lało tylko przez pierwsze 30km... później luz
Poranek paskudy, leje…, z drobnymi przerwami. Jednak zbieram się i wychodzę…, rower przesmarowany więc co mi zależy…
Początkowo nie jest źle, nawet za bardzo nie pada… . Już na początku „wyprawy” zauważam, że coś jest nie tak z tylną lampką, obraca mi się dookoła sztycy. Zdejmuję ją dla zasady i dopiero w pracy sprawdzam co się z nią dzieje. Uszkodzony gwint, więc leci do wymiany, dokonała żywota swojego…, Amen.
Łańcuch delikatnie szaleje na 2 zębatkach, ale tym razem może, chociaż pewnie tego mu nie wybaczę, od 2 dni jest połączony 3-ma spinkami… Masakra. Chyba najwyższa pora pożegnać się z tanimi łańcuchami Shimano – HG73. Co prawda na tym napędzie pewnie przejadę jeszcze ok. 1000-1500km na drugim łańcuchu…, niemniej decyzja już zapadła. Kupuję CAMPAGNOLO RECORD C9 w komplecie z kasetą 11-28 SLX (a miała być Sora). Z opisów na forach wynika, że to jedyny słuszny wybór (odnośnie łańcucha) tani nie jest ale wytrzymuje więcej niż konkurencja…. Co ciekawe przeglądając różne testy okazuje się, że łańcuchy 10s są wytrzymalsze. Więc albo producentom zależy na przejściu na 10rz, albo marketing popełnił jakiś błąd…
Wracając jednak do trasy, to już na podjeździe do Kochłowic leje niemiłosiernie, widoczność dość mocno skrócona, dopiero w okolicach Bielszowic, deszcz jakby słabszy, drobniejszy, tylko co z tego jak jestem przemoczony :).
Ponownie zaczyna solidnie lać przy wyjeździe z Kończyc, ludzie na przystankach coś podejrzanie na mnie patrzą, nie wiem czy żałują mnie, czy może podziwiają. Pewnie sobie myślą co za idiota jeździ na rowerze w taką pogodę :)
Ulewa towarzyszy mi prawie do samych drzwi firmy, nie pierwszy i nie ostatni raz… co prawda nowi pracownicy nie przywykli jeszcze do takiego widoku…, ale szok minie i nie będą się dziwić niczemu :)
Miłego dnia…
Kopalnia katowice - fotosketcher© amiga