim łańcuchu…, niemniej decyzja już zapadła. Kupuję CAMPAGNOLO RECORD C9 w komplecie z kasetą 11-28 SLX (a miała być Sora). Z opisów na forach wynika, że to jedyny słuszny wybór (odnośnie łańcucha) tani nie jest ale wytrzymuje więcej niż konkurencja…. Co ciekawe przeglądając różne testy okazuje się, że łańcuchy 10s są wytrzymalsze. Więc albo producentom zależy na przejściu na 10rz, albo marketing popełnił jakiś błąd…

Wracając jednak do trasy, to już na podjeździe do Kochłowic leje niemiłosiernie, widoczność dość mocno skrócona, dopiero w okolicach Bielszowic, deszcz jakby słabszy, drobniejszy, tylko co z tego jak jestem przemoczony :).
Ponownie zaczyna solidnie lać przy wyjeździe z Kończyc, ludzie na przystankach coś podejrzanie na mnie patrzą, nie wiem czy żałują mnie, czy może podziwiają. Pewnie sobie myślą co za idiota jeździ na rowerze w taką pogodę :)
Ulewa towarzyszy mi prawie do samych drzwi firmy, nie pierwszy i nie ostatni raz… co prawda nowi pracownicy nie przywykli jeszcze do takiego widoku…, ale szok minie i nie będą się dziwić niczemu :)

Miłego dnia…

Kopalnia katowice - fotosketcher © amiga

po pracy

Czwartek, 11 lipca 2013 · Komentarze(2)
Deep Purple-Child In Time


Wieczorny wyjazd z pracy, może nie jest tak źle, wyruszam ok 17:00. Na zewnątrz dziwnie chłodno, temp. <10 stopni, wieje nieprzyjemny wiatr, ale... mimo wszystko zapowiada się fajny powrót. Pierwsza myśl, to jechać szosami, chwilę później coś mnie jednak ciągnie w teren, może to ten ostatni wypad w góry? Myślę o ominięciu hałdy, jeździe przez Lasek Makoszowski, jednak rower sam jakoś skręca na Sośnicę i bokiem prowadzi mnie w kierunku "górki" przykopalnianej. Chwilami jest nieciekawie, sporo błota, piachu, kamieni, w zasadzie wszystkiego, trzeba uważać, ale i tak jest nieźle, nie ma nowych osuwisk. Powoli aczkolwiek mozolnie przedzieram się w okolice szczytu, teraz zjazd po wypłukanym podłożu, po piachu..., ostatnio dość często miałem z tym do czynienia, więc nie robi to na mnie wrażenia...
Kieruję się przez znane leśne ścieżki, docieram w okolice Halemby, tam kawałek szosą i kolejna hałdka, tyle, że ślady i muł po ostatniej powodzi mocno ograniczają jazdę. By dotrzeć do "standardowej " ścieżki prowadzącej na Panewniki musiałbym zrobić spore koło, nie mam na to ochoty, jadę nieco inaczej, w pobliżu bunkra i miejsca na ognisko... dopiero tam odbijam na właściwą drogę. Chwilami jest diabelnie ślisko... Niewiele brakowało, a zaliczyłbym glebę na błotnistym zakręcie... jakimś cudem udało mi się podeprzeć i utrzymać równowagę... :)

Nie wiem czy to pogoda, czy jakieś przemęczenie, ale średnio mi się jechało. Może i dobrze, że po lasach... przynajmniej bezpiecznie, drzewa mnie raczej nie potrąca... chociaż..... nie, nie to nie ta bajka :)

Pogoda się zmienia...., coraz więcej chmur © amiga


Ciekawie się zrobilo na hałdzie © amiga

Do pracy....

Czwartek, 11 lipca 2013 · Komentarze(5)
Mela Koteluk - Dlaczego Drzewa Nic Nie Mowia



Czwartkowy poranek, czuję się zmęczony, to chyba ta wczorajsza przepierducha w górach. Nie chce mi się wstać, jechać, w zasadzie to nic mi się nei chce...
W końcu jednak około 7:20 wyjeżdżam niespiesznie, jadę szosami, ale coś nie łudzę, się, że cokolwiek nadrobię... najchętniej pospałbym jeszcze ze 2-3 godziny. Może w weekend to się uda? Może...

Na drogach na szczęście pustki, jak to w lato, zresztą pewnie nie robiłoby mi to specjalnej różnicy. Powoli muszę pomyśleć o nowym napędzie (wczoraj po raz kolejny zerwałem łańcuch, chyba pora na coś bardziej wytrzymałego niż Shimanowska 73-ka), tego starczy jeszcze na jakieś 1500-2000km. Czyli niedużo... zmiana dopiero przed Śnieżką..., wcześniej trochę szkoda.

Dziwnie chłodno się zrobiło, 16 stopni w chwili wyjazdu w lato to tak niezbyt dużo, ale kurtki, bluzy nie biorę, oblecę na krótko. Dzisiaj testy nowej bluzy z Lidla, jeżeli będzie takiej jakości jak ta ostatnia to rewelacja.

W drodze testuję nową zabawkę, licznik bezprzewodowy Cyclomaster CM4.4A HR. Po zgubieniu poprzedniej Sigmy 14.12, szukałem czegoś bardziej sensownego i... po raz pierwszy bezprzewodowego. Do tej pory nie dowierzałem tej technologii, zresztą dalej tak jest. Będzie okazja aby to porównać do Starej ale „nie do za....a” Sigmy 1609. Chyba najbardziej udanego modelu jaki do tej pory miałem. Na tą chwilę zabytek oceniam pozytywnie, jednak może się okazać, że to efekt nowości..., w końcu wszystko co nowe jest zaj...e, bo.... nowe :)
Rzeczywistość często w dość brutalny sposób weryfikuje nieudane zakupy/wynalazki. Zobaczymy.

Idzie nowe © amiga

Trochę górek...

Środa, 10 lipca 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Zabili Mi Żółwia - Mam Plan


14:45, dzisiaj nieco wcześniejsze wyjście z pracy, mamy cichy plan najechania choćby na chwilę Beskidów. Jedziemy w trojkę: Andrzej, Darek i ja.
Lądujemy w Szczyrku, szybka wizyta w najbliższym sklepie, uzupełnienie izotoników, bananów i ruszamy pod górkę, bez jakiegoś specjalnego rozruchy, początkowo łatwo, drogą prowadzącą na Salmopol. Nachylenie waha się od 0 do 4%..., jednak dość szybko wjeżdżamy na szuter prowadzący serpentynami na

Na podjeździe na Skrzyczne © amiga



Skrzyczne, tutaj już nie ma zmiłuj, wg bazy podjazdów normą nachylenia na tym odcinku jest co najmniej 10%, raczej je grubo przekracza, na dokładkę jest kilka fragmentów z nachyleniem w okolicach 30%. Końcówka podjazdu po stoku narciarskim (delikatnie pojechaliśmy nie tak :). Przyznam się, że jest to chyba jeden z najbardziej prze...ych podjazdów jakie zaliczyłem, w końcu też przypomniałem sobie do czego służy najmniejsza zębatka w korbie.

Tylko tutaj Brackie tak samkuje © amiga



Szybko nabrałem pokory do gór, chwilami trochę brakowało jeszcze jednej koronki na tyle, ale cóż, tak to bywa, jeżeli wariat wjeżdża po szlakach na kasecie szosowej ;)
Dalej już zdecydowanie prościej, Głównei szczytami Małe Skrzyczne, Malinowska Skała,

Wkrótce kolejny podjazd © amiga


Malinowska Skała © amiga


Przełęcz Salmopolska, Biały Krzyż, Grabowa, okolice Kotlarza i... słyszymy w oddali burzę. Średnio mamy ochotę na kolejny przejazd po lesie wśród błyskawic uderzających w okoliczne góry, drzewa,

Salmopol, tu chyba nic się nie zmienia © amiga


Nawet knajpki zamykają do 19:00 © amiga


decyzja mogła być tylko jedna, zjeżdżamy w dół, koniec wycieczki, trochę na przełaj, przez ścieżki piesze, na czuja, chwilami nachylenie, wystające korzenie, kamienie uniemożliwiają zjazd, więc fragmenty z buta. Jednak mimo wszystko dość szybko lądujemy na szosie, teraj już tylko kawałek zjazdu do Szczyrku..., drogi mokre, ale nam jakoś się udaje...

W drodze powrotnej od wschodu mamy okazję oglądać przedstawienie światło-dźwięk... dobrze, że nie zostaliśmy na szczytach dłużej, mogło by się zrobić nieciekawie.

porannek na drogach...

Środa, 10 lipca 2013 · Komentarze(2)
Ania - Na oślep



Środa, czas na.... rower. jakoś ciężko dzisiaj mi się pozbierać, wszystko idzie wolno..., W efekcie wyjeżdżam ok 7:20..., lecę szosami, planuję pojechać na lajcie. I początkowo tak właśnie robię, nie cisnę...

W Katowicach spory ruch na drogach, trochę ostatnio odwykłem od tego, ale cóż, może zmiana turnusów? Przed Kochłowicami doganiam na podjeździe jakiegoś bikera, włącza mi się ścigacz, zap...am ile sił w nogach pod górę..., chore..., myślałem, że mi ostatnio przeszło, ale widzę, iż nie, może nie warto z tym walczyć?

W Bielszowicach podobny numer, tyle, że jakiś nieświadomy niczego gość na 28" kółkach śmiał mnie wyprzedzić na prostym...., oo.... poczekaj... kawałek dalej jest górka..., chyba po raz pierwszy pokonałem ją w takim tempie... na szczycie 34km/h... obłęd...

Dalej już spokojniej, może dlatego, że ponownie ruch na drogach jakby większy, trzeba nieco bardziej uważać. W Zabrzu szukam bankomatu, w okolicach jednego z marketów, zrobiłem kółeczko dookoła i nic…, pytam się kogoś… i nima... najbliższy w ścisłym centrum... masakra... uzupełnię kasę w Gliwicach... jak nie zapomnę.

Strażnica - jura Krakowsko-Częstochowska - fotosketcher © amiga

ślady po powodzi...

Wtorek, 9 lipca 2013 · Komentarze(7)
Kawałek Kulki - Burdy


Powrót z pracy, coraz bardziej ciągnie mnie w teren, trochę się tego obawiam, ale... zwycięża ciekawość, chęć sprawdzenia jak toto wygląda...

W Sośnicy wjeżdżam na hałdę i... szok, a w zasadzie 2 szoki. Po pierwsze w wielu miejscach część hałdy się rozmyta, spłynęła, sporo miejsc z błotem, kamieniami, piachem, wypłukanym z "góry". Drugi szok to... nówka oznaczenia niebieskiego szlaku, dokładnie tam gdzie jadę...

W zeszłym roku z rozmowy z przygodnie poznanym bikerem wynikało, że jest to droga rowerowa,oznaczona na niektórych mapach, tym razem w końcu pojawiły się oznaczenia, może w końcu ktoś się tym zajmie... wytnie, niepotrzebne krzaki, przytnie drzewa, chociaż muszę przyznać, że niespecjalnie mi to przeszkadza ;)

Dużo dalej kieruję się przez Halembę do lasu Panewnickiego i... szczęka opadła... widać, że kilka dni temu woda sięgała tutaj co najmniej 2m... ślady na zboczu hałdy i na drzewach świadczą o tym dobitnie..., mijam toto bokiem i nieco okrężnie jadę do domu. Na ścieżkach w wielu miejscach dalej widać, że jeszcze niedawno płynęły tędy rwące rzeki.... masakra...

Nowe oznaczenia w okolicach hałdy w Sośnicy © amiga


Jamna wylała..., po drzewach widać, że woda miała co namjmniej 2m... masakra © amiga


Rośliny jakoś się zbierają po zalaniu © amiga


Nowe i stare kółeczka do przerzutki © amiga

Cieplutko, słonecznie, a ja szosami....

Wtorek, 9 lipca 2013 · Komentarze(2)
Kombajn do zbierania kur po wioskach - Niemiecki Krasnal


Piękna pogoda, zero chmurek, prognoza wymarzona..., idealny czas na jakiś dłuższy wyjazd...., jadę do Gliwic, do pracy...., chociaż i tak nie mam co narzekać, mógłbym pracować bliżej..., a tak jest szansa na 2 wycieczki dziennie, chociaż z czasem to też jest różnie...., z rana najczęściej spieszy mi się...

Ruszam szosami, nawet nie myślę, o terenie, widziałem co było w Kochłowicach wczoraj, pewnie kilka leśnych rzeczek, strumyków wylało w weekend, średnio mam ochotę na brodzenie... po kostki

Po raz kolejny jadę przez Rudę Śląską, porządku na drogach dalej nie ma, na rowerówce dalej sporo piachu, nic się nie zmieniło, ale tego się spodziewałem... Za to widać wyraźnie, że woda gdzieś powoli znika, odparowuje..., pewnie za kilak dni będzie idealnie, tyle..., że już na jutro zapowiedziane są jakieś burze..., ale pożyjemy zobaczymy...

Taka piękna ścieżka..., się trafiła © amiga

po pracy, po szosach

Poniedziałek, 8 lipca 2013 · Komentarze(0)
BENZYNA - TEN ŚWIAT JEST JAK WODA


Wieczorny powrót, po szosach, zastanawiałem się nad wjazdem w teren, ale po ostatnich ulewach, mam wrażenie, że nie warto, diabli wiedzą co mnie tam czeka, druga sprawa to muszę dojechać w w miarę skończonym czasie do Katowic, wieczorem jestem umówiony... Ech..., i tak źle, i tak niedobrze...

Koniczynka © amiga

powrót do rzeczywistości...

Poniedziałek, 8 lipca 2013 · Komentarze(0)
Gaba Kulka - Aaa


Po hardcorowym weekendzie, w zasadzie jego pierwszej części, dzisiaj pora wrócić do szarej rzeczywistości. Czuję jeszcze piątkowo-sobotnią przepierduchę. Jaka to przyjemność przejechać się po szosach, gdy nie ma piasku...

Chociaż z tym ostatnim to nie do końca jest idealnie. Trasa prowadzi przez Kochłowice, zalane w noc piątkową. Na ulice w wielu miejscach wdarły się jęzory piachu, kamieni... i oczywiście na tą nową ścieżkę rowerową...., ominięcie takich miejsc w zasadzie nie wchodzi w rachubę, pewnie oczyszczone to zostanie dopiero za kilka dni, są ważniejsze sprawy... Zmusza mnie to w wielu miejscach do zwolnienia i ostrożnego przejazd po łachach piachu...
To nie jedyne takie miejsce na drodze do pracy. W Kończycach wypompowują wodę... w kilku miejscach, oj chyba było nieciekawie, może i dobrze, że byłem poza Katowicami?

Na szlaku na Czupel © amiga