Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:1961.17 km (w terenie 330.00 km; 16.83%)
Czas w ruchu:80:06
Średnia prędkość:24.48 km/h
Maksymalna prędkość:52.54 km/h
Suma podjazdów:370 m
Maks. tętno maksymalne:207 (112 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:79003 kcal
Liczba aktywności:52
Średnio na aktywność:37.71 km i 1h 32m
Więcej statystyk

do domku, koncertowo :)

Czwartek, 13 września 2012 · Komentarze(0)
Anti Tank Nun "If you are going through hell, keep going"



Wyjeżdżam z pracy, pada, ciągle pada, już to dzisiaj raz przerabiałem, więc żadna nowość, jadę po szosach, spieszy mi się, zadzwonił qmpel i wieczorem szykuje się mały wypad na koncert, koncert o zabarwieniu "lekko" metalowym.
W domy szybki obiad, kąpiel, nowe ciuszki i pora lecieć.
Dojeżdżamy na miejsce do tyskiego klubu Underground, mamy trochę czasu, jest okazja pogadać (nie widzieliśmy się dobre 3 miesiące), uzupełnić elektrolity - tego mi było trzeba i zaczyna się. Jako suport gra Katowicki zespół J.D. OVERDRIVE i... mają chłopcy powera, dobrze się tego słucha, dobry kawał metalu, grają około godziny, w tym czasie dochodzą maruderzy, na koncert "gwiazdy" - ANTI TANK NUN. W zasadzie chyba pierwszy raz byłem na koncercie zespołu który zagrał całą swoją dyskografię :) (mają w dorobku jedną płytę, ale za to jaką) + kilka zapożyczonych kawałków. Rewelacja. Szokujący jest trochę skład zespołu ale, warto zajrzeć na ich stronę.

Ogólne cała "spontaniczna" wyprawa była bardzo udana, za jakieś 2 tygodnie w tym samym miejscu gra KAT. Może się tam wybiorę ponownie? Zobaczymy...

J. D. Overdrive - Ballbreaker


J. D. OVERDRIVE (1) © amiga


J.D. OVERDRIVE (2) © amiga


J.D. OVERDRIVE (3) © amiga


J.D. OVERDRIVE (3) © amiga


ANTi TANK NUM (1) © amiga


ANTI TANK NUN (2) © amiga


ANTI TANK NUN (3) © amiga


ANTI TANK NUN (4) © amiga


ANTI TANK NUN (5) © amiga


ANTI TANK NUN (6) © amiga


ANTI TANK NUN (7) © amiga


ANTI TANK NUN (8) © amiga

w deszczu...

Czwartek, 13 września 2012 · Komentarze(7)
Łagodna Pianka - Łagodną Pianką


Zgodnie z prognozami rano leje, może nie jest to oberwanie chmury, ale pogoda jest paskudna, jednak nie dopuszczam innej możliwości dojazdu do Gliwic niż rowerem. W końcu to nie mój pierwszy deszcz, wiem czego się spodziewać, nie jestem z cukru..., dojadę. Trzeba przy okazji sprawdzić jak został wyregulowany rower w końcu wczoraj przeszedł mały remont. Obie zmieniarki działają perfekcyjnie, koło nie ma luzów, w końcu... . Na drogach nie ma specjalnie dużo samochodów, za to Ci którzy wsiedli za kółko są jacyś rozkojarzeni, trzeba było mocno uważać na to co się dzieje, miejscami działy się cuda na drodze.
Ps. W weekend będzie okazja przetestować całą konfigurację na jurze na BSOriencie.




Na kanale la manche © amiga


Skałki... © amiga


Ptaki mają spokój © amiga


Jeszzce jeden szczegół... dzień paskudny, więc może ten filmik trochę poprawi samopoczucie

z nowym kółkiem, nową paną i wieczorne regulacje...

Środa, 12 września 2012 · Komentarze(3)
pajujo - zielony rower dziadka


Powrót do domu nieco przed 17:00, nieco wcześniej zerwał się silny wiatr, ale nie leje, prognozy jednak nie pozostawiają złudzeń, będzie paskudnie, wyjścia nie ma, trzeba jechać, tym razem jednak na nowym kole, na nowej piaście, zobaczymy jak to się będzie spisywać.
Przy wyjeździe mam wrażenie, że mam wiatr w plecy, jednak nie trwa to długo, podmuchy zmieniają kierunki, paskudnie się jedzie. W Kończycach coś mi koło ucieka, dzieje się coś złego, złapałem panę... wstępne oględziny i mam winowajcę wbity opiłek w oponę, wyciągam go zmieniam dętkę i jadę dalej.
Jestem już w Katowicach, w Panewnikach i znowu mam wrażenie, że jadę na miękkim kole, q...a!. Zdejmuję oponę i widzę ślad na dętce, wygląda jak rozcięcie, ale to... puścił zgrzew. Na szczęście mam jeszcze jedna dętkę ze sobą, nie muszę łatać... Dojeżdżam do domu, uff... nie lubię takich przygód...
Wieczorem mam czas, aby wyregulować przerzutki, zmienić łańcuch na kolejny, trochę przeczyścić rower i tyle. Starczy na dzisiaj przygód, emocji... Pass


Trzecia zmiana ? © amiga

dopracowo, serwisowo...

Środa, 12 września 2012 · Komentarze(6)
Łagodna Pianka - Słoń


Kolejny dzień, kolejny wyjazd do pracy, znowu problem ze wstaniem, znowu wyjeżdżam ok 7:20. Masakra. Na dokładkę pogoda nijaka, a ma być gorzej, już dzisiaj temperatura ma polecieć na pysk, bardziej martwi mnie jutrzejszy dzień, ma lać i to jak, w związku z tym przyspieszyłem nieco termin wymiany tylniego koła w rowerze. Nowe kółko będzie dzisiaj, a stare.... . Co do starego to już mam tajny plan, będzie wykorzystane, pewnie będę się z tym pomysłem bujał jeszcze trochę, aż skompletuję resztę szpeji, ważne jest że wiem co chcę z nim zrobić. :)
Jeżeli jutrzejsze prognozy się potwierdzą to jutro do pracy jadę pociągiem, po raz pierwszy od kilku miesięcy..., jakoś tak dziwnie będzie... bez rowera...

Tablica informacyjna © amiga

Teatr Rzymski w Lillebone we francji © amiga

Teatr Rzymski - widok z innej strony © amiga

Cały czas trwają prace konserwatorskie © amiga

Powrót.... i trochę wspomnień

Wtorek, 11 września 2012 · Komentarze(4)
Łąki Łan - Wielki Edek


Powrót po szosach, tym razem jednak musiałem jeszcze trafić do qzyki na Ligocie. Tam chwila przerwy (kilka godzin) i lecę dalej..., do domu....

Lech Janerka na koncercie we wroclawiu kilka lat temu © amiga

Fotka zabytkowa, odkopana z podręcznego archiwum.

Dopiero ok 19:00 uświadomiłem sobie jaki dzisiaj jest dzień, jaka jest rocznica. Chwila zastanowienia i pamiętam co robiłem w chwili zamachów, takie drastyczne sytuacje pozostawiają dość głębokie "rysy" w pamięci, pamiętam gdzie wtedy byłem, co robiłem, i jak dziwnie się słuchało informacji w radiu... Jakieś takie nierealne to było, w domu po powrocie z pracy oglądałem tramsmisje na TVN24 i dalej do mnie nie docierało to co się wydarzyło. Inna sprawa, że po latach trochę inaczej się ocenia takie wydarzenia, jestem ciekawy czy kiedykolwiek dowiemy się całej prawdy to tych zamachach, jest zbyt wiele niewiadomych aby dać wiarę oficjalnym źródłom, coś w tej całej układance nie gra, pytanie tylko czy będzie podobnie jak z Katyniem, jak ze śmiercią Sikorskiego.... ? Dowiemy się 50, 75 lat po wydarzeniu....

Podążając dalej za wspomnieniami teraz coś z dalszej historii, coś co przypomniało mi się i jest zupełnie niezwiązane z tą rocznicż, ale czasami człowieka nachodzą wspomnienia, tak odległe, że prawie się zacierają, istnieją gdzieś na granicy rzeczywistości, zastanawiam się czy się faktycznie zdarzyły, ale patrząc na stan obecny to musiały istnieć, inaczej pewnie byłbym innym człowiekiem, robiłbym w życiu coś zupełnie innego, nie spotkałbym niektórych ludzi, za to pewnie miałbym okazję obracać się w innych kręgach, mieć innych znajomych przyjaciół… Taki efekt motyla… .
Tym razem coś od 87 roku i moim pierwszym komputerze - C64, przy czym był to dość dziwny model, miał już nowy design, jednak w środku znajdowały się podzespoły z mydelniczki. Pamiętam pierwsze odpalenie gier na nim, wczytywanie ich z kasety, kręcenie głowicą i o dziwi to wszystko działało. Pamiętam pierwszy przepisany program na C64 z jakiegoś niemieckiego czasopisma (chyba 64er), długie ciągi DATA, wystarczyło raz się walnąć i program nie działał. Pamiętam pierwszy napisany program w Basicu, późniejsze programy m.inn. wspomagające księgowość w sklepie (co ciekawe u znajomego używali go jeszcze w epoce Windows 95), pierwszy program w assemblerze, pierwszy złamany program, pierwszą złamaną grę, pierwsze intro, demo, pierwszą osobiście skomponowaną ścieżkę dźwiękową, pierwszy narysowany „obrazek”… masakra. Później nastały czasu Amigi, do 500 jakoś nie mogłem się przekonać, coś mi tu nie pasowało, bardziej przypominała konsolę do gier niż komputer, za to już A1200 z dyskiem twardym, 2 procesorami (Motorola 68040 (40Mhz) + PPC 603e(230Mhz), 32 MB pamięci… obłęd, droga znowu była podobna, tyle, że już nie było przepisywania, był Basic (Amos, ten oryginalny z Microsoftu nie nadawał się do niczego), kolejne programy, grafiki (pierwsze 3D, te renderowanie przez 2 dni :), dema, muzykę, złamane gry, programy… i wszystko dla zabawy, fanu), zresztą do dzisiaj gdy patrzy się na to co dało się wycisnąć z tych konstrukcji zapiera dech. Niestety Firma (właściciel) skutecznie zabił obie legendy, nigdy już się nie odrodzą, nigdy też nie będzie tak doskonałej konstrukcji jaką był te 2 komputerki, miały duszę… Później zaczęły się czasy bezdusznego PC-ta, zmieniły się języki programowania, pojawiły się Pascale, C, C++, Clippery i kilka innych, trwa to do dzisiaj, jednak to już nie to, już nie pociąga mnie łamanie programów, gier, czy zabawy z wirusami, zabezpieczeniami, nie pociąga mnie komponowanie muzyki, grafika 3D, widziałem jak to wszystko się rodziło, jak powstawało, w jakiś sposób w tym uczestniczyłem. Pozostało już tylko programowanie (praca, praca), a dzięki aparatowi „bawię” się trochę przetwarzanie zdjęć + grafik wektorowych, czasami wyjdzie z tego coś sensownego… , coś co daje się pokazać, coś co da się wykorzystać…

Wtorek...

Wtorek, 11 września 2012 · Komentarze(3)
Rege dla Młodego talenta - bukartyk i sekcja


Poranek ciepły, budzę się dość późno, chyba zaczyna ze mnie schodzić zmęczenie, już jest zdecydowanie lepiej, jedynie coś dalej na…a mi żołądek, mam nadzieję, że w końcu problem ustąpi. Dzisiejszy dojazd do pracy raczej standardowy, szosami, w kilku miejscach zaciska, ale… nie ma takiego szaleństwa jak wczoraj wieczorem…, da się jechać, da się żyć… Bezstresowo docieram do firmy, jedynie fot nie robiłem, gdyż albowiem opuściłem dom rodzinny z pewną opieszałością. W wolnym tłumaczeniu, nie mogłem się zebrać na czas, nie chciało mi się…, więc później trzeba było trochę przycisnąć na pedały…
Wczoraj krótki przegląd rowera i… czuję delikatne luzy na tylnik kole (znowu), w ciągu 2 miesięcy były w nim wymieniane konusy i 2 razy kulki…, wniosek prosty, piasta nadaje się do wymiany, zresztą serwisant coś ostatnio wspominał o jakiś mikropęknięciach (ciekawe co miał na myśli)… . W każdym bądź razie, nowe koło już czeka, na czwartek umówiłem się w serwisie na przełożenie gratów, powinienem mieć przynajmniej rok świętego spokoju. Aktualne koło przejechało ze mną 15000km, może to nie rekordowy wynik, ale jak weźmie się pod uwagę budowę tej piasty (zero jakichkolwiek uszczelnień) to jest to całkiem niezły wynik… .

Popracowo, z bólem...

Poniedziałek, 10 września 2012 · Komentarze(5)
Tomasz Budzyński - halo, halo


Wychodzę z firmy ok 16:30, na zewnątrz jest gorąco, coś ok 28 stopni, ale... wbrew pozorom nie jest źle, coś mnie jednak od rana męczy, boli mnie żołądek, pewnie z czymś przegiąłem. Jadę szosami (ostatnio to standard), nie mam ochoty na wałęsanie się po lesie, chcę jak najszybciej dotrzeć do domu, a.... szosy mi to gwarantują.
Trochę zdziwił mnie spory ruch na drogach, szczególnie było to odczuwalne w Zabrzu, w innych miastach jakoś nie powalało to na kolana.... . Na szczęscie bez problemów dotarłem do domu, szybka kąpiel i.... chyba trzeba by obejrzeć jakiś film, nie mam melodii na coś ambitnego, wybór pada na American Pie Reunion. Lekka komedyjka i kolejna z już niezliczonej rodziny American Pie. Nie zanudza, ale też nie zabija, po prostu da się to obejrzeć..., szkoda tylko, że po raz kolejny dobijana jest legenda lej serii, ale pieniądz robi swoje. Jeżeli tylko uda się sprzedać, to czemu tego nie wyprodukować..., takie prawo rynku.

Ognie sztuczne po koncercie © amiga


Dzisiaj nie mam melodii, na rozpisywanie się... starczy, idę poczytać :) Solaris czeka.

Poniedziałkowy poranek

Poniedziałek, 10 września 2012 · Komentarze(2)
Kazik Na Żywo - Nie ma litości


Po wczorajszym koncercie dzisiaj mam problem ze wstaniem, strasznie długo się zbieram, w efekcie wyjeżdżam grubo po 7:00. Początkowo nie chce mi się, chociaż pogoda prawie idealna, jest ciepło (ok 14 stopni, nie pada), jednak już po kilku km uwalniają się Endorfiny, jest dobrze, przyspieszam i lecę, jadę szosami, ruch stosunkowo niewielki, można poszaleć... Żadnych przygód, żadnych niedzielnych kierowców... Ech żeby tak zawsze było :)

Wsi spokojna, wsi wesoła © amiga

Chory jest ten kraj…

Niedziela, 9 września 2012 · Komentarze(2)
KULT - Arahja


Niedziela rano, czemuś wstaję trochę po 6:00, czuję jakbym była na statku, buja mnie jeszcze na boki, gdzieś w uszach brzmią „szanty”. Wczorajsze urodziny troszkę się przeciągnęły, ale powoli dochodzę do siebie. Plan na dzisiaj to chociaż trochę odgruzować chałupę.
Po 9:00 dzwoni kumpela – „Wiesz w Tarnowskich Górach gra dzisiaj Kazik… jedziesz ?”, głupio byłoby nie pojechać. Czas zaczyna mi się lekko redukować, wstępnie miałem plany rowerowe, teraz zaczęły się zmieniać. Z odgruzowywania zostało niewiele, udało się z grubsza zrobić porządek w akwarium, umyć rower (po chyba miesiącu), naoliwić napęd, przerzutki i zmienić łańcuch (drugi cykl 3łańcuchowej przygody z napędem). Wybija 13:00 masakra, dzisiaj jeszcze wypad do siostry na Raclette-a, na szczęście też mają poślizg i umawiamy się na 15:00. Zastanawiam się co tu zrobić, jest piękna pogoda, mam prawie 2 godziny czasu, rower czysty, więc… do lasu :).
Wyjeżdżam i tak z opóźnieniem, pozostało ok. 90min na jazdę, więc nie poszaleję, lecę na Lędziny, później lasami odbijam w kierunku Wesołej i przez Giszowiec wracam do domu. Prawie zdążyłem na czas, udało się nawet nieco zmęczyć…, Szybki prysznic i do siostry.
Wybija 18:00 pora zbierać się i wypad na Rynek w Tarnowskich Górach, pogoda rewelacyjna, dojeżdżamy gdzieś po 19:00, jeszcze wizyta w kawiarni (muszę uzupełnić zapasy kofeiny, jestem jeszcze zmaltretowany), jest czas na pogaduchy i lecimy na koncert. Ludzi co niemiara, pierwszy raz widzę tak zapchany rynek w tym mieście, zawsze gdy to docierałem, niezależnie od pory dnia hulał tylko wiatr. Dzisiaj jest inaczej, jest pełno, pełno ludzi, wiek ok. 5-105 lat, wszyscy przyjechali w jednym celu, posłuchać Kazika. W końcu jest wychodzi na scenę, koncert powala, grubo ponad 2 godziny fantastycznej zabawy, bisy trwają kilkadziesiąt minut w końcu przed 11:00 wszystko kończy się pokazem sztucznych ogni…

łaki łan... © amiga


Dychy w knajpce © amiga


Rewelacyjny koncert Kazika © amiga


Aż tak nisko upadłem ? © amiga


Z koncertu oprócz fantastycznej muzyki, specyficznego klimatu zapadło mi kilka słów wypowiedziane przez Kazika, odnoście karania za posiadanie marihuany, wywód w zasadzie dotyczył wsadzenia za kraty Rafała Kwaśniewskiego na7 lat za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków. 7 lat za co? W tym względzie zgadzam się z nim w 100%, goni się bogu ducha winnych zwykłych ludzi, czasami młodzież która ukończyła ledwie 18 lat i wsadza się ich do paki, za to że mieli przy sobie joint-a. W statystykach policyjnych wygląda to rewelacyjnie, można się wykazać ilu to „groźnych” przestępców zostało złapanych i skazanych na wieloletnie wyroki. Problem w tym, że Ci ludzie już nigdy nie będą w stanie podjąć normalnej pracy, nigdy nie wrócą jako „normalni” do społeczeństwa… . Rozumiem, że trzeba gonić dealerów, że jest to nielegalne ale bez jaj, równie dobrze można by wsadzać ludzi za kupowanie alkoholu, papierosów, czy za inne uzależnienia… . Jakieś takie to chore, sami sobie fundujemy świat wg Orwell, gdzie jednostka nic nie znaczy, a za byle pierdołę idzie się siedzieć, tworzymy na własne życzenie państwo policyjne, na każdym kroku kamery, na każdym kroku fotoradary, niby jest to dla naszego bezpieczeństwa, ale czy aby na pewno ? Czy nie chodzi to o coś zupełne innego ?
Moje poglądy są proste, osobiście zalegalizowałbym wszystkie narkotyki, lepiej aby państw miało nad tym jakąś kontrolę, mogły by być sprzedawane nawet w aptekach. Ci co chcą ich używać i tak znajdą dostęp no nich. Powtarzamy błędy Stanów Zjednoczonych z okresu prohibicji, gdzie dzięki zakazowi sprzedaży alkoholu powstała mafia, to samo dzieje się i u nas z … narkotykami. Owszem jestem za jakąś kontrolą tego, za wydawaniem zezwoleń na ich sprzedaż, może nawet nie wszystkie bym dopuścił do użytku, ale i tak bezwzględny zakaz sprzedaży do 18 roku życia, później należy do naszego sumienia czy chcemy się niszczyć, czy nie. Inna sprawa, że czas odbywania kary jest niewspółmierny do winy. Może pora w końcu się zreflektować, może pora wymienić całą klasę polityczną, może, może, może…
Ktoś może mi zarzucić, że się nie znam, bo nigdy nie ciągnęło mnie do prochów, nigdy nie miałem potrzeby się zaciągnąć, wciągnąć kreskę, itd…. Lecz to był mój wybór, zawsze go miałem, i mam nadal. Wiem czym to grozi, jakie są tego skutki… Mam/miałem qmpli którzy eksperymentowali z tym już w szkole podstawowej (jeszcze za komuny). Miałem qmpla którego to zniszczyło, który skończył jako warzywo…, w tej chwili opiekuje się nim rodzina, czasami widzę jak się snuje cień człowieka po dzielnicy… Masakra. Ale… znam też ludzi uzależnionych od miękkich narkotyków, którzy dają sobie świetnie radę w życiu, zdają sobie sprawę z tego, że wyniszcza to ich organizm, leczy czy nie robią tego też papierosy, czy nie robi tego również alkohol? Przyznam się, że częściej widuję ludzi zniszczonych przez wódę niż przez prochy (i wcale nie z tego powodu, że prochy niby są trudniej dostępne, myślę, że jeżeli ktoś wie gdzie szukać, to znajdzie dostęp w ciągu godziny), więc gdzie jest sens w takich działaniach. Jeszcze chwila i trzeba będzie wybudować więzienia dla ludzi którzy zaciągnęli się jonitem, a my będziemy musieli ich utrzymywać, a później co? Część z nich pozostanie bez wykształcenia, bez szkoły, bez jakichkolwiek perspektyw na przyszłość.
Wiem, że pewnie oburzą się rodzice, bo niby musi być całkowity zakaz sprzedaży, do narkotyków, aby ich pociacha nie sięgnęła po nie. Ale czy zakazany owoc nie pociąga bardziej? Czy przez przypadek nie wpadamy w błędne koło? Czy za chwilę nie będzie jeszcze większego problem? Działania prewencyjne powinny być prowadzone w szkole poprzez uświadamianie tego jakie są zagrożenia, dodatkowo rodzice powinny chyba szczerze porozmawiać ze swoimi pociechami, na ten temat. Nie ma/nie widzę innego rozwiązania, to jest jedyne słuszne i jedyne możliwa droga… Amen

Rajd przygodowy

Sobota, 8 września 2012 · Komentarze(4)
Piotr Bukartyk Niestety trzeba mieć ambicję


Na kole przez Katowice

Sorry, za strasznie lakoniczny dzisiejszy wpis, ale czas mnie strasznie goni...

Jest sobota, wcześnie rano, a ja wstaję o 6:30, po co? Mógłbym jeszcze spać kilak godzin, zająć się jakimiś błahymi sprawami, może w końcu zająłbym się odgruzowaniem mieszkania? Nie…, czeka mnie dzisiaj Rowerowa gra miejska w Katowicach, zgłosiliśmy się w 3-kę Darek, Wiktor Und mła ;).
Rajd zaczyna się o 10:00, ale wyjeżdżam z domu nieco po ósmej, chcę się przejechać nieco okręzną trasą przez 3 stawy i Bulwary Rawy. Po drodze okazuje się, że Katowice obchodzą kolejną okrągłą rocznicę 175-lecia. Dziwne, jakoś wcześniej ochłodziliśmy już 250 rocznicę i 750 rocznicę, jakoś tak dziwnie, no ale nic. Wczoraj odbywały się tutaj koncerty, dzisiaj również coś ma być wieczorem, niestety nie będę miał czasu, wieczór mam już zajęty, pech…
Chyba będzie koncert wieczorem :) © amiga

Na miejscu jestem sporo przed czasem, organizatorzy dopiero się rozpakowują, dzwonię do Darka i wiem, że są już w drodze, z nudów wałęsam się po okolicy i trochę focę…
Oczekując na przyjaciół © amiga


Pomnik powstań śląskich... © amiga


Śląskie skrzydła © amiga

W końcu z lekkim poślizgiem rozpoczyna się odprawa, chwila zastanowienia i jedziemy, szukać pierwszego punktu, na miejscu okazuje się, że jest spora kolejka, i musimy czekać. Tragedii nie ma, w końcu zaliczamy punkt i lecimy dalej
Na odprawie... © amiga


Na pierwszym punkcie © amiga

Kolejny skakanie w workach, średnio mi to idzie, jakoś nie przepadam być skrępowany, na dokąłdkę, syrenki obsługujące punkt coś nap….y i nie dostajemy jednej z podpowiedzi, ale co tam…, ruszamy dalej, kolejny punkt to stara baba na szosie…. Hmm… ani ona stara ani na szosie, ale ok. punkt z zapamiętywaniem wierszyka zaliczamy i jedziemy dalej…
Na kolejnym punkcie © amiga

Kolejne punkty to stary dziad (chyba się obraził gdy nazwałem go mięsnym jeżem) z rybami, pod Wieżą spadochronową, laboratorium w którym trzeba wyłowić toksyczne rybki,
Laboratorium chemiczne... © amiga

Pod I Urzędem Skarbowym czeka na nas szalony architekt ze swoimi planami,
Architekt.... © amiga

Weżowiec w Katowicach © amiga

przy katedrze punkt z latająca rybą
Tour de fuck you... © amiga


Stylizacja retro... © amiga


I w końcu możemy zjechać do bazy mieszczącej się przy Rialcie. Trochę zaskoczeni organizatorzy, są lekko nieprzygotowani i w efekcie mamy czas na to aby się posilić, podziwiać rowery retro rozstawiona w pobliżu…
Piekne są rowery nasze... © amiga

I w końcu następuje długo wyczekiwana chwila, odczytanie listy zwycięzców.
Wrażenia z rajdy są pozytywne, pomimo tego, że nie obyło się bez drobnych potknięć organizatorów, ale w końcu to pierwszy taki rajd/maraton/zabawa. Fajnie było tu być, spotkać się z przyjaciółmi, znajomymi i nieznajomymi…
Ok. 13:00 rozstajemy się i Darek wraz z Wiktorem ruszają do Zabrza, ja okrężną drogą przez 3 stawy wracam do domu, staję na chwilę w pobliskim pubie, w końcu trzeba nabrać sił...
Już po maratonie, chwila odpoczynku... © amiga

i ruszam dalej, mam do odwiedzenia jeszcze kwieciarnię.



Ślad GPS


Pamięć absolutna.

Wczoraj ponarzekałem na upadek 10 muzy w USA, jednak od czasu do czasu zdarza się, że się mylę w różnych kwestiach i dotyczy to wczorajszego seansu. Spodziewałem się odgrzewanego kotleta, kolejnego nieudanego remake-ya, filmu w którym pierwsze skrzypce grają efekty specjalne, że fabuła została przysłonięta przez ładne obrazki i szybką akcję. Nic bardziej mylnego, historia pomimo, że znana to opowiedziana jest w zupełnie inny sposób, scenariusz to swoisty majstersztyk, gdybym miał zestawić oba filmy razem ten z 1990 i ten z 2012, nie jestem w stanie wskazać który z nich jest lepszy, każdy jest inny, ma inny klimat, inaczej się go ogląda. Naprawdę dawno nie widziałem tak doskonałego filmu SF, gdzie jest fabuła trzymająca się kupy. Zmierzenie się z legendą „Total Recall” z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej było naprawdę niesamowitym wyzwaniem i tym razem to się udało, a mam wrażenie, że może lekko przebiło pierwowzór…. Po prostu chylę czoła przed twórcami tak doskonałego filmu.