Wyprawa wzdłuż zachodniej granicy z Karoliną - dzień 4
Sobota, 22 czerwca 2019
· Komentarze(0)
Wczesna pobudka, szybkie zbieranie, ciuchy w ciągu nocy wysuszyły się. Gdy ruszamy agroturystyka jeszcze jest pogrążona w głębokim śnie. Pierwsze kilka km to droga wojewódzka, ruch zerowy, szczególnie o tej porze :) Do Gubina docieramy dość szybko, Miasto zaskoczyło, ale niestety negatywnie. Ze starych zabudowań zostało niewiele, wszędzie wydać nowe zabudowania, wygląda to średnio.
Postanawiamy jednak coś zjeść, coś gorącego z kawą. Szybkie pytanie do pana google i wiemy, że kilkaset metrów dalej jest mak. Podjeżdżamy do drivea ;) robimy zakupy, siadamy przy stoliczku i... możemy delektować się zawijańcami :)
Po wypełnieniu brzuchów możemy ruszyć w dalszą podróż... przejeżdżamy na Niemiecką stronę, chwilę kręcimy się po Guben... Po tej stronie miasto wygląda zdecydowanie lepiej...
Ruiny kościoła farnego i ratusz w Gubinie © amiga
Wieża i pozostałości murów w Gubinie © amiga
Stara wieża w Gubinie © amiga
Park w centrum Gubina © amiga
Kładka nad rzeką w Gubinie © amiga
Guben - przy Nysie © amiga
Ulice w Guben © amiga
Domek dla owadów :) © amiga
Patrzymy na mapy, czeka nas dzisiaj długi przelot z niewielką ilością atrakcji, będziemy tylko my, rzeka, pola i troszkę lasów... Jedzie się przyjemnie, zresztą do tej pory głównie tak było, boję się, że jednak pod koniec wycieczki słońce znowu da nam popalić. Dzisiejszy odcinek będzie miał trochę ponad 90 km... Musimy dotrzeć do Słubic gdzie mamy zarezerwowany nocleg :)
Podobnie jak i wczoraj jedziemy głównie wałami, bądź w ich pobliżu, krajobraz prawie się nie zmienia, a to także męczy. Przydało by się więcej atrakcji, co prawda alternatywą była jazda po Polskiej stronie, ale jak przypomnę sobie kostki na niektórych drogach wojewódzkich to jednak wolę się tutaj ponudzić ;)
Nad Nysą :) © amiga
Dzisiejszy krajobraz, żadnej górki.... płasko, że aż w oczy kole... © amiga
Drzewa dają trochę cienia... © amiga
Chwilami na siłę szukamy atrakcji, na mapie w miasteczku Ratzdorf mam zaznaczony plac im. Michaela Jacksona... Nie ma daleko, zjedziemy może 300-400 m . Tyle, że nie doczytaliśmy więcej o tym placu. A nawet na znakach było jak byk, że to plac zabaw... Początkowo szukamy jakiegoś "normalnego" placu, dopiero gdy uświadamiamy sobie co to jest, podjeżdżamy we właściwe miejsce. Ubaw mieliśmy niezły, śmiejemy się z siebie ;)
Krótki odpoczynek przy wjeździe do miasteczka © amiga
Plac zabaw © amiga
Jakaś kapliczka? © amiga
Miejsce gdzie Nysa łączy się z Odrą © amiga
Ponownie wjeżdżamy na szlak wzdłuż Nysy, jeszcze trochę i dotrzemy do miejsca gdzie ta wpływa do Odry, liczymy na jakieś piękne miejsce widokowe i lekkie rozczarowanie, trzeba się nagimnastykować by cokolwiek zobaczyć. Nieco dalej odzywa mi się awaria z pierwszego dnia, to te rozcięcie opony. Nie powiększa się, ale coś dostało się do środka i przebiło dętkę... Cóż... Słońce pali jak diabli, ale trzeba to zreperować. Zdejmuję koło, oponę, zaczynam kleić, gdy podjeżdża do nas rowerzysta niemiecki. Starszy gość, zagaduje czy nie trzeba pomóc... Ja zajmuję się łataniem, ale Karolina dość swobodnie z nim rozmawia. Okazuje się, że stara się jeździć na rowerze tak często jak się da, przejechał trasę do Chin... m.in. przez nasz kraj...
Komary tną, spieszę się i robię błąd, tyle, że o nim dowiem się dopiero za jakiś czas...
Piękny asfalt... © amiga
Uśmiechnięta jak zwykle :) © amiga
Szlaki rowerowe © amiga
Taki znak widzę po raz pierwszy © amiga
Nowiutki asfalt.... © amiga
Niewiele jest cienia © amiga
Most w okolicach Eisenhüttenstadt © amiga
Docieramy do miasta Eisenhüttenstadt, przejeżdżamy je trochę bokiem choć wygląda całkiem nieźle, jednak temperatura skutecznie wybija nam z głowy zwiedzanie miasta... Uciekamy z niego kierując się dalej na szlak wzdłuż Odry.
Miasto Eisenhüttenstadt © amiga
W Eisenhüttenstadt © amiga
Nieco dalej stajemy przy jakiś ruinach fabryki, jacyś Niemieccy rowerzyści zagadują nas, mówią, że to pozostałość po wojnie. Fabryka została zniszczona przez nacierających Rosjan. A na kominach dalej widać przestrzeliny... Jestem w szoku, że zostało to zachowane. Może warto i u nas takie miejsca pozostawić nienaruszone? Może to by uświadomiło niektórym jak okrutna potrafi być wojna. Kojarzę dziury po karabinach na kamienicach w Warszawie, są wyraźnie widoczne, choć trzeba wiedzieć czego i gdzie szukać. Kojarzę dziurę w kościele w Zabrzu ale to wszystko. Pozostałe blizny szczególnie tak wielkie zostały bądź zatarte, bądź usunięte...
Ruszamy dalej, po kilku km zarządzam postój śniadaniowy, jeszcze trochę i dotrzemy do Frankfurtu, a mam w sakwach sporo prowiantu :)
Przestrzeliny w kominach starego zakładu gdzieś za Eisenhüttenstadt © amiga
Stawiki w starorzeczu Odry © amiga
Wjeżdżamy na punkt postojowy :) © amiga
W nieco lepszych humorach i nowymi zapasami energii ruszamy na ostatni dzisiaj odcinek... Teren zaczyna się zmieniać, w końcu, pojawiają się jakieś podjazdy, przejazdy nad rzeczkami, ciekami wodnymi, pierwsze zabudowania przedmieść... Docieramy do Frankfurtu, na zwiedzanie rezerwujemy sobie późniejszą porę, teraz jedziemy do Hotelu... Obsługa w całości Ukraińska i niesamowicie miła :) Dostajemy pokój w dość odległym skrzydle budynku, rowerki mają swoje miejsce ukryte na parterze. Trochę trwa zanim się rozpakowujemy i z grubsza ustalamy co dalej. Do dyspozycji mamy basen odkryty, ale na prażenie się na słońcu nie mamy ochoty.
Spokojna woda © amiga
Przystań © amiga
Ujście do Odry © amiga
Rowerki odpoczywają © amiga
Ruiny kościoła w Lossow © amiga
Ruiny kościoła w Lossow © amiga
Kładka nad rzeką :) © amiga
We Frankfurcie nad Odrą © amiga
Zerkamy na mapy, wydaje się, że prócz bazarów, stacji benzynowych i galerii handlowej nie ma tutaj nic... Postanawiamy pojechać na szybko zjeść normalny obiad. W pobliżu jest jakaś karczma. Oczywiście obsługa zagaduje do nas po niemiecku. Szybko wyprowadzamy ich z błędu... Dania dość szybko lądują na talerzach... Jemy... Mija dobra godzina nim ruszam dalej. Przejeżdżamy do Frankfurtu szukamy centrum, jakiś zabytków. Miasto okazuje się totalnie nijakie... Zabudowa wskazuje na to, że w trakcie wojny musiało ulec dość sporemu zniszczeniu. W zasadzie tylko kilka budynków w tym 2 kościoły można by zakwalifikować jako zabytki. Cóż... Wracamy do Słubic, krążymy po miasteczku... i tutaj też pełne rozczarowanie. Jest tak samo nijakie jak większość miast po tej stronie rzeki. Nastawione na handel z Niemcami. Nie podoba mi się to...
Danie numer jeden © amiga
Danie numer 2 :) © amiga
Kościół we Franfurcie nad Odrą © amiga
Zabudowania po drogiej stronie rzeki © amiga
Ciekawe wrota © amiga
Zabudowania we Frankfurcie © amiga
Słubice witają :) © amiga
Wracając do Hotelu podjeżdżam jeszcze na pobliski targ, robimy zakupy na kolację i śniadanie. Kupujemy kilka litrów wody i innych napojów...
W Hotelu szybka kąpiel i obdzwaniamy kolejne miejsca w poszukiwaniu kolejnego noclegu, gdy ten jest już załatwiony możemy pochylić się nad mapami, by ustalić którędy pojedziemy i co możemy zwiedzić.
Dla przypomnienia, część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...
Postanawiamy jednak coś zjeść, coś gorącego z kawą. Szybkie pytanie do pana google i wiemy, że kilkaset metrów dalej jest mak. Podjeżdżamy do drivea ;) robimy zakupy, siadamy przy stoliczku i... możemy delektować się zawijańcami :)
Po wypełnieniu brzuchów możemy ruszyć w dalszą podróż... przejeżdżamy na Niemiecką stronę, chwilę kręcimy się po Guben... Po tej stronie miasto wygląda zdecydowanie lepiej...
Ruiny kościoła farnego i ratusz w Gubinie © amiga
Wieża i pozostałości murów w Gubinie © amiga
Stara wieża w Gubinie © amiga
Park w centrum Gubina © amiga
Kładka nad rzeką w Gubinie © amiga
Guben - przy Nysie © amiga
Ulice w Guben © amiga
Domek dla owadów :) © amiga
Patrzymy na mapy, czeka nas dzisiaj długi przelot z niewielką ilością atrakcji, będziemy tylko my, rzeka, pola i troszkę lasów... Jedzie się przyjemnie, zresztą do tej pory głównie tak było, boję się, że jednak pod koniec wycieczki słońce znowu da nam popalić. Dzisiejszy odcinek będzie miał trochę ponad 90 km... Musimy dotrzeć do Słubic gdzie mamy zarezerwowany nocleg :)
Podobnie jak i wczoraj jedziemy głównie wałami, bądź w ich pobliżu, krajobraz prawie się nie zmienia, a to także męczy. Przydało by się więcej atrakcji, co prawda alternatywą była jazda po Polskiej stronie, ale jak przypomnę sobie kostki na niektórych drogach wojewódzkich to jednak wolę się tutaj ponudzić ;)
Nad Nysą :) © amiga
Dzisiejszy krajobraz, żadnej górki.... płasko, że aż w oczy kole... © amiga
Drzewa dają trochę cienia... © amiga
Chwilami na siłę szukamy atrakcji, na mapie w miasteczku Ratzdorf mam zaznaczony plac im. Michaela Jacksona... Nie ma daleko, zjedziemy może 300-400 m . Tyle, że nie doczytaliśmy więcej o tym placu. A nawet na znakach było jak byk, że to plac zabaw... Początkowo szukamy jakiegoś "normalnego" placu, dopiero gdy uświadamiamy sobie co to jest, podjeżdżamy we właściwe miejsce. Ubaw mieliśmy niezły, śmiejemy się z siebie ;)
Krótki odpoczynek przy wjeździe do miasteczka © amiga
Plac zabaw © amiga
Jakaś kapliczka? © amiga
Miejsce gdzie Nysa łączy się z Odrą © amiga
Ponownie wjeżdżamy na szlak wzdłuż Nysy, jeszcze trochę i dotrzemy do miejsca gdzie ta wpływa do Odry, liczymy na jakieś piękne miejsce widokowe i lekkie rozczarowanie, trzeba się nagimnastykować by cokolwiek zobaczyć. Nieco dalej odzywa mi się awaria z pierwszego dnia, to te rozcięcie opony. Nie powiększa się, ale coś dostało się do środka i przebiło dętkę... Cóż... Słońce pali jak diabli, ale trzeba to zreperować. Zdejmuję koło, oponę, zaczynam kleić, gdy podjeżdża do nas rowerzysta niemiecki. Starszy gość, zagaduje czy nie trzeba pomóc... Ja zajmuję się łataniem, ale Karolina dość swobodnie z nim rozmawia. Okazuje się, że stara się jeździć na rowerze tak często jak się da, przejechał trasę do Chin... m.in. przez nasz kraj...
Komary tną, spieszę się i robię błąd, tyle, że o nim dowiem się dopiero za jakiś czas...
Piękny asfalt... © amiga
Uśmiechnięta jak zwykle :) © amiga
Szlaki rowerowe © amiga
Taki znak widzę po raz pierwszy © amiga
Nowiutki asfalt.... © amiga
Niewiele jest cienia © amiga
Most w okolicach Eisenhüttenstadt © amiga
Docieramy do miasta Eisenhüttenstadt, przejeżdżamy je trochę bokiem choć wygląda całkiem nieźle, jednak temperatura skutecznie wybija nam z głowy zwiedzanie miasta... Uciekamy z niego kierując się dalej na szlak wzdłuż Odry.
Miasto Eisenhüttenstadt © amiga
W Eisenhüttenstadt © amiga
Nieco dalej stajemy przy jakiś ruinach fabryki, jacyś Niemieccy rowerzyści zagadują nas, mówią, że to pozostałość po wojnie. Fabryka została zniszczona przez nacierających Rosjan. A na kominach dalej widać przestrzeliny... Jestem w szoku, że zostało to zachowane. Może warto i u nas takie miejsca pozostawić nienaruszone? Może to by uświadomiło niektórym jak okrutna potrafi być wojna. Kojarzę dziury po karabinach na kamienicach w Warszawie, są wyraźnie widoczne, choć trzeba wiedzieć czego i gdzie szukać. Kojarzę dziurę w kościele w Zabrzu ale to wszystko. Pozostałe blizny szczególnie tak wielkie zostały bądź zatarte, bądź usunięte...
Ruszamy dalej, po kilku km zarządzam postój śniadaniowy, jeszcze trochę i dotrzemy do Frankfurtu, a mam w sakwach sporo prowiantu :)
Przestrzeliny w kominach starego zakładu gdzieś za Eisenhüttenstadt © amiga
Stawiki w starorzeczu Odry © amiga
Wjeżdżamy na punkt postojowy :) © amiga
W nieco lepszych humorach i nowymi zapasami energii ruszamy na ostatni dzisiaj odcinek... Teren zaczyna się zmieniać, w końcu, pojawiają się jakieś podjazdy, przejazdy nad rzeczkami, ciekami wodnymi, pierwsze zabudowania przedmieść... Docieramy do Frankfurtu, na zwiedzanie rezerwujemy sobie późniejszą porę, teraz jedziemy do Hotelu... Obsługa w całości Ukraińska i niesamowicie miła :) Dostajemy pokój w dość odległym skrzydle budynku, rowerki mają swoje miejsce ukryte na parterze. Trochę trwa zanim się rozpakowujemy i z grubsza ustalamy co dalej. Do dyspozycji mamy basen odkryty, ale na prażenie się na słońcu nie mamy ochoty.
Spokojna woda © amiga
Przystań © amiga
Ujście do Odry © amiga
Rowerki odpoczywają © amiga
Ruiny kościoła w Lossow © amiga
Ruiny kościoła w Lossow © amiga
Kładka nad rzeką :) © amiga
We Frankfurcie nad Odrą © amiga
Zerkamy na mapy, wydaje się, że prócz bazarów, stacji benzynowych i galerii handlowej nie ma tutaj nic... Postanawiamy pojechać na szybko zjeść normalny obiad. W pobliżu jest jakaś karczma. Oczywiście obsługa zagaduje do nas po niemiecku. Szybko wyprowadzamy ich z błędu... Dania dość szybko lądują na talerzach... Jemy... Mija dobra godzina nim ruszam dalej. Przejeżdżamy do Frankfurtu szukamy centrum, jakiś zabytków. Miasto okazuje się totalnie nijakie... Zabudowa wskazuje na to, że w trakcie wojny musiało ulec dość sporemu zniszczeniu. W zasadzie tylko kilka budynków w tym 2 kościoły można by zakwalifikować jako zabytki. Cóż... Wracamy do Słubic, krążymy po miasteczku... i tutaj też pełne rozczarowanie. Jest tak samo nijakie jak większość miast po tej stronie rzeki. Nastawione na handel z Niemcami. Nie podoba mi się to...
Danie numer jeden © amiga
Danie numer 2 :) © amiga
Kościół we Franfurcie nad Odrą © amiga
Zabudowania po drogiej stronie rzeki © amiga
Ciekawe wrota © amiga
Zabudowania we Frankfurcie © amiga
Słubice witają :) © amiga
Wracając do Hotelu podjeżdżam jeszcze na pobliski targ, robimy zakupy na kolację i śniadanie. Kupujemy kilka litrów wody i innych napojów...
W Hotelu szybka kąpiel i obdzwaniamy kolejne miejsca w poszukiwaniu kolejnego noclegu, gdy ten jest już załatwiony możemy pochylić się nad mapami, by ustalić którędy pojedziemy i co możemy zwiedzić.
Dla przypomnienia, część relacji jest na stronie PodPrad.info, opisany trochę innej perspektywy niż na blogach BS...