Piątunio o poranku

Piątek, 9 czerwca 2017 · Komentarze(6)
Udaje mi się wyjść ciut wcześniej, pogoda dopisuje, ale nie popełniam wczorajszego błędu, sprawdzam temperaturę i... biorę wiatrówkę ;). Termometr za oknem pokazuje +14.... 

Wieje w plecy wiatr, będzie szybki dojazd, niby też jest ciepło, ale cieszę się, że mam na sobie wiatrówkę, ruch na drogach wyraźnie większy. Co ciekawe jeszcze w Piotrowicach natykam się na sporą ilość rowerzystów... 

Czuję dalej zmęczenie po sobotnich górach, ale to już "tylko" zmęczenie. Pewnie za chwilę puści, tym bardziej, że w sobotę nie planuję wyjścia na rower czy na kije... pogoda ma się załamać. W domu mam co robić, więc specjalnie tym się nie przejmuję, tym bardziej, że kolejny weekend może być rowerowy, a nieco później jadę do Warszawy na kilka dni... tam już bez rowerka. 

Ten pierwszy to mistrz parkowania
Ten pierwszy to mistrz parkowania © amiga
Kałuż na trasie już nigdzie nie ma, zdążyły odparować, jazda jest przyjemnością, W Kochłowicach dzięki pieszym udaje się sprawnie przejechać centrum, na Wirku nie było najmniejszych problemów, te pojawiają się dopiero w Zabrzu... awaria samochodów i jeden z pasów stoi, na szczęście to nie ten którym jadę. Pokonanie ronda przy DTŚce to też niezłe wyzwanie, w sumie mogłem się tego spodziewać, bo jest około 7:55. Alternatywą była opcja przejazdu przy szkole, tam dla odmiany tabuny rodziców i dzieciaków... zawsze trzeba bardzo uważać. 
Piękne niebo nad Bielszowicami
Piękne niebo nad Bielszowicami © amiga
Jedno z gorszych miejsc na awarię w Zabrzu
Jedno z gorszych miejsc na awarię w Zabrzu © amiga
Gdy docieram do Gliwic, drogi pustoszeją, jest już po 8. Wiatr ciągle wspomaga... tylko szkoda, że kondycja nie ta. Docieram do firmy, mam nadzieję, że dzień będzie spokojny, inny niż wczorajsze popołudnie, gdy nagle wszystko wzięło w łeb... 
Do firmy już niedaleko, przy takiej pogodzie aż chce się jechać
Do firmy już niedaleko, przy takiej pogodzie aż chce się jechać © amiga

Powrót z pracy

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam grubo po 17, miałem wyjechać o 16... ale oczywiście jak coś dzisiaj miało się sp... to się sp... ;) na dokładkę po 16... to chore... Od 16 do 17:15 w zasadzie wiszę na telefonach, to odbierając, to dzwoniąc... W końcu udało się sprowadzić kumpla który jest w stanie rozwiązać problem.  

Jest ciepło, wiatr w plecy, drogi puste... gnam... przed 19 muszę odebrać coś w GiGi Sport na Ligocie... mam 1.5 godziny, nie powinni być problemu... Początkowo jest nieźle... 

Trochę rowerzystów na drogach
Trochę rowerzystów na drogach © amiga
Przejechać tego nie dam rady
Przejechać tego nie dam rady © amiga
tyle, że gdy minąłem Zabrze, odbieram jeden tel... mija kilka minut, jadę dalej, w Bielszowicach kolejny tel... 20 minut  z głowy, na całej trasie... w sumie miałem z 6-7 rozmów, po kilka minut, najdłuższa to 20.... jakiś obłęd... najgorsze, że dzwoniły osoby które raczej nie dzwonią z pierdołami... najczęściej to coś ważnego.
A to komputer, a to serwis na necie nie działa... a to coś jeszcze... Gdy jestem w okolicach przejazdu na Wirku opuszczają szlabany... jeszcze tego brakowało, mam 30 minut czasu.. niby 10 km przed sobą, ale jeden tel i będę w czarnej... 
Zresztą nie tylko telefon, wiem, że mogą mnie złapać w 3 miejscach światła, wiem też, że muszę podjechać do bankomatu bo w GiGi nie dorobili się terminala... ;)
Jak pech to pech, znowu postój
Jak pech to pech, znowu postój © amiga
Krótka wizyta w bankomacie
Krótka wizyta w bankomacie © amiga
Ody tylko podnoszą zapory ruszam dalej, wpierw górka, później zjazd, Od Kochłowic jest dość szybki odcinek... gnam tak szybko jak jestem w stanie... na liczniku w wielu miejscach przekraczam 40 km/h. Podjeżdżam na szybko pod bankomat... tracę 2 minuty...  pozostało tylko podjechać do sklepu... jestem tam 2 minuty przed zamknięciem, gdy wchodzę dowiaduję się, że mam szczęście, bo kilka minut temu mieli wyjechać do Tych... na imprezę rolkową... Sprzęt odebrany... uff... teraz na luzie mogę jechać do domu, po drodze jeszcze 1 rozmowa tel.... na szczęście szybka... A po powrocie... hm... jeszcze kila tel, wpadł kumpel... inny się napatoczył... o 20:30 dopiero mogę odpocząć... mam trochę dość, pokręcony był ten wieczór... i to bardzo... 
GiGi sport po raz 2 w tym tygodniu
GiGi sport po raz 2 w tym tygodniu © amiga

Czwartkowy chłodny poranek

Czwartek, 8 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam kilka minut po 7, trochę się zdziwiłem, zanim wyszedłem z domu nie przyglądałem się temperaturze, za oknem świeciło słońce, więc założyłem, że jest ciepło... 

Było +13... a ja na krótko, nie chciało mi się wracać, liczyłem na to, że szybko się ociepli. Wiatr też dawał popalić, wydawało się, że będzie słabszy, przynajmniej wg meteo.pl... Nie był.

Niby słoneczki świeci, ale 13 stopni zaskoczyło
Niby słoneczki świeci, ale 13 stopni zaskoczyło © amiga
Jazda idzie trochę ciężko, ale daję radę... rozkręcam się powoli... zakwasy już prawie odpuściły, jednak czuję jakieś lekkie zmęczenie... 
W Kochłowicach odbijam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego... dzisiaj nie mam ochoty na jazdę pod górkę... może to błąd, a może nie... 
Krótka
Krótka "terenowa" opcja © amiga
Wracam na szosy na Wirku, jest już cieplej, licznik pokazuje +16... tyle, że wiatr nie słabnie. Trochę obawiam się przejazdu przez Zabrze, jednak niepotrzebnie, okazuje się, że jestem po 8, więc ruch maleje. W Gliwicach jest podobnie niewiele samochodów, trochę rowerzystów.... i tyle. 
Wjazd do Gliwic
Wjazd do Gliwic © amiga
Kibelek mnie wyprzedził ;)
Kibelek mnie wyprzedził ;) © amiga
Docieram do firmy... czas taki sobie... mam nadzieję, że siły i ochota wrócą jak najszybciej... ;)

Środowy powrót z pracy

Środa, 7 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam nieco wcześniej, jest około 16:40, nieźle, jest ciepło, lekki wiatr, świeci słońce, ale nie jest gorąco. Ruch na drogach niewielki, co trochę mnie zaskakuje, ale nie przeszkadza. Jadę szosami, niby jest czas i ochota, ale czuję jeszcze zakwasy, a po drogi chyba najwyższa pora dokończyć kilka wpisów na BS... Wyjazd integracyjny trochę rozwalił mi standardowe plany... ale, powoli wychodzę na prostą ;)
Jedzie pociąg... i trzeba chwilę odstać
Jedzie pociąg... i trzeba chwilę odstać © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Gdzieś w Rudzie Śląskiej przypominam sobie, że miałem odebrać tarczę hamulcową w GiGi Sport na Ligocie, więc po drodze zahaczam o sklep, mają, kupuję jeszcze klocki - przydadzą się ;) Ich akurat nigdy za mało... A jako, że wieczorem pewnie pochylę się nad rowerem, to wypadałoby go opłukać z syfu... więc podjeżdżam na myjnię, 2zł później ruszam do domu... 
Lekko z górki na Wireckiej
Lekko z górki na Wireckiej © amiga
Krótka wizyta w GiGi Sport
Krótka wizyta w GiGi Sport © amiga
Jeszcze tylko spłukać rower
Jeszcze tylko spłukać rower © amiga
Sam dojazd był przyjemny, oby jutro i pojutrze było podobnie :)

Środa o poranku pod wiatr

Środa, 7 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam z domu nieco wcześniej niż wczoraj, widzę, że w nocy musiało solidnie lać, drogi mokre, jest dość chłodno, nawet decyduję się na ubranie przeciwdeszczówki, wiatr też dokłada swoje, dzisiaj niestety wieje w twarz... jest silny, porywisty, jazda będzie ciężka. 
Mokry poranek.... dobrze, że już nie pada
Mokry poranek.... dobrze, że już nie pada © amiga
Dobrze, że na drogach nie ma wielkiego ruchu. W Kochłowicach w kilku miejscach widzę dziwnie pochylone drzewa, czyżby nocna zawierucha była aż tak wielka? Z rana w wiadomościach pokazywali Radomsko, Koluszki, gdzie nawałnice połamały drzewa, pozalewały domy... Mam nadzieję, że drogę do pracy będę miał pozbawioną takich atrakcji
Zdaje się, że w nocy to było coś większego
Zdaje się, że w nocy to było coś większego © amiga
Gdy docieram do Zabrza, widzę, że jednak coś musiało się dziać, wczoraj gdy wracałem na chodnikach było czysto, dzisiaj leżą na poboczu, czy na chodnikach dość spore połamane konary... oj musiało wiać... 
Najwięcej połamanych konarów jest w Zabrzu
Najwięcej połamanych konarów jest w Zabrzu © amiga
Debil na rowerze, jazda bez trzymanki z wpatrywaniem się w komórkę
Debil na rowerze, jazda bez trzymanki z wpatrywaniem się w komórkę © amiga
Trochę wymęczony przez wiatr docieram do pracy... w sumie było przyjemnie.... gdyby jeszcze nie urywało głowy, ale może na powrocie będzie wspomagało ;)

Wtorek po południu

Wtorek, 6 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam dopiero kilkanaście minut po 17, jest gorąco 28 stopni, wieje lekki wiaterek w twarz. Jakieś 2 godziny temu przeszła krótka burza, prognozy jednak wspominają, że ma coś jeszcze popadać, Na radarach na tą chwilę czysto, jadę do domu najkrótszym wariantem, po pierwszy by coś mnie nie dopadło, po drogie, zakwasy dają o sobie znać... dalej czuję niektóre mięśnie... ;)

Pogoda dopisuje ;)
Pogoda dopisuje ;) © amiga

Drogi na szczęście puste, to zaleta tak późnego wyjazdu. 
Na podjazdach czuję, że boś mnie jeszcze boli... szczególnie gdy próbuję mocniej nacisnąć...  Na Wirku postanawiam ponownie przejechać się szlakiem wzdłuż potoku Bielszowickiego, dzisiaj jest sporo ludzi, rowerzystów, biegaczy, kijkarzy, spacerowiczów... 
Temperatura powolutku spada. ale ten stopnień niewiele zmienia... Mimo wszystko lubię takie temperatury...  Jeszcze miesiąc temu było +6, +7, padało.... gdzieś tam spadł śnieg... ech... ile się zmieniło od tego czasu
Wzdłuż potoku Bielszowckiego
Wzdłuż potoku Bielszowckiego © amiga
Krótki podjazd
Krótki podjazd © amiga
Praktycznie pod domem
Praktycznie pod domem © amiga

Na spokojnie docieram do domu... jechało się wyjątkowo dobrze, deszcze mnie nie dopadł... ale i tak jestem mokry... ;)

Wtorkowy poranek

Wtorek, 6 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam ze sporym poślizgiem, jest coś około 7:20, masakra jakaś. Zakwasy dają o sobie znać, ale jest lepiej... Z rana jeszcze mała zabawa z demontażem bagażnika, ze zmianą łańcucha... i czas uciekł... 

Na szczęście na drogach nie ma tragedii, bałem się, że tak późny wyjazd będzie powodował problemy.... ale nie... zacisków prawie nie ma, wiatr mam wrażenie, że wspomagający, jest dość ciepło, tylko te chmury... zresztą meteo wieszczy opady wieczorem, musiałbym wyjechać po 16, by była szansa przejazdu na sucho. 

Poranek dość ciepły, drogi pustawe
Poranek dość ciepły, drogi pustawe © amiga
Tylko te chmury trochę straszą
Tylko te chmury trochę straszą © amiga
Myślałem, że w Kochłowicach, czy na Wirku będzie jakaś jatka, ale też nie... przejazd bez zatrzymania, bez wariatów, spokojny, Dopiero w Bielszowicach muszę się zatrzymać na kilkanaście sekund. 
Do Zabrza dojeżdżam trochę po ósmej, więc miasto powoli się wyludnia, jadę najkrótszą trasą, najbardziej szosową, dzięki temu mam kilka minut oszczędności... 
Jeszcze 2 km i będę w firmie
Jeszcze 2 km i będę w firmie © amiga
Do firmy docieram w przyzwoitym czasie, myślałem że bolące łydki i uda będą mnie blokować i być może chwilami tak się działo, ale... to nei to co wczoraj gdy umierałem przy prędkości > 18 km/h ;)

Powrót z pracy

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam po 17, jeszcze kilka osób mnie zaczepiło o wycieczkę tą do Zakopca... zdaje się, że ci którzy pojechali byli zadowoleni, a Ci którzy nie pojechali, żałowali jak diabli.... 

Uda i łydki dalej bolą, walka ze schodami mnie przerasta, za to na rowerze jest jakby lepiej, tyle, że na niewielkich przełożeniach i z niewielką kadencją. Na dokładkę zabrałem ze sobą sakwy z rzeczami po wyjeździe... Sporo tego, kręcić się nie chce, i jeszcze ten wiatr w twarz.... 
Piękna pogoda
Piękna pogoda © amiga
Późny wyjazd to mniejszy ruch, dopiero w Bielszowicach jakiś debil w ciężarówce wyprzedza mnie z zza dużą prędkością. Na Wirku dochodzę do wniosku, że nie mam ochoty na podjazdy, nie mam na nie sił... więc pakuję się wzdłuż potoku Bielszowickiego, ma jego końcu tylko 200 może 300m za to dość stromego podjazdu... Wolę to niż 1.5 km... standardowej drogi... ;)
Wariat w ciężarówce
Wariat w ciężarówce © amiga
Wzdłuż potoku Bielszowckiego
Wzdłuż potoku Bielszowckiego © amiga
Wracam do cywilizacji w Kochłowicach, jeszcze tylko zjazd do Panewnik, podjazd na Ligotę i jestem w domu... Pozostało tylko wdrapać się na 1 piętro... masakra... Ledwo żyję... Mam nadzieję, że do jutra chociaż trochę to odpuści... 
Jeszcze trochę i będę w domu
Jeszcze trochę i będę w domu © amiga

Poniedziałkowy rozjazd po spotkaniu integracyjnym

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Dzień niby ciepły, po nocnych opadach, z lekkim wiaterkiem... i wszystko byłoby ok gdyby nie zakwasy po zejściu z Giewontu... Z łóżka ledwo się zwlokłem, każde wstanie, przemieszczanie się, chodzenie, wchodzenie, schodzenie powoduje ból, szczególnie to ostatnie... masakra... 

Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © amiga

Wychodzę po 7, wiem jedno, nie będę dzisiaj szalał, nie będę naciskał mocniej na pedały, nie będę walczył z wiatrem, ze słabościami, z prędkością... 

Wsiadam na rower i powoli kręcę, zrzucam z przodu z największej zębatki, środkowa spokojnie wystarczy... 

Na Bielszowickiej pusto jak zawsze
Na Bielszowickiej pusto jak zawsze © amiga

Na szczęście ruch na drogach nie jest jakiś tragiczny, pozostaje tylko dojechać do pracy, do Gliwic... Krótkie przerwy na skrzyżowaniach powodują konieczność stanięcia na nodze, to nie jest przyjemne... za każdym razem, krzywię się, boli... i boleć będzie, myślę, że zakwasy potrzymają tydzień... Tak to jest jak się idzie w góry bez przygotowania... 

Nie podobają mi się te chmury
Nie podobają mi się te chmury © amiga

W takim sobie czasie docieram do firmy, humor mi się nieco poprawia gdy widzę, że takich jak ja paralityków jest pełno, w każdym kącie. Każdy kto był w górach buja się z lewej na prawo na schodach.... 

Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że wieczorem będzie przyjemny powrót z pracy, zakwasy na bank jeszcze nie puszczą...  ;)

Spotkanie Integracyjne Zakopane 2017 dzień 4

Niedziela, 4 czerwca 2017 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Kończy się spotkanie integracyjne, 10 rowerzystów szykuje się do powrotu na Śląsk, prognozy trochę straszą, jest coś o opadach, burzach gdzieś po 14 może 15... 
Plan A to jak się uda to dojechać do Gliwic, plan B do Żywca i wpakować się do pociągu.... 
O 9:00 z Darkiem, Marcinem, już czekamy na resztę rowerzystów... czas ucieka. Dopiero 40 minut później jesteśmy w komplecie... Możemy ruszyć... Początek to przebijanie się przez Zakopane... miasto totalnie niedrożne... to jeden z tych powodów dla których nie wracam tutaj z przyjemnością... W Katowicach mamy chyba mniejsze problemy z samochodami... ale cóż... może ktoś kiedyś się obudzi... i wywali samochody z miasta, zastępując je komunikacją miejską, z autobusami, tramwajami, czymkolwiek co 10 minut... A samochody niech stoją na obrzeżach miasta. 

Zakopane trochę zakorkowane
Zakopane trochę zakorkowane © amiga
Wracamy mniej więcej tym samym szlakiem którym przyjechaliśmy, przez Kościelisko, droga tam jest zdecydowanie bardziej przyjazna rowerzystom, za to ten wiatr w twarz... 
Po wczorajszej wycieczce górskiej czuję solidne zakwasy, przez jakiś czas odmawiam zdrowaśki by jakoś dać radę, by przestało boleć... chodzić nie potrafię, za to jazda jakoś idzie... 
Na szczęście kierunek Kościelisko to dobra opcja
Na szczęście kierunek Kościelisko to dobra opcja © amiga
Kilkoro nas jest
Kilkoro nas jest © amiga
Co jakiś czas spoglądam na licznik, miejscami pędzimy po 40 km/h, tylko pierwsza górka była naprawdę Ciężka... dalej jest lepiej, prawie cały czas z górki, aż do Namestova... 
Na rowerówce tej prowadzącej do Trestiny mało nie urywa nam głów... nie da się "normalnie" jechać, niby z górki, ale bez pedałowania rowery nie chcą jechać... robimy kilka krótkich przerw. 
To chyba będzie moja ulubiona DDRka
To chyba będzie moja ulubiona DDRka © amiga
Ciekawe ile czasu zajęło przygotowanie tej rowerówki
Ciekawe ile czasu zajęło przygotowanie tej rowerówki © amiga
Przerwa w wiacie
Przerwa w wiacie © amiga
Gdzieś nam zniknęło kilka osób
Gdzieś nam zniknęło kilka osób © amiga
Ach te widoczki
Ach te widoczki © amiga
Będziemy mieli fotę ;)
Będziemy mieli fotę ;) © amiga
Dopiero minąwszy tamę na Oravicy gdy obracamy się nieco na północ, wiatr jakby nas zaczął wspomagać, a przynajmniej nie przeszkadza. kilka górek... i kolejna przerwa, tym razem w Namestovie... Pozostało tylko 20 km podjazdu... tyle, że i on zaskakuje, o ile od Żywca na przełęcz Glinne to walka ze sobą, cały czas podjazd bez chwili oddechu, z potworem na końcu, tak od strony Słowackiej, nachylenie jest zmienne, sporo łagodniejsze niż po polskiej stronie, mało tego, po 500m podjazdu pojawia się zawsze krótki zjazd, jest chwila na odpoczynek przed kolejnym podjazdem.. 
Szybki przejazd przez tamę
Szybki przejazd przez tamę © amiga
Trochę cienia
Trochę cienia © amiga
Znowu w Namestovie
Znowu w Namestovie © amiga
A niby miało być cały czas pod górkę
A niby miało być cały czas pod górkę © amiga
W połowie górki ;)
W połowie górki ;) © amiga

Wracamy do Polski
Wracamy do Polski © amiga
Gdy docieramy do granicy, decydujemy się na krótki postój i zakup serków ;)... Teraz trzeba zjechać, 20 km w dół... tyle, że w Korbielowie odłącza się od nas kilka osób, wsiadają do samochodów i kończą wycieczkę. Reszta jedzie dalej do Żywca... 
Na zjeździe do Żywca - szok że to podjechaliśmy
Na zjeździe do Żywca - szok że to podjechaliśmy © amiga
Gdy docieramy do centru, sprawdzamy radary, rozkład PKP i zapada decyzja... kończymy trasę w Żywcu... po pierwsze zmęczenie po 3 intensywnych dniach, po drugie idzie na nas ulewa... zresztą znajomi już informują, że w Czechowicach-Dziedzicach leje... 
Postanawiamy kupić bilety i coś zjeść...
Lubię takie mosty
Lubię takie mosty © amiga
Chyba pora coś zjeść
Chyba pora coś zjeść © amiga
W między czasie Witek i Sławek jednak postanawiają dojechać do Gliwic, chcą powalczyć z żywiołami... około 16 żegnamy się... wsiadamy do pociągu i... jadąc przez Łodygowice widzimy, że za oknem leje... oj... 
Dworzec PKP w Żywcu
Dworzec PKP w Żywcu © amiga
Wsiąść do pociągu
Wsiąść do pociągu © amiga
Rowery na wieszaki?
Rowery na wieszaki? © amiga
Trasa mija dość szybko, wysiadam najwcześniej bo w Katowicach-Piotrowicach, do domu mam 1,5 km. reszta ekipy jedzie do centrum Katowic by tam się przesiąść na pociąg do Gliwic.. Krótkie pożegnanie i jadę do domu...
Nieco później dostaję informację, że wszyscy w domach, wszyscy poza Sławkiem i Witkiem... Ten pierwszy dotarł do Żor, stwierdził, że nie ma sensu dalej walczyć z wiatrem, z ulewą... wezwał samochód... Witek jednak jedzie dalej... informacja, że jest bezpieczny dociera dopiero około 23:30... zaliczył całe 200 km... 

To było 4 bardzo intensywne dni... spotkanie integracyjne rewelacyjne, tyle, że standardowo najbardziej zadowoleni byli rowerzyści... :)
Z każdym rokiem trasa się wydłuża, 3 lata temu był Siewierz, 70 km na rowerze i około 30 osób wydawało się wyzwaniem nie do ogarnięcia, 2 lata temu, Wisła... około 90 km... 45 osób..., rok temu ponownie Wisła ale trasa dłuższa ponad 100km... 57 osób, w tym roku Zakopane 200km w 2 dni ponad 60 rowerzystów, strach pomyśleć co będzie za rok... 300km i 100 osób? ;)