Nie lubię poniedziałków - jak rozwalić przerzutkę ;)

Poniedziałek, 8 maja 2017 · Komentarze(7)
Jest trochę po 7 gdy ruszam w drogę do pracy, dzień taki sobie, wieje dość paskudny wiatr z północnego-zachodu, mam go w twarz... za to nie pada, temperatura na plusie ;) 
Niestety na drogach widać, że skończył się długi weekend, pojawili się wariaci, głupki itd... Cóż, będę jechał ostrożniej i uciekał na boczne drogi. Ale pomysł pomysłem a i tak wpakowałem się na Panewnicką, zamiast Bałtycką, trasa w sumie szybsza, ale samochodów więcej... w końcu to jedna z główniejszych nitek w mieście. 

Ciężarówka postanowiła zawrócić na skrzyżowaniu
Ciężarówka postanowiła zawrócić na skrzyżowaniu © amiga
W Kochłowicach piesi nieco kierują ruchem, głównie dzięki nim udaje się sprawnie przejechać centrum, na Wirku paru Wariatów wyprzedza mnie przy mocno zawyżonej prędkości, pomimo ograniczenia do 40 ki... W tym miejscu aż się prosi o policję... a może po prostu warto by było przeprojektować ten odcinek... 
Podjazd na mrówczą górkę, a w zasadzie to jego końcówka
Podjazd na mrówczą górkę, a w zasadzie to jego końcówka © amiga
Za to Bielszowicka pusta, podobnie jak i same Bielszowice, spoglądam jednak z niepokojem na zegarek, w Zabrzu będę ciut przed ósmą, ruch oczywiście jak w ulu... postanawiam odbić na lasek Makoszowski... jest spokojniej, ale... na jeden ze ścieżek, coś jest nie tak, najechałem na jakiś patyk, słyszałem, że uderzył w koło, wydaje mi się, że po prostu wpadł między szprychy... ale nie... próba jazdy i dalej nic... spoglądam na przerzutkę... oj.... Jednego kółka nie ma, drugie złamane, cofam się po ścieżce, większość rzeczy znajduję, ale nie wszystko... wózek powyginany... chwila kombinowania co mogę zrobić, nie chce skracać łańcucha... jest nowy... przejechał ledwie 200km... kombinuję... i usuwam resztki kółka, zostawiam śruby i tuleje... prostuję przerzutkę tyle ile się da... próba... i da się jechać, chociaż strasznie to terkocze ;) Do firmy mam 7 km... zobaczymy czy dam radę dojechać, nie naciskam na pedały... drugie zerwanie może mnie załatwić na amen... 
Wiszące na niebie ciemne chmury
Wiszące na niebie ciemne chmury © amiga
W Zabrzu... średnio ciekawie na drogach
W Zabrzu... średnio ciekawie na drogach © amiga
Chwila gdy dowiedziałem się, że przerzutkę tylną diabli wzięli
Chwila gdy dowiedziałem się, że przerzutkę tylną diabli wzięli © amiga
Mało miejsca zostawiają
Mało miejsca zostawiają © amiga
O przełączaniu biegów nie ma mowy... może inaczej nie chcę kombinować, pokrzywiona przerzutka sama od czasu do czasu zmienia mi przełożenia... staram się jechać wolno, bez naciskania, tam gdzie się da, rower jedzie sam... Docieram do firmy... udało się, chociaż odliczałem każdy kilometr.... każde 100 metrów. 
Pod firmą
Pod firmą © amiga
W firmie dzwonię do okolicznych sklepów, w jednym mają to co mnie interesuje - nową przerzutkę 9rz. Deore... podobną do tej która była.. szybka wycieczka i zakup dokonany. przed wyjazdem muszę ją podmienić, mam nadzieję, że hak będzie prosty... W domu mam zapas... ale to w domu... ;)
Poskładana przerzutka z tego co znalazłem ;) Kółeczka niestety się rozsypały
Poskładana przerzutka z tego co znalazłem ;) Kółeczka niestety się rozsypały © amiga

W deszczu, we mgle i w słońcu - czyli majówka z Karoliną

Sobota, 6 maja 2017 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Poranek dnia szóstego.
Jest 5 rano gdy wstaję, mam trochę czasu, spoglądam za okno, pada, sprawdzam prognozy, radary, chyba nie będzie tak źle... 
Z domu wyjeżdżam z nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze, cieszę się też na spotkanie z Karoliną, długi weekend miał być inny, miało być ciepło, miała być wyprawa, a zima coś nie chce odpuścić, dzisiaj próbujemy ratować te resztki majówki... 

Na dworcu PKP melduję się około 6:20, pociąg już czeka, trasa niezbyt długa, do Oświęcimia, deszcz jakby odpuścił, jest wilgotno, czuć mgłę ale to wszystko. 

W Oświęcimiu melduję się trochę po 7, mam jeszcze czas, zaczyna jednak padać, podjeżdżam do Maka, tam jesteśmy umówieni... 
Wchodzę do środka, zamawiam kawę i coś na ząb... Zaczyna solidnie lać, sprawdzam radary, opady wyglądają na góra 15-20 minut... 

W między czasie dociera Karolina, namawiam ją na herbatę i przeczekanie opadów, mamy też okazję by pochylić się nad mapami... 

Gdy deszcz ustaje wychodzimy na zewnątrz, wsiadamy na rumaki i w drogę, wpierw zwiedzamy stare miasto w Oświęcimiu, już kiedyś zwróciłem uwagę na to, że miasto jest piękne, ale mało kto o tym wie, wszyscy turyści jadą do obozów Auschwitz-Birkenau, mało kto zatrzymuje się w centrum... 
Może to też brak pomysłu włodarzy... ? Krążąc po mieście kilka razy łapiemy się za głowy widząc co projektanci zrobili z ruchem w mieście, masa jednokierunkowych, niewiele ścieżek rowerowych, brak kontrapasów..., czasami jedyną możliwą opcją jest jazda por prąd, po chodniku... Są też problemy z odnalezieniem "atrakcji" o ile zamek jest łatwy do zlokalizowania, podobnie jak kościoły, to... polecam poszukania synagogi bez korzystania z mapy czy nawigacji... nam pomogła dopiero ta druga opcja... ;)


Rynek w Oświęcimiu

Rynek w Oświęcimiu © amiga
Mała panoramka centrum Oświęcimia
Mała panoramka centrum Oświęcimia © amiga
Mokre kwiatki
Mokre kwiatki © amiga

Zamek książąt Oświęcimskich
Zamek książąt Oświęcimskich © amiga
Może pojedziemy tamtędy?
Może pojedziemy tamtędy? © amiga
Synagoga w Oświęcimiu
Synagoga w Oświęcimiu © amiga
Krople wody
Krople wody © amiga

Gdy już udało zwiedzić się miasto pora z niego wyjechać, brak słońca nie sprzyja nam w określeniu kierunków, trochę przekombinowaliśmy, ale udało się wyjechać z Oświęcimia w kierunku Poręby Wielkiej, chcemy zaliczyć jak najwięcej budowli na szlaku architektury drewnianej, zresztą gdy Karolina planuje trasę to można być pewnym takich miejsc. Zresztą uwielbiam ja, uwielbiam stare kościółki, a im mniejszy tym lepszy, zapach starego drewna potęguje doznania :)
Niedaleko jest jeszcze pałac, obecnie funkcjonujący jako szkoła, może nie jest jakiś bardzo wystawny, ale jest w przyzwoitym stanie. 

Kościół pw. św. Bartłomieja w Porębie Wielkiej
Kościół pw. św. Bartłomieja w Porębie Wielkiej © amiga
Poręba Wielka Grottgerówka
Poręba Wielka Grottgerówka © amiga

Kierunek Grojec, tam wg mapy znajduje się kolejny drewniany kościół, kolejny pałac ;), ten pierwszy okazuje się otwarty, co mocno zaskakuje, mało tego, można podejść pod sam ołtarz, można poszukać czaszki, tą znajduje oczywiście Karola, ma oko... :)
Kościół Św. Wawrzyńca w Grojcu
Kościół Św. Wawrzyńca w Grojcu © amiga
Wewnątrz drewnianego kościółka
Wewnątrz drewnianego kościółka © amiga
Znalazła się i czaszka ;)
Znalazła się i czaszka ;) © amiga
Sufit w kościółku
Sufit w kościółku © amiga
Pobliski pałac z informacji jakie znalazłem później na necie, przeszedł w ręce prywatne, widać, że coś zostało zrobione, ale całość jest średnio dostępna, cóż, szybki zdjęcie i jedziemy dalej, jakiś kilometr może 2 dalej jest muzeum pszczelarstwa, jest co prawda zamknięte, ale fotografujemy pasieki zgromadzone na terenie "muzeum". 
Pałac Radziwiłłów w Grojcu
Pałac Radziwiłłów w Grojcu © amiga
Przy muzeum pszczelarstwa w Grojcu
Przy muzeum pszczelarstwa w Grojcu © amiga
Miś miał kiedyś w środku masę pszczółek ;)
Miś miał kiedyś w środku masę pszczółek ;) © amiga
Nieco dalej jedziemy lekko na czuja i jak to bywa źle skręcamy, błąd jest łatwy do naprawienia, ale za karę mamy solidny stromy podjazd ;), w ciągu chwili robi się nam ciepło :), tyle, że po podjeździe zawsze jest zjazd, dla odmiany nieco nas wychładza, ale wiemy, że będą kolejne górki, pagórki, podjazdy, przynajmniej tak mówi nam mapa. 

Jesteśmy w Osieku, zaczynamy zwiedzanie od kolejnego pałacu, teren zamknięty, ogrodzony, trwa remont... zawracamy i jedziemy szukać drewnianego kościółka nieco dalej, mapa 1:100000 nie upraszcza tematu, w jednym miejscy są czy kościoły, jak się okazuje jest to nowy kościół, za nim kaplica, a ten drewniany jest z boku nieco ukryty, chwilę zajmuje nam jego znalezienie, ale mamy go... tuż obok znajdują się dość intrygujące domki drewniane... Mamy kolejne zdjęcia... 
Pałac w Osieku
Pałac w Osieku © amiga
Drewniany kościółek św. Andrzeja w Osieku
Drewniany kościółek św. Andrzeja w Osieku © amiga
Drewniana chata w pobliżu kościoła
Drewniana chata w pobliżu kościoła © amiga
Kolejna piękna chatynka
Kolejna piękna chatynka © amiga
Do Andrychowa coraz bliżej, pogoda też się poprawia, może nie ma słońca, ale patrząc na drogi to tutaj nie padało... wiatr chyba zmienia kierunek, wieje od zachodu... i mam wrażenie, że jest silniejszy... W Głębowicach odwiedzamy drewniany kościółek, który... nie do końca jest drewniany... może inaczej... jest drewniany ale tylko częściowo. Ta część znajduje się z tyłu... Jako że dookoła rosną stare drzewa to mamy problem by go uwiecznić na zdjęciach... 
Matki Bożej Szkaplerznej w Głębowicach
Matki Bożej Szkaplerznej w Głębowicach © amiga
Głębowice Kościół Matki Bożej Szkaplerznej - od przodu
Głębowice Kościół Matki Bożej Szkaplerznej - od przodu © amiga
Pozostała długa prosta do Andrychowa, oczywiście nieco ją sobie komplikujemy jadąc piękną trasą widokową, gdyby tak jeszcze ta mgła nieco zelżała... ;) W Wieprzu zaliczamy kolejny kościół, niestety nie jest drewniany... chociaż nie należy do brzydkich ;)
Pagóry robią wrażenie, na mapie było bardziej płasko ;)
Pagóry robią wrażenie, na mapie było bardziej płasko ;) © amiga
Piękne widoki
Piękne widoki © amiga
Wieprz w dolinie - taka miejscowość koło Andrychowa ;)
Wieprz w dolinie - taka miejscowość koło Andrychowa ;) © amiga
Okolica niesamowita
Okolica niesamowita © amiga
Teraz z górki
Teraz z górki © amiga
Kościół Wszystkich Świętych w Wieprzu
Kościół Wszystkich Świętych w Wieprzu © amiga
Jesteśmy w Andrychowie, zaliczamy kilka miejsc w centrum, odwiedzamy punkt widokowy na Wieprzówce... i ponownie wracamy do centrum. Mija trochę czasu. Muszę wrócić do domu, Karolina zostaje na zawodach siatkarskich... wraz z wieloma kibicami Lechii Tomaszów. Chwila pożegnania i jadę do Czechowic-Dziedzic... 
Wieprzówka w okolicach Andrychowa
Wieprzówka w okolicach Andrychowa © amiga
Nad Wieprzówką
Nad Wieprzówką © amiga
Ktoś na mnie zerka zza Krzaczka
Ktoś na mnie zerka zza Krzaczka © amiga
A kuku ;)
A kuku ;) © amiga
Dworzec PKP w Andrychowie
Dworzec PKP w Andrychowie © amiga
Pałac Bobrowskich w Andrychowie
Pałac Bobrowskich w Andrychowie © amiga
Jedna z fontann w Andrychowie
Jedna z fontann w Andrychowie © amiga
Staw w centrum miasta
Staw w centrum miasta © amiga
Zielony szlak na Pańską górę
Zielony szlak na Pańską górę © amiga
Szkoda, że tak zamglone
Szkoda, że tak zamglone © amiga
Pięknie jest
Pięknie jest © amiga
Kolejna fontanna w centrum Andrychowa
Kolejna fontanna w centrum Andrychowa © amiga
Już nie mam specjalnie czasu na zwiedzanie, plan jest dość prosty, dojechać tam do dworca PKP, a później się zobaczy... Ostatni kilka km sprawia mi problem, uświadamiam sobie, że dzisiaj zjadłem 2 banany, kilka rzodkiewek, 2 kawy i kremówkę Wadowicką ;)... to nie za dużo... W Czechowicach dopadam żabkę, kupuję picie, jedzenie i idę na dworzec... mam trochę czasu. Pakuję się do pociągu i wracam do Katowic... 
Przydrożna czaszka ;)
Przydrożna czaszka ;) © amiga
Jest coraz cieplej, a pagórki takie same
Jest coraz cieplej, a pagórki takie same © amiga

Koniec dnia też zaskakuje..... pod domem czeka na mnie Grzesiek, namawia ka kilka km rowerem, cóż. jedziemy na rybaczówkę przy Giszowcu... tam godzina przerwy  i wracamy do domu. Słońce zachodzi, to był długi dzień... 
Zachód słońca
Zachód słońca © amiga


Ps. Dzięki za ten czas spędzony razem Karolino ma :)

Piątek wieczór

Piątek, 5 maja 2017 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam w podobnym okienku czasowym jak wczoraj, pogoda zaskakuje, nie spodziewałem się, że będzie aż tak ciepło, przyjemnie, słonecznie... Na dokładkę nie ma wielu samochodów na drogach... aż chce się jechać ;)
Drogi puste, niebo niebieskie, trochę chmurek i słońce za plecami :)
Drogi puste, niebo niebieskie, trochę chmurek i słońce za plecami :) © amiga
Gnam na skróty do domu, muszę się przygotować do weekendu, jednak jest szansa spędzić go na rowerze, z kimś :) z kim dawno się nie widziałem... Po głowie chodzi mi zajechanie na myjnię, tyle, że drobne są w kieszeni w spodniach w domu... ;) Lekko nie ma, zastanawiam się czy nie podjechać do bankomatu, ale bilonu też mi nie wyda, a kombinować z rozmienianiem, czy kupowaniem czegoś czego nie potrzebuje... jest mi nie po drodze. Cóż jadę dalej.
W Zabrzu
W Zabrzu © amiga
Na ul Bielszowickiej w Rudzie Śląskiej
Na ul Bielszowickiej w Rudzie Śląskiej © amiga
Na Wirku wjeżdżam w Polną i dalej Wirecką, jest spokojnie, może poza fragmentem przy ogrodnictwie, sezon się zaczął, być może zostaną odpalone grille, zaległa majówka w końcu się odbędzie... jak pogoda pozwoli oczywiście. 
Na Wireckiej też pięknie
Na Wireckiej też pięknie © amiga
Wieczór na rolkach
Wieczór na rolkach © amiga
Docieram w dość przyzwoitym czasie do domu, chwila przerwy, ciuchy lądują w praniu, ubieram się po cywilu i jadę kilkaset metrów dalej do myjni... Rower czyściutki... coś czuję, że dzisiaj wymienię cały napęd... ;) 
Jeszcze chwila i będę w domu
Jeszcze chwila i będę w domu © amiga

Piątkowy poranek

Piątek, 5 maja 2017 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam nieco wcześniej niż wczoraj, zysk to około 10 minut... zaczyna padać lekki deszcz, chmurka jest niewielka... ale wredna... jakby nie mogła wypadać się nad lasem... 

Wiatr słaby, ledwo wyczuwalny, wydaje mi się, że samochodów jest niewiele... zresztą to samo dotyczy rowerzystów, pieszych... Mam nadzieję, że przejazd będzie spokojny

Lekko dżdżyście o poranku
Lekko dżdżyście o poranku © amiga
W Katowicach jest nieźle, jednak na wylocie z Bałtyckiej muszę chwilę odstać, DRRka Kochłowicka lekko zalana na krótkim leśnym odcinku, w centrum kolejny postój, pojawia się za to sporo samochodów. Droga na Wirek cały czas za wężykiem aut, trochę blokuje to autobus 7ka... i jakiś remont na zjeździe, jednak i tak mam wrażenie, że zaczyna się wariactwo.  Kolejne postoje na Wirku przy przejeździe, w Bielszowicach. Miałem nadzieję, że chociaż Zabrze będzie puste... niestety nie ma lekko, jedyne co się udaje to odbić w leśna i ominąć jedno skrzyżowanie. 
Chwila postoju w centrum Kochłowic
Chwila postoju w centrum Kochłowic © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Dopiero Gliwice puste, nie mogło być tak cały czas? 
W Gliwicach
W Gliwicach © amiga

Poranek miałem ciężki, wczoraj od 19 do około 22 zabawa przy składaniu 2 rowerów... udało się... ale kosztem snu... dzisiaj jestem kompletnie rozbity i mam bardzo analny stosunek do pracy... ;) Na szczęście znów weekend, szkoda tylko, że prognozy do bani... :(

Po pracy

Czwartek, 4 maja 2017 · Komentarze(1)
Ruszam trochę po 16:30, drogi mokre, w ciągu dnia musiało padać, ale dzień spędzony w katakumbach więc nie widziałem co się działo. 
Jest ciepło... 14 stopni pokazuje mi licznik w Gliwicach, ruch niewielki, wiatr niewyczuwalny, jedzie się dość przyjemnie, tyle, że coś strasznie się pocę, na wjeździe do Zabrza, widzę, że temperatura rośnie, już jest ponad 15 stopni. 
ToiToiki postawili przy drodze ;)

ToiToiki postawili przy drodze ;) © amiga
Króliczek, wpierw ja go goniłem, później on mnie ;)
Króliczek, wpierw ja go goniłem, później on mnie ;) © amiga
Przed wiaduktem na granicy Zabrza i Gliwic odbijam lekko w lasek Makoszowski, całkiem sporo ludzi i.... niestety błota. Cóż rower nie był zbyt długo czysty ;)
Krótki podjazd przy DTŚce
Krótki podjazd przy DTŚce © amiga
Gdy docieram do Rudy Śląskiej zaczyna świecić słońce, temperatura dalej rośnie, w Bielszowicach zatrzymuję się na chwilę, zdejmuję kurtkę, ugotuję się, temperatura w okolicy 18 stopni.  
Słonko wyszło
Słonko wyszło © amiga
I pod górkę ;)
I pod górkę ;) © amiga
W Katowicach, w zasadzie to już w Ligocie, widzę jakiegoś rowerzystę z dzieckiem, doganiam go ale nie wyprzedzam, to mija się z celem tym bardziej, że za chwilę odbijam na Wczasową, wydaje mi się, że to Wloczykij ;) i chyba się nie mylę ;)
Wylot z Bałtyckiej
Wylot z Bałtyckiej © amiga
Nie czepiam się o ten przejazd po pasach, tak naprawdę to część przepisów powinna ulec zmianie
Nie czepiam się o ten przejazd po pasach, tak naprawdę to część przepisów powinna ulec zmianie © amiga

Wkrótce jestem już w domu, mam 25 minut czasu do wyjścia, dzisiaj wieczorem czekają na mnie 2 rowery do poskładania... aby nie były to puzzle... 

Czwartkowo dopracowo

Czwartek, 4 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam z lekkim poślizgiem, ale coś nie mam dzisiaj melodii do pracy, łikend był za długi... Dodatkowo to czwartek, człowiek już czeka na kolejny weekend ;)


Ale jak trzeba to trzeba, pogoda nieco zaskakuje, w nocy padało, ale jest dość ciepło... 11 stopni na starcie, samochodów wyraźnie mniej niż w zeszłym tygodniu, jest naprawdę nieźle, a i najważniejsze praktycznie nie ma wiatru.

Znowu padało
Znowu padało © amiga

Początkowo mam problem by się rozkręcić, bolą mnie mięśnie, po wczorajszych kijach... masakra jakaś... dopiero do 30 minutach kręcenia jest nieźle... nawet specjalnie górki mi nie przeszkadzają :) Kolejne dzielnice dość szybko migają, Na Wirku trwa dalej remont, widziałem ich już tydzień temu, wiec to coś grubszego, może przy okazji "wyprostują" asfalt.. 
W drodze do centrum Kochłowic
W drodze do centrum Kochłowic © amiga
Dalej kopią, czyli to coś grubszego
Dalej kopią, czyli to coś grubszego © amiga
W Zabrzu jestem około ósmej, bałem się korków, wariactwa jak zwykle, ale samochodów jest niewiele. Wyjątkowo bezproblemowo przejechałem przez miasto. Za to w Gliwicach jest jak zwykle, szybki dojazd do firmy.
Zamglony wyjazd z Zabrza
Zamglony wyjazd z Zabrza © amiga
I pod firmą
I pod firmą © amiga

Na kijach na Wesołą

Środa, 3 maja 2017 · Komentarze(0)
Z rana zastanawiałem się nad planem dnia, trochę mi w domu namieszali, dopiero około 10 wychodzę sam do lasu, z kijkami, czy raczej na kijkach...
Jakoś nie mam weny na rower... dziwne... ale prawdziwe.

Wbijam się najszybciej jak się da do rezerwatu Ochojec, bardzo mało ludzi, jeszcze śpią, za to w lesie miejscami mokro, w wielu miejscach widać lekkie podtopienia, ścieżki za to są w niezłym stanie, mogę mieć jedynie nadzieję, że tak zostanie do końca. 

Pozalewany las
Pozalewany las © amiga
Dolinka Murckowska
Dolinka Murckowska © amiga

Dawno nie korzystałem z tych ścieżek, znam je, nie mam problemu z orientacją, niemniej w kilku miejscach coś mnie zaskakuje, a to ławki, a to miejsca postojowe. Idzie się świetnie, chociaż czas ucieka... wstępnie planowałem całość na 4 godziny. Myślę, że się wyrobię, chociaż każde zatrzymanie się na fotę zabiera trochę czasu. Pierwsza przerwa dopiero nad zalewem na Wesołej, wypijam połowę wody mineralnej którą tacham od domu. 
Stamtąd przyszedłem
Stamtąd przyszedłem © amiga
Rezerwat przyrody
Rezerwat przyrody "Las Murckowski" © amiga
Nad zalewem Wesoła
Nad zalewem Wesoła © amiga
Obchodzę cały zalew, jest niewielki, spoglądam na zegarek, to tylko 2 km... kieruję się na Giszowiec, os Adama, zaczynam skracać trasę, ten odpoczynek trochę mnie zmęczył ;), Ścieżka którą idę to jeden ze szlaków pieszych i rowerowych, zaskakują za to rozlewiska na całej szerokości, trudno je sforsować, ale idę dalej...
Trochę mokro na ścieżce
Trochę mokro na ścieżce © amiga
Z górki i pod górkę
Z górki i pod górkę © amiga
Kilka górek, kilka dolinek i docieram do solidnego rozlewiska, a lewej nie ma opcji by to przejść, z prawej... chyba nieco lepiej, trochę belek, może się uda... kijkami szukam podparcia... środek rozlewiska nie jest głęboki, tak na oko góra 20 cm, dno wyłożone jest kamieniami, w miejscu gdzie są belki już nie jest tak różowo... belki lekko się uginają pod obciążeniem, kijki za to miejscami zanurzone do połowy... Ostatnie kłoda niestety nie jest zbyt stabilna, noga zanurza się na 20 cm, woda wdziera się do buta... ;). teraz już mam to gdzieś czy jeszcze gdzieś wpadnę czy nie... Może po prostu trzeba było przejść środkiem ścieżki... ;)
To tylko 20cm wody ;)
To tylko 20cm wody ;) © amiga
Ciekawe co tu było
Ciekawe co tu było © amiga
Nieco dalej docieram na wysokość os. Adama na Giszowcu, jestem tuż przy wieży ciśnień, nie było mnie przy niej kilka lat... las tuż obok leży... paskudnie to wygląda... kilkuset letnie drzewa ścięte, ale z tego co wiem, to prokuratura wzięła już się za tego debila... wydaje, mi się że część tych drzew miała status pomników przyrody...  
Wieża wodna na Giszowcu
Wieża wodna na Giszowcu © amiga
Lex Szyszko
Lex Szyszko © amiga
Do domu mam 5km. w butach chlupie, chcę być jak najszybciej w domu, zmęczenie też już odczuwam, tym razem najbardziej bolą łydki, czyżbym przeciążył coś...?
Likwidują żółty szlak?
Likwidują żółty szlak? © amiga

W domu jestem przed 14... Wyglądam jak leśny ludzik... ;)

Dymanie z wiatrem i pod wiatr z okazji 1 maja

Poniedziałek, 1 maja 2017 · Komentarze(2)
Kolejny dzień który miał wyglądać nieco inaczej, w innej części kraju, cóż, plany czasami trzeba zmienić skorygować. Problemem głównie jest pogoda. Dzisiaj to ostatni dzień gdy będzie słonecznie. Jutro znowu zaczyna padać, mam dość tej pluchy... 

Wychodzę około 11, strasznie wieje, kierunek chyba z południowego-wschodu z naciskiem na ten drugi kierunek. Przed wyjściem ubrałem wiatrówkę, zdejmuję ją, ugotuję się w środku, jest za ciepło, licznik pokazuje coś około 17 stopni, tyle, że ten wiatr... zobaczymy, w razie czego mogę sięgnąć do plecaka. 
Plan na początek niebyt ambitny, Paprocany, może Pszczyna... Cóż jadę.... a co wyjdzie to się zobaczy. 

Trochę obawiam się leśnych ścieżek, lało ostatnio okrutnie, może być trochę rozlewisk, trochę błota... staram się objeżdżać ile się da asfaltem, ale oczywiście i tak nie uniknę ścieżek leśnych... Pierwsza już za Wilkowyjami, to ta prowadząca do Żwakowa, Stan niezły, niewiele błota, rower sam jedzie, a drzewa chronią mnie przed podmuchami wiatru :)
Leśna ścieżka na Paprocany
Leśna ścieżka na Paprocany © amiga
Kolejny leśny odcinek w kierunku Paprocan, masa ludzi, pieszo, konno, na kijach, biegaczy, rowerzystów... zajeżdżam nad jezioro Paprocańskie, ludzi tyle, że ciężko się przebić, wyminąć wszystkich, kieruję się pod zameczek w Promnicach, tyle, że dzisiaj jest niedostępny, został wynajęty na święto, może dłużej, nie ma opcji na wjechanie na jego teren, muszę się zadowolić fotą zabudowań przypałacowych. 
Jezioro Paprocańskie
Jezioro Paprocańskie © amiga
Panorama Paprocan
Panorama Paprocan © amiga
Nad jeziorem Paprocańskim
Nad jeziorem Paprocańskim © amiga
Drewniane zabudowania przy zameczku myśliwskim w Promicach
Drewniane zabudowania przy zameczku myśliwskim w Promicach © amiga
Droga do zameczku - niestety dzisiaj nie ma możliwości wjechać do środka
Droga do zameczku - niestety dzisiaj nie ma możliwości wjechać do środka © amiga
Starczy tego zwiedzania, odbijam na czerwony szlak prowadzący na Kobiór i dalej Pszczynę, po głowie chodzi mi zalew w Goczałkowicach. W Pszczynie zaczyna się zabawa w wymijanie spacerowiczów, okolice zagrody Żubrów prawie nieprzejezdne, kolejna składa się z kilkuset osób. Mnie to już by odrzuciło, zresztą zatrzymuję się tylko po to by sfotografować kolejkę ;)

Kobiór, zastanawiałem się czy kładka nie będzie zalana
Kobiór, zastanawiałem się czy kładka nie będzie zalana © amiga
Przy pałacu w Pszczynie
Przy pałacu w Pszczynie © amiga
To chyba lekka przesada, kolejka na kilkaset osób do zagrody żubrów
To chyba lekka przesada, kolejka na kilkaset osób do zagrody żubrów © amiga
Od Pszczyny do Goczałkowic droga jest prosta, ale nie dzisiaj, ktoś zajumał asfalt na prawie całej długości, głębokie doły średnio pomagają w jeździe, część udaje się przejechać chodnikiem, inne fragmenty po trawie... reszta po błocie, piasku... Wjeżdżam na tamę, w głowie kołacze się myśl, jedź do Bielska... ale... z drugiej strony wiem, że czeka mnie przeprawa z wiatrem, odwracam się, przejadę przez Goczałkowice-Zdrój, trochę bokiem, ale jednak i pociągnę na Bojszowy, byłem tam... z 7 lat temu, może dawniej... 

Korona tamy w Goczałkowicach
Korona tamy w Goczałkowicach © amiga
Zalew Goczałkowicki
Zalew Goczałkowicki © amiga
Sporo wody w Wiśle
Sporo wody w Wiśle © amiga
Stacja meteo przy tamie
Stacja meteo przy tamie © amiga
Kościół pw św Jerzego w Goczałkowicach
Kościół pw św Jerzego w Goczałkowicach © amiga
Dzwon przy kościele św Jerzego w Goczałkowicach
Dzwon przy kościele św Jerzego w Goczałkowicach © amiga
Co jakiś czas przypominają mi się fragmenty tamtej wyprawy, to była moja pierwsza setka, wtedy do domu wróciłem o północy, wykończony jak diabli, przejazd przez Murcki to był horror, każda górka wiązała się ze spacerem... 
Dzisiaj jest zdecydowanie prościej, wtedy trochę się zgubiliśmy (jechałem z kumplem) po zapadnięciu zmroku w okolicach Bierunia, dzisiaj mam nawigację, włączam ją, będę korygował to co mi zaproponuje. Jadę w kierunku Jankowic, zastanawiam się czy nie zahaczyć o Żubrowisko, a dokładniej o ośrodek edukacji ekologicznej, tylko... po co? Mijam go, teren potężny ogrodzony, a ja walczę z wiatrem.... masakra... 
Który szlak wybrać
Który szlak wybrać © amiga
Ten wygląda nieźle ;)
Ten wygląda nieźle ;) © amiga
Kościół św. Izydora w Jankowicach
Kościół św. Izydora w Jankowicach © amiga
Rezerwat przyrody Żubrowisko w Jankowicach
Rezerwat przyrody Żubrowisko w Jankowicach © amiga
No pokaż się Żubrze
No pokaż się Żubrze © amiga
W Bojszowach krótka przerwa przy kościele, czuję, że coś bym zjadł, ze sobą nie brałem niczego poza piciem, bo w końcu miała być krótka wycieczka. W Bojszowach szanse na sklep i to jeszcze otwarty w takie święto są zerowe. mam nadzieję, na coś w pobliskim Bieruniu,m ale i tam wszystko co mam okazję minąć jest zamknięte. 
Kościół pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Bojszowach
Kościół pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Bojszowach © amiga
Przeprawa nad Gostynką
Przeprawa nad Gostynką © amiga
Sanktuarium pw. św. Walentego w Bieruniu
Sanktuarium pw. św. Walentego w Bieruniu © amiga
Za to zaskakują pozytywnie rowerówki, jeżeli są to w większości asfaltowe, czasami może nie idealne, ale trafił się odcinek gdzie musiałem się zatrzymać i zrobić mu zdjęcie, z chęcią wysłałbym kilku naszych prezydentów miast, Katowic, Rudy Śląskie, Zabrza, Gliwic by zobaczyli jak powinna wyglądać DDRka. 
Otwarty sklep znajduję dopiero w Imielinie, są nawet 2, mało tego da się płacić kartą, robię szybkie zakupy, sok pomarańczowy, jakieś batony, ciastka. Mam około 80km na liczniku, czuję, że to kres jazdy na jednym bidonie gorzkiej herbaty, pora uzupełnić cukier ;) i zapas wody. Przy sklepie tylko trochę picia i baton, w planie mam wyjechać z miasteczka i stanąć gdzieś w lesie, wybór pada na Hamerlę, ma staw w lesie, dopiero tam uzupełniam zapasy energii... Mija dobre 10 minut, do domu w linii prostej około 8-9 km... 
Niektóre DDRki takie, że szczęka opada, szkoda, że nie wszędzie są takie piękne
Niektóre DDRki takie, że szczęka opada, szkoda, że nie wszędzie są takie piękne © amiga
Staw - Hamerla - Katowice
Staw - Hamerla - Katowice © amiga
Jeden z ostatnich fragmentów pod górkę
Jeden z ostatnich fragmentów pod górkę © amiga
Tyle, że na liczniku nie ma setki ;), odbijam więc na centrum Murcek, i dalej Giszowiec, krótki objazd lasem załatwia sprawę, gdy jestem w Ochojcu podjeżdżam na szybko na myjnię, rower jest usyfiony... ja zresztą też trochę... 
Umierające centrum Murcek
Umierające centrum Murcek © amiga
Pora umyć czaplę ;)
Pora umyć czaplę ;) © amiga
Bez błota wygląda zdecydowanie lepiej ;)
Bez błota wygląda zdecydowanie lepiej ;) © amiga

W domu po krótkim odpoczynku czuję zmęczenie, bolą łydki, kolana. Wiatr mnie wykończył, w sumie około 30 km miałem pod wiatr...Ale dzień wykorzystany, kierunek, sam wyszedł... rano nie myślałem, że zrobię tyle km... 


Niedzielny krótki wypad rowerowy....

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · Komentarze(2)
Dzień zapowiada się dość ładny, przynajmniej do około 14, meteo coś wspomina o przelotnych opadach, może burzach... Wyjeżdżam coś koło 10:40, miało być wcześniej, a wyszło jak zawsze ze sporym poślizgiem. 
Po Głowice chodzi mi cały czas objazd trasy na wyjazd integracyjny..., jednak wiem, że dzisiaj nie dam rady tego zrobić, mam za mało czasu, jest trochę za chłodno, a w górach pewnie leż śnieg... 
Myślałem, by pokręcić się po okolicy, może powtórzyć objazd dzielnic Katowickich, tylko to już by było bez frajdy, bez fanu, odbijam na Mikołów, na Starganiec, a co później... po drodze może wymyślę. 
Na Stargańcu
Na Stargańcu © amiga
Niecka wypełniła się wodą
Niecka wypełniła się wodą © amiga
Za Stargańcem podejmuję decyzję, że odwiedzę Chudów..., w jedną stronę to około 20km, w razie gdyby jednak pogoda postanowiła zrobić psikusa, będę miał dość blisko do domu, w godzinę dojadę... 

Trochę dziwnie się czuję jadąc w drugą stronę, niż zwykle, najczęściej jadę tym szlakiem gdy wracam z pracy, pojawiają się chwile wahania, w prawo, czy dalej prosto... ;), tyle, że po krótkim zastanowieniu wiem gdzie jestem, wiem jak jechać dalej. Początkowo spory fragment zaliczam terenem, w 90% jest ok, ale te 10% potrafi dać w kość, rower zalicza delikatne uślizgi na błocie, kałuże są większe niż szerokość ścieżki... 
Pola w okolicach Mikołowa
Pola w okolicach Mikołowa © amiga
Mam chwilami wrażenie, że za ciepło się ubrałem, co jakiś czas spoglądam na termometr, temperatura waha się od około 10 stopni do... 18... raz jest tak, a raz siak... 
Kościół św. Piotra i Pawła w Paniowach
Kościół św. Piotra i Pawła w Paniowach © amiga
Po jakimś czasie docieram do Chudowa, szybka fota i... kieruję się na Ornontowice, chciałbym wyjechać gdzieś w okolicach Łazisk, jadę jakimiś ścieżkami leśnymi, tyle, że mam wrażenie, że tutaj kiedyś jechałem. Natykam się na znajome miejsca... tylko nie pamiętam kiedy ostatnio tutaj byłem... 
Zamek w Chudowie
Zamek w Chudowie © amiga
Stawy w drodze do Ornontowic
Stawy w drodze do Ornontowic © amiga
Pora zaliczyć kilka podjazdów, Orzesze jest idealne do tego, uciekam jednak od terenu, to nie jest dobra opcja na wąskich oponach, tyłami docieram do Łazisk, od czasu do czasu jakaś kropla spadająca z chmur zrasza moje czoło... to nie wróży dobrze, włączam nawigację, może podpowie najkrótszy wariant...  Kierunek Łaziska, ale przy elektrowni zaczyna mnie kierować na DK 81... chyba go pokręciło, jadę nieco inaczej, na Wyry... już wolę zmoknąć niż jechać tamtą drogą... nie mam tak silnej psychiki... ;)
Kościół pw. Nawiedzenia NMP w Orzeszu
Kościół pw. Nawiedzenia NMP w Orzeszu © amiga
Huta w Łaziskach Górnych
Huta w Łaziskach Górnych © amiga
Z Wyr na Mikołów to kilka kolejnych podjazdów, w sumie chyba mnie to cieszy... Centrum Mikołowa puste, staję dopiero na górce po drogiej stronie, odwracam się, szybka fota i pora wrócić do domu. 3 km zjazdu :) i jestem na Podlesiu, docieram do Tunelowej, teraz może przyjść nawet armagedon... 
Mikołów
Mikołów © amiga

Po powrocie, ciuchy lądują w praniu, ja w kąpieli, ale... pić mi się chce... masakra... 

Z buta i na kijach

Sobota, 29 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Wieczorne wyjście na Giszowiec, myślałem czy nie pojechać rowerem, ale... coś czuję, że to nie za dobry pomysł, po kilku ostatnich paskudnych dniach z opadami, gdy nie miałem ochoty na cokolwiek, dzisiaj muszę się przewietrzyć. Biorę kijki NW i w drogę.

Las pięknieje, zieleni się, na ścieżkach prawie zupełnie pusto, kilku pieszych spotykam dopiero przy stawach, na całym odcinku widziałem może 3-4 rowerzystów. Wiosna coś nas nie rozpieszcza. 

Podobno leśny szuter wg map ;)
Podobno leśny szuter wg map ;) © amiga
Nad stawem Janina przy Giszowcu
Nad stawem Janina przy Giszowcu © amiga
Wagonik na Giszowcu
Wagonik na Giszowcu © amiga
Wychodzę z lasu na Giszowcu, kieruję się wgłąb osiedli... docieram na miejsce i to w zasadzie cała dzisiejsza aktywność.