po pracy
Czwartek, 11 lipca 2013
· Komentarze(2)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Deep Purple-Child In Time
Wieczorny wyjazd z pracy, może nie jest tak źle, wyruszam ok 17:00. Na zewnątrz dziwnie chłodno, temp. <10 stopni, wieje nieprzyjemny wiatr, ale... mimo wszystko zapowiada się fajny powrót. Pierwsza myśl, to jechać szosami, chwilę później coś mnie jednak ciągnie w teren, może to ten ostatni wypad w góry? Myślę o ominięciu hałdy, jeździe przez Lasek Makoszowski, jednak rower sam jakoś skręca na Sośnicę i bokiem prowadzi mnie w kierunku "górki" przykopalnianej. Chwilami jest nieciekawie, sporo błota, piachu, kamieni, w zasadzie wszystkiego, trzeba uważać, ale i tak jest nieźle, nie ma nowych osuwisk. Powoli aczkolwiek mozolnie przedzieram się w okolice szczytu, teraz zjazd po wypłukanym podłożu, po piachu..., ostatnio dość często miałem z tym do czynienia, więc nie robi to na mnie wrażenia...
Kieruję się przez znane leśne ścieżki, docieram w okolice Halemby, tam kawałek szosą i kolejna hałdka, tyle, że ślady i muł po ostatniej powodzi mocno ograniczają jazdę. By dotrzeć do "standardowej " ścieżki prowadzącej na Panewniki musiałbym zrobić spore koło, nie mam na to ochoty, jadę nieco inaczej, w pobliżu bunkra i miejsca na ognisko... dopiero tam odbijam na właściwą drogę. Chwilami jest diabelnie ślisko... Niewiele brakowało, a zaliczyłbym glebę na błotnistym zakręcie... jakimś cudem udało mi się podeprzeć i utrzymać równowagę... :)
Nie wiem czy to pogoda, czy jakieś przemęczenie, ale średnio mi się jechało. Może i dobrze, że po lasach... przynajmniej bezpiecznie, drzewa mnie raczej nie potrąca... chociaż..... nie, nie to nie ta bajka :)
Wieczorny wyjazd z pracy, może nie jest tak źle, wyruszam ok 17:00. Na zewnątrz dziwnie chłodno, temp. <10 stopni, wieje nieprzyjemny wiatr, ale... mimo wszystko zapowiada się fajny powrót. Pierwsza myśl, to jechać szosami, chwilę później coś mnie jednak ciągnie w teren, może to ten ostatni wypad w góry? Myślę o ominięciu hałdy, jeździe przez Lasek Makoszowski, jednak rower sam jakoś skręca na Sośnicę i bokiem prowadzi mnie w kierunku "górki" przykopalnianej. Chwilami jest nieciekawie, sporo błota, piachu, kamieni, w zasadzie wszystkiego, trzeba uważać, ale i tak jest nieźle, nie ma nowych osuwisk. Powoli aczkolwiek mozolnie przedzieram się w okolice szczytu, teraz zjazd po wypłukanym podłożu, po piachu..., ostatnio dość często miałem z tym do czynienia, więc nie robi to na mnie wrażenia...
Kieruję się przez znane leśne ścieżki, docieram w okolice Halemby, tam kawałek szosą i kolejna hałdka, tyle, że ślady i muł po ostatniej powodzi mocno ograniczają jazdę. By dotrzeć do "standardowej " ścieżki prowadzącej na Panewniki musiałbym zrobić spore koło, nie mam na to ochoty, jadę nieco inaczej, w pobliżu bunkra i miejsca na ognisko... dopiero tam odbijam na właściwą drogę. Chwilami jest diabelnie ślisko... Niewiele brakowało, a zaliczyłbym glebę na błotnistym zakręcie... jakimś cudem udało mi się podeprzeć i utrzymać równowagę... :)
Nie wiem czy to pogoda, czy jakieś przemęczenie, ale średnio mi się jechało. Może i dobrze, że po lasach... przynajmniej bezpiecznie, drzewa mnie raczej nie potrąca... chociaż..... nie, nie to nie ta bajka :)
Pogoda się zmienia...., coraz więcej chmur© amiga
Ciekawie się zrobilo na hałdzie© amiga