Rajd Rowerowy z okazji 5-lecia Stowarzyszenia Historia Koluszek

Niedziela, 14 lipca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po kolejnej dłuższej przerwie, umawiamy się z Karoliną w Koluszkach. Przez 1.5 tygodnia nie jeździłem, dorwało mnie przeziębienie, nałożyło się na to załamanie pogody. Może i dobrze? Dziś jednak plan jest inny... Szybkie zbieranie się o świcie i w drogę. W Koluszkach jestem trochę przed czasem. Oglądam to i owo... 

Dociera Karolina i już razem jedziemy do miejsca startu. Chwila rozmowy, tym bardziej, że nie jestem zapisany. Decyzja zapadła wczoraj około 18 ;) Ale mogę jechać, choć nie będę "klasyfikowany"... ;) Zastanawiam się jaka jest formuła tego rajdu. Coś jest o grupach, coś o indywidualnej jeździe... Nie wiem o co chodzi. 

Jako, że mamy sporo czasu to jedziemy na mały objazd okolicy... Karolina pokazuje na mapie Lisów... czy ja tam byłem? Chyba nie? No to jedziemy... 

Ręce do góry ;)
Ręce do góry ;) © amiga
Co jakiś czas pojawiają się tablice informacyjne"Muzeum w Przestrzeni" pomysł fajny, by zwrócić uwagę, na coś... co pewnie byśmy pominęli, bo czasami czegoś nie widać... Tak jest m.in. z mogiłą O podjechaniu pod nią raczej nie ma mowy. Prędzej przeniesienie roweru. Robimy tylko zdjęcie z daleka... i jedziemy dalej. Troszeczkę blokuje nas czas, o 11 musimy być w bazie bo wtedy mają nastąpić stary naszych grup....  
Mogiła ofiar hitleryzmu w Felicjanowie
Mogiła ofiar hitleryzmu w Felicjanowie © amiga
Muzeum w przestrzeni - Tworzyjanki
Muzeum w przestrzeni - Tworzyjanki © amiga
Tworzyjanki - zabudowania ukryte za drzewami
Tworzyjanki - zabudowania ukryte za drzewami © amiga
Willa na terenie jakiegoś środka w Tworzyjankach
Willa na terenie jakiegoś środka w Tworzyjankach © amiga
Zahaczamy o Tworzyjanki, tutaj jestem pewien, że byłem, choć nie do końca jestem pewien kiedy i przy jakiej okazji. Karolina pokazuje mi znaki na Lisów i tamtejszą inwestycję. Jedziemy... i pierwsze co rzuca mi się w oczy to stacja rowerów miejskich... Miejsce takie zupełnie nijakie, choć... to niby centrum miejscowości. Zresztą to rower aglomeracyjny i chyba w takiej formie ma to jakiś sens... Okazuje się, że inwestycja jest tuż obok... Jest niedokończona... Może inaczej... jeszcze trwa, wygląda że potrwa co najmniej rok. Jak patrzę na spuszczone stawy to widzę świeże ślady po łyżkach koparek.  Objeżdżamy okolicę, na już działa tylko basen odkryty. Widać ratownika, kilka osób obsługi, ale całość jest jeszcze zamknięta. Ciekawe o której otwierają?  Jest już grubo po 10... 
Lisowice - rower miejski :)
Lisowice - rower miejski :) © amiga
Pogłębione stawy w Lisowicach
Pogłębione stawy w Lisowicach © amiga
Ścieżka bardzo fajna, szkoda, że staw wygląda jak wygląda... :(
Ścieżka bardzo fajna, szkoda, że staw wygląda jak wygląda... :( © amiga
Zawracamy na start rajdu... Jesteśmy jeszcze przed czasem. Dostajemy wodę, batony itp... Nasza grupa rusza o 11:30. Z grubsza dowiadujemy się jaka jest formuła. Mimo map z zaznaczonymi kilkoma PK, jest to forma wycieczki. Jest 2 prowadzących i do 13 osób prowadzonych ;) Wśród nich jesteśmy i my ;) Pierwszy PK to sklep... po około 8 km drogi. Stajemy, ktoś coś kupuje i dalej bez słowa ruszamy dalej... Hmmm... Historia Koluszek? Chyba spodziewałem się czegoś innego... 

Czekając na pociąg....
Czekając na pociąg.... © amiga
Karolina na rowerze :)
Karolina na rowerze :) © amiga
Punkt kontrolny ;)
Punkt kontrolny ;) © amiga
Mijamy miejsca w których byliśmy, które znamy, podziwiamy okolicę, tutaj muszę przyznać, że trasa poprowadzona jest perfekcyjnie. Z daleka od ruchu, głównie lasami, polami... jest pięknie... Docieramy do kolejnego PK... tutaj spisują numery docierających uczestników. Tylko po co? Z jakiego powodu? Jaki to ma sens jeżeli to wycieczka... I ponownie bez informacji o tym miejscu, choć... chyba niespecjalnie jest o czym mówić. Jesteśmy na rozwidleniu dróg... ;) To coś co mnie w tej formule kompletnie zaskakuje. Próbuję sobie poukładać jak to się ma do historii Koluszek.. Nic nie do głowy nie przychodzi. 

Ciekawa Ścieżka po śladzie kolei...
Ciekawa Ścieżka po śladzie kolei... © amiga
Kapliczka św. Huberta
Kapliczka św. Huberta © amiga
Kolejny PK na trasie
Kolejny PK na trasie © amiga
Trochę ludzi się pojawiło
Trochę ludzi się pojawiło © amiga
Zboże prawie gotowe do zebrania
Zboże prawie gotowe do zebrania © amiga
Szutry w okolicach Koluszek
Szutry w okolicach Koluszek © amiga
Docieramy do Batorówki, miejsce fantastyczne, dobrze przygotowane, jest sklep, jest przerwa na posiłek. Uczestnicy między sobą rozmawiają, jednak przewodnicy dalej milczą jak zaklęci... dalej zero historii. Okolicy. Przyznam się, że już bardziej podobał mi się wyjazd z Brzezinami z okazji 100 lecia odzyskania niepodległości. Gdy w miejscach ważnych z historycznego punktu widzenia były przerwy, ktoś nawiązywał do historii. Tutaj echo... 
Batorówka - Wola Łokotowa
Batorówka - Wola Łokotowa © amiga
Telefon do przyjaciela?
Telefon do przyjaciela? © amiga
W drodze do Koluszek
W drodze do Koluszek © amiga
Wiejski krajobraz
Wiejski krajobraz © amiga
Powoli wracamy do Koluszek. Niektórzy uczestnicy ścinają trasę, upraszczają ją... my jednak trzymamy się dzielnie podążając za prowadzącymi. Kilka przerw na pozbieranie grup, kolejne PK, kolejne ostoje. Pogoda dopisuje... A szlak po kolejce wąskotorowej rewelacyjny, ale sami to odkrywamy czytając tablice przy drodze... Zatrzymujemy się też częściej niż inni, by zrobić zdjęcie, by zapoznać się z czymś. 
Punkt zborny ;)
Punkt zborny ;) © amiga
Tablica przy DDRce poprowadzonej po szlaku kolei
Tablica przy DDRce poprowadzonej po szlaku kolei © amiga
Tablice przy DDRce poprowadzonej po szlaku kolei
Tablice przy DDRce poprowadzonej po szlaku kolei © amiga
Losowanie nagród :)
Losowanie nagród :) © amiga
W końcu dojeżdżamy do Koluszek... Na miejscu poczęstunek, choć to jest mało powiedziane. Wielka wyżera...  ;) Jest wielki grill, kiełbaski, kaszanki, karczki się na nim grzeją. Masa pomidorów, ogórków... chleb, kawa, herbata, napoje gazowane, niegazowane, soki... Szybko wypełniają się brzuchy. Może zjadło by się więcej, ale miejsca brak w żołądku. Po jakimś czasie następuje losowanie wśród uczestników. 3 osoby dostają upominki, a z pośród nich jedna wygra bilet do Aten. Tyle, że konkurs trwa, każdy ma po 3 pytania. Ten który poprawnie odpowie na największą ich liczbę dostanie nagrodę główną :)

Teraz może na szybko to co mi się podobało....
Ponad 200 uczestników... Szok :) i gratulacje.
Pomysł świetny, baza genialna, poczęstunek i przygotowanie genialne... 
Ale... 
Jak kilka razy wspomniałem, nie mam pojęcia jak przejazd lasami miał się do historii Koluszek. Obawiam się, że nijak... a szkoda. I to podstawowy zarzut... i chyba jedyny. 
W zasadzie jestem mega zadowolony z tej wycieczki :)

Dzięki Karolina za kolejny wspólny wypad :) Słońce świeciło jak zawsze gdy jesteś obok :)

Powrót z pracy

Wtorek, 2 lipca 2019 · Komentarze(0)
Temperatura wyraźnie niższa niż wczoraj, postanawiam mimo wszystko pojechać tyłami, lasami. W Lasku Makoszowskim drzewa na swoim miejscu, ale Toi Toi już niekoniecznie. Zastanawiam się czy to wiatr czy jednak komuś przeszkadzały. Stawiam jednak na wiatr... tym bardziej, że tu i ówdzie walają się gałęzie... 

Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga
Komuś przeszkadzał?
Komuś przeszkadzał? © amiga
Wina wiatru czy ludzi?
Wina wiatru czy ludzi? © amiga
Od Kończyc jadę dalej szosami, dopiero na Wirku wjeżdżam na szlak wzdłuż potoku Bielszowckiego, tam zaskoczenie, w moim kierunku podąża koń... Właściciela nie widać, zerwał się? Może... ?
Jaki koń jest...
Jaki koń jest... © amiga
Okolice Kochłowic
Okolice Kochłowic © amiga
Rozlewisko na potoku Bielszowickim
Rozlewisko na potoku Bielszowickim © amiga
Przed Kochłowicami  jadę nieco inną ścieżką, zastanawia mnie czemu dość sporo rowerzystów jedzie dalej. Wydaje mi się że ta droga jest ślepa, ale może się mylę? Jadę sprawdzić, dołożenie kilometra czy dwóch nie stanowi problemu, gdy jestem na rowerze. Docieram do końca. jest droga, ale są też zasieki i informacja teren prywatny. Jechać? Nie jechać? 
Zawracam i standardowo wyjeżdżam w Kochłowicach. Został ostatni 10 km odcinek po szosach do domu. 
Dokąd prowadzi?
Dokąd prowadzi? © amiga
Droga zamknięta
Droga zamknięta © amiga
Boisko Kolejarza
Boisko Kolejarza © amiga

Gdy dojeżdżam czuję zmęczenie. Coś mnie rozkłada? Czyżby przeziębienie? 

O poranku do pracy

Wtorek, 2 lipca 2019 · Komentarze(0)
Poranek ciepły, ale mokry. Wczoraj zaczęło padać, wiać, działy się miejscami cuda. Ostrzeżenia na telefonie, w TV, radiu...Gdy ruszam widzę gdzieniegdzie złamane drzewa, Musiało się dziać. Choć Ochojec został oszczędzony, to już w Panewnikach, czy Rudzie Śląskiej miejscami jest nieciekawie. 

W Kochłowicach
W Kochłowicach © amiga
DDRka w Zabrzu
DDRka w Zabrzu © amiga

Gnam szosami do firmy, im bliżej Gliwic, tym drogi bardziej mokre... Widać, że jeszcze niedawno coś musiało kapać... Gdy docieram do firmy znajomi informują mnie co się u nich działo... Chyba mieliśmy wczoraj szczęście w Katowicach....

Powrót z pracy

Poniedziałek, 1 lipca 2019 · Komentarze(0)
W Piątek plan się skomplikował, zamiast rowerem wracałem samochodem.  Rower został w firmie. Dopiero dzisiaj go odbiłem i mogę wrócić na 2 kołach. Temperatura na starcie szokuje... Zbliża się do 37 stopni, jednak na horyzoncie pojawiają się burze. Mam tylko cichą nadzieję, że mnie to nie dorwie. 

Co kilkanaście minut zerkam ,a radary... burza jakby wisiała nad Gliwicami z lekka tylko się rozszerzając... wiec cały czas jestem przed nią. Temperatura zaczyna spadać, uciekam jednak nieco w teren. Trudno, w lesie jest chłodniej, a w razie czego wyjadę w miasto. Bo grzmoty pomiędzy drzewami nie są niczym przyjemnym. 
Chyba mi mierzy temperaturę ;)
Chyba mi mierzy temperaturę ;) © amiga
Wzdłuż A4-ki w Zabrzu
Wzdłuż A4-ki w Zabrzu © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Tyłami docieram na Halembę i dalej do Starej Kuźni. Oglądam się za siebie... Niebo ciemniejsze, słońca nie widać... Jadę spokojniej do domu. Jeszcze tylko wizyta przy tężni za Zadolu i docieram do domu. Kilka minut później zaczyna padać... 
Ruda Śląska w tle
Ruda Śląska w tle © amiga
Droga na hałdę w Panewnikach
Droga na hałdę w Panewnikach © amiga
W parku Zadole
W parku Zadole © amiga
Skrzyżowanie koło Famuru
Skrzyżowanie koło Famuru © amiga

O poranku do pracy

Piątek, 28 czerwca 2019 · Komentarze(0)
W końcu po długiej urlopie wracam na rower, jeszcze co nieco boli, ale głupio nie pojechać. Pogoda niezła, niby coś prognozy straszą, ale średnio mnie to rusza. Wsiadam na rower i jadę. Trasa po szosach. Z rana jakoś nie mam ochoty na wałęsanie się po okolicy, choć pewnie jest, ale czasu nie ma ;) O mocniejszym naciskaniu na pedały nie ma mowy... zmęczenie daje znać o sobie... 

Drogi względnie puste, choć Piotrowice stoją, przy czym to raczej wina ciągnącego się remontu, niż natłoku samochodów... 
Południowe dzielnice są mocno rozkopane, a do tego nałożyła się przebudowa, czy raczej budowa węzła na Giszowcu... 

Sam przejazd bezproblemowy, temperatura o poranku jeszcze przyjemna. Ciekawe jaki będzie wieczór? 
Droga przy autostradzie w Zabrzu
Droga przy autostradzie w Zabrzu © amiga

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 8

Środa, 26 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wyjeżdżamy z przemiłej willi o 5:30. Około 12:40 musimy być w Szczecinie Dąbiu skąd mamy pociąg powrotny. Wstępnie oceniam, że gdzieś koło 11 powinniśmy być na miejscu więc będzie sporo czasu na zwiedzanie. Na dzień dobry zahaczamy jeszcze o pobliską Marinę, kilka zdjęć i zawracamy, nasz plan obejmuje przejazd przez Goleniów. Wczoraj sprawdzaliśmy co można tam zobaczyć i chyba warto nieco nagiąć drogę. Wyjeżdżając ze Stepnicy widzimy pochód ludzi ubranych w jednakowe niebieskie stroje.. Za kilkanaście minut pewnie rozpoczną zmianę w zakładzie IKEI. Z jednej strony fajnie bo jest praca, z drogiej trochę to wygląda jak na starych filmach sprzed kilku dekad o pracownikach kopalń, hut itp... Troszkę jestem uczulony na takie widoki, ale też jestem przyzwyczajony do zupełnie innego trybu pracy... Ktoś też musi to wykonywać, z fragmentów rozmów które do nas docierają mam wrażenie, że to głównie sąsiedzi zza wschodniej granicy. 

Marina w Stepnicy
Marina w Stepnicy © amiga
Szczecin już Widać...
Szczecin już Widać... © amiga
Gdy jedziemy drogą mającą nad doprowadzić do Goleniowa kilka razy mijają nas samochody z drewnem. W głowie od razu zapala mi się kontrolka Lex Szyszko. Szkodnik przez którego wycięto wiele drzew w miastach, pozostawiając goły beton... 

Puste drogi za Stepnicą
Puste drogi za Stepnicą © amiga
Ale co tam polityka, trafiamy na Syrenkę w barwach milicji z kogutem milicyjnym, musimy stanąć, Takich samochodów jest coraz mniej, coraz rzadziej można je spotkać, a szkoda. 
Wóz Milicyjny
Wóz Milicyjny © amiga
Posterunkowa w swoim żywiole :)
Posterunkowa w swoim żywiole :) © amiga

Przed Goleniowem mapa wyprowadza nas na manowce, coś tam się zupełnie nie zgadza. Odpalam nawigację i... na mapie jest jedno a w terenie drugie, dlatego skręciliśmy nie tak... Cóż... zawracamy i udaje się dojechać do Goleniowa. Liczyliśmy na moc zabytków, a tych jest tyle co kot napłakał. Podejrzewam, że miasto musiało mocno ucierpieć w trakcie wojny. Całe centrum to nowe budynki. Jedynie kilka starych budynków powtykane jest jak rodzynki. Cóż... Mieliśmy większy apetyt... Odbijamy w kierunku Szczecina. Niby trzymamy się bocznej drogi, z daleka od Wojewódzkiej, ale miejscami ruch jest taki, że szkoda gadać. Psycha mi powoli pada. 

Centrum Goleniowa
Centrum Goleniowa © amiga
Kościół pw. św.Katarzyny Aleksandryjskiej w Goleniowie
Kościół pw. św.Katarzyny Aleksandryjskiej w Goleniowie © amiga
Spichlerz zbożowy w Goleniowie
Spichlerz zbożowy w Goleniowie © amiga
Ruiny kaplicy św. Jerzego w Goleniowie
Ruiny kaplicy św. Jerzego w Goleniowie © amiga
Park XXX-lecia w Goleniowie
Park XXX-lecia w Goleniowie © amiga

Gdy mijamy znak z napisem Szczecin i jest jakiś zjazd proszę Karolinę o chwilę przerwy... Zdecydowanie za dużo samochodów. Przy okazji odpalam nawigację i okazuje się, że tuż obok jest jest szlak św. Jakuba który zaprowadzi nas do Dąbia. Początkowo jest trochę piasku, dalej kocie łebki, ale później już zwykły asfalt. Jazda jest zdecydowanie przyjemniejsza. Mijamy centrum Dąbia, tutaj i tak wrócimy za kilak godzin. A teraz kierujmy się do centrum Szczecina. Droga dłuży się niesamowicie. 

Gdy docieramy do centrym małe rozczarowanie, miasto jest może i nowoczesne, ale brzydkie. Betonowe klocki straszą tu i ówdzie. Po kilkunastu minutach postanawiamy podjechać na dworzec PKP. Starczy atrakcji na dziś... Tam posilamy się w KFC, gdzie zagaduje nas człowiek z obsługi, także rowerzysta :) Zajadamy się kurakami i idziemy na nieszczęsny peron 4 z którego jedzie pociąg do Dąbia. 

Nad Odrą w Szczecinie
Nad Odrą w Szczecinie © amiga
Odra w Szczecinie
Odra w Szczecinie © amiga
Uliczna prowadząca do zamku książąt pomorskich w Szczecinie
Uliczna prowadząca do zamku książąt pomorskich w Szczecinie © amiga
Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie
Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie © amiga
Kościół Polskokatolicki pw. św. Piotra i Pawła
Kościół Polskokatolicki pw. św. Piotra i Pawła © amiga
Która godzina?
Która godzina? © amiga
Zabudowania w Szczecinie
Zabudowania w Szczecinie © amiga
DDRki wyglądają zachęcająco
DDRki wyglądają zachęcająco © amiga

A w Dąbiu mamy jeszcze godzinę, jakoś nie mamy ochoty na sterczenie pod zadaszeniem. Tak więc postanawiamy objechać okolicę, może coś się znajdzie? Kręcimy się to tu i tam. Jakiś park, resztki murów, kościół i chyba wyczerpaliśmy wszystkie atrakcje. Wracamy na peron. 

Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Szczecinie Dąbiu
Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Szczecinie Dąbiu © amiga
Na peronie w Szczecinie Dąbiu
Na peronie w Szczecinie Dąbiu © amiga
Rowerki już odpoczywają
Rowerki już odpoczywają © amiga

Przyjeżdża pociąg, pakujemy się do środka, jest klimatyzacja. To dobrze. Przed nami kilka godzin podróży... Początkowo trochę ucinamy komara, później możemy zająć się innymi sprawami. 
W Poznaniu mamy dłuższy postój. Wychodzimy na peron by rozprostować kości... Termometr pokazuje 38 stopni... Dość szybko zawracamy, chyba wolimy pomęczyć się z klimatyzacją ;)

Do Tomaszowa docieramy około 21 z lekkim opóźnieniem. W drodze powrotnej jeszcze myjnia. Rowery i sakwy są strasznie skurzone. Po kąpieli wyglądają zdecydowanie lepiej.... 

Nasza wyprawa właśnie się zakończyła, ale to nie ostatni wypad. Już planujemy co dalej, gdzie można by pojechać i w jakim terminie. Tyle, że o kierunku pewnie zadecyduje pogoda. :)

Dzięki Karolina za kolejny niesamowity wypad :) 

A coś więcej można poczytać na blogu Karoliny: 

http://tymoteuszka.bikestats.pl/1768779,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1768784,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769599,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769606,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769608,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769609,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769610,Tropikalna...
http://tymoteuszka.bikestats.pl/1769612,Tropikalna...

oraz na stronie stronie PodPrad.info


Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 7

Wtorek, 25 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wyjazd z Wisełki nieco później, spacer o 22 chyba nas nieco zmęczył. Po szybkim śniadaniu wyjeżdżamy z Wisełki. Szkoda, że nie mieliśmy sposobności pożegnać się z przemiłymi właścicielami. Na drogach niewielki ruch... Informacje które wczoraj udzielili nam właściciele pensjonatu pomagają nam w trakcie drogi. Szybko mamy fajną rowerówkę. 

Wczoraj po powrocie udało mi się jeszcze połatać dętki i zabezpieczyć porządnie oponę, ale... wiem jedno, przy pierwszej okazji kupię nową oponę, powinienem to zrobić jakieś 500 km temu ;), a nie niepotrzebnie się męczyć. 

Docieramy dość szybko do Międzywodza, tutaj próbujemy objechać główna promenadę, ale ta miejscowość odstrasza. Smród kebabów a raczej przypalonego tłuszczu to nie to czego oczekiwałem, uciekamy stąd.  Za to nieco dalej w Dziwnowie wjeżdżamy na szlak, czy może ścieżkę wzdłuż morza po wydmach... Pomysł rewelacyjny, a my uśmiechnięci powolutku przemierzamy tą drogę. Wiemy, że za chwilę odbijemy wgłąb lądu, by zbliżyć się do Szczecina gdzie jutro koło południa odjedziemy pociągiem... 



Znowu fajna droga rowerowa :)
Znowu fajna droga rowerowa :) © amiga
Do Dziwnowa już niedaleko ;)
Do Dziwnowa już niedaleko ;) © amiga
Most zwodzony w Dziwnowie
Most zwodzony w Dziwnowie © amiga
Rzeka Dziwna w Dziwnówku
Rzeka Dziwna w Dziwnówku © amiga
Karolina na moście
Karolina na moście © amiga
Nad Dziwną
Nad Dziwną © amiga
A może na plażę...
A może na plażę... © amiga
Niewielu spacerowiczów
Niewielu spacerowiczów © amiga
Nad Bałtykiem
Nad Bałtykiem © amiga
Takie coś w Polsce :)
Takie coś w Polsce :) © amiga
Ostatni raz zerkamy na polskie morze
Ostatni raz zerkamy na polskie morze © amiga

Wyjeżdżamy z Dziwnowa, pożegnawszy się na jakiś czas z Bałtykiem, jeszcze nad nie wrócimy, ale nie do Świnoujścia, nie do Międzyzdrojów, czy Międzywodzia... wolę bardziej spokojne okolice :) Np Wisełkę :)

Za Dziwnówkiem robimy krótką przerwę, na śniadanie, na wykonanie telefonu do Gliwic... Mija trochę czasu nim ruszamy dalej. Gdzieś przed Kamieniem Pomorskim widzimy reklamę sklepu rowerowego na ulicy Dworcowej. Gdy tam docieramy prócz objazdu miasta i zachwycania się niektórymi atrakcjami, przystajemy przy sklepie.. 

Krótki postój
Krótki postój © amiga
Coś tam siedzi na pieńku
Coś tam siedzi na pieńku © amiga
Katedra pw. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim
Katedra pw. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim © amiga
Szachulce w Kamieniu Pomorskim
Szachulce w Kamieniu Pomorskim © amiga
Katedra pw. Jana Chrzciciela z innej strony
Katedra pw. Jana Chrzciciela z innej strony © amiga
Marina w Kamieniu Pomorskim
Marina w Kamieniu Pomorskim © amiga
Ratusz w Kamieniu Pomorskim
Ratusz w Kamieniu Pomorskim © amiga
Kamień Pomorski - Baszta
Kamień Pomorski - Baszta © amiga

Pytam się o oponę zwijaną, a tutaj niespodzianka, dowiaduję się, że jestem pierwszym w tym roku który pyta o takie cudo... Sklep niby nieźle zaopatrzony, ale wybór opon jest niewielki, kupuję najdroższą jaka jest, firmy BlackStone. Nie znam jej, ale biorę co jest... Nie zakładam jej teraz szkoda czasu, być może na jakimś dłuższym postoju, a może na mecie. Zabezpieczenie dziury w oponie jest solidne. Nie spodziewam się, żadnej niespodzianki w drodze. 

Dalsza droga jest trochę męcząca, to przez otwarty teren i wiatr z północy. Upał zabija... Marzymy o cieniu, o odpoczynku, męczący odcinek... 

Bociany powoli dorastają :)
Bociany powoli dorastają :) © amiga
W drodze do Wolina
W drodze do Wolina © amiga
Mała przystań nad Dziwną
Mała przystań nad Dziwną © amiga
Może chwilę odpoczniemy tutaj?
Może chwilę odpoczniemy tutaj? © amiga
Kościół pw. Chrystusa Króla w Sibinie
Kościół pw. Chrystusa Króla w Sibinie © amiga
Trochę cienia
Trochę cienia © amiga
W oddali Wolin
W oddali Wolin © amiga
Zatrzymaliśmy się pod jedynym drzewem z możliwością zjazdu w okolicy...
Zatrzymaliśmy się pod jedynym drzewem z możliwością zjazdu w okolicy... © amiga
Pasażer na gapę
Pasażer na gapę © amiga
Wiatraki w okolicy
Wiatraki w okolicy © amiga
Szkoda, że teraz są passe
Szkoda, że teraz są passe © amiga
Analiza mapy...
Analiza mapy... © amiga

Gdy tylko nadarza się okazja, jest ławeczka przy krzyżu stajemy, pora posilić się, chwilę odsapnąć, napić się... Do Stepnicy gdzie mamy nocleg nie ma daleko... Ale obstawiam, że przy tej temperaturze zajmie nam to przynajmniej godzinę, Mapy pokazują, że niedługo powinniśmy dotrzeć do granicy lasu, tam nie powinno tak palić. 

Pora skorzystać z ławeczki przy przydrożnym krzyżu...
Pora skorzystać z ławeczki przy przydrożnym krzyżu... © amiga
Nad Gowienicą
Nad Gowienicą © amiga

Lasy nas ratują, dla odmiany mamy spory zjazd, prawi do samej miejscowości. Tam wpierw odszukujemy nasz nocleg. Okazuje się, że to dość wypasiona willa. Sam pokój jest skromny, ale czysty i przyjemny. Do dyspozycji mamy 2 łazienki, wielką kuchnię, salon, itd... Jest też kilku mieszkańców, część to robotnicy pobliskiej fabryki IKEI. A część jak my to podróżni, zatrzymujący się tylko na chwilę. Po rozpakowaniu się i szybkiej inwentaryzacji postanawiamy pojechać na zakupy. Tutaj okazuje się, że sklepów jest kilka, w tym biedronka. Zakupy udają się. Dostajemy wszystko o czym marzyliśmy przez ostatnie kilka dni. Wracamy do willi. I pierwsze co to kąpiel i przygotowanie prania. Mamy do dyspozycji Pralkosuszarkę. Zostajemy przy praniu, a przy tej temperaturze ciuchy wysuszą się w kilka godzin... W między czasie zajmujemy się kolacją... 

Fajny pomysł by rozdzielić pasy
Fajny pomysł by rozdzielić pasy © amiga

Wyjątkowo nie musimy szukać kolejnego noclegu, jednak na szybko omawiamy trasę dojazdową do Szczecina.. Wiele atrakcji nie będzie. Ale to co zwiedzimy to nasze :)

Padamy nieco wcześniej. Jutro musimy wcześniej wyjechać by zdążyć choć trochę zwiedzić Szczecin. 


Część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 6

Poniedziałek, 24 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pobudka bardzo wczesna, o 4:55 opuszczamy nasze lokum. Za trochę ponad godzinę mamy pociąg z Chojny. Plan zmodyfikowaliśmy chcemy być nieco więcej czasu nad morzem, trudno, może kiedyś przejedziemy ten brakujący odcinek ONR? Chociaż im bliżej północy tym bardziej był on nijaki. Fakt, asfalt, oznaczenia itp... Tyle, że część południowa była zdecydowanie fajniejsza. 

Wsiadamy na rowery i gnamy ile sił w nogach, do przejechania kilkanaście km. Mamy spory zapas czasu, ale... lepiej być wcześniej... tym bardziej, że wypadałoby coś sfotografować ;)  Wita nas piękny wschód słońca :) Co chwilę zatrzymujemy się.. Gra świateł i porannych mgiełek jest niesamowita :) Wynagradza nam to wczesną porę wstawania :)
Wschodzące słońce w okolicach Morynia :)
Wschodzące słońce w okolicach Morynia :) © amiga
Uwielbiam takie widoki
Uwielbiam takie widoki © amiga
Jest pięknie :)
Jest pięknie :) © amiga
Delikatne mgiełki
Delikatne mgiełki © amiga
Ruiny kaplicy św. Gertrudy
Ruiny kaplicy św. Gertrudy © amiga
Dojeżdżamy do Chojny, wiemy, że nie musimy się spieszyć, na spokojnie zatrzymujemy się tu i tam. Stara część może nie jest imponująca, ale warta odwiedzenia i sfotografowania. Dojazd na dworzec PKP trochę nam jednak zajmuje. Wjazd nie jest oczywisty, oznaczenia są mylące, a mapa... cóż... też nie jest jednoznaczna. Tak więc musimy skorygować nasz wariant przejazdu. 
Na peronie jest już spora grypa ludzi. Pewnie jadą do pracy... Trochę na nas zerkają zdziwieni, trochę z zazdrością... 

Przyjeżdża pociąg na szczęście niskopodłogowy, pakujemy się do Środka i jedziemy do Szczecina. 
Brama Świecka w Chojnie
Brama Świecka w Chojnie © amiga
Ratusz w Chojnie
Ratusz w Chojnie © amiga
Kościół pw. NMP w Chojnie
Kościół pw. NMP w Chojnie © amiga
Brama Barnkowska w Chojnie
Brama Barnkowska w Chojnie © amiga
Pod bramą Barnkowską
Pod bramą Barnkowską © amiga

W Szczecinie planowaliśmy krótki objazd centrum i wszystko by się udało gdyby nie to, że trwa remont dworca. Peron 3 nie istnieje. Czwarty jest odseparowany od pozostałych, nie działa winda... Spacer po schodach i dotarcie do dworca zajmuje nam dobre kilkanaście minut... koszmar... Na dworcu kupujemy bilety na dalszą podróż... mamy chwilę czasu więc kupujemy coś w sklepiku... Obsługa nieprzyjemna, kobieta ma minę jakbyśmy jej krzywdę robili zamawiając hotdogi... Drugi raz tutaj nie kupimy nic... 

Pociąg do Świnoujścia już czeka na peronie pierwszym, na szczęście nie musimy targać rowerów po schodach... wchodzimy do środka i... pociąg jest trochę napchany... 

Wysiadamy w Świnoujściu, prom czeka, wsiadamy i płyniemy na drugą stronę. Jedziemy przez miasto i... mam wrażenie, że dookoła same święte krowy... nie patrzą, pakują się pod koła. Nie reagują na proste słowa, przepraszam..., uwaga... itp... 

Na promie w Świnoujściu
Na promie w Świnoujściu © amiga
Centrum Świnoujścia
Centrum Świnoujścia © amiga
Zabudowania w Świnoujściu
Zabudowania w Świnoujściu © amiga
Wnętrze kościoła Matki Bożej Gwiazdy Morza
Wnętrze kościoła Matki Bożej Gwiazdy Morza © amiga
Zahaczamy o informację turystyczną, dostajemy mapy.. i jedziemy odszukać wiatrak.... szlak na mapie ma się nijak do tego co jest w terenie. niewiele się zgadza. Przywykliśmy też do idealnych ścieżek po stronie niemieckiej, a tutaj z sakwami musimy walczyć z piachem... Udaje się jednak znaleźć właściwą drogę i podejść na plażę by zrobić kilka zdjęć. Teraz kierujemy się do części uzdrowiskowej i dalej do niemieckiej.... 

Kościół pw. Matki Bożej Gwiazdy Morza
Kościół pw. Matki Bożej Gwiazdy Morza © amiga
Wieża wodna w Świnoujściu
Wieża wodna w Świnoujściu © amiga
Marina w Świnoujściu
Marina w Świnoujściu © amiga
Fort Anioła
Fort Anioła © amiga
Pierwszy nasz kontakt z morzem w tym roku :)
Pierwszy nasz kontakt z morzem w tym roku :) © amiga
Ale pusto na plaży....
Ale pusto na plaży.... © amiga
W oddali wizytówka Świnoujścia
W oddali wizytówka Świnoujścia © amiga
Wiatrak przy wejściu do portu
Wiatrak przy wejściu do portu © amiga
Pierwsze parawany już stoją
Pierwsze parawany już stoją © amiga
Część uzdrowiskowa Świnoujścia
Część uzdrowiskowa Świnoujścia © amiga
Główna promenada
Główna promenada © amiga

Część uzdrowiskowa, jest koszmarka... tysiące ludzi, tysiące turystów, oczy musimy mieć dookoła głowy, to, że droga oznaczona jest dla rowerów nic tutaj nie znaczy. Święte krowy są wszędzie... Marzę o tym by to się już skończyło... Odcinek nieco bardziej leśny trochę poprawia nasze humory, docieramy do granicy. Dalej już w części niemieckiej nie jest lepiej... Koszmary wracają... W końcu zapada decyzja. Uciekamy stąd, objedziemy jeziorko i tyle nas tutaj widziano. 

Szlak prowadzi nas przez leśny odcinek
Szlak prowadzi nas przez leśny odcinek © amiga
Granica państwa
Granica państwa © amiga
Po niemieckiej stronie
Po niemieckiej stronie © amiga
Ciekawa zabudowa
Ciekawa zabudowa © amiga
Jakiś dworek?
Jakiś dworek? © amiga
Ciekawa konstrukcja mola
Ciekawa konstrukcja mola © amiga
Nie ma specjalnie chętnych na kąpiele
Nie ma specjalnie chętnych na kąpiele © amiga
Jeszcze raz molo
Jeszcze raz molo © amiga
Zdecydowanie lepsze drogi ;) dla nas oczywiście
Zdecydowanie lepsze drogi ;) dla nas oczywiście © amiga
W końcu nie ma samochodów
W końcu nie ma samochodów © amiga
Z daleka od promenad i uzdrowisk jest lepiej... choć i tutaj mam wrażenie, że mieszkańcy chodzą naburmuszeni. Zaskoczyło mnie to, że i Niemcy nie znają przepisów. Któryś przyczepił się, że nie jedziemy po chodniku. Fakt był dopuszczony na nim ruch rowerowy, ale to nie droga dla rowerów. Nie ma obowiązku tamtędy jechać. Puszczają nam nerwy... Północno-zachodnia  kraina chyba nie jest dla nas... Skręcamy z powrotem do Polski. Niby kilkanaście km do przejechania, ale obydwoje jesteśmy wyczerpani psychicznie. Staramy się unikać głównych dróg... choć  nie zawsze udaje się je ominąć. Dopiero droga przez las do Ahlbeck jest przyjemna. Przejeżdżamy przez granicę i jakiś burak tym razem polak zaczyna na nas trąbić. To kolejna święta krowa... Obiecuję Karolinie, że więcej nasze rowery tutaj nie postawią koła... 

Zabudowa Sellin
Zabudowa Sellin © amiga
Wioska z domami ze strzechy
Wioska z domami ze strzechy © amiga
Pierwszy las mamy taki odcinek leśny po niemieckiej stronie
Pierwszy las mamy taki odcinek leśny po niemieckiej stronie © amiga
Trochę nietypowe zabudowania wsi niemieckiej
Trochę nietypowe zabudowania wsi niemieckiej © amiga
Nad jeziorem Wolgastsee
Nad jeziorem Wolgastsee © amiga
Rowerówka do Ahlbeck
Rowerówka do Ahlbeck © amiga
Przynajmniej jest trochę cienia
Przynajmniej jest trochę cienia © amiga
Fajny kawałek trasy
Fajny kawałek trasy © amiga
Bunkier przy DDRce
Bunkier przy DDRce © amiga
A może do Grodna?
A może do Grodna? © amiga

Z Świnoujścia kierujemy się na wschód, przez Międzyzdroje, jak tylko się da korzystamy z leśnych duktów po których prowadzi trasa R-10. Gdzieś po drodze po raz kolejny odzywa się dętka... Przecież wkleiłem łatkę na oponę, co jest... gdy po raz kolejny w trakcie wycieczki zaglądam do środka okazuje się, że pośpiech przy poprzednim łataniu spowodował to, że łatka odpadła. przykleiła się jakieś 20 cm dalej ;) Zakładam kolejną dętkę... i ruszamy.. Na miejscu popracuję trochę nad oponą. 

Nie mamy ochoty na fotografowanie, po prostu chcemy dotrzeć do mety... Mijamy Międzyzdroje bez postoju. Ludzi pełno... kolejne Krupówki... Do Wisełki jedziemy główną drogą przez Woliński Park Narodowy. Jesteśmy osłonięci od słońca, ale za to podjazdy dają nam popalić ;) Tego się nie spodziewaliśmy, ale... cóż... jest to jakaś odmiana.... 

Docieramy do Wisełki, stawiamy rowery przy znaku Woliński Park Narodowy i... z koła uchodzi mi powietrze... Do mety jest może 400m . Nie mam ochoty na pompowanie, na łatanie, wymianę dętki... Prowadzę rower. Ten dzień jest koszmarem... 

W Wolińskim Parku Narodowym
W Wolińskim Parku Narodowym © amiga
Zabudowania w Wisełce
Zabudowania w Wisełce © amiga

I pewnie tak bym go zapamiętał gdyby nie Pensjonat w którym mamy zarezerwowany pokój... Właściciele witają nas serdecznie. Rowery dostają swoje miejsce zamykane na klucz, do którego mamy dostęp tylko my. Po szybkim rozpakowani się schodzimy do restauracji i w ciągu kilku minut dostajemy pyszny obiad... coś czego potrzebowaliśmy. Na dokładkę w ramach oczekiwania na obiad właściciele nas zabawiają. Okazuje się, że też jeżdżą na rowerach... Podpowiadają nam niektóre trasy. Dziwią się, że wybraliśmy główną drogą dojazdową do Wisełki... ale nam zależało na czasie... Obiad i poobiedzie minęło w miłej atmosferze. Dzień został odczarowany...  A my po kąpieli ustalamy kolejne miejsce noclegowe, składamy rezerwację i postanawiamy się udać na plażę na zachód słońca.
Droga prowadzi borem, lasem... Kilometrowy spacer był nam też chyba potrzebny. Na plaży słońce już nie praży... Zachodzi za horyzontem... Trochę spacerujemy... tu i tam. Cykamy foty. Gdy całkowicie zniknęło w morskiej toni ewakuujemy się do pokoju. W lesie jest prawie kompletnie ciemno, ale droga dalej jest widoczna. Jest coś koło 23 gdy udajemy się na spoczynek. 

Słońce coraz niżej
Słońce coraz niżej © amiga
Spacerowicze na plaży
Spacerowicze na plaży © amiga
Jeszcze dobre pół godziny do zapadnięcia zmroku
Jeszcze dobre pół godziny do zapadnięcia zmroku © amiga
Uwielbiam takie klimaty
Uwielbiam takie klimaty © amiga
Szałas o zachodzie słońca
Szałas o zachodzie słońca © amiga
Morze jest spokojne
Morze jest spokojne © amiga
Mimo tego, że większość dnia nas "denerwowała" to jednak wschód i zachód słońca wiele nam wynagrodził, a właściciele pensojany w Wisełce odczarowali nam ten dzień... 



Część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 5

Niedziela, 23 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień rozpoczyna się wcześnie, choć i tak później niż pierwotnie planowaliśmy. Trochę to przez późne śniadanie, które kucharz podaje nam o 6:00. W Hotelu Sportowym Słubickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji większość personelu pochodzi z Ukrainy. I powiem tak, takiej obsługi i takiej serdeczności chyba nigdzie na naszej zachodniej granicy nie zaznaliśmy jak do tej pory. Mimo, że śniadanie wydawane jest zwykle od 7-8 to dla nas nagięli zasady i kucharz wstał wcześniej by przygotować posiłek... To nie było coś odgrzewanego, śniadanie było robione przy nas...  Mam wrażenie, że ludzie pochodzący ze wschodu ,czy to polski, czy z Ukrainy mają inny stosunek do życia. Są po prostu milsi. O ile można się czepiać o pijane ekipy przewalające się po całej Polsce, to tutaj zaskoczyli nas mile. Ale czy my Polacy nie robiliśmy dokładnie tego samego jeszcze kilka lat temu  wyjeżdżając na zachód? Jak było widać zataczającą się osobę to na bank był to Polak... cóż.. Czasy się zmieniają. Za to z radością będę witał ludzi zza wschodniej granicy :) I tak naprawdę to był najjaśniejszy punkt pobytu w Słubicach. 
Samo miasto jak wspomniałem jest kompletnie nijakie. Nie ma na czym zawiesić oczu. Wszystko podporządkowane jest handlowi z Niemcami. Taki jeden wielki bazarek. 
Na szczęście byliśmy tutaj jeden dzień i nie mam najmniejszego zamiaru wracać, bo i po co?  

Słubice - chyba jedyny deptak...
Słubice - chyba jedyny deptak... © amiga

Wracamy na stronę niemiecką. Jednak dzisiaj trasa zaplanowana jest tylko w około 50% po tej stronie Odry. Poranek jest jeszcze chłodny, ale wiemy co nas będzie czekało za kilak godzin. Obstawiam, że około 15 powinniśmy dotrzeć w okolice Morynia gdzie mamy zaklepany kolejny nocleg :) Muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyła rozmowa, bo w 2 przypadkach usłyszałem o komplecie gości, tam gdzie jedziemy gość sprawdzał w kalendarzu czy ma wolne pokoje. Ale udało się... choć... może o tym na końcu wpisu. 

Trochę się oddaliliśmy od Odry
Trochę się oddaliliśmy od Odry © amiga
Uwielbiam takie mosty
Uwielbiam takie mosty © amiga
Na tą chwilę cieszymy się trasą, asfaltowymi ścieżkami, ciekawymi widokami, droga w końcu jest ciut inna od tego co mieliśmy przez ostatnie 2 dni. Krajobraz nieco zmieniony, rzeka wyraźnie szersza, choć punkty postojowe mogłyby być częściej. Wydaje się, że szlak w części północnej jest lepiej przygotowany. Droga po wałach sprawia nam frajdę... Wkrótce docieramy do Kostrzyna nad Odrą... 

Tym razem wiatraki widać po polskiej stronie
Tym razem wiatraki widać po polskiej stronie © amiga
O poranku i już uśmiechnięta :)
O poranku i już uśmiechnięta :) © amiga
Nad Odrą
Nad Odrą © amiga
Droga znad rzeki
Droga znad rzeki © amiga
Rozlewiska Odry
Rozlewiska Odry © amiga
Skrzyżowanie rowerówek ;)
Skrzyżowanie rowerówek ;) © amiga
Widoki z wałów Odry
Widoki z wałów Odry © amiga
Karolina czeka na mnie pod wałami
Karolina czeka na mnie pod wałami © amiga
Ciekawe kto tam miałby powód by zapuścić się samochodem bądź motocyklem?
Ciekawe kto tam miałby powód by zapuścić się samochodem bądź motocyklem? © amiga
Rzeka za nami
Rzeka za nami © amiga
Rozlewiska starorzecza Odry
Rozlewiska starorzecza Odry © amiga
Odra
Odra © amiga

Po przekroczeniu granicy widzimy drogowskaz Stare Miasto, tyle, że gdy jedziemy we wskazanym kierunku nic tam nie ma. Jest jakiś płot... Źle pojechaliśmy? 
Zawracamy i z drugiej strony podjeżdżamy pod twierdzę, zaglądam na nawigację, na mapy OSMAnd i... wygląda na to, że stare miasto jest wewnątrz twierdzy... Tak więc wjeżdżamy do środka i kolejne zaskoczenie... To nie jest Stare miasto, to nie są nawet ruiny, to zarysy starego miasta ze sterczącymi kikutami budynków. Wojna nie obeszła się łagodnie z tym miejscem. Kręcimy się to tu, to tam, robiąc fotografie w miejscach gdzie był kościół, zamek... itd... 

Muszę przyznać, że to miejsce ma niesamowity potencjał i wymowę, myślę, że niektórzy powinni pojechać i zobaczyć co robi wojna, co robi nienawiść jednych ludzi do drugich.. Może coś by dotarło do nich?

Twierdza Kostrzyń
Twierdza Kostrzyń © amiga
Brama twierdzy Kostrzyń
Brama twierdzy Kostrzyń © amiga
Ruiny, czy raczej pozostałości starego Kostrzyna
Ruiny, czy raczej pozostałości starego Kostrzyna © amiga
Główna ulica Starego Kostrzyna
Główna ulica Starego Kostrzyna © amiga
Kościół a w Starym Kostrzynie, a raczej miejsce po nim
Kościół a w Starym Kostrzynie, a raczej miejsce po nim © amiga
Główny plac Starego Kostrzyna
Główny plac Starego Kostrzyna © amiga

Wyjeżdżamy ze starego miasta, w ciszy, nie rozmawiamy, trochę nas przygnębiło to miejsce. Nieco dalej zatrzymujemy się na Maku, to dobra pora by coś zjeść i napić się kawy... Gdy siadamy do stołu, przysiada się do nas ptaszek... obserwuje nas.. dajemy mu kilak okruszków, chwilę później pojawia się kolejny ptak i kolejny... Wszystkie wypatrują okruchów... Kończymy śniadanie, ptaki nakarmione, a my w nieco lepszych humorach jedziemy dalej. Nowa część Kostrzyna jest nijaka... nawet nie mamy ochoty na jej zwiedzanie, ale... na mapie wczoraj zaznaczyliśmy sobie miejscowości gdzie coś jest... i kierujemy się na Dąbroszyn... 

Nasz gość przy śniadaniu ;)
Nasz gość przy śniadaniu ;) © amiga
Odra w okolicach Kostrzyna
Odra w okolicach Kostrzyna © amiga
Pałac w Dąbroszynie
Pałac w Dąbroszynie © amiga
Kościół w Dąbroszynie
Kościół w Dąbroszynie © amiga
Tam na miejscu zatrzymujemy się przy pałacu, przy kościele, jeszcze jest plan by pokrążyć po parku w którym są kapliczki i inne atrakcje. Odbijamy w drogę wojewódzką numer 129 i... szybko dochodzimy do wniosku, że krążenie po lesie z krążącymi dookoła komarami nie ma sensu...  Na dokładkę mimo, bruk pnie się pod górkę, pojawia się wredny kilku procentowy podjazd... Nie lubię takich niespodzianek...  Komary tną, na szczęście lasu nie ma dużo, za to w pełnym słońcu dla odmiany umieramy z gorąca... 
Wydawałoby się, że po wejściu do Unii już wszystkie tego typu drogi powinny być asfaltowe. A tutaj niespodzianka.. Dobrze, że nie jechał żaden samochód, musielibyśmy uciekać w las czy później na pole. 

Droga wojewódzka nr 129 w Dąbroszynie
Droga wojewódzka nr 129 w Dąbroszynie © amiga
Łatwiej po tym spacerować niż jechać
Łatwiej po tym spacerować niż jechać © amiga
Ukwiecone pola
Ukwiecone pola © amiga
Lekko zniszczony asfalt ;)
Lekko zniszczony asfalt ;) © amiga
Droga poprawia się przed Sarbinowem. Równiutki asfalt, chwila postoju, by dać odpocząć rękom, a przy okazji robimy zakupy na pobliskim polu, są i buraki i ziemniaki ;)  Nieco dalej przy drodze krajowej zaskakuje nas piękna asfaltowa rowerówka. Byłoby grzechem nie skorzystać z niej... Zapominamy o bruku i pędzimy przed siebie. W zasadzie nasze rowery same jadą :) Co jakiś czas zatrzymujemy się przy kolejnych miejscowościach, bo mamy zaznaczone, że znajduje się to kościół czy inna atrakcja. Spore wrażenie zrobił na nas kościół Templariuszy w Chwarszczanach. Z zewnątrz robi wrażenie, w środku nieco gorzej. Nie zachowało się nic z pierwotnego wyposażenia czy wystroju. Obstawiam, że został wyremontowany i to względnie niedawno. Pewnie na początku lat 2000. 

Szukamy morza?
Szukamy morza? © amiga
Takie rowerówki lubię
Takie rowerówki lubię © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Kaplica Rzymskokatolicka templariuszy pw. św. Stanisława Kostki - dany kościół Templatiuszy
Kaplica Rzymskokatolicka templariuszy pw. św. Stanisława Kostki - dany kościół Templatiuszy © amiga
Chwarszczany - kościół Templariuszy
Chwarszczany - kościół Templariuszy © amiga
Wnętrze kościoła się nie zachowało, a szkoda....
Wnętrze kościoła się nie zachowało, a szkoda.... © amiga
Zabudowania przy kościele w Chwarszczanach
Zabudowania przy kościele w Chwarszczanach © amiga
Boleszkowice - kościół pw. św. Antoniego Padewskiego
Boleszkowice - kościół pw. św. Antoniego Padewskiego © amiga
Piękna okolica :)
Piękna okolica :) © amiga
Do celu jest coraz bliżej, drogi są różne, ale nie ma bruku z czego jesteśmy zadowoleni :) Główna droga prowadzi przez Mieszkowice trochę bokiem, ale sposób ułożenia zabudowań wskazuje, że może to być coś bardziej zabytkowego. Widać centralny plac i rozchodzące się dookoła drogi. Ciekawe jak to się zachowało. Wjeżdżamy więc do centrum i.... muszę przyznać, że miasteczko jest niesamowicie zadbane, jest piękne, tylko mieszkańców coś nie widać... Choć przy tej temperaturze i o tej godzinie nie powinno nas to dziwić. Zahaczamy jeszcze o kościół... Udaje się wejść na galerię przy organach... Kilka zdjęć, próbuję zaśpiewać Ave Maria, ale wokalista ze mnie żadne... Cóż.. wychodzimy na zewnątrz... I jedziemy do Morynia. To ledwie kilkanaście km drogi, ale ta pnie się pod górkę, w zasadzie bez przerwy mamy ten jeden, dwa stopnie...  
Centrum Mieszkowic
Centrum Mieszkowic © amiga
Kościół w Mieszkowicach
Kościół w Mieszkowicach © amiga
Zabudowania przy kościele w Mieszkowicach
Zabudowania przy kościele w Mieszkowicach © amiga
Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga
Widok na główną nawę z galeri
Widok na główną nawę z galeri © amiga
Jezioro Morzycko
Jezioro Morzycko © amiga
W Moryniu zaczynamy od odszukania kwatery... mimo błędu w oznaczeniu ma mapach googlea odnajdujemy to miejsce. Witamy się w właścicielem, starszym panem i udajemy się do pokoju. Tam zaskoczenie. Pokój był dawno nie sprzątany. Widać w wielu miejscach pajęczyny. Za tą kasę, gość mógłby się postarać. Naprawdę starczyła by godzina bądź 2 by doprowadzić to do dobrego stanu.. 
Cóż... Na dokładkę gdy przypomniałem sobie rozmowę, że gość musi sprawdzić w grafiku czy ma wolne pokoje, krew mnie zalewa... Na całą posiadłość byliśmy tylko my... Jakieś jaja... Ale później już w domu sprawdziłem, że chyba mieszkańcy Morynia mają zbyt duże mniemanie o sobie. Wiem, że gdybyśmy mieli namiot, to olalibyśmy to miejsce. Nad jeziorem też jest pięknie ;)

Pod kościołem pw. św. Ducha w Moryniu
Pod kościołem pw. św. Ducha w Moryniu © amiga
Kościół w Moryniu
Kościół w Moryniu © amiga
Fontanna Wielkiego Raka w Moryniu
Fontanna Wielkiego Raka w Moryniu © amiga
Po zakwaterowaniu ruszamy do centrum, zobaczyć cokolwiek i zrobić zakupy. Zaskoczeniem jest to, że w zasadzie wszystko jest zamknięte, poza lodziarnią i małym sklepikiem z totkiem. Tam na szczęście udaje nam się zrobić drobne zakupy, była woda i kilka innych drobiazgów. Ale o pieczywie, jajach czy o warzywach możemy zapomnieć... 

Na chwilę zatrzymujemy się w lodziarni, kolejka jak diabli, ale warto było. Lody są pyszne :) Przy okazji dowiadujemy się, że na stacji też jest sklepik... Cóż jedziemy specjalnie nie licząc na sukces... Gdy docieramy na miejsce okazuje się, że nie ma prądu ;) Nic nie możemy kupić. Wracamy na kwaterę. 

Tutaj też nie ma prądu. Okazuje się, że cały Moryń ma zaciemnienie ;) Na szczęście nie trwa to długo, udaje nam się zrobić zupę na tym co mamy, zjeść, wykąpać się i ustalić plan na kolejny dzień, przy okazji znajdujemy i rezerwujemy kolejny nocleg... 

Dzień był męczący, w TV leci mecz... 



Część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...

Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 4

Sobota, 22 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wczesna pobudka, szybkie zbieranie, ciuchy w ciągu nocy wysuszyły się. Gdy ruszamy agroturystyka jeszcze jest pogrążona w głębokim śnie. Pierwsze kilka km to droga wojewódzka, ruch zerowy, szczególnie o tej porze :) Do Gubina docieramy dość szybko, Miasto zaskoczyło, ale niestety negatywnie. Ze starych zabudowań zostało niewiele, wszędzie wydać nowe zabudowania, wygląda to średnio. 

Postanawiamy jednak coś zjeść, coś gorącego z kawą. Szybkie pytanie do pana google i wiemy, że kilkaset metrów dalej jest mak. Podjeżdżamy do drivea ;) robimy zakupy, siadamy przy stoliczku i... możemy delektować się zawijańcami :)

Po wypełnieniu brzuchów możemy ruszyć w dalszą podróż... przejeżdżamy na Niemiecką stronę, chwilę kręcimy się po Guben... Po tej stronie miasto wygląda zdecydowanie lepiej... 

Ruiny kościoła farnego i ratusz w Gubinie

Ruiny kościoła farnego i ratusz w Gubinie © amiga

Wieża i pozostałości murów w Gubinie
Wieża i pozostałości murów w Gubinie © amiga

Stara wieża w Gubinie
Stara wieża w Gubinie © amiga

Park w centrum Gubina
Park w centrum Gubina © amiga

Kładka nad rzeką w Gubinie
Kładka nad rzeką w Gubinie © amiga

Guben - przy Nysie
Guben - przy Nysie © amiga

Ulice w Guben
Ulice w Guben © amiga

Domek dla owadów :)
Domek dla owadów :) © amiga
Patrzymy na mapy, czeka nas dzisiaj długi przelot z niewielką ilością atrakcji, będziemy tylko my, rzeka, pola i troszkę lasów... Jedzie się przyjemnie, zresztą do tej pory głównie tak było, boję się, że jednak pod koniec wycieczki słońce znowu da nam popalić. Dzisiejszy odcinek będzie miał trochę ponad 90 km... Musimy dotrzeć do Słubic gdzie mamy zarezerwowany nocleg :)

Podobnie jak i wczoraj jedziemy głównie wałami, bądź w ich pobliżu, krajobraz prawie się nie zmienia, a to także męczy. Przydało by się więcej atrakcji, co prawda alternatywą była jazda po Polskiej stronie, ale jak przypomnę sobie kostki na niektórych drogach wojewódzkich to jednak wolę się tutaj ponudzić ;)

Nad Nysą :)
Nad Nysą :) © amiga

Dzisiejszy krajobraz, żadnej górki.... płasko, że aż w oczy kole...
Dzisiejszy krajobraz, żadnej górki.... płasko, że aż w oczy kole... © amiga

Drzewa dają trochę cienia...
Drzewa dają trochę cienia... © amiga

Chwilami na siłę szukamy atrakcji, na mapie w miasteczku Ratzdorf mam zaznaczony plac im. Michaela Jacksona... Nie ma daleko, zjedziemy może 300-400 m . Tyle, że nie doczytaliśmy więcej o tym placu. A nawet na znakach było jak byk, że to plac zabaw... Początkowo szukamy jakiegoś "normalnego" placu, dopiero gdy uświadamiamy sobie co to jest, podjeżdżamy we właściwe miejsce. Ubaw mieliśmy niezły, śmiejemy się z siebie ;)

Krótki odpoczynek przy wjeździe do miasteczka
Krótki odpoczynek przy wjeździe do miasteczka © amiga

Plac zabaw
Plac zabaw © amiga

Jakaś kapliczka?
Jakaś kapliczka? © amiga

Miejsce gdzie Nysa łączy się z Odrą
Miejsce gdzie Nysa łączy się z Odrą © amiga
Ponownie wjeżdżamy na szlak wzdłuż Nysy, jeszcze trochę i dotrzemy do miejsca gdzie ta wpływa do Odry, liczymy na jakieś piękne miejsce widokowe i lekkie rozczarowanie, trzeba się nagimnastykować by cokolwiek zobaczyć. Nieco dalej odzywa mi się awaria z pierwszego dnia, to te rozcięcie opony. Nie powiększa się, ale coś dostało się do środka i przebiło dętkę... Cóż... Słońce pali jak diabli, ale trzeba to zreperować. Zdejmuję koło, oponę, zaczynam kleić, gdy podjeżdża do nas rowerzysta niemiecki. Starszy gość, zagaduje czy nie trzeba pomóc... Ja zajmuję się łataniem, ale Karolina dość swobodnie z nim rozmawia. Okazuje się, że stara się jeździć na rowerze tak często jak się da, przejechał trasę do Chin... m.in. przez nasz kraj... 
Komary tną, spieszę się i robię błąd, tyle, że o nim dowiem się dopiero za jakiś czas... 
Piękny asfalt...
Piękny asfalt... © amiga

Uśmiechnięta jak zwykle :)
Uśmiechnięta jak zwykle :) © amiga

Szlaki rowerowe
Szlaki rowerowe © amiga

Taki znak widzę po raz pierwszy
Taki znak widzę po raz pierwszy © amiga

Nowiutki asfalt....
Nowiutki asfalt.... © amiga

Niewiele jest cienia
Niewiele jest cienia © amiga

Most w okolicach Eisenhüttenstadt
Most w okolicach Eisenhüttenstadt © amiga

Docieramy do miasta Eisenhüttenstadt, przejeżdżamy je trochę bokiem choć wygląda całkiem nieźle, jednak temperatura skutecznie wybija nam z głowy zwiedzanie miasta... Uciekamy z niego kierując się dalej na szlak wzdłuż Odry.

Miasto Eisenhüttenstadt
Miasto Eisenhüttenstadt © amiga

W Eisenhüttenstadt
W Eisenhüttenstadt © amiga

Nieco dalej stajemy przy jakiś ruinach fabryki, jacyś Niemieccy rowerzyści zagadują nas, mówią, że to pozostałość po wojnie. Fabryka została zniszczona przez nacierających Rosjan. A na kominach dalej widać przestrzeliny... Jestem w szoku, że zostało to zachowane. Może warto i u nas takie miejsca pozostawić nienaruszone? Może to by uświadomiło niektórym jak okrutna potrafi być wojna. Kojarzę dziury po karabinach na kamienicach w Warszawie, są wyraźnie widoczne, choć trzeba wiedzieć czego i gdzie szukać. Kojarzę dziurę w kościele w Zabrzu ale to wszystko. Pozostałe blizny szczególnie tak wielkie zostały bądź zatarte, bądź usunięte... 

Ruszamy dalej, po kilku km zarządzam postój śniadaniowy, jeszcze trochę i dotrzemy do Frankfurtu, a mam w sakwach sporo prowiantu :) 

Przestrzeliny w kominach starego zakładu gdzieś za Eisenhüttenstadt
Przestrzeliny w kominach starego zakładu gdzieś za Eisenhüttenstadt © amiga

Stawiki w starorzeczu Odry
Stawiki w starorzeczu Odry © amiga

Wjeżdżamy na punkt postojowy :)
Wjeżdżamy na punkt postojowy :) © amiga

W nieco lepszych humorach i nowymi zapasami energii ruszamy na ostatni dzisiaj odcinek... Teren zaczyna się zmieniać, w końcu, pojawiają się jakieś podjazdy, przejazdy nad rzeczkami, ciekami wodnymi, pierwsze zabudowania przedmieść... Docieramy do Frankfurtu, na zwiedzanie rezerwujemy sobie późniejszą porę, teraz jedziemy do Hotelu... Obsługa w całości Ukraińska i niesamowicie miła :) Dostajemy pokój w dość odległym skrzydle budynku, rowerki mają swoje miejsce ukryte na parterze. Trochę trwa zanim się rozpakowujemy i z grubsza ustalamy co dalej. Do dyspozycji mamy basen odkryty, ale na prażenie się na słońcu nie mamy ochoty. 

Spokojna woda
Spokojna woda © amiga

Przystań
Przystań © amiga

Ujście do Odry
Ujście do Odry © amiga

Rowerki odpoczywają
Rowerki odpoczywają © amiga

Ruiny kościoła w Lossow
Ruiny kościoła w Lossow © amiga

Ruiny kościoła w Lossow
Ruiny kościoła w Lossow © amiga

Kładka nad rzeką :)
Kładka nad rzeką :) © amiga

We Frankfurcie nad Odrą
We Frankfurcie nad Odrą © amiga
Zerkamy na mapy, wydaje się, że prócz bazarów, stacji benzynowych i galerii handlowej nie ma tutaj nic...  Postanawiamy pojechać na szybko zjeść normalny obiad. W pobliżu jest jakaś karczma. Oczywiście obsługa zagaduje do nas po niemiecku. Szybko wyprowadzamy ich z błędu... Dania dość szybko lądują na talerzach... Jemy... Mija dobra godzina nim ruszam dalej. Przejeżdżamy do Frankfurtu szukamy centrum, jakiś zabytków. Miasto okazuje się totalnie nijakie... Zabudowa wskazuje na to, że w trakcie wojny musiało ulec dość sporemu zniszczeniu. W zasadzie tylko kilka budynków w tym 2 kościoły można by zakwalifikować jako zabytki. Cóż... Wracamy do Słubic, krążymy po miasteczku... i tutaj też pełne rozczarowanie. Jest tak samo nijakie jak większość miast po tej stronie rzeki. Nastawione na handel z Niemcami. Nie podoba mi się to... 

Danie numer jeden
Danie numer jeden © amiga

Danie numer 2 :)
Danie numer 2 :) © amiga

Kościół we Franfurcie nad Odrą
Kościół we Franfurcie nad Odrą © amiga

Zabudowania po drogiej stronie rzeki
Zabudowania po drogiej stronie rzeki © amiga

Ciekawe wrota
Ciekawe wrota © amiga

Zabudowania we Frankfurcie
Zabudowania we Frankfurcie © amiga

Słubice witają :)
Słubice witają :) © amiga
Wracając do Hotelu podjeżdżam jeszcze na pobliski targ, robimy zakupy na kolację i śniadanie. Kupujemy kilka litrów wody i innych napojów... 
W Hotelu szybka kąpiel i obdzwaniamy kolejne miejsca w poszukiwaniu kolejnego noclegu, gdy ten jest już załatwiony możemy pochylić się nad mapami, by ustalić którędy pojedziemy i co możemy zwiedzić.


Dla przypomnienia, część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...