Chory jest ten kraj…
Niedziela rano, czemuś wstaję trochę po 6:00, czuję jakbym była na statku, buja mnie jeszcze na boki, gdzieś w uszach brzmią „szanty”. Wczorajsze urodziny troszkę się przeciągnęły, ale powoli dochodzę do siebie. Plan na dzisiaj to chociaż trochę odgruzować chałupę.
Po 9:00 dzwoni kumpela – „Wiesz w Tarnowskich Górach gra dzisiaj Kazik… jedziesz ?”, głupio byłoby nie pojechać. Czas zaczyna mi się lekko redukować, wstępnie miałem plany rowerowe, teraz zaczęły się zmieniać. Z odgruzowywania zostało niewiele, udało się z grubsza zrobić porządek w akwarium, umyć rower (po chyba miesiącu), naoliwić napęd, przerzutki i zmienić łańcuch (drugi cykl 3łańcuchowej przygody z napędem). Wybija 13:00 masakra, dzisiaj jeszcze wypad do siostry na Raclette-a, na szczęście też mają poślizg i umawiamy się na 15:00. Zastanawiam się co tu zrobić, jest piękna pogoda, mam prawie 2 godziny czasu, rower czysty, więc… do lasu :).
Wyjeżdżam i tak z opóźnieniem, pozostało ok. 90min na jazdę, więc nie poszaleję, lecę na Lędziny, później lasami odbijam w kierunku Wesołej i przez Giszowiec wracam do domu. Prawie zdążyłem na czas, udało się nawet nieco zmęczyć…, Szybki prysznic i do siostry.
Wybija 18:00 pora zbierać się i wypad na Rynek w Tarnowskich Górach, pogoda rewelacyjna, dojeżdżamy gdzieś po 19:00, jeszcze wizyta w kawiarni (muszę uzupełnić zapasy kofeiny, jestem jeszcze zmaltretowany), jest czas na pogaduchy i lecimy na koncert. Ludzi co niemiara, pierwszy raz widzę tak zapchany rynek w tym mieście, zawsze gdy to docierałem, niezależnie od pory dnia hulał tylko wiatr. Dzisiaj jest inaczej, jest pełno, pełno ludzi, wiek ok. 5-105 lat, wszyscy przyjechali w jednym celu, posłuchać Kazika. W końcu jest wychodzi na scenę, koncert powala, grubo ponad 2 godziny fantastycznej zabawy, bisy trwają kilkadziesiąt minut w końcu przed 11:00 wszystko kończy się pokazem sztucznych ogni…
łaki łan...© amiga
Dychy w knajpce© amiga
Rewelacyjny koncert Kazika© amiga
Aż tak nisko upadłem ?© amiga
Z koncertu oprócz fantastycznej muzyki, specyficznego klimatu zapadło mi kilka słów wypowiedziane przez Kazika, odnoście karania za posiadanie marihuany, wywód w zasadzie dotyczył wsadzenia za kraty Rafała Kwaśniewskiego na7 lat za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków. 7 lat za co? W tym względzie zgadzam się z nim w 100%, goni się bogu ducha winnych zwykłych ludzi, czasami młodzież która ukończyła ledwie 18 lat i wsadza się ich do paki, za to że mieli przy sobie joint-a. W statystykach policyjnych wygląda to rewelacyjnie, można się wykazać ilu to „groźnych” przestępców zostało złapanych i skazanych na wieloletnie wyroki. Problem w tym, że Ci ludzie już nigdy nie będą w stanie podjąć normalnej pracy, nigdy nie wrócą jako „normalni” do społeczeństwa… . Rozumiem, że trzeba gonić dealerów, że jest to nielegalne ale bez jaj, równie dobrze można by wsadzać ludzi za kupowanie alkoholu, papierosów, czy za inne uzależnienia… . Jakieś takie to chore, sami sobie fundujemy świat wg Orwell, gdzie jednostka nic nie znaczy, a za byle pierdołę idzie się siedzieć, tworzymy na własne życzenie państwo policyjne, na każdym kroku kamery, na każdym kroku fotoradary, niby jest to dla naszego bezpieczeństwa, ale czy aby na pewno ? Czy nie chodzi to o coś zupełne innego ?
Moje poglądy są proste, osobiście zalegalizowałbym wszystkie narkotyki, lepiej aby państw miało nad tym jakąś kontrolę, mogły by być sprzedawane nawet w aptekach. Ci co chcą ich używać i tak znajdą dostęp no nich. Powtarzamy błędy Stanów Zjednoczonych z okresu prohibicji, gdzie dzięki zakazowi sprzedaży alkoholu powstała mafia, to samo dzieje się i u nas z … narkotykami. Owszem jestem za jakąś kontrolą tego, za wydawaniem zezwoleń na ich sprzedaż, może nawet nie wszystkie bym dopuścił do użytku, ale i tak bezwzględny zakaz sprzedaży do 18 roku życia, później należy do naszego sumienia czy chcemy się niszczyć, czy nie. Inna sprawa, że czas odbywania kary jest niewspółmierny do winy. Może pora w końcu się zreflektować, może pora wymienić całą klasę polityczną, może, może, może…
Ktoś może mi zarzucić, że się nie znam, bo nigdy nie ciągnęło mnie do prochów, nigdy nie miałem potrzeby się zaciągnąć, wciągnąć kreskę, itd…. Lecz to był mój wybór, zawsze go miałem, i mam nadal. Wiem czym to grozi, jakie są tego skutki… Mam/miałem qmpli którzy eksperymentowali z tym już w szkole podstawowej (jeszcze za komuny). Miałem qmpla którego to zniszczyło, który skończył jako warzywo…, w tej chwili opiekuje się nim rodzina, czasami widzę jak się snuje cień człowieka po dzielnicy… Masakra. Ale… znam też ludzi uzależnionych od miękkich narkotyków, którzy dają sobie świetnie radę w życiu, zdają sobie sprawę z tego, że wyniszcza to ich organizm, leczy czy nie robią tego też papierosy, czy nie robi tego również alkohol? Przyznam się, że częściej widuję ludzi zniszczonych przez wódę niż przez prochy (i wcale nie z tego powodu, że prochy niby są trudniej dostępne, myślę, że jeżeli ktoś wie gdzie szukać, to znajdzie dostęp w ciągu godziny), więc gdzie jest sens w takich działaniach. Jeszcze chwila i trzeba będzie wybudować więzienia dla ludzi którzy zaciągnęli się jonitem, a my będziemy musieli ich utrzymywać, a później co? Część z nich pozostanie bez wykształcenia, bez szkoły, bez jakichkolwiek perspektyw na przyszłość.
Wiem, że pewnie oburzą się rodzice, bo niby musi być całkowity zakaz sprzedaży, do narkotyków, aby ich pociacha nie sięgnęła po nie. Ale czy zakazany owoc nie pociąga bardziej? Czy przez przypadek nie wpadamy w błędne koło? Czy za chwilę nie będzie jeszcze większego problem? Działania prewencyjne powinny być prowadzone w szkole poprzez uświadamianie tego jakie są zagrożenia, dodatkowo rodzice powinny chyba szczerze porozmawiać ze swoimi pociechami, na ten temat. Nie ma/nie widzę innego rozwiązania, to jest jedyne słuszne i jedyne możliwa droga… Amen