Powrót z pracy
Środa, 4 września 2019
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Wieczór zapowiadał się dość ciepło. Gdy wychodzę z firmy przed 17, okazuje się, że jest chłodniej niż myślałem. Około 18 stopni, ale świeci słońce :). Przynajmniej nie usmażę się.
Od samego początku mam przejazd lasem, ale po ostatnich ulewach nie mam ochoty na przejazd przez hałdy na Sośnicy iw Makoszowach. Jestem pewien, że w obu tych miejscach będzie masa błota, kałuż itp... Szczególnie ta druga hałda ma problem z odprowadzaniem wody.
W lasku Makoszowskim © amiga
Coś mokro miejscami © amiga
Postanawiam dojechać do lasku Makoszowskiego i tam odbić na Makoszowy a dalej przez Wiosenną dostać się do lasu. I.... wszystki idzie nieźle, ale do czasu. pod wiaduktem na Wiosennej słyszę, ssyk... czuję, że z tylnego koła uchodzi powietrze. Zatrzymuję się. odnajduję miejsce ucieczki powietrza... Jeszcze jest coś wbite, wygląda jak jakiś ostry fragment zbrojenia z płyt, po których wcześniej jechałem. Opona jest przecięta na odcinku około 5mm. Zdejmuję wszystko i kleję oponę. Trochę to trwa, ale to jedyna opcja by na niej jeszcze pojeździć. Dętkę wymieniam i w końcu po około 10-15 minutach ruszam dalej. Tym razem mam leśne ścieżki, aż do Halemby gdzie muszę wyjechać na chwilę na szosy...
Rowerzyści na Halembie © amiga
Dolina Jamny © amiga
Do lasu wjeżdżam w okolicach Starej Kuźni, jadę wolniej, rozglądam się za grzybami, ale... ich nie ma. Co mnie zaskakuje. W tym miejscu prawie zawsze po opadach można było coś znaleźć... A dzisiaj nic... Cóż. Pozostało wyjechać z lasu w Panewnikach i przez Bałtycką, Medyków dostać się do Piotrowic. Wkrótce jestem w domu... Czuję zmęczenie... ale fajnie się jechało. Szkoda, że nie znalazłem żadnego grzybka... Może jutro?
Jeszcze do paczkomatu © amiga
Od samego początku mam przejazd lasem, ale po ostatnich ulewach nie mam ochoty na przejazd przez hałdy na Sośnicy iw Makoszowach. Jestem pewien, że w obu tych miejscach będzie masa błota, kałuż itp... Szczególnie ta druga hałda ma problem z odprowadzaniem wody.
W lasku Makoszowskim © amiga
Coś mokro miejscami © amiga
Postanawiam dojechać do lasku Makoszowskiego i tam odbić na Makoszowy a dalej przez Wiosenną dostać się do lasu. I.... wszystki idzie nieźle, ale do czasu. pod wiaduktem na Wiosennej słyszę, ssyk... czuję, że z tylnego koła uchodzi powietrze. Zatrzymuję się. odnajduję miejsce ucieczki powietrza... Jeszcze jest coś wbite, wygląda jak jakiś ostry fragment zbrojenia z płyt, po których wcześniej jechałem. Opona jest przecięta na odcinku około 5mm. Zdejmuję wszystko i kleję oponę. Trochę to trwa, ale to jedyna opcja by na niej jeszcze pojeździć. Dętkę wymieniam i w końcu po około 10-15 minutach ruszam dalej. Tym razem mam leśne ścieżki, aż do Halemby gdzie muszę wyjechać na chwilę na szosy...
Rowerzyści na Halembie © amiga
Dolina Jamny © amiga
Do lasu wjeżdżam w okolicach Starej Kuźni, jadę wolniej, rozglądam się za grzybami, ale... ich nie ma. Co mnie zaskakuje. W tym miejscu prawie zawsze po opadach można było coś znaleźć... A dzisiaj nic... Cóż. Pozostało wyjechać z lasu w Panewnikach i przez Bałtycką, Medyków dostać się do Piotrowic. Wkrótce jestem w domu... Czuję zmęczenie... ale fajnie się jechało. Szkoda, że nie znalazłem żadnego grzybka... Może jutro?
Jeszcze do paczkomatu © amiga