Z Námestova do Zakopanego

Piątek, 19 maja 2017 · Komentarze(5)
Piątkowy poranek, pierwszy dzień po powrocie ze szkolenia w Warszawie, 5 dni bez roweru... 
Wieczorem szybki telefon, i z Tomkiem jedziemy przejechać końcowy fragment planowanej wycieczki firmowej. W drodze jeszcze ustalany skąd, bo miejsce docelowe jest pewne ;) 
Początkowo myślimy o Korbielowie, ale gdy dojeżdżamy na miejsce jest już dość późno. Za godzinę południe, nie zdążymy przez zmrokiem. Tyle, że od Korbielowa droga nie stanowi wielkiego problemu, po prostu nie ma innej alternatywy ;) Więc tak naprawdę możemy go sobie odpuścić. Staje na tym, że zaczniemy od Námestova. Stajemy tam na parkingu, składamy rowery i w drogę, początkowo zatrzymujemy się kilka razy, bo tu koło obciera, tam coś jeszcze jest nie tak, ale po kilku drobnych regulacjach wszystko jest ok, poza moim suportem który rzęzi niemiłosiernie. Zapomniałem o nim, zastanawiam się tylko co... łożyska są w nim nowe... jakieś niemieckie uszczelnione... ale teraz nie ma czasu by się tym zajmować. Początkowo poruszamy się wzdłuż zalewu Oravskiego, spory fragment jest mocno nieciekawy, jadące dość szybko samochody nie umilają nam jazdy. Kilka dość wrednych kilometrów i odbijamy na nieco spokojniejszą trasę, kierunek Tresna. Pojawia się kilka krótkich,
ale dość stromych podjazdów. 

W Námestovie na parkingu
W Námestovie na parkingu © amiga
Jeszcze zadowoleni ;)
Jeszcze zadowoleni ;) © amiga
Nad zalewem Oravskim
Nad zalewem Oravskim © amiga
Jeden z niewielu bardziej stromych podjazdów już za nami
Jeden z niewielu bardziej stromych podjazdów już za nami © amiga
W Tresnej ślad wchodzi gdzieś między budynki... dziwnie to wygląda, jak droga  prowadząca do domu... ale... trzeba to sprawdzić, stromy zjazd i... to dobra opcja... tak ma być. Ta ścieżka to skrót prowadzący do rowerówki, do nowej rowerówki prowadzącej w kierunku Nowego Targu. DDRka mocno zaskakuje, jest idealna jak stół, bez żadnych dziur, wybrzuszeń, dość szeroka. Wg śladu prawie cała to podjazd, ale nie jest tak źle, okazuje się, że nachylenie jest znikome, bez większego problemu da się ciągnąć po 20 km/h. 
Tomek szaleje, jedzie zrywami, gdy widzi Słowaków, naciska na pedały dogania ich, przegania, po czym staje i robi zdjęcia ;), takich miejsc obfotografowanych zaliczamy kilka  średnio co około 2-3 km... Miejsca postojowe to nowiutkie wiaty, w jednym z takich miejsc jest dostępna woda źródlana. Tuż za polską granicą odbijamy na Chochołów. Do samej miejscowości szlak wygląda tak samo. Jedyne czego mi na nim brakowało to jakiś miejsc gdzie można by kupić cokolwiek do picia czy jedzenia. Być może powstaną z... czasem.. 
Mostek nad Oravicą
Mostek nad Oravicą © amiga
Po mostku da się jechać
Po mostku da się jechać © amiga
Szczęka mi opadła gdy zobaczyłem tą DDRkę... coś pięknego
Szczęka mi opadła gdy zobaczyłem tą DDRkę... coś pięknego © amiga
Kilkanaście km idealnego asfaltu, przyroda i góry
Kilkanaście km idealnego asfaltu, przyroda i góry © amiga
Na jednym z miejsc postojowych w drodze do Chochołowa
Na jednym z miejsc postojowych w drodze do Chochołowa © amiga
Woda wprost ze źródła
Woda wprost ze źródła © amiga
W oddali widać już Tatry
W oddali widać już Tatry © amiga
Na trasie jest wiele takich wiat
Na trasie jest wiele takich wiat © amiga
Góry coraz bliżej
Góry coraz bliżej © amiga
Im dalej tym piękniej
Im dalej tym piękniej © amiga
Dosłownie chwilę wcześniej z krowami pasł się bocian... - niestety zwiał gdy nas zobaczył, więc zostały tylko krowy ;)
Dosłownie chwilę wcześniej z krowami pasł się bocian... - niestety zwiał gdy nas zobaczył, więc zostały tylko krowy ;) © amiga

W Chochołowie krótki postój w restauracji u Śliwy, do mety w Zakopanem zostało około 25 km. niby niedaleko, ale jednak troszkę podjechać trzeba. Część drogi prowadzi przez Kościelisko, początek to dość ostry podjazd po zniszczonym asfalcie, tyle, że krótki, za to dalej.... coś niesamowitego... 5 km zjazd... aż do Krupówek :), po drodze krótki postój przy bacówce, maślanka niesamowita... serki już się wędzą... a my jedziemy dalej, pod hotel. pozostały tylko 3 km podjazdu z niewielkim nachyleniem... 

Piękne te nasze góry
Piękne te nasze góry © amiga
Fragment pod górkę
Fragment pod górkę © amiga
Śpiący rycerz na nas już czeka
Śpiący rycerz na nas już czeka © amiga
Na miejscu 30 minut przerwy, na piwo, na oscypka grilowanego... i Tomek proponuje by wjechać z rowerami kolejką na Gubałówkę, szkoda, że nie wziąłem map... lepiej by się to oglądało, ale... jeżeli ta jest droga to może warto skorzystać. Wjazd dość szybki, na górze kilka zdjęć i pora zjechać, Mamy przed sobą około 50 km... do samochodu po Słowackiej stronie. 
Nachylenie po 10 i więcej stopni, rowery rozpędzają się, miejscami licznik pokazuje mi ponad 60 km/h.... nie znam tej drogi, nie wiem czy nie ma dziur, niespodzianek... przy  tej prędkości niewiele byłoby do zbierania gdybyśmy gdzieś uderzyli... więc chwilami lekko zwalniam. Psychika nie pozwala mi zupełnie puścić klamek... Za stary jestem na takie numery ;)
Czekając na wagonik
Czekając na wagonik © amiga
Pora powiedzieć papa Zakopanemu
Pora powiedzieć papa Zakopanemu © amiga
Patrząc z góry wokoło Świat wydaje się lepszy
Patrząc z góry wokoło Świat wydaje się lepszy © amiga
Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Dzianiszu
Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Dzianiszu © amiga
Do samej granicy gnamy jak wariaci, zresztą większość jest z górki, dopiero po jej przekroczeniu za Chochołowem, pojawiają się krótkie ale intensywne podjazdy, tym razem wybieramy drogi, to miała być w razie czego alternatywa, gdyby rowerówka się nie sprawdziła. Raczej nie wybierzemy tego wariantu, jest co prawda krótszy, ale nie tak malowniczy, mało tego trasa jest wyraźnie trudniejsza, oczywiście w drodze do Zakopanego, nam... akurat to nie przeszkadza. W niecałe 2 godziny docieramy do samochodu... Zmęczeni ale jednak zadowoleni. udało się. Tym oto sposobem mamy już przejechane około 60% całej trasy... a ta za 2 tygodnie... 
Pora wrócić na Słowacką stronę
Pora wrócić na Słowacką stronę © amiga
Mocno nieszczególna DDRka
Mocno nieszczególna DDRka © amiga
W oddali widać jeszcze Tatry
W oddali widać jeszcze Tatry © amiga
Kolejny krótki podjazd
Kolejny krótki podjazd © amiga
Myjnia rowerów ;)
Myjnia rowerów ;) © amiga

Piątkowy powrót pod wiatr

Piątek, 12 maja 2017 · Komentarze(3)
Ruszam po około 17:15, jest dość późno, tyle, że czas uciekł. Przez około tydzień nie będzie mnie w firmie, przez tydzień nie będę miał możliwości wsiąść na rower, a może jednak? Cóż... zobaczymy. 
Jest przyjemnie ciepło, w chwili wyjazdu termometr pokazuje około 23 stopni. Na drogach spokojnie, za to od groma rowerzystów... Większość jedzie z wiatrem, a ja... pcham się pod wiatr... podmuchy są silne, wiem, że powrót będzie ciężki... dam radę... ;)
Wypogodziło się, dzieciaki ruszyły na wycieczkę
Wypogodziło się, dzieciaki ruszyły na wycieczkę © amiga
Rowerzystów pełno na drogach
Rowerzystów pełno na drogach © amiga
Mam na sobie bluzę z długim rękawkiem - jest mi za ciepło, jednak widzę, że temperatura powoli spada, w końcu jest dość późno, mijam kolejne dzielnice, próbuję mocniej nacisnąć, ale się nie da... czuję się jakby mnie siły opuściły... czy to tylko ten wiatr, czy może przemęczenie? Może jedno i drugie... 
Gaz cały czas w dół
Gaz cały czas w dół © amiga
Tym razem na szosach :)
Tym razem na szosach :) © amiga
Im bliżej domu tym jest.... gorzej... zaczyna mi po głowie chodzić, że coś mnie dopadło... mam tylko nadzieję, że nie od tego wczorajszego psa... Rana wygląda dobrze... zasklepiła się... 
Po dość długim czasie w końcu dojeżdżam do domu, jestem wykończony... Jutro za to mam parę spraw do załatwienia i oczywiście trzeba się przygotować do wyjazdu
Coś czego nienawidzę... pisanie smsów jadąc na rowerze

Coś czego nienawidzę... pisanie smsów jadąc na rowerze © amiga

Ulewny piątek...

Piątek, 12 maja 2017 · Komentarze(3)
Ruszam kilka minut po 7, wiatr w plecy, dość ciepło - około 13 stopni. Nad Katowicami przechodzą ciężkie deszczowe chmury, z nieba jedynie kropi, może nie będzie tak źle... Ruch na drogach taki sobie, nie ma tragedii, ale ideału też nie ma... W Piotrowicach trafiam na wóz policyjny rodem z RFN :) 

Te chmury nie wróżą nic dobrego
Te chmury nie wróżą nic dobrego © amiga
Policja z RFN się przybłąkała
Policja z RFN się przybłąkała © amiga
Na Ligocie zaczyna nieco bardziej padać, w Panewnikach już regularnie leje. na chwilę zatrzymuję się na przystanku, chowam komórki do plecaka, jego zabezpieczam i dopiero ruszam. Zanim wyjechałem radary pokazywała opady na około 40 minut... liczę więc że iedługo to się skończy... 
Lekko nie będzie
Lekko nie będzie © amiga
Solidnie leje
Solidnie leje © amiga
Miejscami płyną rzeki, chyba najgorzej jest na Wirku i w Bielszowicach, nie widzę po czym jadę. W Zabrzu... za to jakaś masakra na drogach... korek ciągnie się przez kilkaset metrów, uciekam na ul Sportową, przy okazji łamiąc kilka przepisów, bo inaczej się nie da w tym miejscu... pomimo tego, że jest szkoła to jazda zdecydowanie bardziej spokojna. 
Chyba najgorsza jest świadomość, że kilka km dalej nie pada
Chyba najgorsza jest świadomość, że kilka km dalej nie pada © amiga
W Gliwicach deszcze zanika, mam wrażenie, że tutaj opady przeszły bokiem. Jestem  w firmie, ubranie przemoczone, zawartość plecaka na szczęście nienaruszona. Za to z butów wylewam wodę ;)
Deszcz na chwilę ustał
Deszcz na chwilę ustał © amiga

Objazd pierwszej części trasy wyjazdu firmowego...

Czwartek, 11 maja 2017 · Komentarze(3)
16:36, wyjeżdżam z pracy, w planie dzisiaj przejechać, chociaż fragment trasy na wyjazd firmowy w czerwcu. Godzina dość późna, lampki zostały w domu... szkoda trochę. Z drugiej strony planowałem wyjść o 15... mam 96 minut opóźnienia. Opcja Bielsko nie wchodzi już w rachubę. Cóż. Przejadę tyle ile dam radę do około 19:30... 
Jak zawsze najgorszy jest wyjazd z Gliwic, miasto totalnie nie myśli o ciągach rowerowych, pieszych, czy samochodowych, jest jednym z większych koszmarków w okolicy... I co z tego, że jest A1, A4, DTŚka, 88, 44... miasto to horror komunikacyjny... Muszę wykombinować jak przeprowadzić przez pierwsze 4 km grupę kilkudziesięciu rowerzystów, musimy się bezpiecznie wydostać na Bojków. Dzisiaj jadę sam, pewnie jeszcze nie raz będę sprawdzał te warianty... dzisiaj pierwszy z nich. Ten zeszłoroczny odpada, rozkopali kilka dróg... przejazd jest mocno utrudniony... Nie wygląda też by miało to się skończyć w ciągu 3 tygodni... 

Wieki nie byłem przy Politechnice - wiele się zmieniło
Wieki nie byłem przy Politechnice - wiele się zmieniło © amiga
Buduje się
Buduje się © amiga
Trochę zabawy, ale udało się jakoś wydostać z miasta, kierunek Ornontowice, Gierałtowice, Orzesze... za część tej drogi nie będą nas lubić, jest dość ruchliwa, nie za szeroka... na dokładkę kilak górek też się pojawia... ale... po każdej górce jest dołek... ;) w okolicach Ornontowic i nieco dalej w Orzeszu jadę inaczej ciut dłuższym wariantem, ale za to bocznymi drogami... to coś co znam, a nawet krótki odpoczynek od ruchu coś daje... 
Z górrrrkiiiiii
Z górrrrkiiiiii © amiga
Boczna droga w Ornontowicach
Boczna droga w Ornontowicach © amiga
Trochę zniszczony asfalt
Trochę zniszczony asfalt © amiga
Sporo rowerzystów na drogach
Sporo rowerzystów na drogach © amiga

Od Orzesza droga niby główniejsza, ale im dalej tym samochodów mniej... jest spokojnie. W Zawiściu (chyba tak to się odmienia, a może w Zawiści?) czeka nas odcinek szutrowy, leśny... nie jechałem nim, ale muszę go sprawdzić, pierwsze 300-400m to koszmar, ścieżka rozjeżdżona przez służby leśne. Widać pozostałości po wycince... Po głowie mi chodzi by jednak inaczej pojechać, ale jakieś 50m dalej widzę, że droga się poprawia. Jadę więc dalej... Za ten krótki fragment chyba będą na nas psioczyć... Szutrowo-leśny odcinek ma około 7 km. 

I tyle było asfaltu
I tyle było asfaltu © amiga
Nie podoba mi się ta ścieżka
Nie podoba mi się ta ścieżka © amiga
Jakby ciut lepiej
Jakby ciut lepiej © amiga
Takie szutry lubię
Takie szutry lubię © amiga
Jest coraz lepiej
Jest coraz lepiej © amiga
Rolkarka i rowerzystka
Rolkarka i rowerzystka © amiga
Zbliżam się powoli do Pszczyny, drogi coraz lepsze, pojawiają się odcinki ze zniszczonym, połatanym, dziurawym asfaltem... Tuż przed Pszczyną na ul. Zbożowej atakuje mnie jakiś pies... ugryzł mnie w łydkę... zatrzymuję się, gonię dziada. jakaś babina obok patrzy na mnie, pytam się czy to jej bydle... - to nie mój... po czym łapie go... i biedakowi dostają się bęcki, tylko co z tego skoro krwawię... 
Oględziny nogi... i wydaje mi się, że to tylko powierzchniowe.... Po kilku minutach jadę dalej, ale uwieczniam miejsce ataku, adres... w razie czego będę miał dowód... gdyby coś... 
Leciusieńko pod górkę
Leciusieńko pod górkę © amiga
Bobik samobójca
Bobik samobójca © amiga
Próbował mnie zeżreć
Próbował mnie zeżreć © amiga
Właścicielka miała tow d...e
Właścicielka miała tow d...e © amiga
Kręcę dalej, na Pszczynę w okolice pałacu, krótki przejazd przez centrum i... odbijam na Goczałkowice, w kierunku tamy, na długim odcinku zwinięto asfalt, ale prace postępują dość szybko, jakiś tydzień temu były tutaj wilcze doły... więc jest postęp, myślę, że za 2-3 tygodnie będzie asfalt... 
W parku przy pałacu w Pszczynie
W parku przy pałacu w Pszczynie © amiga
Pałac w Pszczynie
Pałac w Pszczynie © amiga
Brama wyjazdowa z pałacu
Brama wyjazdowa z pałacu © amiga
Zwinęli asfalt
Zwinęli asfalt © amiga
Widać góry
Widać góry © amiga
Do tamy nie jadę, wiem, że około 19:30 powinien być pociąg do Katowic, bez lampek jakoś nie mam ochoty jechać do domu. za około godzinę będzie ciemno, a ja w lesie ;), wolę na spokojne wpakować się do "kibla" bo takie coś podjeżdża na stację.... Po kilkudziesięciu minutach jestem już w Piotrowicach... w domu... pierwsze co to muszę zająć się nogą, po umyciu wygląda to już nie tak źle... chociaż trochę boli....
Zamknięty przejazd
Zamknięty przejazd © amiga
I już w Piotrowicach
I już w Piotrowicach © amiga
Kościół św.Anny w Goczałkowicach
Kościół św.Anny w Goczałkowicach © amiga
Nad stawami w Goczałkowicach
Nad stawami w Goczałkowicach © amiga
Promenada w kierunku stacji PKP
Promenada w kierunku stacji PKP © amiga
Na stacji w Goczałkowicach-Zdroju
Na stacji w Goczałkowicach-Zdroju © amiga
Zachodzi słoneczko
Zachodzi słoneczko © amiga
Rozwalona noga
Rozwalona noga © amiga

Czwartek o poranku

Czwartek, 11 maja 2017 · Komentarze(1)
Ruszam kilka a raczej kilkanaście minut przed 7, ruch na drogach straszny, za to jest dość ciepło całe +7, lekki wiatr chyba w twarz, nie pada :)

Droga.... zapowiada się mało przyjemna, już od Piotrowic ciągną się długie łańcuszki samochodów, Staram się uciec w bok, ale nie zawsze się da. Dopiero za Panewnikami jest jakby lepiej... Do Kochłowic droga minęła dość szybko, zresztą i na Wirek tragedii nie było. Przejazd był otwarty, więc bez postoju. 

Zaciski o poranku
Zaciski o poranku © amiga
W Kochłowicach
W Kochłowicach © amiga
Zresztą dalej też mam zieloną falę, na żadnym ze skrzyżowań nie stoję, nawet Zabrze jakoś poszło sprawnie, co ciekawe na drogach nie ma tutaj specjalnego Sajgonu. w kilku miejscach podziwiam nowe wykopki. Ciepło się robi to i drogowcy wyszli z norek ;)
Gaz po 1.95
Gaz po 1.95 © amiga
Go Gliwic którędy?
Go Gliwic którędy? © amiga
Jedynie w Gliwicach drobny zgrzyt gdy gość mnie wyprzedza 20m przed skrzyżowaniem po czym stoi i czeka nie wiadomo an co... bo ani z prawej, ani z lewej nic nie jedzie. Gnam dalej... do firmy coraz bliżej. Wylot na Zabrską też spokojny. W pracy jestem w dość przyzwoitym czasie. 
Mistrz skręcania w lewo, chwilę wcześniej mnie wyprzedził, stanął na pustym skrzyżowaniu i czekał, w tym czasie cały czas rozmawiał przez telefon... szkoda gadać
Mistrz skręcania w lewo, chwilę wcześniej mnie wyprzedził, stanął na pustym skrzyżowaniu i czekał, w tym czasie cały czas rozmawiał przez telefon... szkoda gadać © amiga

Pogoda w końcu się poprawia

Środa, 10 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam kilka minut przed 17, świeci słońce, nie pada, jest cieplej... i wieje od południa, może od południowego-wschodu. Cóż... powrót nie będzie lekki, ale wolę to, niż to co działo się w ostatnich dniach... Jadę do domu najkrótszą drogą, przynajmniej taki jest zamysł... głównie asfaltami, chociaż nie wykluczam, że mnie nie poniesie. Pełny wariant leśny nie wchodzi w rachubę... to jeszcze nie takie warunki jak powinny być. Wiosna już dawno nie była taka do bani.... 

Wieczorem pogoda znacznie się poprawiła
Wieczorem pogoda znacznie się poprawiła © amiga
Od kilku dni tutaj kopią... jakaś awaria?
Od kilku dni tutaj kopią... jakaś awaria? © amiga
Piesek niczego sobie
Piesek niczego sobie © amiga
Na drogach dość pusto, jedynie w Zabrzu jest lekkie wariactwo, jakiś debil przejechał ciut za blisko... wyrwało się się przekleństwo... ech... Od Pawłowa jest jednak spokojnie. Na Wirku wbijam się ponownie na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, dzisiaj dla odmiany trafiam na bikerów, biegaczy, kijkarzy itd... 
Dzisiejszy debil za kierownicą
Dzisiejszy debil za kierownicą © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Ostatnio często tutaj zaglądam, ale jak widać, nie tylko ja
Ostatnio często tutaj zaglądam, ale jak widać, nie tylko ja © amiga
Ciężarowy
Ciężarowy © amiga
Trasa od Kochłowic do Panewnk wyciska ze mnie 7 poty, cały czas pod wiatr... dobrze, że chociaż jest z górki ;). Gdzieś na Bałtyckiej przypominam sobie o paczkomacie... muszę go zaliczyć... ważna przesyłka czeka. Delikatnie koryguję trasę... 14 sekund na odebranie przesyłki i jadę do domu. W Piotrowicach trochę korków, ale w sumie nie rusza mnie to... jakieś 5 minut później jestem w domu. A jutro... może być nawet 20 stopni :)
Pod domem
Pod domem © amiga

Środa wczesnym rankiem

Środa, 10 maja 2017 · Komentarze(1)
Ruszam nieco wcześniej, jest coś koło 6:50... miałem wyjechać jeszcze wcześniej, ale zbieranie zajęło mi dzisiaj więcej czasu niż zwykle. Temperatura... mocno wczesnowiosenna. Jedynie 1 stopień na plusie, wiatr słabszy i mam wrażenie, że wieje... chyba ze wschodu, co ma się nijak do tego co twierdziło meteo. Na drogach niewiele samochodów. Gnam szosami, zależy mi na czasie, muszę podjechać z rana do firmy która szyje nam koszulki rowerowe. Tyle, że to po drugiej stronie Gliwic, dodatkowo 5 km w jedną stronę.. i konieczność przebicia się przez centrum miasta... co już mi się nie podoba. Ale o tym później... 
Jedyne skrzyżowanie ze światłami w Katowicach które muszę przejechać
Jedyne skrzyżowanie ze światłami w Katowicach które muszę przejechać © amiga
U wylotu z Bałtyckiej
U wylotu z Bałtyckiej © amiga
Do Kochłowic rower prawie że sam jedzie. Świeci słońce, pomimo niskiej temperatury jest naprawdę przyjemnie, na Wirku po raz kolejny trzeba zwolnić, ze względu na trwający remont chyba kanalizacji... w tym miejscu lekko się korkuje, jednak dalej znowu jest w porządku. 
Wjazd na ul Wyzwolenia w Kochłowicach
Wjazd na ul Wyzwolenia w Kochłowicach © amiga
Prace trwają tu już drugi tydzień
Prace trwają tu już drugi tydzień © amiga
Na ul
Na ul "Na Piaski" © amiga
Bielszowice i Pawłów jak zwykle puste, trochę więcej samochodów w Zabrzu, ale jestem sporo przez zwykłą porą przejazdu, Gliwice - trasa do firmy minęła równie szybko. Wchodzę na chwilę do środka. Przekazuję tylko kumplowi informację o tym, że muszę podjechać na Kozielską i jadę dalej. 
Rondo przy wjeździe do Gliwic
Rondo przy wjeździe do Gliwic © amiga
Pod firmą po raz pierwszy ;)
Pod firmą po raz pierwszy ;) © amiga
Gliwice niestety są źle zaprojektowane, nie wiadomo komu miasto ma służyć, żadna grupa nie ma lekko, piesi, rowerzyści i samochody stoją na dziesiątkach skrzyżowań, świateł, a sposób w jaki została poprowadzona DTŚka woła o pomstę do nieba. Efekt jest odwrotni niż w innych miastach przez które prowadzi. Tutaj wszędzie są korki. W sumie na odcinku 5 km miałem.... 6 świateł, 2 rodna, + kilka skrzyżowań gdy wyjeżdżałem z podporządkowanej. Dla porównania jadąc z Katowic do pracy, mam.... 1 światła ew 2... 
Pierwsze w Katowicach  i nie można go uniknać, chyba, ze nadkładając kilka km, drugie w Zabrzu, ale tam korzystam z niego gdy jest większy ruch, jest ciut dalej, ale jednak szybciej co jest wyjątkiem od reguły ;)
Pierwsze skrzyżowanie w Gliwicach
Pierwsze skrzyżowanie w Gliwicach © amiga
Drugie skrzyżowanie w Gliwicach
Drugie skrzyżowanie w Gliwicach © amiga
Trzecie światła na odcinki 700m
Trzecie światła na odcinki 700m © amiga
Na ul Zwycięstwa w Gliwicach
Na ul Zwycięstwa w Gliwicach © amiga
4 te światła na 1.2 km odcinku
4 te światła na 1.2 km odcinku © amiga
Na ul Kozielskiej
Na ul Kozielskiej © amiga
6 postój... jakiś obłęd
6 postój... jakiś obłęd © amiga
Dopiero Kozielska pomimo, że ruchliwa to jednak jedzie się nią dość sprawnie, co nie znaczy, że nie muszę się zatrzymać kilak razy, ale postoje nie są długie. 
Ktoś jednak w Gliwicach powinien trochę uporządkować ruch, piesi mają tam, samo przewalone, ciągi poprowadzone często bezmyślnie, na jednym skrzyżowaniu by przejść"po przekątnej" stoi się często na 3-4 światłach... 
Co do ścieżek rowerowych, to w zeszłym roku miasto postanowiło wybudować 300km. Fragmenty tu już powstały i są nijakie, brak wjazdów, brak możliwości kontynuowania jazdy, urywają się w dziwnych miejscach.. Gliwice są miastem pokazującym jak nie należy projektować drug, skrzyżowań. W zasadzie to jeden wielki horror. Nie wiem na ile odpowiada za to prezydent, ale może pora go wymienić? Każda kolejna decyzja jest głupsza od kolejnej. Likwidacja tramwajów, budowa wielkiej areny, sposób poprowadzenia Drogi Średnicowej przez miasto...  Szkoda gadać. 

Udaje mi się po około 20 minutach dojechać do firmy annswear.pl odebrać papiery, chwilę porozmawiać nt koszulek i terminu ich oddania. Po kilku minutach zawracam, powrót niestety podobny i zajmuje podobną ilość czasu. W sumie wycieczka zajęła mi dodatkowe kilkadziesiąt minut. W firmie po raz drygi jestem przed 9:00. 
Pod firmą Annswear.pl - szyją dla nas koszulki rowerowe, te zeszłoroczne jakością były na głowę większość tego co można kupić
Pod firmą Annswear.pl - szyją dla nas koszulki rowerowe, te zeszłoroczne jakością były na głowę większość tego co można kupić © amiga
Pora wrócić do firmy, tym razem pod słońce i mam wrażenie że i pod wiatr
Pora wrócić do firmy, tym razem pod słońce i mam wrażenie że i pod wiatr © amiga
Kościół Wniebowzięcia NMP w Gliwicach
Kościół Wniebowzięcia NMP w Gliwicach © amiga
Po raz drugi w firmie
Po raz drugi w firmie © amiga

Wtorkowy powrót do domu

Wtorek, 9 maja 2017 · Komentarze(1)
16:53 - ruszam do domu, pogoda znowu do bani... jest chłodno, wiatr wieje chyba nieco słabiej, ale zmienił kierunek, drogi za to puste. Coś czuję, że ten przejazd nie przypadnie mi do gustu, brakuje słońca, chociaż to zdarza się na granicy z Zabrzem, 2 może 3 minuty świeci później znowu znika za chmurami, spada nawet kilka kropli deszczu, oglądam się dookoła, widać gdzieś dalej ciemne chmury, cóż... trzeba jak najszybciej dotrzeć do domu

Małe coś
Małe coś © amiga
Chwila gdy zobaczyłem swój cięń
Chwila gdy zobaczyłem swój cień © amiga
W lasku makoszowskim
W lasku makoszowskim © amiga
Wbijam się jednak na szlak wzdłuż kanału Bielszowickiego, ciekawi mnie opcja przejazdy przez mostek i dojazdu do ul Wyzwolenia, na mapach google-a i kilku innych wygląda na to, że jest taka możliwość. Sprawdzam i.... droga urywa się nad skarpą przy torach kolejowych, być może kiedyś dało się tędy przejść, przejechać, ale już nie. 
Spróbuję zobaczyć czy da się przejechać na ul Wyzwolenia
Spróbuję zobaczyć czy da się przejechać na ul Wyzwolenia © amiga
No dobra tędy nie przejadę
No dobra tędy nie przejadę © amiga
Wracam na standardowy szlak, do domu coraz bliżej... do Panewnik jedzie się dość szybko, ale nie aż tak jak wczoraj.  Ostatni fragment, trochę mnie męczy, ale po powrocie jest już dobrze, coś kłuje w kolanie... niedobrze... ale może to starość ;) Trzeba się przygotować na jutro, będzie chłodno.
Wylot z Bałtyckiej
Wylot z Bałtyckiej © amiga
Na przejściu koło Famuru
Na przejściu koło Famuru © amiga

Zimny, wietrzny wtorek

Wtorek, 9 maja 2017 · Komentarze(2)
Wychodzę z domu około 7:10, jest paskudnie chłodno, wieje wredny zimny wiatr, meteo twierdzi, że od północy, mam jednak wrażenie, że to bardziej północny-zachód. Cóż... lekko nie będzie, chociaż jak miałbym wybierać to wolę wietrzną pogodę ze słońcem, niż bezwietrzną za to z ciemnymi depresyjnymi chmurami. Ruch na drogach taki sam jak i wiatr... Wyjątkowo uciekam nieco szybciej na boczne drogi, korki ciągną się od Piotrowic... Ligota pewnie wygląda podobnie, przejeżdżam wiec przez boisko Kolejarza i tamtędy wydostaję się na Śląską i dalej Medyków. Co ciekawe decyduję się na przejazd ul.Panewnicką, pomimo tego, że obawiam się sporego ruchu. Na szczęście kierunek w którym jadę nie jest bardzo oblegany... gorzej jest w przeciwną stronę. 

Wjazd na boisko kolejarza
Wjazd na boisko kolejarza © amiga
Pięknie niebo
Pięknie niebo © amiga
Za Kochłowicami odbijam na Wirecką, jest spokojniejsza, i mam wrażenie, że tutaj tak nie wieje...  po głowie chodzi mi jeszcze opcja, wzdłuż potoku Bielszowickiego, ale wybijam to sobie z głowy, jednak szybciej będzie przejechać  przez przejazd kolejowy na Wirku, oczywiście jak nie będzie zamknięty, ale pociągu nie widać. 
Na Wireckiej
Na Wireckiej © amiga
Zaskakuje mnie spory ruch w Bielszowicach, dobre 2 minuty na skrzyżowaniu gdzie normalnie przecinam je nie zatrzymując się, spoglądam z niepokojem na zegarek, a ten pokazuje, że w Zabrzu będę już po ósmej. Wiatr mnie mocno zwolnił. Pozytywne jest jednak to, że nie powinno być specjalnie wariactwa w tym mieście. Tak też się dzieje. Od granicy z Gliwicami, pogoda zaczyna się zmieniać, nadciągają ciemne nieprzyjemne chmury, mam tylko nadzieję, że nie będzie padać... 
Uwielbiam, gdy niebo jest usiane takimi chmurkami
Uwielbiam, gdy niebo jest usiane takimi chmurkami © amiga
Idą znowu paskudne ciemne chmury
Idą znowu paskudne ciemne chmury © amiga
Mam tylko nadzieję, że nie będzie padać
Mam tylko nadzieję, że nie będzie padać © amiga
Do firmy docieram w takim sobie czasie, za to wymęczony nieziemsko... Powrót za to powinien być szybszy, pytanie tylko czy nie na mokro... bo coś meteo o tym wspomina... 

Powrót z pracy

Poniedziałek, 8 maja 2017 · Komentarze(2)
Ruszam dopiero po 17, instalacja nowej przerzutki i jej wyregulowanie trochę zajęło... Hak nie sprawia wrażenia skrzywionego, wydaje się, ze wszystko poprawnie działa. Cóż... jadę do domu...

Jest nie za ciepło, na dokładkę zimny wiatr robi swoje... pomimo tego, że dmucha w plecy to jazda nie należy do przyjemności. Na drogach na szczęście o tej porze jest już niewiele aut.

Wieje jak diabli, jest chłodno... co to za wiosna

Wieje jak diabli, jest chłodno... co to za wiosna © amiga
Co jakiś czas coś delikatnie kapie, nie podoba mi się to, próbuję naciskać mocniej, tylko co z tego, skoro i tak muszę się zatrzymać na każdych światłach, na każdym skrzyżowaniu. Czas ucieka. Na dokładkę na Wirku zamykają szlabany, pociąg stoi jakieś 50m dalej... czekam minutę, nic się nie zmienia. Zawracam i kieruję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. Tam z daleka coś widzę, chyba pożar, z daleka ciężko określić lokalizację, na mapie próbowałem znaleźć to miejsce. Są2 ulice na których to mogło się dziać, bądź na ul Gwiżdża, bądź na Wyzwolenia. Po chwili słyszałem odgłos straży pożarnej... więc ktoś już zawiadomił służby... 
Coś kropi z nieba
Coś kropi z nieba © amiga
Zamknięty przejazd kolejowy
Zamknięty przejazd kolejowy © amiga
Coś się solidnie pali, po chwili było słychać syreny straży pożarnej
Coś się solidnie pali, po chwili było słychać syreny straży pożarnej © amiga
Ruszam dalej wzdłuż potoku, na ul Wireckiej mijam się z Włóczykijem ;) walczy z wiatrem... mam niby lżej... ale dopiero na drodze z Kochłowic do Katowic, wiatr pokazuje co potrafi... rower frunie... 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga


Walczący z wiatrem
Walczący z wiatrem © amiga
W domu jestem w takim sobie czasie... jutro za to zapowiada się chłodny i wietrzny dzień, zresztą środa ma być niewiele lepsza... 
Czekając na zmianę świateł
Czekając na zmianę świateł © amiga