Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:1961.17 km (w terenie 330.00 km; 16.83%)
Czas w ruchu:80:06
Średnia prędkość:24.48 km/h
Maksymalna prędkość:52.54 km/h
Suma podjazdów:370 m
Maks. tętno maksymalne:207 (112 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:79003 kcal
Liczba aktywności:52
Średnio na aktywność:37.71 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Kasa za nic....

Piątek, 7 września 2012 · Komentarze(4)
Dire Straits - Money For Nothing


Powrót do domu w takich sobie warunkach, ładuję się szosami, wieczorem jestem umówiony, co prawda nieco mi się plany zmieniły, ale…, zamiast reanimacji kompa idę do kina, zadzwonił dawno niewidziany Qmpel i głupio by było odmówić. Wybór padł na „Pamięć absolutną”, wolałbym pewnie coś innego może TEDa czy „Komisarz Blond i Oko Sprawiedliwości”, ale i tak wolę to niż Niezniszczalnych czy kolejnego Batmana.
Jestem ciekawy jak wyszedł remake jednego z najlepszych filmów SF w historii kina, nie spodziewam się cudów, jeżeli tylko da się do obejrzeć bez wychodzenia z sali to będzie ok. Zobaczymy.

Koncert z 2011 roku w Old Timer garage © amiga


Klasycznie pewnie w kinie uraczą mnie milionem reklam, za które będę musiał zapłacić w kasie (shit), może warto się spóźnić 20 min?

Teraz kino to już niestety przemysł, taki sam jak produkcja garnków, czy płynów do mycia naczyń, w zasadzie niczym szczególnym się to nie wyróżnia, 10 muza chyba lekko podupadła, z zewnątrz niby piękna, zwiewna, ale pod spodem kryje się czarny charakter, dla którego liczy się tylko kasa. Coraz rzadziej mam okazję obejrzeć film rodem z USA który jest naprawdę niezły, który da się obejrzeć więcej niż jeden raz. Gdzie są takie produkcje jak Pulp Fiction, Cztery pokoje, Rambo 1, Łowca Androidów, Matrix I (2 i 3 jest już niestrawna), Kill Bill, i kilka innych tytułów. Na tą chwilę zdarza się raz na rok na tyle dobra produkcja, że film ten oglądam z przyjemnością po kilka razy, wracam do nich jak do najlepszej książki. Tragiczne są amerykańskie remake-y filmów europejskich – np. „Zgon na pogrzebie”, czy „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” (w wersji amerykańskiej nazywa się toto „Kobieta z tatuażem”). Tragedia… W tym ostatnim przypadku zabiła mnie „ukryta” reklama, te chamskie najazdy na sprzęt Epsona z wyeksponowanym logiem. Straszne, a taka była fajna ta firma, kolejna i kolejna którą należy unikać, za ingerowanie w życie. Było tego więcej, ale jako że sam używam drukarek tej firmy to zapadło mi to w głowie. Wiem jedno, następną drukarką nie będzie Epson (Hp też nie). Może pora zacząć chodzić znowu do teatru, tam przynajmniej nie będzie reklam (chyba).

Bardziej mnie cieszy jutrzejszy rajd po Katowicach, liczę na niezłą zabawę, w końcu to moje miasto, może w końcu zacznie się coś tutaj dziać, może w końcu rowery zaczną być zauważane? Może uda się to wygrać :), byłoby pięknie. Taki wstęp do serii rajdów w których zamierzam wziąć udział w najbliższych kilku tygodniach, w końcu to ostatnia szansa przed zimą, do której już zaczynam się przygotowywać, nie może być takiej sytuacji, jak na początku tego roku gdzie kondycja poszła się j…ć i potrzebowałem dobrych 2 miesięcy aby odrobić ten stracony okres….

Syberia...

Piątek, 7 września 2012 · Komentarze(5)
Samotni ludzie - Jacek Bończyk


Poranek niesamowicie chłodny, termometr za oknem pokazuje 9 stopni, wychodzę na zewnątrz i… jest jeszcze gorzej wieje zimny, silny zachodni wiatr. Ciekawe co u Limita, pewnie spadł dzisiaj śnieg :).
Sama trasa bez udziwnień problemów, po prostu po szosach do Gliwic, ruch zdecydowanie mniejszy niż wczoraj, jedzie się całkiem przyjemnie, jednak nie jestem nadprzewodnikiem i średnio kręci mi się przy takiej temperaturze. Gdy się już rozgrzałem to trzeba było zsiąść z roweru i rozpocząć pracę :).

Na pastwisku, na pastwisku... tak pasiemy się tam wszystkie... © amiga


Wczoraj wieczorem wizyta u znajomego, kolejny przypadek padającego windowsa, z jakiegoś powodu zawsze jest natłok takich przypadków właśnie na początku września, później najczęściej jest cisza do listopada/grudnia… . W ciągu tygodnia miałem w sumie może 8-10 takich przypadków… nie narzekam :). Zawsze jest to jakiś powód aby wyrwać się z domu, aby pogadać ze znajomymi. Wszyscy już po wakacjach, wszyscy wypoczęci, z nową energią, z doładowanymi bateriami (po prawdzie też to różnie bywa). Wieczorem znowu będę miał zajęcie, kolejny komp czeka na reanimację, a jutro…, jutro rowerowy rajd przygodowy po Katowicach, będzie się działo, przynajmniej mam taką nadzieję, może uda się spotkać jakiś dawno niewidzianych znajomych?

są takie chwile..., skok na kasę...

Czwartek, 6 września 2012 · Komentarze(7)
Kamil Wasicki - Niech tak będzie.


Popracowy powrót do domu raczej standardowy (ostatnio), po szosach, pogoda dość przyjemna, jedynie wiatr daje sięchwilami we znaki.
Po wczorajszym „remoncie” tylniego koła rower zachowuje się rewelacyjnie, jeszcze tylko suport XTR zgrzyta, ale myślę, że po prostu go zajadę, zarżnę do końca i wymienię na zwróconego niedawno accenta, tyle…, że włożę do niego lepsze łożyska, może hybrydowe ? Kto to wie.

Nad kanałem.... © amiga



Nieco inny temat...

Są takie chwile, gdy nic się nie chce, gdy życie daje w kość, gdy odechciewa się wszystkiego, gdy wpadamy w pewien amok, gdy kolejne dni wyglądają, tak samo, praca-dom, praca-dom, łapiemy doła, strasznego doła. Przeżyłem to wielokrotnie, staram się nad tym w jakiś sposób panować, staram się mieć nad tym kontrolę, uciekam od szablonu, staram się wykorzystać do maksimum czas który mi zostaje w ciągu dnia, owszem odbija się to czasami na rodzinie, znajomych, dla której brakuje tych chwil gdy możemy siąść, pogadać, ale potrzebuję czasu także tylko dla siebie, czegoś co mi pomoże, co oderwie mnie od rzeczywistości. Tym czymś są kolejne moje hobby, zainteresowania, książki, filmy itd…. Na te dwa ostatnie niespecjalnie mam czas w tej chwili, pewnie odrobię to z nawiązką w zimie. Teraz mogę się bawić fotografią, jeździć na rowerze, cieszyć się dniem. Owszem czasami gdzieś się zatracam w tym wszystkim, ale warto, warto mieć co pomaga oderwać się od szarej rzeczywistości, od tego zgiełku dnia codziennego, warto poszukiwać. Dla wielu z nas jest to rower, zresztą dla mnie też, ale jest on tylko jedną z tych rzeczy które lubię, które umilają mi czas, dzięki którym mogę spędzać wolne chwile tak jak chcę, a nie tak jak chcą inni. Stąd przed wielu laty wzięło się moje miłość do komputerów, w zasadzie do wszystkiego co się z nimi wiąże, począwszy od przetwarzania danych , grafiki, dźwięków, programowania itd, itd…. Pech chciał że hobby stało się pracą, niby to dobrze bo nigdy w zasadzie nie pracowałem, po prostu robię to co lubię i lubię to co robię. Tyle, że nie można na okręta siedzieć przy tym samym, można zwariować. Więc zacząłem poszukiwać, swojego drugiego ja, kolejnego zainteresowania i … znalazłem, znalazłem ich kilka na szczęście. Gdyby nie to pewnie skończyłbym jak kilku dawnych znajomych, na odwyku albo cmentarzu… .
Dwa lata temu jeden z moich bliskich kumpli wpadł w ciężką depresję, okazało się że życie to nie jest bajka, ta jego wyśniona, wymarzona, skończyło się na półrocznej terapii lekami, minęło kolejne pół roku względnego spokoju i problem wrócił ze zdwojoną siłą, skończyło się na poszukiwaniu go przez policje i kolejnej terapii, kolejnym leczeniu, które trwa już ponad 7 miesięcy. Widzę, że jest lepiej, że odzyskuje chęć życia, jednak dalej nie potrafi wyrwać się z zamkniętego kręgu, dalej drepcze w miejscu, mimo kilku rozmów na osobności nie potrafi zrozumieć tego, że coś w tym wszystkim nie gra, na dokładkę, żona mu w tym nie pomaga, q..a. Wiem jedno, jeżeli nie znajdzie czegoś co pozwoli mu się oderwać od wszystkiego, pracy rodziny, to choroba wróci, wróci ze zdwojoną siłą, będzie gorzej.
Więc szukajcie swojego drugiego ja, szukajcie swojego hobby, idźcie do kina, teatru, opery, nawet do PUB-u czy restauracji, idźcie do ludzi, spotkajcie się ze znajomymi, przyjaciółmi, pogadajcie szczerze nawet z kimś obcym, nie związanym z problemem, tematem, to pomaga. Nie wpadajcie w pętlę praca-dom, która będzie zaciskać się coraz bardziej i bardziej, która w końcu was zniszczy i zabije.
Sorry za kolejny tak dziwny tekst na blogu, jednak czytając ostatnio trochę wpisów mam wrażenie, że dotyczy to całkiem sporej liczby osób, zresztą czasami również mnie, tyle…, że ja już nauczyłem się jak sobie z tym radzić i prędzej czy później wychodzę z tego „syfu”, najczęściej wzmocniony, silniejszy.

I z zupłnie innej beczki

Znajazłem dzisiaj takiego newsa...

„Prezes TVP wymyślił sobie, że rozsądną alternatywą dla abonamentu RTV byłaby opłata audiowizualna w wysokości 10 zł miesięcznie od każdego gospodarstwa domowego. Rewolucja? Nie. Raczej próba utrwalenia starego przekonania, że powinien istnieć podatek od mediów publicznych. TVP zebrałaby z tego podatku więcej, niż obecnie dostają wszystkie media publiczne z abonamentu RTV.”

Q…a, kolejny skok na kasę, za co za ten „syf” w TV, za misję, jaką misję, w reżimowej TV już od dawna nie ma co oglądać, ostatni raz dobry program widziałem tam kilkanaście lat temu, faktycznie coś w tym było, do południa leciały naprawdę wartościowe programy edukacyjne z których można było się czegoś dowiedzieć. Za to w tej chwili wszędzie tropi się komuchów i agentów, dostajemy jakieś pop…e seriale, które oglądają miliony baranów, które nic nie wnoszą, po prostu zabijają czas. Ta jedna perełka która od czasu do czasu pojawia się w TV nic nie wnosi nic nie zmienia. Jeżeli TV przywróci do życia swoją misję, zacznie realizować wartościowe produkcje, usunie wszystkie reklamy, to jestem skłonny za to płacić, a tam mam to głęboko w poważaniu. Amen

owczy pęd...

Czwartek, 6 września 2012 · Komentarze(2)
Jacek Bończyk - Ach kiedy znów ruszą dla mnie dni


Porannek na Wirku © amiga


Poranek ciężki, nie chce mi się wstać, lecz muszę, z domu wyjeżdżam późno 7:10. Pogoda nie rozpieszcza, delikatnie kropi deszcz, nie jest zbyt ciepło, ale jadę na krótko. Tak jak ostatnio pcham się szosami, jednak dzisiaj na drogach straszny młyn, samochód za samochodem, ludzie gdzieś pędzą, gnają, spieszą się…. Do czego? Po co? Zastanawiam się czemu kolejne dni tak różnią się, czemu w jeden dzień jest pusto na ulicach, a w drugi jest masakra, nawet rowerem jest się ciężko przebić gdzieś dalej. Mam wrażenie, że to pogoda wpływa na niektórych tak, że siadają za kółko, wydaje im się, że dojadą szybciej, że będzie lepiej, że to dobry pomysł, a g…o prawda.
Problem polega na tym, że ludzi podobnie myślących jest więcej, dzięki temu mamy to co mamy, korki, skutecznie spowalniające zmotoryzowanych. Efekt… wszyscy są zdenerwowani, wk…i, a od tego do błędów/wypadków już blisko. Dzisiaj kilka razy minęło mnie kilka baranów w wariancie na gazetę, nie lubię takich numerów, tylko wrodzone opanowanie i spokój uratowały mnie przed czymś gorszym…. Ech…, na szczęście w pracy będę miał chwilę spokoju, będę mógł normalnie popracować, coś stworzyć, coś zrobić :).

na dopalaczu? barany, barany...

Środa, 5 września 2012 · Komentarze(8)
Paweł Kukiz - Twoje Słowo


Wracam do domu, najwyższa pora, dzisiaj ciut później, ale niestety trzeba czasami przysiąść w pracy :). Wyjeżdżam tuż przed 17:00, na zewnątrz trochę nijak, nie ma słońca, nie ma deszczu, po prostu jest nijak.
Rower odebrany z serwisu, zobaczymy jak to będzie się sprawować…, znowu na jakiś czas będzie święty spokój, może…

Po powrocie spojrzałem na średnią i... zbaraniałem, w jednym dniu dwa razy pobiłem moj prywatny rekord czasu dojazdu do i z pracy. Dziwny ten dzień.

Domek z kwiatkiem.... © amiga


Wczoraj chwilę miałem okazję posłuchać TV, po dłuższym odpoczynku od tego medium i… widzę, że nic się nie zmieniło, dalej TV sączy jedynie słuszne wartości, dalej politycy najeżdżają jeden na drugiego, nic się nie zmieniło, strachy na lachy… obłęd… Cieszę, się, że uwolniłem się od tego nich, a niestety to potrafi uzależnić, zresztą nie tylko to… . Wolę świadomie wybierać to co mnie interesuje, informacje, które są dla mnie cenne, nie widzieć reklam wyciekających z każdego kąta, zresztą nie dotyczy to tylko TV, dotyczy to na chwilę obecną każdego aspektu naszego życia. Toż to tragedia, niby twierdzimy iż jesteśmy świadomi swoich wyborów, tego co kupujemy, a g… prawda.
Prawda jest taka, że jesteśmy sterowani, programowani z każdej strony, zakładamy, że droższe jest lepsze, że znana marka jest lepsza od tej nieznanej…

Ile razy widziałem przypadki gdy ludzie kupując aparat kupują ten droższy bo… jest droższy, nie mają znaczenia parametry, ile razy widziałem jak ludzie kupują notebooka za 5000 bo jest za 5000, pomimo że wystarczyłby im taki za 1200zł, potrzebują tylko podłączyć się do netu od czasu do czasu…, ale na pokładzie jest grafika potrafiąca uciągnąć każda nową grę, tylko po co, skoro ten notebook nigdy nie zobaczy bardziej skomplikowanej gry niż pasjans?
Ile razy widziałem ludzi kupujących lodówkę, pralkę, czy inne g… wybierając ten droższy model bo… jest droższy i będzie się można pochwalić przed znajomymi. Nie zapomnę gdy kilka lat temu pomagałem znajomym wybrać TV, w sumie udało się wyszarpać jakiegoś sensownego Samsunga, ale… gdy tylko przyszła rodzina to zaczęły się przechwałki, ile ma kolorów, co on potrafi, nalepka z informacyjna o HD wisiała na nim dobry rok, pomimo tego, że przysłaniała część ekranu… ja p…ę (do dzisiaj wykorzystują może 25% tego co potrafi ten TV).
Niestety często sam ulegam tej modzie, staram się mieć nad tym kontrolę i z założenia unikam pewnych marek, ale idąc nawet do zwykłego sklepu łapię się na tym, że gdy na półce leżą 2 identyczne produkty, to odruchowo sięgam po ten reklamowany, po ten który „znam”.
Wiele lat temu gdy kupowałem swoją pierwszą cyfrówkę, gdy nie miałem zielonego pojęcia o fotografii, kupiłem Nikona Coolpix 4100, czemu? Bo wydawało mi się to dobre, firma znana, robi aparaty, więc musi być dobry. Pewnie za podobną cenę lub niższą kupiłbym w tym czasie jakiegoś Fuji-filma, Olympusa, Konikę-Minoltę, ale to był Nikon…. Mogłem gorzej trafić, mógł to być Sony, jednak już wtedy unikałem produktów tej marki (sorry jeżeli kogoś uraziłem). Z pierwszą lustrzanką było już lepiej, miałem nieco pojęcia o aparatach, kupiłem Nikona D50 bo… był w tamtym okresie najtańszy :). Kolejne lustrzanki to też Nikony, bo… graty (obiektywy) kupione do pierwszej z nich pasują tylko do Nikona.
Z rowerem było już nieco inaczej, sam nie miałem wielkiego pojęcia o tym co to jest Deore, SLX, XT, Shimano, SRAM itd…, ale miałem znajomych od których udało mi się dowiedzieć tego i owego, dzięki qmplowi wybrałem rower, pierwotnie celowałem w Gianta (znałem tą markę i może jeszcze ze 3-4 inne), ale padło na KTM-a (o niej wiedziałe, tylko tyle, że robią motory) w tamtej chwili miał najlepszy stosunek ceny do zainstalowanych w nim szpeji ;).
Dopiero kilka miesięcy później zdałem sobie faktycznie sprawę jak działa ten przemysł, jak działa marketing firm rowerowych, ech… te też potrafią wyciągać kasę za byle g…o.
Trochę smęcę dzisiaj, ale wk…a mnie kolejny przypadek gdy ktoś zwraca się do mnie bo musi kupić notebooka za 5000. Wiem, że użyje go do przeglądania WWW i niczego więcej, ale musi być za 5k, niestety mentalność w ludziach zaczyna się zmieniać, zaczynamy być podobni do ludzi na zachodzie, zaczynamy być wygodni… . Niby ok., ale przestajemy przy tym myśleć, zaczynamy być sterowani…, znowu i znowu. Ciekawe ile osób zdaje sobie z tego sprawę?
Tragiczne jest wychowanie/edukacja dzieci, młodzieży, często jak przyjedzie taki człowiek do pracy, nie jest w ogóle przygotowany do tego co jest, nie potrafi samodzielnie myśleć, wszystko trzeba mu podać na tacy…, najgorzej jest jeżeli taki młodzian trafi na dzień dobry do państwówki, w zasadzie jest już stracony. Przechodząc do firmy prywatnej często nie potrafi się odnaleźć, on pracuje od 8:00 do 16:00, nie obchodzi go nic…, nie wychyla się, nie próbuje zgłębić czegoś więcej, on po prostu nie potrafi złamać pewnego myślenia, pewnych zasad. Mi zostało wpojone to, że wszystkie zasady można nagiąć, złamać, zmienić i nie wolno trzymać się sztywno szablonów. Wszystko jest dla ludzi, tylko nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, zachowują się jak stado baranów pędzone na rzeź.
Ech… szkoda pisać/gadać… może jeszcze wrócę do tego tematu, na dzisiaj mam dość… .

...a imię jego sześćdziesiąt i sześć

Środa, 5 września 2012 · Komentarze(2)
Bo tutaj jest jak jest - Paweł Kukiz


W końcu trochę odespałem, poranek ciepły, jadę na krótko. Znowu wyjeżdżam późno, wybieram szosy, może uda się pocisnąć, zobaczymy jaki ruch na drogach.
Wyjazd w Katowicach paskudny, samochodów wszędzie pełno, sporo korków, ale w końcu mam rower, daję sobie radę. W Rudze Śląskiej już się przerzedza, w Zabrzu troszęczkę zaciska, ale też nie ma tragedii, za to w Gliwicach pusto..., nie poznaję tego miasta.
Udaje się dotrzeć do firmy w rekordowym czasie 66 minut :), jest nieźle. Przed BS Orientem to dobry sygnał, jest szansa na pudło, ... zgniłych pomidorów ;P (taki żart poranny).

Ostawiam jeszcze rower do serwisu, znowu problem z luzami na tylniej piaście, wymienione są już konusy i kulki, chyba pora pomyśleć o nowych kołach... w końcu koszt nie jest "aż" taki wielki, a starczą na dłużej, przynajmniej te które mam na oku. Na dokładkę coś znowu dzieje się z suportem, paskudnie. W ciągu 2 miesięcy padł Accent, teraz XTR się sypie, mam nadzieję, że to tylko kwestia luzów, że da się je zbyć. Inna sprawa, że Accenta wymienili mi na gwaranji, więc może... wróci na swoje miejsce (profilaktycznie wziąłem go ze sobą).

Aby zrobić zdjęcie ptaszka.... © amiga


... trzeba mieć dużego zooma ;) © amiga

były dwie siosty...

Wtorek, 4 września 2012 · Komentarze(0)
Stan Borys - Ballada o dwóch siostrach


Jest trochę przed 17:00, jestem wykończony, regularne niedosypianie odcisnęło na mnie swoje piętno. Marzę tylko o jednym, wygodnym łóżku, muszę spłacić dług, jest już stanowczo za duży.
Wsiadam na rower i jadę, zastanawiam się którędy, szosami (będę szybciej), czy może lasem (będę bezpieczniejszy). Ciężki dylemat do rozwiązania, tym bardziej, że nawet myśleć muszę dużymi literami.
Pogoda idealna na rower, nie pada, nie wieje, nie jest za gorąco, na uszach nowy Kukiz, mocne kawałki, przed startem zaliczam jeszcze jedną kawę, może nie usnę…, może dojadę.
Pierwotnie chcę jechać po lesie, wydaje mi się że dobrze mi to zrobi, jednak po kilku km rozkręcam się, już mi się nie chce spać, chcę jechać, pędzić..., czuć wiatr we włosach (w tych które jeszcze zostały).
W końcu jestem w domu, pora na szybkie zakupy, jedzenie i jedyne o czym marzę to spotkać się z młodszą siostrą śmierci, oddam się jej z niewysłowioną przyjemnością, w końcu….
Masakra, odbieram tel. od siostry, chyba nie będzie tak lekko, noc musi jeszcze na mnie poczekać…
Ech życie…, jutro znowu będę walczył z Morfeuszem…

... ułani ułani malowane dzieci... © amiga

Katowice->Gliwice po szosach

Wtorek, 4 września 2012 · Komentarze(6)
Marek Dyjak - Człak (Człek) zbuntowany


Wczorajszy wieczór w galopie, ale tak to już bywa, w końcu udało się poskładać drugi komputer i przenieść na niego dane, klasycznie zajęło to sporo czasu, ale przynajmniej towarzystwo było przednie :).
Dzisiaj znowu niedospany, ruszam w drogę, początkowo ciężko, jednak już po kilkunastu minutach zaczynam się rozkręcać, ze względu na to, iż wyjechałem późno, wybieram szybszy wariant dojazdu, po szosach. Średnio mam ochotę na drogi, tym bardziej, że zaczął się rok szkolny i ruch jest zdecydowanie większy, ale cóż począć. W Kochłowicach jakaś zadufana baba w samochodzie z Zabrzańską rejestracją mało mnie nie potrąciła wyprzedzając na zakręcie w odległości zaledwie kilku cm, q..wa gdzie jej tak się spieszy? Na cmentarz?
Na szczęście to był jedyny taki przypadek, reszta drogi upłynęła bezproblemowo.


Gustave Eiffel... dalej siedzi na szczycie i patrzy... © amiga


Piękne widoki ze szczutu wieży.... © amiga


...Patrząc z góry wokoło,... Świat wydaje się lepszy... © amiga

Popracowe pomykanie szosami....

Poniedziałek, 3 września 2012 · Komentarze(0)
Marek Dyjak - Po tamtej stronie


Popołudniowy powrót stosunkowo wcześnie, ale wyjeżdżam, muszę, jestem umówiony wieczorem, a czasu na dojazd zostało tak niewiele. Pomimo tego iż jest 1 września, że skończyły się wakacje jadę szosami, zależy mi na czasie…
Na uszach odpalony Marek Dyjak, świetna muzyka, fantastyczne kawałki, zastanawiam się jak to się stało, że gościa nie słyszałem wcześniej, gdzieś mi się co prawda telepie we łbie, iż gdzieś go widziałem, ale piosenki nie znam żadnej…, dziwnie…, naprawdę dziwne. Za to dzisiaj rozpocząłem przygodę z jego twórczością, pewnie w ciągu 2-3 dni poznam wszystko.
W pracy ciężko, to konsekwencje niedosypiania w weekend, pewnie dzisiaj tego nie odrobię, dobrze, że nie odpadłem gdzieś po drodze, z drugiej strony rower wymuszą zwiększoną uwagę, koncentrację. Trzeba zwracać uwagę na baranów jeżdżących po drogach, na dziwnie zachowujących się pieszych, na wszystko. Średnio mam ochotę znaleźć się pod kołami, czy dobić do jakiegoś sprytnego inaczej przechodnia, tym bardziej, że rowerem lecę często >30km/h a upadek, zderzenie przy takiej prędkości już boli :) (znam to z autopsji).
Przy okazji dzisiejszego porannego wyjazdu dopracowego, z rana rozmawiałem chwilę z gośćmi remontującymi ul.Kuźnicką w Panewnikach. Z rozmowy wynikło, że wykopaliska potrwają tam jeszcze 2 miesiące, więc o przejeździe można zapomnieć, dzisiaj miałem okazję targać na plecach rower, przemykając pomiędzy koparką, spychaczem, a ciężarówką…, masakra… . Trzeba poszukać jakiejś sensownej alternatywy, takiej, aby niepotrzebnie nie nadkładać z rana zbyt wielu kilometrów.

Na okręcie... © amiga

... można się nieźle bawić .... © amiga

... ważne aby nabrać wiatru w żagle. © amiga

absolutna cisza....

Poniedziałek, 3 września 2012 · Komentarze(6)
Grzegorz Turnau- Między ciszą a ciszą


Poniedziałek, pobudka ok 6:00, znowu wstaję zmęczony, za to na swój sposób wyluzowany po sobocie i niedzieli. Ruszam spod domu trochę po 7:00, zastanawiam się którędy jechać, pierwsza myśl, może po szosach, ale szybko przypominam sobie, że dzisiaj jest 1 września, w takie dni trzeba mi do lasu...
Nie zakładam słuchawek, w weekend miałem okazję posłuchać Marka Dyjaka, i WOW... po prostu genialne, taki męski odpowiednik Renaty Przemyk, trafiła do mnie jego twórczość, to jest to co lubię, świetnie się tego słucha, dzisiaj trzeba uzupełnić repertuar na komórce.Nie miałem ochoty na nic innego, więc nie odpaliłem niczego, za to jadąc leśnymi ścieżkami zaskoczyła mnie absolutna cisza, w komplecie z mgłą robi to niesamowite wrażenie, zatrzymuję się 2 razy po drodze tyko po to aby posłuchać czegoś tak niesamowitego, nawet ptaki umilkły.... . Drugi raz zatrzymuję się w Lasku Makoszowskim, pomimo tego, że opodal trwa budowa średnicówki, tutaj jest niesamowicie cicho, jest pięknie..., nie mogę jednak zostać dłużej czeka na mnie praca :), w końcu mamy poniedziałek.

Piekne miejsca w lesie... © amiga


Leśnie ścieżki wąskie... © amiga