Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1982.12 km (w terenie 578.00 km; 29.16%)
Czas w ruchu:91:13
Średnia prędkość:21.73 km/h
Maksymalna prędkość:58.87 km/h
Suma podjazdów:9547 m
Maks. tętno maksymalne:200 (108 %)
Maks. tętno średnie:150 (81 %)
Suma kalorii:75816 kcal
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:40.45 km i 1h 51m
Więcej statystyk

Piątek :)

Piątek, 19 lipca 2013 · Komentarze(2)
The Constellations - Perfect Day


Piątkowy piękny i ciepły poranek…, czegóż można chcieć więcej? Może jakiegoś dłuższego wyjazdu, może jakiegoś maratonu… Chyba nie jest tak źle :), jest na to szansa… w końcu dzisiaj wyjazd na Szagę. Będzie się działo…, wszystko już przygotowane. Dzisiaj pozostały do zabrania już tylko drobiazgi, rower lśni (prawie). Tak czystego napędu nie miałem od wielu tygodni i te szpanerskie manetki :), może to nie XTR-y, ale średnio zależało mi na napisach. Zobaczymy jak będą się spiszą w drodze… . Dziwne jest to, że chyba po raz pierwszy ustawienie przerzutek w napędzie zajęło mi 10 min…, żadnej dłubaniny, kombinowania, rzeźbienia…, po prostu wszystko działa :)

W końcu ruszam do pracy, jadę szosami…, ale tylko do Panewnik, jest za piękny dzień aby pędzić asfaltem, skręcam w las…, ta cisza, ten spokój, o tej porze nie ma jeszcze nikogo na szlakach :)
Dopiero na wysokości Kończyc decyduję się na pociągnięcie drogami, jednym z najkrótszych wariantów dojazdu do pracy…, tyle, że czeka mnie przejazd nad A4-ka którego nie lubię, na szczęście to tylko kilkaset metrów… Dość szybko zjeżdżam w boczne drogi i do lasku Makoszowskiego, tutaj trzeba też trochę uważać, po placu budowy DTŚki średnio się pomyka…, jakieś ciężarówki zajeżdżają drogę, trzeba poczekać…
Przy wyjeździe kolejny krótki postój, na rodnie przy wjeździe do Sośnicy, ktoś mnie woła :) to Krzysiek siedzi w aucie :), pozdrawiamy się i w drogę. Tuż za rondkiem kolejne spotkanie tym razem z Tomkiem, pędzie szosą do pracy :)
Dojeżdżam do formy, wprowadzam rower, a na magazynie full, nie ma gdzie zaparkować :), wszędzie rowery….
Sie porobiło….

Lody jak malowane © amiga


Podesłane, ale fajne... miłego oglądania
MTB TROPHY OFFICIAL MOVIE 2013

po pracy...

Czwartek, 18 lipca 2013 · Komentarze(2)
Żółty rower - Formacja Nieżywych Schabuff


Wieczór, ruszam z firmy, jest ciepło, jest pięknie, jest... mało czasu, dzisiaj muszę się przygotować do wyjazdu, wieczór muszę poświęcić w całości rowerowi...

Jednak nie ma tak źle, te kilkanaście minut więcej mogę poświęcić, więc w Zabrzu hyc do lasku Makoszowskiego, a delej już niebieską rowerówką do granicy Kończyc. Tam...szok..., wczoraj tego jeszcze nie było....
Oznaczenie początku czerwonego szlaku rowerowego (tego prowadzącego przez całą Rudę Śląską) i.... miejsce dla jagodzianek :)

Początek "nowej" czerwonej rowerówki prowadzącej przez Rudę Śląską © amiga


Pozbierałem szczękę i w drogę, dalej przez lasy, trochę po szosach w Halembie, hałdka przy wjeździe do lasów Panewnickich. Spojrzenie na tereny zalewowe, niestety coś woda i błoto zbyt dobrze się tutaj trzymają, muszę zrobić delikatne koło...

W dość przyzwoitym czasie docieram do domu, gdzie czekają na mnie nowe manetki... Hmmm. Korci aby je założyć, zaraz po umyciu rowerka :)a

Otwarte złamanie...

Czwartek, 18 lipca 2013 · Komentarze(17)
Cancer Bats - Hail Destroyer
#at=51

Wczoraj po powrocie, jeszcze drobny zabieg polegający na nasmarowaniu goleni amortyzatora, dociskam kierownicę i... o q....a, jakby lekko zmieniła kształt, przyglądam się pęknięciu, to musiało od jakiegoś czasu postępować, dobrze, że nie stało się to w terenie, na drodze, byłoby nieciekawie...

Od może 2 tygodni słyszałem, że lekko przy kierownicy coś zgrzytało, ale obstawiałem, że pewnie wystarczy dokręcić śruby przy mostku i będzie ok... (oczywiście nigdy nie było czasu aby to sprawdzić) okazało się, że niewiele brakowało a obił bym sobie gębę... ech...

Szybki przegląd części w domu..., mam gięta kierownicę, szeroką jak wszyscy diabli, zdjąłem ją w zeszłym roku przed Śnieżką, bo nadaje się bardziej do rekreacyjnej jazdy niż dymania pod górę... . Nie zmienia to faktu, że cieszy mnie jej widok :), odnajduję jeszcze oryginalne chwyty KTM-owskie, nie mam ochoty na walkę z tymi założonymi na złamasie..., tym bardziej, że są już mocno wyeksploatowane.
Wymiana kierownicy zajmuje mi ok godziny..., niemniej rower jest gotowy do porannego wyjazdu na trasę.

Poranek..., zabieram rower, plecak i schodzę. Dosiadam rowerek..., masakra, strasznie szeroka ta kierownica, na dokładkę strasznie wysoko..., czuję się jakbym ujeżdżał byka. Kierowanie jest bardziej precyzyjne, ale pozycja jakoś mi średnio odpowiada przywykłem już do nieco bardziej "sportowej" sylwetki i nisko położonej kierownicy...

Na kolejną zmianę jest w tej chwili za późno, pewnie dałbym radę, ale to nie ma większego sensu jeżeli na dniach powinienem dostać nowe manetki... Wymienię to razem do kupy, za jednym razem? A może nie, może mnie poniesie po raz kolejny?

Na Śnieżkę kierownica musi już być taka jak powinna, wąska i prosta..., jest jeszcze trochę czasu...

A sama droga po szosach, awaria mimo wszystko dość mocno rano mnie spowolniła, pozbieranie narzędzi porozrzucanych po kątach chwilę zajmuje... W sumie wyjechałem ok 7:20, pozostały więc szosy...

Za to nic nie zgrzyta, jedzie się cichutko, przyjemnie, zaczynam nawet przywykać do tej kierownicy, może jednak ją zostawię chwilę dłużej?

W Gliwicach ląduję ok 8:30, bez jakiegoś specjalnego spinania się..., na drogach pustki pomimo, że obawiałem się sporego natężenia w okolicach 8:00
Otwarte złamanie © amiga

Odwiedzić jezioro Farskie

Środa, 17 lipca 2013 · Komentarze(2)
Zgon - "Ptak"


Wyjazd nieco później niż planowałem, za to nic dzisiaj nie pokrzyżuje mi planów. Pogoda genialna na wycieczki, na szwendanie się po terenie...
Jakiś czas temu qmpel z pracy wspomniał mi o tym jeziorze, o tym, że jest to unikat w skali regionu, w skali Polski, na dokładkę jest tuż po bokiem.
Chodzi o jezioro Farskie będące swego rodzaju ostoją dla ptaków, dzisiaj jednak głównie po to aby sprawdzić sposób dojazdu, zobaczyć jak tam jest... a może zrobić jakąś fotkę?

Początek standardowo, przez hałdę w Sośnicy, dalej już niestandardowo, przed wiadukt kolejowy i jakimiś ścieżynkami, na czuja, na azymut, kieruję się... w miejsce gdzie spodziewam się jeziora...
W końcu dojeżdżam i... hm... coś wysoko jestem, jeziorko kilkanaście metrów niżej, nie widzę opcji zjazdu, pozostaje na przełaj przez krzaczory, trochę mi to zajmuje, ale w końcu osiągam swój cel...

Jezioro Farskie © amiga


Trochę z buta dookoła (oczywiście focąc na potęgę - do domu przywożę ok 150 zdjęć), "macając" teren, trochę na rowerze, ale średnio się tam jeździ, dopiero kawałek dalej jest dość przyjemna ścieżka z fajnym podjazdem... :). Zahaczam delikatnie o Przyszowice i wracam do Zabrza, tam ponownie kieruję się objazdem i ląduję nad kilkoma stawami w okolicy, poziom wody dość mocno podniesiony, chwilami droga którą jadę jest kilka cm poniżej tafli wody, jeszcze tak tutaj nie miałem :)

Przeglądając się w tafli wody © amiga


Chwila przy stawikach i ruszam dalej, kołuję po lesie, by wyjechać początkowo na niebieską rowerówkę, a później lasami wyjeżdżam na czerwony szlak rowerowy, ten Rudzki nowopowstały... w końcu muszę sprawdzić jego przebieg na całej długości (lecz nie dzisiaj). Coś mi się zdaje, że może być nawet całkiem sensownie zaprojektowany..., tzn może prowadzić przez ciekawą okolicę, a co najważniejsze, może prowadzić prawie do domu :)

Zatrzymuję się ponownie dopiero w Piotrowicach przy lodziarni, dzisiaj jest otwarta, mogę sobie pofolgować :), tyle, że czas ucieka, do domu niedaleko, ale ok 20:30 jestem już umówiony, mam ok 90 minut czasu...

szosy, szosy, szosy....

Środa, 17 lipca 2013 · Komentarze(4)
Korba - Biały rower 1987


Poranek prawie klasy, słońce, ciepło (jak to dziwnie brzmi po ostatnich pluchach), wyjeżdżam dośc późno, jest 7:12.

Wczoraj miałem umyć rower, tyle, że się nie udało..., czas gdzieś przeciekł..., może ma to jakiś związek z włączeniem się szwendacza :) podczas wczorajszego powrotu.
Za to dzisiaj jadąc do pracy w Kochłowicach zwracam uwagę na oznaczenia szlaków rowerowych... i rowerówka którą tak ładnie wymalowali ciut za A4 skręca w lewo..., jadę nią,... wiem gdzie mnie wyprowadzi tylko nie wiem jeszcze jak... obserwuję kolejne oznaczenia i... jest całkiem nieźle, może średnio do wykorzystania podczas dojazdu do Gliwic, ale w powrotnej drodze czemu nie? Omija całe centrum... kawałek dalej opuszczam moje odkrycie i wjeżdżam już standardowo na ul. Wyzwolenia..., może wieczorem uda się utrwalić wczorajszą trasę, przyzwyczaić się do tej rowerówki... jestem tylko ciekawy jak będzie poprowadzona do Zabrza... Muszę poszukać gdzieś planów... Może zacznę z niej korzystać częściej? Kto to wie :)

Pozostała cześć trasy raczej standardowa, poza 2 przypadkami gdzie kretyn w Zabrzu przy wyjeździe z ronda (z rejestracją SY) próbuje wcisnąć się z prawej strony.... . Drugi eksces nieco dalej już na ul. Odrowążów, następny mądry wyjeżdża mi z podporządkowanej wprost pod koła , tym razem na rejestracji jest RT, może tam tak robią gdy ścigają się z niedźwiedziami, tyle że to jest miasto...

A w pracy nowe odkrycie :), kolejny rower, tym razem prawie cały biały ;)

...Cały biały, i opony też © amiga

Ruda Śląska - poza mapą....

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(6)
Myslovitz - Scenariusz Dla Moich Sąsiadów


Z firmy wychodzę ok 16:30, a może nieco później, jest piękna słoneczna pogoda, od początku jest dla mnie jasne, że nie pojadę najprostszą drogą do domu, tym bardziej, że z rana moją uwagę zwrócił park im. rotmistrza Witolda Pileckiego w Zabrzu Kończycach, w zasadzie na granicy Zabrza i Rudy Śląskiej.

Jeszcze przed wyjazdem przeglądam zdjęcia satelitarne interesującego mnie terenu. W dużym powiększeniu sprawdzam przejezdność poszczególnych fragmentów. Krótko przed wyjazdem mam z grubsza opracowany plan..., z zaznaczonymi punktami na trasie które chcę zaliczyć.

Wspomagam się trekbuddy (niestety programy typu endomondo, czy navime, jeszcze nie posiadają wszystkiego co jest mi potrzebne do pełni szczęścia).

Do Kończyc trasę zaliczam po szosach, tutaj nie ma udziwnień, bo w zasadzie jak? W centrum miasta nie poszaleję, nie wyjadę poza „mapę”..., muszę znaleźć się nieco na peryferiach...

Na rogu ulic Sztygarskiej i Sikorskiego ktoś woła Darek, Darek.... jakiś biker na szosie..., zawracam i.... rozpoznaję toż to Tomek..., nie widziany prawie rok, chwilę rozmawiamy, złapał panę, na szczęście do domu niedaleko... Może uda się umówić kiedyś o 4:00 w okolicach Helenki? :) Czas pokaże. Fajnie było się spotkać... ;) i zamienić te kilka zdań... ech....

Jednak pora ruszyć dalej, do Kończyc mam jeszcze 4 km, może ciut więcej..., jednak nie dane jest mi szybko dotrzeć do rogatek tej dzielnicy. Na rogu ul. Winklera i Sportowej, zjeżdżam na pobocze... , w tylnym kole na dole coś mam mało powietrza, rower tańczy na ulicy.

Wyjmuję dętkę, przeglądam oponę i odnajduję całkiem spory kawał wbitego szkła... . 10 minut później jestem w siodle, mogę ruszać dalej. Dojeżdżam w pobliże parku i... hyc w teren, spoglądam na GPS-a … z grubsza określam kierunek i szukam stawików parkowych i potoku Czerkawka.

Pozostałości mostu nad potokiem Czerkawka © amiga


Potok czerkawka w parku rotmistrsza Witlda Pileckiego © amiga


Strome kawałki © amiga


Zaliczam jakieś single trucki, zjazdy, podjazdy..., ciekawie się robi...

Trochę hopek © amiga


Jeden z kilku parkowych stawików © amiga


W końcu wyjeżdżam z parku przy ogródkach działkowych „Biała Róża” przy ul. Pszczyńskiej, jadąc dalej trafiam na niebieską rowerówkę „dookoła Zabrza”, przez jakiś czas jadę nią na granicy z Rudą Śląską, okrążając szyb Walenty i...

Mostek na rowerówce © amiga


W pobliżu muzeum PRL-u © amiga


docieram do ul. Zajęczej na przedłużeniu której znajduje się muzeum PRL-u :), tyle, że dzisiaj tam nie prowadzą mnie koła, wjeżdżam ponownie w teren mijam kolejny staw... z dziesiątkami wędkarzy na brzegach. O takich miejscach w chyba wiedzą tylko autochtoni...., na mapach nie ma mowy, aby ktoś umieścił jakiekolwiek informację, nie mówiąc już o tym aby zaznaczyć ścieżki w okolicy, jedyna opcja to zdjęcia satelitarne i jazda na czuja...

Kaczki czują się jak w domu © amiga


Staw w pobliżu ul. Zajęczej w Rudze Śląskiej © amiga


Widok stawu z innej strony © amiga


Wyjeżdżam na ul. Górną, w zasadzie na resztki tej ulicy, zniszczony asfalt wkrótce ustępuje miejsca drodze gruntowej,a na Goole Earth widziałem w okolicy jakieś resztki boiska..., staram się do nic dotrzeć, niewiele brakowało, a minąłbym to miejsce, jest już dość mocno zarośnięte, jedynie bieżna w jako takim stanie, po śladach można domniemać, że miłośnicy crossa korzystają od czasu do czasu z tego miejsca...

Pozostałości boiska przy ul Górnej w Rudze Śląskiej © amiga


Zaliczam rundę honorową dookoła i szukam wyjazdu, jakąś boczną ścieżynką pomiędzy drzewami docieram do ul. Partyzantów i... jestem na Wirku, znajoma okolica. Chwila odpoczynku na szosach, jednak zamiast skręcić w ul. Wyzwolenia jak to czynię „zawsze” jadąć szosami do i z pracy, tym razem skręcam nieco dalej w ul. Polną. Moje zdziwienie budzi oznaczenie – czerwony szlak rowerowy..., hmmm. Nie przypominam go sobie na mapach..., ale nic, nakreślona przeze mnie trasa pokrywa się z tym szlakiem, więc mam powód do zadowolenia, gdzieś powinienem wyjechać... Wkrótce nazwa ulicy jest adekwatna do tego po czym jadę..., tyłem docieram do ul. Oświęcimskiej w Kochłowicach...

Menhir obelixa? © amiga


Czyżby jednak miał być asfalt ? © amiga


Będąc już w centrum Kochłowic, nie skręcam w ul. Piłsudskiego prowadzącą do Panewnik, wbijam się w ul. Radoszowską, później Młodzieżową ze stromym podjazdem (chwilami licznik wskazywał 8% nachylenie) i dalej ul. Warsztatową docieram do kładki nad A4-ką.

Harfa na przedłużeniu ul. Warsztatowej w Rudzie Śląskiej © amiga


Zastanawiam się czy nie wjechać w ul. Kalinkową i nie objechać dookoła KWK „Wujek” Ruch Śląsk, jednak pragmatyzm bierze górę, spoglądam na zegarek i... dzisiejszy powrót zajął mi już sporo czasu, focenie, niestety kradnie strasznie bezcenne minuty... Skracam więc wycieczkę, ponownie wjeżdżam na ul. Oświęcimską i wkrótce żegnam się z Rudą Śląską...,

Pożegnanie z Rudą Śląską © amiga


Bocznymi leśnymi drogami docieram do Kokocińca, gdzie zupełnie przez przypadek spotykam znajomego, :), chwila na rozmowę... i ruszam dalej, do domu pozostało ok 6km. Reszta trasy to raczej standard. Zatrzymuję się przy lodziarni Dłucik w Piotrowicach, tyle, że muszę się obejść smakiem, jest już zamknięte..., spoglądam na zegarek..., jest 19:30.... trochę zeszło...., jeszcze tylko odwiedziny pobliskiego paczkomatu i do domu :)

Miłego wieczora :)

słońce świeci....

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(0)
Męskie Granie 2013 - Jutro jest dziś (Katarzyna Nosowska i O.S.T.R)


Budzik ustawiony dzisiaj na piątą. A tak dla hecy…, tyle, że co z tego,… zbieranie idzie mi tak sobie, a musze jeszcze zabrać Trochę gratów potrzebnych na piątek… Plecak pełny, można ruszać… jest ok. 6:45… jakiś i tak wcześnie mi się wyjechało, myślałem, że będzie gorzej…
Słońce pięknie świeci, na niebie nie ma śladu po ciemnym całunie chmur…, wracają ciepłe dni.

Drogi mokre, miejscami spore bajora, które jakoś trzeba pokonać, najgorzej jest na rowerówce w Kochłowicach, tyle, że już do tego przywykłem… Buty i tak będą mokre…, znowu, chociaż przy „tej” temperaturze może chociaż trochę przeschną w pracy :).

Kilka razy zastanawiam się czy może jednak nie wjechać w las, nie pośmigać po jakiś małych drużkach, jednak na samą myśl co może mnie tam spotkać i w jakim stanie wyjadę Gliwicach odpuszczam. Wieczorem może odrobię to…, może uda się pojechać trochę okrężnie… Zobaczymy. Jak nic nie wypadnie, nic się nie stanie…
Poza fragmentem w Katowicach i Gliwicach na szosach zupełny luz, wczorajszy powrót był pod znakiem milionów samochodów śmigających w przeróżne strony w tylko sobie wiadomym celu. Za to poranek spokojny :).

Zastanawiają mnie te wycinanki na nowo wylanym asfalcie w Sośnicy, tam gdzie od wczoraj jest zwężka…, czyżby znowu nie udało się wszystkiego zaplanować w odpowiedniej kolejności? A może chodzi o to aby nowa nawierzchnia nie odróżniała się specjalnie od tej starej? Może…

Chyba, że za kilka dni wjedzie ekipa i pod drogą będą kładli np. rury gazowe ? Takie numery też już widziałem. Dobre 10-15 lat temu. Gdy na Jankego w Katowicach położona została na całej długości nowa nawierzchnia a miesiąc później wjechała ekipa i wymieniali właśnie rury gazowe ;)

Przynajmniej cały czas coś się dzieje, nie ma nudy :)


Chwila przerwy w parku © amiga


W parku im. Rotmistrza Witolda Pileckiego © amiga

zdążyć przed deszczem....

Poniedziałek, 15 lipca 2013 · Komentarze(1)
Poziom 600 - Czarny Rynek (Opole 83)


Chwilę, przed wyjściem z pracy, na zewnątrz zrywa się silny porywisty wiatr. Idę się przebrać łudząc się, że za chwilę będzie lepiej...
Wychodzę po 17:00, faktycznie jakby lepiej, nawet nie pada, szybko na rower i w drogę, wariant terenowy raczej odpada, czas może mieć spore znaczenie, tym bardziej, że na radarach pogodowych było widać krążące po okolicy deszcze... . Za to jutro jest szansa na poprawę pogody, może w końcu zagości na dłużej lato? Może będzie okazja do dłuższych wyjazdów? Zobaczymy.

Na drogach coś sporo samochodów, tyle że tym razem nie wiem jak to sobie wytłumaczyć, w końcu okres urlopowy w pełni. Sajgon na Sośnicy przed wiaduktem w kierunku Zabrza, zwężka i częściowo zamknięte rondo blokuje ruch. Podobnie jak rano częściowo po chodniku udaje mi się pokonać tą przeszkodę. W Bielszowicach plac budowy totalnie utopiony w błocie, trzeba zwolnić, za to dalej już dość przyjemnie. Dość szybko docieram do domu, pomimo paskudnej aury, ostatnie 2-3 km w deszczu, tyle, że i tak jestem mokry jadąc całą drogę w przeciwdeszczówce, co za różnica :)

Piękne okolice Miechowa © amiga

do pracy....

Poniedziałek, 15 lipca 2013 · Komentarze(3)
Akurat - Jak Bruno Shulz


Poniedziałkowy poranek, za oknem szaro, dziwne te lato, dziwny ten rok, gdy w zeszłym roku paliło słońce, temperatury przekraczały 35 stopni, to teraz poranki mamy po 15-17 stopni a około 14:00-15:00 mamy, aż 20-25 stopni. Jakieś jaja…
Za oknem delikatnie siąpi, zbieram się powoli, wychodzę kilka minut po 7:00, na szczęście przestalo padać. Profilaktycznie jednak mam założoną przeciwdeszczówkę, ciężkie deszczowe chmury wiszą na niebie….
Trasa szosami, masakra.., znowu, zamiast jechać jak człowiek terenem zap…am drogami…, niby szybciej, ale fajniej jest w lesie…, tyle, że po ulewach przyjadę masakrycznie ubłocony do Gliwic…, wybieram więc „mniejsze” zło.
Wieje silny północno zachodni wiatr, nie będzie lekko… . Walka z podmuchami trwa prawie całą drogę, o odpoczynku nie ma mowy, chwilami rower odmawia „toczenia się” z górki…
Mijam kolejne dzielnice, kolejne miasta, wjeżdżam w krótki odcinek terenowy na Wirku…, dawno nie było tutaj tyle błota, tyle wody…, dobrze, że to niecały kilometr…
Za to na ulicach spokój, dopiero kilka minut przed 8:00 zaczyna zaciskać, jestem już w Zabrzu, przede mną jakieś 10km jazdy. Niby nie powinno być problemów, a jednak. Drogowcy w 2 miejscach stanęli na wysokości zadania. Wahadło na ul Sikorskiego na nowo wybudowanym rondzie i mocno rozkopana ul Sztygarska. Niby zakaz ruchy, ale i kierowcy i ja jakoś się tym specjalnie nie przejmujemy. Tyle, że rowerem obskoczę to po chodniku, a samochody musza zawrócić :)
Końcówka już bez problemów, bez przeszkód. Może sam przejazd nie jakiś nadzwyczajny, tyle, że mimo utrudnień dobrze się jechało :)

Fotki wczorajsze… :)

Przejście podziemne w okolicach ul Markiefki © amiga


Graffiti w przejściu © amiga


Noibasta tu był :) © amiga

po okolicy

Niedziela, 14 lipca 2013 · Komentarze(1)
Queen - I want it all


Niedzielny poranek, mam trochę czasu mogę zająć się rowerem, więc mycie, czyszczenie napędu, smarowanie i... mogę jechać...
Plan na dzisiaj dość spokojny familijmy, jestem umówiony z rodziną w terenie, mam robić za "eksperta" przy kupnie roweru (ale jaja :). Młody jest dzisiaj umówiony na oględziny rowerka... i ew. kupno...
Rowerek na zdjęciach wygląda dość przyzwoicie, cena też zachęcająca... więc ok 11:00 meldujemy się w Bogucicach.
Chwila na przegląd..., stan jest niezły, ktoś go nieźle zakonserwował, wolnobieg, łańcuch, przedni hamulec w zasadzie nówki..., w tylnym hamulcu linka z pancerzem do wymiany, nie dokręcone konusy w tylnym kole... :), pewnie do delikatnego poprawienia będzie tylna przerzutka i... te błotniki przeniesione z jakiegoś 28 calowca...
Niemniej to drobiazgi, część zostaje od razu zrobiona, reszta zostaje na później. W drodze wizyta w GoSporcie, krótka rozmowa z serwisem i... chyba ich po...o, za wymianę linki i pancerza żądają 60zł + własna linka i pancerz... jakieś nieporozumienie... . Kończy się na kupnie linki za 10zł. Resztę zrobimy w domu...
Już na miejscu zabieramy się za serwis, przedni błotnik leci od razu, linka zostaje wymieniona...., a 60 zł możemy przeznaczyć na bardziej szczytne cele :)
Pora sprawdzić rower w delikatnym terenie…, kierunek Kokociniec i podjazd w kierunku Załęskiej Hałdy, później odbijamy przez "Uroczysko Buczyna” dalej kawałek szosami i zawracamy na Kokocieniec przez lasy. Rowerek chyba spisał się na medal, tyle że młody musi przywyknąć do 24", halmucy na klamkach i przerzutek :)
Okolice 3 stawów w Katowicach © amiga


Coś się buduje po drugiej stronie © amiga


Młody na podjeździe :) © amiga