Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Czwartek wieczór

Czwartek, 6 sierpnia 2015 · Komentarze(5)
Wyjeżdżam jakieś 15, może 20 minut po 16... muszę dotrzeć do Katowic przed 18.... spieszy mi się jak diabli... W sklepie czekają na mnie adaptery do tarcz... Jakiś obłęd... Coś co powinno być na stanie w każdym najmniejszym serwisie, jest prawie niedostępne... Serwis z którego korzystam w Gliwicach nawalił, przez 2 tygodnie nie sprowadzili mi tego... a Śnieżka już w niedzielę... Masakra..
Do tej pory nie spieszyło mi się, mieli mieć to na bank... i... dali ciała...

Cóż... 
Obdzwoniłem większość okolicznych serwisów i sklepów w okolicy począwszy od Gliwic i Przyszowic, przez Zabrze, Rudę Śląską... i... dopiero w Katowicach w Bikershopie mieli... tyle.. że muszę tam dotrzeć, mam 30 km... trochę ponad... 

Gnam na wariata... wyjeżdżam z Gliwic, przelatuję przez Zabrze i Rudę... Za Kochłowicami skracam trasę przez las i Kokociniec. Nie do końca pamiętam w który miejscu jest sklep... z grubsza kojarzę tylko jego nową lokalizację... 

Udaje się tam dotrzeć na czas... a nawet nieco przed... adaptery na mnie czekają... przy okazji kupuję 2 nowe tarcze alligatora... i nowe chwyty, stare już zaczynały się rozpadać... 

Po powrocie do domu... mały serwis roweru... wymiana tarcz... i szok... na tyle gołym okiem widać ile się spiłowało... po założeniu nowych nawet klamki pracują inaczej...zmierzyłem suwmiarką... wypiłowałem ponad 0,4mm z tarczy... przez póltora roku... 


Nowa tarcza
Nowa tarcza © amiga

Środa rano

Środa, 5 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj jestem spóźniony, wyjeżdżam dopiero o 7:20... jestem jakiś zmęczony? Zastanawiam się czym...? Bark znowu dał się we znaki... Do niedzieli musi być jak nówka... 

Z rana na szybko wymieniłem jeszcze łańcuch... 

A sama droga... cóż.. pod wiatr... i to dość silny, zachodni... kręcenie zupełnie nie idzie... 

Jednak przyglądam się drogom, okolicy, po wczorajszej nawałnicy którą miałem okazję przeżyć w Zabrzu... obserwuję jak wygląda okolica... 

W Katowicach nic... nawet najmniejszej kałuży..., dopiero od granicy z Rudą Śląska pojawiają się gdzieniegdzie delikatne rozlewiska... 
ale to wszystko... Dopiero gdy dojeżdżam do Zabrza i to tej części graniczącej z Gliwicami widać połamane gałęzie, leżące tu i ówdzie konary... Widać, że to była bardzo lokalna burza... objęła zachodnią część Zabrza i wschodnią Gliwic... Mogłem to na spokojnie przeczekać w firmie... albo wyjechać 10 minut wcześniej... Cóż...

Dzisiaj te miejsca już nie wyglądają tak groźnie jak wczoraj, przystanek ocalał... może się jeszcze kiedyś przyda?

Dzisiaj to miejsce wygląda zdecydowanie spokojniej
Dzisiaj to miejsce wygląda zdecydowanie spokojniej © amiga

Środa wieczór

Środa, 5 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam o 16:40... masakra jak późno... miałem wyjechać sporo wcześniej... a wyszło jak zawsze... 

Jest gorąco... zastanawiam się, czy starczy mi bidon picia... już po 20 minutach muszę z niego skorzystać, pocę się niesamowicie...

Na chwilę podjeżdżam w pobliże stadiony Górnika Zabrze... później odbijam do lasku Makoszowskiego, tam jest chłodniej, myślę by pojechać lasem, ale... rower sam jedzie na Chudów..., Bujaków, Mikołów... Jadę przez Podlesie i... słyszę w oddali odgłosy grzmotów... 

sprawdzam na radarach meteo... Murcki odpuszczam, to tam wali, tam leje... Kostuchna gdzie jestem jest na granicy opadów... Zmieniam plany i odbijam szosą już na Piotrowice... Uciekam przed burzą... Przez 5 km wypatruję kolejnych wiat przystanków autobusowych, ale nie muszę z nich korzystać, wyjątkowo jestem szybszy niż burza... a To co później widziałem na animacji z radarów przypomina burzę z wczoraj... Lokalne oberwanie chmury... 

W domu...  piję... litr w bidonie to mało... kolejne 2 zeszły po powrocie... A podobno jutro ma być cieplej... 

Żniwa trwają
Żniwa trwają © amiga

Prawie jesień
Prawie jesień © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dość późno... jest 7:15... jest przyjemnie ciepło... jadę szosami, szybko się orientuję, że dzisiaj mam wiatr w plecy... 
Już po chwili czuję, że wyraźnie lepiej mi się kręci...rower sam jedzie... 

W Piotrowicach jadę za jakimś zawalidrogą... rowerzystą... cała szerokość jezdni jego... jedzie od krawędzi do krawędzi, dziwnymi zrywami... masakra... w końcu go wyprzedzam...nie lubię takiej jazdy...za kimś kogo nie można być pewnym co zrobi za chwilę.

Droga dzisiaj umyka, nawet nie wiem kiedy mijam górki w Rudzie Śląskiej... ruch na drogach także minimalny, pomimo tego, że jest dość późno...

Docieram do firmy... niezły czas wyszedł... tylko co z tego...  góry dopiero zweryfikują formę, a ta jest taka sobie... po zeszłorocznym upadku... 

W firmie szybka kąpiel... i do pracy... 

Dzisiaj w Katowicach TdP... znowu mnie tam nie będzie... z drugiej strony... chyba wolę jechać rowerem... :) niż się temu przyglądać.. 

Muszę pamiętać by kupić hak
Muszę pamiętać by kupić hak © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z firmy przed 17... gdy wychodzę świeci palące słońce, jest duszno, gorąco... Decyduję że pojadę lasem... tam powinno być chłodniej... Więc skręcam an Sośnicy w okolice hałdy, gdy zaczyna kropić... hmmm... pada coraz mocniej... zmieniam moją decyzję... gorące powietrze i opady to prawie murowany przepis na burzę...a szczyt hałdy, czy las to najgorsze możliwe miejsce na coś takiego...

Odbijam z powrotem do cywilizacji i gnam drogami na Zabrze... leje coraz bardziej... na wiadukcie jestem już cały przemoknięty, a to dopiero 3 minuty opadów... komórka w tylnej kieszonce już pewnie pływa. Docieram do przystanku... już kilku rowerzystów się tam schroniło... 

Leje coraz bardziej, grzmi, pioruny walą po okolicy, wiatr odrywa gałęzie i nieco większe konary... kilka razy uderzają o wiatę przystankową... 

Nawet przez chwilę zastanawiam się czy nie przelecieć do tej naprzeciwko... 

Mija dobre pół godziny... na radarach widzę, że to lokalna zawierucha... wisi nad tym miejscem... gdy deszcze nieco mniej pada ruszam, i tak jestem przemoknięty...  Komórki w plecaku... mam nadzieję, że nie zamokną... Ubrałem wiatrówkę, pewnie i tak niewiele pomoże... 

Brodzę w rwących strumieniach tworzących się na drogach... woda jest przyjemnie ciepła :)

Gdy jadę, kolejne fale ulewy skutecznie utrudniają jazdę, woda zalewa mi oczy, okulary... w Kończycach staję pod kolejną wiatą... mija dobre 10 minut.. uspokaja się nieco... 

Ruszam dalej..... W Rudzie Śląskiej widać, że opady były mniejsze, są nawet miejsca zupełnie suche... gdy wjeżdżam do Katowic...  od ul Bałtyckiej... jest zupełnie sucho, nie spadła nawet kropla... ludzie dziwnie na mnie się patrzą gdy jadę  i kapie ze mnie, z roweru.... wiatrówka mokra - przylega do ciała... 

Ciekaw co sobie myślą... pewnie wariat wjechał na myjnię samochodową ;P

Trochę się rozpadało
Trochę się rozpadało © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam wyjątkowo późno... jest prawie 7:20... gdy ruszam... a wszystko przez to, że się nie przepakowałem... wczoraj wieczorem..
Już mi się nie chciało, a trzeba było zdjąć mapnik..., wyciągnąć z plecaka niepotrzebne w tej chwili rzeczy, wrzucić to co potrzebuję do firmy... Trochę to zajęło...

Z rana jest dość przyjemnie... niby 17 stopni ale w zupełności wystarcza... wiatr dość słaby i chyba w plecy... więc nie przeszkadza, a wręcz nieco pomaga... 

W dość przyzwoitym czasie docieram do firmy... słońce zaczyna palić, ciekawe co będzie wieczorem... 

Słonecznik :)

Słonecznik :) © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z firmy około 16:40... jest gorąco... termometr szybko zaczyna wskazywać około 31 stopni... Odbijam na hałdę... będzie więcej cienia, więcej drzew... 

Na Sośnicy niespodzianka, w poprzek mojej ścieżki stoi pociąg towarowy... nie za fajnie... muszę go wyminąć, kilkadziesiąt metrów muszę zawrócić i z drugiej strony mogę przenieść rower...  na szczęście to jedyny epizod...

Na hałdzie równie gorąco, chociaż co jest zaskakujące to gorzej jest w lesie... duszne, ciężkie powietrze...

Jadę dalej wzdłuż wałów Kłodnicy... na wysokości Borowej wsi zaskakuje mnie wyschnięte koryto jednej z odnóg rzeczki Promnej...

Nie przypominam sobie bym widział je kiedykolwiek wyschnięte... zawsze było to sporo wody... koryto ma około 2 metrów szerokości i najczęściej około 20-40cm głębokości... 

Dzisiaj widzę tylko spękane wysuszone dno... 

Jadę dalej przez Halembę, przez lasy Panewnickie i docieram znowu do cywilizacji... chwilę później jestem w domu... 

Gorąco dzisiaj... dopiero zimna kąpiel pomaga :)

I co dalej? jakoś trzeba się przedostać na drugą stronę
I co dalej? jakoś trzeba się przedostać na drugą stronę © amiga

Piątek rano

Piątek, 31 lipca 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z domu po 7:10... i nie mam ochoty dzisiaj na kręcenie, nie mogę się za to jakoś zabrać, przemęczenie czy coś... może to wieczorne targanie gratów, ciężko powiedzieć... niemniej jak już wsiadłem na rower to jadę.... 
Wieje oczywiście z zachodu... tak by za lekko nie było..., z plusów to można poćwiczyć podjazdy... bo nawet na zjazdach... trzeba kręcić by rower chciał się przemieszczać do przodu... 
W Kochłowicach na szczycie Mrówczej Góry, wyskakuje kilka metrów przede mną sarna... na szczęście jestem tylko ja, żadnych samochodów... przebiega na drugą stronę chowa się w zaroślach.... po chwili widzę co ją wystraszyło...  Na bocznej odnodze jechał jakiś samochód dostawczy... to jego robota... dobrze...

W Zabrzu... gdy jestem w lasku Makoszowskim zaskakuje mnie kolejna sarna, jest mniejsza... zatrzymuję się dość daleko, pasie się na łące... Po chwili mnie zauważa i chowa się do lasu... Szkoda... bo nie zdążyłem wyciągnąć aparatu... w zamian mam za to stado pływających kaczek na maleńkim stawie :)

Wkrótce docieram do firmy.... coś czuję, że dzień będzie dzisiaj ciężki

Stado kaczek na stawiku
Stado kaczek na stawiku © amiga

Piątek wieczorem

Piątek, 31 lipca 2015 · Komentarze(2)
wyjeżdżam do domu trochę po 16.... dzisiaj wielki dzień... 
Szarak dostał nowe koła... długo na to czekał.... ale plan był taki by zrobić to przed Śnieżką bo to na nim pojadę w tym roku...  
Chyba to też jego najdroższy upgrade.... Obręcze leżały już 2 miesiące, może lepiej... szprychy mi chłopaki ściągnęły... piasty zresztą też... W ciągu kilku godzin dzisiaj zapletli całość...
Jeszcze tylko tarcze muszą być zmienione... masakra... ile ten rower kosztuje.... 
Czemu aż taka zmiana? bo stare obręcze były już popękane..., trochę z duszą na ramieniu na nich jeździłem.... ale dały radę, teraz muszę je rozebrać, bo piasty mogą się jeszcze przydać, szczególne tylna, która była kilka miesięcy temu wymieniana... nie ma luzów, jest na łożyskach maszynowych, tyle, że przeznaczona jest na inną ilość szprych... nada się do górala... jak będzie potrzeba...

Ruszam w dziewiczą podróż z nowymi kołami, czuję, że inaczej rower reaguje, jest bardziej sztywny, nie ma żadnych bić... nic nie dzwoni... jadę w zupełnej ciszy... jakieś to takie nienaturalne...

Mam ciut więcej czasu więc jadę przez las... a może po prostu chciałem sprawdzić nowy nabytek? 

W lesie zaskakuje suchość wszystkiego... po deszczach które niedawno nawiedziły moją krainę nie ma najmniejszego śladu... tzn. jest... ale w postaci połamanych drzew, za to jest niesamowicie sucho.... poziomy okolicznych stawów i rzek, są niesamowicie niskie... 
Woda po prostu wsiąkła... i tyle... 
Chociaż w okresie żniw to może i lepiej że nie pada... ?

W lasach Panewnickich spotykam bikera - tak na oko 45-50 lat... prowadzi rower... Corrateca... 29"... widzę, że złapał panę... chwila rozmowy, nie ma dętki..., nie ma łatek... 

cóż... mam i dętki i łatki, dętki wąskie... ale łatki standardowe .... wiec łatamy dziurę... zajmuje nam to dobre 15 minut... więcej zabawy jest z założeniem koła, bo okazuje się, że jest na ośkach 15mm... z którym nie miałem do czynienia a on... tego koła jeszcze nie ściągał... cóż... mocujemy się chwilę, w końcu rozbieram trochę bardziej ośkę, przyglądam się mocowaniu i... już wiem... jak to poskładać do kupy... minutę później rower stoi na kołach... można jechać...

Sławek zaprasza mnie na Piwo do Leśniczówki na Ligocie... cóż... jedno szybkie, nie zawadzi... ale mam w perspektywie cd.. przeprowadzki... wiec zbyt długo nie mogę zabawić, po 10 minutach uciekam do domu... 


Nowa piasta, nowe szprychy, nowe obręcze... jeszcze tylko tarcze do zmiany
Nowa piasta, nowe szprychy, nowe obręcze... jeszcze tylko tarcze do zmiany © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 30 lipca 2015 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam nieco wcześniej niż wczoraj.
Świeci słońce, jest pięknie, jest chłodno i jest wietrznie.
Po 2 km zatrzymuję się i ubieram wiatrówkę..., jest mi zimno... aż dziwne... chociaż 15 stopni to nie komfortowa temperatura.... 
Całkiem sporo rowerzystów... tyle, że jadą dokładnie w drugą stronę... jadą z wiatrem, a ja muszę z nim walczyć...
Co prawda mam wrażanie, że wieje z południa... może południowego zachodu... najczęściej więc mam go z boku... chyba już wolę, gdy wieje prosto w twarz... Gnam do firmy... czas goni... jadę szosami... po nocnych ulewach ani myślę by wjeżdżać w teren... nawet odpuściłem Bałtycką i park w Zabrzu... cóż... Może wieczorem?

Na 2-3 minuty zatrzymuję się na wahadle w Gliwicach, rondo dalej w budowie... jedna strona poszła im chyba szybciej, bardziej sprawnie, a z tą jakoś się bawią... już 3-ci tydzień..., a może jestem przewrażliwiony? ;P

Zakazy, zakazy, zakazy
Zakazy, zakazy, zakazy © amiga