Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Mglisty poranek...

Wtorek, 18 listopada 2014 · Komentarze(0)

Wyjazd o 7:10... jest mgliście i  stopni na starcie... Na rowerze zainstalowany czujnik kadencji... i dodatkowy gadżet... owiewki... o to jeden z 2 problemów z jakimi spotykam się zimą, późną jesienią i wczesną wiosną, chociaż... w tym roku na początku maja też temperatura dała się we znaki... Wtedy mogłem jedynie marzyć o takim rozwiązaniu... a na trasie w nocy ciężko coś zrobić... 
Pierwsze przymiarki... i jest ciekawie...  początkowo drobne problemy z przyzwyczajeniem się do kolejnego gadżetu, mimo wszystko ogranicza on ruchy rąk na kierownicy... za każdym razem trzeba trafiać... może przesadzam. 
Ciężko też w tej chwili powiedzieć czy to spełni pokładane nadzieje... jest jeszcze za ciepło... 
Trochę to dziwnie wygląda na rowerze... z daleka jak 2 lusterka samochodowe... ;P
Gdy dojechałem do firmy zdziwiłem się patrząc na liczniki... dość szybko poszło..., dawno nie osiągnąłem takiej średniej, czyżby wiatr w plecy? Bo raczej nie jest to spowodowane opływowym kształtem owiewek...

szosami przez osiedle Janek

Wtorek, 18 listopada 2014 · Komentarze(0)

W chwili gdy wyjeżdżam jest coś przed 17:00, oczywiście ciemno... i delikatnie mży.., chociaż to chyba też za dużo napisane... Trasa po szosach, nie mam ochoty na wjazd w las... bo coś mnie tam dzisiaj nie ciągnie. Na dokładkę prognozy wspominały coś o możliwych deszczach, jutro już może być nieciekawie... Za to jadąc do domu sprawdzam pewną ścieżkę, w zasadzie drogę w okolicach os. Janek... czy Janki w Zabrzu... Wiem, że jest przejazd do ul. Makoszowskiej, ale nie wiem gdzie jest z niej wylot od tej strony... Może przyda się ta wiedza w trakcie nadchodzącej zimy? Przy okazji natrafiam na pewien staw... zupełnie się go nie spodziewałem w tym miejscu, Pewnie gdyby dalej na drzewach wisiały liście... to nic bym nie zauważył... Więc jest jakiś pozytyw w później jesieni :)

szosą do domu

Poniedziałek, 17 listopada 2014 · Komentarze(0)

17:40... i dopiero wychodzę z firmy... oj przeciągnęło się trochę... Myślałem, że może uda się pojechać lasem, ale już nie teraz, czuję zmęczenie... Jak najszybciej chcę się znaleźć w domu... Gnam więc trasą prawie identyczną do tej porannej, jednak samo kręcenie idzie mi średnio. Kumpel namawiał mnie na spinning... w czwartek... kto wie..., w końcu muszę się kiedyś tam wybrać... i sprawdzić co to jest warte... może jeżeli zaskoczy będzie jakaś alternatywa dla normalnego rowera? Bo ten zwykły w domu... jakoś mi nie leży... ciężko mi się przekonać do tego, a z tego co mówi kilka osób, to może to mieć sens... Ważne jest dla mnie czy wytrzymam 60 minut, bo normą jest to, że po 20-30 minutach zaczyna mi się nudzić... Nie pomaga muzyka, filmy, audiobooki... Może więc w grupie coś z tego wypali? 
Jednak jest jeden warunek, w czwartek nie może padać, bo wjazd na mokro na siłownię ma średni sens...  
W trakcie dnia udało się rozwiązać problem łatek... w końcu jeden sklep ma to co potrzebuję, przy okazji kupiłem podstawkę do starej Sigmy 1609 na drugi rower i czujnik kadencji, ciekawe jak szybko kręcę... wydaje mi się że jestem wolno kadencyjny, owszem mogę się  rozkręcić, ale na podjazdach dalej wolę wyższe przełożenia... Kilka prób zmiany tego stanu rzeczy do niczego nie prowadziła... pozatym, że  odechciewało mi się jazdy...

Wizyta u lekarza

Piątek, 14 listopada 2014 · Komentarze(1)
Organek - Nazywam się Organek

Ten rok cały jest pod wezwaniem wizyt u kolejnych medyków.... Dzisiaj kolejna wizyta... na szczęście wiem, że będzie krótka. Jadę tam rowerem po cywilu.... Oczekiwanie na lekarza trwa ok 15 minut, wizyta 10... 5 minut dojazd do domu... teraz się przebrać i do Gliwic... 
Wyjeżdżam po 9:00.. pewnie przed 10;00 nie dotrę, daję tylko znać... i tyle... Na drogach niewielki ruch, większość osób już siedzi w firmach, zakładach, chyba, że ktoś jest kurierem ;P
Gnam szosami... spieszy mi się... spoglądam na zegarek.... ładnie... sam dojazd do Gliwic to zaledwie 1:01 ;), nie pamiętam kiedy tak dobrze mi poszło... :)

Na coś czeka? archiwum
Na coś czeka? archiwum © amiga

las

Piątek, 14 listopada 2014 · Komentarze(0)
Mela Koteluk - Żurawie Origami

16:45 - siedzę na rowerze, ruszam... jest względnie ciepło... około 10 stopni... ruszam na Makoszowy, tam wita mnie zamknięty przejazd kolejowy, na szczęście już jedzie pociąg, więc po chwili przejazd jest otwarty i mogę ruszyć dalej, odwiedzam stawy makoszowskie, o kręcę się trochę po lesie po ścieżkach. Mijam kolejne dzielnice... na Halembie krótka przerwa przy sklepie... kupuję kolę zerówkę... muszę się napić... Do domu już niedaleko... ech... kiedy będę miał czas i ochotę a najlepiej pogodę na to by pogonić dłuższymi trasami... ? W domu kąpiel... i chyba pora zacząć weekend... muszę dać odpocząć ramieniu, znowu zaczęło mnie rwać, wiem, że nie mogę przeginać... 2 dni zawsze pozwalają mu się nieco zregenerować.

Ślepiotka - archiwum
Ślepiotka - archiwum © amiga

szosami

Czwartek, 13 listopada 2014 · Komentarze(0)
Edyta Bartosiewicz - Ostatni

7:06 - rusza...pogoda na początku nie rozpieszcza, jakieś 6 stopni.. jednak im bliżej jestem Gliwic tym ładniej się robi, poza małym szczegółem, na niebie sporo chmur…
Widać jednak, że coś tam nieśmiało świeci… słońce próbuje przebić się przez chmury... ciekawe jaki będzie wieczór… Pewni mi odbije i pojadę znowu lasem… chociaż kto wie…

Wczoraj dotarł do domu jeszcze jeden zakup... opony... Tym razem wybór padł na Kedny  Kross Supreme 28x35C, bieżnik mają słuszny, jednak jeszcze ich nie zakładam, oryginalne opony Gianta są niezłe, tyle, że to slicki i już niedługo nie będą nadawały się na wyjazdy rowerem... 

Przygląda mi się ?
Przygląda mi się ? © amiga

przez stawy Makoszowskie

Czwartek, 13 listopada 2014 · Komentarze(1)
EZ3kiel - LUX #3 Zero gravity

Pomimo tego, że jest ciemno a i temperatura spadała w ciągu ostatnich kilku dni decyduję się na przejazd lasami, droga... podobna jak w ostatnim okresie... powoli zaczyna nudzić ;), tzn lasek makoszowski, później Makoszowy, stawy i pędzę na Kończyce i dalej na Halembę... jeszcze trochę, jeszcze kawałek i za Halembą znowu pakuję się na Hałdę stad mam ok 10km do domu... nie zatrzymuję się, nie mam takiej potrzeby, za to las daje mi sporo... 
Czuję zmęczenie, ale o to chodzi... a może to już przemęczenie..?
Ciekawe jak się dzień jutro ułoży, bo z rana czeka mnie wizyta w pobliskiej przychodni...

Wiewiórka :)
Wiewiórka :) © amiga

Po i przed serwisem

Środa, 12 listopada 2014 · Komentarze(1)
Soyka Cud niepamięci

Po powrocie z Wisły zabrałem się jeszcze za mały remont roweru, wymieniłem lejący się hamulec na nowy, który nadszedł w między czasie... Dzisiaj pierwszy test i jest nieźle...stary został wyczyszczony i zostawiony na części na... kiedyś tam...
Po przedłużonym weekendzie ciężko mi się pozbierać... wyjeżdżam ok 7:15, 8 stopni... bezchmurnie... jest nieźle... Gnam do Gliwic tam na 9:00 jestem umówiony w serwisie, mają mi wymienić szprychy w przednim kole..., nie tak dawno temu strzeliły mi 2 oryginalne, zastąpiłem je w domu jakimś zapasem, ale już pora... kolejne polecą pewnie lada chwila..
Jakoś dziwnie dobrze mi się jedzie, może to pogoda, może wyjazd do Wisły coś dał? Nie wiem... Rekordu nie zrobię, bo to nie pora na to... jednak czas jest naprawdę przyzwoity... może to jakaś jaskółka tego, że zaczynam wracać do jako takiej formy? Ramię dalej się odzywa... jednak nie jest to już aż tak bardzo dokuczliwe. Wyjazd do Wisły potwierdził mi że mogę jechać ciągiem 4 godziny.... :)

Okolice Kończyc - archiwum
Okolice Kończyc - archiwum © amiga

Po lesie po ciemku

Środa, 12 listopada 2014 · Komentarze(0)
Varius Manx - Piosenka księżycowa

W chwili gdy ruszam już robi się ciemno, zupełnie mi to nie przeszkadza, po prostu chcę się znaleźć w lesie… Większość liści już opadła… na duktach leśnych sporo wody, nie mam pojęcia skąd się wzięło tyle wody, bo w końcu jak i kiedy, tym bardziej, że już dość długo nie padało. Być może same liście chronią przed odparowaniem wody… Ciężko się jedzie po takiej breji… tym bardziej że w kilku miejscach muszę jechać w 20 cm koleinach po samochodach…
Zanim wjechałem do lasu zastanawiałem się czy nie przeskoczyć przez zamek Chudowie, bo nadłożył bym może 5-7 km tyle, że w całości po szosach… jednak zdecydowałem się na teren.
Chudów zostawię sobie na jakiś cieplejszy dzień, tylko kiedy? Zima już za pasem... prognozy wskazują na ochłodzenie się w najbliższym czasie... 
Przednie koło po wymianie szprych prowadzi się rewelacyjnie, żadnego bicia, żadnych odchyleń... bajka... czemu tyle czekałem na to... Cóż... dzisiaj była okazja sprawdzić szprychy w ciężkich warunkach :)
Dzisiaj dotarły części zapasowe do roweru, ale poczekają aż zużyją się te założone w tej chwili... od nowości... Do wymiany idzie cały napęd... Kaseta i łańcuchy na identyczne bo się sprawdziły..., za to korba będzie nieco lepsza Truvativ Firex... + oczywiście drobiazgi... typu kółka do przerzutek...  Ale zostaje to w tej chwili wrzucone do magazynu.... jak już się nie będzie zupełnie dało jechać na tym napędzie to wtedy wymienię na nowy. a ten który mam dostałem razem z rowerem, w chwili jego zakupu ponad 10000km temu :) Więc jest już rekordzistą

Staw w Czułowie - archiwum
Staw w Czułowie - archiwum © amiga

do Wisły

Poniedziałek, 10 listopada 2014 · Komentarze(0)
Grzegorz Turnau - Kawałek Cienia

Wczoraj zacząłem przygotowania do wyjazdu. Przygotowałem, siebie, rower, mapy…
Dzisiaj wstałem odpowiednio wcześnie i okazało się, że jeszcze jest to i tamto do zrobienia… zeszło do 8:30… 
Pozbierałem się do końca w ciągu kilku minut… Z grubsza wykreśliłem plan… Pierwsze 40km znam na pamięć bo to droga na Pszczynę i Goczałkowice… nie muszę specjalnie kombinować z trasą.

Po kilku km zorientowałem się, że mapy zostały w domu… masakra.... 

Pozostała nawigacja… ech… mimo wszystko lubię mieć mapy i kontrolować to co mi proponuje OSMAnd z którego korzystamTuż za Tychami pozwoliłem by nawigacja ciut mnie poprowadziła, zaskoczyło mnie, że prowadzi mnie dalej prosto podczas gdy zwykle odbijam w lewo nad jezioro Paprocańskie…, trochę się bałem że wpakuje mnie na ul Bielską na której panuje spory ruch samochodowy. Jednak dzięki temu odkryłem bardzo fajny szlak w lesie, było na nim sporo błota i liści na co nie byłem przygotowany, błotniki zostały w domu  cóż… Za to od wiosny warto będzie korzystać z tej opcji 

To nie były jedyne błotne miejsca, na trasie wzdłuż wodociągu również było kilka miejsc gdzie brodziłem w błocie i kałużach

Dość solidnie upaprałem siebie i rower, pewnie trzeba go będzie wymyć po powrocie 
Na rynku w Pszczynie
Na rynku w Pszczynie © amiga
Zamek z drugiej strony
Zamek z drugiej strony © amiga

Z Pszczyny na Goczałkowice jadę centralnie przez miasto pakując się na tamę… kilka fot i ruszam dalej… tym razem już muszę spoglądać na nawigację… by widzieć gdzie mam jechać… interesowało mnie co zrobi aplikacja…
Zalew Goczałkowicki
Zalew Goczałkowicki © amiga

Mogłem się spodziewać, że będzie mnie ciągnęła na krechę… czyli najkrótszą drogą… a najkrótsza wcale nie oznacza najszybszą… Już na 50km wycieczki pojawiły się solidne wzniesienia…
Nazwa Rudzica coś mi mówiła, oczywiście zapomniałem co... przypomniałem sobie na kilku km podjeździe :), również Łazy dały mi się we znaki, oj było co robić.
Parafia Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela w Rudzicy
Parafia Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela w Rudzicy © amiga

Dalej jadę przez Grodziec, Górki Wielkie i Małe… Te 2 ostatnie nazwy powinny włączyć mi kontrolkę ostrzegawczą… ale tego nie zrobiły, może to już zmęczenie?
Jadę przez obie miejscowości i jest dokładnie to co w nazwie, wpierw duże górki, później te mniejsze ;P Spojrzałem na licznik pokazuje mi już ponad kilometr przewyższeń na trasie… Minęła 12:00 czyli pierwotny czas jaki zakładałem na dojechanie do Wisły a z „Górek” zostało ok. 20km… więc można było przyjąć, że reszta podróży zajmie mi około godziny… pod warunkiem, że teren nie będzie cięższy… 
Na szczęście nie jest… długi zjazd do Skoczowa…, a później ścieżka Rowerowa wzdłuż rzeki Wisły prowadząca przez Ustroń do miasteczka Wisła.
Wisła w... Wiśle :)
Wisła w... Wiśle :) © amiga

Już po powrocie analizując ślad GPS dowiedziałem się czemu tak wolno mi szło… W zasadzie od Skoczowa droga jest lekko pod górkę… . Może nachylenie nie jest jakieś śmiertelne… myślę, że pewnie 2-3% ale jadąc i będąc zmęczonym już to czułem.
Remont skoczni
Remont skoczni © amiga

Po dojechaniu pierwsze o czym myślałem to wizyta w jakiejś jadłodajni, zamówiłem sobie pełny obiad, żurek, stek i grzane wino… Miałem też chwilę by zastanowić się co dalej… Pierwotnie myślałem by zaliczyć Koniaków i zjechać do Żywca, tyle że było już po 13:00… ten fragment zająłby mi ok. 3 godzin… W Żywcu byłbym około 16:00 a do domu pozostało by ok. 70km… jechałbym po ciemnicy.
A to ciekawe
A to ciekawe © amiga
Punkt pierwszy zaliczony, coś czuję, że będę chciał zaliczyć cały szlak Habsburgów
Punkt pierwszy zaliczony, coś czuję, że będę chciał zaliczyć cały szlak Habsburgów © amiga

Wariant drugi obejmował przejazd przez przełęcz Salmopolską, zjazd do Szczyrku i Bielska… W Bielsku również znalazłbym się ok. 16:00 może ciut wcześniej a do domu byłoby ok. 50-60km… Mógłbym tam skorzystać z kolei…. Spojrzałem jednak na rozkłady jazdy pociągów… i… za ok. 40 minut miałem pociąg do Katowic… Cóż… pokręciłem się po Wiśle, odnalazłem pałacyk Habsburgów…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pałacyk_Myśliwski_Habsburgów_w_Wiśle
odwiedziłem sklep i pojechałem na dworzec PKP…
Wsiadłem do pociągu i miałem 2 godziny na podziwianie widoków za oknem…
gdy dojechałem do domu zaczynało się już ściemniać :(