Helenkowe okolice....
Niedziela, 2 września 2012
· Komentarze(2)
Kategoria do 136km, Solo, tam i z powrotem, W towarzystwie
Marek Dyjak - Już kąpiesz się nie dla mnie
Niedziela, budzę się, jest 7:20, masakra, spałem 3 godziny, całe 3 godziny…, pierwsze co dostrzegam to głowę Darkana podłodze przykrytą kołdrą, coś mi tu nie pasuje, to nie ten matrix, to nie ta rzeczywistość, zamykam na chwilę oczy, próbuję pozbierać myśli…
Ponownie przyglądam się „Darkowi”, uff, na szczęście to tylko duży pluszowy pies :), nie jest tak źle, stabilizatory jeszcze działają, leżę w łóżku i rozmyślam o wczorajszym dniu, o wczorajszych rozmowach, jest nieźle…




W końcu pora wstać, i zacząć się zbierać, pozostali domownicy, również się budzą, śniadanie, chwila na rozmowę i kombinujemy gdzie by tu wyskoczyć na rowerze, proponuję Anaberg, ale… obawiam się, że izobroniki skutecznie wyłączą mnie, z dłuższej jazdy, w końcu staje na tym ,że jedziemy do Bibeli, do zalanej kopalni żelaza… . Ruszamy późno jest grubo po 11:00…, trasa planowana jest na ok. 3:00, ale co z tego wyjdzie nikt nie wie…, proszę jedynie „przewodnika” o teren na początku „wycieczki” i to najlepiej niezbyt trudny. Pierwsza prośba zostaje spełniona, jednak z drugą jest mały problem, na dzień dobry, dostaję podjazd na Krajszynę, później kilka kolejnych kilka single-tracków, tak mija godzina, powoli dochodzę do siebie. Jednak Darek wiedział co czyni, mogę w pełni kontrolować to co robię, to jak i gdzie jadę, nie straszne mi już żadne górki, zjazdy, podjazdy, czuję się dobrze…







W trasie jest czas na kontynuowanie rozpoczętych w nocy rozmów, a ciągle jest o czym gadać, jest co rozważać, jest czym się dzielić, kumulowanie w sobie problemów nie wychodzi nam najlepiej, a kolejne szczere rozmowy działają oczyszczająco, pobudzają, chce się żyć, znowu :)
Pewnie część problemów gdzieś tam wróci od poniedziałku, skończyły się wakacje, na drogach zwiększy się ruch, ludzie zaczną znowu latać za swoimi błahymi problemami jak oparzeni, liczę jednak na to, że do nich nie dołączę, że będę dalej w moim matrixie, zaprogramowanym przeze mnie, w świecie który znam, z ludźmi (przyjaciółmi) których znam, z którymi tak mile spędziłem weekend :)
Niedziela, budzę się, jest 7:20, masakra, spałem 3 godziny, całe 3 godziny…, pierwsze co dostrzegam to głowę Darkana podłodze przykrytą kołdrą, coś mi tu nie pasuje, to nie ten matrix, to nie ta rzeczywistość, zamykam na chwilę oczy, próbuję pozbierać myśli…
Ponownie przyglądam się „Darkowi”, uff, na szczęście to tylko duży pluszowy pies :), nie jest tak źle, stabilizatory jeszcze działają, leżę w łóżku i rozmyślam o wczorajszym dniu, o wczorajszych rozmowach, jest nieźle…

Dolomity... tutaj nie zjadę... jeszcze© amiga

Kamień na kamieniu© amiga

Darek otwórz ?© amiga

Proszę dzwonić© amiga
W końcu pora wstać, i zacząć się zbierać, pozostali domownicy, również się budzą, śniadanie, chwila na rozmowę i kombinujemy gdzie by tu wyskoczyć na rowerze, proponuję Anaberg, ale… obawiam się, że izobroniki skutecznie wyłączą mnie, z dłuższej jazdy, w końcu staje na tym ,że jedziemy do Bibeli, do zalanej kopalni żelaza… . Ruszamy późno jest grubo po 11:00…, trasa planowana jest na ok. 3:00, ale co z tego wyjdzie nikt nie wie…, proszę jedynie „przewodnika” o teren na początku „wycieczki” i to najlepiej niezbyt trudny. Pierwsza prośba zostaje spełniona, jednak z drugą jest mały problem, na dzień dobry, dostaję podjazd na Krajszynę, później kilka kolejnych kilka single-tracków, tak mija godzina, powoli dochodzę do siebie. Jednak Darek wiedział co czyni, mogę w pełni kontrolować to co robię, to jak i gdzie jadę, nie straszne mi już żadne górki, zjazdy, podjazdy, czuję się dobrze…

chwila odpoczynku -Nakło-Chechło© amiga

Bibiela - zatopiona kopalnia© amiga

Ruiny kopalni żelaza© amiga

Niewiele pozostało© amiga

Ruin ciąg dalszy© amiga

Jeden ze stawów....© amiga

znowu pod górkę ;) - to lubię© amiga
W trasie jest czas na kontynuowanie rozpoczętych w nocy rozmów, a ciągle jest o czym gadać, jest co rozważać, jest czym się dzielić, kumulowanie w sobie problemów nie wychodzi nam najlepiej, a kolejne szczere rozmowy działają oczyszczająco, pobudzają, chce się żyć, znowu :)
Pewnie część problemów gdzieś tam wróci od poniedziałku, skończyły się wakacje, na drogach zwiększy się ruch, ludzie zaczną znowu latać za swoimi błahymi problemami jak oparzeni, liczę jednak na to, że do nich nie dołączę, że będę dalej w moim matrixie, zaprogramowanym przeze mnie, w świecie który znam, z ludźmi (przyjaciółmi) których znam, z którymi tak mile spędziłem weekend :)