Ruszam chwilę przed 17, nieco wcześniej padało, kropiło, ale jeszcze coś miałem do załatwienia, czas przeleciał... Pogoda średnia, wieje z południa, a może z południowego wschodu... w każdym bądź razie lekko nie będzie. Ruch na drogach niewielki. O terenie specjalnie nie myślę, po opadach może być różnie, na dokładkę radary pokazywały nadciągające kolejne chmury. Meteo.pl też nie pocieszało przed wyjazdem...
Ruszam równo o 7:00, jest dość przyjemnie, termometr pokazuje 7 stopni na plusie, wiatr wg meteo ma być od południa, może nie jest to najbardziej optymalny kierunek o poranku, jednak wiatr nie powinien specjalnie przeszkadzać, a na niektórych odcinkach będzie pomagał :). Jedyne co może dzisiaj trochę przeszkadzać to ruch na drogach, jest zdecydowanie większy niż w zeszłym tygodniu. Warunki podobne do wczorajszych... Już na dzień dobry trafiam na jakiegoś debila na warszawskich blatach który pomimo, że jedzie prosto ni z gruchy ni z pietruchy odbija w prawo na mnie. Lekko odbijam w kierunku krawężnika, nic w sumie się nie dzieje, ale k.... poleciała w kierunki gorola z Warszawy.
Zaczął się nowy piękny wiosenny tydzień. Wczoraj mieliśmy 4 pory roku... Antonio Vivaldi byłby dumny z takiej pogody. Cały rok w kilka godzin ;)
Wychodzę z domu około 7:00, temperatura rośnie, jeszcze godzinę temu były niecałe 4 stopnie teraz licznik pokazuje już 5, za to w powietrzu czuć straszną wilgoć, drogi wskazują, że niedawno coś musiało padać. Za to Słońce dość ładnie przyświeca, chmur niedużo na niebie. Tylko ruch na drogach trochę straszy. Już na początku natykam się na rowerzystów. Sam uciekam gdzieś na boczne drogi, tam gdzie się da, Odpuszczam sobie leśne fragmenty, obawiam się, że będzie tam trochę błota, wody, jakoś nie mam ochoty na mokre buty...
Mniej więcej ok Kochłowic asfalt jest zupełnie suchy, więc te mokre drogi w Katowicach świadczą raczej o lokalnych opadach. Wilgoci już nie ma w powietrzu, tak bardzo nie wychładza, za to Słonko coraz śmielej przygrzewa, jest przyjemnie :)
Sobotni dzień zaczął się średnio przyjemnie, lało, ale w domu jest co robić więc się specjalnie nie przejmowałem aurom. Gdy przestało padać, już kombinowałem, by jednak gdzieś wyjść, czy wyjechać, mała awaria zawodu filtra w akwarium opóźniła porę wyjazdu. Było coś przed 17 gdy w końcu miałem czas by się pozbierać. Spojrzałem jeszcze na radary, miałem góra 2 godziny, zanim dotrą do nas deszcze.
Nic wielkiego dzisiaj raczej nie wykręcę, na dokładkę nie powinienem zbyt daleko odjeżdżać, bo gdyby zaczęła się jakaś przepierducha, to chciałbym mieć możliwość powrotu w 30 minuty... Cóż więc zrobić... jaką trasę wybrać... ?
Jest coś koło 19, chłodno się robi, temperatura spadła do 7 stopni, pora wrócić do domu, jadę skrótami. Wkrótce jestem już w domu. Cieszy mnie, że jednak na chwilę się wyrwałem z domu... Trochę ponad 2 godziny, miasto objechane, na dokładkę znalazłem ciekawą i spokojną alternatywę dla ul.Bocheńskiego :)
Ruszam około 16:40, wiatr silniejszy niż o poranku, tyle, że w plecy. Temperatura zaskoczyła, nie sprawdzałem jej w pracy, jednak licznik pokazał 10 stopni, trochę za ciepło się ubrałem ;) Ruch na drogach mniejszy niż o poranku, nie przeszkadza mi to, ale mimo wszystko mam ochotę gdzieś w las wjechać, kombinuję i... w końcu przypominam sobie o paczkomacie, cóż... Mimo wszystko skracam drogę przez lasek Makoszowski, a nieco dalej na wirku pakuję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego.
Jest 7:07, wychodzę, wsiadam na rower i ruszam. Pogoda chyba ciut lepsza niż jeszcze wczoraj, nie ma tego paskudnego zimnego wiatru, za to temperatura niższa, licznik pokazuje 0.6 stopnia.... brrr. W powietrzu chyba nie ma za to wilgoci :).
Ruch na drogach.... masakra... uciekam szybko w kierunku parku Zadole, dalej na Bałtycką. Wyjeżdżam dopiero na Starych Panewnikach, tam w okolicy Owsianej zaczyna się DDRka, jest spokojniej. Za to w Kochłowicach pojawia się kilak kałuż, lekko zmrożonych.
Za to weekend,... szkoda gadać, na tą chwilę zapowiada się bezrowerowy, wszystko przez prognozy... znowu ma lać, padać, sypać... zero przyjemności... Może chociaż część soboty uda się jakoś uratować?
Na Wirku jadę ulicami Polną i dalej Wirecką, spokojniejsza opcja, ale też podjazd jest łagodniejszy... później zjazd i jestem w Kochłowicach. Pozostało 10 km, nogi zaczynają marznąć, marzy mi się gorąca kąpiel, ale to dopiero za jakieś 30-40 minut.
Ruszam około 7, trochę po... Prognozy na dziś lepsze, temperatura taka sobie, bywało cieplej.... Za to wieje obrzydliwy wiatr chyba z północy.... Na poboczach leżą jeszcze resztki wczorajszego śniegu, nie stopniał. Gdy się obudziłem termometr za oknem pokazywał cały 1 stopnień na plusie, gdy wyszedłem na zewnątrz temperatura wzrosła o 100% :) Można by powiedzieć, że mamy upał ;)
Na drogach niestety spory ruch, długi weekend właśnie się skończył, zdaje się że i szkoły zaczęły normalnie pracować. Pewnie część osób pojechała samochodem ze względu na pogodę. Najgorzej jest wyjechać z Katowic, gdy minąłem Stare Panewniki jest już dobrze, mimo wszystko trochę obawiam się możliwych oblodzeń, w końcu ten śnieg nie topi się z jakiegoś konkretnego powodu. Jednak tam gdzie są kałuże nie widać by coś się działo, by przymarzło. Chyba jest więc bezpiecznie. W Kochłowicach piesi sterują ruchem, więc bez zatrzymania przejechałem przez centrum. Podjazd w kierunku Wirka trochę mnie zmęczył, wiatr dawał o sobie znać.... Za to zjazd z drugiej strony był przyjemny.... rower nawet się za bardzo nie stawiał. Na Bielszowickiej zjechałem grzecznie na DDRkę, nie lubię jej, jednak gdy tak wieje, bądź warunki są paskudne, to jednak bezpieczniej czuję się właśnie na niej.