Wieczorem już o nieco lepiej, a przynajmniej nie padało...
Wychodzę z pracy, przestało padać, świeci słońce, ale i tak nie jest najcieplej. Zapasowe wdzianko na szczęście suche, tylko te buty, brrrr...
Ruszam, hmmm..., jest przyjemnie, przez chwilę po głowie chodzi mi jazda po lesie, na szczęście udało mi się o tym szybko zapomnieć, widząc kałuże na drogach.
W Bielszowicach plac budowy ul Rogoźnickiej to jedna wielka błotno-piaskowa breja. Już wjeżdżając tam czuję, że rower w zapada mi się..., kręci się ciężko, na szczęście to tylko kilkaset metrów. Podobny numer na kawałku terenowym w okolicach Wirka... ech....
Po powrocie muszę siąść nad napędem i wymienić w końcu ten łańcuch. Paskudnie działa, skacze....
Do Katowic udaje się dotrzeć bez większych problemów z pogodą, dopiero w domu zauważam, że za oknem pociemniało i zaczęło kropić... Kolejny sukces :)
Beskid mały, górski potok w okolicach Świnnej-Poręby© amiga
A na koniec filmik z bugiem który odkryłem w nowiutkim pięknym liczniku Ciclomaster CM4.4A HR. Ta technologia jednak się nie rozwija... utknęła gdzieś10 lat temu i tam została... Po prostu muszę uważać z komórą jadąc na rowerze... Jak będzie zbyt blisko licznika to będę jechał wyraźnie szybciej. A może właśnie o to chodzi?
Ciclomaster CM4.4A HR & HTC One V - bug